sebastian64
29.06.05, 20:41
Zbigniew Paweł Szandar ma kłopoty. Chorzowska prokuratura przedstawiła mu
zarzut przekroczenia uprawnień. Grożą za to nawet trzy lata więzienia.
Szandar zawarł ponad 10 umów z firmą ochroniarską Sokół. Jej pracownicy
zajmowali się pilnowaniem budynków miejskich. Współwłaścicielami firmy byli
strażnicy miejscy z Siemianowic.
- Prezydent o tym wiedział. Miał też świadomość, że strażnicy nie mają zgody
swoich szefów na prowadzenie takiej działalności, bo sam polecił ją cofnąć -
mówi prokurator Krzysztof Kuk z chorzowskiej Prokuratury Rejonowej.
Kuk uważa, że właściciele Sokoła z racji swojego zawodu mieli dostęp do
informacji, które mogły im ułatwić prowadzenie własnego biznesu. Wiedzieli
np., które obiekty w mieście wymagają ochrony i czy są już nią objęte.
- To konflikt interesów - tłumaczy.
Z informacji "Gazety" wynika, że prokuratura postawiła prezydentowi zarzut
przekroczenia uprawnień. Grożą za to nawet trzy lata więzienia. - Prezydent ma
status podejrzanego. Śledztwo w tej sprawie nadal trwa - potwierdza Kuk.
Wczoraj Szandar składał wyjaśnienia w chorzowskiej prokuraturze. Nie przyznał
się do winy.
Prezydent Siemianowic uważa, że cała sprawa to grube nieporozumienie.
- Zarzuty są pozbawione racji. Nie wyrządziłem jakiejkolwiek szkody, w moim
postępowaniu nie było też znamion czynu zabronionego - mówi prezydent.
Szandar dodał, że nie ma najmniejszych podstaw do rozważania kwestii
jego dymisji.
Andrzej Gościniak, wiceprzewodniczący Rady Miasta, mówi, że jeśli prezydent
wiedział, kto jest właścicielem firmy, to powinien albo rozwiązać z nią umowę,
albo zwolnić strażników z pracy.
- To zła sytuacja dla Urzędu Miasta i prezydenta - mówi Gościniak.
Nie chce jednoznacznie powiedzieć, czy gdyby był w identycznej sytuacji, to
zrezygnowałby z posady.
- Na pewno jednak wiedziałbym, jak postąpić - odpowiada dyplomatycznie.
Julia Pitera, członkini zarządu Transparency International Polska, nie ma
jednak wątpliwości, że Szandar powinien odejść.
- Ta sytuacja pokazuje, że magistrat nie jest dobrze nadzorowany. To
dyskwalifikuje jego zwierzchnika, który zawiódł oczekiwania mieszkańców - mówi
Pitera.
miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,2794018.html