jutka1
14.04.19, 12:39
Poproszona, wklejam:
"Drogi Forumie!
Bardzo dziękuję za zapytania o mnie, oraz stan dobrostanu.
Niestety, niekorzystność co mnie znękała w ostatnich miesiącach, jakoś nie odpuszcza. Co się jakoś podreperuję, to jeb, kolejna pecyna g**no-błota mi spada na łeb, lub co gorsza we facjatę, lub też się objawia w formie obryzgów (z serii wpadła kupa w wentylator i krzyczy – deszczykiem jestem... wiosennym... ).
Aaaaaabbbby (cycat Fed) uniknąć rozpowszechniania złych wibracji, a czując się kompletnie niezdolna produkować jakiekolwiek pozytywy – i nie łgać w żywe oczy ludziom (jak to się czasem robi na fejzbukowych ścianach i profilach), to się preferuję nie wynurzać wcale. Poza tym, jeszcze nie załatwiłam sobie zwrotu nika iwana, bo po prostu siły nie miałam, a tworzyć byty dodatkowe mi się nie chce.
Stąd się zwracam w tradi-formie listowej. Za listonoszę Pytona prosząc.
Z rzeczy pozytywnych – dzisiaj obok mnie przebiegał maraton. Pogoda, dobra, bo wczoraj padał śnieg, a kilka dni temu łupał łupał. Łupał mojej sąsiadce mózg złupał i tu muszę skończyć, bo dalej już tylko piguły g**no-błota, ale historię obiecuję opisać, bo się nadaje do opisania, jak tylko jakiś dystans złapię.
Inny pozytyw, to mam małego pieska. Na razie poufnie/tajnie, bo nie wiadomo czy się przy/uchowa. Jest to tzw. znajda przydrożna, po dość ciężkich przejściach, więc nie wiadomo np. ile ma lat - „niarze” określają na 2 do 5 lat – po zębach, chociaż zachowuje się jak szczeniak, włącznie z załatwianiem się w domu. Co jest pryszcz w porównaniu z problemami zdrowotnymi, które może mieć, bo się w zimie błąkał po podwarszawskim zadupioo w stanie okropnym. Bardzo więc proszę o niezadawanie mi na fejsie pytań z serii „jak się ma piesek”, ok?
Ogólny pozytyw – udało mi się przeżyć zimę, chociaż wyglądało to nieciekawie, i dalej proszę – zero pytań. Negatywny skutek uboczny – doświadczam bardzo mocno zaniku jakiejkolwiek chęci do dalszej współpracy z rzeczywistością.
Inny pozytyw – przeczytałam sporo ciekawych książek. Poznałam ludzi, którzy zajmują się tańcem półprofesjonalnie i wyjaśnili mi szczegółowo skąd się biorą niektóre moje trudności w nauczeniu się tanga i kizomby. Okazuje się, że mam jakieś mikrourazy barków i ramion, co powoduje trudność jeśli partner n.p. usiłuje prowadzić siłowo pchając lub co gorsza ściskając rękę (a to nagminny błąd wielu tancerzy, szczególnie początkujących). Drugi problem to jakieś kłopoty z błędnikiem, co powoduje, że plączą mi się nogi i tracę równowagę. Co z kolei jest mega upierdliwe zwłaszcza jeśli się tańczy do tyłu, a już obroty to masakra. Na te wszystkie kłopoty dostałam zestaw odpowiednich ćwiczeń które mogę robić w domu sama – i wiecie co – pomaga !
Na tym kończę, zaraz poproszę listonoszę, aby Wam moje pismo przekazała 🙂
Serdecznie wszystkich ucałowuję
100-krotka Wasza"