luiza-w-ogrodzie
13.09.04, 10:55
Przesladuje mnie w realu ideal kobiety, ktora bym zaraz emablowala, patrzala
sie jej w piekne oczy i skonsumowala (gdybym wiedziala jak to sie robi albo
gdybym byla mezczyzna), a rysowalabym na roznych etapach rozebrania gdybym
byla artystka. A ze nie jestem ani jednym, ani drugim, pozostaje mi odczuwac
dziwne dreszcze, nazwijmy je estetycznymi, zeby nie kusic zlego.
W zeszlym tygodniu poszlam na kurs i tam wpadla mi w oko taka jedna
trzydziestka - wysmukla, szczupla, twarz w trojkatym podbrodkiem, pelne usta,
ale najwazniejsze kolory! Wlosy do pasa, falujace, rudy blond ("strawberry
blond"), jasna, lekko piegowata cera, szare oczy, rudawe brwi i rzesy. I do
tego brytyjskie poczucie humoru, zaprawde powiadam Wam, ugiely mi sie kolana,
szczescie ze kurs byl komputerowy i siedzialam. Postaralam sie o miejsce kolo
niej i gapilam ukradkiem na te kolory i mimike, na ruchy zgrabnej dloni i
rudawe loczki wymykajace sie z wezla wlosow upietego na karku (APAGE SATANAS,
AAAAAA!).
Kurs sie skonczyl, juz myslalam ze mi przechodzi, tymczasem dwa dni pozniej
poznalam osobiscie nauczycielke fletu mojej corki - i bede ja widywac co
tydzien! Kuzma, siostra-blizniaczka tej pierwszej z kursu, miotaja mna
potworne zadze, czy to jest normalne? I zeby jeszcze jakiegos innego
instrumentu uczyla, ale FLETU?
Uwazam ze takie rude kusicielki powinno sie zakrywac czadorem i dluga burka,
zeby nie wywolywaly uczuc dosc podstawowych w przyzwoitych kobietach i
matkach, o!
Pozdrawiam z dusznej rozterce
Luiza-w-Ogrodzie
><((((º>`·.¸¸.·´¯`·.¸¸><((((º>
.·´¯`·.. ><((((º>`·.¸¸.·´¯`·.¸¸><((((º>