benek231
11.10.20, 16:51
Papież i Mussolini, czyli kto był diabłem w tym pakcie
Marcin Zegadło
10 października 2020 | 05:53
Kiedy reżim morduje socjalistę i grozi to upadkiem rządu, papież Pius XI staje po stronie faszystów
Benito Amilcare Andrea Mussolini. Dyktator.
Jego zbezczeszczone przez tłum ciało wisi głową w dół na stacji benzynowej na Piazzale Loreto w Mediolanie, u boku ciała kochanki Clary Petacci. Jest 29 kwietnia 1945 r. Wszystko skończone. Wcześniej – romantyczne zdobycie władzy, „czarne koszule”, marsz na Rzym, dramatyczne próby odbudowy rzymskiego imperium, sojusz z Hitlerem i przegrana wojna powodują, że upadek jest spektakularny i bolesny. Upokorzony przez Niemców dyktator marionetkowej Republiki ginie od serii z broni maszynowej. Tak umarł Duce, syn kowala.
Achille Ratti. Pius XI. Papież.
Wcześniej belfer w mediolańskim seminarium, prefekt Biblioteki Watykańskiej, przez Benedykta XV wybrany na jego emisariusza w Polsce, nad którą wisi groza Armii Czerwonej szykującej się do podbicia Europy. Lęk przed groźbą komunizmu wniknie w niego głęboko. W 1939 roku poważnie niedomaga. Żylaki i astma nie dają mu spokoju. Zamierza jednak zapoznać biskupów ze swoim stanowiskiem w sprawie przyjęcia przez Mussoliniego nazistowskiej ideologii rasowej, ale słabnie, oddycha z trudem. Ma obok siebie kardynała Pacellego, który za moment zostanie Piusem XII. Rodzona siostra pragnie się z nim zobaczyć przed śmiercią, ale zostaje oddalona. Ciało Achillego zostaje złożone z należnymi honorami na katafalku. Tak odszedł Pius XI, papież, syn kierownika przędzalni jedwabiu.
Krew na ulicach
Słowo „fasci” oznacza po włosku „związek” lub „liga”. W roku 1919 na skutek wezwania byłego socjalisty Benito Mussoliniego powstaje Fasci Italiani di Combattimento. W roku 1921 na bazie Fasci Benito utworzy Narodową Partię Faszystowską. Porządek, hierarchia i dyscyplina. Rok później „czarne koszule” pomaszerują na Rzym, a król Wiktor Emanuel III, chcąc uniknąć rozlewu krwi, powierzy Mussoliniemu tekę premiera. Marsz to ich „metoda” i zarazem „forma”.
Droga do władzy nie była procesem jej demokratycznego przejęcia. Marsz na Rzym to właściwie zamachu stanu. Na tej drodze przemoc i śmierć były narzędziem, którego faszyści używali świadomie i metodycznie. Pobicia, zabójstwa, porwania. Do gardeł politycznych oponentów lało się olej rycynowy. Trudno się podnieść po tym, kiedy defekuje się publicznie. To fakty.
Wiedza na ich temat mogła umknąć przymierającemu głodem sycylijskiemu chłopu, ale nie mogła ominąć głowy Kościoła katolickiego. Jeśli tak, pozostaje pytanie, kto w tym pakcie odegrał tę rolę. Czy Zły siedział pod sutanną, czy może ukrył się pod stalowym hełmem? A może to był po prostu dobry interes dla obu stron?
Mussolini wie, że rewolucja jest rewolucją, ale w społeczeństwie niemal w stu procentach złożonym z katolików kwestia ułożenia się państwa z Kościołem jest więcej niż istotna. Czy Kościół zatem gotów jest związać się z każdą władzą pod warunkiem, że owa władza zapewni mu status, pieniądze i przywileje?
Zarządzanie tego typu przedsiębiorstwem nie jest proste. Wszystko komplikuje jednak Ewangelia. Jezus nie miał pojęcia o funkcjonowaniu rynku. Pius XI, podobnie jak inni biskupi Rzymu, musiał to zauważyć. Jezus nie potrafiłby się cieszyć urokami władzy. Pius i jego poprzednicy, a także jego następcy, owszem. A przecież faszyzm jest rewolucją, podobnie jak bolszewizm, przed którym papiestwo drży u progu lat 20., kiedy zagony Armii Czerwonej Trockiego zbliżają się do linii Wisły.
Czy Kościół chce rewolucji, czy się jej przeciwstawia? Czy Kościół to nie jest dom na skale? Jakaś „stała”? A faszyzm to przecież tylko „zmienna”. Dla faszyzmu życie to pole walki. Istotą Kościoła jest trwać. Istotą faszyzmu są czasowniki. Faszyzm to czyn. Kościół przynajmniej nominalnie to miłość i pokój. Faszyzm nakręca konflikt, kult siły, przemoc jako narzędzie walki politycznej i postawa społeczna – nareszcie wojna i wojenna chwała. Co zatem zbliża do siebie te dwie, zdałoby się przeciwstawne siły. Odpowiedź może być prostsza, niż się wydaje. Pragnienie władzy, umiłowanie hierarchii i wymóg posłuszeństwa wobec innych. Ale czy na pewno?
Klaustrofobia i syfilis
Achille Ratti myślał, że do końca życia będzie bibliotekarzem. Nominacja kardynalska, wybór na głowę Kościoła były decyzją pragmatyków, którzy uważali, że jego cechy charakteru i brak doświadczenia pozwolą nim sterować. Lubi risotto z szafranem, do tego kieliszek wina i szklanka wody. Gustuje w alpejskich wspinaczkach, a teraz klaustrofobia w dusznym Watykanie. Zarządzał niewielkim zespołem bibliotekarzy, a teraz w rękach los 300 milionów katolików. Ciężar urzędu go zmieni. Bliscy będą się z nim umawiali przez sekretarza. Oddali się od dawnych znajomych. Będzie mówił o sobie, że jest teraz ojcem innej Rodziny.
Benito otrzymuje swoje imię na cześć Benito Juareza, ubogiego Indianina, który zostaje prezydentem Meksyku. Zanim zobaczy w sobie nowego Cezara, jest niechętnym Kościołowi dziennikarzem, socjalistą. Lubi kobiety. Choruje na syfilis. Jest frontowcem. Jego zwrot światopoglądowy zmieni historię Europy i świata. Antonio Salandra napisze, że połączył w sobie geniusz i wulgarność. Sir Ronald Graham zauważy, pisząc o Mussolinim: „Niepotrzebna afektacja, przywodząca na myśl Napoleona (…). Krok sztywny, ręka na piersi, spojrzenie wbite w jeden punkt. Posępny, nigdy się nie uśmiecha”. Ponadto nie kąpie się regularnie, uznając to za drobnomieszczański nawyk, za to obficie skrapia tanią wodą kolońską – pisze David I. Kertzer, autor książki „Papież i Mussolini”. Na ponad 20 lat Mussolini stanie się również pierwszym faszystowskim dyktatorem w dziejach planety.
Tęsknota za średniowieczem
Czy to możliwe, żeby byli do siebie podobni?
„Choć bardzo się od siebie różnili, łączyły ich wspólne wartości. Żaden nie wierzył w wolność słowa ani w wolność zrzeszania się. Obaj uważali komunizm za śmiertelne zagrożenie, a ponadto żywili przekonanie, że we Włoszech panuje kryzys polityczny, który da się zażegnać wyłącznie w wyniku radykalnej zmiany ustroju” – zauważa Kertzer. Obaj byli niezdolni do prawdziwej przyjaźni.
Pius XI w swojej encyklice „Ubi arcano Dei” ubolewa nad upadkiem obyczajów, nie podoba mu się świeckość państwa, a nawet to, jak ubierają się kobiety, nie podoba mu się udział dziewcząt w zawodach gimnastycznych. Za klika lat będzie prześladował księży, którzy opuścili stan kapłański, będzie starał się ingerować w to, jak mają się ubierać i zachowywać kobiety, co należy czytać, co oglądać w kinie i w teatrze.
To wyrzucenie z życia Chrystusa – napisze – nie jest synonimem postępu, ale powrotem do dzikich obyczajów ludów barbarzyńskich.
Nie podoba mu się Liga Narodów.
Papież pragnie utworzenia Królestwa Chrystusowego na ziemi, co w praktyce oznacza powrót do średniowiecza. Wydawać by się mogło, że jego sojusznikiem nie może zostać rozpustny syfilityk. A jednak. W konsekwencji działań Mussoliniego krzyże wracają do szkół, na salę sądowe i do szpitali.
W szkołach przywracana jest nauka religii. W kierunku Kościoła płyną miliony lirów. Kościół je przyjmuje bez mrugnięcia oka. Żeby być bardziej wiarygodnym, Benito chrzci żonę i dzieci. Dla Włochów to sygnał, że rewolucja, którą proponują faszyści, nie jest taka straszna i że nadal są u siebie w domu. Papież nie ma powodu do narzekań. Może się pławić w swoim dostojeństwie bez obaw, że czerwoni odbiorą mu jego ziemskie królestwo. Jednocześnie wie, że poparcie Watykanu jest reżimowi potrzebne. Młoda dyktatura potrzebuje poparcia mas. Kościół może jej to ułatwić. Kiedy reżim morduje socjalistę Mattottiego i grozi to upadkiem rządu, Pius XI staje po stronie faszystów. Odmawia audiencji rodzinie ofiary, a w przemówieniu oświadcza, że katolikom nie wolno współpracować z ugrupowaniami socjalistycznymi. Wkrótce faszystowskie imaginarium zacznie się splatać z katolickim – pisze Kertzer. Jeden zero dla