inesspe
18.02.14, 16:02
Witajcie, mam 38 lat, będę po raz trzeci mamą. Pierwszy raz, po kilkunastogodzinnej próbie porodu siłami natury, dziecku zaczęło spadać tętno, zagrożenie zamartwicą, cesarka przeprowadzona w ostatniej chwili, na szczęście synek urodził się zupełnie zdrowy, nie nastąpiło żadne niedotlenienie. Drugi poród, nikt nie dał mi żadnego wyboru, oczywiście naturalny, udało się. Synek urodził się niestety z wadą genetyczną (to oczywiście nie wina porodu), kompletnie nieznaną, dotyczącą kilkunastu tylko genów na szczęście, ale za to okręcony 3 razy pępowiną wokół szyi, podczas porodu wyrwano mu obojczyk i zrobiono ogromnego krwiaka na głowie. Teraz go rehabilituję intensywnie, bo jest bardzo opóźniony ruchowo, umysłowo ok, co jest dla nas wielką radością. Oczywiście wszyscy lekarze zgodnie uważają, że jego opóźnienie jest wynikiem tej wady, co oczywiście może być prawdą. Jedynie jeden lekarz powiedział mi kiedyś, że przyczyną może być przecież niedotlenienie spowodowane tą chwilą, kiedy był okręcony pępowiną. Ja też od początku zastanawiam się, jak mógłby wyglądać jego rozwój, gdybym miała wtedy jednak cc. Identycznego przypadku, z tą samą wadą, nie ma na świecie, ale są dzieci, które mają przestawione geny na tym samym odcinku chromosomu, ale w większej jeszcze ilości niż on i nie mają większych problemów rozwojowych. Dlatego teraz jestem śmiertelnie przerażona przed kolejnym porodem, nie ze względu na siebie, tylko na zdrowie dziecka. Nie chcę rodzić naturalnie, nie mogę sobie pozwolić na to, żeby kolejnemu dziecku coś się stało. Nie chcę "załatwiać" cesarki, dawać komuś łapówkę, to nie jest moje widzimisię., że nie chcę porodu SN. Czy sądzicie, że znajdzie się lekarz, szpital, który to zrozumie? Żałuję, że wtedy po pierwszej cesarce, nie stanęłam na głowie, nie uparłam się przy drugim porodzie, że też chcę cięcie. W szpitalu, w którym rodziłam, na Karowej, nie było, z reszta na to szans. Co o tym myślicie?