Dodaj do ulubionych

Ja jako pasierbica- nie jest "super"

07.03.11, 23:08
Duzo tu czytałam wyznania kobiet głownie w roli macochy. . Niestety musze obiektywnie stwierdzic, że trafiła mi się bardzo oschła, apodyktyczna,toksyczna "Mama". Jest typem dominatora, niekiedy moge powiedziec że tyrana. Nigdy, przenigdy w życiu jakichkowliek kłopotów/ problemów NIE sprawiałam mojemu tacie,nigdy nie musiał się za mnie wstydzić czy użerać, ogólnie bez żadnych wiekszych zastrzeżeń, niestety...od kiedy wszyscy razem zamieszkaliśmy we trójke ciage jest coś NIE tak jak ona tego oczekuje. Dodam że nie jestem typem buntowniczki, ani "pyskatej małolaty", nie , to nie w moim stylu, jestem raczej bardzo cicha, spokojna, i zdaje mi się , że moja "M" to wykorzystuje nagminnie. Wieczne narzekania, krytyka co kolwiek nie zrobie. Ojciec tez to zauwazył , ze jest zbyyt przeczulona i wyczulona z nadto do mnie, często jej to powtarza. Ona nie jest taka stara,ma 40-41 lat,(cos takiego) ale zyje latami 60-70, i cały czas powraca co było kiedyś ,a co jest dzis (oczywiście z wielką krytyką)Jednym słowem DESPOTYZM do sześcianu. Według niej to powinnam przychodzić ze szkoły biegiem, i do samej nocy siedziec przy ksiązkach, w wekendy też, nie potrafi zrozumieć ,że także przeciez można sobie na pare godzin wyjśc by oderwac się od rzeczywistości i 4 scian. Ja tacie powiedziałam że napewno nigdy nie będe przeciwna jakimkolwiek jego związkom,bo to jest jego prywatne życie i ma prawo sobie je ułozyć tak żeby był szczęśliwy, i tak zrobił. Ale ja nie potrzebuje "matkowania" a na dodatek jak ona to robi to naprawde jeden wielki lament . Nie fajne jest zycie pod jednym dachem jak jedna ze stron wykorzystuje swoja pozycję w rodzinie, a także ciągle podkreśla fakt ten, że jest ona starsza, wie wiecej o życiu, i to ze jest starsza to wymaga szacunku do samej siebie chociaż by za to że ona ma wiecej lat niż ja,...nonsens
Nie jest tragicznie, tylko dlatego że ja zazwyczaj schodze z drogi i nie wdaje sie w polemike,bo wtedy zaczynają sie upominania typu..nie mam prawa dyskutować itd.., ale domyslam sie , że jakby zaczeła sie przeciwstawiac to było by baardzo nieprzyjemnie o wiele gorzej
Więc wniosek mozna wyciagnąc taki, ze mimo iz pasierbice mogą sie starać, stawać na "rzęsach" to jeśli macochy patrzą na wszystko ze skrzywieniem to trudno o zdrową atmosferę, niektóre przyszywane matki nawet się nie starają aby kumpelski/przyjacielski układ złapać ze swoja pasierbicą, ja natrafiłam na taką i naprawde ubolewam nad tym, wolałabym mieć pogodne, zdrowe, takie przyjazne relacje między nami, a nie wszystko na dystans , ja się przynajmniej dusze w takim ukladzie. Mimo że żoną jest przyzwoitą/nienaganną dla mojego taty,to jako macocha tylko taka jak ze złej bajki, deptanie i dołowanie na porządku dziennym
Obserwuj wątek
    • glasscraft Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 08.03.11, 08:15
      "Ona nie jest taka stara,ma 40-41 lat,(cos takiego) ale zyje latami 60-70"

      Moze macocha ma racje z tym odrabianiem prac domowych, bo matematyke to trzeba troche nadrobic big_grin
      • lejla81 Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 08.03.11, 09:54
        smile Oj, może po prostu się tymi latami fascynuje wink
        Ja myślę, że to nie zależy od wieku, moja mama ma ponad 50 lat, a żyje współczesnością, chociaż uważa, że kiedyś było fajniej, bo była młoda.
        Nie zazdroszczę Ci - serio! Tak mi się życie ułożyło, że mam macochę i sama jestem też macochą. Swoją macochę kiedyś bardzo lubiłam, dopóki nie nauczyłam się języka, w którym porozumiewa się z moim ojcem i nie zrozumiałam, co ma o mnie do powiedzenia (oczywiście za moimi plecami). Potem jeszcze dowiedziałam się od rodziny kilku ciekawych rzeczy i w ten sposób moja sympatia dla niej zniknęła. Wyszło na to, że jestem dla niej wcieleniem wszelkiego zła (w przeciwieństwie oczywiście do jej dzieci), dziś nasze kontakty są zerowe, a i wcześniej widywałyśmy się na szczęście niezbyt często.
        Teraz o mnie jako o macosze - szczerze, to nie wyobrażam sobie, żebym nadmiernie strofowała czy ustawiała moich pasierbów. Od tego mają ojca. Czasem jak ich tata wyjedzie i zostaję z nimi sama, to im smęcę, żeby już przestali w końcu grac na komputerze, podsuwam jakieś książki, których nie chcą czytać wink, proszę żeby pomogli w jakiś prostych obowiązkach domowych... Ale to są rzadkie sytuacje i może dlatego zdarza się im mnie posłuchać. Ja wolę przyjmować wobec nich pozycję "tej dobrej", oczywiście bez przesady, ale wychodzę z założenia, że i tak im niewesoło, że mieszkają bez mamy.
        A co Twój tata na tę całą sytuację? Ile masz w lat? W ostateczności sama spróbowałabym pogadac z macochą.
    • edw-ina Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 08.03.11, 09:52
      Fakt, z matematyką to masz problemy. A to, co opisujesz do despotyzmu ma dalej niż rabin do burdelu. Po pierwsze: - kobieta ma prawo oczekiwać zachowania z szacunkiem. Nie uniżonym, nie klękania, ale zwykłego szacunku. Po drugie: - skoro jest taaaaka stara, to pewnie też nieco wie o życiu i o tym, jak spostrzeżenia nastolatki mają się do rzeczywistości, w którą wejdziesz za kilka lat.
      mimo iz pasierbice mogą sie starać, stawa
      > ć na "rzęsach" to jeśli macochy patrzą na wszystko ze skrzywieniem to trudno o
      > zdrową atmosferę, niektóre przyszywane matki nawet się nie starają aby kumpelsk
      > i/przyjacielski układ złapać ze swoja pasierbicą - co takiego zrobiłaś, poza powiedzeniem ojcu, że nia masz nic przeciwko jego związkom, że stawałaś na rzęsach? i się wydaje, że deklarujesz więcej niż rozumiesz i zrozumieć chcesz. Poradzę Ci coś jako była pasierbica:
      - ja uznałam, że do chwili, gdy zacznę studia, a tym samym bardziej dorosły okres w życiu, pozostało mi kilka lat. I chcę, by rodzice ułożyli sobie życie. Co za tym idzie - nie wnikałam. Parę razy o tym pisałam - mojego ojczyma bardzo lubiłam, mieliśmy wiele wspólnych tematów. I wiesz, on też nie robił jakiś nieprzeciętnych rzeczy, by się ze mną zaprzyjaźnić. Ja również nie starałam się mu przypodobać, ale też nie odczytywałam każdego jego zachowania jako krytyki. A wydaje mi się, że ty właśnie z tym masz problem. Uznajesz, że wszystko, co mówi żona twego ojca jest krytyką. Poza tym dzieci/młodzież często wpadają w nieuzasadnioną panikę. Kilka lat temu starszy z chłopców mojego męża miał powazne problemy w szkole związane z pisaniem - gramatyką, interpunkcją, z umiejętnością logicznego złożenia zdania. Ojciec wyciągał z niego te informacje przy mnie. I ja w całkiem dobrym odruchu powiedziałam, że musi więcej czytać, ponieważ tylko to mu pomoże. Dwa dni później ex zrobiła M awanturę, bo ponoć ja mówię ich dzieciom co mają robić itd.
      I jeszcze odnośnie tego życia latami 60.-70., hihihi, (całkiem poważnie, policz to sobie proszę, bo wyszedł ci tekst, jak mojemu siostrzeńcowi - a kiedy ty byłaś mała, to była już telewizja???) - wierz mi, że dla osoby nawet nie taaaak strasznie starej jak 41 latka, sposób życia współczesnej młodzieży bywa trudny do zaakceptowania.
      • lejla81 Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 08.03.11, 10:06
        A ja sądzę, że macocha nie ma prawa do ustawiania swojej pasierbicy w takich kwestiach, jak spędzanie przez nią czasu, nauka itp, bo ona ma ojca i od tego jest ojciec.
        Mistrzem dyplomacji to Ty nie jesteś - nie mówi się "jakbyś czytał więcej, to by Ci to pomogło", mówi się "słuchaj, czytałam ostatnio taką świetną książkę, może by Cię zainteresowała? Przeczytaj kilka stron, jak Ci się nie spodoba, to może kupimy coś innego".
        Niestety - my macochy we własnym interesie powinnyśmy z naszymi pasierbami obchodzić się delikatnie i nie mam tu na myśli wchodzenia nam na głowę, tylko właśnie odrobinę dyplomacji.
        • edw-ina Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 08.03.11, 10:22
          Lejla, fakt, że masz złe doświadczenia nie oznacza jeszcze, że wszystkie są złe. Nie wiesz, jak wygląda "ustawianie" autorki wątki. jeśli mieszka z ojcem i z macochą to ona chcąc nie chcąc widzi pewne zachowania. Za to my nie widzimy. I ja bym raczej nie wyciągała tak daleko idących wniosków, że macocha ją ustawia. Raczej widzę w tym przewrażliwienia młodego człowieka.
          A odnośnie moich talentów dyplomatycznych - ponownie, oducz się wyciągania daleko idących wniosków na podstawie jednego zdania.
          • lejla81 Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 08.03.11, 11:01
            Dalej uważam, że macocha nie jest od tego, by mówić swojej pasierbicy, co i kiedy ma robić. Zwróciłabym uwagę moim pasierbom tylko i wyłącznie w jakiś bardzo drastycznych przypadkach, to co oni robią ze swoim czasem i jaki to będzie miało wpływ na ich przyszłość, nie jest tak naprawdę moją sprawą. Czasami im coś bardzo delikatnie sugeruję, ale w życiu nie pozwoliłabym sobie na to, żeby im sterczeć dzień w dzień nad głowami i wysyłać do odrabiania lekcji. Ach - i jeszcze czasem, gdy coś mi nie gra, sugeruję to ich ojcu. To samo dotyczy mojego syna. To ja organizuję mu czas w porozumieniu z jego ojcem, mojemu obecnemu partnerowi nic do tego. Wobec moich pasierbów staram się skoncentrować na nieintymnych czynnościach opiekuńczych, tzn - robię im kolacje, ale nie piorę im skarpetek, pomagam odrabiać lekcje, ale nie chodzę z nimi do lekarza itp.
            Jeśli autorka wątku ma odczucie, że macocha jest dla niej zbyt surowa, to podejrzewam, że coś jest na rzeczy, być może nie wynika to ze złej woli, być może macocha wzięła sobie do serca, że dziewczynkę trzeba wychować, zapominając, że jest ona pewnie w jakiś już sposób ukształtowaną nastolatką i ten typ opieki będzie dla niej tylko i wyłącznie przykry czy irytujący. Byc może zaczęła od złej strony, ja myślę, że w takich układach najpierw trzeba trochę z siebie dać, a potem zacząć wymagać.
      • tully.makker Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 08.03.11, 10:30
        Po pierwsze: - kobieta ma prawo oczekiwać zachowania z sz
        > acunkiem. Nie uniżonym, nie klękania, ale zwykłego szacunku.

        A za co przepraszam? Ja zawsze uwazalam, ze na szacunek trzeba sobie zapracowac, dodam, ze raczej niewielu osobom sie to udaje.
        • edw-ina Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 08.03.11, 10:37
          Widzisz Tully, ja wychodzę z odwrotnego założenia, tj. szanuję każdego i trzeba sobie dopiero zapracować na brak szacunku.
          • goozee Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 08.03.11, 11:50
            popieram edw-ine, i dodatkowo proponowalabym rozdzielenie pojec szacunku i autorytetu, na to drugie jak najbardziej nalezy sobie zapracowac, a co do pierwszego...wychowana zostalam w przekonaniu ze doroslych, tudziez rodzine, powinowatych, nauczycieli etc szanowac nalezy nawet jak sie ich nie lubi.
            • lejla81 Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 08.03.11, 12:40
              Nie możemy wnioskować, że autorka wątku odnosi się do macochy bez szacunku. Ja myślę, że wzajemny szacunek, a nie jednostronny jest bardzo pożądany we wspólnym życiu, ale też bez przesady. Mieszkanie pod jednym dachem z osobą, która jest tak nadęta, że ciągle i nieustannie wymaga dla siebie oznak szacunku jest megamęczące. W normalnych warunkach, w normalnym domu ludzie czasem z siebie żartują, czasem się kłócą, zawsze dyskutują. Czy można odmówić dziewczynie prawa do swoich racji, tylko dlatego, że jest od macochy młodsza?
              • edw-ina Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 08.03.11, 12:59
                szacunek albo się okazuje, albo nie. nie znam stanów pomiędzy. Poza tym po raz kolejny mam wrażenie, że nakładasz na sytuację swoje wspomnienia. Skąd przekonanie, że kobieta jakoś wyjątkowo wymaga szacunku non stop? I czym niby to się objawia? I co mają żarty do okazywania szacunku? Czy jeśli zażartuję ze swojego szefa czy podwładnego, to automatycznie przestaję szanować tę osobę? I kto dziewczynie odmawia prawa do jej racji? Ale takie stawianie sprawy to antagonizowanie zainteresowanych postaci. Nie ma tu macochy dziewczyny, więc nie mogę jej powiedzieć, żeby nieco spasowała, bo nawet jeśli ma najlepsze chęci, to dziewczynie trudno to przyjąć. Dlatego wolę skupić się na autorce i zdecydowanie nie nakręcać jej, ponieważ to niczego dobrego nie przyniesie. Rzucanie frazami o despotyzmie też jest przesadne, ponieważ despotyzm ma bardzo konkretne i wyjątkowo nie miłe konotacje i lepiej jest się dwa razy zastanowić nad pewnymi wyrażeniami, ponieważ rzeczywistość określona na wyrost ma szansę dorosnąć do określenia. A tego nie życzymy dziewczynie, prawda?
              • glasscraft Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 08.03.11, 13:13
                Lejla, nie mozemy nic wnioskowac, bo autorka watek zalozyla i woli teraz sie nie odzywac - mnie to troche pachnie podpucha i podobny watek tez sobie przypominam... Oprocz oskarzen o despotyzm podpieranych tym, ze macocha kaze jej odrabiac lekcje (a moze dziewczynie nie idzie w szkole i szkola zalecila ojcu i macosze, zeby bardziej zwracal uwage) nie ma zadnych konkretow na "toksycznosc" i "oschlosc".
                Nie wiemy, czy jej biologiczna mama zyje, czy nie (sama chyba o to pytalas)...
                • lejla81 Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 08.03.11, 13:44
                  Abstrahując od założycielki wątku, dalej nie rozumiem, co macosze do odrabiania lekcji przez pasierbicę, sądzę, że nadzór ojca w zupełności tu wystarczy.
                  Byc może mam inne podejście do wspólnego mieszkania z dziećmi mojego partnera, ale nie zamierzam im zastępować matki, a już tym bardziej ojca.
                  • glasscraft Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 08.03.11, 13:57
                    Moze jej po prostu zalezy? Nie wyobrazam sobie sytuacji, w ktorej nasze babsko by z nami mieszkalo 24/7, ja mialabym partycypowac w jej utrzymaniu, karmic i opierac itp, itd, ale buzi by mi nie bylo wolno otworzyc zeby odrobila lekcje albo nie daj bog posprzataka swoj pokoj, bo co mi do tego? Ma przeciez ojca...
                    • lejla81 Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 08.03.11, 14:13
                      A ja z kolei nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, w której moim chłopcom suszę głowę o to, czy odrobili już lekcje, robię to tylko i wyłącznie wtedy, kiedy ich ojciec wyjeżdża. Na co dzień polecenia wydaje im ich ojciec i radzi sobie z tym, na tyle dobrze, że nie uważam, iż powinnam się wtrącać. Chłopcy mają też jasno wydzielone obowiązki domowe, jeśli się z nich nie wywiązują, to co najwyżej spokojnym głosem im o nich przypominam. Nie ma żadnego "bez dyskusji!", ani nic w tym stylu.
                      Byc może, jeśli kiedyś nawiążą się między nami bliższe relacje, będę sobie pozwalać na więcej. Autorka wątku chyba jednak nie jest jeszcze na tyle blisko ze swoją macochą związana i jej szarogęsienie się w jej życiu zwyczajnie ją irytuje.
                      Dzieci mają głęboko gdzieś, kto je utrzymuje i na pewno w ten sposób nie staje się w ich oczach autorytetem. Mój ojciec uczestniczył w kosztach mojego utrzymania, być może nawet uczestniczyła w nich jego żona, pomimo to morały, które mi prawił, działały na mnie wyłącznie jak płachta na byka.
                      • glasscraft Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 08.03.11, 14:18
                        No to sie musimy zgodzic, ze sie nie zgodzimy smile

                        Pomiedzy przypominaniem spokojnym glosem, a szarogesieniem sie jest jeszcze cala masa innych zachowan.
                    • edw-ina Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 08.03.11, 14:22
                      mój ojczym/macochy nie wtrącały się do mojego wychowania. Ale - jakimś cudem zdarzyło się, że niemal miesąc wakacji spędziłam u matki i ojczyma i jakoś nie dziwiło mnie, kiedy ojczym pytał o której wrócę, mówił, żebym odstawiła kubek do zmywarki, a raz mnie nawet ochrzanił, bo zasiedziałam się ze znajomymi, matki nie było (więc był jedynym dorosłym), a on po prostu nie wiedział, czy jest ze mną wszystko ok. Większość dorosłych nieco poucza młodszych. Jeśli robią to delikatnie, z umiarem - nie ma w tym niczego złego. Mój dziadek pouczał swego syna, a mego ojca, kiedy ten sam już miał dorosłą córkę i mógł być dziadkiem. Podpowiadamy coś z własnego doświadczenia, ponieważ zdążyliśmy je zdobyć.
                      I wiesz, podobnie jak Glasscraft, gdybym miała mieszkać ze swoimi pasierbami i nie mogłabym powiedzieć o niczym, co w moim mniemaniu odbiega od normy, jest niepokojące, może mieć złe konsekwencje, to musiałabym uznać, że w jednym domu są dwa domy.
    • tully.makker Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 08.03.11, 10:32
      Jesli jest ci tak zle z babsztylem, to moze warto rozwazyc jednak zamieszkanie z matka.
      • lejla81 Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 08.03.11, 11:02
        A może nie ma mamy??
    • filetta Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 08.03.11, 14:09
      A może ta macocha tak właśnie była wychowywana? Moze jest sztywna, nietolerancyjna, wszystkowiedząca i najważniejsza, bo taki wzór osoby dorosłej wyniosła ze swojego domu? To tłumaczyłoby jej postawę, tym bardziej, gdy sama nie ma dzieci i ciężko jej było w bliskich związkach.
      Nie jest zła, ale widocznie ma problemy (a może tylko parę cech), które zwyczajnie uniemożliwiają polubienie jej.
    • stepdaughter Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 08.03.11, 14:27
      edw-ina co tyh z ta matematyką?? mam znajomych,którzy urodzili się w latach 90 a interesują sie kulturą/tradycjami lat 80 i żyja latami 80". Ja nigdzie nie napisalam że ona jest stara,ty to kilkakrotnie podkresliłaś i to baaardzo szyderzo naśmiewając jeszcze się z tego,że niby ja napisałam że mając lat 40 to jest się taki starym, bez przesady,nie było u mnie w moim wątku takich słów
      Co do szacunku...wychodze z zaożenia że szanuje się osoby za to jakimi są a nie za to , że są. Także oczekuje szacunku do samej siebie, i ja także szanuje ludzi którzy są temu godni, jesli ktoś mi uwłacza ktok w krok, poniza, osmiesza, to trudno na dłuższą mete miec pozytywny i kolorowy obraz danej osoby. Jesli chodzi o moja matkę.., jak ktoś wyżej zasuugerował, no nie mam mozliwości takiej aby zamieszkac u niej, nie każdy ma taka mozliwośc, mna ojciec się zajmuje od kiedy pamiętam, matka biologiczna zostala pozbawiona praw rodzicielskich, więc jedynie dla mnie jest tylko i wyacznie rodzicielką,nic po zatym. Irytuje ten sam fakt, że wiekszość z "was" , którzy jesteście już wpełni dorosli, robicie ze swoich rówieśniczek takie ideały chodzące, od razu zakladacie z góry tak jak pani "edw-ina " że od razu to młodsze osoby sa wszystkiemu winne, ale nie daj boże ktoś starszy. A to nieprawde, sa ludzie rózni, mnie się akurat trafiła baardzo toksyczna macocha i tak jest, może bład popełniam , że we wszystkim schodze jej z drogi, nie wdaje się w konflikty,bo nie lubie kłótni, ale wiem, że jakby zaczeła swoje zdania wygłaszac to by było piekło na ziemi dosłownie. Więc tak jest źle, i tak by byo źle. Jak sie szuka dziury w całym to zawsze się znajdzie
      • edw-ina Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 08.03.11, 14:34
        a) ja wyjątkowo rzadko określam kto jest winny, a kto nie. poczytaj choćby to forum. bardzo daleko jest mi do wydawania pochopnych ocen.
        b) nie dałaś żadnych przykładów, dałaś same subiektywne oceny. Daj przykłady, porozmawiamy o przykładach.
    • politanczykowianeczka Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 08.03.11, 14:48
      no i dobrze robisz, że schodzisz żonie swojego ojca z drogi. Ty dorośniesz, będziesz miała swoją rodzinę, a ojciec ze swoją żoną zostanie. Macochy nie mają obowiązku zajmowania się nie swoimi dziećmi. Taki obowiązek mają rodzice tych dzieci. A skoro twoja macocha godzi sie na wychowywanie ciebie, to chwała jej za to. Nie każdy rodzic umie dobrze wychowywać. Co dopiero obca osoba. A jeśli masz pretensję to usamodzielnij się szybciej. Ja miałam 17 lat, jak zaczęłam pracować i nie być na garnuszku rodziców. Więc jaki problem?
      Teraz jestem macochą i nie chciałabym wychowywać obcych dzieci. Gdyby dzieci mojego męża miały mieszkać ze mną, to bym go zostawiła.
      Nie znisołabym fochów obcych dzieci, które nie potrafią docenić, że obca osoba poświęca im swój czas.
    • stepdaughter Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 08.03.11, 15:31
      politanczykowianeczka to ja ciebie nie rozumiem, najpierw piszesz , że jesteś macochą, a za chwile dodajesz Gdyby dzieci mojego męża miały mieszkać ze mną, to bym go zostawiła. Nie rozumiej zupełnie twojego przesłania, bo jedno drugiemu wyklucza, to w koncu jesteś macochą czy nie???Bo zdaje mi się , że jak jesteś, to mieszkasz w raz z dziecmi swojego męża,
      edw-ina-pytasz się o jakies konkretnie przykladu,uuff, to są mniejsze lub wieksze i dotkliwsze sytuacje, kropelka,do kropeleczki i nakapie całe wiadro tak to bywa. Sama zapewne bys nie zniosła jakby ktos krytykował, wysmiewał, oczerniał, twój styl ubierania, zycia i bycia, najprostrze przyklady: wysmiewanie, gardzenie za kolor bluzki, krój spodni,rodzaj butów,czepianie się i marudzenie na temat mojej osobistej intymniej bielizny, że majtki,biustonosze,komplety kupuje sobie w sexshopie (a nigdy tam nawet nie byłam), rozliczanie kazdego grosza na co wydaje i odrazu lament i poniżanie jaka ja głupia. Zarzucanie że mam sponsora, bo ona sobie nie przypomina tych spodni ktore mam na sobie, a prezeciez podobno nie miałam pieniedzy, skąd mam ten zegarek,karte do telefonu,czyli zapewne jestem galerianka,bo takie trendy. Wyzywanie od chorych psychicznie, dokładnie anorektyczki, bo mam niska wagę, fakt jestem dośc niska i sczupła jak na swój wiek, wyglądam na mnie lat niż powinnam , taką już mam naturę. Ciagle słysze iż jestem ćpunka, zapewne wciągam amfe lub fete dlatego tak mało jem, ciagle co przychodzę do domu to sprawdza oczy czy jestem „czysta” OBŁĘD i PARANOJA w jej wydaniu, nasłuchala się wiadomości na temat "wpołczesnej młodzieży) i teraz wariuje kobieta. O szkole jej nic nie mówie, to wieczny lament,jestem len, obibok, tylko dlatego ze nie siedze caly czas z nosem w zeszytach. Oczywiście jak gdzies wychodze to mowie o której wroce, no ale to jej nie wystarcza i prosi adres. No bez przesady, adresu już nie będę podawac, dlatego zawsze mowie ze ide na spacer tak sama, nawet jak ide do kogos, po zatym zawsze jest lament przy każdym wyjsciu, krzywienie się, najchętniej to żebym w ogole nigdzie nie wychodzila tylko do szkoly i powrotem bo ponoc po 17 już jest strasznie niebezpiecznie i dla niej to bezsens aby gdzies wyjsc, bo zaraz zajde w ciąże, będę się puszczac i jeden sponsor już mi nie wystarczy (choc nawet nigdy chłopaka nie mialam, baa,nawet kolegow zadnych nie mam, jedynie z dwie zwykle koleżanki,zadnej przyjaciółki, nic pozatym)Dodatkowo ojca ciągle buntuje, doszukuje się czegos czego nie było, tate ciągle szczuje, i on jest już sam tym wszytkim ogłupiały i zakołowany, nie wie jak na to patrzec
      Jest wiele wiele nie fajnych sytuacji, które doprowadzają do kolosalnego zanizenia mojej wartości i samooceny
      • glasscraft Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 08.03.11, 15:54
        Zapewniam Cie, ze jedno drugiego nie wyklucza, nie trzeba mieszkac z pasierbami, zeby "zasluzyc" na status macochy - bycie zona ojca (mezem matki - tutaj mamy ojczymow) pasierbow robi to z automatu, bez wzdledu ile sie faktycznie z pasierbami spedza czasu.

        Reszty nie skomentuje, bo jakos nie do konca w to wszystko wierze.
      • sofija_biala Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 08.03.11, 16:12
        Nie obrażaj się, ale z Twojego opisu wynika dla mnie standardowy portret zbuntowanej nastolatki. Tylko że jedni buntują się głośno i spektakularnie - a Ty wybrałaś milczenie, wycofanie i postawę: dajcie mi wszyscy święty spokój. Kończysz teraz gimnazjum?

        Podobnie, jak dziewczyny, nie wyobrażam sobie, żebym miała mieć w domu na co dzień dziecko bez prawa do jego wychowania. Wychowanie czasem wymaga pochwały, czasem krytyki, jeśli widzę, że w mojej opinii owo dziecię/młodzież idzie w niewłaściwym dla niego kierunku.

        A Ty chyba zdecydowanie na siłę doszukujesz się negatywnych emocjii tam, gdzie jest troska, trafiająca na mur milczenia zbuntowanej nastolatki. Dlaczego po prostu nie odpowiesz, skąd masz kasę na spodnie? Macocha wyzywa CIę od chorych psychicznie? Czy po prostu boi się o Ciebie, że jesz za mało, że może się to skończyć anoreksją? Bo to zupełnie zmienia jej obraz.
        DLaczego nie podasz adresu, jak gdzieś wychodzisz? Bo to uwłacza godności nastolatki? A jeśli podczas Twojej nieobecności zdarzy się wypadek w rodzinie? a jeśli Tobie coś się stanie i nie będzie wiadomo, gdize Cię szukać? Wiesz, ja jestem dorosła od dawna, mój mąż też, ale nawet jak wybieramy się osobno, to z grubsza określamy, gdzie będziemy, na wszelki wypadek. Więc wcale się nie dziwię, że macocha Twoim wychodzeniem niewiadomogdzieipoco zachwycona nie jest.

        A w tym wszystkim, to najbardziej brakuje mi informacji, czy z ojcem też jesteś w podobnie milczących stosunkach? On też stawia CI "chore" wymagania? Czy po prostu ojca się nie czepiasz, bo to ojciec, więc się za wszystko hurtem dostaje macosze?

        Może to w Tobie tkwi problem, bo pozamykałaś się w sobie z własnym buntem i klasycznie po nastolatkowemu użalasz się nad sobą. Co - w sumie - w tym wieku jest normą i na szczęście się z tego wyrasta wink A potem z wiekiem nieco inaczej pewne zachowania dorosłych ocenia.
        Nie ma dla mnie lepszego opisu nastoletniej naiwności i głupiego buntu, jak moje własne pamiętnikiwink


        • erillzw Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 13.03.11, 02:14
          sofija_biala napisała:

          > Nie obrażaj się, ale z Twojego opisu wynika dla mnie standardowy portret zbunto
          > wanej nastolatki.

          Słucham??? Czy Twoja matka tez rzucala Ci, ze kupujesz bielizne w sex szopie i jak tylko wyjdziesz to zaczniesz sie puszczac??
          Chyba Wam sie w glowie pomieszalo!!! Jak do innych macoch to potraficie sie wykazac empatia ale jak przyjdzie dziewczyna ktora na empatyczna kobiete nie trafila to w imie irracjonalnej solidardnosci usilujecie wmawiac dziewycznie, ze jej uczucia sa bledne, zle i na pewno ktos chce jej dobra.
          Jej dobro ma polegac na tym, ze kobieta wmawia jej branie dragow? anoreksje? albo ze chce znalezc sponsora? No ludzie!

          > Tylko że jedni buntują się głośno i spektakularnie - a Ty wyb
          > rałaś milczenie, wycofanie i postawę: dajcie mi wszyscy święty spokój. Kończysz
          > teraz gimnazjum?

          Ja chybie snie. Czy to znaczy, ze nastolatka nie ma prawa wyciagac wnioskow? Widziec rzeczywistosci i czuc sie w czym zle bo ktos ja zle traktuje??
          Dlaczego dyskredytujesz jej odczucia tylko dlatego, ze jest mlodsza? Czesto to ludzie mlodzi widza wiecej niz dorosli, ich wrazliwosc na pewne kwestie jest duzo wieksza. madry rodzic to taki ktory to rozumie. Nie miesci mi sie w glowie stawanie w obronie kobiety ktora potrafi takie teksty rzucac do dziecka swojego partnera i to jeszcze przy jasnym zazaczeniu, ze jej ojciec staje w jej obronie i zaznaczeniu, ze rzeczy o ktore czepia sie ta pani nie przeszkadzaja ojcu.
          I to jeszcze ojciec jej tlumaczy ze przesada. Wiec skoro ilesnascie lat zyli razem w harmonii i nagle sie okazuje, ze dzierwczyna moze zaczac brac dragi, puszczac sie, ze wszystkiego tlumaczyc tyo chyba nie jest problem w niej i jej ojciu ale w chorych wizjach tej kobiety. No nie tlumaczmy kazdego zachowania "dobra intencja" jesli obok niej nie stoi.


          > Podobnie, jak dziewczyny, nie wyobrażam sobie, żebym miała mieć w domu na co dz
          > ień dziecko bez prawa do jego wychowania. Wychowanie czasem wymaga pochwały, cz
          > asem krytyki, jeśli widzę, że w mojej opinii owo dziecię/młodzież idzie w niewł
          > aściwym dla niego kierunku.

          Miedzy krytyka a dop*** i wmawianiem komus jakis chorych wizji jest zasadnicza roznica. Moja mam tez duzo czytala, ogladala, slyszala ale to nie znaczy, ze wyzywala mnie od najgorszych bo wychodzilam z domu (mimo, ze o 21 musialam byc spowrotem), nie mowila, ze kupilam bielizne w sex shopie ani nie kazala mi siedziec od switu do nocy w zeszytach a jesli mialam jakies problemy w szkole to rozmawiala ze mna by dojsc do ich przyczyny a nie op*** z gory na dol.
          To jest wychowanie. A nie czepianie sie wszystkiego.
          Wspolczuje Wam skoro uznajecie, ze metody tyej kobiety a wiec pelna ignorancja dziewczyny, jej potrzeb, chec poznania jej, czepianie sie o wszystko, niewybredne slownictwo czy porownania to troska.
          Sorry ale to jakis absurd dla mnie.


          > A Ty chyba zdecydowanie na siłę doszukujesz się negatywnych emocjii tam, gdzie
          > jest troska, trafiająca na mur milczenia zbuntowanej nastolatki.

          Ta jasne.. bo nastolatki zawsze sa zle, zbuntowane, rodzic zawsze trafia na mur milczenia i na pewno nie doceniaja z zasady troski rodzicow. Czy nie zauwazyliscie, ze dziewczyna nic nie napisala o ojcu ktory ja wychowal? Tylko niech mi nikt nie wyskoczy ze to pewnie dlatego, ze ja olewal i nic nie wymagal. Ja tez przechodzilam bunt nastolatki. Zdarzalo mi sie wchodzic z moja mama w polemiki ale zawsze wykonywalam swoje obowiazki i nigdy nie mowilam, ze robi mi na zlosc, czy sajgon. Nie doceniacie nastolatkow za to przeceniacie ich bunt i to, ze z zasady nikogo nie sluchaja.

          >Dlaczego po pr
          > ostu nie odpowiesz, skąd masz kasę na spodnie?

          A dlaczego ma odpowiadac? Jesli ma pieniadze to od razu znaczy, ze sie puszcza? Prawdopodobnie ojciec daje jej kieszonkowe. Kij jej do tego skad ona ma kase, sorry.

          > Macocha wyzywa CIę od chorych ps
          > ychicznie? Czy po prostu boi się o Ciebie, że jesz za mało, że może się to skoń
          > czyć anoreksją?

          O super, to teraz troska to wyzywanie kogos ofd chorych psychicznie???? Ludzie! ja chyba snie, ze to napisalas!
          Moja mama jak sie troszczyla o to, ze jestem szczupla to zaproponowala pojscie na badania, bo widzi ze jestem blada i sie o mnie martwi. NIGDY nie pojawilo sie nic w kategoriach "jestes chora psychicznie" bo jestes szczupla.

          > Bo to zupełnie zmienia jej obraz.

          Taaaaak? ja mysle, ze jeszcze go pogarsza a Tobie sofja bez urazy chyba solidarnosc padla na racjonalne spojrzenie.

          > DLaczego nie podasz adresu, jak gdzieś wychodzisz?

          Adres parku tez sie liczy? Knajpy? A co jak nie bedzie gdzies miejsca i trzeba sie bedzie przeniesc? To wtedy bedzie afera o to, ze klamie? Czy moze ma sie meldowac z kazdego miejsca w ktorym sie znajdzie, zeby pani macocha miala spokoj ducha i nie musiala sie "martwic"?
          W dzisiejszych czasach kazdy praktycznie ma telefon komorkowy. Powinno wystarczyc jej to, ze bedzie pod telefonem. Wypytywanie i rzadanie adresow moim zdaniem to przekaracznie granic zdrowego rozsadku o ile nie dotyczy to imprezy domowej.

          > Bo to uwłacza godności nasto
          > latki?

          Bo to glupie z zalozenia. Mozna powiedziec z kim sie idzie i jakie sa wstepne plany. Adresy? No blagam..

          >A jeśli podczas Twojej nieobecności zdarzy się wypadek w rodzinie?

          Aha i juz widze jak pani "troskliwa macocha" jedzie do kawiarni i zgarnia dziewczyne.. bo nie ma telefonow komorkowych na ktore mozna zadzwonic lub napisac "wracaj, stalo sie nieszczescie".

          > a jeś
          > li Tobie coś się stanie i nie będzie wiadomo, gdize Cię szukać?

          Gdzie Ty zyjesz? W dziiejszych czasach miejsca w ktorych w ciagu wieczora potrafia znalezc sie nastolatkowie mozna zliczyc na palach dwoch rak przynajmniej. Ma podac wszystkie adresy? O_o

          > Wiesz, ja jeste
          > m dorosła od dawna, mój mąż też, ale nawet jak wybieramy się osobno, to z grubs
          > za określamy, gdzie będziemy, na wszelki wypadek. Więc wcale się nie dziwię, że
          > macocha Twoim wychodzeniem niewiadomogdzieipoco zachwycona nie jest.

          Ja tez mialam okreslac z grubsza. Nawet jak bylam nastolatka. Rzadanie adresow to mowienie wprost - nie ufam Ci. Na jakiej podstawie? Bo jest nastolatka? To absurd.


          > A w tym wszystkim, to najbardziej brakuje mi informacji, czy z ojcem też jesteś
          > w podobnie milczących stosunkach? On też stawia CI "chore" wymagania? Czy po p
          > rostu ojca się nie czepiasz, bo to ojciec, więc się za wszystko hurtem dostaje
          > macosze?

          Napisala wyraznie, ze z ojcem maja bardzo dobre relacje. Ze ojciec sam prostuje macoche jak ona przesada, ze staje w jej obronie, ze mieszkali razem i ona wywiazywala sie ze swoich obowiazkow to znaczy, ze je miala. Jesli ktos wlazi w dobrze dzialajacy uklad i wprowadza swoje porzadki i to jeszcze w taki chamski sposob to ja jestem pelna podziwu, ze ta dziewczyna napisala to tak dyplomatycznie.


          > Może to w Tobie tkwi problem, bo pozamykałaś się w sobie z własnym buntem i kla
          > sycznie po nastolatkowemu użalasz się nad sobą. Co - w sumie - w tym wieku jest
          > normą i na szczęście się z tego wyrasta wink A potem z wiekiem nieco inaczej pew
          > ne zachowania dorosłych ocenia.

          A moze problem jest w pani macosze? Moze warto by pomyslec nad tym, ze nastolatki nie sa zle z gruntu, nie sa w bledzie z zasady i nie kazda macocha jest troskliwa kobieta chcaca sie zaprzyjaznic z pasierbica.

          > Nie ma dla mnie lepszego opisu nastoletniej naiwności i głupiego buntu, jak moj
          > e własne pamiętnikiwink

          No zobacz po moich pamietniakch wychodzi, ze bylam owszem naiwna (co wynikalo z braku dosiwadczen) ale bardzo racjonalanie i wrazliwie patrzylam na swiat. Sama bylam zaskoczona czytajac je rok temu jak trafie widzialam wiele rzeczy i jak moj bunt nie opieral sie na glupocie "na zlosc mamie odmroze sobie uszy" ale na potrzebie tego by moja mama zauwazyla, ze nie mam juz 10 lat, nad czym rpacowalysmy c
          • sofija_biala Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 13.03.11, 19:55
            Ależ po mnie pojechałaśsmile

            Spróbuję prościej.
            Sytuacja w domu jest nienormalna. O radę prosi pasierbica, nie macocha, więc próbuję jej pokazać drugą strobnę medalu.

            Z jednej strony widzę nastolatkę, która zamyka się w sobie i zamiast rozmawiać, woli dla świętego spokou schodzić macosze z drogi. A może po prostu nie umie rozmawiać? Albo buntuje się przeciw komuś, kto stawia wymagania?
            Nastolatkę, dla której normalne zasady są kwestionowaniem jej wolności. Sprawa adresu, która tak CIę zbulwersowała. Nie sądzę, by macocha wymagała dokładnych danych, wystarczy prawdopodobnie powiedzieć "idę do Anki odrobić matmę". ALe stepdaughter woli okłamać lub nic nie mówić.

            Z drugiej strony mamy macochę, która albo przejęła się rolą za bardzo, albo dostrzega problemy, które ojciec i stepdaughter bagatelizują. Jestem też przekonana, że stepdaughter część historii wyolbrzymia - przeczytaj dokładnie jej opowieść o anoreksji i chorobie psychicznej, Mam wrażenie, że tam jest trochę nadinterpretacji wypowiedzi macochy.

            I trzecia sprawa - bierny ojciec. Nie wyobrażam sobie, żeby mi partner robił dziecku podobne awantury, a ja, wiedząc o niewinności dziecka, nie zareagowałabym ostro i stanowczo. Tu nie ma miejsca na "między młotem a kowadłem" o którym pisze stepdaughter. Tu jest albo 0 albo 1. Ojciec boi się porządnie opierniczyć macochę?? Związek mu się od tego rozpadnie? No daruj, ale nie bardzo mnie to przekonuje.

            Dlatego przypuszczam, że historia jest trochę przekolorowana: zła macocha, niewinna nastolatka i kochany (?) tatuś, który boi się awantury.

    • stepdaughter Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 08.03.11, 15:54
      Dodam ,że bywają takie sytuacje gdzie zostajemy razem ze sobą sam na sam na kilka dni lub tygodni, zdarza sie to często ale nie cały czas, tata często wyjeżdza , i wtedy nawet nie mam w nikim wsparcia i oparcia, a tak jak tato jest razem z nami w domu, to chociaz stanie w mojej obronie, lub logicznie coś jej wytłumaczy, lecz gdy wyjeżdza to całkowicie musze sie podporządkowac jego zonie , wtedy to jedynie zagryzam wargi, ale w środku to aż mi sie gotuje wszytko, boję się że kiedyś wybuchne
      • sofija_biala taaaaa 08.03.11, 16:17
        ... może teraz wyciągam za daleko idące wnioski ale...
        Z wiekiem też często zmienia się zdanie o rodzicach. Kochający i rozpieszczjący tatko może być po prostu za lewniwy do wychowywania nastolatki, więc cały ciężar wymagań zrzuca na macochę. Trochę tak, jak "dobry i zły policjant". I może kiedyś docenisz wysokie wymagania macochy.
    • lejla81 Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 08.03.11, 17:13
      Dziewczyny, czytam i czytam to wszystko i przyznam się, że jestem w szoku. Czy Wy byłyście kiedykolwiek nastolatkami? Ze wszystkich waszych wypowiedzi przebija jeden ton - macocha ma rację, bo jest starsza, bo wie lepiej, bo się zamartwia, trzeba ją szanować, kiedyś jej podziękujesz... No litości!
      Wychodzi na to, że młody człowiek nie ma prawa do własnego zdania, do prywatności, do jakiegokolwiek decydowania o sobie samym. Nie chodzi o to, żeby dziecku z którym się mieszka nie zwracać w ogóle uwagi na nic, ja też zwracam uwagę, ale na rzeczy, które w codziennym życiu na mnie lub na moje dziecko negatywnie oddziaływają, jak powiedzmy ta przysłowiowa szklanka w zlewie. Od wszelkich poważniejszych rozmów to są rodzice! Kiedy ja byłam nastolatką, nie wtajemniczałam za bardzo w swoje sprawy własnej matki, nie mówiąc już o jakiś obcych babach! Zresztą moja mama chyba mnie rozumiała, bo uznała, że skoro zdaję z klasy do klasy, nie dzwoni w mojej sprawie do domu policja, ani nie zachowuję się przesadnie podejrzanie, to już wszystko jedno, czy chodzę w glanach, czy w różowej mini.
      Z góry stanęłyście w obronie macochy, że jej wolno, że jak to nie można zwrócić uwagi we własnym domu... No czasem można, a czasem nie można, bo lepiej dla dobra wszystkich ugryźć się w język. Jedyna rada, jaką macie dla autorki wątku, to taka, żeby się podporządkowała. Ja sądzę, że cała ta rodzina powinna usiąść i na spokojnie pogadać, każdy powinien wyłuszczyć swoje racje, być może macocha naprawdę za bardzo przejęła się swoją rolą, być może autorka jest przewrażliwiona, być może ojciec olewa sprawy wychowawcze, Step, bądź zatem Ty dorosła i sama zaproponuj taką rozmowę.
    • stepdaughter Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 08.03.11, 18:19
      Reszty nie skomentuje, bo jakos nie do konca w to wszystko wierze. Bravo glasscraft , to sie nazywa obiektywne spojrzenie i podejście, nie ma co... a jakby odwotna sytuacja była i jakas macocha by się żaliła i przedstawiła sprawe w identyczny sposób to zapewne oczywiście byś w tedy uwierzyła...szkoda słów na to co napisałaś

      Co do mojego ojca, to on nie jest w cale leniwy jesli chodzi o moje wychowanie, w żadnym wypadku, to nie jest tak że zrzucił cały cięzar i obowizek jego zonie aby mnie "niańczyła" skądże. Mieszkamy wszystcy pod jednym dachem juz prawie 2 lata ,z tatą mieszkam przez całe zycie i jemu nigdy nie przeszkadzało to , co jej przeszkadza. Zawsze wywiązywałam się ze swoich obowiązków, i nie było żadnego problemu, karana prawnie tez nigdy nie byłam, nigdy ojciec nie narzucał mi takich chorych wymagań jakie ona sobie przywłaszczyła.
      Sofijo co domowienia gdzie sie idzie, podawania adresu, to ty piszesz o swoim mężu, a to jest roznica,dzielić sie sekretami, osobistymi sprawami z mężem,a co innego z macochą. Co do zbuntowania, nigdy nie byłam typem buntowniczki i teraz też nie, poprostu przykro mi się robi jak ktoś mnie poniża, wyzywa i krytykuje bez powodu, a raczej znajduje sobie na każdym kroku byle jaki powód do tego. Tak tu piszecie że uzalam się nad sobą, ale nie wiem, a raczej jestem pewna że także było by wam nie miło jak gdyby ktoś was wyzywał od cpunek, zarzucał jakieś kontakty sexualne za pieniądze itd.. a to uwłacza godności,ciekawe czy byscie tak ze spokojem reagowały, zapewne nie jedna z was by awanture zrobiła za to, a nie odeszła z podkulonym ogonem jak doradzacie
      • kittykitty Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 08.03.11, 19:12
        Sofijo co domowienia gdzie sie idzie, podawania adresu, to ty piszesz o swoim m
        > ężu, a to jest roznica,dzielić sie sekretami, osobistymi sprawami z mężem,a co
        > innego z macochą.

        Step, może i masz prawo czuć się skrzywdzona przez macochę, ale jeśli podawanie adresu uznajesz za dzielenie się sekretami i osobistymi sprawami, to zaczynam zastanawiać się czy to co Ty nazywasz poniżaniem Cię i wyzywaniem rzeczywiście nim jest.

        Nie napisałaś ile masz lat, ale ja od swojego syna i pasierbicy (oboje mają skończone 17 lat) wymagam mówienia dokąd idą, niekiedy również podania nazwiska osoby oraz nr kontaktowego jeśli w grę wchodzi impreza nocna. I oboje wiedzą, że nie jest to gnębienie ich i ograniczanie swobody, ale zwykła troska a informacje te są potrzebne na wypadek gdyby coś się stało.
      • sofija_biala Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 08.03.11, 19:28
        Co do mojego ojca, to on nie jest w cale leniwy jesli chodzi o moje wychowanie,
        > w żadnym wypadku, to nie jest tak że zrzucił cały cięzar i obowizek jego zonie
        > aby mnie "niańczyła" skądże. Mieszkamy wszystcy pod jednym dachem juz prawie 2
        > lata

        Po raz kolejny zapytam, co robi Twój ojciec. Skoro macocha Cię rzeczywiście poniża, czemu on nie reaguje?

        > Sofijo co domowienia gdzie sie idzie, podawania adresu, to ty piszesz o swoim m
        > ężu, a to jest roznica,dzielić sie sekretami, osobistymi sprawami z mężem,a co
        > innego z macochą.

        Nadal nie chcesz zrozumieć podstawowych zasad wspólżycia rodzinnego. Nie chodzi o zdradzanie sekretów, chodzi o normalne zasady. Których zbuntowane nastolatki po prostu nie rozumieją.



        >Tak tu piszecie że uzalam się nad sobą, ale nie wiem, a raczej jestem pewna że t
        > akże było by wam nie miło jak gdyby ktoś was wyzywał od cpunek, zarzucał jakie
        > ś kontakty sexualne za pieniądze itd.. a to uwłacza godności,ciekawe czy byscie
        > tak ze spokojem reagowały, zapewne nie jedna z was by awanture zrobiła za to,
        > a nie odeszła z podkulonym ogonem jak doradzacie

        Przypuszczam, że macocha tak tłumaczy sobie Twoje tajemnicze wyjścia i posiadanie sprzętów, czy ubrań, na które CIę podobno nie stać.
        Gdzie w tym jest ojciec? Nie interesuje go, co się z Tobą dzieje? Z kim i gdzie się spotykasz? Skąd masz kasę?

        Słuchaj, przyszłaś na forum dorosłych kobit, które próbują CI pokazać, jak może sytuacja opisana przez Ciebie wyglądać z drugiej strony. Żadna nie będzie się nad Tobą użalać, bo nie o to tu chodzi. Przeczytaj jeszcze raz, co piszą dziewczyny i przemyśl, a nie buntuj się przeciw nam, bo to nie ma najmniejszego sensu.

      • glasscraft Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 08.03.11, 19:35
        Nie za bardzo wierze, bo zaczelo sie od tego, ze macocha zmusza cie do odrabiania lekcji do ponizania i niemalze patologicznego zachowania, a przy tym wszystkim gdzie jest Twoj ojciec? Skoro do tej pory nie bylo problemow, a teraz nagle jestes puszczalska narkomanka, to chyba rodzic powinien sie zainteresowac, czy z dzieckiem cos nie tak sie dzieje, czy jego zona ma zwidy.
        • erillzw Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 13.03.11, 02:16
          Ale ona napisala jeszcze w pierwszym poscie o tym, ze ojeciec jaka jest to jej broni, i mowi, ze macocha przesada. Moze ponowna lektura pierwszego posta? I kolejnego tak dla uzupelnenia wiedzy? smile
          • glasscraft Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 13.03.11, 09:19
            A moze kilka glebokich oddechow i.... relax? smile
            Macocha be, bo sie czepia, tatus cud mniodzio, bo nie reaguje? Nie sadzisz, ze w tym ukladzie "chora" jest wiecej niz jedna osoba?
            • erillzw Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 13.03.11, 16:07
              Nie bylo nic o tym, ze ojciec nie reaguje. Dopowiedzialyscie sobie to, zeby nie wyszlo, ze to z macocha jest cos nie tak. Bo skoro corka nie narzeka na ojca to znaczy ze ten na peno nie reaguje, ma ja gleboko gdzies, ona ma wolna reke i jeszcze jest zlym rodzicem ale oto przyszla ona - macocha i chce naprawic bledy ojca i 16 latke chce wychowac.
              W tym ukladzie moze sie okazac, ze jest problem z pania macocha czego usilnie staracie sie nie dostrzegac bo branicie jej z zasady. Bo "my wiemy jak to jest jak pasierb jest niewdzieczny".
              Sorry ale mowienie o chorobach psychicznych, oskarzanie o kardziez, ze dziewczyna sie puszcza, ze ma sponsora, ze jest narkomanka jest nie tylko chore i swiadczy o powaznych zaburzeniach tej kobiety w postrzeganiu nastolatkow ale i jest wyraznym podwazaniem tego jak autorka zostala wychowana przez ojca ktorego podobno tak bardzo kocha.
              Nie rozumiem zalozen, ze to nastolatka jest zla, ojciec ja olewa i wynoszenia macochy na piedestal. To skrajny subiektywizm i usilowanie udowodnienia swiatu, ze macocha zawsze jest ta pokrzywdzona.
              • sofija_biala Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 13.03.11, 20:05
                erillzw napisała:

                > Nie bylo nic o tym, ze ojciec nie reaguje.


                W odpowiedzi:
                >Dodatkowo ojca ciągle buntuje, doszukuje się czegos czego nie było, tate ciągle szczuje, i on jest już sam tym wszytkim ogłupiały i zakołowany, nie wie jak na to patrzec

                i jeszcze:>Pytasz sie co moj ojciec robi wtedy?pisałam powyzej już, że jest miedzy młotem a kowadłem, nie wie po której stronie stanąć aby nikogo nie urazić, staje w mojej obronie jak to często bywało, to była obraza, że on podważa jej autorytet, a gdy staje w jej obronieto z kolei jest nie fer w moich oczach, i taki zakręcony w tym wszystkim

                A na końiec:

                Tato osobiscie na duzo sytuacji reką macha,nie jest az tak przewrazliwiony, z kolei jego zona BARDZO.

                Nadal wybielasz ojca?
                Bo ja widzę w tej rodzinie 3 problemy - nadgorliwą macochę, nastolatkę, przyzwyczajoną do dużej wolności i biernego ojca.
                • erillzw Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 13.03.11, 21:15
                  Nie wybielam ojca. Ale uznanie, ze skoro macocha teraz ma wymagania to znaczy, ze ojciec byl bierny jest dla mnie sorry ale absudrem.
                  I nie pojechalam po Tobie tylko po tym jak jednostronny poglad zaprezentowałas. Zreszta jak wiekszosc tutaj.
                  Jakby Ci ktos na glowie kolki ciosal i na proby rozmowy odpowiadal "jak poprawisz oceny to wtedy pogadamy" to serio bedziesz przychodzic z otwartym sercem?
                  Uzalzenianie rozmowy i checi poznania od czyichs ocen jest moim zdaniem absurdalne i swiadczy o tym, ze ta pani macocha nie chce poznac tej dziewczyny ale nia sterowac. Rozmowa to nie nagroda za ocene. To norma w kazdej sytuacji ktora jest dostepna bez wzgledu na wszystko.
                  Poza tym czy skoro kobieta potrafi nasluchac sie o tym jakie nastolatki sa zle, uzaleznione etc to tak trudno zrozumiec, ze nastolatek potrzebuje miec swoj wlasny swiat? W cosmo nawet o tym pisza. Podejrzewam, ze i fakcie na ktorym pani najwyrazniej opiera swoja wiedze o nastolatkach bedzie o tym mowa.
                  Problemem jest to, ze pani przyszla i rzada autorytru zamiast go zbudowac.
                  • sofija_biala erillzw 14.03.11, 04:31
                    Przerzyj sobie posty Step. ZObacz, ile tam jest informacji, które zaprzeczają wizerunkowi idealnej nastolatki - lekceważenie poleceń macochy, nieinformowanie o tym, co w szkole, czy o tym, dokąd wychodzi, podrabianie podpisu macochy (TAK! macochy - czemu nie OJCA???) na usprawiedliwieniu do szkoły. No sorry, ale częściową winę widzę u Step.

                    Ostatnio miałam okazję pełnić rolę mediatora między nastolatkiem kończącym gimnazjum a jego rodzicami. Nie będę wdawać się w szczegóły, bo to nie miejsce, ale uwierz mi, że normalne działania zaniepokojonych rodziców nastoletni buntownik naprawdę potrafi nieźle przeinaczyć i wyolbrzymić. Dlatego teraz dzielę przez 4 opowieść Step.
                    Tu na dokładkę mamy nie rodziców ale złą macochę, która weszła między sielankowy układ: córkę a ojca w chwili, gdy STep praktycznie zaczynała dojrzewanie.

                    Ty założyłaś, że dziewczyna jest ok, zła jest macocha. Ja zakładam na podstawie tego samego materiału, że nie do końca jest tak biało-czarno. Jak jest naprawdę, wie tylko Step i jej rodzina, a nam pozostaje mieć nadzieję, że różne punkty widzenia, jakie tu znalazła, pomoga jej jakoś rozwiązać konflikt.

                    I jeszcze jedno - przypuszczam, że 100 % matek na tym forum w życiu nie pozwoliłoby na takie traktowanie dziecka, przez partnera, jakie opisuje Step. Jeśli naprawdę mamy do czynienia z wyzwiskami, absurdalnymi oskarżeniami, które poniżają dziecko, to sorry, ale po rak kolejny zapytam, gdzie ojciec? Nie ustalił zasad współnego życia z macochą i córką? Nie reaguje na poniżanie własnej córki? Uważa, że kobieta, która pomiata pasierbicą jest idealną żoną??? No daruj!
                    • erillzw Re: erillzw 15.03.11, 01:13
                      sofija_biala napisała:

                      > Przerzyj sobie posty Step. ZObacz, ile tam jest informacji, które zaprzeczają w
                      > izerunkowi idealnej nastolatki - lekceważenie poleceń macochy, nieinformowanie
                      > o tym, co w szkole, czy o tym, dokąd wychodzi, podrabianie podpisu macochy (TAK
                      > ! macochy - czemu nie OJCA???) na usprawiedliwieniu do szkoły. No sorry, ale c
                      > zęściową winę widzę u Step.

                      Ale ona nigdy nie mowila, ze jest idealna. To Ty i reszta dopowiedzialyscie sobie, ze ona chce taka byc. Moze ojca nie bylo - nie doczytalas ze wyjezdza i autorka zostaje z nia sama? Latwo Ci bylo doczytac, ze sie dziewczyna wybiela, ze macocha jest nierozumiana i sie troszczy a ojciec olewa a usilnie ignorujesz kazda informacje ktora podwaza irracjonalnemu bronoieniu tej kobiety kosztem zlego ojca i zlej nastolatki. Z mlodzieza nalezy umiec sie obchodzic a ta pani tej umiejetnosci w ogole nie ma.


                      > Ostatnio miałam okazję pełnić rolę mediatora między nastolatkiem kończącym gimn
                      > azjum a jego rodzicami. Nie będę wdawać się w szczegóły, bo to nie miejsce, ale
                      > uwierz mi, że normalne działania zaniepokojonych rodziców nastoletni buntownik
                      > naprawdę potrafi nieźle przeinaczyć i wyolbrzymić. Dlatego teraz dzielę przez
                      > 4 opowieść Step.

                      Aha czyli jak jeden nastolatek tak przeinacza to znaczy, ze kazdy inny tez? I nalezy oczywioscie nie wierzyc w to co mowi autorka ale wierzyc, ze macocha chce dobrze i robi to z troski. tak sie wlasnie zaczynaja problemy z mlodzieza. Wychodzenie z zalozenia, ze nastolatek zawsze wyolbrzymia zamiast posluchac go dokladnie. Zapomnial wol jak cieleciem byl.

                      > Tu na dokładkę mamy nie rodziców ale złą macochę, która weszła między sielanko
                      > wy układ: córkę a ojca w chwili, gdy STep praktycznie zaczynała dojrzewanie.

                      Ale nikt nie pisał ze byl sielnakowy. To znow jest Twoja wyobraznia. To byl funkcjonujacy uklad. Ale step wielokrotnie podkreslila, ze cieszyla sie z tego, ze ojciec uklada sobie zycie i nigdy nie stawala na przeszkodzie zmianom.

                      > Ty założyłaś, że dziewczyna jest ok, zła jest macocha.

                      Ja zalozylam, ze to co dziewczyna pisze to co co czuje. Nie wartosciowalam kto jest ok a kto nie. To wy uznalyscie, ze ona ma problem bo nie rozumie troski macochy.
                      W toku dyskusji i kolejnych postwo step doszlam do tego, ze ta macocha jest cos nie tak bo tak nie zachowuje sie empatyczny czlowiek.


                      > Ja zakładam na podstawie
                      > tego samego materiału, że nie do końca jest tak biało-czarno.

                      Ja nigdzie nie zakladalam czerni i bieli. To Wy to zrobilyscie. Od razu zalozylyscie, ze dziewczyna sie buntuje i pewnie nie rozumie troski macochy mimo, ze wiele rzeczy wskazywalo, ze to nie troska kieruje ta kobieta. To i tak usilnie staralyscie sie wybielac ta kobiete kosztem dyskredytacji ocja i corki. To jest czarno biale. Zadna z Was nie zadala sobie trudnu by wejsc w role nastolatki i zastanowic sie jak ona sie czuje, jak widzi wszystko. od razu zalozylyscie ze sie myli, wyolbrzyma, zmysla, ze ma problem, nie slucha, jest krnabrna i w ogole be.

                      >Jak jest naprawd
                      > ę, wie tylko Step i jej rodzina, a nam pozostaje mieć nadzieję, że różne punkty
                      > widzenia, jakie tu znalazła, pomoga jej jakoś rozwiązać konflikt.

                      Jakie rozne?? 95% powiedzialo jej ze nie rozumie troskiewej macochy, jak pojawił się wpis Lejli to zjadła ja Edwina, mój jest drugi który osliela sie uderzac w monument cudownej macochy ktora robi wszystko z troski a niewdzieczny pasierb na ogol nie ma racji. napisalam Wam wyraznie, ze macie uprzedzone spojrzenie i nalezaloby je rozszerzyc.

                      > I jeszcze jedno - przypuszczam, że 100 % matek na tym forum w życiu nie pozwoli
                      > łoby na takie traktowanie dziecka, przez partnera, jakie opisuje Step. Jeśli na
                      > prawdę mamy do czynienia z wyzwiskami, absurdalnymi oskarżeniami, które poniżaj
                      > ą dziecko, to sorry, ale po rak kolejny zapytam, gdzie ojciec?

                      A ja po raz kolejny zapytam czemu tak wybiorczo czytasz? Step w kazdym poscie pisala o tym, ze ojciec reaguje. A Ty usilnie trwasz przy tym, ze go nie ma, ze nie reaguje i dlatego jest zly.
                      Moze przeczytaj jej posty jeszcze raz? Czy mam Ci zacytowac to co sama omijasz?

                      > Nie ustalił zas
                      > ad współnego życia z macochą i córką? Nie reaguje na poniżanie własnej córki?
                      > Uważa, że kobieta, która pomiata pasierbicą jest idealną żoną??? No daruj!

                      Daruj to wybiorcze czytanie. Serio.
                      • sofija_biala Re: erillzw 15.03.11, 07:21
                        smile Odnoszę wrażenie, że dyskutujemy po prostu na innych poziomach - Ty emocjonalnym, ja racjonalnym. To nie jest ocena wartościująca, tylko rozróżnienie podejścia. Możemy się wspólnie pochylac nad dużymi emocjalmi Step, wirtualnie tulić i głaskać, możemy też, tak jak to najczęsciej robimy w przypadku każdej innej babki wpisującej tu swoje historie, rozebrać sprawę na czynniki pierwsze. Przypuszczam, że każda zamieszczana tutaj historia jest dla jej autorki emocjonująca, ale nikt się z tego powodu nie patyczkuje.

                        Moim zdaniem bardziej pomocne jest to drugie rozwiązanie. Między innymi dlatego, że sama niejednokrotnie skorzystałam z rad (różnych macoch), ktore na pierwszy rzut oka baaaardzo mi nie leżały. Ale wymagało to odłączenia emocij przy czytaniu postów i przeanalizowania, czy dane wypowiedzi forumowiczek coś wnoszą do mojej sprawy. I liczenia się z tym, że mogą zawierać coś, o czym nie pomyślałam wcześniej, nie wzięłam pod uwagę, a bywa, że i nie chciałam uwzględnić. Dlatego cenię sobie różne opinie macoch, nawet jeśli w danej sprawie ktoś coś przeinterpretuje.


                        Powtórzę raz jeszcze - uważam, że Step dostała w tym wątku dużo materiału do przemyślenia. Pokazującego sprawę z kilku stron. My ani głaskaniem, ani naganą Jej problemu nie rozwiążemy, prawda? Teraz sprawą Step jest, czy wątek spokojnie przeanalizuje, czy obrazi się, jak zapowiedziała i odrzuci wszystko hurtem.
                        • erillzw Re: erillzw 15.03.11, 22:39
                          Dyskutujemy na inych poziomach nie emocjonalno-racjonalnych ale takich gdzie ja jestem w stanie zrozumiem nastolatke zas Ty wychodzisz z zalozenia, ze ona sie myli i wyoblrzymia bo nastolatki tak maja.
                          Jak to sie dzieje, ze jak pisze inna macocha to jakos nie pojawiaja sie teksty "wyolbrzymiasz, przesadzasz, nie rozumiesz troski" ale wystarczy opinia kogos z drugiej strony czyli pasierba ktory najczesciej w Waszym zyciu jest niewdzieczny i niedoecniajacy waszej troski zeby sie okazalo, ze macocha jest niedoceniania?
                          Dziewczyny. Ta kobieta to nie jest rzadna z Was! Usprawiedliwieanie jej dzialan nie sprawi, ze wasi pasierbowie zaczna was doceniac i kochac. A mam wrazenie, ze to lezy u podloza kazdego posta ktory usilnie doszukuje sie winy w biernym ojcu, zbytniej swobody i nastolatki i wybielaniu macochy.

                          Poza tym rozbieranie czegos na czynniki pierwsze powinno nosic przynajmniej znamiona obiektywizmu. A wybielanie macochy kosztem step i jej ojca tych znamion nie ma. Nie chodzi o glaskanie ale zrozumienie punktu widzenia nastolatki. naprawde juz zapomnialyscie jak to jest byc nastolatka? Czy posiadanie pasierbow sprawia, ze zapominamy jak to bylo czuc sie niezrozumianym przez rodzica? jak uderzalo kazde slowo i jak cenilo sie odpowiednie proby dotarcia do nas bez narzucania sie i zaznaczania wladzy? Rozumiecie tylko jedna strone. Bo ja teraz to juz rozumiem swoich rodzicow jak to jest sie troszyc. ja tez moja mame rozumiem ale to nie powoduje, ze nagle zapominam jak to jest z drugiej strony i jak waznym dla mnie bylo to ze moja mama chciala mnie wysluchac. Tak trudno wywazyc te stanowiska?
                          I nie sadze by step rozwazyla Twoja czy ediwny opinie czy kazdej ktora od razu jej powiedziala, ze przesadza bo nie rozumie "troski" macochy. Kazda z Was zrobila dokladnie to co macocha step. Postawila sie na pozycji "jestem starsza wiem lepiej, cokolwiek nie powiesz, wiem lepiej a Ty sie nie pdzywaj bo nie rozumiesz doroslych". To jest najprostsza droga do tego by nastolatek zamknal sie na czlowieka. Gratulacje. udalo Wam sie to osiagnac. Zadowolone?
                      • edw-ina Re: erillzw 15.03.11, 08:27
                        Erlizw, ja nikogo nie jadłam ani nie dyskredytowałam. Uważam po prostu, że pomijając osoby wycofane i przekonane, że zasłuzyły na wszelkie zło, nie należy ludzi nakręcać. Drugą sprawą jest emocjonalność. NIe wiem jak Wy dziewczyny, ale ja piszę o swoich problemach na forum właśnie dlatego, że oczekuję analizy bez emocji. Bo z emocjami to mogę sobie to przeanalizować sama i prawdopodobnie w ty rozumowaniu zjem własny ogon. I nikt nie musi mi mówić, że w układzie rodzinnym są emocje nie do opanowania, bo to chyba jasne. Ale nie widzę powodu, dla którego osoba postronna, która w ten czy w inny sposób jest proszona o radę, ma wchodzić na ten sam poziom emocji. Moim zdaniem powinno być przeciwnie. Jak w szpitalu, w którym nawet najlepszy chirurg nie dostanie możliwości operowania własnego dziecka.
                        • erillzw Re: erillzw 15.03.11, 22:44
                          Czy umiejetnosc zrozumienia uczuc nastolatki jest traktowana jak emocjonalne podejscie bo nie zgadza sie z "racjonalnym" mowieniem "nie rozumiesz doroslych"?
                          Rozroznijcie zaskoczenie skrajnoscia waszych opinii w niektorych miejsach od decentracji. Kazda z was bez problemu stawia sie na pozycji troskliwej macochy ale jakos postawienie sie w roli pasierba staje sie wrecz nie wykonalne. Za to wykonalne jest zalozenie, ze ktos przesadza z uwagi na wiek.
                          A moze wy przesadzacie z uwagi na wasze negatywne doswiadczenia?
                      • kittykitty Re: erillzw 15.03.11, 09:50
                        Erillzw, życie mnie nauczyło, że prawda leży zazwyczaj po dwóch stronach i nic nie jest czarno-białe. Atakujesz dziewczyny, bo wg Ciebie bronią macochy i widzą winę w dziewczynie, a sama zajadle bronisz Step nie widząc w jej postępowaniu nic niewłaściwego.

                        Dla mnie z postów Step wyłania się taki obraz - jest sobie ojciec i córka żyjący we względnej harmonii. Ojciec często wyjeżdża, dziewczyna ma prawdopodobnie dużo swobody i samodzielności. Pojawia się macocha. Ojciec wciąż często wyjeżdża zostawiając nastoletnią córkę pod opieką macochy. Macocha jest apodyktyczna, wymagająca, niecierpliwa, może sama ma złe doświadczenia albo taki wzorzec wychowania, który przekłada na pasierbicę. Część jej zachowań jest wg mnie OK (np. pytanie dokąd Step idzie i kiedy wróci, skąd ma pieniądze na nowe ciuchy), część nie, bo ma charakter przemocowy (te wszystkie oskarżenia, poniżanie itp). Step traci sporo wolności i swobody, być może stara się zachowywać OK, ma jednak na sumieniu parę spraw np. podrobienie podpisu macochy. Ojciec widzi, że żona nie zawsze właściwie odnosi się do córki, ale nic z tym sensownego nie robi.

                        W tej rodzinie wszyscy popełniają błędy - macocha jest zbyt ostra, Step pokazuje nastoletnie rogi a ojciec jest zbyt bierny.

                        Macocha postępuje źle, choć sądzę, że jej działania wypływają jednak z troski i chęci wychowania Step na "porządnego" człowieka. Wiem, co mówię, bo mój mąż ma podobne zapędy czasem wobec własnej córki i mojego syna a dam sobie rękę uciąć, że kieruje nim troska. Tylko, że ja mu na to nie pozwalam.

                        A co do Step - wg mnie jest typową nastolatką - ma silną potrzebę bycia traktowaną jak dorosła, tylko że nie postępuje jak dorosła. Mój syn (w podobnym wieku) też niekiedy użala się, że jest uciśniony i nikt go nie rozumie, a on przecież jest OK - co z tego, że znów nie wywiązał się ze swoich obowiązków domowych (śmieci, zmywarka, kuweta kocia), naniósł błota do przedpokoju i holu i nie dał wody psom - wielkie rzeczy, każdemu się może zdarzyć. I nie dociera do niego, że gdyby to się zdarzało raz na miesiąc to nikt by nie robił afery, ale 4 razy w tygodniu to gruba przesada. Uważa wówczas, że traktujemy go jak śmiecia i nie liczymy się z jego potrzebami. I co najważniejsze - inni rodzice są znacznie lepsi!

                        Najważniejsza jednak jest moim zdaniem nie analiza i diagnoza życia rodzinnego Step czy doszukiwanie się winy w którejś ze stron, tylko poradzenie Step co może zrobić, by żyło jej się lepiej. Zrobiła to m.in. ed-wina radząc rzeczową rozmowę z macochą, pojawiły się podpowiedzi nt kontaktu z psychologiem. Ed-wina zaoferowała nawet osobiste wsparcie w kontakcie z odpowiednimi służbami. Ja mogę dorzucić jeszcze:
                        - próbę porozmawiania z osobą z rodziny - jeśli jest jakaś ciocia itp.
                        - można napisać do macochy i ojca list - często łatwiej jest w ten sposób wyrazić różne myśli i nie poddać się emocjom

                        Czy Step z tego skorzysta? Moim zdaniem - nie bardzo. A szkoda.

                        • erillzw Re: erillzw 15.03.11, 23:00
                          kittykitty napisała:

                          > Erillzw, życie mnie nauczyło, że prawda leży zazwyczaj po dwóch stronach i nic
                          > nie jest czarno-białe. Atakujesz dziewczyny, bo wg Ciebie bronią macochy i widz
                          > ą winę w dziewczynie, a sama zajadle bronisz Step nie widząc w jej postępowaniu
                          > nic niewłaściwego.

                          Aha, ale jak one atakuja ja to jest w porzadku? Nigdzie nie twierdzilam, ze w jej zachowaniu wszystko jest w porzadku. Podwazanie "jedynej slusznej opinii" o tym, ze nastolatka nie rozumie macochy nie jest zacieklym bronieniem nastolatki, ale zwroceniem uwagi na jednostronna i skrajna opinia na jej temat. Bronie nie step ale niesprawiedliwosci tego jak z gory ja potraktowano bo ma nascie lat.


                          > Dla mnie z postów Step wyłania się taki obraz - jest sobie ojciec i córka żyjąc
                          > y we względnej harmonii. Ojciec często wyjeżdża, dziewczyna ma prawdopodobnie d
                          > użo swobody i samodzielności. Pojawia się macocha. Ojciec wciąż często wyjeżdża
                          > zostawiając nastoletnią córkę pod opieką macochy. Macocha jest apodyktyczna, w
                          > ymagająca, niecierpliwa, może sama ma złe doświadczenia albo taki wzorzec wycho
                          > wania, który przekłada na pasierbicę. Część jej zachowań jest wg mnie OK (np. p
                          > ytanie dokąd Step idzie i kiedy wróci, skąd ma pieniądze na nowe ciuchy), część
                          > nie, bo ma charakter przemocowy (te wszystkie oskarżenia, poniżanie itp). Step
                          > traci sporo wolności i swobody, być może stara się zachowywać OK, ma jednak na
                          > sumieniu parę spraw np. podrobienie podpisu macochy. Ojciec widzi, że żona nie
                          > zawsze właściwie odnosi się do córki, ale nic z tym sensownego nie robi.

                          Prawie sie z tOba zgadzam az do ostatniego zdania bo steo wielokrotnie napisala o tym, ze jej ojciec reaguje na to jak jego zona przesadza.

                          > Macocha postępuje źle, choć sądzę, że jej działania wypływają jednak z troski i
                          > chęci wychowania Step na "porządnego" człowieka.

                          W wieku 16 lat? W wieku 16 lat dziecka sie nie wychowuje, a jedynie koryguje to co się wpoiło w trakcie tych 16 lat. Sorry. taka jest brutalna prawda. To jest już moment odcinaia kuponów a nie formowania człowieka i myślę, że to jest podstawowy błąd macochy. Usilne próby wychowania właściwie ukształtowanego człowieka który potrzebuje nie prowadzenia za rękę, ale wpsarcia przy zrozuzmieniu mapy.

                          > Wiem, co mówię, bo mój mąż ma
                          > podobne zapędy czasem wobec własnej córki i mojego syna a dam sobie rękę uciąć
                          > , że kieruje nim troska. Tylko, że ja mu na to nie pozwalam.

                          Nie sądze by Twój mąz zachowywał się w taka kardynalny sposob jak macocha step. To jest osoba starszna, bogatsza doswiadczeniem. od niej oczekuje jeszcze wiecej niz od nastolatki. I z cala pewnoscia oczekiwalabym, ze osoba dorosla, dojrzala, majaca 3 razy dluzsze zycie i doswiadczenia bedzie zachowywala sie dojrzalej niz nastolatka. Nie sadzisz?


                          > A co do Step - wg mnie jest typową nastolatką - ma silną potrzebę bycia traktow
                          > aną jak dorosła, tylko że nie postępuje jak dorosła.

                          Mysle, ze mogla byc traktowana jak dorosla przez ojca w czasie gdy nie bylo macochy. I mnagle ta przyszla i sprowadzila ja w bardzo nieprzyjemny i agresywny sposob do roli dziecka ktore nalezy wychowac "na ludzi".

                          > Mój syn (w podobnym wieku)
                          > też niekiedy użala się, że jest uciśniony i nikt go nie rozumie, a on przecież
                          > jest OK - co z tego, że znów nie wywiązał się ze swoich obowiązków domowych (ś
                          > mieci, zmywarka, kuweta kocia), naniósł błota do przedpokoju i holu i nie dał w
                          > ody psom - wielkie rzeczy, każdemu się może zdarzyć. I nie dociera do niego, że
                          > gdyby to się zdarzało raz na miesiąc to nikt by nie robił afery, ale 4 razy w
                          > tygodniu to gruba przesada. Uważa wówczas, że traktujemy go jak śmiecia i nie l
                          > iczymy się z jego potrzebami. I co najważniejsze - inni rodzice są znacznie lep
                          > si!

                          Nie kazdy nastolatek jest tak trudny. Nigdy nie powiedzialam do swojej mamy czegos takiego, mimo, ze tez czesto mi przypominala o wielu rzeczach o jakich ja zapominalam. I mimo, ze mialam poczucie, ze niesprawiedliwie daje mi obowiazki. Co gorsza dawala mi tez zakazy. Bylam typem ktory wychodzil z przytupem z pokoju by nie rzucac slowami ktorych bede zalowala (tak w wieku nastu lat wiedzialam, ze pewne slowa sa przegieciem do rodzica).

                          > Najważniejsza jednak jest moim zdaniem nie analiza i diagnoza życia rodzinnego
                          > Step czy doszukiwanie się winy w którejś ze stron, tylko poradzenie Step co moż
                          > e zrobić, by żyło jej się lepiej. Zrobiła to m.in. ed-wina radząc rzeczową rozm
                          > owę z macochą,

                          Gdzie pojawiła sie odpowiedz, ze macocha bedzie ze step rozmawiac tylko wtedy jak ona poprawi oceny. Gdzie nie wiemy jakie to sa oceny ale wiemy, ze step przechodzi z klasy do klasy.

                          > pojawiły się podpowiedzi nt kontaktu z psychologiem.
                          >Ed-wina zao
                          > ferowała nawet osobiste wsparcie w kontakcie z odpowiednimi służbami. Ja mogę d
                          > orzucić jeszcze:
                          > - próbę porozmawiania z osobą z rodziny - jeśli jest jakaś ciocia itp.
                          > - można napisać do macochy i ojca list - często łatwiej jest w ten sposób wyraz
                          > ić różne myśli i nie poddać się emocjom
                          >
                          > Czy Step z tego skorzysta? Moim zdaniem - nie bardzo. A szkoda.
                          >

                          Nie dziwi mnie, ze tego nie zrobi skoro zostala z gory potraktowana jako "wyolbrzymiajaca, rozpuszczona i nie rozumiejaca troski macochy wredna pasierbica". trudno jest przyjac rady kogos kto usilnie stara sie Ci udowodnic najpierw jak bardzo sie mylisz i jak w zasadzie nie masz prawa glosu a potem dobrotliwie cos doradzi.
                      • tully.makker Re: erillzw 15.03.11, 10:57
                        Ja tez pisalam sobie sama usprawiedliwienia. Z perspektywy czasu nie uwazam tego za szczegolny powod do chwaly, ale i nie za tragedia, podobnie jak moja matka akurat specjalnie tego nie przezywala, jak sie dowiedziala.
                        Nasza Mloda tez podrobila usprawiedliwienie, dostala oczywiscie ochrzan i kare, ale wazniejsze mi sie wydawalo wyjasnienie, dlaczego nie chodzila do szkoly i taka linie postepowania przyjelismy wobec niej.

                        Jeszcze o macosze. Czytam wlasnie ksiazke o terapi rodzinnej w ujeciu Carla Whitakera i jest tam kilka rozdzialow poswieconych niszczacemu wplywowi jakie na dorosle zycie corki wywiera zaburzona matka zazdroszczaca jej rozwijacej sie seksualnosci. Typowymi objawami sa ataki na wyglad dziewczyny, jej stroje, zwlaszcz te podkreslajace atrakcyjnosc ( bielizna z sex shopu) i nieustanne rzucanie podejrzen dotycacych jej zycia seksualnego. Brzmi znajomo? Patologia? Bez watpienia. Szkody dla dziecka? Olbrzymie.
                        Szczerze mowiac ja ze zdziwieniem przyjmuje posty srownujace dzialania macochy, osoby doroslej i dojrzalej, i 16-latki. Dorosla kobieta zachowuje sie jak wulgarna gowniara majaca zero samoswiadomosci i kontroli nad soba, podczas gdy nastolatka przejawia dojrzala refleksje dotyczaca przyszlego szczescia ojca. Niestety, dzieci pozbawione jednego z rodzicow czesto musza przejmowac role nieobecnego rodzica w strukturze rodziny - tu becki dla ojca ktory nie chronil corki przed przedwczesna dojrzaloscia - i oto najpewniej tez jest zazdrosna macocha.
                        Bagienko, w ktorym najbardziej ucierpi dziecko - jak zwykle.
      • edw-ina Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 08.03.11, 20:25
        nie jestem psychologiem, ale napiszę, jaki obraz mi się jawi z tych postów: matka nie ma władzy rodzicielskiej, przez wiele lat mieszkałaś wyłącznie z ojcem. Nie zamierzam twierdzić, że cię rozpieszczał czy nie umiał wychować - ale z pewnością był (poza pracą) tylko dla ciebie. teraz liczy się również ze zdaniem innej osoby - swojej żony. Dodatkowo ta kobieta, która z tego, co przeczytałam sama nie ma dzieci (a wierz mi, że nawet macosze, która świetnie rozumie dzieci i ich problemy często trudno jest porozumieć się z pasierbiątkami) często zostaje z tobą sama i musi za ciebie odpowiadać jako twoja opiekunka. To nie jest błaha sprawa. Gdyby coś ci się stało pod jej opieką mogłaby za to odpowiadać przed sądem, nie mówiąc nic o tym, że również przed twoim ojcem.
        Ty być może nie sprawiasz problemów typu ćpanie. picie itp., ale mnie również pewne zachowania by zaniepokoiły, szczególnie, gdybym miała dziecko pod opieką. Ja nie mam dzieci, a dzieci mego męża nie wychowuję, ale w sytuacjach, gdy np. mam pod swoją opieką moją nastoletnią siostrzenicę to NIE WYOBRAŻAM SOBIE - i z premedytacją napisałam to wielkimi literami, bym nie wiedziała, gdzie wychodzi, z kim się spotyka. W czasach, gdy tak dużo mówi się o galeriankach/sponsoringu itp. też bym zwróciła uwagę na nowe ciuchy czy gadżety pojawiające się w domu.
        Ja nie tłumaczę twojej macochy. może rola ją przerosła, może nie potrafi wysławiać się w sposób nie agresywny, może jest do sytacji nie przygotowana i sama się miota. Faktem jest, że z tego co piszesz, to ona się zajmuje twoim losem, a nie niestety twój ojciec. Przykro mi, że masz taką sytuację i przykro mi, że tak sama sobie przeszkadzasz.
        • lejla81 Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 08.03.11, 23:13
          Tak... ja właśnie myślę, że nasza niemożność porozumienia się w tym wątku, wynika z tego, że wiele z Was nie mieszka na stałe z pasierbami i nie ma nawet własnych dzieci. Niestety nadmierne ingerowanie przez macochę w sprawy nastoletnich pasierbów może skończyć się tylko i wyłącznie wojną oraz zapaścią świeżo zadzierzgniętych wzajemnych stosunków. Dwa lata to bardzo krótko, żeby z pełnym impetem wkraczać w życie właściwie obcego nastolatka, którego świat bardzo mało się rozumie, którego się wcześniej nie wychowywało, którego się nie zna od małego dziecka.
          Step - mam nadzieję, że mnie jakoś posłuchasz, bo Cię tu bronię jak lwica wink
          Po pierwsze - mów macosze, gdzie idziesz. Akurat to Cię nie kosztuje, a w tym wypadku dziewczyny mają absolutną rację - to dla Twojego bezpieczeństwa. Ja też pytam moich pasierbów, gdzie idą albo gdzie byli.
          Po drugie - po raz kolejny powtarzam: zagadaj ją tak na spokojnie i spróbuj wyjaśnić z czego wynikają te wszystkie jej niepokoje. Powiedz jej to wszystko, co nam tutaj - że jej insynuacje Cię martwią i obrażają, że jest Ci przykro, że myśli o Tobie takie złe rzeczy itp.
          Ostatecznie pozostaje Ci to, co ktoś już sugerował - zacisnąć zęby i postarać się w miarę szybko usamodzielnić.
          Możesz też zastosować metodę, którą ja stosuję wobec mojego szefa wink - robię, co mi każe, bo muszę, a gdy jest niemiły, nieuprzejmy, czepia się bez powodu, zarzuca mi coś, czego nie zrobiłam, nie dyskutuję i nie pyskuję, bo nie mogę, ale że przepraszać za niepopełnione winy też nie mam ochoty, to po prostu nic nie mówię, nic nie robię, ewentualnie głową pokiwam, a co sobie pomyślę, to moje. W ten sposób przetrzymaliśmy razem już kilka lat bez większych zgrzytów.
          • edw-ina Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 09.03.11, 00:05
            Szczerze? doceniam twoje wsparcie, jakie udzielasz autorce, ale udzielasz je bezrefleksyjnie. To nie jest budujące. przekładasz własne doświadczenia w roli pasierbicy i ich negatywny wydźwięk na sytuację dziewczyny i w konsewkwencji kumulujesz doznania. Ja bym jednak radziła łączyć, a nie dzielić.
            • lejla81 Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 09.03.11, 11:03
              A którą to moją radę uważasz za bezrefleksyjną? Ja doradzam naszej pasierbicy przede wszystkim próbę szczerej rozmowy, czy to jest Twoim zdaniem bez sensu?
              Przeczytałam wczoraj, Edw-ino jeszcze raz Twoje posty i muszę przyznać, że wydają mi się dość wyważone, jedno jednak mnie martwi - nie masz własnych dzieci i nie mieszkasz ze swoimi pasierbami, przyjmujesz w sposób naturalny tylko i wyłącznie swój punkt widzenia, bo inny nie za bardzo znasz.

              Dziwisz się swojej Eksi, że obruszyła się na Twoje rady wypowiedziane z pewnością w dobrej wierze - mnie to nie dziwi, chociaż komentarz mogłaby sobie darować. Między dzieckiem i rodzicem jest specyficzna więź, jednym z jej aspektów jest coś co nazwałabym władzą rodzicielską. Uwierz mi, że żadna ze stron nie lubi, jeśli tu się wcina trzecia osoba. Dziecko nie lubi - bo i tak ma dosyć tej jednej władzy. Rodzic nie lubi, bo każdy woli sam "zarządzać" swoim dzieckiem nawet za cenę błędów wychowawczych. Poczytaj sobie ile matek żali się na babcie czy teściowe, że wiecznie im to czy tamto doradzają. A nowa kobieta ojca to już w ogóle! Tutaj w matce rodzi się wiele złych emocji, głównie zazdrość. Jakiś czas temu na którymś z forów czytałam wątek, w którym kobieta żali się, że nowa partnerka ojca śmie odwozić jej dzieci do szkoły - świetny przykład emocji, które targają w takich sytuacjach matkami. Zjawia się taka nie wiadomo skąd, młoda, ładna, nie urodziła, nie wstawała po nocach, nie zrezygnowała z kariery zawodowej, a jakieś prawa sobie uzurpuje! Oczywiście najsłuszniej nad takimi emocjami panować, ale to nie zawsze przychodzi matce łatwo.

              Teraz ojciec - jeśli nie ma swoich dzieci na co dzień będzie miał w tych kwestiach więcej luzu i od razu przyzna prawo swojej partnerce do współuczestniczenia w wychowaniu dziecka, co nie zawsze według mnie wychodzi na dobre. Bo nowa partnerka dziecka jeszcze dobrze nie zna, swoją troską może doprowadzić do wielu szkód, dobrymi chęciami jest piekło podmurowane. Oto przykład mojej macochy. Pamiętam, że kiedy odwiedziłam mojego ojca i jego nową żonę po raz pierwszy, a miałam chyba z dziesięć -jedenaście lat, nie podobało jej się we mnie dosłownie wszystko, moje buty, sukienki (jakby zapomniała, że wyjechałam właśnie z kraju, w którym dopiero co skończył się komunizm), to że nie wyraziłam sama z siebie chęci pomocy przy robieniu kolacji (zaczytałam się, no i która dziesięciolatka to robi), że schowałam przed wyjazdem swoją pastę do zębów do kosmetyczki (było mało i chciałam, żeby starczyło na podróż powrotną, ale oczywiście zostałam oskarżona o to, że nie chcę się dzielić swoimi rzeczami), że odeszłam się pobawić, kiedy oni rozmawiali z przypadkowo spotkanym znajomym w sklepie (po raz kolejny - miałam 10 lat, nudziło mi się, bo nie rozumiałam o czym rozmawiają, no ale grzeczne dzieci tak nie robią) i mnóstwo, mnóstwo innych bzdur, może niezbyt wielkich, może nie wypowiadanych ze złości, ale które skutecznie mnie zniechęciły do jeżdżenia do nich. Widzisz analogię pomiędzy mną, a autorką wątku? Ja widzę i to bardzo wyraźną. Ja nie byłam negatywnie nastawiona do mojej macochy, wręcz przeciwnie bardzo ją z początku polubiłam, myślałam, że się zaprzyjaźnimy, ale jej wieczne czepianie się o głupoty było zabójcze dla moich rodzących się do niej pozytywnych uczuć. Mój ojciec oczywiście nigdy nie stanął w mojej obronie. Później dowiedziałam się jeszcze, co opowiada na mój temat mojej rodzinie, i to był już gwóźdź do trumny naszej wzajemnej relacji. Zanim to się jednak stało moja macocha urodziła trójkę swoich dzieci i wtedy uwaga! PRZEPROSIŁA MNIE. Tak - przyznała, że nie miała pojęcia o dziesięcioletnich dziewczynkach. Za ten jeden gest ją szanuję, chociaż nadal niestety nie lubię.

              Ojciec, który zostaje sam z dziećmi, to trochę inna sprawa. Taki ojciec nie dopuści szybko swojej partnerki do głosu, zwracanie uwagi dziecku na te, czy inne sprawy odbierze czasami jako krytykę własnej osoby i swoich metod wychowawczych, a jak już wspomniałam rodzice są czuli na tym punkcie. Pamiętam, że zanim zamieszkałam z moim partnerem, rozmawialiśmy na ten temat - również o zwracaniu uwagi jego dzieciom. Powiedział mi wtedy: "możesz spróbować im zwracać uwagę, jeśli chcesz żeby cię szybko znienawidzili" W duchu musiałam przyznać mu rację. Nie chcę, żeby chłopcy mnie znienawidzili, więc nie zwracam im uwagi, jeśli naprawdę nie muszę tego robić. Z pewnością nie wnikam, czy w ciągu miesiąca przeczytali zadowalającą mnie ilość książek, czy ubierają się tak, jak ja uważam za słuszne i czy odpowiednio według mnie sprzątają swój pokój. To samo dotyczy mojego syna, oczywiście mój partner strofuje go, ale gdy stwierdzam, że przesadza, nie waham się stanąć w jego obronie. Oboje jesteśmy w stanie uszanować swoją władzę rodzicielską i wydaje mi się, że wychodzi to nam na dobre.
              I wreszcie wszystko zależy od wieku dziecka - łatwiej wejść w rolę "rodzica" malucha, niż nastolatka, tutaj trzeba się wykazać niebywałą delikatnością, żeby nie zrobić sobie we własnym domu piekła.
              Koncentrujesz się na autorce wątku, bo macocha nie może się wypowiedzieć. Ja myślę, że obiektywizm nie ma tu nic do rzeczy, liczą się subiektywne odczucia Step - a jej odczucia są takie, że macocha przesadza z ingerowaniem w jej życie i nie ma tu znaczenia, czy robi to w dobrej czy w złej wierze. Step najwyraźniej nie jest jeszcze gotowa na to, żeby dopuścić bądź co bądź obcą osobę w nadmiernym stopniu do głosu i ma do tego pełne prawo. Ma pełne prawo do tego, żeby uznawać nad sobą władzę tylko jednej osoby - swojego ojca, kogoś kto był z nią wcześniej na dobre i na złe. Przez długi czas dziecko jest właściwie przedłużeniem swojego opiekuna, to jest relacja, której, moim zdaniem, nie sposób nawiązać z kimś, kto ma więcej niż 6-7 lat, a może nawet mniej.

              Nie wiem, Edwino, czy będzie Ci się chciało przeczytać mój cały post, jeśli tak, to mam nadzieję, że trochę Ci przybliży inne punkty widzenia. W każdym razie pozdrawiam smile
              • edw-ina Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 09.03.11, 13:25
                Nie wiem jakim cudem posiadanie lub brak dzieci miałyby wspomóc lub obniżyć moją umiejętność logicznego myślenia i analizowania. I po raz kolejny napiszę ci, że zdecydowanie zagalopowujesz się wyciągając daleko posunięte wnioski z jednego-dwóch zdań, jakie powiedziałam na temat sytuacji z synem mojego męża. Idąć tym tropem, jaki wprowadziłaś ja mogę uznać, że nie jesteście sobie z mężem bliscy i nie stanowicie wspólnego frontu, a wręcz wasze małżeństwo chyli się ku upadkowi, skoro sprzeczacie się o takie drobiazgi jak głośne mieszanie herbaty. Czy teraz jaśniej zrozumiałaś na czym polega wyciąganie wniosków i pewna w nich powściągliwość, czy nadal nie?
                Poza tym twoja rada odnośnie udawania, że się pewnych rzeczy nie widzi/ nie słyszy - jaką dałaś na podstawie swoich relacji firmowych (swoją drogą sugeruję to zmienić, a nie zachwalać) jest absurdalna i nakłania do narzekania i braku działania. Jeśli dziewczyna jest źle traktowana, maltretowana fizycznie/psychicznie to powinna udać się ze sprawą do szkolnego pedagoga czy psychologa, którego obowiązkiem jest to zbadać, wezwać rodziców, a w razie potwierdzenia się zarzutów skierować sprawę do sądu rodzinnego.

                Wiesz, ja może i nie mam dzieci, ale wierz mi - potrafię myśleć, dostrzegać pewne niuanse, całkiem nie najgorzej analizować i przede wszystkim nie boję się działać. Więc daruj sobie pouczanie mnie z pozycji matki, bo tak się składa, że ja dzielę ludzi na innych podstawach: na mądrych i głupich, altruistów i egoistów, wreszcie na gadających i działających.
                • lejla81 do Edwiny i Aragonii 09.03.11, 14:07
                  Ależ ja Ciebie nie pouczam - usiłuję Ci tylko zaprezentować inny punkt widzenia. Mój związek jest jak siedzenie na gejzerze i nie chodzi tu o brak wzajemnej bliskości czy miłości, tylko o powody, których Ty nie chcesz, czy też nie możesz zrozumieć, bo nigdy ich nie doświadczyłaś. Nie byłaś nigdy samotnym rodzicem ani Twoje małżeństwo się nie rozpadło. Próbujesz przedstawić swój punkt widzenia jako jedyny obiektywny - ale on obiektywny nie jest. Uważasz mój za głupi - szkoda, bo powiedziałam tu więcej prawdy o sobie niż księdzu na spowiedzi. Nie zmieni to faktu, że taki punkt widzenia istnieje i jest udziałem wielu mi podobnych w znacznie bardziej przerysowanych rozmiarach (matka, której się nie podoba, że macocha podwozi dzieci do szkoły itp)
                  Podoba mi się post Aragonii, bo przedstawia subiektywne odczucia macochy, do których macocha ma najświętsze prawo. I podoba mi się to, że Aragonia przyznaje, że prawda leży gdzieś po środku. Ja myślę, że zawsze warto stanąć trochę powyżej i spróbować spojrzeć na sytuację również tak, jak patrzą inni.
                  Ja doradzałam dziewczynie przede wszystkim rozmowę, to Wy doradzałyście jej przez cały czas podporządkowanie się macosze w imię własnego dobra. Skąd ta nagła zmiana frontu u Ciebie?
                  Stosunki służbowe z moim szefem nie mają tu nic do rzeczy, jak wiadomo szefów ma się różnych, nie zawsze można im powiedzieć wszystko, co by się chciało. Nie narzekam na to - skąd taki wniosek?
                  I pokaż mi moment, w którym napisałam cokolwiek o Tobie, wyjaśniłam Ci tylko dlaczego, wypowiedziana w najlepszej wierze przez Ciebie uwaga o czytaniu książek może wywołać burzę na pół rodziny. To nie jest tak, że tylko Tobie przydarzają się takie rzeczy, niekonieczne dobre emocje po prostu grają w ludziach, nic na to nie poradzisz.
                  • edw-ina Re: do Edwiny i Aragonii 09.03.11, 14:17
                    moje posty nie muszą ci się podobać. nie musi ci się również podobać fakt, że staram się być obiektywna i przedstawiać właśnie sprawę na chłodno. nie wiem, co ma dać "gejzer emocji" w sytuacji, gdy staram się komuś pomóc. Jak na moją logikę to wsłaśnie gejzer emocji jest w takiej sytuacji szkodliwy, bo zabierając czas nie pozwala na stworzenie czegokolwiek konstruktywnego.
                    A ty gadasz, gadasz, gadasz i niewiele z tego wynika. Rozumiem, że przeszłaś rozstanie, byłaś samotnym rodzicem itd, itd. Wiesz, ja tak długo czekałam z poważnym związkiem, bo wolałam się trzy razy upewnić, czy przypadkiem nie skończy się właśnie rozwodem - bo nie znam tego człowieka, lub samotnym rodzicielstwem - bo patrz linijkę wyżej. Czy to znaczy, że nie mam doświadczeń, że nie potrafię myśleć/czuć? Czy może raczej, że dłużej coś analizuję zanim podejmę decyzję. Rozważ to sama.
                    A ludzie wokół ciebie - vide szef - są tacy, jakimi pozwolisz im być.
                    • lejla81 Re: do Edwiny i Aragonii 09.03.11, 14:27
                      Moje życie ułożyło się tak, a nie inaczej, nic już na to nie poradzę, nawet gdybym chciała...
                      Gadam, bo jestem gadatliwa, a poza tym ten wątek mnie interesuje i interesuje mnie też to, co Ty masz w nim do powiedzenia.
                      Moje czy Twoje możliwości działania są zupełnie inne niż możliwości działania kilkunastoletniego dziecka.
                      • lejla81 PS 09.03.11, 14:29
                        Ach - i forum jest w końcu od tego, żeby gadać wink
                    • erillzw Re: do Edwiny i Aragonii 13.03.11, 02:35
                      Edwino jak generalnie zgadzam sie zawsze z Twoimi wypowiedziami i uwazam ze bije w nich wiele madrosci i doswiadczenia tak tutaj zauwazam, ze sie uprzedzilas do wypowiedzi Lejli i usilnie starasz sie udowodnic, ze nie ma racji. Macie ja obie. Kazda z Was za inne doswiadecznia i ja uwazam, ze lejla pokazla wiele interesujacych aspektow kotrych tutaj zabraklo. Tu bardzo wiele wynika.
                      Wiecej dystansu do siebie i swoich doswiadczen. To, ze ktos ma inne nie znaczy, ze negauje nasze.
                      A ja jestem zdania, ze slepe usprawiedliwianie machochy, dyskredytowanie ojca i wmawianie nastolatce ze jest w bledzie bo jest nastolatka nie przystoi osobom ktore maja tak bohgate dosiwadczenia i potrafia czesto udzielac madrych i dobrych rad.
                      Kazda z Was jak jeden maz od razu zalozyla, ze dziewczyna sie buntuje i zle wszystko odbiera, ze macocha wszystko robi z troski a skoro ona teraz wymaga to znaczy, ze ojecic dziewczyne rozpieszczal. Ja wiem, ze trudno to przyjac ale moze jej macocha jest wredna despotka i stawia miedzy mlotem a kowadlem jej meza i wcale nie ma ochoty dowiedziec sie jaka jest cora meza. Moze chce ja zdyskredytowac bo uwaza, ze ojciec poswieca uwage corce kosztem jej samej? naprawde bycie macocha nie znaczy, ze czlowiek jest empatyczny, delikany, przyjacielski. Sa osoby wredne, wrecz sukowate, zazdrosne. Ktore potrafia innym niszczyc zycie. Czy moglybyscie zalozyc chociaz., ze nasza autorka ma nieszczescie trafic na taka i troska tej pani nie jest troska ale wyzywaniem sie i ta dziewczyna jest ofiara przemocy? Szerzej dziewczyny, szerzej.
                      • edw-ina Re: do Edwiny i Aragonii 13.03.11, 19:26
                        Erlizw, mi jest daleko do powiedzenia, że macocha autorki wątku jest cacy. Po prostu staram się to nieco usystematyzować, ociosać z pewnych emocji, by lepiej dostrzec problem. Tak jak pisałam wcześniej - nie ma tutaj macochy tej dziewczyny, więc nie zagłębiam się w pisanie rzeczy, które powinny być skierowane do niej. Pisanie ich do autorki wątku niczego nie zmieni, a więcej, może wywołać dodatkowe problemy, kiedy np. w przypływie emocji dziewczyna rzuciłaby macosze, że zachowuje się fatalnie i inne macochy sądzą, że jest do de. Dlatego skupiam się na niej i na tym, by na ile potrafię pokazać jej pewne mechanizmy, by mogła łatwiej sobie poradzić z problemami. By też nieco odróżnić zachowania ewidentnie złe, naganne od tych, które są tak postrzegane z powodu wcześniejszych spięć.
                        Mogę przyznać się do jednego - za mało emocji bywa w tym, co piszę. Ale to jeszcze nie znaczy, że one de facto nie istnieją.
                • tully.makker Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 09.03.11, 14:45
                  Nie wiem jakim cudem posiadanie lub brak dzieci miałyby wspomóc lub obniżyć moj
                  > ą umiejętność logicznego myślenia i analizowania.

                  No w ciazy np ta umiejetnosc sie obniza, co jest ponoc dowiedzione naukowo ;-P

                  Niestety, trudno sobie pewne rzeczy wyobrazic, dopoki sie ich inie doswiadczy. A i jednorazowe doswiadczenie daje czesto falszywa pewnosc siebie - obaj moi chlopcy byli bardzo rozni, i wiedza odnosnie starszego niewiele sie miala do mlodszego, trzeci tez pewnie bedzie zupelnie inny.

                  Do postepowania z nastolatkim logiki raczej nie zastosujesz, bo wrecz go obrazisz. W tym wieku zyje sie emocjami.
                  • edw-ina Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 09.03.11, 15:01
                    Tully, ja wiem, że najlepszy poeta nie opisze chleba tak, jak nasze kubki smakowe. Ale mam takie wrażenie, że ja o lesie a ktoś o pustyni. Tj. - próbuję kawałek po kawałku zrozumieć tę bez wątpienia trudną relację. Wyjaśnić, na ile potrafię, autorce wątku, czym mogła kierować się macocha. To jeszcze nie znaczy, że ją usprawiedliwiam. Tłumaczenie sytuacji a jej usprawiedliwanie to dwie różne rzeczy.
                    Poza tym co w tej sytuacji da mówienie o macosze dziewczyny? Że powinna tak, siak, czy inaczej? nie ona tutaj przyszła z problemem, nie z nią rozmawiamy.
                    Sądzę, że Step ma duży problem, ale jego największa część leży w niej samej. I to nie dlatego, że jest zła, okropna, nie szanuje itd, itd. tylko z podobnego powodu, o jakim rozmawiałaś ze mną - ma pewne wgrane nastawienie i chociaż gdzieś tam zdaje sobie sprawę, że nie jest najlepsze, nie wie, jak z niego wyjść i zdaje się, że nawet nie chce tego zrobić.
                    Jeśli w jej domu jest przemoc to poważnie mówię o kontakcie z psychologiem czy z policją. Jeśli boi się to zgłosić mogę nawet osobiście wsadzić tyłek w samochód i jej w tym pomóc. Ale cokolwiek by się nie działo, błagam! - rozmawiajmy merytorycznie.
                    • lejla81 Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 09.03.11, 18:09
                      Problem polega na tym, że uważasz swój punkt widzenia za obiektywny, logiczny i chłodny, podczas gdy on jest wciąż tylko i wyłącznie punktem widzenia Ed-winy. Nie wiem, czy w takich sytuacjach można w ogóle mówić o obiektywizmie - ludzkimi zachowaniami (nie tylko nastolatkami) bardziej rządzą emocje niż logika. Popatrz jeszcze raz na swój pierwszy post, jak bardzo jest protekcjonalny, post autorki rzeczywiście był dość ogólny - ja być może zbyt pochopnie wyciągnęłam wnioski w jedną stronę, ale Ty zrobiłaś dokładnie to samo w drugą...
                      Pozdrawiam i nie mniej do mnie żalu, jeśli gdzieś w ferworze dyskusji czymś Cię uraziłam. Była ona dla mnie naprawdę bardzo ciekawa i emocjonująca smile
                      • edw-ina Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 09.03.11, 18:43
                        wiesz co, znudziło mi się. ucz, pomagaj, tłumacz. w końcu obiektywiz jest zły, ważne są emocje, protekcjonalizm jest be, uczenie unikania problemu właściwe, bo emocjonalne. nie chce mi się. ja lubię rozmawiać, nie boję się wymiany zdań, ale z tobą się nie da. przykro mi. Pewnie chcesz dobrze, ale coś dziwnego ci z tego wychodzi.
                        • lejla81 Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 09.03.11, 20:22
                          Ojc, a chciałam podać sobie z Tobą na koniec rękę.
                          Moje pierwotne zdanie było jedno (i jest nadal) - próba szczerej rozmowy pasierbicy z rodziną, jeśli dodawałam coś potem było to spowodowane tym, jak kształtowała się dyskusja, ktoś zalecił zacisnąć zęby i przetrwać, powiedziałam, jak w takim wypadku widzę strategię przetrwania, nie chodziło o to, że uważam to za dobre rozwiązanie. Ty też zmieniałaś swoją opinię w czasie dyskusji - to chyba nic złego
                          Obiektywnie to dwa plus dwa jest cztery, obiektywizm nie jest ani dobry ani zły, niektórych rzeczy ocenić obiektywnie się po prostu nie da. Protekcjonalizm zwłaszcza dla nastolatków bywa nieznośny.
                          Inne moje posty miały na celu przedstawić Wam pewne punkty widzenia, które, jak widać, są dla Was obce, dziwne i niezrozumiałe, a ich związek z problemem Step był jedynie pośredni.
                          Pomimo wszystko pozdrawiam
              • aragorna71 Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 09.03.11, 13:40
                Lejla
                Ja jestem macocha 24/7 i mam prawie 40 lat (stara bezdzietna doopa) i zgadzam sie w wiekszosci z dziewczynami.
                Moja pasierbica pojawila sie w naszym domu kiedy miala niecale 10 lat, teraz ma 13.
                Spadlo to na mnie, rozbilo moj spokojny, poukladany, szczesliwy swiat i nadal, mimo, ze minely 3 lata nie przyzwyczailam sie i gdybym nie miala w sobie kropli przyzwoitosci powiedzialabym mezowi „albo ja albo ona”
                Wiesz dlaczego, bo wychowywanie cudzego dziecka to ciezka orka i zadna przyjemnosc.
                Nie mowie o wdzecznosci, bo na to nie liczylam i nie licze, ale o codziennym trudzie.
                Na szczescie ani moja pasierbica ani maz nie naleza do tych sprawiajacych klopoty i pewnie dlatego to wszystko sie kreci.
                Maz liczy sie z moim zdaniem i nie wyobrazam sobie sytuacji pt. „nie wtracaj sie do mojego dziecka” a pasierbica ze swoimi klopotami przychodzi do mnie a nie do ojca.
                Moze dlatego, ze u nas ojciec jest od dyscypliny i wymagan, ale jak ojciec wyjedzdza nie wyobrazam sobie, aby mnie nie sluchala. Moj maz na poczatku powiedzial corce, ze moje zdanie liczy sie tak samo jak jego i kropka.
                Jesli chodzi o matki, ktore podkreslaja swoja wladze rodzicielska to moim zdaniem dzieje sie tak wtedy, kiedy odgrywaja sie na bylym mezu i cala wine za rozpad przypisuja nastepczyni, bo gdyby jej nie bylo to maz bylby do jej dyspozycji a tak to smial zalozyc rodzine i byc szczesliwym. Sorry za te slowa, ale to sa moje doswiadczenia, podobnie jak twoje, ktore opisujesz z macocha. Kazdy z nas patrzy troche przez pryzmat swojego zycia.
                W przypadku Step mysle, ze obie z macocha maja swoje racje i obie popelniaja bledy. Ona buntuje sie przeciwko wszystkiemu a macocha pewnie za bardzo weszla w role matki.
                Problemem jest ojciec, ktorego Step usprawiedliwia, ale z jej opisu wylania sia postac slabego, chwijnego faceta, ktory chcialby miec swiety spokoj a nie uzerac sie z babamiwink
                • lejla81 Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 09.03.11, 14:24
                  No cóż, ja też muszę zajmować się dwójką nastolatków, na dodatek nie jestem od nich dużo starsza, może dlatego nie mogę pojąc, jak z taką łatwością niektóre z Was wchodzą w rolę matki. Ale każdemu według potrzeb - wychodzi na to, że Twoje relacje z pasierbicą są dobre i odpowiadające jej. U Step, zdaje się, jest inaczej...
                  Zazdrość o rodzicielską władzę wynika chyba bardziej z tego, że było się samotnym rodzicem niż z zazdrości o byłego partnera. Uwierz mi, o dziecko bywa się czasem bardziej zazdrosnym niż o mężczyznę wink To działa na zasadzie, jak napisałam poniżej: "kurczę, poświęcam dla dziecka wszystko, a tu przychodzi taka na gotowe i się wtrąca".
                  • aragorna71 Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 09.03.11, 15:07
                    nie zaprzeczam, ze z nastolatkami dogadac sie jest chyba najtrudniej, ale jesli ich biologiczny ojciec/matka zrobi wszystko, aby uklad w rodzinie byl zdrowy to i nastolatkowi i macosze/ojczymowi uda sie nawiazac kontakt.
                    Dzieci sa zazdrosne o rodzica biologicznego tylko wtedy gdzy ten nie daje im poczucia ze sa wazne i kochane. Takie samo poczucie powinien dac swojej partnerce. To niby dorosla osoba, ale ciezko sie zyje w rodzinie, gdzie na piedestale jest dziecko a partnerka gdzies daleko.
                    Co do samotnego rodzicielstwa i zazdrosc o dziecko, to dla mnie nie jest to normalne uczucie i polecilabym takiej kobiecie pomoc fachowca. Wychodze z zalozenia, ze czym wiecej osob jest bliskich dla dziecka tym lepiej.
                    Co do wchodzenia w role matki to ja naleze do tych innych, bo dalej w te role nie weszlam i nic nie wskazuje, aby mi sie to szybko udalo. Jakas blokada chyba.
                    Za to biologiczna matka "naszej" malej nie powinna zostac matka a rodzi niebawem 3 dziecko.
                    • lejla81 Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 09.03.11, 15:37
                      Aragorno, to nie jest kwestia szaleństwa, tylko ciemnych stron ludzkiej natury, z którymi jedne matki sobie lepiej radzą, a inne gorzej sad Myślę, że wiele matek sobie z tym poradzić nie umie, co widać chociażby na tym forum. Sporo dziewczyn żali się na Eksie, że im utrudniają życie i zapewne mają rację, ale gdyby przyszła tu jakaś Eksia i opisała jak się czuje i co przeżywa, może też zrobiłoby nam się jej szkoda, że taka biedna, że nic tylko się dziećmi zajmuje itp. (Ja na szczęście nie mam Neksi więc ten problem mnie na razie nie dotyczy wink)
                      Biologiczny rodzic nie ma lekko, z jednej strony nowy partner, którego się kocha i z którym chciało by się spędzić jak najwięcej czasu, z drugiej strony dziecko, które też się kocha i w stosunku do którego ma się nieraz bliżej nieokreślone wyrzuty sumienia.
                      A dzieci mogą się po prostu bać - jeden rodzic odszedł, czy teraz ta nowa osoba zabierze nam i drugiego? Dzieci to egoiści, cudze racje najczęściej ich nie obchodzą, i trzeba przejść czasem nad tym do porządku dziennego (co nie oznacza, że zawsze), wymaganie nie wiadomo czego jest tu niestety nieporozumieniem. Taki nowy rodzinny układ prawie nigdy nie bywa w stu procentach normalny (sama pewnie o tym dobrze wiesz) i każdy musi włożyć wiele wysiłku w to, żeby dobrze funkcjonował. Przy czym niestety dorośli muszą włożyć dwa razy więcej wysiłku niż dzieci, bo to dorosłym zależy, żeby stworzyć nowy związek, no a poza tym... są dorośli.
                      Myślę, że jeśli Twoja pasierbica przychodzi i Ci się sama z siebie zwierza, to Twojemu podejściu do niej niczego nie można zarzucić. Wszystko co Ci pozostaje, to nie utracić jej zaufania smile
                      • aragorna71 Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 09.03.11, 16:49
                        lejla81 napisała:

                        > Aragorno, to nie jest kwestia szaleństwa, tylko ciemnych stron ludzkiej natury,
                        > z którymi jedne matki sobie lepiej radzą, a inne gorzej

                        ja nie mam na mysli szalenstwa tylko wlasnie pomoc fachowca w poradzeniu sobie w emocjami, ktore niszcza przede wszystkim sama kobiete a posrednio tez jej dzieci i nowego partnera itp
                        • lejla81 Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 09.03.11, 17:48
                          Nasz krajowy system pomocy psychologicznej chyba by dostał zapaści wink
                    • tully.makker Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 09.03.11, 16:21
                      nie zaprzeczam, ze z nastolatkami dogadac sie jest chyba najtrudniej, ale jesli
                      > ich biologiczny ojciec/matka zrobi wszystko, aby uklad w rodzinie byl zdrowy t
                      > o i nastolatkowi i macosze/ojczymowi uda sie nawiazac kontakt.

                      Sek w tym, ze w czasie nastoletnim nawet i najlepszym biologicznym rodzicowm trudno jest czasami dac sobie ze wszystkim rade. Nie mowie, zeby nie probowac, ale zeby tez byc realista w kwestii tego, jak relacje beda wygladaly - bo one pewnie beda gorsze niz wczesniej i pozniej.
                • eliz7822 Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 17.03.11, 08:56
                  Jestem macochą 24/7. Nigdy nie chciałam wejść w rolę matki tylko przyjaciela. Matkę ma jedną. Byłam dobra i dostałam w zamian za wszystko po głowie. Na dzien dzisiejszy już wiem, że nie musze ani też już nie chcę być nikim. Jesteśmy sobie dwoma obcymi osobami chociaż ONA ma dopiero 7 lat.
                  • tully.makker Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 20.03.11, 15:33
                    Nigdy nie chciałam wejść w rolę matki tylko przyjaciela. M
                    > atkę ma jedną. Byłam dobra i dostałam w zamian za wszystko po głowie. Na dzien
                    > dzisiejszy już wiem, że nie musze ani też już nie chcę być nikim. Jesteśmy sobi
                    > e dwoma obcymi osobami chociaż ONA ma dopiero 7 lat.

                    No to rzeczywiscie podstepna i jadowita 7-latka zalatwila cie na cacy...
    • stepdaughter Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 08.03.11, 20:23
      glasscraft w tym sęk, że ja właśnie NIE jestem ani ćpunką, ani prostytunkaą, bo to są jej wymysły ,i nikogo więcej
      Sofija-ja w zadnym wypadku nie przyszłam zeby sie tu z kims kłócic nic z tych rzeczy, tylko zaczerpnąc porady. Pytasz sie co moj ojciec robi wtedy?pisałam powyzej już, że jest miedzy młotem a kowadłem, nie wie po której stronie stanąć aby nikogo nie urazić, staje w mojej obronie jak to często bywało, to była obraza, że on podważa jej autorytet, a gdy staje w jej obronieto z kolei jest nie fer w moich oczach, i taki zakręcony w tym wszystkim. Tato osobiscie na duzo sytuacji reką macha,nie jest az tak przewrazliwiony, z kolei jego zona BARDZO. Co do pieniędzy to ja poprostu mam swoje odłozone o ktorych nie mowie głosno, a to dlatego że na początku jak mowilam ze mam jeszcze jakies tam drobniaki, to ona buntowała ojca zeby nie dawal mi kieszowych bo jeszcze mam zalegle, i tak było,ona tez nie dawała, wiec niekiedy bylam stratna 2-3 miesiące bo widzieli ze jeszcze mam (a co to jest te 50 zł na 2-3 mies?)dopiero gdy zobaczyli ze nie mam juz tak dlugo to na nowo co miesiąc tato mi daje,bo udaje ze wszystko wydałam, ale tak naprawde mam odlozone i z tąd te nowe rzeczy ktore za swoje kupuje, a później takie ona głupie domysły robi. Co do towarzystwa to ojciec nigdy nie miał zatrzezeń a to dlatego ze prawie w ogole z nikim sie nie spotykam , mam tylko dwie zwykle koleżanki, nic pozatym, niekiedy jak jakas doczepka wyjde z kims na spacer i nic pozatym,choc częściej sama sobie wychodze do parku,lub cetrum Handlowym,bez zadnego towarzystwa, a tamta juz sobie jakieś zawsze fanaberie tworzy. Raz ojciec kolezanki ze szkoły podwiózł mnie pod dom,zabrałam się z nimi bo qmpela z swoim tatą przejezdali przez moją ulice, to mnie wzieli,macocha akurat była przed domem i to widziała jak wisiadam , i juz wielkie domysły, bo oczywiscie widziała TYLKO faceta za kierownicą, żadnej tam osoby jako pasażerki, i wyszło że ja tylko z tym facetem jechalam w samochodzie, nie wiedzialam czy sie smiac czy płakac jak to usłyszałam. A dodam że jestem w pierwszej technikum, ale nie zachowuje się jak dziecko
    • tully.makker ja bym sie nie przejmowala 09.03.11, 10:16
      Nie przejmuj sie tym, co ci tu pisza - osoby bezdzietne, a juz w takim wieku, ze nie pamietajace za bardzo jak to jest samej byc nastolatka, nie majace z nastolatkami zadnego kontaktu na codzien.

      Jesli prawda jest to, co piszesz o bezzasadnym zarzucaniu ci prostytucji czy narkomanii, to jest najzwyczajm=niej w domu ofiara przemocy psychicznej. radzilabym ci nagrac wypowiedzi macochy i w oparciu o nagrania przeprowadzic powazna rozmowe z ojcem, a jesli to nie przyniesie skutku, zglosic sie do organizacji zajmujacej sie przemoca domowa - najblizsze sobie znajdziesz na www.niebieskalinia.org

      Ani rodzic ani macocha nie ma prawa ponizac dziecka, czy to swojego, czy - tym bardziej - dziecka swojego partnera.
      • glasscraft Re: ja bym sie nie przejmowala 09.03.11, 10:47
        O tak, tak - sluchaj tully, bo jak wiemy - macochy dziela sie na tully (ktora jest jedyna sluszna) i reszte, z ktorej najgorszymi pariachami sa te bezdzietne, stare i nie zajmujace sie dziecmi codziennie.
        • lejla81 Re: ja bym sie nie przejmowala 09.03.11, 11:09
          Z całym szacunkiem glass, ale taka jest prawda. Komuś, kto nie ma dzieci, ani nie zajmuje się nimi na co dzień, trudno zrozumieć złożoność tych relacji. Proszę, zerknij pod mój ostatni post pod wypowiedzią Edwiny, starałam się wyjaśnić tam jak to wygląda z naszej strony.
          • glasscraft Re: ja bym sie nie przejmowala 09.03.11, 11:37
            Z calym szacunkiem lejla - tully za kazdym razem jak otwiera buzie na forum, to tylko po to, zeby wypluc troche jadu. Nie jestem jedyna osoba, ktora to zauwazyla i skomentowala.
            A Twoj post przeczytalam caly... niestety, jak poprzednio, z pewnymi rzeczami sie nie zgadzam...
            • lejla81 Re: ja bym sie nie przejmowala 09.03.11, 11:50
              W porządku, Twoje prawo... Tak z ciekawości, z którymi? smile
              Właściwie tamtym postem nie chciałam już nikogo do niczego przekonywać, a jedynie dać psychologiczny zarys pewnych postaw.
              • lejla81 Re: ja bym sie nie przejmowala 09.03.11, 12:03
                Tak mi się jeszcze przypomniało:
                mój partner wkurzył się na mnie na przykład za to, że zwróciłam jego dzieciom uwagę, że dzwonią łyżeczkami przy mieszaniu herbaty.
                Mnie zirytowało, że zwraca mojemu synowi uwagę, że hałasuje jakąś tam zabawką i przeszkadza w oglądaniu telewizji (ja wcześniej synowi pozwoliłam się bawić tą zabawką)
                Taka szyta rodzina z dzieciakami na co dzień, to jest, Glass, zwłaszcza na początku - emocjonalny wulkan wink
                • glasscraft Re: ja bym sie nie przejmowala 09.03.11, 12:48
                  Lejla, wiem jak jest pomimo tego, ze nasze babsko z nami nie mieszka.

                  Nie wyobram sobie sytuacji w ktorej terroryzowalabym dziecko uwagami o narkomanii, prostytucji itp (jak u autorki), kiedy podstawa bylaby tylko moja wyobraznia (a nie znalezione w jej pokoju igly, strzykawki, paczki prezerwatyw i kupa kasy), a moj M - jej ojciec na takie moje zachowanie by nie reagowal.

                  Nie wyobrazam sobie rowniez sytuacji, kiedy w trosce o dziecko, ktorym zajmowalabym sie codziennie z racji zwiazku z jego ojcem, zapytalabym sie gdzie idzie i o ktorej godzinie bedzie w domu i moj maz zaczalby na mnie szczekac, bo to nie moja sprawa, bo moja sprawa konczy sie na podsunieciu dziecku jedzenia pod nos i uprania jej skarpetek. Dlatego, ze w momencie kiedy stworzylismy rodzine i zaczelismy sie razem kisic we wlasnym towarzystwie 24/7 stalo sie to takze moja sprawa.
                  Wiec, po raz kolejny - wiem, ze nie zgodzimy sie w tym temacie smile
                  • lejla81 Re: ja bym sie nie przejmowala 09.03.11, 13:44
                    Wiesz, mi się wydaje, że w ogółach zgadzamy się doskonale, a może nie zgadzamy się w szczegółach, w których jak wiadomo tkwi diabeł.
                    Oczywiście mój partner nie ma do mnie pretensji, o to że spytam chłopców gdzie idą i o której będą, to jest naturalne, ale już telefony do matek kolegów, to raczej on kolekcjonuje. Tak naprawdę nigdy nie masz pewności, kiedy wkroczysz w kompetencje rodzica i co może mu się nie spodobać... To jest jak mina wink
                    Nie napisałam o jeszcze jednym aspekcie - rodzic a rodzic samotnie wychowujący dziecko nawet tylko przez pewien czas, to jest insza inszość. Nagle wszystko jest na Twojej głowie, również prawie cała odpowiedzialność, na początku jesteś przerażona, potem jakoś sobie układasz te puzzle i funkcjonujesz jak maszyna w nieustannym trybie czuwania. Taki rodzic jest i bardziej drażliwy (niestety nie unikniesz czasem poczucia, że się poświęcasz, a więc uważasz, że w związku z tym nikt nie ma prawa cię krytykować i bezczelnie zwracać uwagi - spójrz na ten przykład z dzwonieniem łyżeczkami). Dziecko natomiast zaczyna mieć poczucie, że rodzic jest tylko i wyłącznie do jego dyspozycji, bo chcąc nie chcąc spędzają przecież prawie cały swój czas razem. I nagle w ten ustabilizowany układ wkracza trzecia osoba, czy nawet osoby... Trzeba czasu, żeby wszystko ułożyło się na nowo. Jednym zajmie to miesiąc, innym dwa lata, a inni pewnie nigdy tego nie osiągną. Ja widzę to dobrze po moim synu - gdy mieszkaliśmy we dwójkę cały swój czas poświęcałam jemu, bo i komu innemu miałabym go poświecić. Teraz jest inaczej, są inne osoby, z którymi muszę porozmawiać, pobyć, pomóc w czymś. Mój syn nie zawsze to rozumie, złości się. Nie inaczej jest z dziećmi mojego partnera, był okres kiedy nie byli zachwyceni moją obecnością, bo na przykład było im niezręcznie przyjść rano do ojca, uwalić się obok niego w łóżku w którym i ja leżałam i pooglądać wspólnie telewizję. Z takiej niby błahej sprawy zrobiła się wielka afera, przez którą o mało się nie rozstaliśmy. Dobrze funkcjonujący samotny rodzic jest niemalże jak stary kawaler/panna. Nie jest mu łatwo zrezygnować z tego co ma i zmienić zwyczaje. No i często ma poczucie, że przez nowy układ jego najukochańsze, biedne, porzucone przez drugiego rodzica dzieciątko jest poszkodowane wink

                    Nikt nie ma na myśli tego, żeby olewać dzieci, które w taki czy inny sposób znajdują się pod naszą opieką. Twierdzę po prostu, że taka sytuacja wymaga delikatności, dyplomacji, czasem pójścia na kompromis, czasem ugryzienia się w język, czasem schowania swego ego do kieszeni - i to od każdej ze stron. Wszyscy chcemy mieć przecież dom, w którym dobrze się czujemy. Twoja pasierbica, nawet jak coś ją zaboli, czy ubodzie, wyjeżdża od Was i cześć. Moi pasierbowie nie mają gdzie pójść, musimy się wszyscy jakoś dogadać.
    • stepdaughter Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 09.03.11, 19:02
      Nie jestem ofiarą przemocy fizycznej, acz kolwiek kilkakrotnie moja "mama" ośmieliła sie na mnie podnieść ręke, za całkowite bzdury, np nie odpowiedziałam jej coś o co sie pytała, niby wziełam jej łańcuszek i sprzedałam w lombardzie, (a po 2 tyg tato znalazł go za segmentem,poprostu wpadł tam a ona oskarzyła mnie o złodziejstwo),za "nieposłuszeństwo", za to że podobno jej kolezanka z pracy widziała mnie jak piłam piwo pod murkiem dzien wczesniej, a tak naprawde wtedy byłam u kolezanki ,ona mi matme tłumaczyła,nawet tam tego dnia nie byłam gdzie ponoc ta jej znajoma mnie widziała, później tej mojej kolezanki ojciec potwierdził fakt przez tel ze faktycznie caly czas bylam u nich w domu, itdd takie naprawde głupie sytuacje ,jedyny raz kiedy mnie za prawde uderzyła, to wtedy kiedy podrobiłam jej pismo na usprawiedliwieniu, (choć uwazam ze nie powinna tego robić),ale ojciec raptownie reagował na jej rękoczyny i juz od jakiegos czasu sie to nie powtarza i juz nie kica do mnie z łapkami. No cóz,...przeboleje do 18 i zmykam "pod most "
      • edw-ina Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 09.03.11, 19:47
        nie zmykaj pod most, tylko pójdź do pedagoga szkolnego. Jeśli rodzice któregoś z twoich znajomych są ci bliscy - porozmawiaj też z nimi. Może któreś jest nauczycielem/lekarzem/prawnikiem czy pracuje w sądzie - oni są zobligowani do udzielenia pomocy, najlepiej znają procedury. Jeśli nie masz kogoś takiego - napisz do mnie na prv. to ci znajdę. Moja siostra przez wiele lat była zawodowym kuratorem, mogę ją poprosić o znalezienie sposobu wyjścia z sytuacji.
        A przede wszystkim porozmawiaj z ojcem. Pewnie będzie kosztowało cię to wiele nerwów, w stresie możesz się mylić, plątać, dlatego spisz sobie to, co chciałabyś mu powiedzieć. Operuj konkretami. np. w piątek twoja żona na mnie nakrzyczała, ponieważ jej zdaniem piłam piwo pod murkiem. W tym czasie byłam u mojej koleżanki i możesz to sprawdzić dzwoniąc do jej rodziców - itd. itd. Powiedz też ojcu, że jest ci trudno w tej sytuacji. Nie zamykaj tego, bo wierz mi, nawet jak już zaczniesz żyć na swoim, to będzie to w tobie siedziało. lepiej spróbować urwać łeb tej chydrze, kiedy jeszcze nie wylazła z kołyski. jakby coś - pisz, postaram się Ci pomóc, jak tylko będę potrafiła.
    • stepdaughter Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 10.03.11, 10:54
      Z tym psychologiem/pedagogiem szkonym czy sądem byłabym ostrozna, bo zdaje sobie sprawę że mogło by to rozbic małżeństwo mojego ojca,. Ona jest bardzo dobrą żoną dla mojego taty, troszczy sie o niego,on ją tez bardzo kocha, co do tego to nie ma najmniejszej wątpliwości, ale gorzej gdy wczuwa się w role matkowania, wtedy to jest kompletny niewypał. Boje się że przez jej zachowania doporowadzi do ogromnej awantury w której ja także wybuchne, dzisiaj z nią na wieczór pzrysiąde i powiem co mnie w jej postepowaniu boli, i czego chciałabym uniknąć (konfliktow,awantur),tzn już nie jednokrotne mówiłam jej to, no ale jeszcze raz spróbuje juz tak na powaznie , na spokojnie , zapewne znowu mnie "zjedzie" że stawiam ją w złym swietle jak to zawsze robi, ale postaram się jeszcze raz na spokojnie przekazać to co mnie boli u niej.Ostatnio rozmowa zakończyła sie tym, że powiedziała przerywając"Będe cię traktowac poważnie i summiennie jak poprawisz oceny, wtedy pogadamy..." i tak to zazwyczaj wygląda
      • mw144 Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 10.03.11, 11:07
        No nie wiem, ja swoją pasierbicę traktuję poważnie odkąd ją poznałam, czyli od kiedy miała 3 lata. Niczym nie musiała sobie na to zasługiwać. Nie wtrącam się też nieproszona w sprawy wychowawcze.
      • edw-ina Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 10.03.11, 11:19
        Wiesz, ja całkiem poważnie mówiłam z tym spisaniem tego, co chcesz powiedzieć. Sama nie raz tego próbowałam. Możesz też np. zaproponować, że spiszecie wspólne zasady, które będą wisiały w jakimś widocznym miejscu w domu. My tak kiedyś zrobiliśmy z mężem, pomogło.
        Ja myślę, że twoja macocha się jednak o ciebie martwi. Tylko nie umie tego pokazać, albo robi to źle. Umówcie się, że zawsze kiedy wychodzisz mówisz jej gdzie idziesz i kiedy wrócisz. W moim domu rodzinnym, w czasach, gdy nie było komórek, na lodówce wisiał notes i w ten sposób domownicy pracujący, uczący się i wracający do domu o różnych porach, informowali się o różnych sprawach. Kiedy wychodziłam po szkole pisałam, że np. poszłam do Ani. Mamy matmę do zrobienia. Wrócę ok. 18. Jakby coś to dzwoń do niej - itd. To całkiem dobry obyczaj. Jeśli masz kłopoty w szkole - poproś o pomoc.
        Pamiętaj - postaraj się mówić spokojnie i o konkretach. I postaraj się nie mówić: ty zawsze, ty nigdy, ty ciągle itp. . mów raczej - jest mi bardzo przykro, kiedy zamiast zapytać mnie o pewną sytuację bez wahania wierzysz koleżance. Jeśli mamy sobie ufać, to musimy rozmawiać. Szanuję to, że jesteś dobrą żoną dla mojego ojca i życzę wam jak najlepiej, ale mimo wszystko jesteś żoną ojca a nie moją mamą i wolałabym, żebyś nie próbowała zachowywać się jak mama. Możemy spróbować się zaprzyjaźnić.

        powodzenia. daj znać, jak poszło.
    • stepdaughter Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 14.03.11, 13:04
      Hmmm, kilkakrotnie podkresliłam że ojciec reaguje na jej epitety, tłumaczy że przesadza, doczytalam sie takze że ktos zarzucił mi , że do tej pory tato dawał mi pełny luzz i był cacy, jestemrozpieszczona zbuntowana nastolatka przechodzącą okres buntu, a "mama" wymaga to jest bee... wiecie co?? jak tam mozna napisac, to jest grubo przesadzone, nie jest prawdą że tato nigdy sie mną nie interesowałm i dawał pełną swobode i jste cacy, a jakaś kobitka napisała to wyciągając wnioski i sobie to sama znadintepretowała.Co kolwiek bym nie nbapisała to zdecydowana wiekszośc z was i tak koloryzuje i idealizuje moja macoche, większość nie zwróciła w ogóle uwagi jak ona potrafi mnie nazwać, wyzwac, co mi zarzuca, poprostu macie jej słowa w d...., a jeszcze nawet bronicie jej ze tak mnie nazywa bo niby daje jej powody, wten sposób usprawiedliwiacie jej zachowanie, ale powiem wam,że żaden człowiek zwłaszcza dorosły nie ma prawa ubliżać,oczerniac drugiego człowieka, zwłaszcza jeszcze takimi agresywnymi,wulgarnymi zachowaniami. Napisałam tez że kilkkakrotnie podniosła na mnie ręke, ojciec natychmiast reagował, nikt z was nie zwrócił na to uwagi, tylko doczepiono się że to JA sprowokowałam ją do tego by mnie uderzyc bo podrobiłam jej pismo, w jej obronie staneła "sofija_biala" tłumacząc jej zachowanie że to ja przegiełam podrabiając jej pismo, i widocznie kobieta miała racje, nie dopatrzyła się nieczego złego w tym że mnie uderzyła tylko sofija_biala dopatrzyłaś się tego u mnie korygodnego zachowania, z kolei u niej juz wogole nic a nic , no bo kobieta miała racje, i sobie zasłużyłam....
      Co do wieku, kilkakrotnie zarzucono mi że zachowuje się jak gimnazjalistak,lub zadano pytanie czy chodze do gimnazjum itd...napisalam w jakim wieku jestem, ale w tym momencie jest baardzo nie miło czytac jak wy podchodzicie do osob w wieku gimnazjalnym, to ze ktoś chodzi do gim to znaczy że moze byc traktowany zupelnie niepowaznie,wręcz infantylnie? bo ja wyczułam szyderstwo i kpine do nastolatkow ktorzy chodza do gimn.Wiek to tylko liczna, niektorzy potrafią byc o wiele bardziej mentalnie i emocjonalnie dojrzalśi niz nie jedna dorosła kobieta w wieku trzydziestu paru lat, wiec naprawde radze wam abyscie powstrzymalki sie od kpin i dwrin do nastolat.ktorzy sa w wieku gimn. są to bardzo przykre i wkurzające słowa haniebnie i z wyższścia powiedziane/napisane. To ze ktoś jest w tym wieku nie oznacza że nie umie logicznie mysleć i w ogole nie powinno sie wchodzic z nim w rozmowy na jakiekolwiek tematy.Moge się domysleć, jak wy swoje dzieci traktuyjecie w tym wieku, zapewne zaro dialogu, zero rozmow tylko nakazy i zakazy. Ja nie chciałabym aby ktoś moje dziecko tak podle traktował. To że ma kilkanascie lat nie oznacza że nie umie racjonalnie myśleć.(masakra)A i jeszcze jedno..nie każdy nastolatek przechodzi o kres buntu, naprawde nie kazde, niektorzy z was mierzą ludzi swoją miarą,. To że młode osoby maja inne poglady, racje, to nie znaczy że juz jest to faza buntiu nastoletniego, i znow wsadzacie wszystkich do jednego wora, że wdaje się z kimś starszym w polemizacje to prosze nie zarzuucajcie mi okresu buntu nastoletniego bo sami nie wiecie co ono oznacza
      No ale na zakończenie, wyszło na to że większośc z was, zdecydowana większośc, co by nie było, co by sie nie działo,co by nie powiedziała to i tak kobiete stawiacie w na pierwszym miejscu, że jest ona nie winna, że poprostu zostaje sprowokowana do tych sytuacji, ja kolkoryzuje swoją osobę, zobaczyłam, że odnosicie się nieobiektywnie tylko macie manie swoich lat, nie poitraficie wogole dotrzec karygodnych i haniebnych zachowań waszej równieśniczki, no bo jak to..przeciez nie będziecie kopac dołków pod kobietą ktora mniej wiecej jest w waszych wieku, i nie daj Boże stanąc w obronie nastolatki, no faktycznie...Jasne, napewno nie ma toksycznych, despotycznych kobiet w wieku 40 lat, skąd że, tylko młodzi są tacy rozwydrzeni co nie potrafia uszanowac satrszych. Idealizujecie osoby waszych lat. Zarzuciliscie mi głupi okres buntu głupiej ,rozpieszczonej, rozwydrzonej nastolatki ktora chodzi do gimnazjum (a nie chodzę)i krzywo patrzy na macoche bo sie czepia i jest beee, a tatusia ubóstwiam bo daje mega luzz, nie wiem jakim prawem takie wnioski wiekszośc z was wyciagneła, ale tak się stało, i jest mi cholernie przykro, że mimo iż jesteście osobami dorosłymi potrafiliscie takie rzeczy zarzucić całkiem wyssane z palca
      Żal, widocznie zawsze bedzie konflikt wieku i pokoleń, i co by nie było, starszy zawsze ma racje bo został sprowokowany, a młodszy zawsze winny. KATASTROFAAA,i bąć tu mądry. Miałam iśc w tym tyg do psychologa, porozmawiac, i odpuszcze sobie, ak naczytałam się jak podchodzi się do okropnych,niewdziecznych nastolatkow ktorzy ZAWSZE przechodzą okres buntu, to zupełnie mi sie odechciało na nowo tego wysłuchiować.A już bronienie mojej macochy za jej słowa czyny, bo ja byłam temu winna ,to same przeszłyście siebie. Więc podaruje sobie kolejny monolog juz w oczy z osobą tez dorosłą rowiesniczka mojej "M", bo z tego co widze takze ona napewno nie potępi zadnych zachowan,no bo przeciez młody zawsze jest beee
      • edw-ina Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 14.03.11, 13:29
        Rozumiem, że jesteś wzburzona, ale uproszczasz. Nikt się z nikogo nie naśmiewa, o wieku większość pisała prawdopodobnie przez pryzmat tego, że jest on związany z gigantycznym nawałem emocji, z których w tym momencie nawet nie musisz sobie zdawać sprawy. ja sobie nie zdawałam wówczas i pewnie sporo innych kobiet również i dostrzegamy je po czasie.
        Mówisz, że stajemy w czyjejś obrnie, a żądasz ostracyzmu. Trudno jest się na niego zgodzić, kiedy dostrzegamy prawdopodobną genezę pewnych problemów. Poza tym powiedz mi proszę - co w tej sytuacji da głosowanie wśród macoszek, które nawet jak jeden mąż orzekną, że twoja macocha jest najgorszą z najgorszych? Może to dać ci jedynie chwilową satysfakcję, ale nie satysfakcja jest tutaj rozwiązaniem.
        Zauważ, że jesteśmy wszystkie w sytuacji odmiennie niż dla nas naturalna, tj. mówimy o rodzinie patchworkowej nie z osobą dorosłą, mającą obowiązki i tworzącą zasady współżycia w rodzinie, tylko z dzieckiem. Gdybyś była macochą np. skarżącą się na to, że ze względu na pracę męża musi opiekować się jego córką w trakcie nieobecności męża i sobie z tym nie radzi, wybucha, krzyczy itd. każda z nas z własnego doświadczenia powiedziałaby, jak wyobraża sobie zaradzenie sytuacji. Ale ty nie jesteś macoszką ani ojczymem.
        Ja sama byłam pasierbicą i choć nie miałam większych problemów z nowymi partnerami rodziców (prawdopodobnie dzięki temu, że nigdy z nimi nie mieszkałam na stałe), troszkę pojmuję, że trudno jest się w tym odnaleźć. I chociaż ubolewam nad twoim samopoczuciem i nie uznaję pewnych zachowań twojej macochy za akceptowalne, to nie podniosę kamienia i nie rzucę w nią.
        Pisałam Ci wcześniej - porozmawiaj z ojcem otwarcie, a jeśli w domu jest przemoc psychiczna i fizyczna, a on stara się tego nie dostrzegać, to nie wnikaj w jego małżeństwo, tylko udaj się do pedagoga szkolnego i poproś o pomoc. To niestety taka mała nauka na dorosłość - przykra prawda jest taka, że jeśli sama o siebie nie zadbasz, jest nikła szansa, że ktoś zrobi to za ciebie.
        I nie denerwuj się tak.
        A jak rozmowa z macochą?
      • stepdaughter Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 14.03.11, 13:29
        Dżiekuje osobom za rozważną krytyke lub obronę, bo racjionalnego wytłumaczenia/ krytyki także się spodziewałam, i jestem paru osobom wdzięczna z te opnie, opierające się na moich wyznaniach, ale nie moge strawić w wiekszości tych komentarzy , co w ogole nie opierały sie na tym co napisałam, zostało to pominiete, i byłam rozpatrywana przez pryzmat rozbeswtionej ,rozkapryszonej nastolatki chodzącej do gimnazjum, przechodzącej okres buntu, która nie ma za grosz szacunku do macochy ktora ją wyzywa , dreczy dla jej dobra bo zostaje sprowakowana, i to ja wszystkiemu winna macochy słów iu czynów, a tatus jest super bo sie nie czepia i zawsze dawał luzz i pełną swobode. Tak to w oczach większości szanownych urzytkowniczek powstał mój obraz.zalewdie pare kobiet zrozumiało, i oprało sie na moich wystukanych literkach, reszta to całkowicie uległa mani swoich lat i jakiś wyidealizowanym obrazie "dorosłej niewinnej" kobiety,a wizerunku człowieka w wieku nastu lat Powtarzam-nie mierzcie ludzi swoją miarą, to że wy tacy byliście rozbestwieni, niewdzięczne bachory nie szanujące nikogo starszego nie oznacza że wszyscy młodsi tacy są i będą
        • stepdaughter Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 14.03.11, 13:45
          Nigdy w zyciu, ani razu nie wybuchłam, ani nie wrzeszczałam,ani nie krzyczałam, tez nigdy nie rzucalam jakimis przedmiotami czy demolowałam chałupe, nie było takich rzeczy wiec nie chcę sie odnosić do skrajnych sytuacji,ktore nie miały miejsca.
          Ojciec to doskonale widzi jak jego .zona podchodzi do mnie, i jest bezradny, mnóstwo razy z nią rozmawiał. Widzi jej zachowanie bardzo nie wporządku do mnie, sam sporo razy powiedział, że ona jako żona jest wręcz chyba idealna , i z tym się zgadzam bo jako kobieta mojego taty jest naprawde bardzo dobra, ale jako macocha jest naprawde okropnie niesprawiedliwa, mój tato często jej to powtarzał. I w tym czasie jest taki zakołowany, do jako macocha to jedyniue z tej zlej bajki, jako partnreka, zona, wrecz idealnie. Ona nie zmieni swoich zachowań despotycznych, jest kobieta toksyczną, dominujaca, i trzeba bedzie zagryuźć wargi, poczekac troszke do 18 i spierniczać na drugi koniec polski, przez to kointakt z ojcem bedzie bardzo graniczony. Sama sie stawiam w ojca miejscu, nie wiem co bym wybrała, czy kochająca , opiekuńczą, ciepłą, żonę, czy córke . To naprawde jest niedopogodzenia,Zreszta w poscie o 13:39 napisalam ze nie oczekuje samych pochwał , ale takze zniose krytyke,lecz nie wyssaną z palca
          • tully.makker Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 14.03.11, 14:02
            Twoja macocha to kobieta, ktora lubi wladze, taki control freak. jak wyprowadzisz sie z domu, to da twojemu ojcu tak popalic, ze wreszcie zrozumie, co ty przezywasz. Bo tak naprawde, to w 100% jego wuina, ze wprowadzil do rodziny taka osobe, i toleruje jej zachowania.
            Tak sobie mysle, ze za duzo mniejsze uchybienia wobec mojego syna pakowalam chlopu manatki, az nauczyl sie, ze sa pewne metody wychowawcze, ktorych nie akceptuje i nie pozwole ich stosowac na moich dzieciach.

            Wspolczuje ci, ale sadze, ze powinnas jednak zadbac o swoje prawa, niezaleznie od tego, co dalej bedzie z malzenstwem twojego ojca. Bicie, chamskie teksty, przemoc psychoczna to rzecyz, na ktore nie wolno sie godzic, bo godzenie sie oznacza, ze bedzie coraz gorzej. Skorzystaj z ofert pomocy, ktore tu byly przedstawiane, naprawde.
        • sofija_biala wiesz, jak działa forum? 14.03.11, 16:22
          Opisujesz przypadek, inni odnosza się do tego, co napisałaś. Radzą różnie, czasem też inaczej niż by się chciało przeczytać. To nie jest miejsce na głaskanie i użalanie się nad kimkolwiek.
          I uwierz, że niejedna z nas usłyszała tutaj ostre słowa, kiedy opisywała swoje historie. Można się z nimi nie zgadzać, ale warto przeczytać, bo może pokazują coś, czego sami nie dostrzegamy, będąc w centrum zdarzeń? A może inni się mylą, a cała dyskusja utwierdzi CIę w przekonaniu, że Ty masz rację?
          Z Twoich słów, moze wbrew Twoim intencjom, wynika obraz bardzo niejednoznaczyny...

          Dostałaś sporo zwrotnej informacji, które teraz możesz na spokojnie przeanalizować, wyciągnąć wnioski i zacząć działać.
          Odpuścić sobie rozemocjonowany atak na nas, bo to naprawdę nie ma sensu. My tu nie jesteśmy stroną. Nie znamy się, wiemy tylko tyle, ile o sobie piszemy. To nie zawsze pozwala na trafną diagnozę.
          Ja w żadnej odpowiedzi nie znalazłam totalnej obrony macochy, natomiast wiele dziewczyn, w tym ja, próbowało CI pokazać, jak może wyglądać sytuacja z drugiej strony. Może, nie musi.
          I jeszcze jedno - Nikt z nas nie chwalił tego, że jesteś bita czy poniżana! Raczej zgodnie wszyscy piszą, żę żadnej z nas nie mieści się w głowie, że ojciec nie staje w obronie córki i nie załatwia sprawy z macochą raz, a konkretnie. Owszem, wspominałaś, że zwracał jej uwagę, ale widocznie reagował za słabo, skoro nadal problem istnieje.
          Bardzo swojego Tatę wybieliłaś, my widzimy w nim sporo winy. Udane małżeństwo? W którym żona pomiata córką męża?

          Myślę, że dalsze pisanie nie ma sensu, mam nadzieję, że Ci się sprawy rodzinne dobrze poukładają.
          • stepdaughter Re: wiesz, jak działa forum? 14.03.11, 18:08
            sofija_biala Nie oczekuje głaskania i pochwał,przytaczam post z godziny 13:29,tam wszystko opisałam, ty oparłas sie na swoich domysłach a nie na tym co napisałam,niektore rzeczy wyssałas z palca, i jednoznacznie stanełas w obronie zachowania mojej "M" bo podrobilam pismo i to ja bylam winna jej zachowaniu do mnie, jednoznacznie to podkresliłaś, nie wierze w twoje intencje na koniec abys mi życzyła "powodzenia", . Jest duzo to wpisów ktorzy staneli definitywne w obronie mojej "M" zarzucając mi bunt nastolatki.Także daruje już sobie tego nieszcęśnego psychologa, bo jestem pewna że trafi mi sie kolejna orędowniczka w obronie swoich rówiesniczych lat, i zarzuci mi ponownie że wybielam swojego ojca, niee sofija_biala nie wybielam swojego ojca, i zrozum to że mimo że małżeństwo może być wspaniałe to jednak nie zawsze wspaniałe są relacje macochy z dzieckiem męża, u mnie tak własnie w rodzinie jest,i nie wybielaam taty, co kolejny raz sama sobie to dopowiedziałaś., wiem ze nie ma sensu dalsze pisanie, bo az kurna łzy do oczu napływają jak sie czyta usprawiedliwienia kobiety ktora wyrabia karygodne rzeczy, a mimo tego wszystko to pasierbica jest zła bo ponoc prowokuje, okropne to jest takie podejście do sprawy
            • sofija_biala Re: wiesz, jak działa forum? 14.03.11, 18:19
              Ja o gruszce, Ty o pietruszce. I koniecznie chcesz się doszukać się w gruszce natki...
              I klasyka - "nikt mnie nie rozumie, więc na wszelki wypadek zamknę się w sobie i obrażę się na cały świat".
              Wymiękłam smile bez odbioru
            • edw-ina Re: wiesz, jak działa forum? 14.03.11, 20:17
              po pierwsze - "mój M" zazwyczaj piszemy w odniesniu do męża, a nie do macochy.
              po drugie - wierz mi, że życzę Ci jak najlepiej, choćby dlatego, że nia mam żadnego powodu życzyć inaczej, ale twój brak chęci zrozumienia tego, o czym napisały dziewczyny i w dodatku atak na nie, ponieważ bronię równolatki i szydzą z młodszej - jest dziecinny i nie na miejscu. Jeśli chcesz być traktowana jak osoba dorosła, a o ile pamiętam o tym wspominałaś w jednym z postów, to powinnaś zachowywać się jak dorosła, czyli np. nie tworzyć szalonych frontów wiekowych. Choćby dlatego, że między nami też są duże różnice wiekowe, a są tutaj nawet macoszki niewiele od Ciebie samej starsze.
    • stepdaughter Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 15.03.11, 17:55
      "kittykitty nie wiem zupełnie co miałaś na myśli pisząc że pokazuje "nastoletnie rogi" czym sie kierowałaś tak to ujmujac? tym, że tez chcę byc traktowana jak człowiek, i jest mi przykro gdy słysze oszczerstwa na swój temat, to dla ciebie są nastoletnie rogi??czy moze chodzi tobie o jednorazowy incydemnt gdy napisałam sobie zwolnienie z w-f (miałam bóle menstr.a ćwiczenie bez usprawiedliwienia skonczyło by sie pałą)to dla ciebie są te nast rogi?
      Jej zachowanie okrutne i tyraniczne jest poprzez troske i dobro dla mnie? jak mozna tak napisać, predzej wpedze sie w głeboki stan depresji , i tak te jej "dobro" na mnie podziała, no ale oczywiście wy uważacie że to ja wszystkiemu winna i moje zachowania do takich rrzeczy macoche perowokują, na wszystko da się znaleźć usprawiedliwienie jej czynow bo chce dla mnie dobrze tak??We wszystkich obowiązkach domowych wywiązuje się bez zarzutu, wspołczuje rtobie że masz takiego syna obiboka,lecz nie stawiaj mnie na równi z nim, bo on jest leniem a ja nie

      Jak najbardziej skorzystam z rad osób które oparły sie na moich wpisach ,a nie na swoich domysłac absuurdalnychh, wbrew moich zaprzeczeniom, bo powtarzam kolejny raz że nie oczekiwalam glaskania i przytulania, ale prosiłam aby czytac dokladnie ,i nie wymyslac niestworzoinych sytuacji. Nie napisałam nigdzie że jestem idealną nastolatką, bo nikt nie jest idealny, tylko normalna , spokojna dziewczyna. Ojciec nie jest bierny, zawsze reaguje na zachowania, no ale ma żone wywalić z domu?? Ona jest do niego w porządku, do mnie nie

      sofija_biala ty od samego poczatku mnie zasegregowałas do rozpuszczonej bezczelnej małolaty przechodzącej okres buntu, i we wszystkim starasz sie tłumaczyć zachowanie macochy, nie dotrzegasz żadnych wad, tylko odbierasz że ja wszystkiemu jestem winna bo prowokuje, nawet ani razu nie wyobraziłas sobie jak to byc na moim miejscu i słyszeć takie okrutne karygodne zdania, niesłuszne wyzwiska na swój temat, same zarzuty na mój temat wyczytałam, lecz prawie żadnej krytyki macochy, bo ponoc kobieta jest sprowokowana
      Ale ja wiem co zrobie,a gorzej byc nie może, poprostu wyłoże macosze i ojcu wydruki moich postów na tej stronie, ( lecz nie pokaże jej tych postow ktore bronią jej zachowania, w ogole żadnych, to jest dla mojej wiedzy)i niech ona odniesie sie do nich, zapewne żadnemu nie zaprzeczy bo wszystkie sytuacje miały miejsce i były prawdziwie opisane, mozliwie gdy to przyczyta na raz hurtowo przy tacie, bardziej jej da do myslenia jak potrafi się zachować,i czy to jest wporządku. Nie mam co ukrywac, bo nic nie było zmyślnonego, więc tak się stanie. Dzieki za chcęci pomocy,w wiekszości uwierdziła mnie, że napewno przechodze okres buntu, i kobieta jest bogu ducha winna, że musi się użerac z niewdzieczną pasierbicą..niezgadzam się z takimi komentarzami, ale ilu ludzi tyle róznych poglądów, choć niekrywam, że zszkokowała mnie tak kolosalna linia obrony macochy zachowań i jej zrozumienia, bo ponoć wiecie jak to jest być w moim wieku i jakie skandale ja odwalam. Ok, bym musiała się cały czas powtarzac, napisałam to co miałam napisac, i przysięgam, nie wybielałam swojej osoby, naprawde a teraz ..niech sie dzieje co ma sie dziać
      • kittykitty Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 15.03.11, 22:25
        No i masz babo placek! Jest taka godzina, że już pewnie pozamiatane, mam tylko nadzieję, że obyło się bez ofiar.
    • stepdaughter Dzieki za poświęcony czas :) 15.03.11, 18:15
      Aaaaaa i tak w ramach zakończenia w wątku napisze wam za jakiś czas jak to przebiegło,wydruczki MOICH " bezczelnych nastoletnich " użaleń, zażaleń, juz przygotowane, i poczekam z nimi do wieczora, na kompletny 100% relax trzech stron,szykuje sie burzliwy emocjonalny wieczór smile
    • stepdaughter Re: Ja jako pasierbica- nie jest "super" 18.03.11, 16:00
      Pokazałam te wydruczki Moich postów, poprosiłam o skomentowanie ich,niczemu nie zaprzeczyła, przyznała sie otwarcie że takie sytuacje miały miejsca, ale stwierdziła że są one wyrwane z kontekstu, i to tak hurtowo drastycznie brzmi i może traumatycznie wyglądać jeśli ktoś przeczytał to, a tak naprawde to nie jest tak okrutnie jak to przedstawiłam,lecz niczemu nie zaprzeczyła, to są jest slowa. Nie umiałam dokładnie wyczytac z jej twarzy emocji, czy było jej głupio za swoje zachowanie czy była na mnie zła ,czy nie wiem co. Do tej pory narazie nie urządziła jakiejś karygodnej sceny, mijamy się bezemocjonalnie, o nic nie pyta, do niczego się nie wtrąca, nie obrzuca wyzwiskami, wole miec takie ciche dni, bo jest spokój w domu, niz przechodzić dzień w dzień co kiedyś. Może i sie obraziła, może dało jej coś do myślenia...nie wiem, mam nadzieje że tak pozostanie do końca jak jest teraz,czyli bez żadnej worgości, zaczepek, tylko kompletna cisza, bezemocjonalnośc i obojętność, to najlepiej się jak do tej pory sprawdza
      • marusia1 Step! 19.03.11, 18:16
        stepdaughter napisała:
        wole miec takie ciche dni, bo jest spokój w domu, niz przechodzić dzień w dzień co kiedyś. Może i sie obraziła, może dało jej coś do myślenia...nie wiem, mam nadzieje że tak pozostanie do końca jak jest teraz,czyli bez żadnej worgości, zaczepek, tylko kompletna cisza, bezemocjonalnośc i obojętność, to najlepiej się jak do tej pory sprawdza.

        Nie uważam, żeby była to obojętność. Emocje na pewno są - tylko w środku, tłumione. Zabrakło porozumienia. Ona, która chce Ci zastąpić matkę, wychować (tak wiem, macocha nie wychowuje), stara się. Nie czytałam wszystkich postów i nie wiem, czy Ona ma własne dzieci. Wzorce czerpiemy ze swojego życia, doświadczeń, z wyobrażeń... Niektóre z nas dążą do ideału, chcą, by wszystko było perfekcyjne, poukładane. Niestety w patchworkowych rodzinach nie jest to możliwe. Zawsze, a może często "coś" prowadzi do zgrzytu. Z drugiej strony Ty, której "poukładany" świat runął, weszły duże zmiany. Kiedyś psycholog powiedziałby Ci: ucz się, bądź grzeczna, słuchaj się "mamy, cioci, itp." i pij syropek (na uspokojenie). Teraz, mądry psycholog może dać Ci kilka wskazówek, ale niedoświadczony może narobić więcej szkody niż pożytku. Relacje w "naszych" rodzinach są bardzo skomplikowane i często bardzo różnią się od siebie. Nie ma schematu, złotego środka. Zrobiłaś pierwszy krok. Może warto usiąść z Nią przy herbatce i porozmawiać o ty, co Was boli, co nie pasuje, co chciałybyście zmienić w Waszej rodzinie. Tak, jak sugerowały dziewczyny - spiszcie postanowienia. I pamiętaj, że Twój Tata, jego żona są osobami dorosłymi, a Ty dopiero wkraczasz w dorosłość. To czego nauczysz się teraz, jakie będziesz miała wspomnienia z domu rodzinnego - zaprocentuje w przyszłości. Od tego będzie zależało Twoje życie. Kim będziesz zawodowo i jak ułożą się twoje relacje z innymi ludźmi. Bądź mądra i nie zaprzepaść tego! Życzę powodzenia!
        • stepdaughter Owszem 20.03.11, 11:04
          Droga marusia1, jak ktos się stara to nie ubliza, oczernia,bije, szykanuje, więc ja dziękuje za takie starania., a druga kwestia jest taka że uważam iż macocha jak najbardziej ma prawo do wychowywania, jesli się sieszka wpólnie pod jednym dachem to owszem tak, ale wychowywanie ma być poprzez szacunek do drugiego człowieka,okazanie empati, człowieczeństwa, nie robienie wojska, nie zgnebiebienie, zdeptanie i szmacenie na kazdym kroku, bo to jest karygodne i dla mnie jest to wychów czarnej pedagogiki, a to nie jest opłacalne w takim razie, bo się obraca przeciwko oprawcy
          • edw-ina tak gwoli ciekawości 20.03.11, 15:16
            Czy skoro rozgraniczyłyście się i doszłyście do tego, że macocha nie powinna mieć na ciebie wpływu, to również rozgraniczyłyście kwestie domowe? W sensie, czy teraz macocha nie gotuje obiadów, które jesz, nie prasuje twoich bluzek, nie zmywa po tobie naczyć itp.? Bo ja bym sobie wyobrażała, że skoro nie mogę mieć wpływu na zachowanie pasierba/pasierbicy, to też nie mam obowiązku go obsługiwać.
            • stepdaughter Bez problemowo daje rade z obowiązkami;) 20.03.11, 17:38
              Zmywałam ZAWSZE po sobie, od kąd pamiętam, nikt nigdy po mnie nie zmywał naczyń, no niekiedy ja po kims jak chciałam, NIKT nie prasuje moich ubrań, w ogole ja praktycznie wcale nie prasuje swoich rzeczy, mam ubrania z materiału niegniotącego sie, wystarczy po praniu, dobrze rozwiesić do wysuszenia jakieś bluzki bawełniane, i ani jednej zmarszczki nie ma czy na spodniach czy na bluzie, żelazka uzywam raz na rok smile, ale to ja sama osobiście. A co do obiadu to ja praktycznie zawsze cos jem na mieście, baaardzo rzadko w domu, prawie wcale w domu jesli chodzi o obiad,w wekendy zrobie sobie cos ekprespowegoi tyle, co do kolacji, nikt mi kanapek nie musi robic, bo sama też sobie daje rade. Automat z praniem tez potrafie sobie nastawić,nie oczekuje od nikogo niańczenia i usługiwania
              Jestem osobom poradną, acz kolwiek nie uważam że te czynności ktore sama wykonuje, co powyżej opisałam są jakiejś ponad mój stan mozliwości,żebym sobie z tym rady nie dała, daje rade, wiec nikogo nie prosze o pomoc
              A co do pytania/zagadnienia pierwszego edwino w twoim poście to uważam że macocha jak NAJBARDZIEJ POWINNA miec na mnie wpływ , ale pozytywny, lecz NIE negatywny, i to jest sedno sprawy. Sama z resztą niiczemu nie zaprzeczyła
              No bez przesady, wspołne jedzienie jeszcze rozumiem, ale nigdy w zyciu nie zgodziłabym się aby ktokolwiek prasował za mnie , mył po mnie talerze, wynosił smieci, czy nawet sprzatał za mnie mój pokój. To sa moje obiowiązki, nie mam z nimi problemu, i nigdy nie smiałabym potraktowac jakąś osobę jak służbe,lub gosposię, to nie w moim stylu
              Jest narazie spokój, i od dawna nie pamietam tak przyjemnej ciszy i czystej atmosfery, bez dogryzeń i zaczepek
              • sofija_biala Re: Bez problemowo daje rade z obowiązkami;) 20.03.11, 17:53
                mój, moja, moje...
                to jest samoobsługa obowiązująca każdego.
                Edwina pytała o obowiązki domowe? Czyli robienie czegoś dla rodziny i domu. Wiem wiem... zmywasz czasem po kimś, jak chcesz...

                Zastanawia mnie kwestia ciszy, tego "spokoju", o którym piszesz. Jesteś zadowolona z sytuacji, w której mieszkasz pod jednym dachem z kimś i mijacie się bez słowa??? To wcale nie jest rozwiązanie konfliktu, ale wygląda na to, że Tobie wystarcza.
                Cóż. Od poczatku było widać, że nie zależy Ci na kontaktach z macochą tylko na "wolności".
                • erillzw Re: Bez problemowo daje rade z obowiązkami;) 20.03.11, 21:58
                  Och no wyduś to w końcu. "A nie mówiłam" Zrobię to pierwsza bo az wylewa sie radosc i szczescie, ze "wyszlo na Twoje" z tej wypowiedzi.

                  Oczywiscie wina nastolatki jest to, ze dorosla kobueta jest kaleke emocjonalno-spoleczna i zamiast rozwiazac konflikt i nawiazac dialog to sie beda dziewczynki mijaly bez slowa. tak to tez wina step. Przeciez to na jej barkach spoczywa zmuszanie doroslego czlowieka do dojrzalych zachowan...
                  • sofija_biala erilzw 20.03.11, 22:21
                    Ja tu nie widzę powodów do radości, czy satysfakcji, więc proszę nie dopisuj mi intencji, których nie ma. Widzę nadal nierozwiązaną sprawę. Nadal winę po obu stronach. Macocha Step tu się niestety nie udziela, nie możemy się po niej "przejechać" ani przynajmniej poznać jej wersji.
                    ZOstaje więc próba dialogu z pasierbicą.
                    Według słow Step macocha potwierdziła prawdziwość tych wszystkich drastycznych scen ale też zaznaczyła, że zostały wyciągnięte z kontekstu, który - jej i moim zdaniem - jest tu ważny.
                    W każdym razie Step osiągnęła już jeden cel - uświadomiła macochę odnośnie swoich uczuć.
                    Natomiast nadal nie rozwiązała całego problemu - bo mijanie się na korytarzu w ciszy nie jest żadnym rozwiązaniem. I raczej wróży kolejną awanturę. A co pisze nasza Bohaterka? Że jest zadowolona, bo tymczasowo nikt nie truje i ma święty spokój.

                    Więc ja podważam tę satysfakcję Step z rozwiązania sprawy.
                    O ile w ogóle jest sens komentować te coraz mniej spójne logicznie posty.
              • glasscraft Re: Bez problemowo daje rade z obowiązkami;) 20.03.11, 18:01
                stepdaughter napisała:

                > A co do obiadu to ja praktycznie zawsze cos jem na mieście...

                ???
                • sofija_biala glass 20.03.11, 18:42
                  no co się dziwisz wink
                  przecież Step napisała, że ma 50 zł kieszonkowego. W sam raz na ubrania i obady na mieście starczy.
                  • glasscraft Re: glass 20.03.11, 21:16
                    No wlasnie smile ... kurcze dlaczego znowu mam wrazenie, ze dzien bez trollingu to dzien stracony...
                  • tully.makker Re: glass 20.03.11, 22:02
                    przecież Step napisała, że ma 50 zł kieszonkowego. W sam raz na ubrania i obady
                    > na mieście starczy.

                    nie wiem, co was tak dziwi. Moj 18 latek od lat jada na miescie, bo zwykle po szkole idzie na zajecia dodatkowe - ma chodzic o suchym pysku, jak wraca do domu o 7.30? I dostaje na to osobne pieniadze - OPROCZ kieszonkowego.
                    • sofija_biala tully 20.03.11, 22:31
                      Dziewczyna dostaje 50 zetów ieszonkowego miesięcznie!, podobno czasami niewypłacanego, jeśli macocha zauważy, że ma więcej kasy.
                      Myślisz, że równocześnie dostaje kasę na codzienne jedzenie na mieście? Kebab z colą kosztuje min. 12 zł, co dopiero obiad, nawet w tańszej jadłodajni.
                      Mnie te 2 fakty nie bardzo pasują do siebie.
                      • tully.makker Re: tully 20.03.11, 22:54
                        W MCD mozna zjesc za 5 zeta...
              • edw-ina Re: Bez problemowo daje rade z obowiązkami;) 20.03.11, 18:55
                Chwali Ci się, że potrafisz sama się sobą zająć, ale pozwól, że zapytam jeszcze o kilka rzeczy: - czy nie jecie wspólnych posiłków? Jeśli nie, to jak to wygląda: ojciec z macochą jedzą razem, a ty siedziesz w pokoju? Nakłaniają cię do tego wspólnego posiłku, czy nawet nie mówią ci, że jest? Nie uwierzę, że w normalnej rodzinie nigdy nie jada się razem. Jakoś to musi być zorganizowane.
                Dalej - z tym jedzeniem na mieście. Jeśli nie jesz w szkolnej stołówce to raczej trudno jest mi w to uwierzyć, bo nawet osoby dobrze zarabiające nie jest stać na to, by kilka razy w tygodniu jeść na mieście, nie wspominając o nastolatce z 50-złotowym kieszonkowym. Więc jak jest naprawdę?
                Rozumiem, że pralkę potrafisz włączyć, ale czy faktycznie pierzecie oddzielnie? Jak długo to trwa i jak wygląda? trzymasz swoje brudne ubrania w pokoju, czy ojciec/macocha pomijają je robiąc pranie?
                Rozumiem, że zakupy żywnościowe i wszelkie inne dla rodziny robi wyłącznie ojciec, albo Ty sama?
                • tully.makker Re: Bez problemowo daje rade z obowiązkami;) 20.03.11, 22:08
                  Przyznam szczerze, ze moj nastolatek praktycznie nie wymaga obslugi, a jesli juz mkorzysta z jakichkolwiek moich swiadczen, to rewanzuje sie z nawiazka innymi uslugami na rzecz rodziny. Tobie edwina sie chyba wydaje, ze 16 latka wymaga takiej obslugi jak 6-latek - ba nawet moj 6-latek wystartowal dzis do zmywania z wlasnej inicjatywy, bo sie martwil, ze mame bola plecy, a nikogo innego nie bylo w domu, by go obciazyc ta praca.
                  • stepdaughter Re: Bez problemowo daje rade z obowiązkami;) 21.03.11, 01:03
                    Ale ja nigdzie nie napisałam że panuje kompletna cisza miedzy nami, wtedy to by panowała gesta atmosfera, a nie czysta, na dzień dzisiejszy normalnie coś do niej zagadam,ona do mnie, typu sprawy codzienne: Gdzie jest pilot od tv, ide do sklepu i czy cos kupic,czy widzialam lokówke,podanie noża, przytrzymanie czegos i mnostwo spraw takich codziennych, ale nie ma kompletnej ciszy bo to by było niezreczne dla kazdej ze stron
                    Co do obiadow na miescie big_grin Nie jem codziennie na miescie, z natury baaaardzo mało jem ,mam niedowage, czesto gdy wracam do domu nawet jak nic nie zjem na miescie mowie ze nie jestem głodna bo cos jadlam( tak na odczepnego) lecz o wiele czesciej bywa ze dopiero pod wieczor cos porządnego przekąsze, poprostu mam bardzo małe łaknienie,niską wage,i nie musze jesc codziennie obiadow,raczej sporadycznie dopiero na wieczor głodnieje,mi nawet bułka słodka wystarczy do wieczora jak zjem wracając ze szkoły,(to niekiedy jest moim obiadem)nie stac mnie na kebaba smile
                    Edwino czemu osądzasz ze nie jemy RAZEM,? zazwyczaj kolacje jak sie siądzie przed tv, albo rano sie wstanie , ja tam popijam sobie smile a reszta cos wcina, ,tylko co do obiadow, to ja raczej unikam,ale nie to ze mam takie psie chumory,tylko nie jest dla mnie wazny ten posiłek,nie mam apetytu, w wekendy staram sie w godz obiadowych przebywac poza domemsmileCo do zakupow no to kazdy robi , nie ma jakiejs jednej wyznaczonej osoby, raz ja, raz ojciec,raz ona, bez znaczenia. A pranie to jak mi potrzeba było cos pilnie wyprac to wrzucalam swoje rzeczy do ich ubran, lecz zazwyczaj odkladam przez tydzien ,nie raz dwa, swoje brudy ,i w wekend puszczam pralke tylko ze swoimi szmatkami,( mam mnostwo farbujących, wiec wole nie mieszac z innymi nieznanymi kogos ubraniami,kilka razy była afera bo kolory puscily moje heeheesmile
                    • edw-ina Re: Bez problemowo daje rade z obowiązkami;) 21.03.11, 08:29
                      Edwino czemu osądzasz ze nie jemy RAZEM,? zazwyczaj kolacje jak sie siądzie prz
                      > ed tv, albo rano sie wstanie , ja tam popijam sobie smile- nie rozumiem, co znaczy "popijanie sobie", ale w kontekscie tego postu uważam, że masz problemy. Po pierwsze - masz naście lat i jeść musisz, ponieważ tego domaga się twój organizm. A ja odnoszę wrażenie, że ciebie cieszy niejedzenie. To bardzo niepokojące. To prosta droga do anoreksji, a tutaj nie ma się czym chwalić, tylko trzeba leczyć.
                      Pracowałam kiedyś z dziewczyną leczącą się z anoreksji i powiem Ci tyle: ani nie wyglądała pociągająco z wystającymi kośćmi, ani nikt jej tego nie zazdrościł i nie myślał sobie "jaka ona fajna, że tak potrafi powstrzymać się od jedzenia", ale przede wszystkim ilość złości i żółci w tej osobie przekraczała wszelkie możliwe do zaakceptowania normy. Jeśli masz z tym problemy - a z wcześniejszych postów i z tego można wysnuć taki wniosek - to biegiem do lekarza i weź się za siebie!
                      O reszcie, o którą pytałam, napisałam w poście do Tully, więc nie będę się powtarzała.
                  • edw-ina Re: Bez problemowo daje rade z obowiązkami;) 21.03.11, 08:19
                    Nie sądzę Tully, że 16-latek wymaga tego, co 6-latek. Ale zadałam pytanie z premedytacją, bo dość dobrze pamiętam, że nastolatkowie nie zastanawiają się skąd się bierze jedzenie w lodówce czy na stole i czyste ciuchy w szafie. Wiem, bo w podobnym wieku miałam już własne mieszkanie i choć w domu rodzinnym nie byłam wychowywana pod kloszem, to raptem zdziwiło mnie, o ilu rzeczach ten dorosły musi pamiętać.
                    I w jakiś sposób tym samym pokazać Step, że w tym układzie, w którym macocha niczego dla niej nie robi, jednak coś robi, tylko tego nie dostrzega, bo tego może nie uznawać za coś ważnego.
                    • tully.makker Re: Bez problemowo daje rade z obowiązkami;) 21.03.11, 11:39
                      Ale zadałam pytanie z pre
                      > medytacją, bo dość dobrze pamiętam, że nastolatkowie nie zastanawiają się skąd
                      > się bierze jedzenie w lodówce czy na stole i czyste ciuchy w szafie.

                      Rozumiem twoje intencje, ale nadal nie kupuje tych przykladow. Wezmy mojego syna: swietnie wie, skad sie bierze zarcie, bo do jego obowiazkow nalezy pojechanie ze mna na zakupy co tydzien i rozladowanie bagaznikai niezliczonych zgrzewek. Sadze tez, ze wie, skad sie biora ciuchy, bo codziennie jest instruowany by zdjal z suszarki i pochowal swoje ciuchy. jedyna piete achillesowa, jaka w nim widze, to kwestiam platnosci rachunkow, chociaz widze, ze to za co placi sam ( 2 rachunki za komorke) oogarnia bez problemu przy pomocy zlecen stalych.
                      A i tak ciagle slysze, ze Mloda robi duzo wiecej w domu i ze on to ma jedwabne zycie. Oczywiscie przyznaje, ze teraz musial sie jeszcze bardziej usamodzielnic, bo po prostu mnie tak boli kregoslup, ze nie jestem w stanie ustac przy zlewie. No ale w koncu jest dorosly.
                  • edw-ina Re: Bez problemowo daje rade z obowiązkami;) 21.03.11, 11:53
                    Tully, a Tobie naprawdę wydaje się, że wszyscy rodzice mają Twoje dzieci? To, że twoje dzieci zmywają, chodzą na zakupy itp. to jeszcze nie znaczy, że wszystkie tak mają. Większość moich znajomych z czasów licealnych reagowała wytrzeszczem oczu na stwierdzenie, że nie wpadnę, bo mam stertę prania i jeszcze większą prasowania. Dla nich fakt mojego samodzielnego mieszkania oznaczał: luz blues i zero obowiązków, a ja dość szybko nauczyłam się, że jednak mam ich znacznie więcej niż w domu, choć jak pisałam - nie wychowywano mnie pod kloszem.
                    Z całym szacunkiem, ale twoje dzieci jeszcze nie tworzą normy. To jak powiedzieć, że skoro ja potrafiłam czytać w wieku niespełna pięciu lat, to znaczy, że każde dzieco tak ma. Ale tak chyba nie jest, prawda?
                    • tully.makker Re: Bez problemowo daje rade z obowiązkami;) 21.03.11, 12:35
                      Tully, a Tobie naprawdę wydaje się, że wszyscy rodzice mają Twoje dzieci? To, ż
                      > e twoje dzieci zmywają, chodzą na zakupy itp. to jeszcze nie znaczy, że wszystk
                      > ie tak mają.

                      Edwina, ja nie wiem, jak maja inni. Moje dzieci nie sa bynajmniej wyjatkowe - kiedy 15 raz mowie gnojowi, zeby wzial sie do odkurzania, bo mial to zrobic juz wczoraj, to wwcale nie czuje, by byly jakies wyjatkowe - do tego od wszystkich wokol wlacznie z moimi rodzicami wysluchuje, ze moje dzieci to maja dobrze, bo nie maja zadnych obowiazkow. Wiec juz nie wiem, jak jest, sadze, ze najbezpieczniejsze byloby zalozenie, ze moje dzieciaki sa przecietne. sadze, ze mieskajac sama mialas znacznie wiecej obowiazkow, bo w rodzinie funkcjonuje podzial pracy, ktory jednak wiele ulatwia i upraszcza.

                      PS a co do prasowania, to sorki, ale u nas w domu sie nie prasuje. tzn - mi raz na ruski rok zdarza sie uprasowac swje jedwabne bluzki. Glownym celem mojego zycia jes eliminowanie z niego wszelkich zbednych czynnosci.
                      • stepdaughter Re: Bez problemowo daje rade z obowiązkami;) 21.03.11, 14:03
                        Niedowaga nie oznacza anoreksji smileSą ludzie którzy maja nadwage i niedowage.A anoreksja to fałszywy obraz spostrzegania własnego ciała,odchudzanie sie na siłe mimo że dniami i nocami przymieraja się z głodu,osobom takim ciagle wydaje się ze sa za grube, ja na szczeście nie mam takich schizów, więc jest spoko
                        • kittykitty Re: Bez problemowo daje rade z obowiązkami;) 21.03.11, 14:32
                          Nie mniej jednak niewątpliwie możesz mieć problemy wynikające z niedowagi i sposobu w jaki się odżywiasz. Ale przede wszystkim niepokojące, przynajmniej dla mnie, ale z tego co czytam to dla ed-winy również, jest to w jaki sposób opowiadasz o tym swoim nie-jedzeniu. Ja to odbieram w taki sposób, że Ty po prostu unikasz jedzenia (to znikanie z domu w weekendy w porze obiadu) i w dodatku cieszy Cię, ze nie odczuwasz głodu i nie musisz jeść. To nie jest dobre, tym bardziej że jesteś w wieku, w którym Twój organizm się rozwija i po prostu potrzebuje składników odżywczych i "paliwa", nawet jeśli Ty nie odczuwasz głodu. Dziewczyno, zadbaj trochę bardziej o siebie.
                          • erillzw Re: Bez problemowo daje rade z obowiązkami;) 21.03.11, 20:53
                            Nie no błagam, żadna z Was nie miała nigdy niedowagi i braku apetytu?
                            U mnie to 17 roku zycia na porzadku dziennym były suplementy diety wspomagające apetyt bo byłam strasznym niejadkiem. To nie unikanie, radość(?) z braku głodu. To brak apetytu który jest dość częsty u młodych ludzi. Nie każdy nastolatek osusza lodówkę w ciagu kwadransa nie rozumiejąc, że inni też chcą jeść i trzeba im coś zostawić.

                            Step może idź do apteki i poproś o taki preparat? dziewczyny mają rację, że to wiek kiedy potrzeba energii do życia i rozwoju. To nie są drogie rzeczy smile A że umiesz oszczędzać to na pewno nie będziesz miała problemu z ich kupieniem.
                            • kittykitty Re: Bez problemowo daje rade z obowiązkami;) 21.03.11, 21:23
                              Erillzw, ja jako nastolatka miałam niedowagę i brak apetytu, tyle tylko, że w odróżnieniu od Step przeszkadzało mi to i źle się czułam będąc taka chuda. I też brałam różne witaminy i syropki pobudzające łaknienie.
                              • agbo-78 Re: Bez problemowo daje rade z obowiązkami;) 31.03.11, 23:45