benek231
05.02.23, 15:39
200 tys. zł na minutę, 12 mln zł co godzinę. 24 godz. na dobę. Tak zadłuża nas PiS
KONRAD SADURSKI
O3 lutego 2023
Dług Polski wzrośnie na koniec roku o blisko 850 mld zł. To ponad dwa razy więcej niż za czasów PO. Co godzinę zadłużamy się o 12 mln zł. I tak 24 godziny na dobę – mówi Sławomir Dudek, były dyrektor Departamentu Polityki Makroekonomicznej w Ministerstwie Finansów.
Newsweek: Na własne uszy słyszałem, jak przed dekadą ówczesny prezes BZ WBK Mateusz Morawiecki bronił Donalda Tuska przed oskarżeniami pewnego ekonomisty, że zadłużył Polskę na "dwa Gierki". Na ile Gierków zadłużył Polskę Morawiecki jako premier?
Sławomir Dudek: Porównania obecnego zadłużenia do długów epoki Gierka, które doprowadziły kraj do bankructwa, brzmią atrakcyjnie, ale mają mały ekonomiczny sens. Gospodarka w PRL była kompletnie inna – zamknięta, z niewymienialnym złotym, ograniczeniami w produkcji wielu dóbr. Teraz mamy otwartą gospodarkę z płynnym kursem złotego i dług porównuje się do stanu bogactwa kraju, jego możliwości dochodowych, do produktu krajowego brutto. Jak ktoś chce, może przeliczać też wysokość długu na stadiony narodowe albo Sasiny, ale na Gierki trudno.
To kto bardziej zadłużył Polskę: PO czy PiS?
– Jeśli mówimy o pełnym, prawdziwym długu, który można znaleźć na stronach Eurostatu, to gdy PO przejmowała władzę w 2007 r., wynosił on niewyobrażalne 500 mld – pół bln zł! A gdy oddawała ją po dwóch kadencjach w 2015 r., licznik wskazywał ponad 400 mld więcej – 923 mld zł. Za obecnych rządów dług przyrósł o kolejne ponad pół bln zł, a zgodnie z prognozą rządu na koniec 2023 r., czyli po pełnych dwóch kadencjach PiS, dług Polski będzie większy o blisko 850 mld zł. To ponad dwa razy więcej niż u poprzedników. To oznacza przyrost co minutę o ponad 200 tys. zł, co godzinę o 12 mln zł. I tak 24 godziny na dobę. Dług rośnie w zatrważającym tempie, choć rząd i TVP pokazywały, że jest świetnie, że mamy jakąś niby nadwyżkę w budżecie, czyli państwo więcej zarabia, niż wydaje. A państwo zadłuża się na potęgę.
Ktokolwiek wygra wybory, znajdzie się w podbramkowej sytuacji. Pomarańczowa lampka już się pali
Ale tego w budżecie i krajowej statystyce nie widać.
– To jeden z rządowych trików. Idziemy do sklepu, płacimy 50 zł za zakupy, ale z karty schodzi nam w rzeczywistości 250 zł. Tylko że o tym dowiemy się później z danych Eurostatu. Rząd nawet gdzieś te informacje o prawdziwym długu publikuje, ale po co denerwować ludzi?
Największy taki trik, by uśpić naszą czujność, to?
– Stworzone przez rząd różne fundusze celowe przy Banku Gospodarstwa Krajowego. Na przykład fundusz do walki z COVID-19, który zadłuża się w imieniu społeczeństwa i na jego koszt, by zdobyć pieniądze niby na walkę z pandemią, ale wydaje je na te tekturowe czeki dla samorządów czy regionalne centra patriotyzmu stawiające w całym kraju jakieś maszty i ławki.
(...)
Jeśli wygra je PiS, to zapłaci ten rachunek nałożonym na nas podatkiem inflacyjnym?
– Gospodarka zacznie spowalniać, ceny nie będą rosły już w takim tempie, więc podatek inflacyjny nie wystarczy. Rząd nie będzie się mógł też chwalić jak dotąd, że uszczelnieniem podatków sfinansował trzynastkę, czternastkę, 500+ i tarcze antyinflacyjne. To bzdura, uszczelnianie przyniosło 20, najwyżej 30 mld zł. Żeby wystarczyło na te wszystkie programy, to rząd musiałby dokonać cudu jak w Kanie Galilejskiej.
Jakaś inna opcja?
– Zakładam, że w razie wygranej PiS będzie musiało wprowadzić nowe podatki. Zarzekało się, że tego nie będzie robiło, ale ma w tym wprawę, zawsze wprowadzało podatki, antagonizując różne grupy – były już złe bogate banki, złe duże sklepy, przedsiębiorcy cwaniacy. Mogą być więc spekulanci, co mają pięć mieszkań, szkodliwy alkohol i papierosy albo wyroby z cukrem. Nie obejdzie się też bez okrojenia programów socjalnych. Minister Soboń już nawet napomknął o tym, że 500+ powinno mieć kryterium dochodowe. Oczywiście potem się wycofał, ale balon próbny został wypuszczony i w ten sposób testują opinię publiczną.
To brzmi jak kosztowna, ale pouczający lekcja ekonomii – że jednak nie istnieje perpetuum mobile, że na te wszystkie wydatki trzeba w końcu znaleźć pieniądze i zapłacić. To tak, jakby Gierek miał naprawić gospodarkę, którą popsuł, a nie Mazowiecki i Balcerowicz.
– Tej lekcji akurat nie jestem pewien. Obawiam się, że nastąpiłby wzrost niezadowolenia społecznego i rząd, by utrzymać wszystko w ryzach, stałby się jeszcze bardziej autorytarny, i wprowadził jakieś ograniczenia swobód obywatelskich. Na przykład pozamykałby think tanki i ograniczył działalność niezależnych mediów, żeby móc realizować management of expectation, o którym Mateusz Morawiecki mówił na nagranej w restauracji Sowa i Przyjaciele rozmowie. Tej o misce ryżu.
"Trzeba słuchać ludu, obiecać im, czego oczekują, a potem wygaszać ich oczekiwania. Mają zapierdalać za miskę ryżu"?
– Tak. A gdy ktoś wtedy zapytał: "a co, jeśli nie da się wygasić tych oczekiwań?", Morawiecki, wtedy prezes BZ WBK, odpowiedział, że wojna wszystko zmienia. No i PiS dostało wojnę. Po wyborach, jeśli je wygra, będzie wygaszało oczekiwania i propagandą uzasadniało podwyżki podatków i ograniczanie transferów.
Ale gdy o takich rozwiązaniach Bogusław Grabowski powiedział w Radiu Zet, to "Wiadomości" TVP z lubością kilka razy go cytowały. Komentując – zobaczcie, po wyborach podniosą wiek emerytalny i będą prywatyzować. Były doradca Tuska mówi, co was czeka, bo Tusk ukrywa te zamiary.
– PiS wypuściło dżina populizmu z butelki i on sam do niej nie wróci. Opozycja została przyparta do muru i głosuje za 500+, za trzynastą emeryturą i czternastą, nie mówi o podniesieniu wieku emerytalnego. Sytuacja robi się podobna do Grecji, gdzie wyścig populizmu trwał 30 lat, kraj zadłużał się, a kolejne światowe kryzys – azjatycki, bańki internetowej – podbijały jeszcze trajektorię krzywej długu. Aż w 2008 r. upadł Lehman Brothers, rozlał się po świecie kryzys finansowy i kilka lat potem Grecja zbankrutowała. Ale jeszcze na kilka tygodni przed upadkiem kampania wyborcza przebiegała pod hasłem: "pieniądze są". Przecież to Grecy wymyślili trzynastą i czternastą emeryturę, i jako pierwsi obniżyli wiek emerytalny. Teraz z tego wszystkiego się wycofali.
Wpadliśmy już w pułapkę populizmu?
– W filmie "Nie patrz w górę" politycy domagali się od naukowców, żeby nie mówili ludziom, że leci w kierunku Ziemi meteoryt, bo im spadają słupki poparcia. U nas tak jest z wieloma decyzjami w polityce. Przecież wiek emerytalny to jakiś polski chochoł – ludzie nie chcą słyszeć o jego podniesieniu, a meteoryt kryzysu demograficznego prędzej czy później w nas uderzy. Przez 20 lat pracy z różnymi rządami w Ministerstwie Finansów nie poznałem żadnego ekonomisty, nawet związanego z PiS, który mówiłby, że obniżenie wieku emerytalnego było dobre. Przynajmniej w kuluarach mówią, że było złe. Ale potem partia przygotowuje slajdy o pracy aż do śmierci i wszyscy śmiało kroczymy grecką ścieżką, tylko szybciej niż Grecy. Ktokolwiek wygra wybory, znajdzie się w podbramkowej sytuacji. Nie wrócą zerowe stopy, trzeba dokończyć transformację energetyczną, bardzo trudno będzie pożyczać na rynkach. Rynek będzie twardym recenzentem propagandy.
www.newsweek.pl/biznes/dlug-polski-rosnie-o-12-mln-zl-co-godzine-tak-zadluza-nas-pis/3zgs68k
KretynLuka jest zoologicznym wrogiem demokracji, przynaleznosci Polski do UE, rasista, mizoginem, antysemita, homofobem, antyociepleniowcem, ksenofobem, antyszczepionkowcem, anty-TVNowcem czyli wrogiem wolnosci slowa i mediow, antymaseczkowcem, wrogiem praw kobiet i wolnosci obywatelskich, symetrysta, oraz katolickim fundamentalista-integrysta, entuzjasta Ordo Iuris, zacieklym wrogiem WOSPu oraz Ni