Dodaj do ulubionych

Ojej, co tu wybrac 2012 - 6 (vol. 23)

15.08.12, 11:25
tadam - niespodzianka ;)
Tyle "natlukliscie" w poprzednim, ze nie bede czekac do nastepnego miesiaca ( w tym roku jakos to nie wychodzi :)), tylko zakladam dzis z okazji swieta, a co :)

Ja ostatnio prawie nic nie ogladalam w tv, ale bylam raz w kinie na "Madagaskar 3" (swietny jest!) i obejrzalam jeden na dvd - "Az po grob" - tez mi sie bardzo podobal, chociaz jest specyficzny troche i na poczatku trzeba sie przyzwyczaic do niespiesznej narracji.

A co na dzis?
- TVP1 - dzis raczej wojskowo-sportowo, bo wieczorem mecz;
- TVP2 - o 16.00 - to moze byc cos ciekawego - "Jeszcze dalej niz Polnoc" komedia francuska; a wieczorem najpierw komedia "Tesciowie" z M. Douglasem - jesli ktos nie ogladal, to calkiem niezla jest; potem "Plonaca pulapka" z J. Phoenixem i J. Travolta - nie ogladalam, nic nie wiem - warto?
- TVN - 13.45 - klasyka - "Tylko dla orlow" (C. Eastwood po raz pierwszy); o 20.50 "Ocean's Thirteen" (jak ktos nie ogladal, to warto na pewno); o 23.20 - "Niesamowity jezdziec" (i C. Eastwood po raz drugi);
- Polsat - aaa, pomine chyba
- TVN 7 - 13.40 - jeszcze wieksza klasyka niz na TVN - "Ben Hur", a o 20.00 w cyklu Dobre Kino - film w rez. S. Penna - "Wszystko za zycie"

No, to by bylo tyle, co wypatrzylam :)
Milego swietowania!
Obserwuj wątek
    • barbasia1 "Wszytsko za życie" 15.08.12, 17:09
      Wypatrzyłaś wszytsko, Maniu. ;)

      "Wszytsko za życie" - zapowiada się bardzo ciekawie, myślę. Oryginalny tytuł " Into The Wild" lepiej przybliża treść filmu. Opowiada on historię pewnego dwudziestolatka, który (za Gazetą Telewizyjną GW) "odrzuca szansę na karierę zawodową, wyzbywa sie wszelkich dóbr i wyrusza na Alaskę, by żyć w zgodzie z naturą". Bohater wzorowany jest na autenycznej postaci Christophera Johnsona McCandlessa (1968-1992) amerykańskiego wędrowica i pamiętnikarza. Historię jego życia (i tragicznej śmierci, McCandless (za wiki)"zmarł w okolicach Parku Narodowego Denali po wielomiesięcznej samotnej wędrówce, bez wystarczających zapasów żywności oraz sprzętu") opisał w książce pt. "Wszystko za życie" (oryg. "Into the Wild") Jon Krakauer (w Polsce książka wydana została przez wydawnictwo Prószyński w 2008 roku) . Właśnie ta książka stała się inspiracją do nakręcenia filmu.

      pl.wikipedia.org/wiki/Christopher_McCandless

      :)
      • barbasia1 Re: "Wszytsko za życie" TVN7 /"Grubasy" TVPKultura 15.08.12, 18:13
        A ja też coś wypatrzyłam, w TVPKultura hiszpański film "Grubasy" (1999), do którego nie tak dawno, pamiętam, zachęcał Grek, w tym poście:

        forum.gazeta.pl/forum/w,14,133674423,133926997,_Grubasy_z_wczoraj.html
        Niestety pora dla nocnych mar(ków), godzina 23:35, bo wcześniej powtarzany już co najmniej 4987 film razy "Opreacja "Samum". Co się dzieje z tą TVPKulturą?

        :)
        • barbasia1 Re: "Wszytsko za życie" TVN7 /"Grubasy" TVPKultur 15.08.12, 18:15
          "Grubasy" są z roku 2009!
      • maniaczytania Re: "Wszytsko za życie" 15.08.12, 18:29
        "Wszystko za zycie" to nie jest chyba film dla mnie - ja nie potrafie tego zrozumiec i nawet nie chce probowac. Kiedys duzo na temat tego filmu i glownego bohatera przeczytalam.
    • maniaczytania "Jeszcze dalej niz Polnoc" 15.08.12, 18:34
      wlasnie niedawno skonczylam ogladac.
      Swietny, uroczy, bezpretensjonalny film, do tego naprawde smieszny, nie slapstickowymi gagami ani wymuszonymi pseudozartami i wulgaryzmami.

      To historia naczelnika poczty, ktory za "drobne" oszustwo zostaje wyslany na dwa lata na placowke na polnocy Francji, traktowana przez mieszkancow poludnia, jako prawdziwy dziki zachod ;) Pelen uprzedzen jedzie tam, by odkryc przyjaznych goscinnych ludzi i male spokojne miasteczko, gdzie zycie mija sobie spokojnie bez zadnej "napinki" i pogoni za pieniedzmi.

      Aktorzy, wcale nie "najpiekniejsi", tylko zwyczajni, tacy, jakich mozna spotkac na ulicy, widoki przepiekne, humor, wysmiewanie wlasnych narodowych cech z sympatia, nie zlosliwoscia - no, ach! czemu nasi tworcy tak nie potrafia? Nie dziwie sie, ze po dzis dzien film ten ma rekord ogladalnosci we Francji - ponad 20 mln widzow!
      • siostra.bronte Re: "Jeszcze dalej niz Polnoc" 15.08.12, 19:05
        Świetna komedia, już kiedyś polecana na forum. Zabawny jest zwłaszcza początek, przed wyjazdem bohatera. Później żarty, zwłaszcza z dialektu mieszkańców są trochę monotonne.
        Jeżeli chodzi o frekwencję, to po piętach temu filmowi depczą chyba "Nietykalni" :)
        • maniaczytania Re: "Jeszcze dalej niz Polnoc" 15.08.12, 19:18
          siostra.bronte napisała:

          > Jeżeli chodzi o frekwencję, to po piętach temu filmowi depczą chyba "Nietykalni
          > " :)

          To prawda, "Nietykalni" sa na drugim miejscu, brakuje im troche ponad 1,5 mln.
      • pepsic Re: "Jeszcze dalej niz Polnoc" 15.08.12, 19:39
        A ja muszę sie przyznać Maniu nie potrafię zrozumieć fenomenu, ani rekordu oglądalności. Zabawny początek rzeczywiście dawał nadzieje na więcej, ale w ostateczności moje zawiódł. W kinie spodziewanego entuzjazmu również nie zauważyłam. Mogę sie tylko domyślać, że część sytuacji dla obcokrajowca może być tak samo niezrozumiała i mało śmieszna z racji dialektowej gry słów, innej kultury, podobnie dla cudzoziemca nasi "Sami swoi".
        Ps. Chciałam zaznaczyć, że zwyczajny gł. bohater, znaczy aktor (Danny Boon) jest jednocześnie tu reżyserem.
        A kiedyś potrafili, właśnie w "Samych swoich".
        :)
        • maniaczytania Re: "Jeszcze dalej niz Polnoc" 15.08.12, 20:09
          pepsic napisała:

          > Ps. Chciałam zaznaczyć, że zwyczajny gł. bohater, znaczy aktor (Danny Boon) jest jednocześnie tu reżyserem.

          Tylko dla scislosci - D. Boon nie jest tu glownym bohaterem, czyli naczelnikiem poczty, tylko jego podwladnym i kolega.

          > A kiedyś potrafili, właśnie w "Samych swoich".

          O wlasnie, to jest swietny przyklad! a teraz wszedzie te gagi, to "przerysowanie" niby smieszne, ktore tylko drazni, ech ...
          • pepsic Re: "Jeszcze dalej niz Polnoc" 15.08.12, 20:52
            D. Boon nie jest tu glownym bohaterem, czyli naczelnikiem poczty, tylko jego podwladnym i kolega.
            Tak jest Maniu, się rozpędziłam. I to ten pan zaskoczył mnie podwójna rolą.
    • grek.grek nowy wątek, o proszę, podkujcie bambosze 16.08.12, 14:10
      Niesamowitego jeźdźca obejrzałem na nielegalu [dziwnym trafem moja
      data urodzenia nie chciala się zgodzić z limitem wiekowym dla tego filmu],
      a potem, od pani bileterki, dostałem nawet plakat z witryny filmowej, hehe.
      POmazany był czerwonym flamsterem, którym opisano ceny biletów i takie
      tam rózne farmazony, ale za to jakiż był zdobyczny i upolowany ;]

      [kiedyś to sie łamało prawo... z wdziękiem ;)]

      z propozycji Twoich - obejrzałem "Wszystko za życie/Into the wild" - spróbuję
      jutro coś napisać a'propos.
      • barbasia1 Re: nowy wątek, o proszę, podkujcie bambosze 17.08.12, 16:09
        grek.grek napisał:

        > Niesamowitego jeźdźca obejrzałem na nielegalu [dziwnym trafem moja
        > data urodzenia nie chciala się zgodzić z limitem wiekowym dla tego filmu],
        > a potem, od pani bileterki, dostałem nawet plakat z witryny filmowej, hehe

        Bardzo miła pani bileterka. A od ilu lat wpuszczano na "Niesamowitego jeźdźca"?

        :)
        • maniaczytania Re: nowy wątek, o proszę, podkujcie bambosze 17.08.12, 17:46
          barbasia1 napisała:

          > grek.grek napisał:
          >
          > > Niesamowitego jeźdźca obejrzałem na nielegalu [dziwnym trafem moja
          > > data urodzenia nie chciala się zgodzić z limitem wiekowym dla tego filmu]

          > Bardzo miła pani bileterka. A od ilu lat wpuszczano na "Niesamowitego jeźdźca"?


          Z tego, co pamietam od 15.

          Greku - widze, za nasza milosc do filmow i kina datuje sie mniej wiecej od tego samego czasu - ja podobnie jak Ty obejrzałam tego "Niesamowitego jezdzca" :)))
          > :)
          • barbasia1 Re: nowy wątek, o proszę, podkujcie bambosze 17.08.12, 18:04
            maniaczytania napisała:

            > barbasia1 napisała:

            > > grek.grek napisał:

            Greku - widze, za nasza milosc do filmow i kina datuje sie mniej wiecej od tego
            samego czasu - ja podobnie jak Ty obejrzałam tego "Niesamowitego jezdzca" :)))

            Ale historia!
          • grek.grek Re: nowy wątek, o proszę, podkujcie bambosze 18.08.12, 13:17
            15 - ależ to wtedy się wydawał wiek... dorosły i zacny ;]

            czyżby też, Maniu, wdarła się na salę po cichutku dzięki czyjejś
            uprzejmości vel po znajomości ? :]

    • pepsic "Fanatyk" w Ale Kino! dzisiaj o 20:10 16.08.12, 16:12
      Recenzje ma niezłe, jest Ryan Gosling i etykietka na filmwebie: bardzo dobry. Wypada sprawdzić osobiście. A może znacie?
      • siostra.bronte Re: "Fanatyk" w Ale Kino! dzisiaj o 20:10 16.08.12, 17:38
        Widziałam jakiś czas temu, więc nie pamiętam szczegółów. Ale na pewno warto zobaczyć.
      • grek.grek Re: "Fanatyk" w Ale Kino! dzisiaj o 20:10 17.08.12, 11:36
        znam :] mam nawet na video od paru lat.

        2 lata temu coś tam próbowałem przemycić a'propos :
        forum.gazeta.pl/forum/w,14,109585922,109814376,Na_dzis_propozycje_Osadzony_Fanatyk_Cube.html
        znakomity film. znakomity Gosling. ogląda się jednym tchem. Zostaje w pamięci.
        ma głębię.

        Mam nadzieję, ze obejrzałaś ?

        [... i jak oceniasz ?]
        • pepsic Re: "Fanatyk" w Ale Kino! dzisiaj o 20:10 17.08.12, 12:14
          W takim razie wyjaśniło się, dlaczego nie zapamiętam, spójrz na znamienną datę.

          Tak, obejrzałam, od deski do deski:) Że górna półka się zgodzę, że Ryan Gosling wspaniały - też, ale jak dla mnie zbyt monotematyczne, i na dłuższą metę meczące. Jest coś, co mnie zastanowiło od strony technicznej, mianowicie markowanie brutalnych scen (bijatyki uliczne, retrospekcje z Holocaustu), nie mam pojęcia, czy zamierzone, czy przypadkowe.

          • grek.grek Re: "Fanatyk" w Ale Kino! dzisiaj o 20:10 18.08.12, 13:28
            "monnotematyczne" być może...
            mnie interesujące bardzo wydało się to, jak on się zmienia, jak myśli, jak
            coraz głębiej pogrąża się w wewnętrznym konflikcie, który co chwila
            przenosi na zewnątrz, w kolejnych interakcjach z ludźmi. Temat stale ten sam, to
            fakt :] Ale jako alibi powiem, że dobrze naświetlony i z niejaką głębią.

            "markowanie" ?
    • grek.grek "Wszystko za życie/Into the wild" - storyline :] 17.08.12, 12:28
      No więc tak : Chris, chłopak z dośc zamożnej rodziny kończy prestiżowe studia z wyróznieniem
      i... decyduje się wyjechać na Alaskę, aby tam żyć sobie w zgodzie z naturą i pośród natury nieskażonej cywilizacją. Niszczy wszystkie dowody osobiste, karty bankomatowe, wszystko co go łączyło ze światem w jakim żył, oddaje na cele charytatywne 25 tys swoich oszczędności [wysyła je do jakieś organizacji niosącej pomoc potrzebującym z dopiskiem "to wszystko co mam...kupcie dla kogoś jedzenie za te pieniądze"], bierze tobołek i nic nikomu nie mówiąc po prostu rusza w drogę, przybierając nazwisko Jack Supertramp. Podróżuje przez lasy, puszcze, góry, rzeki, śniegi, prerie, a bywa że i drogami asfaltowanymi, łapiąc "okazję". Spotyka róznych ludzi : parę hippisów w średnim wieku, którzy ciągle podrożują kolorowym autobusem rodem z lat 60-tych, ale ideały zaczęły w nich przygasać... zatrudnia się na farmie, gdzie pomaga przy żniwach i zaprzyjaźnia się z jednym z rolników... w górrach Colorado spotyka parę szwedzkich turystów, ale i musi uciekać przed strażą rzeczną, wbrew której zaleceniom i nie mając pozwolenia, postanowił kajakiem pokonać rwące potoki... znajduje wspólny z język z pewnym starszym jegomościem, który po śmierci żony zamknął się w sobie i skupił na pracy w swoim zakladzie garbarskim, dusząc w sobie pragnienie wyjścia do świata... ofk, nie brakuje też JEJ, hehe, dziewczyny z gitarą, która się w naszym podróżniku zakochuje, ale on nie może z nią zostać, bo zmierza na tę swoją Alelaskę. każdy z tych ludzi coś dostaje od Chrisa - jakis zastrzyk energii, jakąs odmianę mentalną, jakiś powiew świeżości do swojego świata. Poza gitarzystką, no ale sami rozumiecie, coś za coś :]

      Miewa też momenty trudne. romantycznie podróżując w wagonie towarowego pociągu dociera do Los Angeles. Lokuje się u ichniego "Brata Alberta", ale przy okazji idzie na wycieczkę ulicami slumsów LA. Widzi biedę, patologię, widzi ludzi patrzących na niego podejrzliwie, i chyba zaczyna się bać, zaczyna też czuć niesmak, ucieka stamtąd i próbuje wskoczyć do następnego pociągu, co mu się udaje, ale tylko po to, zeby niedługo później zostać z niego wyciągniętym za wszarz przez brutalnego policjanta, który sprawia mu manto i grozi, że jeszce jeden taki numer i ubierze go w pasiaki. Chris przeprasza, masuje podbite oko i generalnie znów musi przeżyć moment konfrontacji ze światem ludzkim w takim wydaniu, jakie go pognało do zycia byle dalej od niego.

      Akcja leci wielotorowo : pokazuje drogę chłopaka do jego ziemi-obiecanej, jego życie już na miejscu w którym osiadł, ale także cofa się w retrospekcjach do czasu ostatnich dni jakie spędził z rodziną, a całość uzupełniają fragmenty jego listów do siostry i monolog owej siostry, która próbuje jakoś nakreślić motywacje brata do podjęcia tak szokującej dla otoczenia decyzji o zerwaniu ze wszystkim i wyborem życia.

      W opowieści siostry Chris zawsze był typem poszukiwacza, znikal z domu na cale tygodnie, aczkolwiek nigdy bez uprzedzenia, podróżował, zwiedzał, łaził, szwędał się gdzie się da. I zawsze był zaczytany, w Thoreau,w Tołstoju, w Londonie chyba też. Taka natura. Decyzję zaś o wyprawie na Alaskę przyspieszyło odkrycie, ze matka i ojciec na pokaz tworzący
      udaną parę, tak naprawdę nigdy się nie kochali, zaś Chris nie jest synem tej kobiety, którą uważał za matkę - ojciec porzucił swoją poprzednią rodzinę, razem z
      jego bratem, zabrał ze sobą tylko Chrisa. Do tego doszły liczne kryzysy w ich związku, odbijające się na wrażliwym chłopaku, a całości dopełniło zdegustowanie Chrisa światem - pelnym agresywnej rywalizacji o pozycję, pieniądze, karyjerę, status społeczny. Według niego, rywalizacji idiotycznej i szkodliwej, która zamienia świat w miejsce, w którym "ludzie są dla siebie wredni". Odrzucił oczekiwania, że będzie w tym świecie sobie radził i gonił za tym wszystkim, co stało się dla niego obce i wstrętne. Zawsze było. "Studia skonczyłem tylko po to, zeby nie mieć już żadnych zobowiązań wobec rodziców", mówi.

      tak naprawdę, cala ta jego akcja wyglądała na poszukiwanie tożsamości, którą zgubił albo której go pozbawili rodzice, jak celnie zauważa jego siostra.

      Ale Chris to nie jest chmurny buntownik. To cieply, życzliwy, sympatyczny chłopak, ktore każdy z was, co tam - nas, wpuściłby do domu i adopotował od razu. Ideał. Jak z innego świata jakiegoś. Mądry, oczytany, uśmiechnięty, normalnie anioł. I to jest najlepsze, że ten anioł nie jest zrobiony z ckliwych szkiełek i sznurka paciorków dla ciemnoty. w tę postać można uwierzyć, w całą jej prawość i zaraźliwy pęd życia, obcowania z naturą, w jej energię i przemyślenia, nawet jesli nie są one jakieś odkrywcze i glównie opiewają życie pośród drzew, wiatru, zielska, mycie się w rzece, odczuwania cichej albo i głośnej euforii z powodu możliwości podsłuchiwania i uczestniczenia w wygibasach flory i fauny, czy też po prostu w tym jak oddycha prawdziwa Ziemia, zdobywanie pożywienia za pomocą polowania, ocieranie się o niedźwiedzie, oprawienie łosia...

      Tak właśnie prowadzi swoje "gospodaarstwo" Chris. XZnajduje odpowednie miejsce, pośród krzewów, na odludziu, ze wspaniałym widokiem na górskie szczyty, a za dom ma stary porzucony autobus.

      Cały czas prowadzi notatki, myśli, przeżywa, upaja się otoczenie, czyta, ale i miewa okresy głodu, zimowego chłodu spędzanego w śpiworze; woli łazić z pustym brzuchem [co i rusz musi robić nowe dziurki w pasku do spodni] niż zabić klempę wychowującą małego łosia/jelonka, lecz i triumfuje niejednokrotnie, kiedy ze smakiem zajada upolowanego gryzonia upieczonego w ognisku ;]

      Swojego najważniejszego odkrycia dokonuje zbyt późno... "Szczęście jest możliwe tylko wtedy, kiedy je z kimś dzielimy" - ta myśl go poraża. Wizja zycia prostego, wiejskiego, praca, sąsiedzi, żona, dzieci zaczyna mu nagle świtać jako idealna i pożądana. Próbuje zakończyć swoje doświadczenie z samotną robinsonadą, ale jest zbyt późno. Najpierw nie może przebyć potoku, ktory zagradza mu drogę pozwalającą wyjść ze swojej ustroni, a później probując zabić jakoś glód zjada trujące jagody. Umiera leżąc na tyłach autobusu ze wzrokiem wyglądającym przez rozbitą szybę, utkwionym w pięknym niebieskiem obłoku. Umiera spokojnie ?

      Nie poniósł klęski, coś zrozumiał, cos odkrył, sprawdził się, coś sie stało ważnego. Ale puenta może być rozumiana, wg mnie, dwojako : a to jako śmierć romantyczna, człowieka który pokochał naturę z taką wzajemnością, ze aż go nie chciała wypuścić z powrotem; albo też jako przestroga, ze zbyt dalekie i radykalne oddalenie od świata, porzucenie go nie może się skończyć dobrze i do niczego tak naprawdę nie wiedzie. NIczego dobrego. Nie wiem, co sądzicie ?..

      Główną rolę zagrał Emile Hirsch. Udaną, bo i sam Sean Penn, tutaj reżyser, go prowadził, a przede wszystkim świetnie go dobrał do tego filmu.
      Znakomite zdjęcia, wielość krajobrazów i miejscówek. Muzyka z piosenkami Pearl Jam. generalnie, zebrali się w jednym miejscu kontestatorzy świata glamouru i rozpasania z Hollywoodu i okolic, brakowało tylko Bono z U2;] Efekt jest dobry, film sprawia satysfakcję
      estetyczną, bywa mądry, ale i trochę naiwności w nim nie brak, jakkolwiek jest tak zręcznie
      poprowadzony, że nie razi ona w oczy, Chris zaś nie wygląda na "bożego głupka", tylko
      na świadomego, myślącego gościa z duszą na dłoni.

      Stanowczo - warto obejrzeć :]
      • siostra.bronte Re: "Wszystko za życie/Into the wild" - storyline 17.08.12, 13:44
        Dobrze napisane :)
        Widziałam tylko fragmenty, bo temat wydał mi się zbyt dołujący.
        Tę historię można opisać krótko: chłopak zmarnował sobie życie i to na własne życzenie. Natura jest piękna z daleka, ale dla człowieka zbyt okrutna. Czyżby bohater nie zdawał sobie z tego sprawy?
        Co nie zmienia faktu, że czasem mam ochotę uciec jak najdalej od tego świata i ludzi...
        • siostra.bronte Re: "Wszystko za życie/Into the wild" - storyline 17.08.12, 13:51
          Ku swemu zaskoczeniu wypatrzyłam w tym filmie Kirsten Stewart, w roli Tracy, jeszcze przed rolą w "Zmierzchu" :)
          • barbasia1 Re: "Wszystko za życie/Into the wild" - storyline 17.08.12, 14:13
            A właśnie Kirsten Stewart, miałam wspomnieć w podwątku o filmie "Azyl", że Kristen Stewart grała tam córkę Meg /Jodie Foster. (wcześniej oglądając "Azyl" w ogóle nie zwracałam uwagi na córkę). Myślałam, że rola "Azylu" to był jej debiut na ekranie, ale sprawdziłam i okazało się, że jednak nie.

            Na razie Kirsten Stewart jako aktorka nie przekonała mnie zbytnio do siebie.
        • pepsic Re: "Wszystko za życie/Into the wild" - storyline 17.08.12, 14:10
          Mam odczucia takie, jak Siostra Bronte. Smutna historia o autodestrukcji trudnej do zaakceptowania, zwłaszcza u tak młodego człowieka nie wspominając o egoizmie wobec bliskich.

          czasem mam ochotę uciec jak najdalej od tego świata i ludzi...

          Bardzo pociągająca perspektywa, choć pewnych podstawowych zdobyczy cywilizacyjnych trudno byłoby sie wyrzec.
          • siostra.bronte Re: "Wszystko za życie/Into the wild" - storyline 17.08.12, 14:30
            Myślałam o jakimś rajskim zakątku, oczywiście ze wszystkimi wygodami, ciepłą wodą i internetem :)

            • barbasia1 Re: "Wszystko za życie/Into the wild" - storyline 17.08.12, 15:42
              siostra.bronte napisała:

              > Myślałam o jakimś rajskim zakątku, oczywiście ze wszystkimi wygodami, ciepłą wo
              > dą i internetem :)

              O To mi się podoba! :)))
          • maniaczytania Re: "Wszystko za życie/Into the wild" - storyline 17.08.12, 17:50
            pepsic napisała:

            > Mam odczucia takie, jak Siostra Bronte. Smutna historia o autodestrukcji trudnej do zaakceptowania, zwłaszcza u tak młodego człowieka nie wspominając o egoizmie wobec bliskich.

            Widze, ze wszystkie 4 (bo i Barbasia nizej czy wyzej tez) - mamy takie same odczucia. I z tego tez wzgledu ja tego filmu nie chcialam i raczej nie bede chciala obejrzec.
          • grek.grek Re: "Wszystko za życie/Into the wild" - storyline 18.08.12, 13:24
            wiesz, ja myślę, ze "autodestrukcja" zakłada jakiś rodzaj świadomego
            poświęcenia, albo desperackiego parcia ku zatraceniu z pelnym zrozumieniem
            w jakim kierunku się podąża. A on nie chciał umrzeć, chciał właśnie otóż
            - żyć. I żył, radził sobie, było mu dobrze.

            co do jego bliskich i egoizmu... wiesz, czasami i bliscy powinni zaakceptować
            fakt, że dla pewnego rodzaju ptacywa większą krzywdą od poniewierki jest
            trzymanie go w złotej klatce. [złota klatka w przypadku Chrisa ofk w grę
            nie wchodziła, raczej : jałowe korporacyjne życie wypełnione pracą, rutyną,
            przestrzeganiem kodów i konwencji, rekompensowane zaś nowymi meblami z Ikei
            i firmowymi obiadkami].
            • barbasia1 Re: "Wszystko za życie/Into the wild" - storyline 18.08.12, 16:23
              grek.grek napisał:

              > on nie chciał umrzeć, chciał właśnie otóż
              > - żyć. I żył, radził sobie, było mu dobrze.

              Zgadzam się z tym. Oczywiście, że nie chciał umrzeć.
              On popełnił błąd. Który kosztował go życie. Za bardzo uwierzył w swoje siły.

              >czasami i bliscy powinni zaakceptować fakt, że

              Ale czy trzeba zaraz tak totalnie odcinać się od bliskich, którzy kochają na swój sposób i postawiać ich w udręce niewiadomej?
              • grek.grek Re: "Wszystko za życie/Into the wild" - storyline 20.08.12, 13:12
                no wlaśnie, zostawił wszsytkich bez słowa. Rodzice nawet policję uruchomili, zeby go
                znalazła, ale bez efektów.

                w sumie, on naprawdę chciał zerwać z poprzednim życiem.
                nawet z siostrą, z ktorą przecież miał świetny kontakt.

                Radykalizm taki :]
                • barbasia1 Re: "Wszystko za życie/Into the wild" - storyline 25.08.12, 00:17
                  Jako siostrze trudno mi pojąć taki radykalizm.
                  :)
        • grek.grek Re: "Wszystko za życie/Into the wild" - storyline 18.08.12, 13:13
          wiesz, on nie narzekał, że mu głodno, zimno, albo że trzeba gryzonia spałaszować
          ledwie tylko przypieczonego ;]
          On wszystko wziął pod uwagę. Nie miał pretensji albo sobie nie pluł w brodę w żadnym
          momencie, nawet w chwili śmierci był pod wrażeniem piękna natury.

          po prostu, w którymś momencie odkrył, że szczęście dzielone z innymi jest
          tym prawdziwym spełnieniem.

          Ale czy odkryłby to, gdyby nie ta eskapada ? I czy życie w zgodzie z naturą
          kłóci się ze "szczęściem dzielonym z innymi" ? Chyba nie, jemu się to połączyło
          w ideę życia wiejskiego, takiego jakiego zażywał kiedy pracowal przy żniwach
          w Dakocie, gdzie był przejazdem zmierzając na tę swoją Alaskę.

          • barbasia1 Re: "Wszystko za życie/Into the wild" - storyline 18.08.12, 16:32
            grek.grek napisał:

            Po prostu, w którymś momencie odkrył, że szczęście dzielone z innymi jest tym prawdziwym spełnieniem.

            To piękne przesłanie tego filmu i smutnej historii Chrisa.

            I dlatego, żal, że nie miał szansy już tej mądrości w życiu wykorzystać ...

      • barbasia1 Re: "Wszystko za życie/Into the wild" - storyline 17.08.12, 15:41
        >Chris zaś nie wygląda na "bożego głupka", tylko
        na świadomego, myślącego gościa z duszą na dłoni.

        Czy był myślącym człowiekiem?
        Tu mam wątpliwości. Chłopak wykazał się wielką bezmyślnością, brakiem wyobraźni, nieumiejętnoscią przewidywania, wyruszając na wyprawę swego życia na Alaskę zupełnie nie przygotowany, bez dobrego sprzetu, bez lekarstw, z za małą iloscią zapasów żywnosci, a przede wszystkim bez tego, co najcenniejsze, bez jakiejkolwiek wiedzy praktycznej na temat jak żyć, jak się zachować w warunkach dzikiej przyrody. On nie znał podstaw, nie potrafił zabezpieczyć i zrobić użytku mięsa z potężnego łosia, którego udało mu się cudem upolować, nie znał się na roślinach , co go ostaczenie zgubiło, nie miał pojęcia na temat zmian zachodzącychy w tamtejszej przyrodzie wraz ze zmianą pory roku, czynników atmosferycznych, był potem wielce zaaskoczony, że rzeka w po jakimś czasie przybrała wodyi odcięła mu drogę powrotu. (Penn łaskawie powstrzymuje się od ocen pokazując te wymowne sceny).

        W sumie smutna historia, młodego człowieka, którego zgubiła jego idee fix i bezgraniczna bezmyślność.

        :)
        • grek.grek Re: "Wszystko za życie/Into the wild" - storyline 18.08.12, 13:35
          śpiwór miał, jakies narzędzia, nawet flintę po drodze zdobył :]
          to prawda, wędzenie łosiny mu nie wyszło, ale za to jak dobrze oprawienie
          poszło, heh.

          na poziomie praktycznego doświadczenia - na pewno miał braki, ale to
          była jego pierwsza wyprawa na Alaskę, więc nie miał skąd go nabyć.

          CO do bezmyślności, wiesz bardziej mi chodziło o to, że wiedział co
          robi, na co się decyduje, znał powody dla których to robi. Nie byl to
          jakiś impuls, strzał w głowę, a decyzja solidnie uargumentowana i
          zgodna z jego stosunkiem do świata i wyznawanymi wartościami.

          MÓwiąc krótko : nie był to czyn samobójczy czy jakaś dziecinna, młodzieńcza
          forma buntu. ja przynajmniej odebrałem to na innej częstotliwości ;]

          • barbasia1 Re: "Wszystko za życie/Into the wild" - storyline 18.08.12, 14:52
            > ja przynajmniej odebrałem to na innej częstotliwości ;]
            Ewidentnie na innej częstotliwość złapaliśmy ten film. Wyjątkowo.
            Przepraszam Cię. Ale zirytował mnie bohater.
            Ale irytacja powoli przechodzi. :)
            • grek.grek Re: "Wszystko za życie/Into the wild" - storyline 19.08.12, 14:33
              ech tam, cenna to róznica zdań, z niej zawsze coś
              ciekawego wynika :]



              • barbasia1 Re: "Wszystko za życie/Into the wild" - storyline 25.08.12, 00:41
                grek.grek napisał:

                > ech tam, cenna to róznica zdań, z niej zawsze coś
                > ciekawego wynika :]

                Tu akurat podzielam zdanie. :)
          • barbasia1 Re: "Wszystko za życie/Into the wild" - storyline 18.08.12, 15:48
            > na poziomie praktycznego doświadczenia - na pewno miał braki, ale to
            > była jego pierwsza wyprawa na Alaskę, więc nie miał skąd go nabyć.

            Z książek, albo jeszcze lepiej od ludzi, tam żyjacych, zwłaszcza od myśliwch, dobrze znających teren. Uciekał od ludzi, ale mimo wszytsko nie stronił przecież od tych życzliwych mu. Powinen był, zanim zdecydował się żyć samotnie, trochę pobyć z tambylcami, od nich zdobyć wiedzę praktyczną na temat terenu, zagrożeń, sposobów przeżycia. Wiki podaje, nie wiem czy czytałeś mój post wyżej i zalinkowane hasło 'Christopher McCandless ', że nie miał nawet porządnej mapy tego alaskańskiego terenu, tylko jakąś nędzną skradzioną ze stacji benzynowej, na której nie zaznaczono miejsca bezpiecznie przejść rzekę w okresach, kiedy jest wezbrana.

            Chris uciekał od cywilizacji, ludzi, ale nie stronił od tych życzliwych mu.

            A'propos -
            Cejrowski na swoje wyprawy do dżungli amazońskiej, zabiera zawsze oprócz map, najnowocześniejszego sprzętu nawigacyjnego, dżpiesów tambylca, przewodnika Indianina, który doskonale zna teren , który przede wszytskim potrafi szybko rozpoznać wszelkie zagrożenia czyhające tam na człowieka. O kilogramach jedzenia, praktycznym sprzęcie - maczetach (które będą prezentem dla mieszkańców indiańskiej wioski ), strzelbach, płachtach i worach foliowych, w które zapakują jedzenie by nie przemokło, linach gumowych kaloszach, węglu w tabletkach, i wieku innych przydatnych , wręcz koniecznych do przeżycia w dżungli rzeczach nawet nie wspominam.

            Nie byl to
            > jakiś impuls, strzał w głowę, a decyzja solidnie uargumentowana i
            > zgodna z jego stosunkiem do świata i wyznawanymi wartościam

            Tak, ale widać, że nie był to do końca przemyślany pomysł z tym życiem na Alasce.
            • barbasia1 Re: "Wszystko za życie/Into the wild" - storyline 18.08.12, 16:02
              PS. nie wspominając o preparatach odstraszających insekty atakujące chmarami człowieka i wciskające się w każdy zakamarek jego ciała i to preparatach ściśle określonych, nie byle jakich, bo tylko tamte sprawdzają się w dżungli. W jednym ze swoich programów mówił o tych preparatach Cejrowski.
            • grek.grek Re: "Wszystko za życie/Into the wild" - storyline 19.08.12, 14:39
              to wszystko prawda o czym piszesz i na co uwagę zwracasz, Barbasiu.

              jedno ALE :]

              w samym centrum jego idei stało właśnie to, zeby iśc w nieznane, doświadczyć
              dzikości natury, spoić się z nią w ten sposób lepiej. Dlatego, przykladasz miarkę
              racjonalną i rozsądną, której on programowo chcial uniknąć.

              Nie chciał kalkulowac, chcial spontanu.
              On nie zakładał, że wróci, on sie chciał nauczyć wszystkiego w bezpośrednim
              kontakcie.

              a nie, moment... miał atlas roślin :] a mimo to pomylił jagody trujące ze
              zjadliwymi... jak widać : nawet pomoc naukowa nie uchroniła go przed
              ostatecznym rozwiązaniem.
          • maniaczytania Re: "Wszystko za życie/Into the wild" - storyline 18.08.12, 15:48
            Greku - doswiadczenie doswiadczeniem, ale pozyskanie elementarnej wiedzy na temat bylo jego obowiazkiem, a tego zabraklo i to jest ta jego bezmyslnosc.
            Przeciez gdybym teraz nagle zapragnela wejsc na Mount Everest, podejmujac swiadoma dezycje i spelniajac swoje pragnienia, to przeciez wiem, ze nie moge tam tak sobie ot pojechac jutro i wejsc pojutrze - wiem, ze to wymaga solidnego przygotowania i nie chodzi tylko o wydolnosc organizmu, ale rowniez wiedze teoretyczna.
            • barbasia1 Re: "Wszystko za życie/Into the wild" - storyline 18.08.12, 15:52
              maniaczytania napisała:

              > Przeciez gdybym teraz nagle zapragnela wejsc na Mount Everest,

              ... podpierając się tylko znalezionym gdzieś w lesie kijaszkiem ...

              O tym samym myślałam wczoraj! :)
              • maniaczytania Re: "Wszystko za życie/Into the wild" - storyline 18.08.12, 15:56
                Barbasiu - widze, ze w jednym czasie napisalysmy prawie to samo :) Co wiecej, i Pepsic i Siostra.Bronte maja podobne wrazenia po odbiorze, wiec zaryzykuje teze, ze tu jednak dziala plec :)
                Mezczyzni lubia "isc na zywiol", ze tak powiem, kobiety sa bardziej pragmatyczne - nam sie w glowie taki wyjazd bez przygotowania nie miesci ;)
                • barbasia1 Re: "Wszystko za życie/Into the wild" - storyline 18.08.12, 16:03
                  maniaczytania napisała:

                  Świetna uwaga, Maniu. :)
                  • siostra.bronte Re: "Wszystko za życie/Into the wild" - storyline 18.08.12, 16:34
                    Haha, coś tym jest!! Kobiety w takich sprawach są bardziej racjonalne.
                    Podpisuję się pod Waszymi opiniami.
                    Chłopak źle się przygotował, źle ocenił sytuację. I dlatego zginął. A przecież chciał żyć!
                    Jak lubię romantycznych straceńców, tak bohater też mnie zirytował. Przypomina chłopca, który naczytał się książek podróżniczych, jedzie na koniec świata i jest zdziwiony, że wszystko wygląda trochę inaczej niż myślał.
                    Wracając do wcześniejszego posta Greka, jest szeroka przestrzeń między korporacyjnym wyścigiem szczurów, a ucieczką od cywilizacji. Tylko, że taka ucieczka była dla niego , nie wiem, łatwiejsza? niż codzienne problemy, zarabianie na życie i bliskie relacje z ludźmi.
                    Nie widziałam całego filmu, więc tylko gdybam :)
                    • barbasia1 Re: "Wszystko za życie/Into the wild" - storyline 18.08.12, 17:13
                      siostra.bronte napisała:
                      > Jak lubię romantycznych straceńców [...].

                      Ja też . :)

                      >Przypomina chłopca, który naczytał się książek podróżniczych, jedzie na koniec świata i je
                      > st zdziwiony, że wszystko wygląda trochę inaczej niż myślał.

                      Była w filmie znamienna scena, chłopak biega wokół swego "Magicznego autobusu" albo po polance, głodny okrutnie, bo od wielu dni nic konkretnego nie upolował i woła: "Zwierzęta, zwierzęta, gdzie jesteście?". ;)
            • grek.grek Re: "Wszystko za życie/Into the wild" - storyline 19.08.12, 14:45
              byłoBY, Maniu :]
              byłoBY, gdyby chciał sobie po prostu spełnić marzenie swojego życia, a
              potem wrócic do domu.
              Ale on wyjechał, w swoim odczuciu i postanowieniu pierwotnym - na zawsze.
              To nie była planowana wycieczka, surwiwal.
              To byl nowy DOM.

              wiesz, gdybyś jechała na Everest, to na pewno wzięłabyś ciepłe ubrania,
              liny, buty odpowiednie do wspinaczki itd. MNiej więcej wiedziałabyś, co masz
              wziąć.

              A on jechał w tereny zupełnie dziewicze, miał karabin - znaczy, wiedział, ze
              trzeba będzie obiad upolować; miał śpiwór - znaczy się, wiedział że będą
              zimne noce, które jakoś trzeba przetrzymać; miał atlas roślin - wiedział, że
              jesli nie będzie mięsa, to trzeba będzie postawić na roślinność. Itd. A resztę, jak - wydaje
              się - sądził : na miejscu sobie zorganizuje.

              dlatego, myślę,ze na tyle na ile można się przygotować na nieznane - on to jednak zrobił.

              • siostra.bronte Re: "Wszystko za życie/Into the wild" - storyline 19.08.12, 15:08
                Nie mogę się zgodzić :)
                Liczą się efekty. A efekt jest taki, że chłopak zginął.
                Powinien się lepiej przygotować. Myślenie: jakoś to będzie, jakoś sobie zorganizuję, w takiej sytuacji było dużą naiwnością.
    • barbasia1 "Peter Sellers: życie i śmierć" - dziś tylko dla 17.08.12, 17:37
      nocnych marków.

      Oglądaliście wczoraj? Greku, jeśli nie widziałeś, masz szansę obejrzeć lub lepiej nagrać na wideo dziś o 03:10 w Dwójce (jeśli nie wyłączą nadawania).

      Interesujący film.

      Tytuł mówi wszytsko o filmie. To efektowna wizualnie i z humorem opowiedziana historia życia wybitnego brytyjskiego komika Petera Sellersa, zanego pewnie większości widzów najlepiej z cylku komedii kryminalnych o Różowej Panterze, którego sam Sellers nie cenił i chyba nawet nie lubił, a które przez reszę życia go prześladowały.

      Film stawia sobie ambicję stworzenia psychologicznego portretu artysty i człowieka. A portret jaki się w niego wyłania jest niepiękny. Sellers okazuje się być samolubnym, egoistycznym (jak na gwiazdę przystało), nieprzewidywalnym, człowiekiem, a nawet gwłątownikiem i brutalem, niedojrzałaym , zakochanym najbardziej w swojej mamusi, dla której jednak nie znajduje ani chwili czasu, kiedy ta leży na łożu śmierci. Człowiekiem pustym wewnętrznie, który pustkę próbował wypelniać kolejnymi wyzwaniami, kochankami, żonami (4 żony), samochodami, prochami. Człowiekiem bez osobowości, który chował się za maskami ról, mieszał fikcję z rzeczywistoscią.

      A'propos mieszania flkcji i rzeczywistości - świetna scena - mała córeczka pyta Sellersa, kiedy ten wraca do domy, czy ich jeszcze kocha. Seller na to, z całą powagą, że oczywiście, że kocha, "ale nie tak jak Sophię Loren". A był w trakcie lub świeżo po nakręceniu filmu "Milionerka" z Sophią Loren, która w filmie gra milionerkę zakochaną w postaci przez niego odgrywanej. Córeczka zadziwona poszła potem spytać mamusię o co ten tato wygaduje.
      Sellers strał się zdobyć Sophię Loren , ale ta szczęśliwa w małżeństwie, spławiła go szybko. To zdarzenie z Loren stało się przyczyną rozstania z pierwszą żoną, która miała powoli dość męża.

      W role Sellersa wcielił się niczym kameleon Geoffrey Rush. Genialna rola.

      W wielkim skrócie i na zachętę. :)


      Liczę, że Grek złowi dziś/ jutro film do dopisze więcej.
      • grek.grek Re: "Peter Sellers: życie i śmierć" - dziś tylko 18.08.12, 13:38
        tak świetnie zarekomendowałaś ten film, Barbasiu, że podwójnie żałuje, iż wczoraj
        nie zajrzałem na forum, a w ramówce mi ten film przepadł... Spróbuję zaczaić
        się na powtórkę.

        ciekawe, że w Jedynce urządziłem sobie nocny seans "Nad rzeką której nie ma", mniej więcej w porze tej powtórki nocnej "Sellersa" w Dwójce. Ech...
        • barbasia1 Re: "Peter Sellers: życie i śmierć" - dziś tylko 18.08.12, 14:40
          Właśnie film o Sellersie, zaczynał się niemal zaraz po zakończeniu "Nad rzeką, której nie ma" .

          Na pewno jeszcze nie raz powtórzą.

        • barbasia1 Re: "Peter Sellers: życie i śmierć" - PS 20.08.12, 23:56
          To jeszcze jedna scena, a właściwie dwie - matka odwiedza Sellerasa na planie filmu Kubricka „Doktor Strangelove lub jak przestałem się martwić i pokochałem bombę” („satyra na konflikty zimnej wojny, a w szczególności irracjonalność wojskowej doktryny wzajemnej anihilacji, na której opierał się ówczesny nuklearny wyścig zbrojeń.” wiki; ciekawostka Sellers grał tu jednocześnie aż trzy role). Spotykają się w bufecię, matka jedząc wypytuje syna o różne sprawy, a ten jakby jej nie słyszał, cały czas zachowuje się i mówi jak grany przez niego bohater, akurat był we wcieleniu Doktora Strangelove’a, macha sztuczną ręką, która się zacięła i nie chce się zgiąć. Po spotkaniu taksówkarz odwożący matkę Sellersa , pyta ją czy udało się spotkanie, czy widział się z synem, matka na to, że nie.

          Sellers pracując swoimi nad swoimi filmami bardzo utożsamiał się ze swoimi bohaterami, wręcz stawał się nimi (wlewał w siebie role – padło nawet w filmie takie stwierdzenie, jako że sam nie miał swojej osobowości – taka tezę sformułowano), nawet czasami poza planem filmowym, co oczywiście mogło irytować bliskich, jednak na ekranie, trzeba przyznać, dawało fantastyczny, piorunujący efekt.


          A propos Kubricka niezła, choć chyba trochę obrzydliwa, scena, przepraszam, to dla ubarwienia zachęty . ;) Sellers podpity stoi z czarnoskórą kochanką przed drzwiami pokoju hotelowego, chwiejąc się próbuje dokonac trudnej sztuki i otworzyć drzwi kluczykiem kochanka nie dość, ze mu nie pomaga w tym to jeszcze, gmera mu rękę w rozporku. W tym czasie na to samo piętro podjeżdża winda, wychodzi z niej mężczyzna w ciemnym prochowcu, z rękami w kieszeniach i szybkim krokiem podchodzi do tej pary , towarzyszy temu muzyka rodem z kryminałów, podkręcająca napięcie. Facet zbliża się wyjmuje jedną rękę z kieszeni i klepie Sellersa z plecy, wyjmuje powoli drugą rękę z kieszeni, z pistoletem?, Sellers przestraszony odwraca się i ... uśmiecha się szeroko, okazuje się, że to jego dobry znajomy, reżyser Stanley Kubrick, który przyszedł zaproponować mu rolę w filmie („Doktor Strangelove”). Sellers przedstawia Kubricka kochance, kochanka wyjmuje rękę z rozporka Sellersa i podaje Kubrickowi. Kubrick oczywiście za nic nie zamierza podać jej ręki. ;))

          :)
          • grek.grek Re: "Peter Sellers: życie i śmierć" - PS 21.08.12, 13:37
            po tych Twoich opowieściach, mogę tylko powiedzieć :
            dajcie mi ten film... albo zgon... albo jedno i drugie ;]

            coraz niecierpliwiej czekam na rychłą powtórkę, świetnie
            reklamujesz ten film, Barbasiu.

            • barbasia1 Re: "Peter Sellers: życie i śmierć" - PS 23.08.12, 15:04
              Ha,ha,ha,ha! :)))))

              NienoGreku, na 'zgon' to ja stanowczo się zgodzić nie mogę!
              Ale film niech powtórzą jak najszybciej.





              :)

    • siostra.bronte "Oczy bez twarzy" 18.08.12, 14:19
      Via youtube. Klasyczny film George'a Franju z 1960 roku.
      Już sam tytuł przeraża. I faktycznie, to właściwie film grozy.
      Ostrzegam, że będzie strasznie :)
      Początek filmu: jakaś kobieta jedzie samochodem nocą, z tyłu siedzi inna kobieta, chyba nieprzytomna, z zasłoniętą głową. Samochód zatrzymuje się w ustronnym miejscu, kierująca wysiada, wyciąga tę drugą i wrzuca ciało do rzeki. Okazuje się więc, że to były zwłoki...
      Poźniej poznajemy profesora Genessier (Pierre Brasseur), słynnego chirurga, który ma odczyt o transplantologii. Z komentarzy widza dowiadujemy się, że jego córka, Christiane, miała wypadek samochodowy, w którym jej twarz uległa poparzeniom. Niedawno zniknęła w tajemniczy sposób z kliniki i nie wiadomo co się z nią dzieje.
      Profesor dostaje telefon z policji. Wyłowiono zwłoki kobiety z rzeki i z pierwszych oględzin wynika, że to może być Christiane, bo twarz ofiary jest w strasznym stanie. Tylko oczy są nienaruszone.
      Co prawda jeden z policjantów zauważa, że rana na twarzy jest dziwnie regularna, jakby ktoś ją ciął skalpelem...
      Profesor przyjeżdża na policję i identyfikuje zwłoki. Nie ma żadnych wątpliwości, policjanci przyjmują to bez zastrzeżeń. Może z szacunku dla sławnego lekarza.
      Oglądamy pogrzeb Christiane. Jest tam profesor, narzeczony Jacques, a także kobieta, którą widzieliśmy na początku, jak wyrzucała zwłoki. Okazuje się, że to asystentka profesora, Louise (Alida Valli). Wiemy, już, że dzieje się tu coś dziwnego.
      Po pogrzebie Louise kłóci się z profesorem. Krzyczy, że dłużej "tego" nie zniesie. Profesor policzkuje kobietę, ta uspokaja się. Oboje wracają do rezydencji profesora, położonej za miastem. Obok wielkiego domu ma też swoją klinikę.
      W domu profesor wchodzi do pokoju. Na łóżku leży dziewczyna, ale nie widzimy jej twarzy. Okazuje się, że to Christiane! Dowiedziała się o "swoim" pogrzebie. Profesor tłumaczy, że to dla jej dobra. Tamta kobieta zmarła po operacji i nie można było jej pomóc. Ojciec obiecuje córce, że zrobi wszystko, aby znowu była piękna. Ale Christine już mu nie wierzy. Mówi, że ma już dosyć życia z twarzą, której się boi i której nienawidzi.
      Louise próbuje podnieść dziewczyną na duchu. Wierzy, że starania profesora w końcu przyniosą efekt. Jej samej kiedyś pomógł, co być może tłumaczy, dlaczego jest mu tak oddana.
      Dowiadujemy się też, że to ojciec spowodował wypadek. Dręczy go poczucie winy i stąd obsesyjna chęć pomocy córce. Za wszelką cenę.
      Christiane ze względów zdrowotnych musi nosić maskę. I trzeba przyznać, że robi wrażenie. Jest piękna. ale i przerażająca.
      Tymczasem Louise musi szukać kolejnej ofiary-dawcy. Krąży wokół szkół. Zdobywa zaufanie dziewczyny, Edny, która szuka mieszkania. Na kolejnym spotkaniu proponuje jej obejrzenie mieszkania przyjaciół. Uradowana Edna wsiada do samochodu. Oczywiście jadą do domu profesora.
      Już na miejscu Edna nabiera podejrzeń. Nie podoba jej się odludne miejsce. Po krótkiej rozmowie z profesorem chce jechać do domu. Ale profesor usypia ją eterem.
      Louise i profesor zabierają dziewczynę na dół, do sali operacyjnej. Przypadkiem widzi to Christiane i idzie za nimi. Po drodze mija podziemia, gdzie w klatkach trzymane są psy. Pewnie profesor wykorzystuje je do swoich eksperymentów.
      A więc Christine dobrze wie, co się dzieje, a jednak nie reaguje. Bo dzięki tej dziewczynie być może odzyska twarz...
      Póżniej widzimy scenę operacji. Trzeba przyznać, że jest straszna. Profesor najpierw zaznacza flamastrem kontur twarzy, potem powoli tnie skalpelem i w końcu zdejmuje twarz. Masakra. Na drugim łóżku leży przygotowana Christiane. Domyślamy się, że profesor przeszczepia twarz, ale tego już nie widzimy.
      Po operacji Edna, z twarzą owiniętą bandażami jest trzymana w celi. Profesor nie wie jeszcze co z nią zrobić. Ale kiedy Louise przynosi jej jedzenie, Edna nokautuje ją butelką i ucieka z celi. Jest ścigana i nie mając innej drogi, wyskakuje przez okno i ginie. Profesor i Louise ukrywają zwłoki w rodzinnym grobowcu.
      Tymczasem koleżanka Edny zgłasza na policji jej zaginięcie. Mówi o kobiecie, która miała pomóc w znalezieniu mieszkania. Podobno nosiła perłowy naszyjnik, zasłaniający szyję...
      A domu profesora panuje radosna atmosfera. Pierwsze dni po operacji dają nadzieję na sukces. Profesor mówi córce, że wyjedzie za granicę i zacznie nowe życie. Christiane pyta co z Jacquesem. Oczywiście, musi o nim zapomnieć.
      Niestety w czasie badania okazuje się, że przeszczep znowu się nie udał. Christiane jest zrozpaczona. W chwili słabości dzwoni do Jacquesa i wymawia jego imię. Widzi to Louise i przerywa połączenie.
      cdn...




      • siostra.bronte "Oczy bez twarzy" cd. 18.08.12, 15:32
        Jacques jest zszokowany. Poznał głos Christiane. Idzie na policję, ale nie jest traktowany poważnie. Ale kiedy słyszy o zeznaniach koleżanki Edny i kobiecie w naszyjniku, domyśla się, że może to być Louise. Przekonuje policję, aby sprawdzić profesora. Jacques jest lekarzem i pracuje w jego klinice. Pomaga im dziewczyna, Paulette, złapana na kradzieży. W zamian za pomoc uniknie kary.
        Paulette musi ufarbować włosy, aby być w typie Christiane. Jacques przyjmuje ją do szpitala i obserwuje profesora. Ten zleca badania, które niczego nie wykazują, ale widać, że jest nią zainteresowany. Zwraca uwagę na kolor jej oczu (przy przeszczepach ważna jest jak największa zgodność).
        Wkrótce Paulette zostaje wypisana i opuszcza szpital. Niestety policja nie wpadła na to, że do porwania może dojść poza kliniką. W ogóle zawala sprawę, bo nawet nie daję Paulette ochrony. Louise jedzie za nią samochodem i proponuje podwiezienie. Nieświadoma niczego Paulette wsiada.
        Po pewnym czasie Jacques dzwoni na policję. Okazuje się, że matka Paulette zadzwoniła do niego, bo dziewczyna wciąż nie dotarła do domu. Policjanci jadą do kliniki. Trochę późno!
        A tymczasem profesor przygotowuje Paulette do operacji. Jednak przychodzi Louise i mówi, że przyjechała policja. Niezadowolony wychodzi, zostawiając nieprzytomną dziewczynę. Obok siedzi Christiane i czeka na operację.
        Profesor rozmawia z policjantami, sprawdza dokumenty pacjentki. Potwierdza, że opuściła klinikę. Policjanci nie drążą tematu i wyjeżdżają. Nawet Jacques przeprasza ich za zamieszanie.
        W tym czasie na sali operacyjnej budzi się Paulette. Krzyczy z przerażenia, próbuje się uwolnić, ale jest przywiązana do stołu. Christiane, widząc jej rozpacz, rozwiązuje pasy skalpelem. W końcu ruszyło ją sumienie.
        Przybiega Louise i próbuje zatrzymać Christine. Ale ta wbija jej skalpel w szyję i zabija.
        Paulette ucieka. A Christiane, jak w transie, uwalnia wszystkie psy, także gołębie z klatki.
        Profesor akurat wraca do domu. Wypuszczone psy rzucają się na niego i zagryzają. Swoista zemsta na ich oprawcy.
        A Christiane, z gołębiem na ramienu idzie w stronę lasu. Koniec.
        Uff, ale niesamowita historia.
        Film ma przerażający klimat, jak z sennego koszmaru. Niektóre sceny mogą śnić się po nocach :)
        Mimo drastycznego tematu jest tu jednak sporo poezji. Oszpecona Christiane przypomina postać z jakiejś okrutnej baśni. Do tego niezwykła maska, którą nosi i piękne kostiumy. Niesamowity klimat tworzą też czarno-białe zdjęcia i muzyka Maurice'a Jarre'a.
        Dużo tu ciekawych tematów. Szalony naukowiec, przekraczający bariery etyczne. Poczucie winy, które popycha nawet do zbrodni. Christiane, która jest ofiarą, ale jednocześnie współuczestniczy w tym procederze...
        Piękny i przerażający. Taki jest ten film.

        Ciekawostka: tytuł znanego hitu Billy'ego Idola "Eyes without a face", starszaki z forum chyba go pamiętają :) pochodzi właśnie od tego filmu.

        Znalazłam fajne video z fragmentami filmu i oniryczną muzyka Portishead. Tylko dla odważnych :)
        www.youtube.com/watch?v=RFfz3145Wuw

        • grek.grek Re: "Oczy bez twarzy" cd. 19.08.12, 14:29
          czyta się jednym tchem, Siostro.
          a nie widzi się tego w głowie, bo nie sposób czytać
          z zamkniętymi oczami, jak również wyobraźnię
          poruszać z oczami otwartymi ;]

          ale klimat bije już z samej opowieści słowami.

          historyja świetnie skonstruowana na poziomie "rozrysu", a i
          suspensu, jak czytam, nie brakuje ani trochę, no i psychologia
          zacna, bo każda z glównych postaci ma osobne motywacje i/albo dylematy.

          "szalony profesor" - ciekawe, że w dzisiejszym kinie, jakby trochę
          zapomniana figura, prawda ?
          Kiedyś, co chwila jakiś ów powolywał do życia, prowadził eksperymenty,
          przekraczał granice, od Fausta, przez Caligari do Frankesteina albo na odwrót.

          Ciekawi mnie ta makabreska, jak na lata 60-te to calkiem odważna ilustracja, prawda ?

          No i sprawa piękna, urody : utraty, uzysku, obrabowania z niej, zabicia za nią, albo
          dla niej. I spotyka ona kobiety same. Takie zaznaczenie, ze piękno dotyczyć może, albo
          nawet musi, szczególnie kobiet, dla nich jest tragedią utrata jej, a meską obsesją odzyskanie
          jej przez nie [jakkolwiek profesor ma motywacje (także ?) inne, może głębsze, ale czy starałby się tak samo o hipotetycznego syna ?]. w "Ptaśku" Cage biega sobie z bandażami na twarzy i jest git ;] żartuję, git nie jest, ale jednak, jak słusznie zauważyłyście, z Barbasią, problem operacji plastycznych tutaj zasygnalizowany, to jednak wciąż damska domena, chociaż i panowie zaczynają w nim buszować, nieśmiało, ale jednak.



          • siostra.bronte Re: "Oczy bez twarzy" cd. 19.08.12, 15:04
            Dzięki :)
            Z pewnością temat urody i jej utraty bardziej boleśnie dotyczy kobiet. Tak ten świat jest urządzony, niestety.
            Chociaż w kinie czy literaturze było i paru męskich bohaterów. Choćby Upiór w Operze, noszący maskę, ale to było dawno :) Był też film Gibsona "Człowiek bez twarzy", ale go nie widziałam.
            Jest też kultowy film japoński "Twarz innego" z lat 60-tych, o mężczyźnie, który po wypadku przechodzi operację twarzy. I z nową twarzą uwodzi nieświadomą żonę :) Niestety film nie do zdobycia.


            • grek.grek Re: "Oczy bez twarzy" cd. 20.08.12, 13:16
              znam "Czlowieka bez twarzy", nawet niewykluczone, że gdzieś w archiwum
              coś o nim pisałem, poszukam.

              właśnie, facet jak przechodzi operację plastyczną, w filmie, to zwykle dla
              zmylenia pościgu, kwestia estetyki i piękna dotyczy kobiet - yes, tak to
              się już przyjęło, a każdy chłopina wie, że byle pryszcz na dziobie potrafi
              i męskie [no, nastoletnie w tym przypadku] ego nieźle nadszarpnąć. :]
              za to jakieś bojowe blizny to by wszyscy chcieli mieć. byle małe ;]]
              • barbasia1 Re: "Oczy bez twarzy" cd. 21.08.12, 00:37
                "Człowiek bez twarzy" by Grek.grek

                forum.gazeta.pl/forum/w,14,120424060,120570572,a_to_pare_slow_o_czlowieku_bez_twarzy_.html
                • grek.grek Re: "Oczy bez twarzy" cd. 21.08.12, 13:34
                  dzięki, Barbasiu :]
                  [odłożyłem sobie szukanie na dziś, a tu proszę... niespodzianka]


                  • siostra.bronte Re: "Oczy bez twarzy" cd. 21.08.12, 13:53
                    Dzięki, Barbasiu! Przeczytałam. Temat troszkę podobny do "Niedziel w Avray".
                    • barbasia1 Re: "Oczy bez twarzy" cd. 21.08.12, 16:22
                      > Dzięki, Barbasiu! Przeczytałam. Temat troszkę podobny do "Niedziel w Avray".

                      To samo, Bronte, miałam powiedzieć. :)
                      • siostra.bronte Re: "Oczy bez twarzy" cd. 22.08.12, 13:18
                        :))
            • henryk245 TVP Sport via Hot Bird 25.08.12, 15:36
              luuuuuuuudzie kochane pomozcie,mam "telewizjanakarte" i po euro
              zmienili czestotliwosc na TVP Sport i zdaje sie na Discovery tyz
              jezeli mozecie podajcie mi te nowa czestotliwosc na 13E
              dekoder tylko z MPEG2.
              Pzdr.
      • barbasia1 Re: "Oczy bez twarzy" 18.08.12, 18:11
        Klasyczny film George'a Franju z 1960 roku.

        Ale cymesik! Niesamowita historia i niesamowity, przejmujący obraz / obejrzałam zalinkowany fragment z podkładem/ .

        Skojarzyła mi się Twoja fantastyczna opowieść z thrillerem Almodovara "Skóra, w której żyję". Nie wiem, czy oglądałaś, Bronte? "W Skórze ..." także pojawia się postać pozbawionego skrupułów szalonego chirurga plastycznego,w dodatku jednego z najwybitniejszych na świecie specjalistów od transgenetyki (postęp w nauce!) , także łamiącego wszelkie zasady etyczne (lecz inaczej niż u Franju, doktora Roberta Ledgarda z filmu Almodovara napędza opętańcze pragnienie zemsty) oraz motyw przeszczepu skóry (tu ekspertmentalny zabieg, bo chodzi tu o sztucznie wyhodowaną skórę, odporną na ukąszenia komarów i oparzenia), a oprócz tego, jakby było mało u Almodovara doktor dokonuje zmiany płci męskiego bohatera, którego doktor niczym Frankenstein przekształca w piękną kobietę, oczywiście bez jego woli i świadomości.



        Tu nieco informacji na temat reżysera filmu Georgesa Franju z anglojęzycznej wikipedii -

        en.wikipedia.org/wiki/Georges_Franju
        - można przeczytać m.n. na temat stylu filmów Franju:

        "In her study of French cinema since the French new wave, Claire Clouzot described Franju's film style as heavily influenced by his predecessors. Clouzot described it as "a poignant fantastic realism inherited from surrealism and Jean Painlevé science cinema, and influenced by the expressionism of Lang and Murnau".[8] Franju's focus of the film was on visuals which he claimed marked a director as an auteur. Franju claimed to "not have the story writing gift" and was focused on what he described as the "putting into form" of the film.[9]"



        Cudna opowieść, Bronte. Dzięki. :)
        • siostra.bronte Re: "Oczy bez twarzy" 18.08.12, 18:19
          • siostra.bronte Re: "Oczy bez twarzy" 18.08.12, 18:47
            Ups, samo się wysłało :)
            • barbasia1 Re: "Oczy bez twarzy" 19.08.12, 12:18
              Do jutra, jutro odpowiem na post! :)
        • siostra.bronte Re: "Oczy bez twarzy" 18.08.12, 18:47
          Trafne skojarzenie! Nie widziałam filmu Almodovara (jakoś nie jestem jego fanką), ale w wielu recenzjach zwracano uwagę na inspirację filmem Franju.
          O, znalazłam nawet tekst na ten temat:
          www.sundancechannel.com/sunfiltered/2011/10/almodovars-new-film-nods-to-a-chilling-classic/
          Ciekawe, że Jean Redon, autor powieści, na podstawie której powstał film, przewidział przeszczepy twarzy w czasie, gdy transplantologia była w powijakach. Ale pewnie nie przypuszczał, że na udany zabieg trzeba będzie poczekać aż 50 lat!
          Dzięki, Barbasiu :))

          • barbasia1 Re: "Oczy bez twarzy" 23.08.12, 16:57
            Czytałam recenzje "Skóry ...", ale nie zwróciłam uwagi na tytuł filmu Franju!? Wstyd.

            Dla porządku przypomnę tylko, że scenariusz "Skóry ..." po raz pierwszy w swojej karierze Almodovar oparł na książce, powieści Thierry'ego Jonqueta "Tarantula" (ta informacja zawarta jest też w zalinkowanym przez Ciebie artykule).

            Cała przyjemność po mojej stronie, Bronte. :)
    • barbasia1 "Pokój 1408" wczoraj / dziś "Cztery noce z Anną" 19.08.12, 12:16
      Opowiadałam Wam kiedyś "Pokój 1408"? (zakończenie dopiszę, przepraszam) Pamiętasz Greku? Oglądałeś? / w porze nonych marków leciał film/

      Lecę w plener, do zobaczenia jutro!


      :)))
      • grek.grek Re: "Pokój 1408" wczoraj / dziś "Cztery noce z An 20.08.12, 13:09
        pamiętam :]
        umknął mi i tym razem, no pech...

        [masz w pamięci jak to szło dalej ?..]

        plener, mam nadzieję, dopisał ? :]
        • barbasia1 Re: "Pokój 1408" wczoraj / dziś "Cztery noce z An 21.08.12, 00:27
          grek.grek napisał:

          > pamiętam :]

          Było mi przeogromnie miło, jak przeczytałam Twój wpis , że do lektury mojej opowieści o filmie "Pokój 1408" dodałeś podkład muzyczny a'la kino grozy. :)

          > [masz w pamięci jak to szło dalej ?..]

          Mam, ale wspomagać się będę notatkami w notesiku.

          > plener, mam nadzieję, dopisał ? :]

          Dzięki, dopisał, jutro postaram się wkleić jakieś zdjęcie. :)
          • grek.grek Re: "Pokój 1408" wczoraj / dziś "Cztery noce z An 21.08.12, 13:31
            moja przyjemność :]

            aaa, podziwiam Twoją zapobiegliwość :]

            to świetnie.
            jakoś komarów mniej w tym roku, nie sądzisz ?
            i much chyba też.
            • barbasia1 Re: "Pokój 1408" wczoraj / dziś "Cztery noce z An 25.08.12, 00:38
              :)

              W filmie sporo się dzieje , więc notatki były koniecznie, przezornie przygotowałam się.


              Właśnie to miałam powiedzieć. Nie ma komarów w tym roku.
              A przecież co roku o tej porze przed położeniem się do łóżka codziennie urządzałam wielkie polowania na komary w pokoju, codziennie wybijałam co najmniej ze dwie, trzy sztuki. A sprytne takie były bestie , chowały się w zakamarkach, za zasłonami,albo pod kaloryferem tak że nie było ich widać i czekały cicho aż zgaszę światło i się położę, wtedy wylatywały i bzyczały nad głową. Kiedyś jeden taki spryciarz długo nie dawał mi spokoju, tak się dobrze chował, że musiałam użyć w środku nocy wiatraczka, żeby go wykurzyć i namierzyć ... ;))

              A w tym roku spokój, w tym sezonie letnim unieszkodliwiłam tylko dwie sztuki, same nawinęły się pod rękę.

              Nawet w lesie nie ma za dużo komarów!?

              Dziwne.
              Ciekawe czemu?

              Much chyba też jakby mniej.


              To dobrej nocy, NocnyMarku!

              MILES DAVIS - Round Midnight
              www.youtube.com/watch?v=8JajDl3WWpU

              :)
              • grek.grek Re: "Pokój 1408" wczoraj / dziś "Cztery noce z An 29.08.12, 14:09
                haha, toż to prawdziwe wojny staczałaś z tymi złośliwcami :]

                otóż to, jak tak sięgam pamięcią, to mnie chyba ani razu nawet komar
                nie zaciął w tym sezonie, nadzwyczajna sytuacja. Powiem Ci więcej :
                ani razu nie musiałem komara odganiać, i to nie dlatego, ze mi się
                nie chciało, tylko bo żaden mnie nie atakował. Czyżby jakaś
                tajna misja służb weterynaryjnych ? Odkomarzanie na masową
                skalę ? Od... odmuchianie ? ;] A może jakaś epidemia wybuchła ?
                Pszczoły coś dziesiątkuje, może i na komary i muchy padł pomór ?

                ach, Miles... dzięki :]

    • grek.grek "Wszystko o mojej matce" full story :] 19.08.12, 13:41
      napisał i wyreżysrował [don] Pedro Almodovar, więc spodziewacie się jakiego
      typu może to być opowieść :]

      Rozpoczyna się od śmierci : Manuela i jej syn, Esteban oglądają w teatrze "Tramwaj
      zwany pożądaniem". Na scenie występuje ich ulubiona aktorka, Huma Rojo. Po
      spektaklu, Esteban chce uzyskać autograf od aktorki, ale ta szybko wsiada do auta i
      odjeżdza. Pada deszcz, chłopak goniąc samochód Humy wpada pod inny i ginie na
      miejscu.

      Manuela przegląda pozostawione przez niego rzeczy i natrafia na dziennik, który chłopak
      pisał, a w nim notki, wedle których zawsze chciał on poznać swojego ojca, z którym
      Manuela rozstała się przed laty. Matka tak dokładnie wyczyściła swoje życie z eksa, że
      wszystkie zdjęcia jakie z nim miała pozbawiła jego postaci oddzierając zbędne części.
      Estebana niespecjalnie zajmowało, jak wynika z zapisków, co się stało między ojcem, a
      matką, jak ojciec ją traktował, o co się pożarli... chciał go spotkac, porozmawiać i chyba
      miał żal do matki, że o starym mu nigdy nie powiedziała ani słowa.

      Manuela nigdy nie powiedziała swojemu eks-męzowi, że ma dziecko. Ukryła ciążę przed nim
      i po prostu wyjechała do Madrytu. Po śmierci syna postanawia wrócić do Barcelony i odnaleźć męża, poinformować go o Estebanie, spełnić niejako pośmiertnie wolę syna.

      Rzecz w tym, że mąż Manueli jest transwestytą o imieniu Lola i robi za prostytutkę.
      Więcej, on to dziecko spłodził już po tej transformacji. Manuela wspomina, ze "zrobił sobie
      cycki większe od moich, ale to nie uczyniło z niego innego faceta, nadal był macho takim, jak wcześniej, sam ganiał całymi dniami w bikini i posuwał co się nawinęło, a jak ja założyłam
      mini, to mało mnie nie pobił z zazdrości" [swoją drogą, rewelacyjna historyja, haha].

      Na miejscu Manuela, szukając Loli, spotyka się z dawnymi znajomymi, a potem także poznaje nowe... oczywiście - kobiety.

      Stara znajoma Manueli, Agrado jest ulicznicą, transwestytą, Manuela znajduje ją za podmiejskim pigalaku i ratuje przed nadmiernie natrętnym klientem, który nie tyle probuje uzyskać od niej usługę, co się do regularnego gwałtu przymierza. Facet dostaje butelką w łeb i trochę traci rezon, a Agrado, jako kobieta wielkoduszna, pomaga mu się jakoś ogarnąć i wysyła do swoich koleżanek, żeby go opatrzyły. W ogole pełna jest miłości bliźniego - kiedy ją prosi o "zrobienie loda" aktor teatralny tłumacząc, ze "jest bardzo zestresowany, a to mogłoby mu pomóc" Agrado najpierw go poucza i strofuje, ale kończy tekstem "dobrze, zrobię to, aby ci udowodnić, jak wrażliwą na ludzkie potrzeby jestem osobą" :]

      Przez Agrado Manuela poznaje Humę, znaną - choć cokolwiek wchodzącą w smugę cienia - aktgorkę, wchodzi za kulisy, a nawet zdarzy się jej zagrać w "Tramwaju..." na zastępstwo za aktorkę, która nie dotarła na spektakl. W którymś momencie Manuela opowiada aktorce całą historię, o swoim synu, co tamtą niezmiernie wzrusza, na tyle ze pośmiertnie wypisuje mu całą dedykację na kartce, a nie tylko jakiś tam autograf.

      Pojawia się też Rosa, młoda zakonnica, opiekująca się chorymi na aids, z planami wyjazdu do Salwadoru na misję. Ulegają one radykalnej zmianie w momencie, w którym okazuje się,ze Rosa sama jest chora. W dodatku... nosi ciążę. W drugim dodatku... ojcem dziecka jest... Lola, czyli eks-mąz Manueli.

      Manuela towarzyszy Rosie cały czas, dziewczyna czuje się coraz gorzej, choroba postępuje, ale udaje się jej urodzić dziecko. Żywe. Ale z aids. Rodzice Rosy dbają o to, zeby rzecz nie wyszła na jaw, żeby nie było skandalu, zwłaszcza matka, bo ojciec ma jakiegoś alzhaimera i nie poznaje własnej córki nawet.

      Wreszcie dochodzi do spotkania Manueli i Loli. Z dawnego macho nic nie zostało. Lola ma aids, umiera i jest na etapie pożegnania ze światem. Opowiada Manueli, ze zawsze chciała mieć syna, albo w ogole : dziecko, na co Manuela, że była w ciązy z nią i urodził się syn. LOla na to, ze chce go chociaż zobaczyć, z daleka. Na to Manuela serwuje jej całą opowieść o Estebanie, o tym jak zginął, czyta jego zapiski [te o ojcu, którego chciał poznać] i dorzuca jego zdjęćie, a Lola popłakuje ze wzruszenia.

      Rosa umiera. Manuela bierze pod opiekę jej syna, daje mu na imię Esteban. Przez chwilę mieszka u rodziców Rosy, jako "pokojówka" przyznając się do dziecko Ropsy [żeby nie było skandalu...] Wreszcie porzuca ten dom, kiedy - jak już mówi w monologu siedząc w pociągu do Madrytu - babka Estebana zaczyna bać się chłopca i tego, ze moze się od niego
      zarazić adidasem.

      Po 2 latach Manuela wraca do Barcelony, spotyka Humę, która ciągle gra w teatrze, Agrado która przyjęła posadę jej asystentki i osobistego kierowcy, a na cały etat została jej przyjaciółką. Informuje je, że aids u Estebana cudownym trafem znikło, że lekarze próbują
      dojśc w jaki sposób, ale że ten przypadek budzi nadzieję, ze z tą chorobą da się wygrać.

      I koniec.

      Kicz, prawda ? Tandeta, nie sądzicie ?..

      Ale... jak to rewelacyjnie ogląda :]

      Jak to u Almodovara, bohaterem jest kobieca wspólnota, który nie tylko się wspiera, nie rywalizuje ze sobą i ma do siebie siostrzane uczucia, ale także pokazuje że można żyć
      bez mężczyzn, bo oni to same problemy. Jak trzeba zaś, to butelką w łeb i po robocie ;]

      Kobiety te są barwne, ciekawe, żywe pod każdym względem. I radzą sobie w każdej sytuacji.

      Kiedy nie może dojśc do skutku spektakl w teatrze Humy - na scenę wychodzi Agrado. Informuje, ze kancierta nie budiet, kto chce może wyjśc [część publiki istotnie tak czyni]... ale kto zostanie, to może wysłuchać jej monologu o niej samej. I Agrado strzela krótki monodram o tym, jak jest "autentyczna", a jako argumenty za tym podaje cennik operacji plastycznych, które przeszła [fragment o nosie - mistrzostwo]. Kapitalna scena.

      Albo moment, kiedy rozmowa schodzi na temat "robienia laski" w którym przoduje Agrado; nagle zakonnica Rosa nostalgicznie niemal : "jak ja dawno nie robiłam laski..." - cisza - Rosa znów, tym razem z radością : "uwielbiam słowo : laska !" - pozostałe zaczynają się śmiać - Rosa z pełnym entuzjazmem "... i ku,tas !":] mistrzostwo świata :]

      Inny moment. Rosa bąka o tym, ze ma zamiar wyjechać do Salwadoru na misję. Agrado, w zamyśleniu niejakim "MOże i ja bym spróbowała... w Salwadorze byłabym atrakcją" ;]. Za chwilę Rosa mówi, ze pojedzie zastąpić siostry zakonne, które zginęły i coś o partyzantce, na co Agrado, znów jakby do siebie i bez związku z kontekstem "o nie, to ja nie jadę, kontakty z partyzantami w tym momencie nie są teraz w moich planach".

      Estetyka : nasycenie barw, wnętrza, garderoba, kulisy i scena teatralna, trochę obrazków z barcelońskich ulic, i : jak widzicie - grzech za grzechem w mowie, myśli i uczynku ;]], a tak naprawdę i na poważnie, to po prostu wszystko nie tylko o matce, ale i o człowieku jako takim, mnóstwo ciepła, humoru i studium przyjaźni kobiecej, na której trwalość i zdolnośc do poświęceń, nas, macho większych lub całkiem mniejszych, nie stać :].

      znakomite aktorki, co do jednej, Rosę zagrała Penelopa, Agrado brawurowa Antonia San Juan, Humę Marisa Paredes, a Manulę Almodovar zobaczył w Cecilii Roth. Absolutnie są świetne. Szarżują, ocierają się o aktorską grafomanię, ale jest to zamierzone, celowe i wypada świetnie.

      • maniaczytania Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] 19.08.12, 14:06
        Przeczytalam bardzo wnikliwie Twoj opis Greku, bo to moj ulubiony "Almodovar".

        I widze, ze w ogole nie zwrociles uwagi na moja ukochana scene, przy ktorej niezmiennie i zawsze bardzo sie wzruszam. To scena, gdy ojciec Rosy jest z psem na spacerze i pies podbiega do Rosy, a ona go odprowadza do ojca. I ten moment, gdy rozmawiaja, a ojciec jej nie poznaje, a moze wlasnie poznaje, a moze nie ...
        • grek.grek Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] 20.08.12, 13:21
          miło mi :]

          Pamiętam tę scenę.
          MOże dlatego o niej nie napisałem, bo... ja psów nie lubię :]
          Jakby był kot, to bym miał więcej atencji.

          A poważnie, u Almodovara facet nie ma szans.
          Nawet starszawy ojciec - tutaj zrobiony na pryka, który córki nie poznaje, a pyta ją
          tylko odruchowo o wzrost, jak każdą inną kobiete, taki tik ma.

          Przykra scena. Ale tym mocniej podkreślająca wspólnotowośc kobiet.
          • siostra.bronte Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] 20.08.12, 13:57
            Ojciec Rosy choruje na Alzheimera. Poznałam nawet bez zaglądania do opisu filmu.
            Dlatego ta scena jest tak poruszająca.
            • grek.grek Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] 21.08.12, 13:24
              tak, ja też to zauważyłem.

              ale, wg mnie, nie zmienia to faktu, ze Almodovar dając ojcu
              niejakie fory, tak naprawdę dodał tylko kolejny odcień czerni do
              portretu mężczyzn w swoich filmach : bezradnego staruszka.
              • siostra.bronte Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] 21.08.12, 13:38
                Tak, ale pisanie o chorym na Alzheimera : "pryk z tikiem" jest, delikatnie mówiąc, trochę niefortunne. Odebrałam to jako niesprawiedliwą ocenę ojca.
                • grek.grek Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] 22.08.12, 13:47
                  możliwe.
                  intencja moja była taka, żeby podkreślić zamiary Almodovara.
                  nie ma w tym filmie, ani chyba w ogole w, znanej mi dotąd, jego
                  twórczości żadnej postaci męskiej, która by była w miarę pozytywna.
                • barbasia1 Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 25.08.12, 14:42
                  Zygmunt Kałużynski wyraża się jeszcze ostrzej o chorym ojcu dziewczyny, mówi: " chory na Alzheimera idiota [...], który nawet nie rozpoznaje własnej córki".

                  Ocena doskonale zgodna z intencjami Almodovara. Ma racje Grek.

                  Istny koniec świata prawdziwych mężczyzn pokazuje Almodovar. Mężczyźni w jego filmach albo stają się kobietami, albo są psychopatami, gwałcicelami ("Volver"), mordercami, w najlepszym przypadku, jak tu tracącymi kontakt z rzeczywistością chorymi .


                  Ale powiem Wam, Greku, Bronte, że i mnie najbardziej w filmie, pamiętam, poruszył właśnie ten malutki wątek ojca, czyli to co nie powinno, natomiast do bezmyślnego, egoistycznego Loli, którego Almodovar tak usilnie stara się chronić przed całkowitym potępieniem czułam awersję, wstręt.
                  Poza tym raziła nie ta wulgarność tego świta.
                  Nie mogłam się przekonać do tego filmu , nie podbał mi się.
                  Dopiero teraz po przeczytaniu Grekowej opowieści, trochę inaczej zaczynam patrzeć na ten film.

                  :)
                  • siostra.bronte Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 25.08.12, 15:00
                    Przykro czytać tę opinię Kałużyńskiego. Powstrzymam się od ostrzejszych słów.
                    Choroba Alzheimera jest straszna. Ludzie nią dotknięci zasługują na szacunek.
                    Jestem wyczulona na ten temat, bo jak pisałam, mam osobiste doświadczenia z tą chorobą.
                    Szkoda, że w naszym społeczeństwie wiedza na jej temat jest tak mała, a chorzy określani w niewybredny sposób.

                    • siostra.bronte Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 25.08.12, 15:03
                      Nie widziałam całego filmu. Ale z tego co widziałam, choroba ojca została przedstawiona bardzo realistycznie. Almodovar nie miał intencji pokazania ojca jako "idioty". To choroba zmienia człowieka nie do poznania. Widzowie, nie znający tej choroby, nie mają o tym pojęcia.
                      Wątek bardzo prawdziwy, dlatego tak poruszający.
                      • barbasia1 Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 25.08.12, 16:04
                        Bronte, ależ nikomu zapewniam nie chodzi o obrażanie chorych na Altzheimera!!!

                        Postać nieobecnego duchem, chorego ojca jest symboliczna. Świat filmów Almodovara to świat bez mężczyzn!

                        :)
                        • siostra.bronte Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 25.08.12, 16:06
                          Kałużyński posunął się jednak za daleko.
                          • barbasia1 Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 25.08.12, 16:13
                            To raczej licentia poetica.

                            • siostra.bronte Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 25.08.12, 16:25
                              Odebrałam to inaczej. Jedyne co może usprawiedliwić Kałużyńskiego to brak wiedzy. Pisanie o chorym na tę chorobę, że "nawet nie rozpoznaje własnej córki" świadczy właśnie o niewiedzy. Przecież m.in. na tym polega choroba Alzheimera.
                              Ciekawe czy o chorym na raka, czy inną poważną chorobę też napisałby per "idiota"?
                              Przepraszam, ale na taki brak empatii i wrażliwości musiałam zareagować.


                              • barbasia1 Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 25.08.12, 19:41
                                Ale tu istotniejsze od rodzaju choroby jest coś innego, kwestia nieobecności mężczyzny, nieobecności ojca (w życiu córki).

                                Być może określanie "idiota" jest rzeczywiście nazbyt obcesowe, ale Kałużyński znany powszechnie był ze swojej bezpośredniości i dosadności, taki miał styl. /naczytałam się Leksykonów i nie razi mnie ten styl specjalnie/
                                Ale oczywiście rozumiem Twoje zastrzeżenia, Bronte.

                                :)

                              • maniaczytania Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 25.08.12, 22:07
                                I slusznie Siostro.bronte! Kaluzynski, i moim zdaniem przesadzil. Co wiecej wcale nie uwazam, zeby taka byla intenacja Almodovara - on raczej wie wiecej o tej chorobie.
                                A z tym ojcem, to tak, jak pisalam wczesniej - on jej nie poznaje, a moze jednak poznaje, tylko udaje, ze nie poznaje - roznie to mozna odbierac.
                                A i chyba nikt o glownej bohaterce "Pamietnika" nie napisalby "chora na Alzheimera idiotka nie poznaje wlasnego meza i dzieci", wiec ja takiej "licencia poetica" nie przyjmuje.
                                • barbasia1 Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 26.08.12, 13:18
                                  > A z tym ojcem, to tak, jak pisalam wczesniej - on jej nie poznaje, a moze jedna
                                  > k poznaje, tylko udaje, ze nie poznaje - roznie to mozna odbierac.

                                  Właśnie, objawy podobna jak w chorobie A. ale nie do końca, wiec może to nie jest żadna choroba Altzheimera, tylko może choroba zwana SwwtA (syndrom występujący tylko wAlmodramie)?

                                  Kałużyński wchodzi w świat Almodovara,w konwencję (posługując się swoistą dla siebie licencia poetica, być może nie wszytskim trafiającą do gustu), w któryej odwrócone zostały tradycyjne role, w której reżyser burzy tradycyjny (hiszpański) patriarchalny system wartości. Stąd i tylko stąd taki lekceważący sposób wyrażania Kałużyńskiego się o postaci ojca, o postaci męskiej u Almodowara!!!


                                  > A i chyba nikt o glownej bohaterce "Pamietnika" nie napisalby "chora na Alzheim
                                  > era idiotka nie poznaje wlasnego meza i dzieci", wiec ja takiej "licencia poeti
                                  > ca" nie przyjmuje.

                                  Ale to oczywiste, że K. nigdy by się w ten sposób nie określił bohaterki "Pamiętnika" ani innej realnej osoby chorej.
                      • grek.grek Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 26.08.12, 11:34
                        ja trochę znam, moja babcia w ostatnim okresie życia chorowała na Alzhaimera.
                        dobre 5-6 lat to było. wiem, jak to jest, kiedy babcia krzyczy oknem, ze "wnuczek
                        chce ją zamordować", a ludzie biegną wzywać policję, bo nie wiedzą, ze babcia
                        jest chora, a wnuczek się nią opiekuje.

                        wiesz, ja bym brzydko o chorym na Alzhaimera nie napisał, i spróbuję założyć, ze
                        pan Zygmunt, świeć mu... itd. - też nie, GDYBY nie fakt, że Almodovar wykazuje
                        w swojej twórczości parcie ku deprecjonowaniu mężczyzn, a więc : dlaczego
                        miałby nagle oszczędzać ojca dziewczyny ? Termin "idiota", w tym przypadku - wg mnie -
                        nie jest użyty z pogardą dla chorych, tylko wprost odnosi się do zamiarów Almodovara.
                        • siostra.bronte Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 26.08.12, 12:01
                          To prawda, że Almodovar przedstawia mężczyzn bardzo negatywnie. Za to kobiety są wspaniałe, po prostu wzory wszelkich cnót. Ta nierównowaga mi przeszkadza i jest po prostu niesprawiedliwa.
                          Czyżby reżyser nigdy nie spotkał jakiejś wrednej kobiety, złośliwej jędzy? To miał dużo szczęścia :)
                          A co byłoby, gdyby to matka Rosy była chora? Może reżyser, konsekwentnie, przedstawiłby ją bardziej "przyjaźnie" niż ojca, tzn. bez tak ostrych objawów?
                          Pozostaję przy swojej opinii. Mówiąc brutalnie: albo chory na Alzheimera, albo idiota.
                          Co do intencji Almodovara. Faktem jest, że to właśnie wątek ojca poruszył nas tutaj najbardziej. Gdyby reżyser miał faktycznie zamiar przedstawić go w negatywnym świetle, czy tak bardzo rozminął by się z odbiorem widza? Tak wytrawny reżyser? To prowadzi mnie do wniosku, że takiej intencji nie było. Postać ojca jest wzruszająca.
                          • siostra.bronte Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 26.08.12, 13:04
                            Uciekło mi ostatnie zdanie:
                            Postać ojca jest wzruszająca. I taka miała być.
                          • barbasia1 Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 26.08.12, 13:43
                            siostra.bronte napisała:

                            > To prawda, że Almodovar przedstawia mężczyzn bardzo negatywnie. Za to kobiety s
                            > ą wspaniałe, po prostu wzory wszelkich cnót. Ta nierównowaga mi przeszkadza i j
                            > est po prostu niesprawiedliwa.

                            Almodovar oddaje kobietom to co przez wieki zabierała im tradycyjna hiszpańska patriarchalna kultura spychając wyłącznie do roli matki godpodyni domowej posłusznej mężowi.
                            Dwa, kobiety u Almodovara nie są wyłącznie "wzorami wszelkich cnót" (prawdę mówiąc, nie wiem czy jakolwiek tam jest wzorem wszelkich cnót). Weźmy, wspominaną przez ciebie matkę Rosy z "Wszytsko o mojej matce" , żonę owego ojca niemająego kontaktu ze światem. To przecież wredna baba, w dodatku straszna hipokrytka, dbająca o pozory oszustka fałszująca obrazy Chagalla pod maską damy.

                            > Ta nierównowaga mi przeszkadza i jest po prostu niesprawiedliwa.

                            Bronte nie patrz na kino (Almodovara) oczami "naiwnego odbiorcy" (bez obraz! to kategoria w literaturoznawstwie, być może na gruncie filmoznawstwa ono też funkcjonuje) , patrz szerzej, głębiej, jesteśmy w świecie Almodovara, jesteśmy w świecie konwencji.


                            Almodovar zdegradował w jakimś sensie ojca (U Almodovara model rodziny jest niepełny, brak w nim ojca."Ojciec jest zawsze chory, nieobecny, zmarły" ), co nie znaczy, że postać ojca jest ważna dla jego filmowej córki. / dlatego nas to tak wzrusza/


                            Ufff

                            PS Mój tato też bardzo ciężko chorował przez trzy lata (w związku z cukrzycą i zwązanimi z nią udarami mózgu) pod koniec życia.

                            :)
                            • siostra.bronte Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 26.08.12, 13:53
                              No tak, ale jednak negatywne postaci kobiet są u Almodovara raczej wyjątkami.
                              Oczywiście, reżyser ma prawo do swojej wizji świata. Ale właśnie ta konwencja mnie nie przekonuje, nie fascynuje.
                              :)
                              • barbasia1 Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 26.08.12, 14:10
                                siostra.bronte napisała:

                                > No tak, ale jednak negatywne postaci kobiet są u Almodovara raczej wyjątkami.

                                Co nie znaczy, że są ideałami. Kobiety Almodovara są skomplikowanymi wielowymiarowymi osobowościami.

                                > Oczywiście, reżyser ma prawo do swojej wizji świata. Ale właśnie ta konwencja m
                                > nie nie przekonuje, nie fascynuje.

                                Więc właśnie, albo kupujesz konwencję albo nie. Ale i w jednym i drugim przypadku musisz mieć świadomość jej istnienia.
                                • maniaczytania Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 26.08.12, 14:22
                                  barbasia1 napisała:


                                  > Więc właśnie, albo kupujesz konwencję albo nie. Ale i w jednym i drugim przypadku musisz mieć świadomość jej istnienia.

                                  A ja tego nie kupuje, tzn. tego o konwencji, bo to jakby narzucanie widzowi jedynie slusznej wizji i koncepcji odbioru danego dziela. A ja uwazam, ze kazdy ma prawo odbierac i interpretowac po swojemu, nawet wbrew temu, co chcial przekazac autor/ rezyser.
                                  • barbasia1 Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 26.08.12, 15:06
                                    > A ja tego nie kupuje, tzn. tego o konwencji,

                                    Będzie to zatem świadczyło o niezrozumieniu dzieła

                                    i w konsekwencji będzie prowadziło do naiwnych lub błędnych czy nawet absurdalnych wniosków interpretacyjnych.

                                    :)
                                    • siostra.bronte Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 26.08.12, 15:11
                                      Nie zgadzam się. Każdy widz ma prawo do krytyki wizji reżysera. Co nie znaczy przecież, że jej nie zrozumiał!
                                      • barbasia1 Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 26.08.12, 15:23
                                        :)
                                        Nieno oczywiście każdy ma prawo krytyki wizji reżysera czy każdego innego twórcy dzieła. Tylko musi się nieco znać na rzeczy, którą krytykujesz. Bo jak np. zechcesz dajmy na to zakwestionować brak logiki i realizmu w filmowych czy innych dziełach surrealistów to się tylko skompromitujesz.
                                        • barbasia1 Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 26.08.12, 15:25
                                          krytykować brak logiki i realizmu w filmowych czy innych dziełach surrealistów to się tylko skompromitujesz.
                                          • siostra.bronte Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 26.08.12, 15:36
                                            No, ale Almodovar chyba surrealistą nie jest ? :)
                                            Chyba zaszliśmy w tej dyskusji na zbyt wysoki poziom ogólności.
                                            Od czego to się zaczęło? Otóż moim zdaniem ojciec jest postacią poruszającą i nijak ma się to do koncepcji, wg. której reżyser przedstawia mężczyzn tylko w negatywnym świetle. Tej tezy nie da się obronić, bo jak wiemy ta postać właśnie nas wzruszyła.
                                            No i oburzyły mnie słowa Kałużyńskiego.
                                            I to już chyba wszystko na ten temat :)
                                            • barbasia1 Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 26.08.12, 15:40
                                              siostra.bronte napisała:

                                              > No, ale Almodovar chyba surrealistą nie jest ? :)
                                              Bronte, to był tylko przykład!
                                              • siostra.bronte Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 26.08.12, 16:00
                                                Moim zdaniem przykład niezbyt trafny :)
                                                Do oceny filmów Almodovara nie jest chyba potrzebna żadna tajemna wiedza.
                                                • grek.grek Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 27.08.12, 13:29
                                                  pytanie brzmi : jesli co do jednego mężczyźni w filmach Almodovara, a
                                                  już zwłaszcza w omawianym, są przedstawiani w negatywnym świetle -
                                                  dlaczego ten jeden miałby być potraktowany ulgowo, albo nawet skłaniać
                                                  do wzruszeń ?
                                                  • siostra.bronte Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 27.08.12, 13:36
                                                    Ale właśnie ta postać wzrusza. Przynajmniej mnie. Oczywiście odbiór widza zależy od jego osobistych doświadczeń.
                                                  • grek.grek Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 27.08.12, 13:47
                                                    zgoda.
                                                    jak ktoś dostał w łeb od Murzyna, to uzna, ze Eddie Murphy jako Axel Foley
                                                    jest skończonym draniem ;]
                                                  • siostra.bronte Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 27.08.12, 13:50
                                                    No, to raczej ekstremalny przykład :)
                                            • barbasia1 Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 26.08.12, 16:50
                                              siostra.bronte napisała:

                                              Otóż moim zdaniem ojciec jest postacią poruszającą i n
                                              > ijak ma się to do koncepcji, wg. której reżyser przedstawia mężczyzn tylko w ne
                                              > gatywnym świetle. Tej tezy nie da się obronić, bo jak wiemy ta postać właśnie n
                                              > as wzruszyła.

                                              Nie zrozumiałaś , Bronte. :((

                                              Rzecz w tym, że ojciec nie jest już tym dawnym hiszpańskim macho, trzęsącym swoją rodziną, tylko chorym, wyłączonym z życia człowiekiem. Ojciec jest symbolem upadku patriarchalnego świata, w którym władzę przejęły kobiety, matki. Tak mówiąc w wielkim w uproszczeniu widzi to Almodovar.


                                              A to czy postać ojca wzrusza czy nie wzrusza i kogo wzrusza to zupełnie inna kwestia.


                                              > No i oburzyły mnie słowa Kałużyńskiego.

                                              Nie zrozumiałaś , Bronte, heh. :((


                                              Koniec na dziś, miłej niedzieli, Bronte.
                                              • siostra.bronte Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 26.08.12, 17:13
                                                Ok, nie zrozumiałam, ale kogo/czego?
                                                Mam prawo interpretować film, czy jego elementy w swój sposób. Czy muszę się godzić na jedyny słuszny dogmat?
                                                Pozostaję przy swoim zdaniu, że opinia Kałużyńskiego była chamska.
                                                Miłej niedzieli również, Barbasiu :)
                                                • barbasia1 Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 26.08.12, 17:55
                                                  Tego, co napisałam.

                                                  Nie unoś się, Bronte!

                                                  Nie było moją intencją narzucać Ci swoją , jedyną, "dogmatyczną", jakąkolwiek interpretację.

                                                  Ja tylko usiłowałam bronić Kałużyńskiego, którego słowa przecież sama tu zacytowałam i wytłumaczyć, skąd się wziął ten jego lekceważący stosunek do tej postaci męskiej w filmie oczywiście w oparciu o opracowania poświęcone Almodovarowi i jego twórczości, a nie na podstawie własnej bujnej fantazji.


                                                  Przy okazji, autorka pracy filmowznawczej określa ojca Rosy mianem "psychiczny somnambulik" /bez cienia lekceważenia i zniewagi, żeby była jasność/ .
                                                  • siostra.bronte Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 26.08.12, 18:10
                                                    Nie chciałam się unosić :)
                                                    Fakt, że słowa Kałużyńskiego mnie zbulwersowały, bo dotknęły tzw. czułej struny.
                                                  • barbasia1 Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 27.08.12, 20:22
                                                    Wiem.
                                                    Rozumiem.

                                                    :))
                                    • maniaczytania Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 26.08.12, 19:33
                                      barbasia1 napisała:

                                      > > A ja tego nie kupuje, tzn. tego o konwencji,
                                      >
                                      > Będzie to zatem świadczyło o niezrozumieniu dzieła
                                      > i w konsekwencji będzie prowadziło do naiwnych lub błędnych czy nawet absurdalnych wniosków interpretacyjnych.

                                      Barbasiu - ale ja sie dalej nie zgadzam :)
                                      Jako czlowiek ze swoimi przezyciami i doswiadczeniami mam pelne prawo rozumiec dzielo po swojemu. Wcale nie jest mi do tego potrzebna zadna glebsza wiedza tajemna i juz! Jezeli nawet te wniosku beda naiwne czy absurdalne (bo bledne na pewno nie) - to beda MOJE, bo je przepuszczam przez swoje filtry. I tyle. I zaden Z. Kaluzynski tego swiata mi swojego zdania nie narzuci, jesli ja bede miala odbior inny.
                                      I Ty Barbasiu zreszta masz do tego prawo, kazdy ma!
                                      :)

                                      Moim zdaniem, nie ma czegos takiego, jak bledna interpretacja ;)))
                                      • grek.grek Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 27.08.12, 13:44
                                        Maniu, oglądając filmy Almodovara nietrudno o wrażenie, zbudowane na
                                        oglądzie postaci męskich z tychże filmów, że jego celem jest stworzenie
                                        konfrontacji świata mężczyzn heteroseksualnych versus świat kobiet, gejów,
                                        transseksualistów, on te światy ze sobą zderza, i nie dba o proporcje i
                                        cieniowanie, bo mu zależy na jednoznacznej wymowie : ten swiat jest dobry, ciepły,
                                        czysty, a tamten gorszy, opresyjny, ciemny.

                                        I teraz : na jakiej podstawie można zakładac, ze akurat dla postaci ojca z tego
                                        jednego filmu zrobił wyjątek ?

                                        w manichejskiej wizji świata, a taką uskutecznia Almodvar, nie ma miejsca na
                                        subtelności, jest czerń i biel i nie ma nic poza tym. Dlatego trudno uwierzyć, mnie
                                        przynajmniej, że on tym ojcem chciał kogokolwiek wzruszyć i pokazać jaki
                                        ten Alzhaimer brzydki i niesprawiedliwy. Mógł ojca pozbawić wszystkiego, ale
                                        wlepił mu chorobę, która... co tu dużo mówić : robi z ludzi idiotów. Tak, Maniu -
                                        Alzhaimer robi z ludzi IDIOTÓW.

                                        Czy nie uważasz, że samo obdarowanie [wątpliwe] ojca dziewczyny chorobą
                                        Alzheimera to perfidia i ma pewien symboliczny wyraz ?

                                        Choroba dotyka bowiem, jak Barbasia celnie zauważa, patriarchę rodu.
                                        A więc kogoś, kto być może należał i należy do dominującej niegdyś w
                                        Hiszpanii katolickiej większości. Rosa została zakonnicą, coś ją do tego
                                        pchnęło. MOże właśnie kultura wyniesiona z domu, a więc katolicyzm i to
                                        dość przesadny. MOgła zostać wolontariuszką, została zakonnicą, wybrałą
                                        posługę religijną. To by uwiarygodniało tezę, którą pozowliłem sobie
                                        zarysować.

                                        A więc, niedomaganie ojca, to symbol stetryczałości całej kultury macho,
                                        katolicyzmu etc., czyli całego tego badziewia, które Almodovar obarcza winą
                                        za nierówne traktowanie kobiet i dyskryminację homo- i transseksualistów.
                                        Ojciec-idiota, to dowód na to, że system zbankrutował.

                                        Dlatego uważam, że ta postać została celowo tak sfotografowana. Nie dla
                                        wzruszenia, ale dla wyśmiania i pokazania palcem : zobaczcie, co zostało z
                                        ojców narodu, którzy ciemięzyli kobiety i mniejszości seksualne. Widzicie ?

                                        Tu jest, wg mnie, klucz, ale oczywiście - słusznie : jest wiele interpretacji :}
                                        • siostra.bronte Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 27.08.12, 13:55
                                          Powtórzę się: mnie postać ojca wzrusza. Więc albo reżyserowi nie udało się poprowadzić tej postaci zgodnie z zamiarami, albo zamiaru wyśmiania ojca nie miał.
                                          Dla mnie ojciec jest tylko sobą, człowiekiem z krwi i kości, a nie żadnym symbolem.
                                          Czy to się Tobie i Almodovarowi podoba, czy nie :))
                                          • barbasia1 Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 27.08.12, 22:46
                                            siostra.bronte napisała:

                                            > Powtórzę się: mnie postać ojca wzrusza. Więc albo reżyserowi nie udało się popr
                                            > owadzić tej postaci zgodnie z zamiarami, albo zamiaru wyśmiania ojca nie miał.
                                            > Dla mnie ojciec jest tylko sobą, człowiekiem z krwi i kości, a nie żadnym symbo
                                            > lem.
                                            > Czy to się Tobie i Almodovarowi podoba, czy nie :))

                                            Bronte, masz prawo do swej opinii. Przy czym my (ja i Grek) w głębsze wartwy sensów staramy się wejść (na podstawie tego, co wiemy o twrórczosci A.).



                                            Obraz ojca, głowy rodziny w tradycyjnym hiszpańskim (i nie tylko) modelu rodziny, starego człwoieka, który przez chorobę zostaje niejako wyłączony ze świata i pozbawiony możliwości dominowania nad rodziną, sprawowania władzy, nad żoną i córką, jest niesłychanie wymownym symbolem degradacji upadku patriarchalnej tradycji / o Almodovar /. Lepiej tego pokazać nie można.


                                            Nie chodzi o poniżenie filmowego ojca. Almodovar pokazuje, że filmowy ojciec, jest/ był ważną dla Rosy postacią,wazniejszą niż matka i że to ojciec był tym, który miał najwiekszy wpływ na jej życie i to on najpewniej zainspirował ją do wybotu takiej, a nie inne drogi życia ( zakonu).


                                            :)


                                          • grek.grek Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 28.08.12, 12:51
                                            myślę, że róznicą jest tutaj własnie sposób odbioru.
                                            U ciebie jest osobisty, emocjonalny, u mnie i u Barbasiu - raczej
                                            jest próba dopatrzenia się symboliki.
                                            No bo... czemu akurat Alzhaimera, wywołującego takie, a nie
                                            inne skutki, mu zaszczepił ?
                                        • barbasia1 Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 27.08.12, 21:30
                                          [...]
                                          > A więc, niedomaganie ojca, to symbol stetryczałości całej kultury macho,
                                          > katolicyzmu etc., czyli całego tego badziewia, które Almodovar obarcza winą
                                          > za nierówne traktowanie kobiet i dyskryminację homo- i transseksualistów.
                                          > Ojciec-idiota, to dowód na to, że system zbankrutował.
                                          [...]

                                          O rety! Heretyk! ;))


                                          Tak, tak by to można dalej interpretować.

                                          :)
                                      • barbasia1 Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 27.08.12, 21:25
                                        > Moim zdaniem, nie ma czegos takiego, jak bledna interpretacja ;)))

                                        To rzecz dyskusyjna. Aleee zgodzisz się na pewno ze mną, że mogą być lepsze i gorsze interpreacje.

                                        Ależ, Maniu, nie odmawiam nikomu prawa do posiadania własnej interpretacji. I wcale nie twierdzę, że ten czy inny krytyk ma monopol na jedyną właściwą , "dogmatyczną" interpretację (lubimy z Grekiem Kałużyńskiego i Raczka, to ich od czasu do czasu cytuję).

                                        Ja tylko twierdzę (upracie), że szeroka wiedza dotycząca twórcy (tu: dzieła filmowego), dotycząca jego poglądów na kino, wiedza dot. jego twórczości, języka filmowego, tematów wokół, których się porusza, gatunków jakie uprawia, zabiegów formalnych jakie stosuje itd. itd. jest niezbędna dla lepszego zrozumienia dzieła/ filmu (co potem rzutuje na interpretację) zwłaszcza w przypadku kina artystycznego, autorskiego, jakie reprezentuje twórczość Almodovara .

                                        :)
                                • siostra.bronte Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 26.08.12, 14:38
                                  Czy to znaczy, że albo akceptuję u Almodovara wszystko z dobrodziejstwem inwentarza, albo nie akceptuję niczego?
                                  Niektóre rzeczy mi się u niego podobają, niektóre nie. To chyba naturalne :)
                                  • barbasia1 Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 26.08.12, 15:09
                                    siostra.bronte napisała:

                                    Akurat Almodovra ma albo gorących zwolenników albo gorących przeciwników. Przypadki pośrednie , takie jak Ty są chyba rzadkie. ;)
                              • barbasia1 Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 26.08.12, 15:35
                                siostra.bronte napisała:

                                > No tak, ale jednak negatywne postaci kobiet są u Almodovara raczej wyjątkami.


                                U Almodovara są prostytutki, kobiety niewierne, zdradzające mężczyzn ("Przerwane objęcia"), morderczynie ( w "Volverze" matka Raimundy i Sole podpaliła chałupę czy stodołę,w której jej mąż spał z kochanką).
                                • siostra.bronte Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 26.08.12, 15:39
                                  Ok, ale generalnie są przedstawiane z większą sympatią (nawet jeżeli mają jakieś grzechy na sumieniu), niż mężczyźni.
                                  • barbasia1 Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 26.08.12, 15:51
                                    Bo Almodovar darzy je większą sympatią, podziwem, zainteresowaniem . W jego świecie filmowym kobiety są ważniejsze od mężczyzn.

                                    „Kobiety wydają mi się bardziej interesujące, bogatsze, bardziej złożone, zaskakujące. [...]” – mówił kiedyś Almodóvar.
                        • barbasia1 Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 26.08.12, 14:36
                          grek.grek napisał:

                          > ja trochę znam, moja babcia w ostatnim okresie życia chorowała na Alzhaimera.
                          > dobre 5-6 lat to było. wiem, jak to jest, kiedy babcia krzyczy oknem, ze "wnucz
                          > ek chce ją zamordować", a ludzie biegną wzywać policję, bo nie wiedzą, ze babcia
                          > jest chora, a wnuczek się nią opiekuje.

                          Greku!

                          • grek.grek Re: "Wszystko o mojej matce" full story :] PeSy 27.08.12, 13:45
                            heh, bywało wesoło, nie powiem.
                            • barbasia1