mike.x
12.03.12, 11:59
Moja historia w skrócie, okrojona:
Do czasów circa 3 klasy liceum uważałem siebie za 100% hetero, że znajdę sobie dziewczynę i będzie super. Wierzyłem w to, miewałem epizody zauroczeń i zakochań ale nigdy nie wchodziłem w coś poważniejszego. Mogłem żyć sam i z kimś, wybierałem to pierwsze, bez specjalnie wielkiego powodu.
Przyszły wakacje przed ostatnią klasą. Wtedy pewien chłopak wyznał, że mu się podobam. Dokładnie w tamtym momencie coś we mnie walnęło.
Mamy czasy matury, moje ostre rozmyślania na temat "co to *{&%^@ było?". Stwierdziłem, że być może po prostu jestem bi, przyjąłem to do wiadomości i z tym żyłem.
Studia. Jeszcze jakieś pół roku temu ta sprawa była nadal jasna, jestem bi i koniec.
Ostatnie ślady mojego heteroseksualizmu są z początku grudnia zeszłego roku.
Teraz piszę to jako homo. Wszystkie dziewczyny, chociaż nie wiem jakie by ładne i pikne nie były - po prostu mnie nie interesują.
Proszę, nie - błagam, niech mi ktoś ogarnięty ten fenomen wyjaśni bo dokładnie dzisiaj stwierdziłem, że na takie sytuacje moja logika i wiedza z psychologii zwyczajnie już nie wystarcza...