Dodaj do ulubionych

ciuchy... neverending story

25.06.11, 16:50
Po krotkiej poprawie sytuacji i odbieraniu Malego przez kilka miesiecy w stosownej odziezy, a czasem nawet w sensownym obuwiu i i z paczuszka na zmiane, wrocilismy do punktu wyjscia. Od paru tygodni NM znow ma szlaban na ciuchy. Maly odebrany wczoraj w zmechaconych spodenkach, wyplowialej koszulce i sandalach o dwa numery za malych. No, zesz kurna chata, co ta kobieta kieruje???

Nowy komplet letni z decathlonu, ktory kupilam i jeszcze pare pierdol przedpadlo z kolei bez wiesci. Maly wyjezdzal od nas ubrany w nowe ciuchy, a wracal w kusych koszulkach na trzylatka.

Za tydzien odbieramy dziecie na miesiac. Ciekawa jestem jaki zapas odziezy dostanie. I czy w ogole. I o co jej moze chodzic? Skapstwo? Zlosliwosc? Demonstracja swojej watpliwej wladzy? Przerasta mnie rozszyfrowanie tej zagadki.
Obserwuj wątek
    • liz-beauty Re: ciuchy... neverending story 25.06.11, 17:51
      To chyba problem wiekszosci dzieciakow zyjacych na dwa domy... Nasz Mlody ma juz 14 lat, a i tak zawsze zgubi przynajmniej jedna skarpetke jak jedzie do mamy. Dlatego M zwykle dawal mu wlasnie najgorsze ciuchy jak jechal. Ale teraz jest juz za duzy, sam decyduje, co zabiera. No i pozniej sie wsciekam, ze nie ma najlepszego recznika od kompletu... wink Swoja droga - do wlasnej mamy musi zabierac recznik, szampon i inne niewyobrazalne dla mnie drobiazgi - bo nie dostanie.
    • rybkka24 Re: ciuchy... neverending story 25.06.11, 18:27
      mi się zdaje że to swojego rodzaju oszczędność.u nm-a mały przyjeżdża tylko w ciuchach [b]kupionych przez ojca.na palcach można policzyć ile razy miał ciuchy które mu mama kupiła.dużo też ciuchów przepadło zwłaszcza tych firmowych.
      myślę ze po prostu kobieta wkalkulowała w koszty że to Wy zajmujecie się garderobą dziecka a że może czas ma małą "wymianę szafy" to dziecko przyjeżdża w starych ciuchach żeby was serce ścisnęło i żeby ojciec nie mógł patrzeć jak jego dziecko wygląda i popędził do sklepu.
      u nm-a mały ma dwa komplety ciuchów.jak przyjeżdża to się przebiera gorzej jak niechcący wyjeżdża w nowych bo akurat wracamy skądś tam to jak wyżej napomknęłam ciuchy przepadają.
      dobrze że to chłopak smile
      może po prostu trzeba kupić wyłączną garderobę u was i pilnować żeby mały wyjeżdżał w tym co mama mu dała.
      • konstancja16 Re: ciuchy... neverending story 25.06.11, 18:47
        Gratulacje Liz wink

        Dawno Cie nie czytalam tutaj. Co do meritum, tak wszystko juz przechodzilismy, i osobne ciuchy i przebieranie w samochodzie. Tak wiec to taka bardziej marudzenie niz pytanie o rade. Bo wciaz nie rozumiem, jak mozna wcisnac dzieciakowi sandalki 27 podczas gdy on nosi 29, co nawet macocha wie. No i przez jakis czas juz bylo normalnie w tej kwestii. Nic to, zobaczymy co Maly dostanie na miesieczne wakacje u taty, w tym wyjazd. Jakby co beda zakupy w nastepny weekend i tyle.
    • tully.makker Re: ciuchy... neverending story 25.06.11, 19:55
      [b]Zanim Mala stala sie nastolatka, ktorej ciuchy kosztuja drozej niz moje, miala 2 zestawy - ten u mamy i ten u taty. Mielismy jazdy pt. zabieramy Mala na narty w ferie, a ona wychodzi do nas na 10 dniowy wyjazd z torebeczka wielkosci szkolego zeszytu...
      • morel37 Re: ciuchy... neverending story 25.06.11, 20:05
        no to wlasnie cos w ten desen a propos zimowych ciuchow. moze nie z torebeczka.ale na przyklad bez zadnego swetra z golfem.przy minus 17 na dworze. na sam widok zawartosci walizki zmarzlamwink wszystko ladne, eleganckie ale kompletnie niepraktyczne.dobrze ze jestem nieduza to i golf sie znalazl na te okazje unisexowywink
    • morel37 Re: ciuchy... neverending story 25.06.11, 20:03
      unas jest inaczej. dziecko przyjezdza bardzo zadko , ale zawsze w duza walizka ubran. z tym nie ma problemu. czasem nawet w walizce znajduja sie te ubrania ktore przywiozlo od nas. ale problem a moze "problemik" lezy w tym ze my ubieramy sie inaczej niz "tamci" smile w sensie ze my jestesmy bardziej sportowi i po prostu uwazam ze dziecko przyjezdza ubrane nieadekwatnie do sytuacji. to znaczy jesli jest to ciepla wiosna i wiadomo ze beda spacery, bieganie po parku, rowerowanie itd a dziecko przyjezdza z ubraniami ktore niebardzo da sie do tego wykorzystac a przynajmniej w naszym mniemaniuwink bo gdybym ja ubrala takie ciuchy na rower to czulabym sie strasznie "uciesniona" smile i dlatego u nas dziecko ma ciuchy "w naszym stylu" glownie sportowe. i te zostaja u nas. te sezonowe , bardziej eleganckie wyjezdzaja z dzieckiem bo i tak wiadomo ze nastepnym razem po prostu beda za male.czy je nosi u siebie- tego nie wiem, ale czesc mysle ze tak. u nas zawsze sa tez bluzki z dlugim lub z krotkim na zapas, bo czasem dostajemy dziecko przygotowane na upaly a tu pogoda plata figlatongue_out wole wiec byc przygotowana tym bardziej ze szkoda mi czasu na zakupy jak dziecko juz jest.najgorzej bywa zimami bo dziecko przyjezdza ubrane jakby mieszkalo gdzies w okolicy paryzawink albo i lepiejwink ale co zrobicwink o gustach sie nie dyskutujewink
      recznika szczoteczki i innych kosmetykow oczywiscie ze soba nie przywozismileno bez jaj.
    • ciociacesia zlosliwosc 25.06.11, 20:32
      bo co innego. chcialaby miec wplyw na exa a nie moze to dziala tam gdzie moze. glupio zlosliwie i ze szkoda dla dziecka
      • joanpp77 Re: zlosliwosc 26.06.11, 17:06
        Wg mnie rowniez zlosliwosc...my zesmy rozwiazali ten problem w ten sposob ze mlody jak do nas przyjezdza na weekend, lub dluzej albo jesli gdzies razem wychodzimy po prostu ubiera co ma w swojej szafie u nas, a ktora ja regularnie uzupelniam. Bylo podobnie , dziecko przyjezdzalo w podartej czapce, za malej kurtce itd....jako, ze mlody czesto wychodzil z nami , oczywiscie nikt z przechodniow nie wie , ze to nie moje dziecko, wiec mnie samej bylo wstyd za mlodego, ze chodzi ubrany jak bezdomny, zaczelam wiec kupowac rzeczy i tak do tej pory...
        Oczywiscie wszystko zaczelo sie od umowy przedrozwodowej MN , gdzie exsia sobie wymyslila i zaznaczyla , ze jesli dziecko jest z danym rodzicem to ona nic nie daje, za to odpowiada dany rodzic, poczawszy od ubran skonczywszy na pieluchach i kremach... tak wiec gdy exsia sobie wymysla i pakuje plecak dla mlodego do przedszkola z ciuchami na zmiane do przedszkola, zostaje on(plecak) w przedszkolu. Oczywiscie na poczatku byly waty dlaczego MN nie przywiozl plecaka( bo jej za ciezko isc do przedszkola 200 m od domu po rzeczy dziecka)...to sie laskawie Pani zacytowalo paragraf z umowy rozwodowej , ktory sama wymyslila dodatkowo uzupelniajac , ze mlody u nas ma wszystko co potrzebuje. Zdaje sobie sprawe , ze rzeczy sa malo uzywane , wiec bedzie w nich chodzil w niedalekiej przyszlosci nasz synek, wiec nie ma problemu.A danie tych rzeczy mlodemu do domu jest tzw kamien w woedem, raz tak sie stalo, owszem zwrocila rzeczy poplamione lub w tak dziwnym stanie , ze nadawaly sie na szmate do podlogi lub prosto do kosza, a swoja droga bierze pieniadze w alimentach i to nie male i jako glowny opiekun ma obowiazek dbac o dziecko , a ze to robi nieudolnie to jej sprawa...jak zrobi cos naprawde glupiego w stosunku do mlodego lub zlamie razaco umowe rozwodowa, zawiadamia sie odpowiednie sluzby socjalne i one juz zawiadamiaja tu sad rodzinny.
    • glasscraft Re: ciuchy... neverending story 26.06.11, 16:38
      konstancja16 napisała:

      > I o co jej moze chodzic? Skapstwo? Zlosliwosc? Demonstracja swojej watpliwej wladzy? Przerasta mnie rozszyfrowanie tej zagadki.

      Imho wszystkie trzy... u nas bylo odwrotnie - wszystko co babsku kupowalismy, w bardzo krotkim czasie spotykalo sie z jakims wypadkiem typu plama, ktora zejsc nie chciala i natychmiast ladowalo w koszu na smieci... Zeby nie bylo, ze tylko nas to dotyczylo - to samo bylo z ciuchami od dziadkow i mojego szwagrostwa...
      • tully.makker Re: ciuchy... neverending story 27.06.11, 13:27
        U nas Exia tez wyrzucala wszystko, co kupil chlop czy babcia.

        Ale - tego co ja kupilam jakos nie wyrzucila... Ciekawe czemu???????
        • morel37 Re: ciuchy... neverending story 28.06.11, 11:32
          pytanie brzmi: a czemu ty kupujesz ciuchy nieswojemu dziecku a nie jego ojciec?
          • aragorna71 Re: ciuchy... neverending story 28.06.11, 14:09
            jesli dwoje ludzi zyje razem to czy pieniadze wydane przez jej meza nie sa ich pieniedzmi?
            Dla mnie bez roznicy ile mamy kont w banku i kto za co placi, budżet jest wspolny i jak maz za cos placi to tak jakbym ja placila.
            Z drugiej strony przez 2lata wymienilismy malej cala garderobe stara na nowa. Miala wtedy 3 domy: u matki, dziadkow i u nas i wszedzie potrzebne byly ciuchy. Problemu z tym nie mialam, chociaz wkurzalo mnie, ze matka uwaza, ze to nasz "zasrany obowiazek"
            • tully.makker Re: ciuchy... neverending story 28.06.11, 17:04
              > jesli dwoje ludzi zyje razem to czy pieniadze wydane przez jej meza nie sa ich
              > pieniedzmi?

              To zalezy, jak sie umowia. My sie umowilismy inaczej.
            • optymist75 Re: ciuchy... neverending story 29.11.11, 12:45
              WITAM
              A ja naiwna myślałam,że tylko nasze dzieci przychodzą na kontakty jak bezdomne dzieci.
              Czasami myślę ,że ich matka ma specjalną półkę"rzeczy do ojca nieudacznika"smile
              Czy to dzień powszedni,czy święta,Wigilia ,czy 2 tyg.wakacji,dzieci są bez ubrań zmiennych .Podstawą ubioru są dresiki,kupione na wagę ,połatane,dość mocno sprane koszulki i od 2 lat te same majtki.Buty....w lepszym stanie wyrzucam.
              Więc dzieci mają ubrania z:domu matki(które każemy przebrać po przyjściu do nas)
              -ubrania kupione przez nas
              -ubrania od babci(kolejna szafa)
              Przed powrotem do matki 2 h wcześniej zaczyna się poszukiwanie ubrań od ich matki,po czym i tak po wizycie dostajemy smsa,że mamy oddać skarpetki,bo to nie te.smile))
              Ostatnio wzięłam się na sposób i dzieci po przyjściu do domu ,dostają po reklamówce ,w której lądują rzeczy w których przyszły.Tak więc "problem "się rozwiązał.
          • tully.makker Re: ciuchy... neverending story 28.06.11, 17:02
            Bo mam wylacznie synow, ktorzy nie chca chodzic ze mna na zakupy ciuchowe, chlop tez tego nienawidzi z calej duszy, a mloda zawsze chetnie ze mna wyskoczy. Jest wyjatkowo ladna i zgrabna, wiec przyjemnoscia jest kupic jej cos fajnego i potem ja w tym podziwiac. Zaspokoilam twoja ciekawosc?

            • morel37 Re: ciuchy... neverending story 28.06.11, 19:58
              to czemu dziwi cie ze macocha doradza dziecku co ma ubrac rano na siebie a nie jego wlasny ojciec? albo ze macochy moga czesac dziecko a nie ojciec ktory nie ma do tego talentu?
              • tully.makker Re: ciuchy... neverending story 28.06.11, 22:01
                Alez nic mnie nie dziwi. Jak pisalam, najwazniejsze, ze wasze rozwiazanie odpowiada wam, ale mi nie musi. Podobnie jak nie musze jezdzic z dzieckiem chlopa po zakupy - potrzebne rzeczy kupuje jej ojciec. Ja jezdze z nia dla przyjemnosci po rzeczy,kktore tez sa dla przyjemnosci, a nie z potrzeby. Podobnie jak dla przyjemnosci np w czasie wakacji robimy sie na bostwo i wychodzimy razem w miasto zostawiajac chlopa z reszta dzieci.
    • karolana Re: ciuchy... neverending story 26.06.11, 16:53
      U nas młode przyjeżdżają w zależności od humorku exi - albo odstawione jak na wiejskie wesele (choć wiadomo, że u nas zwierzyny sporo i na pewno się wyświnią), albo w ciuchach, które kiedyś tam kupowałam, a które są obecnie ... mocno znoszone.
      Całe stosy nowiutkich rzeczy od nas, rodziny mm wsiorbała czarna dziura.
    • kittykitty Re: ciuchy... neverending story 26.06.11, 17:40
      To ja w drugą stronę - gdy mój syn był zabierany przez ojca musiałam zapakować mu wszystko, łącznie ze szczoteczką do zębów, no może z wyjątkiem ręcznika. Inaczej syn nie mył np. zębów przez dwa dni, bo ojciec mu tej szczoteczki nie zapewnił... A jeśli zapomniałam czegoś zapakować np. jednej pary majtek czy koszulki to niekiedy mój eks owszem dokonywał zakupu, po czym zawsze odliczał mi stosowną kwotę od alimentów. Nawet gdyby miało to być 12,50 za parę majtek. Fajnie, nie?

      Moja pasierbica zazwyczaj przyjeżdżała z normalnym zestawem ciuchów, czasem zdarzało się że czegoś drobnego nie miała więc się kupowało i nigdy te rzeczy nie ginęły, tylko młoda normalnie ich używała również w domu u matki. Tylko raz przyjechała w kompletnie rozpadających się trampkach. Po telefonie do matki mój m usłyszał, że to młoda uparła się w nich jechać twierdząc, że buty są całkiem OK i nie pozwalając ich wyrzucić. Pojechaliśmy do sklepu po nowe, ale młodej nic się nie podobało a my w planach mieliśmy jakieś wyjście. Mój m tak się wściekł na młodą, że porwał na jej oczach trampki i młoda nie miała wyjścia - musiała sobie wybrać nowe bo inaczej chodziłaby boso smile.
      • 13monique_n Kittykitty 27.06.11, 09:58
        Eks NIE MA PRAWA odliczyć czegokolwiek od alimentów. To JEGO świadczenie na rzecz dziecka i brak jakiejkolwiek kwoty daje Ci prawo przekazania egzekucji do komornika.

        Sprawę pakowania wszystkiego - z ręcznikami włącznie znam z autopsji - moje dzieci też tak musiały. Do czasu, aż im się znudziło jeżdżenie z rzadka po ochłapy czasu "super-daddy'ego".
    • bellinea Re: ciuchy... neverending story 26.06.11, 18:54
      O matko, skad ja to znam - dzieci przyjezdzaja w lachmanach. Eks ma tez swira na punkcie kupowania ciuchow dwa rozmiary za duze, wiec dzieci maja np bluze z rekawami do kolan (nie pytajcie czemu tak robi, po prostu wszystkie dzieciece ciuchy za o wiele za duze). Konkretne ciuchy i w odpowiednim rozmiarze chlopcy maja u nas i bron Boze nie biora ich do eks.....tam po prostu wszystko przepada jak w czarnej dziurze. Poza tym cokolwiek kupimy jej sie i tak nie podoba i dzieci tego nosic nie beda wiec szkoda zachodu.
      Czyzby przypadkowo zostala odkryta kolejna wspolna cecha wiekszosci eks? poza narzucaniem woli na bylego meza, wykorzystywaniu dzieci przeciwko ojcu, stwarzaniu problemow z widzeniem dzieci teraz do listy dochodzi problem odziezowy. Ciekawe co bedzie dalej...
      • optymist75 Re: ciuchy... neverending story 29.11.11, 13:04
        bellinea napisała:

        > O matko, skad ja to znam - dzieci przyjezdzaja w lachmanach. Eks ma tez swira
        > na punkcie kupowania ciuchow dwa rozmiary za duze, wiec dzieci maja np bluze z
        > rekawami do kolan (nie pytajcie czemu tak robi, po prostu wszystkie dzieciece
        > ciuchy za o wiele za duze). Konkretne ciuchy i w odpowiednim rozmiarze chlopcy
        > maja u nas i bron Boze nie biora ich do eks.....tam po prostu wszystko przepad
        > a jak w czarnej dziurze. Poza tym cokolwiek kupimy jej sie i tak nie podoba i d
        > zieci tego nosic nie beda wiec szkoda zachodu.
        > Czyzby przypadkowo zostala odkryta kolejna wspolna cecha wiekszosci eks? poza n
        > arzucaniem woli na bylego meza, wykorzystywaniu dzieci przeciwko ojcu, stwarzan
        > iu problemow z widzeniem dzieci teraz do listy dochodzi problem odziezowy. Cie
        > kawe co bedzie dalej....

        ....a dalej...
        przyjście do domu swojego byłego ,wyzwanie jego narzeczonej,przyjaciółki,żony,od ostatnich....
        nie jest ważne,że to ona odeszła od niego,ona ciągle żywo interesuje się życiem swojego znienawidzonego eks.
        A ja... czekam co dalej....
    • 13monique_n Re: ciuchy... neverending story 27.06.11, 10:01
      konstancja16 napisała:

      > Po krotkiej poprawie sytuacji i odbieraniu Malego przez kilka miesiecy w stosow
      > nej odziezy, a czasem nawet w sensownym obuwiu i i z paczuszka na zmiane, wroci
      > lismy do punktu wyjscia. Od paru tygodni NM znow ma szlaban na ciuchy. Maly o
      > debrany wczoraj w zmechaconych spodenkach, wyplowialej koszulce i sandalach o d
      > wa numery za malych. No, zesz kurna chata, co ta kobieta kieruje???
      >
      > Nowy komplet letni z decathlonu, ktory kupilam i jeszcze pare pierdol przedpadl
      > o z kolei bez wiesci. Maly wyjezdzal od nas ubrany w nowe ciuchy, a wracal w k
      > usych koszulkach na trzylatka.
      >
      > Za tydzien odbieramy dziecie na miesiac. Ciekawa jestem jaki zapas odziezy dos
      > tanie. I czy w ogole. I o co jej moze chodzic? Skapstwo? Zlosliwosc? Demon
      > stracja swojej watpliwej wladzy? Przerasta mnie rozszyfrowanie tej zagadki.

      Moim zdaniem cyklofrenia nią kieruje. Należałoby ją zbadać pod kątem zaburzeń psychicznych. Nie ma innego wytłumaczenia, że czasem można, a czasem nie i nie jest to zależne od niczyich działań. wink
      • konstancja16 Re: ciuchy... neverending story 27.06.11, 10:15
        13monique_n napisała:

        > Moim zdaniem cyklofrenia nią kieruje. Należałoby ją zbadać pod kątem zaburzeń p
        > sychicznych. Nie ma innego wytłumaczenia, że czasem można, a czasem nie i nie j
        > est to zależne od niczyich działań. wink

        Aaaaaa. Dzieki za podpowiedz. To zdanie ze “czasem mozna, a czasem nie i nie jest to zalezne od niczyich dzialan” dalo mi do myslenia. Oczywiscie, ze jest zalezne! Przeciez NM wyegzekwowal wolny weekend w tym miesiacu. Na dodatek uprzedzil z miesiecznym wyprzedzeniem, ktory to bedzie (wyjezdzalismy we dwoje). Ale dzien przed wyjazdem telefon od Ex, ze ma jednak zabrac Malego, bo ona nie moze sie nim zajac. Odmowil wspolpracy. Spotkala go za to zasluzona kara, przeciez ma byc na zawolanie.
        • edw-ina Re: ciuchy... neverending story 27.06.11, 10:19
          Ale dzien przed wyjazdem telefon od Ex, ze ma jednak zabrac Malego, bo o
          > na nie moze sie nim zajac.

          żartujesz????????? ręce mi opadły
          • konstancja16 Re: ciuchy... neverending story 27.06.11, 10:28
            Edw-ina, mysmy sie spodziewali tego telefonu. Dziwne byloby gdyby nie zadzwonila. Cztery lata temu to moze nawet NM jeszcze by polecial w podskokach albo organizowal opieke u swoich rodzicow i generalnie na uszach stawal zeby uczynic zadosc zyczeniom Ex.

            Od jakiegos czasu umie powiedziec "nie" i domagac sie poszanowania wczesniejszych ustalen.
            • edw-ina Re: ciuchy... neverending story 27.06.11, 10:32
              ale (tutaj należy wstawić znaczną ilość słów niecenzuralnych), czemu ma to służyć? wątpię, aby wiązało się to jedynie z wygodą ex twojego faceta. Jak wyjątkowo namiętny musiał być ten romans, że kobita go do tej pory nienawidzi? bo tylko tak mogę odczytać tego typu zachowanie.
              • morel37 Re: ciuchy... neverending story 27.06.11, 10:58
                e tam.kobiety nienawidza dla zasady. i wice wersa.
              • konstancja16 Re: ciuchy... neverending story 27.06.11, 11:09
                z tego co wiem to ona miala romans i puscila go w trabe. ale oczywiscie znam tylko wersje jednej strony wink

                Ex jest troche despotyczna i lubi porzadzic. jak ktos nie chce robic czego ona sobie zyczy to sie mocno irytuje. to samo dotyczy Malego, jak zaczyna sie stawiac (co sie zdaza siedmiolatkowi) to wpada w histerie (ona, nie Maly). przyklad z ubieglego miesiaca: przyjedz i zabierz go wczesniej, ja juz z nim nie moge, on nie chce odrabiac lekcji!!! przyklad z ubieglego lata: Maly miesiac u mamy i NM dzwoni zeby pogadac. to co slychac, co dzis robiles? a nic, dzisiaj caly dzien w domu siedze bo mam kare. a dlaczego? bo nie chcialem cwiczyc kaligrafii. Babka przez cale wakacje kazala Malemu (wowczas szesciolatkowi) cwiczyc pisanie, bo literki krzywo stawial. a i nam dala ksiazki i zeszyty do cwiczen na wakacje. i pretensje ze nie zrobione.

                i jeszcze jedna akcja szkolna, moze juz opisywalam tutaj. NM piec nieodebranych polaczen w poniedzialek. wiec oddzwania z pracy bo pewnie cos sie stalo. Ex: Maly mial dwa bledy w rachunkach w pracy domowej. musialam go obudzic dzis wczesniej, zeby poprawil. NM: cos jeszcze czy dzwonilas piec razy tylko po to, zeby mi to powiedziec? to na razie, oddzwonilem bo myslalem, ze to cos pilnego. Ex: bo Ty jestes nieodpowiedzialny, nie sprawdziles....
                • 13monique_n Re: ciuchy... neverending story 28.06.11, 09:02
                  Wiesz, jak czytam o jej pomysłach, to mi ciśnienie skacze. Jest niemal tak "genialna", jak mój eks mąż, który strzelił focha na naszą 15-letnią córkę o kłótnię i wysłał na nią donos (sic!) do jej szkoły żądając, by obniżono jej sprawowanie!
                  • edw-ina Re: ciuchy... neverending story 28.06.11, 09:33
                    świat mnie nie przestaje zadziwiać. czytając tego typu teksty uważam, że rozmnażanie się powinno być reglamentowane
                    • 13monique_n Re: ciuchy... neverending story 28.06.11, 11:41
                      Wierz mi, że ja doświadczając tego, uważam podobnie. I wierz mi też, że wyjątkowo nisko oceniam własną poczytalność i zdolność do wyciągania jakichkolwiek wniosków, skoro kogoś takiego na ojca moich dzieci wybrałam. No, wstyd mi. Ale i ulżyło - obecnie "uszczęśliwia" inną kobitę oraz jej dziecię. Ufffff - od moich lada chwila się odczepi.
                    • optymist75 Re: ciuchy... neverending story 29.11.11, 13:20
                      edw-ina napisała:

                      > świat mnie nie przestaje zadziwiać. czytając tego typu teksty uważam, że rozmna
                      > żanie się powinno być reglamentowane

                      POPIERAM smile
                  • mamameg Re: ciuchy... neverending story 03.07.11, 11:43
                    Na donosie się popłakałam ze śmiechu(choć Wam pewnie wtedy nie było śmiesznie).
                    Ale przy odrabianiu lekcji z opornym 9latkiem też dużo mi nie brak do wpadnięcia w histerię i telefonu do eksa, żeby go sobie zabrałsmile Kiedyś myślałam, że dopiero nastolatki pyskują i migają się od wszelkich obowiązków.
                    • 13monique_n Re: ciuchy... neverending story 04.07.11, 14:37
                      Gdyby nie fakt, że celem było poważne zaszkodzenie dziecku (miałam zamiar napisać "mojemu dziecku", ale do cholery to jest NASZE, jego i moja, córka!) też bym się pośmiała. Bo to doprawdy jest żałosne, że stary czterdziestokilkuletni facet tak kompletnie nie radzi sobie z rolą ojca, że jakby mógł, to pewnie do więzienia/poprawczaka/gułagu (w zalezności od czasu historycznego) wsadziłby krnąbrną 15-latkę w zemście za to, że on jako ojciec dał dup..y i jako ojciec jest do dooopy.
                      Odrabianie lekcji z opornym 9-latkiem, a potem "NAKŁONIENIE" DO ODRABIANIA LEKCJI OPORNEGO NASTOLATKA big_grin Samo życie.
        • 13monique_n Re: ciuchy... neverending story 27.06.11, 10:58
          1. A widzisz - jak się pomyśli, to człowiek od razu wie, za jaki "grzech" spotkała go kara. wink
          2. Dobrze, że się postawił, bo inaczej nie da się z taką osobą, jak jego eks (moim zdaniem cyklofrenia jest więcej niż prawdopodobna).
          3. Na marginesie jej niegdysiejszych "pomysłów" - rejestr w końcu prowadzi/cie?
    • mondovi Re: ciuchy... neverending story 28.06.11, 11:29
      A nie jest to tak, że po prostu ubieranie w ten sposób dziecka to sygnał: kupcie mu ciuchy? Mój pasierb też przyjeżdzał w trampkach w mrozy i w spodniach przed kostkę, bez rękawiczek, czapki itp, bo jego mama miała pewność, że wróci ubrany stosownie do pogody i jego rozmiaru - zakupy z bani i tyle.
      • altz Re: ciuchy... neverending story 28.06.11, 22:45
        > Mój pasierb też przyjeżdzał w trampkach w mrozy i w spodniach prze
        > d kostkę, bez rękawiczek, czapki itp, bo jego mama miała pewność, że wróci ubra
        > ny stosownie do pogody i jego rozmiaru - zakupy z bani i tyle.
        Nie można było przedtem odwiedzić kuratora sądowego albo opiekę społeczną i pokazać "strój wyjściowy"? Może jeszcze zrobić zdjęcie?
    • black_nuada Re: ciuchy... neverending story 28.06.11, 21:02
      Widzę, że większość exi ma podobne zagrywki, aby wymusić kupno nowych ciuchów dla dziecka, nasza niestety podłapała to przez moją nadgorliwość. Doszło już nawet do tego, że się coraz bardziej nakręca i robi awanturę o stare pocerowane dresy, które zostawiłam do wyprania a w zamian mała pojechała od góry do dołu w nowych ciuchach. Wymyśliła nawet żebym nie prała rzeczy Lilki tylko pakowała w reklamówkę i oddawała, wyjaśnić musze tylko fakt, iż mała przyjeżdża do nas już od dłuższego czasu tylko z ulubiona maskotka, bez której nie zaśnie.
      • konstancja16 Re: ciuchy... neverending story 28.06.11, 21:17
        Hm, macie nie prac ciuchow, mowisz? No, coz, co Ex to obyczaj. Albo kazdy pretekst dobry. Moj NM pierwszy szlaban na ciuchy zaliczyl 4 lata temu. Wyjasnienie bylo takie, ze oddal nie prane i nie prasowane. A na dodatek pomieszane (brudne z czystymi). Coz, mielismy Malego na weekend i spedzilismy caly weekend wyjazdowo. Odstawialismy go prosto do przedszkola w poniedzialek rano (po wieczornym locie i paru godzinach w samochodzie w nocy). I NM istotnie nie odwalil prania i prasowania w trasie, len jeden. Za co spotkala go zasluzona kara.
        • liz-beauty Re: ciuchy... neverending story 29.06.11, 10:30
          Hehe... Ja tez sobie to wlasnie tak wyobrazam - "weekendowy" rodzic czas spedza z dzieckiem w ruchu, duzo sie przemieszcza, albo, jak mama Mlodego, ma jeszcze inne dzieci pod opieka, nie tylko "naszego" jedynaczka, co ma sie zreszta niedlugo zmienicwink A moj maz ma pretensje o zmietolone i niekompletne ciuchy do Ex, a nie do czternastolatka. Wciaz pamietam, jak wysmarowal maila o zgubionym szalikubig_grin. Fakt, Mlody nie mial juz wtedy innego, ale w wieku ok. 10-12 lat gubil czapki i szaliki z czestotliwoscia mniej wiecej jedna sztuka na miesiac. Teraz jest o tyle gorzej, ze Mlody wraca sam, wiec moj M juz nie wchodzi i nie zbiera po nim kosmetykow, basenowych klapek, szkolnych ksiazek itp. No i te rzeczy czesto zostaja, niestety. Zostala nawet szkolna legitymacja, a z tym byl juz problem (autobus), ale i tak mama nie dala rady przez miesiac odeslac jej poleconym...
          • koni42 Re: ciuchy... neverending story 30.06.11, 17:52
            U nas: ciuchow malo, od czapy (np. prognoza na deszcz a dziecko z jedna para sandalow) i do tego czesto za male. Do tego ten styl...podobno o gustach sie nie dyskutuje, ale...ex mojego meza jest hmmmmmm...jakby to okreslic bardzo "bling bling". Zlote wielkie kola, kurteczka z misiem, leginsy w pantere i taki sam ma gust mloda. Ma dopiero 9 lat a wyglada jak wycieta z disco polowych teledyskow. Pare razy zakupilam jej ciuchy. Normalne. bez przesady w zadna strone no i oczywiscie ciuchy sie nie spodobaly.
            No i anegdota: Jestesmy na pikniku. Mloda w sandalach. Jeden sie odkleil i trzeba bylo isc do pierwszego sklepu (z jedna bosa stopa) i zakupic cokolwiek. Nie bylo wyboru: sanadl blyszczacy z paskiem z tygrysa, roz. I o dziwo! Nosi smile
            • tully.makker Re: ciuchy... neverending story 30.06.11, 22:18
              U nas tez nasz gust i exi odbiega od siebie znaczaco. Chlop nie jest dyplomata, wiec jak kupuje cos mlodej, to na ogol jest afera. jak my razem chodzimy na zakupy to czasami udaje sie nam osiagnac kompromis...
              • glasscraft Re: ciuchy... neverending story 30.06.11, 22:31
                Ja bym chciala poznac mechanizm zjawiska - kupujemy ciuchy babsku (wiem, ze o gustach sie nie dyskutuje ale mam nadzieje, ze moje wybory i wybory chlopstwa takie super obciachowe nie byly, babsko je lubilo i nosilo przed powrotem do matki), matka je niszczy. Czy nie zalezy jej na tym, zeby dziecko mialo ladne porzadne ubrania zwlaszcza, ze sama nie musi za nie placic? Dla mnie to po prostu idiotyzm i samolubnosc... Tully, jestes mama i macocha, czy mozesz myslec o sytuacji, w ktorej zniszczylabys ubranie, ktore neksia by kupila (pomijamy oczywiste bzdury, jak zakup rozowej sukienki baletowej dla 17 letniego syna :-0)
                • altz Niegospodarność 30.06.11, 22:54
                  > Czy nie zalezy jej na tym, zeby dziecko mialo ladne porza
                  > dne ubrania zwlaszcza, ze sama nie musi za nie placic? Dla mnie to po prostu id
                  > iotyzm i samolubnosc...
                  Dla mnie to jest głupota i niegospodarność. Jeszcze głupotę potrafię znieść (taką jednorazową), ale niegospodarności już nie.
                  Ciekawi mnie, jak wygląda gospodarzenie się funduszem przez takie panie? Obawiam się, że też są w tym zbyt mocne. A jak jest naprawdę?
                  • glasscraft Re: Niegospodarność 30.06.11, 23:12
                    Bardzo bym to chciala wiedziec. Bo moje kupowanie babsku ciuchow nie wynika z jakichs chorych pobudek - po prostu dwie babki wybierajace sie na zakupy. Nie mam zamiaru udowodnic jej mamie, ze ja mam wiecej kasy niz ona, ani ze mam lepszy gust. Wiec o co cho????? To samo dzieje sie z zabawkami, ktore kupujemy babsku (a ktore wymagaja baterii) - baterie sie oczywizda smile wyczerpuja i matka ich nie wymiania argumentujac, ze zabawki sie popsuly. O co kuzwa chodzi? Matka dostaje wystarczajaco duzo kasy (sama niezle zarabia plus ma nowego meza na podoredziu, wiec nie musi zebrac, zeby na chleb i wode wystarczylo), zeby kupowac lepsze i bardziej wypasione ciuchy/zabawki niz my. Dlaczego do cholerki, to jest jakis wyscig kto lepsiejszy? Bo jezeli o mnie chodzi, to kupuje dlatego, ze chce, nie dlatego, ze kosztuje £xxx?
                • tully.makker Re: ciuchy... neverending story 01.07.11, 10:41
                  Tully, jestes mama i macocha, czy mozesz myslec o sytua
                  > cji, w ktorej zniszczylabys ubranie, ktore neksia by kupila (pomijamy oczywiste
                  > bzdury, jak zakup rozowej sukienki baletowej dla 17 letniego syna :-0)

                  ja w ogole nie uznaje nieszanowania rzecyz, ktore sie posiada - ze wzgledow finasowych i ze wzgledu na ochrone srodowiska naturalnego, wiec moge byc niereprezentatywnym przykladem. U mnie najmlodszy bedzie nosil ciuchy po najstarszym, ktore obskoczyly Wscieklaka i troje dzieci moich kolezanek po drodze, wiec to, o czym piszesz to w ogole jakis kosmos.
                • aragorna71 Re: ciuchy... neverending story 01.07.11, 13:54
                  "Naszej" eks chodzilo o to, ze dziecko nie bedzie nic nosic od K...y (czyli ode mniewink, nie pomagaly zadne argunety az do rozprawy sadowej, kiedy chlop pokazal sms-y, w ktorych przyznala sie do wyrzucania rzeczy i obrazala mnie. Wyleciala z sadu z hukiem a sedzia powiedzial, ze nie chce jej widziec dopoki nie wezmie sie do pracy i nie przestanie pasozytowac (tego slowa uzyl). Wyrzucanie skonczylo sie a potem to wrecz namawiala mala na to, aby nas naciagala na rzeczy.
              • joanpp77 Re: ciuchy... neverending story 30.06.11, 22:40
                > U nas tez nasz gust i exi odbiega od siebie znaczaco

                czyzby kolejna wspolna cecha...?? nie chce byc zlosliwa ale faktycznie jak patrze na ubrania ( nie wszystkie ale wiekszosc mlodego) jakby byl bezdomnym mieszkajacym na ulicy- dziecko ulicy....
                • konstancja16 Ha, a jednak cos tam Maly dostal 01.07.11, 09:19
                  NM odebral wczoraj dziecie na piec wakacyjnych tygodni. I Maly zszedl obladowany: plecaczek z ciuchami, torba z butami, druga torba z zadaniami domowymi na wakacje i nawet jakies zabawki. Do tego paszport i karta ubezpieczenia, a wiec w zasadzie wszystko czego sie NM domagal (listownie, bo kontaktu bezposredniego ostatnio nie ma).

                  Jeszcze nie przejrzelismy ciuchow, ale przynajmniej cos sie powinno z tego wybrac. Najwyzej jutro jakies male zakupy i fruuuuuuuuu. Lecimy!!!!!!

                  Jedyne czego nie rozumiem to ta kupa zadan domowych na wakacje. Czy Wasze siedmiolatki tez odrabiaja lekcje przez cale wakacje? Za moich czasow to wakacje byly od nicnierobienia. Zbijania bakow, budowania szalasow i zabawy. Ale moze co kraj to obyczaj.
                  • 13monique_n Re: Ha, a jednak cos tam Maly dostal 01.07.11, 10:53
                    Nie wypowiadam się na temat pakowania dzieci do ojca (zwykle to było w ich wykonaniu ze względu na wiek i upodobania ciuchowe), bo temat już nie istnieje - super-tata-roku nie ma czasu ani ochoty na spotykanie się ze "starymi dziećmi" w swoim "nowym, wspaniałym życiu".
                    Jesli chodzi o mnie, przyjęłabym z wdzięcznością każdy ciuch zakupiony przez eksa/neksię.

                    Odniosę się do zadań domowych, które dostał Mały u Konstancji - Boszzzzz, kobieto, wesprzyjcie go jakoś, bo w wieku ani 7, ani 10, ani 15 lat człowiek NIE DOSTAJE zadań domowych na wakacje.
                    • karolana Re: Ha, a jednak cos tam Maly dostal 02.07.11, 15:36
                      13monique_n napisała:

                      > Nie wypowiadam się na temat pakowania dzieci do ojca (zwykle to było w ich wyko
                      > naniu ze względu na wiek i upodobania ciuchowe), bo temat już nie istnieje - su
                      > per-tata-roku nie ma czasu ani ochoty na spotykanie się ze "starymi dziećmi" w
                      > swoim "nowym, wspaniałym życiu".
                      > Jesli chodzi o mnie, przyjęłabym z wdzięcznością każdy ciuch zakupiony przez ek
                      > sa/neksię.
                      >
                      No popatrz, a są takie, co kręcą nosem na to, że ojciec dziecku zapłaci za wyjazd wakacyjny, bo jak to wygląda, że ojciec daje, a ona nie... jeszcze ktoś pomyśli, że ojcu zależy!

                      > Odniosę się do zadań domowych, które dostał Mały u Konstancji - Boszzzzz, kobie
                      > to, wesprzyjcie go jakoś, bo w wieku ani 7, ani 10, ani 15 lat człowiek NIE DOS
                      > TAJE zadań domowych na wakacje.

                      A wiesz, to od dziecka zależy. Nie-moje ma takie specyficzne wymagania, że i w soboty, i w niedziele, i we wszystkie święta/ferie/wakacje ma jakieś zadania do zrobienia. Najczęściej ok 1,5-2 godzin dziennie poświęca na naukę w dni wolne. Różnica polega tylko na tym, że zadań nie dostaje od matki, tylko od ojca. Czasem ode mnie. Ale fakt, czuję się wtedy jak kat niewinnego dziecięcia wink
                      • 13monique_n Re: Ha, a jednak cos tam Maly dostal 04.07.11, 09:40
                        Jakby ojciec dawał, to powiedziałabym ładnie "dziękuję". Ojciec jednak ma inne cele i priorytety. Mogę się mu dziwić, ale ostatecznie to jego wybór. Najwyżej potem się dziwi, że jak on łaskawie raczy zjechać na "wizytację", to dzieci mają go gdzieś. On uważa, ze ochłapy to "smaczny kąsek" (oczywiście dla innych, sam bierze najlepsze), a potem najwyżej ja jestem winna "szczucia dzieci". Przy czym, zgódźmy się "dzieci" to określenie wysoce umowne, bo nastolatki to jednak zdecydowanie autonomiczne osoby, wyjątkowe wyczulone na złe, czy niesprawiedliwie traktowanie i ogromnie w tej kwestii bezkompromisowe.

                        PS - czym innym są zadania domowe na "dni wolne" w roku szkolnym, a czym innym na wakacje. Zwłaszcza, w wieku 7 lat.
                        • edw-ina Re: Ha, a jednak cos tam Maly dostal 04.07.11, 09:57
                          no widzisz, właśnie przedstawiłaś na przykładzie własnego ex definicję "tatusia weekendowego", który ma zawsze na swej drodze masę przeszkód, a dodatkowo odpowiedzialność za złe relacje zrzuci na ex, bo przecież gdyby ona taka wredna nie była, to dzieci by się niemal do niego modliły.
                          Brakuje tylko, by w tych krótkich chwilach, w których jednak zdecyduje się zająć dziećmi, zabierał je z parku wodnego do kina, a po powrocie do domu oczekiwał, by zajęła się nimi jego partnerka, bo on przecież tak strasznie się zmęczył, należy mu się odpoczynek, a ona przecież, w ramach posiadania jajników, o niczym innym nie marzy.
                          • 13monique_n Re: Ha, a jednak cos tam Maly dostal 04.07.11, 14:43
                            Jakby tak było (pomijam kwestię partnerki, to jego sprawa - ona była nianią dzieci, więc w sumie się znają, a kiedyś nawet się lubili. Jak jest teraz - nie wiem, nie było okazji się dowiedzieć) z tym przejściem z kina do aquaparku i odwrotnie, to dzieci byłyby zachwycone weekendowym tatusiem. Niestety, tatuś weekendowy obracał się pomiędzy byciem ze swoimi rodzicami i z nimi w kościele (wizerunek u tatusia i mamusi nade wszystko - mimo że ja wiem, jakie jest jego podejście do kwestii wiary), a odwiedzaniem kolegów, których nie widuje, ponieważ ponad 4 lata temu przeniósł się z tego miasta, gdzie mieszkamy do warszawy. W efekcie dzieciory padają z nudów, indywidualnego czasu nie ma. U niego nie bywają, bo ja odmówiłam finansowania biletów do Wawy (nie ja się wyprowadzałam), a jemu wiecznie nie pasuje. Temat na poemat "weekendowy tatus-biedny pokrzywdzony i niezrozumiany przez zły świat i jeszcze gorszą eksię - Miś".
                            • kittykitty Re: Ha, a jednak cos tam Maly dostal 04.07.11, 15:26
                              hej, monique, czy my przypadkiem nie mamy wspólnego eksa???
                              • 13monique_n Re: Ha, a jednak cos tam Maly dostal 04.07.11, 15:59
                                Wiesz, teoretycznie eksio nie był bigamistą smile Ale głowy nie da. Może ma brata-bliźniaka? wink

                                A co - u Ciebie szanowny pan tatuś też zwala na Ciebie, że dzieci wypięły się na "kontakty" ?(boszzzzz, już pełniejsze byłyby podczas odwiedzić u "tatusia" w więzieniu...)

                                Dodam, że ja go tłumaczyłam, zachęcałam ich, umożliwiałam, zmieniałam własne plany, by mogli się z nim widzieć, jak już był we naszym mieście. I co to dało? Otóż dało to eskalację oczekiwań. A wtedy i oni, i ja, powiedzieliśmy - basta!
                                • kittykitty Re: Ha, a jednak cos tam Maly dostal 04.07.11, 17:08
                                  > A co - u Ciebie szanowny pan tatuś też zwala na Ciebie, że dzieci wypięły się n
                                  > a "kontakty" ?(boszzzzz, już pełniejsze byłyby podczas odwiedzić u "tatusia" w
                                  > więzieniu...)

                                  No, oczywiście! Przecież to jasne, że syn wypiął się na tatusia nie dlatego, że dla tatusia syn jest w 12- tej kolejności odśnieżania dlatego, że mamusia źle mówiła o tatusiu smile

                                  > Dodam, że ja go tłumaczyłam, zachęcałam ich, umożliwiałam, zmieniałam własne pl
                                  > any, by mogli się z nim widzieć,

                                  No, ja nie tłumaczyłam eksia - jak się spóźniał albo odwoływał spotkania a syn pytał dlaczego, mówiłam zgodnie z prawdą, że nie wiem i niech spyta tatę. Ale NIGDY nie mówiłam, że to dlatego, ze tatuś ma synka w dooopie. Natomiast lata całe nakłaniałam eksia, żeby częściej widywał się z synem, częściej do niego dzwonił i od czasu do czasu robił z synem w weekend to co syn chce a nie to co on sam zaplanował np. kolejne megaciekawe zakupy w ikei lub ognisko w dużym towarzystwie swoich bezdzietnych znajomych.
                                  • 13monique_n Re: Ha, a jednak cos tam Maly dostal 05.07.11, 09:25
                                    No, ja przeczytałam, że eks "wie, kto stoi za tym, że dzieci nawet już nie odpisują na jego smsy!" (Ha, napisałam, że owszem, stoi on sam i jego zachowanie lekceważące ich podstawowe potrzeby).
                                    Co do tłumaczenia - raczej to było na zasadzie - dobra, ojciec co prawda znowu dzwoni w sobotę rano, że za godzinę będzie po nich, więc oni "muszą" odwołać poumawiane spotkania z kolegami/koleżankami/zbiórkę harcerską/czy-cokolwiek-innego, ale on mieszka daleko, a nigdy nie był dobrym organizatorem czasu. Z czasem to jednak przestawało działać. Pierwsza zbuntowała się córka (młodsza) - owszem, spotykała się z nim każąc się odwieźć na miejsce zaplanowanych zajęć i przyjechać po siebie potem, żeby już spędzić resztę tego czasu. Syn dłużej i boleśniej uczył się stawiania granic. Ale ostatecznie na przełomie roku napisał coś tam do swefo ojca, z czego wynikało, że prosi o telefon i rozmowę. Ojciec oddzwonił..... po 3 dniach. Fajne
                                    • polifonia1983 Re: Ha, a jednak cos tam Maly dostal 14.07.11, 00:03
                                      Długo się zbierałam do czytania tego wątku, bo na samą myśl o ciuchach ciśnienie mi podskakuje.
                                      U nas jest tak:
                                      Dziecko wygląda jak żul, na ogół ma na sobie za małe dresy, za małe dżinsy, za małe sprane tiszerty, czasami coś nowego, ale zawsze sportowe, nic dziewczęcego. Tak też chodzi do szkoły. Majtki i skarpetki są te same od lat. Na pytanie, czy mama nie może kupić nowych, dziecko odpowiada, że mama mówi, że jej nie stać na majtki dla córki.
                                      Nas co jakiś czas trafia szlag, dosyć regularnie nas trafia i idziemy z młodą do sklepu. I teraz opcje są trzy:
                                      1. Młoda odmawia zabrania rzeczy do domu, bo "mama będzie krzyczeć". czasem najpierw się cieszy, a przed samym wyjściem wyjmuje rzeczy i mówi "lepiej nie, mama krzyczy, że ty uważasz, że o mnie nie dba".
                                      2. Młoda zabiera ubrania z sobą. W zależności od humoru ex, młoda może coś zatrzymać, lub dana rzecz ląduje w koszu, ewentualnie w szafie, gdzie czeka aż młoda z niej wyrośnie (rzeczy nie szafy), wtedy można wyrzucić lub oddać komuś (nie nam). Ostatnio do kosza poszły buty za 300zł, których nie pozwoliła młodej założyć ani razu. A szkoda, gdyby sprzedała, miałaby na majtki dla dziecka.
                                      3. M osobiście wręcza ex torbę ubrań. Procedura jak w punkcie 2.
                                      Dziecko znów wygląda jak bezdomne, a matka może do woli opowiadać,jak z głodu umierają i jak musi sobie radzić, bo mąż s.. porzucił ją i dziecko i strugać bohaterkę.
                                      Mnie już wszystko opadło i nie wiemy co robić, żeby małej było lepiej na świecie i żeby wyglądała jak człowiek, a nie jak zastraszona, zakompleksiona bezdomna dresiara.
                                      Poradźcie coś.
                                      Aha, wszystkie rozmowy z ex toczą się przy dziecku, a jeśli zwróci się jej uwagę, to ona potem robi młodej potworne awantury.
                                      • 13monique_n Re: Ha, a jednak cos tam Maly dostal 15.07.11, 10:29
                                        Napiszę tak - szkoda dziecka.
      • black_nuada Re: ciuchy... neverending story 15.07.11, 16:35
        Właśnie mąż uraczył mnie wiadomością od exi, ale po kolei. Zabraliśmy Lilkę na ponad tygodniowy wypad nad jezioro pod namiot. Oczywiście wszystko miałam dla małej naszykowane a exia została uproszona o spakowanie tylko jej Przytulanki jak to czyni zawsze( Lilka już od dłuższego czasu nie przywozi do nas nic poza zabawkami, bo exia nauczyła się, że zawsze mała wyjedzie od nas w nowych ciuchach, wiec nie będzie musiała już tak dużo ubrań kupować albo i nawet wcale wiec będzie mogła więcej wydać na siebie). No, ale jak to z exiami bywa, że wszystko robią na odwrót mała zeszła do nas z trzema wielkimi reklamówkami, (co prawda dwie wypchane były kilkoma kocami i poduszką a trzecia zabaweczkami, „zestawikiem” do pływania, oraz przyborami do włosów) i o dziwo w spodniach, w których ostatnio od nas wyjechała. Nawet się ucieszyłam, że młoda nie przytachała nam do samochodu jeszcze ciuchów, bo nasze kombi było i tak już zapakowane po brzegi. No trudno przewieźliśmy wszystko na darmo, młoda z sentymentu albo przykazania matki musiała spać pod tą cała warstwą kocy na „swojej” i „naszej” poduszce. Musze wspomnieć, że niektóre ciuchy, które Lilka ma u nas są po mojej chrześnicy, są to prawie nówki noszone kilka razy, bo dziewczyna rośnie jak na drożdżach a u nas służą do chodzenia, na co dzień, co by nie było żal, gdy stanie się „wypadek”, bo „nasza” młoda ma ogromny talent do niszczenia rzeczy. Do tego miesięcznie dokupuje w zależności od finansów kilka nowych rzeczy, standardem jest para spodni, które i tak lądowały u exi: / przy ostatnim weekendzie z młodą akurat nie miałam jeszcze zakupionej owej pary spodni a Lilka przyjechała do nas w krótkich spodenkach niestety nie nadawały się na powrót do domu w niedziele gdyż pogoda była nieodpowiednia a samochód był u mechanika, wiec założyłam jej spodnie po chrześnicy, które zaczynały powoli się kurczyć na młodej, ale na zabawy u nas jeszcze się nadawały. Wracając do tematu, po dotarciu na miejsce rozbiciu namiotu, czas przebrać się w kostium i popływać, młoda zdejmuje z siebie „nasze” spodnie i podaje mi jej z teksem: „ mamusia kazała żebyś te spodnie dała Marcie(przyrodnia siostra męża), bo na mnie są za małe” rzeczywiście jak podciągnęła je na maxa i związała paskiem to nogawki miała przy kostkach. Szczękę z ziemi zbierałam przez dłuższą chwilę. Wtedy myślałam, że to szczyt możliwości exi, ale się pomyliłam. Wróciliśmy wczoraj popołudniu i odstawiliśmy młodą prosto do domu. Mąż dostał niedawno SMS-a, że co my sobie wyobrażamy, jak w ogóle mogliśmy przywieźć rzeczy młodej nie piorąc ich wcześniej, bo ona ma teraz w łazience remont i nie ma pralki, ona tego ręcznie prać nie będzie i najlepszy tekst, że już więcej nie dostaniemy nic dla małej!
    • jayin Re: ciuchy... neverending story 06.11.12, 17:55
      Na prośbę Optymist - wklejam tutaj posty ubraniowe z tematu pochwalno-exowego smile żeby kontynuować już tutaj:

      Autor: jak.z.nut
      06.11.12, 09:10

      Ja też nie daję, a to dlatego, ze syn jeździ przez całe miasto do ojca, który mimo posiadania auta, "przez korki jechać nie będzie". Wobec tego jeździ bez ciuchów i nie widzę problemu żeby mieć dla dochodzącego dziecka parę dresów i bluzę. I mimo, ze takie ustalenia między nami zapadły, aktualna babka mojego eksa psioczy jak wy.


      autor: optymist75
      06.11.12, 09:23

      A jak czesto dziecko odwiedza ojca?


      Autor: jak.z.nut
      06.11.12, 10:17

      weekend co drugi tydzień... syn jedzie do eksa zaraz po szkole i nie będę dzieciaka obciążać ciuchami skoro wiemy doskonale ile ważą szkolne plecaki.


      Autor: optymist75
      06.11.12, 10:20

      No widzisz,dzieci M sa u nas praktycznie w kazdym tygodniu po szkole,M ich odbiera w asyscie eks ktora 200 m z domu do szkoly pokonuje autem,bez ciuchow.


      Autor: lolcia-81
      06.11.12, 09:30

      co innego jak macie takie ustalenia ze jezdzi bez ciuchow a co innego jak matka sie zarzeka jak to dziecko dobrze spakowane, a okazuje sie, że g...no ma.

      jak nie widzisz problemu to wyjasniłby ci to szybko sedzia u ktorego ostatnio mialam sprawe o kontakty : otóż ojciec nie musi zapewnić dziecku wyżywienie, środki higieniczne i leki w razie nagłego zachorowania, a WSZYSTKIE pozostałe konieczne rzeczy typu ubrania, piżamę, kapcie, ma zapewnić matka bo dostaje na to alimenty. I zostalo to ujete w sentencji postanowienia.


      Autor: lolcia-81
      06.11.12, 09:31

      oczywiście powinno być :
      "ojciec musi zapewnić" to "nie" sie tam pomyłkowo wdarło.


      Autor: optymist75
      06.11.12, 09:42

      I napisala to i eks i macocha.Dziekuje Lolcia

      Od siebie dodam ze kupno 2 dresow po jakies 100 zl to moze i nie problem ale kupno dwojgu calej szafy,roczny przekroj ubraniowy,butowy, to juz dla nas problem.
      Zawsze moze mi ktos napisac:widzialy galy co braly,bylo szukac bogatego i bez dzieci.
      No coz ... Milosc

      Autor: lolcia-81
      06.11.12, 09:54

      optymist75 napisała:
      > I napisala to i eks i macocha.Dziekuje Lolcia

      Eks , która zawsze dziecko pakuje do ojca we wszystko, łącznie z piżama i kapciami (mimo ze uwazam, ze te dwie rzeczy chociaz moglaby miec u niego, ale nie bede z nim sie o to żreć), która w życiu nie dalaby dziecku do ojca za małych czy brudnych ciuchów, nie z uwagi na ojca ale wlaśnie na dziecko, żeby chodzilo czyste, zadbane i nie było mu przykro.
      I macocha, która się nie zgadza na kupowanie pasierbicy kompletu ciuchow, kurtek butow itp do nas, po pierwsze dlatego ze nas na to nie stac, po drugie dlatego ze jest bez sensu kupowac to na dwa weekendy w miesiacu, po trzecie szanowna eks dostaje na to alimenty, a że jej sie nie chce spakowac to juz nie moja wina.

      Optymist, nie ma za co


      Autor: jak.z.nut
      06.11.12, 10:20

      Nie wiem jak często macie dzieci ale przecież te dzieciaki nago do Was nie przyjeżdżają...taki strój może być potraktowany jako " wyjściowy" więc wystarczy w szafie dla niech mieć dres ( nic się nie stanie jak dwa dni pochodzą w 1 bluzie) parę gatek i skarpetek...co do butów...nie rozumiem, przecież boso do was nie wędrują... Czasem ( przynajmniej ja wychodzę z takiego założenia) warto ową 100 zainwestować w dziecko raz na pół roku niz użerać się z eks o za krótkie portki


      Autor: optymist75
      06.11.12, 10:25

      jak.z.nut napisała:
      > Nie wiem jak często macie dzieci ale przecież te dzieciaki nago do Was nie prz
      > yjeżdżają... Czasem ( przynajmniej ja wychodzę z takiego założenia) warto ową
      > 100 zainwestować w dziecko raz na pół roku niz użerać się z eks o za krótkie po
      > rtki
      Kochana,ja bym Ci chetnie podeslala kilka fotek w jakich ciuchach dzieci przychodza.Dres jest traktowany jako dzienny i odswietny,nogawki koncza sie przed kostka.
      Buty"mowia" i nie tylko w dzien powszedni w Boze Narodzenie rowniez.
      Gdy ich M odbiera sunie sie na usta tylko jedno:litosci.
      Wiec jeden dres i para gatek sprawy nie zalatwiaja sad


      [b]Autor: lolcia-81
      06.11.12, 10:28[b]
      jak z nut, z całym szacunkiem, ty chyba nie wiesz o czym mowa w jakich butach dziecko może przyjsc? moze optymist ma jeszcze fotki, bo ja nie mam, to ci pokaze w jakich butach moze przyjsc. w kurtce za malej, brudnej i smierdzacej, ze mi po prostu jest wstyd gdziekolwiek z tym dzieckiem wyjsc. Przyjezdza w tym samym mniej wiecej stroju od dwoch lat, bluzka niedlugo bedzie sie konczyc nad pepkiem a spodnie jako ze ciagle tyle juz sie w zasadzie nie dopinaja, tylko patzr jak nastepnym razem beda zapiete na agrafki. I to sa podobno osobne ciuchy do taty, w lepszych jej nie widzialam. A, przepraszam, widzialm raz, eksia miala akurat jakis spadek formy i dala mlodej ładną sukienke na nasz slub, ale to chyba tylko dlatego ze wiedziala ze tam bedzie sporo rodziny która ja zna i nie chciala obciachu sobie robic.


      [b]Autor: jak.z.nut
      06.11.12, 11:53[b]
      No pewnie nie wiem, bo ja dla "naszych dzieci" po prostu mam w szafie rzeczy po swoim synu chociaż właściwie tylko dla syna mojego chłopa, bo dziewczynka jest już nastolatką, więc w byle co nie dałaby się wcisnąć.
      Nie mamy właściwie teraz już specjalnie problemów z eks, co zawdzięczam swojemu chłopu, który wszystko wywalczył w sądzie ( brak kontaktów, łamanie postanowień itd) w Waszej sytuacji porobiłabym dzieciakom zdjęcia i załączyła jako materiał do sprawy o należyte wykorzystanie alimentów...

      [b]Autor: optymist75
      06.11.12, 14:25[b]
      jak.z.nut napisała:
      ... w Waszej sytuacji porobiłabym dzieciakom zdjęcia i załączyła jako mate
      > riał do sprawy o należyte wykorzystanie alimentów...

      I wiesz co sedzia zrobila widzac stos zdjec dzieci w lachmanach? Popatrzyla tylko na eks a M kazala nie zasmiecac "biurka"i nic nie dolaczyla do akt bo "nie bedzie ich zasmiecac"
      Niestety M nie trafil na sedzie od Lolci,a szkoda.
    • jayin rozmowy ciąg dalszy 06.11.12, 17:57
      Autor: akasha78
      06.11.12, 10:37

      W tym problem, że to w czym przyjeżdża Młoda "wyjściowe" nie jest, bluzka po jednym dniu intensywnej zabawy jest po prostu brudna i nie nadaję sie do założenia na drugi dzień, buty mogą być po prostu za małe albo mieć sandałki, w których rzep sie już wyrobił i nie trzymają się na nodze i dziecko zamiast na dworze siedzi w domu bo jest mu w nich po prostu niewygodnie. Tak mamy zapasowe dresy czy koszulki ale Młodej eks zabroniła chodzić w naszych ciuchach. Generalnie nie po to partner płaci 1100 alimentów co stanowi kwotę ponad połowy jego dochodu by jeszcze wydawac kolejne stówy na ubrania czy buty bo jakby eks dołożyła drugie tyle ze swojej strony na utrzymanie dziecka to nie wierze ze za 2200 nie mozna kupić sensownych ubrań 7-letniemu dziecku.


      Autor: truskawka-00
      06.11.12, 10:45

      Akurat na to nie psioczę, wnerwia mnie tylko jak w trampkach wypuszcza dziecko zimą, ale zawsze mamy zimowe buty przygotowane już w aucie. Natomiast to że musimy mieć pełen zestaw ciuchów dla dziecka wydaje mi się zupełnie naturalne, nie wyobrażam sobie inaczej.


      Autor: rybkka24
      06.11.12, 16:13

      to ja 3 gr dorzucę z ciuchami.
      do niedawna większość rzeczy w których chodził mały kupił nm, od jakiegoś czasu muszę pochwalić mały chodzi również w rzeczach od matki z tym że połowę jest po bracie...hitem były spodnie ok. 5 rozmiarów za duże przypięte na szelki, bida z nędzą, dobrze że u nm-a były spodnie na zmianę...trzeba przyznać,że generalnie mały wygląda schludnie i adekwatnie do pogody (buty, kurtka, szalik, czapka) ale nie ma co kryć rzeczy są albo po kimś/albo ze szmateksów/albo z przysłowiowego bazaru czyli jak najtaniej, jak na alimenty 1100 m-c to ciekawe, zwłaszcza że np. obuwiem nm się sam zajmuje bo chce żeby dzieciak miał porządne buty.
      nie wiem na co te alimenty idą bo ani ciucha porządnego, ani nie ma mały żadnych dodatkowych zajęć ani wyjazdów nic szczególnego nie robi, nm odbiera i odwozi każdy weeke+ w
      • optymist75 Re: rozmowy ciąg dalszy 06.11.12, 19:00
        Dziewczyny,poplakalam sie ze smiechu przy czytaniu starych watkow. smilesmile
        Ale jak u nas byly takie akcje to szlag mnie i m trafial.
        A na powaznie.
        Pytanie do dziewczyn sprzed 1,5 roku piszacych,powiedzcie,poprawilo sie z tymi ciuchami?
        • jak.z.nut Re: rozmowy ciąg dalszy 06.11.12, 19:45
          Jako że zawsze staram się racjonalizować różne zachowania, również ekswink) to poniekąd rozumiem dlaczego nasze dzieciaki, zwłaszcza chłopiec, bo jak pisałam dziewczyna już nastoletnie nie da sobie wcisnąć byle czego nawet przez matkewink przyjeżdża w za małych ciuchach. Jakoś trudno mi uwierzyć że chodzi tak ubrany na co dzień, do nas dostaje rzeczy pewnie do znoszenia, od niedawna mieszkamy na wsi. Poza tym wiem też jak ja szykowałam swojego syna i często rzeczy po prostu od ojca nie wracały i szkoda było dawać do niego coś w czym syna akurat lubiłam, co nie znaczy ze wysyłałam go w dziurawych czy parę numerów za małych ciuchach.
          • konstancja16 Re: rozmowy ciąg dalszy 06.11.12, 22:08
            hehe, ale ktos mial pomysl z odgrzaniem watku sprzed poltora roku wink
            u mnie, autorki watku, zmienilo sie diametralnie, w kwestii caloksztaltu, a w konsekwencji i w kwestii ciuchow tez.

            Mlody mieszka u nas wiec my kupujemy ciuchy (a Ex placi alimenty nawet, czasem z opoznieniem, ale placi). sama do tej pory nie zglaszala zadan co do wydania jej Mlodego z ciuchami, jeszcze miala jakies resztki odziezy, a za czesto go nie zabiera. przed wakacjami nawet pytalismy czy chce Mlodego z wyposazeniem. ostatnio wyjechala za granice wiec w ogole problem odpadl, bo widzen na zywo brak. rozmawiaja na skajpie. wlasnie przed chwila sobie pogadali przez godzine, Mlody nawet jej zagral na flecie.

            to spory klopot i odpowiedzialnosc miec Mlodego na stale. z jego szkola i humorami. ale co za ulga nie byc zaleznym od humorow Ex i godzin odbioru i oddawania Mlodego...
    • akasha78 Re: ciuchy... neverending story 07.11.12, 10:14
      To był jeden z pierwszych watkó na forum macochy, który przeczytałam tuż po sprawie przyznającej partnerowi weekendy z córką. Bardzo mi utkwił ten wątek bo nawet miałam sen -a rzadko coś mi się śni- że Młoda przyjeżdża w sandałkach , lekko ubrana a tu leje jak z cebra a my mamy gdzieś ją zaprowadzic i ja się zastanawiałam jak ją zabrać na zakupy do centrum handlowego bo nie mamy samochodu a w takim stroju to czekanie na autobus odpada hehe Jak zobaczyłam ciuch,y w których przyjechała do nas na weekend to zaraz pobiegłam do sklepu kupić jakiś dres dziewczęcy, myślałam, że może tylko tak do nas to dziecko przyjeżdża tak ubrane ale niedługo potem partner miał odprowadzic Młodą do przedszkola i okazało się,że w tych samych ciuchach chodzi,a Młoda zapłakana, że ona nie chce tych rajstopek bo za małe i z dziurą w kroku.Teraz juz powoli się pogodziłam jak mi się udaje przekonać Młodą żeby ubrała coś z naszych ubrań dla niej to spoko jak nie to trudno -nie będziemy tracić cenny czas na kłotnie o ubranie.
      • optymist75 Re: ciuchy... neverending story 07.11.12, 19:16
        Fajne sny masz,nawet w nocy od koszmaru ubraniowego uwolnic sie nie mozesz? smile

        Swego czasu ,calkiem niedawno,chlopcy po przekroczeniu progu rozbierali sie do majtek i przebierali sie w ciuchy ktore maja u nas.Zapytani,o co chodzi powiedzieli,ze dostali prikaz od mamy zeby nie nosic tych ubran u nas bo sie zniszcza.No i zatkalo nas.
        Przed wyjsciem na podworko ubierali tez buty od nas,bo ichne sie zniszcza. wink
        Chociaz ich stan wskazywal na zupelnie cos innego.

        A czy pasierbiatka idac do Was maja przy sobie legitymacje szkolne?
        Bo moj M jeszcze nie zasluzyl wink
        • akasha78 Re: ciuchy... neverending story 07.11.12, 21:05
          smileU mnie główne argumenty, żeby Młoda ubrała ciuchy od nas to właśnie "żeby się nie zniszczyło albo poplamiło bo mama będzie potem marudzić do słuchawki tacie albo Tobie" -zwykle działa. Nie, też nie dostajemy legitymacji szkolnej, tu na Śląsku mamy również jako potwierdzenie dostępu do ubezpieczenia zdrowotnego tzw. kartę czipową tego też nie dostajemy.
          • optymist75 Re: ciuchy... neverending story 07.11.12, 21:36
            Karty czipowe, tak pamietam,jestem slazaczka wink
            Po przeprowadzce do mezulka cofnelam sie w czasie,tu obowiazuja wciaz ksiazeczki,(co jest flustrujace),dla dzieci rodzinna.Eks po przegranej sprawie podpiela dzieci do siebie w UP,nawet nie wiedzielismy ze M juz dzieci nie ubezpiecza.Na szczescie u lekarza problemu nie bylo.
            • optymist75 Re: ciuchy... neverending story 07.11.12, 21:41
              M dostal wiadomsc przez mlodego:mama mowi zebys mi kupowal bawelniane skarpetki przynajmniej 90%.smilesmile
              Kiedys tez zadzwonila z buzia by M oddal synowi skarpetki w smoki bo ona ma juz tego dosyc.Jak chcesz sobie ponosic to niech ci nowa zona kupi ,te masz oddac.M ma tozmiar 46 a mlody 35 wink.(Dziecko nie zapamietalo w jakich do nas przyszedl i wrocil do mamy w naszych,ale awantura gotowa)
              • konstancja16 Re: ciuchy... neverending story 07.11.12, 23:49
                skarpetki w smoki rulez!
              • akasha78 Re: ciuchy... neverending story 08.11.12, 09:20
                Jak ja słysze jak Młoda mówi zdanie: "mama powiedziała, że kupisz mi..... "to dostaję białej gorączki i zaczynam uswiadamiać dziecko, że mamusia dostaję na nie pieniążki od tatusia i spokojnie starczyłoby na zakup tego czy owego, oczywiście Młoda "tata nie daję pieniędzy mamie" ja "a właśnie, że daje!"-skrót ostatniej rozmowy w centrum handlowym.
                • lolcia-81 Re: ciuchy... neverending story 08.11.12, 09:30
                  akasha78 napisała:

                  > Jak ja słysze jak Młoda mówi zdanie: "mama powiedziała, że kupisz mi..... "to d
                  > ostaję białej gorączki i zaczynam uswiadamiać dziecko, że mamusia dostaję na ni
                  > e pieniążki od tatusia i spokojnie starczyłoby na zakup tego czy owego, oczywi
                  > ście Młoda "tata nie daję pieniędzy mamie" ja "a właśnie, że daje!"-skrót ostat
                  > niej rozmowy w centrum handlowym.

                  To ja ze strony tej złej matki, co bierze pieniadze od ojca i zapewne wydaje je na waciki ... wink
                  Odwrotnie jak u ciebie akasha moja córka co wraca od ojca to mówi, że "tata powiedział, że masz mi kupić to ito, / pójść ze mną do kina / do lunaparku / itp. bo on ci na to daje pieniądze." Najpierw jej obiecał np. ze pójdą na żółwika sammy 2 , a potem pytam czy byli, a młoda na to : "nie, bo tatus powiedzial,ze nie ma pieniazkow, ale przeciez tobie daje , to chodźmy ." Zwykle zresztą idziemy, ale niewielki to ma zwiazek z szumna kwota jego alimentów.
                  Ja rozumiem, że alimenty alimentami. Ale takie podejście ojca jest mocno wkur....jące.

                  Ot, taka dygresja z drugiej strony balustrady wink od eksi i macochy w jednym wink
                  • akasha78 Re: ciuchy... neverending story 08.11.12, 09:52
                    No na waciki też eks nie wydaje, na dziecko też nie, nie wiem na co wydaję jednak jak przystało na zła macochę uważam że za 1100 alientów coś można kupić-jest to kwota tyle co ludzie zarabiają na płacy minimalnej i uważam, że nie można powiedzieć dziecku, że tata nie daje nic na nie tylko wytłumaczyć, że w tym miesiącu są inne wydatki. Jak coś partner obiecuję to dotrzymuje słowa, początkowo było różnie ale został uświadomiony czytaj dostał zjebkę i jest dobrzewink
                  • optymist75 Re: ciuchy... neverending story 08.11.12, 09:55
                    U nas dzieci chodzily tylko z nami do kina,aquaparku,zwiedzaly kraj.
                    We wrzesniu wygadali sie ze byli z mama i jej panem na wycieczce i w kinie.
                    I powiem szczerze ze nas przytkalo.
                    Pani otwarcie komunikowala ze tatus jest od zapewniania jej dzieciom atrakcji...ja tam sie ciesze, dla dzieci dobrze,tym bardziej teraz w dobie kryzysu smile

                    Dawno mialam Was zapytac.
                    Czy dzieci jak przychodza do Was komunikuja co sie dzieje w tamtym domu?
                    Tzn.czy sprzedaja Wam wiadomosci ktorych nie dowiedzielibyscie sie od eks bezposrednio bo przeciez nie powie ze kupuja nowe auto/dom/lot w kosmos?
                    My za kazdym razem sluchamy jak to dobrze ich mamusi sie zyje ,co kupila,co zamierza kupic etc.Nie wiem czy mam byc zazdrosna ( o przewlekle bezrobotna)czy M ma sie zle poczuc.

                    Tez tak macie?
                    • akasha78 Re: ciuchy... neverending story 08.11.12, 10:13
                      Młoda ma zakaz opowiadania co dzieję się w domu eks, generalnie albo coś powie w największej tajemnicy tacie albo Młoda zwierzy mi sie w zabawie. Teraz jak Młoda jest prawie codziennie w związku z odprowadzaniem do szkoły przez partnera to częsciej cos sie jej wymsknie.
                      • optymist75 Re: ciuchy... neverending story 08.11.12, 10:17
                        Nie chodzi o zakaz mowienia.
                        Matka mowi dzieciom dokladnie co kupila lub kupi i ile kosztowalo by oni nam to powiedzieli...
                        A zakazy chlopcy sami wymyslili.Jak kupilismy zmywarke i lodowke to starszy mowi do mlodszego:tylko nie wygadaj sie matce bo pojdzie do sądu.
                        Ot,co
                        • akasha78 Re: ciuchy... neverending story 08.11.12, 10:33
                          Nie nie mamy takich informacji, eks nie mówi Młodej co ma nam przekazać ( no oprocz tego co partner ma kupic Młodej ), jedyne co jej mówi to to, że ma nic nam nie mówićwink początkowo to nawet z dziecka nie można było wyciagnąc jak na imię ma jej chomik bo dziecko było przerażone, że się wygadało, że wogóle ma chomikawink
                          • akasha78 Re: ciuchy... neverending story 08.11.12, 10:50
                            Nie wiemy więcej o życiu eks jeśli ta sama czegoś nie powie przy przyprowadzaniu/odprowadzaniu Młodej. Jedyna takiego typu informacja była jak Młoda wróciła z wakacji na polskim morzem że na następne wakacje polecą samolotem nad dalekie morze nad które zabierze ja i mame nowy partner mamy.
                            • edw-ina Re: ciuchy... neverending story 08.11.12, 11:13
                              A tak w ogóle, to po co wam ta wiedza? Dlaczego w ogóle się nad tym zastanawiacie? Co robi, co ma eks? To zbędne nakręcanie się, które nikomu i w niczym nie pomoże.
                              • akasha78 Re: ciuchy... neverending story 08.11.12, 11:24
                                Mi nie jest potrzebna taka wiedza, partnerowi myśle, że o samej eks też nie ale chciałby wiedzieć czy dziecku jest po prostu dobrze.
                                • edw-ina Re: ciuchy... neverending story 08.11.12, 11:36
                                  to niech twój mąż zapyta o to dziecko lub eks. Dziecko chce coś powiedzieć? - super, niech mówi. Nie chce? - niech nie mówi, można rozmawiać o czymkolwiek innym. Ale lepiej jest się licytować kto jest gorszy, a kto jest lepszy, bo to zaczynają przypominać te wywody.
                              • edw-ina same przytyki 08.11.12, 11:33
                                w ogóle od dłuższego czasu mam wrażenie, że to forum służy przede wszystkim opisom, jaka to eks jest zła, jak nie potrafi zająć się dziećmi, jak się wyzłośliwia na wszystkim i wszystkich. i coraz częściej mam wrażenie, że należy to podzielić przez pięć. Po pierwsze - z jakiegoś powodu wasi obecni mężowie, czy partnerzy związali się z tymi kobietami. Prawdopodobnie nikt ich na muszce nie trzymał. Dzieci jak sądzę też nie robili pod przymusem. Mieli z tymi kobietami rodziny i z jakiegoś powodu kochali je takimi, jakimi są. Nie uwierzę też w to, że są złośliwe dla samej złośliwości.
                                Po drugie coraz mniej w tym wszystkim chodzi o ułożenie sobie relacji z dziećmi, z partnerami, a ex partnerami, a coraz bardziej o powiedzenie: jaka ona strasznie zła. Przyjrzyjcie się wątkom z ostatnich miesięcy. Trudno znaleźć inne. Nie podoba mi się takie licytowanie. Nie podoba mi się skupianie na tym. Mam dziwne wrażenie, że jesteście równie zacietrzewione, jak te straszne ex.
                                • 13monique_n Re: same przytyki 08.11.12, 12:06
                                  edw-ina napisała:

                                  > w ogóle od dłuższego czasu mam wrażenie, że to forum służy przede wszystkim opi
                                  > som, jaka to eks jest zła, jak nie potrafi zająć się dziećmi, jak się wyzłośliw
                                  > ia na wszystkim i wszystkich.
                                  A wiesz, że tez mi się tak wydaje? Być może należy to złożyć na karb początków relacji wielostronnych, które wymagają od każdej ze stron minimum gotowości do współpracy.

                                  >Po pierwsze - z jakiegoś powodu wasi obecni mężowie, czy partn
                                  > erzy związali się z tymi kobietami. Prawdopodobnie nikt ich na muszce nie trzym
                                  > ał. Dzieci jak sądzę też nie robili pod przymusem. Mieli z tymi kobietami rodzi
                                  > ny i z jakiegoś powodu kochali je takimi, jakimi są. Nie uwierzę też w to, że s
                                  > ą złośliwe dla samej złośliwości.
                                  > Po drugie coraz mniej w tym wszystkim chodzi o ułożenie sobie relacji z dziećmi
                                  > , z partnerami, a ex partnerami, a coraz bardziej o powiedzenie: jaka ona stras
                                  > znie zła. Przyjrzyjcie się wątkom z ostatnich miesięcy. Trudno znaleźć inne.
                                  Święte słowa, Edwino. Bywa tak, że eks-małzonkowie rozstawali się w określonych warunkach, pan, zanim spotkał macoszkę, też niekoniecznie musiał współdziałać z byłą żoną, ale CIĄGLE MATKĄ jego dzieci, więc to się zbiera. Mój mąż ma ze swoją eks relacje wręcz modelowe. Ostatnio we dwójkę biegali do wszystkich nauczycieli swojej młodszej córki, bo trzeba było coś posprawdzać. A w efekcie ja, jako siła fachowa pomagałam potem tejże córce smile z nadrobieniem zaległości z angielskiego.
                                  swego czasu bywały komunie obu dziewczynek mojego męża i bierzmowania moich dzieci - braliśmy w tym udział.
                                  Zaręczam - to Wasz mąż/nie-mąż jest jedną ze stron ODPOWIEDZIALNĄ za jakość kontaktów z eksią. (nie wierzę, że ostatnio pojawiłyby się tutaj wyłącznie ekstremalne przypadki patologicznych złośnic w roli Eksi smile )
                                  • edw-ina Re: same przytyki 08.11.12, 12:14
                                    Święte słowa, Edwino. Bywa tak, że eks-małzonkowie rozstawali się w określonych
                                    > warunkach, pan, zanim spotkał macoszkę, też niekoniecznie musiał współdziałać
                                    > z byłą żoną, ale CIĄGLE MATKĄ jego dzieci, więc to się zbiera.

                                    - dokładnie. To niestety jest dość częste. Po rozstaniu/rozwodzie ludzie zaczynają izolować się od siebie, a zaistniałe wówczas sytuacje potrafią rzutować na relacje przez wiele lat. Ale moim skromnym zdaniem rolą nexi nie jest ocenianie tego, czy nawet stawanie w jednym rzędzie ze swoim misiem. Za każdym razem, gdy M miał jakieś jazdy z ex odpowiadałam krótko - sam nawarzyłeś piwa, sam je wypij. Większość moich przemyśleń zostawiałam dla siebie. Bo w pewnych sprawach solidarność związkowa powinna jednak zejść na plan dalszy. Inaczej właśnie dochodzi do eskalacji złośliwości, wreszcie do nienawiści. Nikomu nie przyniesie to nic dobrego.
                                    • 13monique_n Re: same przytyki 08.11.12, 12:35
                                      Otóż to. A jak facet, czy babka - bo te sytuacje NAPRAWDĘ dotyczą dwójki dorosłych (?) ludzi - poczują, że jednak sami sobie strzelają w kolano, to MOŻE (?) JEDNAK się zreflektują.
                                • larysa-1 Re: same przytyki 08.11.12, 12:11
                                  Popieram cię całkowicie, ale niestety kobiety tak działają, ja nie mam kontaktu z eks od 1,5 roku, ale też nic miłego bym o niej oczywiście nie powiedziała. Moim zdaniem, każda z nas zdaje sobie doskonale sprawe z tego wszystkiego co napisałaś o związaniu się naszych obecnych m lub nm w innymi kobietami. Większośc kobiet nie musi jednak ich znosić nadal w swoim życiu bo należą już do przeszłości, u nas z racji dzieci nigdy tak nie będzie. Myślę, że wiekszość traktuje to forum aby ulżyć swoim emocjom, zobaczyć, że inne też mają takie problemy i że one nie są same w takiej sytuacji. Ja mam problem ze stosunkami z rodzicami i pasierbicą, chociaż zapewne nie jest to najgorsza dziewczynka na świecie i ma mnóstwo zalet, trudno mi je dostrzec. Nie przyszłam na to forum bez powodu. Szukam wyjścia z tych sytuacji, czytając inne wypowiedzi wiem, że może często są przesadzone, ale to właśnie są emocje i wiem, że nie jest to obiektywny punkt widzenia, tak samo jak nie są obiektywne moje wpisy. Problem przypszczam jest jeszcze w tym że jesteśmy tylko ludźmi i na dodatek kobietami, które przeżywają wszystko 2 razy tak jak mężczyźni, mają tendencje do wyolbrzymiania itp. Mi trudno jest się pogodzic z faktem, że większość z was ma weekendowe kontakty lub rzadsze z pasierbami a u mnie są non stop. Zawsze wiedziałam też że nie mogłabym adoptować dziecka i pewnie z tych samych powodów mam problem z akceptacją pasierbicy. A kluczową u mnie kwestią jest to, że zgodnie z opinią psychologa na jej temat z czasów, kiedy jeszcze jej nawet nie znałam, nie jest to dziecko takie jak inne w sensie charakteru - jest bardziej problemowe. Poza tym moje otoczenie - patrz również wtrącajacy się rodzice zauważyli przepaść między jej zachowaniem odkąd u mnie zamieszkała a teraz i nie chodzi tutaj o wiek, ale o ogólną poprawę zachowania i higieny. Poza tym kto pisałby na forum jak nie miałby problemów? Kto szukałby wtedy pomocy? Mi osobiście czytanie wszych wpisów dużo daje. Jeszcze kilka dni temu nie mogłam na nią patrzeć, a teraz znowu jestem na siłach żeby próbować dalej, chociaż nie mam zagwarantowanego efektu - i żyli długo i szczęśliwie. Tak więc dziekuję wam za wasze żale, porady i fajne optymistyczne rzeczy. Z wami jest mi lżej i mam nadzieję, że pomagam wam wszystkim tak jak wy mi pomagacie.
                                  ps. myślę również że dużo problemów wynika ze zwykłej zazdrości o naszych m i nm smile pozdrawiam
                                  • 13monique_n Laryso 08.11.12, 12:40
                                    ... a pomyślałaś PRZED zaangażowaniem się w związek z dzieciatym facetem, że na przykład któregoś dnia matka jego dzieci (nie daj Boże!) zginęłaby potrącona przez samochód, a on przejąłby nad nimi opiekę całodobową 7 dni w tygodniu? Na co liczy kobieta wiążąca się z mężczyzną po rozwodzie, a mającym z małżeństwa dzieci, jeśli nie bierze pod uwagę opieki?

                                    To istotna odpowiedź na bardzo istotne pytanie.
                                    A co, jeśli "dzieć" po skończeniu 13 lat [pojawi się Wam na progu i oznajmi, chcę mieszkać z tatą?
                                    • larysa-1 Re: Laryso 08.11.12, 13:17
                                      Ale chyba nie czytałaś - pasierbica mieszka z nami na stałe od samego początku jak jesteśmy razem
                                      • 13monique_n Re: Laryso 08.11.12, 14:44
                                        Oj, ten szczegół mi umknął. Tym bardziej. Przecież ZANIM człowiek decyduje się na związek, a z czasem na wspólne mieszkanie, to chyba czegoś się starają ludzie o sobie dowiedzieć. I określić, czy z tym człowiekiem, z jego charakterem, doświadczeniami, decyzjami życiowymi (a dzieci niewątpliwie do tego należą) chcę i potrafię żyć.
                                        • larysa-1 Re: Laryso 08.11.12, 14:49
                                          Wiesz co, jak to czytam to przypomina mi się mój poród, a mianowicie - ból był straszny, darłam się, że słyszeli mnie chyba z 200 km dalej, na co rezolutna położna "Co Pani tak krzyczy? Nie czytała Pani o porodzie?" Jak czytałam twój post, to mniej więcej taka sama była moja reakcja, jak na tamto zdarzenie.
                                          A dobitnie mówiąc, to co człowiek wie z czym będzie miał do czynienia, bo gdzieś słyszał lub widział, niewiele ma wspólnego potem z rzeczywistością.
                                          Oczywiście, że wiedziałam, oczywiście że cos tam sobie myślałam, nawet bardzo dużo myślałam i jeszcze więcej sobie wyobrażałam, a potem to wszystko zweryfikowało życie, praktyka i szra rzeczywistość.
                                          • 13monique_n Re: Laryso 08.11.12, 14:57

                                            Wiesz, ale między czytaniem o porodzie, a przemyśleniami, czy chcę się wiązać z dzieciatym facetem (zwłaszcza, że jego dziecko MA ZAWSZE prawo zamieszkać z ojcem), to jednak jest las różnicy. Moim zdaniem.
                                            I wiem, jak wygląda sytuacja macochy dochodzącej. I wiem, jak wygląda ojczym mieszkający z nieswoimi dziećmi. To nie jest książka - to rzeczywistość i praca nad relacjami. Przy czym dodam WIELOLETNIA praca. W każdym kierunku. I radziłabym posłuchać sugestii/wniosków Edwiny - ona ma ogrom wartościowych doświadczeń, które sądząc z jej wpisów, nie frustrują jej jako człowieka, kobiety, macochy.
                                            • larysa-1 Re: Laryso 08.11.12, 15:04
                                              Wiesz, sama będę jednak wybierać kogo słuchać, jestem już duża, czasem posłucham ciebie, czasem edwiny a czasem nikogo. Myślę, że jestem na poczatku tej drogi, bo 2 lata to krótki okres, myślę tez, że to naturalne że mam problemy, bo nikt nie jest idealny. Nie pretenduję do miana matki polki, powiem nawet , że nie śmiałabym startować w takim konkursie.
                                              Nie odpowiem widzę na twoje pytanie czy wiedziałam, czy nie wiedziałam czy brałam pod uwagę. Co wiecej, myślę że nie ma to najmniejszego znaczenia. Liczy się tu i teraz i z tym muszę sobie radzić. Myślę, że największa moja zaletą jest fakt, że wiem że nie jestem idealna i szukam rozwiazania swoich problemów.
                                            • edw-ina Re: Laryso 08.11.12, 15:18
                                              Bez przesady, ja naprawdę macochą bywam rzadko i nie wiem, czy dałabym radę z dziećmi non stop. No może teraz, po iluś tam turbulencjach, kłótniach, dogadywaniu się, ustępowaniu itp. już tak, ale jeszcze kilka lat temu - bez szans. Po pewnym czasie nauczyłam się nie wnikać, nie zastanawiać się, nie szukać winnych, jak również nie robić nic na siłę. Kiedy była kwestia, którą Ty sama poruszyłam Monique, czyli ex ginie w wypadku i co z dziećmi, nie zgodziłam się na ich przyjazd do Polski. Czyli macocha ze mnie żadna. Chociaż do tej pory uważam, że to była świetna decyzja. Chłopcy w międzyczasie związali się z Polską, czują się tu wreszcie lepiej, nawet nieco mówią po polsku, bo to nie jest na siłę. Po stracie matki nie musieli porzucać reszty swojego świata i pędzisz setki kilometrów do ojca, który nie wiedział jak się nimi zająć i czego potrzebują, bo zwyczajnie był od zapewniania atrakcji, a nie wychowywania. Są stabilni emocjonalnie, bardzo mądrzy życiowo i traumę, jaką była śmierć matki przeszli zadziwiająco wręcz dobrze. Myślę, że byłoby znacznie gorzej, gdyby M uparł się zabrać ich do Polski i przy swoim ówczesnym trybie życia i postrzegania obowiązków, próbował im tatuśkować. A tak, mając ogromny dług wobec teściowej, poważnie zaangażował się w życie chłopaków. Wiedząc o tym, że jak nie zejdzie z egocentrycznego tonu i nie będzie dawał więcej bliskim, ja odejdę, zaczął pracować nad sobą i stał się mniej krnąbrny. Ogólnie wszystkim wyszło to na zdrowie. I tylko chłopcy żałują, że nie mają siostry, bo jak twierdzą: za dużo tych chłopów wszędzie wink
                                              • lolcia-81 Re: Laryso 08.11.12, 15:41
                                                edw-ina
                                                czytam sobie twoje posty w tym wątku i czuje sie jak jakieś wyrodne babsko. A w każdym razie wyrodna macocha. Cóż, moża taka po prostu jestem.

                                                Ale dzięki ci chociaż za ten kawałek :
                                                Kiedy była kwestia, którą Ty sama poruszyłam
                                                > Monique, czyli ex ginie w wypadku i co z dziećmi, nie zgodziłam się na ich prz
                                                > yjazd do Polski. Czyli macocha ze mnie żadna.


                                                bo ja na to pytanie odpowiadam dokładnie tak samo, chociaz na szczescie tylko hipotetycznie. Nie wyobrażam sobie być macochą całodobową. Nie wiem nawet czy w ogóle, czy dla tego konkretnego dziecka. Nie wiem co w sytuacji kiedy eksia odeszłaby z tego świata i nie życze jej tego absolutnie (choćby z omawianego tu powodu). Nie wiem co bym zrobiła gdyby to ni ebyła dyskusja na forum tylko realna sytuacja. Ale dziś, na sama myśl całą sobą jestem jednym wielkim NIE.
                                                Co się tyczy innych poruszanych przez ciebie spraw...
                                                Nie sądzę, żeby były na tym forum totalne idiotki wierzące, że ich miś jest idealny i kryształowy. Zapewne każda z nas wie, że swoje też mają za uszami i wkład w rozpad poprzedniego związku na pewno jakis też mieli. Mój też jest daleki od ideału. Ale kocham go, zdecydowałam sie na bycie z nim i nie bardzo rozumiem, jaki byłby sens rozkladania na czynniki pierwsze jaki byl w zwiazku z eksia i czym zawinił. Piszesz, że oni je kiedys kochali, i wtedy nie były złośliwe, wredne, nie kładły kłód pod nogi na każdym kroku. Ja jestem eksia i neksią i moim zdaniem wyjasnienie tej sutuacji jest banalne : to nie charakter eksi jako taki sie zmienił. Jak sie kogoś kocha i jest z nim w szczęsliwym, dobrze układającym się związku, to normalne jest, że nie jest sie dla siebie wrednym i złosliwym. Ale z chwila kiedy z jakiegos powodu związek dochodzi do momentu, w którym jedna strona mówi "dość" i odchodzi relacje między nimi zmieniają się diamteralnie, zwykle (jak wynika z moich włsnych doświadczeń) najwięcej "zbiera" to osoba, która ośmieliła sie odejść, a nie daj boże związała się potem z kims innym. Wtedy to zaczynaja się docinki, złośliwości i rzucanie kłód pod nogi. I to jaka ta osoba była wcześniej przestaje mieć znaczenie. Ja nie twierdzę, że tak jest zawsze. Ale w większości znanych mi przypadków owszem. I tutaj argument "widziały gały kiedyś co brały" wydaje się zupełnie chybiony.

                                                Pozdrawiam.
                                                • edw-ina Re: Laryso 08.11.12, 20:18
                                                  Lolciu, ze mnie jest żaden ideał, popełniłam i popełniam masę błędów. A to, co piszę wynika często z nauki, jaką odebrałam popełniając je, sytuując problem, nie tam gdzie istniał, skupiając się na nieważnych kwestiach i twardo nie zauważając tych najważniejszych. I jeśli się tym dzielę to nie po to, by pokazać jaka jestem super hiper, tylko po to, by może komuś zaoszczędzić bolesnej nauki.

                                                  Staram się pisać o tym, że są rzeczy ważne i takie, które należy olać, bo rozkminianie ich niczego nie przyniesie. O tym, że bycie macochą dzieciaków, które mają oboje rodziców powinno ograniczać się do czystej sympatii. Jeszcze o tym, że dzieciaki są często zagubione, nie mają wykształconych mechanizmów, które pozwalałyby im odnaleźć się w nowej, niezrozumiałej sytuacji. I o tym, że trzeba szukać wszelkich dróg by łączyć, bo inaczej masa energii, którą można przeznaczyć na coś innego, idzie w bezowocny, za to wyniszczający konflikt.

                                                  Napisałaś, że nie rozumiesz czemu miałoby służyć rozkładanie na czynniki pierwsze wcześniejszego związku twojego faceta. Z mojego punktu widzenia takie rozłożenie stało się puntem zwrotnym w relacjach między mną i M. I w jego podejściu do życia, związku, przyszłości. Przez 10 lat przeszedł od: moje ex to ździra, do: w sumie zasłużyłem sobie na to, co się stało, a przynajmniej zacnie się do tego przyczyniłem. Dlatego wiedza o tym co i jak się stało jednak się przydaje. Poza tym po co tragedia (bo rozpad rodziny zawsze jest tragedią), z której nic się nie wynosi?
                                                  • lolcia-81 edw-ino... 09.11.12, 09:54
                                                    Ja po różnorakich próbach miała w zasadzie postanowienie podobne do twojej rady : ona ma dwoje rodzicow, ograniczam sie do sympatii. Ale widocznie to postanowienie nie jest tak uniwersalne jak ci się wydaje. Konkretne przykłady : jeżeli mam sie ograniczyć do czystej sympatii, to rozumiem, że nie wtrącam się w wychowanie, ani w stosunku do samego dziecka, ani tez nie mówię ojcu jak ma ją wychowywać ? I tak sie nie da. Przykład : Młoda z higieną nie jest bynajmniej za pan brat, matka jej myje glowe raz w tygodniu na basenie, łażenie w tłustych włosach i poplamionych ciuchach jej nie przeszkadza, jak juz sie ja zagoni do mycia to gacie i spodnie zostawi na srodku łazienki tak jak ściągnie, wszelkie konflikty rozwiązuje biciem...mozna tak jeszcze długo wymieniac. Ja sie nie wtracam, moj maz cos tam jej powie ale przez dwa weekendy w miesiacu jej nie wychowa, wiec w sumie dziecko jest takie jak i matka. Nie wtracam sie i odkad "wyłaczyłam" sie z jakiegokolwiek wychowywania jej, to nawet mniej mnie to zachowanie wk...wia ...(nie liczac sytuacji jak probuje bic moja corke) ale wiesz co.... o zadnej sympatii tu nie ma mowy, bo ja patrze na nia i widze miniaturke flejowatej eksi. Ja raczej akceptuje, czy właściwie toleruje jej obecnosc . I już. Nie jestem niemiła, nie wrzeszcze , w zaden sposob nie robie jej "krzywdy"... Mnie po prostu w jej zyciu nie ma. Ewentualnie, bywam ta osobą która podaje posiłki. ....

                                                    Zmierzam do tego, że nie ma jednej uniwersalnej rady na bycie macocha. A sympatia do pasierbów automatyczna i bezwarunkowa nie jest.

                                                    Co się tyczy rozpamiętywania poprzednich związków... Akurat na tyle na ile znam historię poprzedniego małżeństwa mojego męża (szybka "wpadka" - szybki ślub - szybkie stwierdzenie ze to był błąd - rozwód) to nie sądzę, żeby rozkładanie tego na czynniki pierwsze wniosło cokolwiek do naszego małżeństwa... Być może on sobie przeanalizowal to sam, bo czasem mówi, że w naszym związku ma inne podejście niż wcześniej, jest bardziej wyrozumiały, wie jak załagodzić sytuację kiedy się na coś wścieknę , itp itd... ogólnie widzę, że mu zależy, kocham go i jestem szczęsliwa. Ale ja nie zamierzam jego małżeństwa z nim analizować, ani mojego poprzedniego analizowac razem z nim również... każde z nas chyba wyciągnęło swoje wnioski i dobrze nam z tym.

                                                    Pozdrawiam

                                                  • larysa-1 Re: edw-ino... 09.11.12, 10:20
                                                    Lolcia, ja ciebie świetnie rozumiem, chociaż nie odpuściłam tak jak ty, ale z tego co już zdążyłyśmy sobie popisać miałyśmy podobne "przypadki". Zresztą u mnie nie ma opcji żebym się nie wtrącała w wychowanie, bo nm wyraźnie sobie tego ode mnie życzy, po drugie nie mamy styczności z mamusią, więc nie ma drugiej wychowującej strony, po trzecie mieszkamy razem na stałe i nie wyobrażam sobie, żeby dziacko robiło wszystko na co ma ochotę lub nie (patrz nie mycie się) i ja miałabym to tolerować jednocześnie wymagając o wiele więcej od własnego dziecka, no nie wyobrażam sobie. Poza tym twoje stwierdzenie "Zmierzam do tego, że nie ma jednej uniwersalnej rady na bycie macocha. A sympat
                                                    > ia do pasierbów automatyczna i bezwarunkowa nie jest." jest w 200% racją.
                                                    Każdy przypadek jest zupełnie inny i nie ma jednego prostego rozwiazania i jednej rady na wszystko.
                                              • 13monique_n Re: Laryso 09.11.12, 11:14
                                                edw-ina napisała:

                                                > Kiedy była kwestia, którą Ty sama poruszyłam
                                                > Monique, czyli ex ginie w wypadku i co z dziećmi, nie zgodziłam się na ich prz
                                                > yjazd do Polski. Czyli macocha ze mnie żadna. Chociaż do tej pory uważam, że to
                                                > była świetna decyzja.
                                                Ja doskonale widać, każda sytuacja jest inna i wiele kwestii trzeba rozwiazywać. Twój chłop (to do Edwiny) miał dzieciaki za granicą, jak piszesz, był od atrakcji, a nie od normalnego życia, widywał ich za rzadko, by ich dobrze poznać i MIAŁ OPCJĘ, w której dzieci mogły pozostać po śmierci matki w swoim środowisku.

                                                Mój mąż po rozwodzie nie zmienił miejsca zamieszkania. Jego była żona także nie. Uczestniczymy intensywnie w życiu jego córek, stanowią część naszej patchowrkowej rodziny. Acz naprawdę bywało różnie i wymagało to pracy. Jednak rozmawialiśmy zarówno o tym, co by było, gdyby eksia gwałtownie straciła życie, jak i - gdyby to spotkało mnie. Mamy podjęte działania i decyzje prawne, które od mojej strony zabezpieczają moje dzieci, a właściwie córkę, bo syn jest pełnoletni.

                                                Do Larysy - bardzo Cię przepraszam za użycie potocznego sformułowania wyrażającego moje przekonanie o mądrości rad i spojrzenia Edwiny. Jestem jak najdalsza od meblowania życia obcym ludziom w internecie z bardzo prostego powodu - mam w sumie 4 dzieci na głowie i macierzyńsko się realizuję w 500% smile Innymi słowy - zdecydowanie wyrażam brak zainteresowania Twoimi wyborami życiowymi
                                • optymist75 Re: same przytyki 08.11.12, 12:21




                                  edw-ina napisała:

                                  > w ogóle od dłuższego czasu mam wrażenie, że to forum służy przede wszystkim opi
                                  > som, jaka to eks jest zła, jak nie potrafi zająć się dziećmi, jak się wyzłośliw
                                  > ia na wszystkim i wszystkich. i coraz częściej mam wrażenie, że należy to podzi
                                  > elić przez pięć.
                                  >
                                  > Po drugie coraz mniej w tym wszystkim chodzi o ułożenie sobie relacji z dziećmi
                                  > , z partnerami, a ex partnerami, a coraz bardziej o powiedzenie: jaka ona stras
                                  > znie zła. Przyjrzyjcie się wątkom z ostatnich miesięcy. Trudno znaleźć inne. Ni
                                  > e podoba mi się takie licytowanie. Nie podoba mi się skupianie na tym. Mam dziw
                                  > ne wrażenie, że jesteście równie zacietrzewione, jak te straszne ex.


                                  Alez pojawil sie watek chwalacy eks,sama go zalozylam.I co ,ilez to pochlebnych wpisow sie pojawilo?Ciekawe dlaczego az tyle?

                                  Po pierwsze - z jakiegoś powodu wasi obecni mężowie, czy partn
                                  > erzy związali się z tymi kobietami. Prawdopodobnie nikt ich na muszce nie trzym
                                  > ał. Dzieci jak sądzę też nie robili pod przymusem. Mieli z tymi kobietami rodziny i z jakiegoś powodu kochali je takimi, jakimi są. Nie uwierzę też w to, że s
                                  > ą złośliwe dla samej złośliwości.

                                  Tak ubolewam nad zacmieniem umyslowym mego M,bo do konca zycia nie zrozumiem dlaczego sie z nia zwiazal.On mowi ze myslal,ze tak ma wygladac rodzina.
                                  A pani jest zlosliwa dla samej zlosliwosci i pokazania nam wszystkim kto jest gora.I nie chodzi tutaj o dobro dzieci,nie ,nie.Ojciec zawsze bedzie najgorszym padalcem niezaleznie czy on znalazl sobie kochanke i zrobila to ona.
                                  No coz a nam zostanie forum,bo byc moze ktos tez ma tak jak my...
                                  • edw-ina Re: same przytyki 08.11.12, 12:46
                                    Odnośnie pochlebnych wpisów - to pojawiło się zaledwie kilka, więc nie zmienia to oglądu sprawy w żaden sposób.

                                    Tak ubolewam nad zacmieniem umyslowym mego M,bo do konca zycia nie zrozumiem dl
                                    > aczego sie z nia zwiazal.On mowi ze myslal,ze tak ma wygladac rodzina.

                                    - nie życzę ci tego, ale możesz się przejechać na takiej opinii. Jestem z M dziesięć lat. Szmat czasu. Gdybym uwierzyła w to, co mówił o ex i ich małżeństwie i nie patrzyła na to przez palce, pewnie uznawałabym, że mam cudownego misia, który trafił na heterę. Ale coś mi podpowiadało, by jego ocenę podzielić przez 2. Chociaż wiedziałam, że ex zdradzała M nawet będąc w ciąży z ich dzieckiem, więc sporo było za tym, bym zapałała wobec rzeczonej świętym gniewem oburzenia. Cieszę się, że jakiś zdroworozsądkowy instynkt zadziałał i nie poszłam tą ścieżką. Po latach zaczęły wychodzić przeróżne kwiatki, które zmieniały ogląd rzeczy. A to, że M nie okazywał uczuć i dopiero przy mnie zaczął się uczyć, jak ważny jest buziak, komplement, rozmowa, robienie czegoś razem, ciągłe staranie się. To tylko jeden przykład, nie chcę wdawać się w większe szczegóły. Ale do czego zmierzam - nie wierzę, że jedna strona jest be, a druga cacy. Ludzie na siebie wpływają, szczególnie będąc w związku. Ja wiem, że fajnie jest myśleć, że na misia padła pomroczność jasna, kiedy wiązał się ze swoją ex i dopiero nas to naprawdę kocha. Ale prawda jest taka, że ta dana kobieta w danym momencie życia tego człowieka zwyczajnie mu odpowiadała. I niestety trzeba tę wiedzę przełknąć.
                                    A jeśli są jakieś zachowanie ex, które źle wpływają na rodzinę, to wysyła się misia, by to załatwił, przy jak najmniejszym a najlepiej żadnym naszym udziale. Bo nie ma to jak wtrącanie się macoch/ojczymów.
                                    • optymist75 Re: same przytyki 08.11.12, 13:20
                                      edw-ina napisała:

                                      > Odnośnie pochlebnych wpisów - to pojawiło się zaledwie kilka, więc nie zmienia
                                      > to oglądu sprawy w żaden sposób.

                                      Dziwne,ze az kilka.Moze po prostu nie ma co chwalic?
                                      Moge jeszcze ja pochwalic za to ,ze robi teraz kanapki dzieciom do szkoly,bo wczesniej niestety nie robila.Wiec przybyl nam nowy punkcik smile
                                      >
                                      > Tak ubolewam nad zacmieniem umyslowym mego M,bo do konca zycia nie zrozumiem dl
                                      > > aczego sie z nia zwiazal.On mowi ze myslal,ze tak ma wygladac rodzina.
                                      >
                                      > - nie życzę ci tego, ale możesz się przejechać na takiej opinii. Jestem z M dzi
                                      > esięć lat. Szmat czasu. Gdybym uwierzyła w to, co mówił o ex i ich małżeństwie
                                      > i nie patrzyła na to przez palce, pewnie uznawałabym, że mam cudownego misia, k
                                      > tóry trafił na heterę. Ale coś mi podpowiadało, by jego ocenę podzielić przez 2
                                      > . Chociaż wiedziałam, że ex zdradzała M nawet będąc w ciąży z ich dzieckiem, wi
                                      > ęc sporo było za tym, bym zapałała wobec rzeczonej świętym gniewem oburzenia. C
                                      > ieszę się, że jakiś zdroworozsądkowy instynkt zadziałał i nie poszłam tą ścieżk
                                      > ą. Po latach zaczęły wychodzić przeróżne kwiatki, które zmieniały ogląd rzeczy.
                                      > A to, że M nie okazywał uczuć i dopiero przy mnie zaczął się uczyć, jak ważny
                                      > jest buziak, komplement, rozmowa, robienie czegoś razem, ciągłe staranie się. T
                                      > o tylko jeden przykład, nie chcę wdawać się w większe szczegóły. Ale do czego z
                                      > mierzam - nie wierzę, że jedna strona jest be, a druga cacy. Ludzie na siebie w
                                      > pływają, szczególnie będąc w związku. Ja wiem, że fajnie jest myśleć, że na mis
                                      > ia padła pomroczność jasna, kiedy wiązał się ze swoją ex i dopiero nas to napra
                                      > wdę kocha. Ale prawda jest taka, że ta dana kobieta w danym momencie życia tego
                                      > człowieka zwyczajnie mu odpowiadała. I niestety trzeba tę wiedzę przełknąć.
                                      > A jeśli są jakieś zachowanie ex, które źle wpływają na rodzinę, to wysyła się m
                                      > isia, by to załatwił, przy jak najmniejszym a najlepiej żadnym naszym udziale.
                                      > Bo nie ma to jak wtrącanie się macoch/ojczymów.

                                      Ja doskonale zdaje sobie sprawe z tego ze M swiety nie jest,wina zawsze lezy gdzies po srodku.
                                      Ale przez ile lat po zakonczonym malzenstwie trzeba placic za swe winy popelnione badz nie?

                                      Do zdrowych kontaktow potrzeba dwojga nie tylko jednej strony.
                                      Od 2,3 tyg jest spokoj z wyskokami eks,fajnie,cieszymy sie,byc moze ten stan zostanie na wieki i dzieci beda spokojniejsze.
                                      Skoda tylko ze tak pozno,ale lepiej pozno niz wcale.
                                      • edw-ina Re: same przytyki 08.11.12, 13:32
                                        Ok, a co twój mąż próbował zrobić, żeby przestać płacić za te swoje winy? Przyszedł i powiedział: słuchaj, byłem fiutem, teraz to widzę, bardzo cię przepraszam za wszystkie swoje wyskoki. Nie chcę, by przeniosły się one na nasze obecne relacje, bo musimy zadbać o to, by nasze dzieci miały się jak najlepiej? Czy przemilczał sprawę z nadzieją, że rozejdzie się po kościach lub wychodząc z założenia, że nie ma o czym mówić? Od dnia wyprowadzki z domu współpracował w kwestii opieki i wychowania dzieci, czy wychodził z założenia, że wystarczy, jak spotka się z nimi raz na jakiś czas?

                                        A skoro ex tak źle zajmuje się dziećmi, że dopiero od 3 tygodni robi im kanapki do szkoły, to może zamiast wieszać na niej psy trzeba po prostu przejąć opiekę, skoro kobieta jest niewydolna wychowawczo. Czy może nie robienie dzieciom kanapek do szkoły jest też złośliwością wobec ex?
                                        • optymist75 Re: same przytyki 08.11.12, 14:08
                                          edw-ina napisała:

                                          > Ok, a co twój mąż próbował zrobić, żeby przestać płacić za te swoje winy? Przys
                                          > zedł i powiedział: słuchaj, byłem fiutem, teraz to widzę, bardzo cię przeprasza
                                          > m za wszystkie swoje wyskoki. Nie chcę, by przeniosły się one na nasze obecne r
                                          > elacje, bo musimy zadbać o to, by nasze dzieci miały się jak najlepiej? Czy prz
                                          > emilczał sprawę z nadzieją, że rozejdzie się po kościach lub wychodząc z założe
                                          > nia, że nie ma o czym mówić? Od dnia wyprowadzki z domu współpracował w kwestii
                                          > opieki i wychowania dzieci, czy wychodził z założenia, że wystarczy, jak spotk
                                          > a się z nimi raz na jakiś czas?

                                          A wiesz,ze nie wiem czy probowal z nia rozmawiac.Ja dopiero 3 latka siedze w tym balaganie.
                                          Moge mowic za ten okres.
                                          Nie wiem czy checia wspolpracy i bycia w zyciu dzieci jest zlozenie wniosku o uregulowanie kontaktow z nimi i wywiazywanie sie z nich,po tym jak zona wyprowadzila sie i utrudniala kontakty.
                                          I czy chec mediacji zlozonej w sadzie tez jest wyciagnieciem reki czy moze nie.
                                          punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia.
                                          >
                                          > A skoro ex tak źle zajmuje się dziećmi, że dopiero od 3 tygodni robi im kanapki
                                          > do szkoły, to może zamiast wieszać na niej psy trzeba po prostu przejąć opiekę
                                          > , skoro kobieta jest niewydolna wychowawczo

                                          Doskonale wiesz ,ze trudno przejac opieke bo cos tam.A ze ma problemy z wychowywaniem dzieci i jest niestabilna emocjonalnie ,to badania w RODK potwierdzily.


                                          Czy może nie robienie dzieciom kan
                                          > apek do szkoły jest też złośliwością wobec ex?
                                          Nie robienie dzieciom kanapek do szkoly szkodzi tylko im samym jej dzieciom
                                          • edw-ina Re: same przytyki 08.11.12, 14:28
                                            To zapytaj własnego faceta jak to wyglądało, a najlepiej jeszcze kogoś, kto to widział. Może to powoli ci na nieco większy obiektywizm. A to, że coś jest ciężko zrobić - vide przejęcie opieki - oznacza, że należy olać problem i najwyżej pobiadolić? Masę rzeczy trudno jest zrobić. Ciężko zrobić dwa czy trzy fakultety, a ludziom się udaje. Ciężko wyrwać się z nędzy, a są przykłady milionerów, którym się udało. Grunt to próbować.
                                            • optymist75 Re: same przytyki 08.11.12, 14:41
                                              edw-ina napisała:

                                              > To zapytaj własnego faceta jak to wyglądało, a najlepiej jeszcze kogoś, kto to
                                              > widział. Może to powoli ci na nieco większy obiektywizm. A to, że coś jest cięż
                                              > ko zrobić - vide przejęcie opieki - oznacza, że należy olać problem i najwyżej
                                              > pobiadolić? Masę rzeczy trudno jest zrobić. Ciężko zrobić dwa czy trzy fakultet
                                              > y, a ludziom się udaje. Ciężko wyrwać się z nędzy, a są przykłady milionerów, k
                                              > tórym się udało. Grunt to próbować.

                                              Nie bede go juz pytac,chyba nie chce juz wiedziec.

                                              Moze to poprawi moj obraz w Twoich oczach,zbieramy wszelkie"dowody"co do niewydolnosci wychowawczej eks.Jeszcze jedno,starszy juz zapowiedzial ze wprowadza sie don gdy tylko bedzie juz mogl.
                                              Koniec nadawania,ide pracowac nad swoim malzenstwem,wszak to dzis nasza rocznicasmile
                                              Pisanie o eks w tym dniu to lekka przesadawink
                                              • edw-ina Re: same przytyki 08.11.12, 20:27
                                                Ależ ja nie mam jakiegoś negatywnego obrazu ciebie. Po prostu wydaje mi się, że strasznie emocjonalnie tę eks przechodzisz. Jest taki mechanizm psychologiczny, którego nazwy nie pamiętam, ale chodzi o to, że jeśli często człowiek będzie coś sobie powtarzał, to zacznie to widzieć. Niejako - a słowo ciałem się stało. Jeśli będziesz sobie powtarzać, że Narodziny Venus Botticiellego to brzydki obraz, fale są paskudne, muszla w głupim kolorze, a anatomicznie fatalne ramię nie do przyjęcia, to w końcu nie będziesz mogła patrzeć na to dzieło, choć inni nie będą mogli oderwać od niego oczu. I trochę przed tym cię przestrzegam. Zostaw to swojemu M, bo to jego sprawa.
                                                Moja macocha raz jeden w życiu wtrąciła się do mojego wychowania. Miało to miejsce w domu ojca, kiedy rodzice rozmawiali o czymś tam - nie pamiętam, jakieś wakacje, kurs, dawno to było. I ona się wtrąciła, że powinni to, tamto i coś. Ojca zatkało, a matka stwierdziła, że kiedy będzie pani miała dzieci z moim byłym mężem, wówczas o sprawach tych dzieci będzie pani z nim decydowała, bo teraz to decydujemy my. Bardzo dobra rada. Ja staram się jej trzymać z całych sił.
                                                • optymist75 Re: same przytyki 09.11.12, 10:50
                                                  Ten mechanizm to prawo przyciagania.

                                                  Nie wtracam sie do wychowywania dzieci M,jedynie gdy sa u nas to wymagam mycia rak,nie rozwalania ciuchow po calej chalupie,sprzatniecia za swym tylkiem i miejsca na kanapie ,bym tez mogla cos obejrzec i w spokoju kawe wypic..
                                                  Wychowywaniem i podejmowaniem decyzji zajmuje sie jego byla i on konsekwentnie 10 dni w miesiacu.
                                                • karolana Re: same przytyki 12.11.12, 11:55
                                                  > Moja macocha raz jeden w życiu wtrąciła się do mojego wychowania. Miało to miej
                                                  > sce w domu ojca, kiedy rodzice rozmawiali o czymś tam - nie pamiętam, jakieś wa
                                                  > kacje, kurs, dawno to było. I ona się wtrąciła, że powinni to, tamto i coś. Ojc
                                                  > a zatkało, a matka stwierdziła, że kiedy będzie pani miała dzieci z moim byłym
                                                  > mężem, wówczas o sprawach tych dzieci będzie pani z nim decydowała, bo teraz to
                                                  > decydujemy my. Bardzo dobra rada. Ja staram się jej trzymać z całych sił.

                                                  Trochę off-topowo, ale dopiero to przeczytałm...
                                                  Ja wczoraj doszłam do przerażającego wniosku, że to JA wychowuję (do spółki z m oczywiście) nie-moje dzieci...
                                                  Doszłam do tego wniosku, kiedy nie-moje dziecio po raz setny zapytało mnie, czy jestem z niego zadowolona. Bo ono się starało abym JA była z niego zadowolona...
                                                  Dotarło do mnie, że nie-moje dziecia zaczynają kierować się w życiu MOIMI poglądami, MOIM systemem wartości.
                                                  I nie wiem co z tym fantem zrobić.
                                                  Bo z jednej strony, uważam że to matka powinna wychowywać dzieci, nie ja.
                                                  Z drugiej strony... co do cholery mam poradzić na to, że mamusia jest obecna w ich życiu w formie szczątkowej i raczej rozmów o życiu z nią nie prowadzą, a ze mną i oweszem?
                                                  • edw-ina Re: same przytyki 12.11.12, 12:12
                                                    Karolana, ale ty nie masz wpływu na swój wpływ big_grin Jeśli dzieci twojego M - poszukując wzorców - łatwiej łapią twoje podejście do świata i system wartości, to znaczy raczej, że jest to system bliski im psychicznie, lepiej się w nim odnajdują - lub w ogóle się odnajdują. Inną rzeczą jest celowa, zamierzona ingerencja w życie dziecka, któremu rodzice jednak próbują wpoić swoje wartości. Najlepszy przykład - pokątne zabieranie dzieci do kościoła przez babcie, które nie uznają, że ich wnuczek/wnuczka jest wychowywany w ateizmie.
                                    • 13monique_n Będę się powtarzać, ale muszę... :) 08.11.12, 14:48

                                      Edwina, jesteś boska!!!! smile
                                      Jak czasem mam marny dzień, a "musk" (zwany normalnie "mózgiem" odmawia sprawnego działania i brak mi dystansu, to czytam sobie Twoje różne wpisy (i Konstancji smile ). Od razu wszystko mi wraca na miejsce. smile
                              • optymist75 Re: ciuchy... neverending story 08.11.12, 12:26


                                edw-ina napisała:

                                > A tak w ogóle, to po co wam ta wiedza? Dlaczego w ogóle się nad tym zastanawiac
                                > ie? Co robi, co ma eks? To zbędne nakręcanie się, które nikomu i w niczym nie p
                                > omoże.


                                Po co nam ta wiedza nalezaloby zapytac pania eks,dlaczego kaze dzieciom opowiadac jaka kasa oni dysponuja
                    • edw-ina Re: ciuchy... neverending story 08.11.12, 10:13
                      my tak mamy, ale u nas nie ma żadnej wojny podjazdowej. chłopcy mówią co u babci, jej co u nas. Zresztą M często sam rozmawia z teściową. Jak zmarł nasz kot i chłopcy powiedzieli o tym babci, to sama do nas zadzwoniła, by pocieszyć. Nie ma czegoś takiego, jak zakaz mówienia o czymś.
                    • larysa-1 Re: ciuchy... neverending story 08.11.12, 11:31
                      Ja niestety byłam tą wredną macochą, która pakowała dziecku zużyte ciuchy na wizyty u mamusi. Teraz od półtora roku po mamusi słuch zaginął wiec bardzo się cieszę, pozbyłam się wielu problemów. Wynikało to u mnie z faktu, że jak pasierbica przyjechała po 2 tygodniach ferii zimowych u mamusi to przywiozła ze sobą torbę pełną brudnych i pomiętych rzeczy. Mamusia nic nie wyprała, mało tego dziecko powiedziało , że przez 2 tygodnie nie zdejmowała piżamy tylko na nią coś zakładała. Białą bluzę prałam w przerażeniu na kolanach, bo była czarna i nie nadawała się do włożenia do pralki. Dziecko przez 2 tygodnie się nie myło, nie myła nawet zębów. Nigdzie nie wychodziła, grała cały czas na komputerze lub oglądała telewizję. Przez pierwszy rok mieszkania razem musiałam walczyć, żeby zakładała na siebie czyste ciuchy, bo niestety nie miała tego nawyku. Brudne rzeczy znajdowałam w szafie, pod szafą , pod regałem, za łóżkiem itp. bo nie wiadomo czemu dziecko za nic w świecie do prania nie zaniosło. Ogólnie byłam załamana higieną i zachowaniem pasierbicy. Teraz nie mam problemu z noszeniem czystych ubrań , bo po jednym ubraniu nieważne czy czyste czy brudne wszystko daje do prania, czego też nie jestem w stanie zrozumieć, ale lepiej tak niz poprzednio. Ostatnio za to jakieś 3 miesiące temu nm zrobił z nia ostateczny porzadek w kwestii ubioru. Mianowicie - przy pełnej szafie ciuchów - spónice, spodnie, getry i co tyko można dziecku kupić, nie nosiła nic poza czarnymi getrami i jeansami. Po 1,5 roku walki w sensie wracania jej do pokoju każdego ranka żeby się przebrała dałam sobie spokój, nm przeprowadził jedną ostrą i ostateczną rozmowę i od 3 miesięcy dziewczyna zaczęła korzystać z szafy w pełnym zakresie. Często u mnie jest tak, że niestety nic nie mogę zdziałać i nm musi załatwiać z nią sprawę, taka jej technika zresztą bardzo skutecznie mnie do niej zniechęca. Przy czym mieszkając razem głównie ja zajmuję się dziećmi , bo nm dłużej przebywa poza domem z racji pracy.
                      • jak.z.nut Re: ciuchy... neverending story 08.11.12, 12:56
                        Moje dziecię jeździ z ojcem na wakacje nawet i 3 tygodniowe i do głowy by mi nie przyszło żeby indyczyć się o to, ze w tym czasie nie zrobił dzieciakowi prania. Ty jadąc na wakacje pierzesz?
                        Pomijam dalszą część postu ale rozumiem, ze cieszycie sie z tego ze wreszcie możecie o małą sami zadbać.
                        Mam na stanie 3 nastolatków, mimo gnania ich do większej dbałości o wygląd, żadne się do tego samo nie garniewink, zanim zbiorę brudy do prania, obchodzę ich pokoje i zawsze dorzucą mi stos rzeczy do prania, mimo że w łazienkach są kosze. Czy to że oni tacy są czyni mnie brudasem i fleją?
                        • larysa-1 Re: ciuchy... neverending story 08.11.12, 13:33
                          Ona nie była z nią na wyjeździe tylko u niej w domu. Ja pakując rzeczy - no niestety brudnych bym mimo wszystko nie dała, ale czyste i porządnie poskładane. To jakie masz w domu zasady , to nie wnikam, niech każdy robi jak mu wygodnie, jednak jak ja mam mieć w domu dzieci, to podlegają właśnie moim zasadom. Nie uważam, żeby odniesienie brudnego ciucha do prania było wysiłkiem ponad miarę dla dziecka w wieku od 5 lat wzwyż. Nie mnie oceniać czy jesteś taka czy inna i co ciebie tym czyni. U mnie miejsce brudnych rzeczy jest w koszu z brudami i tam właśnie będzie. Nie dopuszczam myśli biegania po domu i robienia mnóstwa rzeczy po innych, bo:
                          1. Takie mam zasady
                          2. Pracuję, zajmuję się domem, zajmuję się ogrodem i całym majdanem z tym zwiazanym i nie mam na to czasu.
                          3. Nie czuję się sprzątaczką zobowiazaną do podnosznia z podłogi, zbierania po całym domu po wszystkich itp.
                          4. Wymagam do siebie szacunku
                          5. W domu jest podział obowiązków adekwatny do wieku domowników.
                          6. Uczę dzieci samodzielności.
                          7. Nie ma w życiu nic za darmo - dobrze to wiedzieć, żeby się o tym kiedyś boleśnie nie przekonać - u mnie w domu dostarczam dzieciom mnóstwa pozytywnych atrakcji i często nagradzam za pomoc i dobre zachowanie, nie szczędzę zabawek i wolnego czasu poza nauką i ich domowymi obowiazkami. Ich koledzy i koleżanki są u nas mile widziani, mają wolną rękę w wielu kwestiach w zamian za swoją samodzielność.
                          Ty żyj tak jak chcesz - daj ci Boże szczęście. Ja jestem szcześliwa, że od pewnego czasu nie robię wszystkiego sama. Poza tym widzę, że dzieci mają satysfakcję z tego że są samodzielne i z tego że są za to chwalone. Po prostu są z siebie dumne i słusznie.
                          • jak.z.nut Re: ciuchy... neverending story 08.11.12, 15:11
                            Ty i ty i ty...
                            Kto powiedział że robię w domu wszystko sama, robimy razem, dzieci i my, bo to nasz wspólny dom. Po prostu chcę ci uzmysłowić jakie są dzieciaki, wszak sama jesteś matką. One powinny działać według domowych zasad, natomiast na to że czegoś nie robią zgodnie z naszymi oczekiwaniami, składa się wiele czynników i wojskowy dryl jak u Ciebie, nie zawsze jest skuteczny, co zresztą potwierdzają posty o córce Twojego męża. A dzieciaki jak to dzieciaki, nie muszą działać złośliwie, nie robiąc czegoś zgodnie z obowiązującymi zasadami, ale to jako matka też powinnaś wiedzieć.
                            • larysa-1 Re: ciuchy... neverending story 09.11.12, 08:43
                              Nie mam u siebie wojskowego drylu, córka mojego nm akurat jest szczególnym przypadkiem. Dziewczyna nie potrafiła się ubrać w wieku 7 lat, bo tata zawsze ją ubierał - poczawszy od majtek!, nie sprzatała u siebie w pokoju, bo nie musiała, bo tata to robił, ogólenie nic nie musiała, bo wszystko tata robił, zależy kto co lubi mieć w swoim domu i jeszcze raz powtarzam - ty rób jak chcesz ważne że tobie z tym dobrze, nie przyszłam na to forum być oceniana ani oceniać , wiec powtarzam - daj ci Boże szczęście jak sobie urzadziłaś i jesteś z tym szcześliwa. Ja chcę korzystać z waszych doświadczeń i dzielić się własnymi. Jak bym uważała , że u mnie jest najlepiej, pozjadałam wszystkie rozumy itp. to by mnie na tym forum nie było. Ja nie powiedziałam , że jesteś fleją - sama się o to pytasz, czego ja nawet nie potwierdziłam, bo w żaden sposób nie polepszy mi to samopoczucia. Zgadzam się w pełni, że nie musisz mi uzmysławiać jakie są dziciaki, bo o tym przekonuję się każdego dnia. I masz rację - dzieciaki nie muszą działać złośliwie - niektóre jednak to robią.
                              • jak.z.nut Re: ciuchy... neverending story 09.11.12, 10:01
                                Masz rację, tylko kto jest winien temu, ze dziecko niczego nie potrafi? Według mnie najpierw tato powinien pierwszy przejść terapięwink a dopiero potem dziecko, bo skąd ono ma umieć skoro do tej pory miało lokaja.. może czas, może przykład Twojej córki, pokażą jej, że nie wszystko tata załatwi, ale w tym procesie musi współuczestniczyć ojciec.
                                • larysa-1 Re: ciuchy... neverending story 09.11.12, 10:10
                                  I właśnie o to chodzi, że nie wolno odpuszczać i pozwalać dzieciom na co tylko mają ochotę. Ojciec włączył się aktywnie do wychowani córki mniej więcej po roku. Jest ciężko, szczególnie mi - bo nie mam łatwego charakteru i nie dam sobie po głowie skakać. Widzę znaczne zmiany, ale jestem niestety wobec tego dziecka tyllko macochą i nie mam wobec niej takich uczuć jak wobec swojej córki i nie ważne co mi ktos powie czy napisze to się nie zmieni dopóki ona się nie zmieni, a może nigdy się to nie zmieni, ale mam nadzieję (chociaż wiadomo czyją matka jest nadzieja) że przynajmniej będziemy się z czasem lubiły i akceptowały.
                                  • lolcia-81 Re: ciuchy... neverending story 09.11.12, 10:25
                                    larysa-1 napisała:

                                    > I właśnie o to chodzi, że nie wolno odpuszczać i pozwalać dzieciom na co tylko
                                    > mają ochotę. (...) nie mam łatwego charakteru i nie dam sobie
                                    > po głowie skakać. (...) ale jestem niestety wobec tego dziecka
                                    > tyllko macochą i nie mam wobec niej takich uczuć jak wobec swojej córki i nie w
                                    > ażne co mi ktos powie czy napisze to się nie zmieni dopóki ona się nie zmieni,
                                    > a może nigdy się to nie zmieni, ale mam nadzieję (chociaż wiadomo czyją matka j
                                    > est nadzieja) że przynajmniej będziemy się z czasem lubiły i akceptowały.

                                    Larysa,

                                    no jakbym samą siebie czytała smile
                                    tylko ja juz nawet nie wiem czy mam tą nadzieję...
                                    Ale to miło wiedzieć , że ktos ma takie same odczucia jak ja smile

                                  • lolcia-81 Re: ciuchy... neverending story 09.11.12, 10:36
                                    larysa-1 napisała:

                                    > I właśnie o to chodzi, że nie wolno odpuszczać i pozwalać dzieciom na co tylko
                                    > mają ochotę. (...) nie mam łatwego charakteru i nie dam sobie
                                    > po głowie skakać. (...) ale jestem niestety wobec tego dziecka
                                    > tyllko macochą i nie mam wobec niej takich uczuć jak wobec swojej córki i nie w
                                    > ażne co mi ktos powie czy napisze to się nie zmieni dopóki ona się nie zmieni,
                                    > a może nigdy się to nie zmieni, ale mam nadzieję (chociaż wiadomo czyją matka j
                                    > est nadzieja) że przynajmniej będziemy się z czasem lubiły i akceptowały.

                                    Larysa,

                                    no jakbym samą siebie czytała smile
                                    tylko ja juz nawet nie wiem czy mam tą nadzieję...
                                    Ale to miło wiedzieć , że ktos ma takie same odczucia jak ja smile

                                    Dzięki smile
                        • 13monique_n Re: ciuchy... neverending story 08.11.12, 14:51

                          Jak.z.nut - absolutnie nie czyni Cię brudasem, ani fleją.
                          Mam dwójkę nastolatków własnych, plus 13,5 latka męża i plus "słodkie" 10-letnie dziecko. Trójka nastolatków to fleje i bałaganiarze. Zero włąsnej "wewnętrznej" potrzeby odnoszenia brudnych rzeczy do kosza, a brudnych naczyń do zmywarki. Owszem, polecenia posłusznie wykonują, NA POLECENIE posłusznie sprzątają. Ale z własnej woli???? Never!
                          No, moje młodsze dziecko ma trochę, RZADKO, ale ma, ciągot do sprzątania pokoju. smile
                          • jak.z.nut Re: ciuchy... neverending story 08.11.12, 15:29
                            Ja swoje własne 1 i 2 mego chłopasmile i czasem myślę o swoim, ze chyba coś nie tak z jego psychiką bo 14 lat gadam w kółko to samo: uczesz się, posprzątaj...itd i koń chyba wreszcie chwyciłby za grzebieńwink
                            • larysa-1 Re: ciuchy... neverending story 09.11.12, 08:57
                              Jak masz ochotę skorzystać z mojego doświadczenia w załatwianiu takich spraw, a wierz mi długo mi to zajęło, żeby się przełamać i konsekwentnie to stosować, to polecam następujące rozwiazanie, które u mnie zadzałało i skończyło się wiele nieposprzatanych i nie uczesanych itp problemów. A mianowiecie: na początku stosowałam technikę tatusia i robiłam za nią, że jednak nikt nie raczył mi pomagać z własnej woli, bo jak grzecznie prosiłam to nie było zrobione, to zaczęłam stosować taktykę: kiedy córka mojego nm po coś przyszła - np. pytała czy kupię jej jakąś rzecz mówiłam "wiesz, ja też przed chwilą ciebie o coś poprosiłam - nie posłuchałaś mojej prośby - powiedz mi teraz - dlaczego ja mam posłuchać twojej?" uwierz mi - zadziałało. Powiedziałam jej, że będę słuchała jej potrzeb jak ona zacznie słuchac moich. Nie stosuję tego do wszystkiego, bo by nie zadziałało, ale pomogło w sprzataniu, bo to zabierało mi najwięcej czasu. Zawsze staram się z dziećmi rozmawiać. Proszę je dostatecznie długo, a jak nie działa, to stosuje technikę wzajemności - a przecież każdy czegoś chce i predzej czy później przyjdą po coś do ciebie.
                              • jak.z.nut Re: ciuchy... neverending story 09.11.12, 10:03
                                Tyle że dzieci nasze wykonują "polecenia" natychmiast i generalnie to miłe, uczynne, zadbane i uczesanewink dzieciaki...ale bez przypomnienia byłaby jakaś masakra.
                                • larysa-1 Re: ciuchy... neverending story 09.11.12, 10:15
                                  Ja mam teraz ten luksus, że dzięki tej technice mogę wydawać o wiele mniej poleceń, bo robią rzeczy których wczesniej by same nie zrobiły smile ułatwia mi to życie i oszczędza nerwów. Czasami mam wrażenie, że wy wszystkie żyjecie w tym o wiele dłużej i radzicie sobie z tym lepiej. Nie mam pewności czy w moim życiu nastąpi kiedyś moment przełomu i akceptacji czy wiecznie będę czekać aż pasierbica oddejdzie z domu. Wolałabym to pierwsze tylko nie wiem jak to zrobić. Jak to się mówi serce nie sługa.
                                  • jak.z.nut Re: ciuchy... neverending story 09.11.12, 11:14
                                    Wiesz, ja miałam podobnie z córką swojego faceta, na początku póki były to tylko weekendy, było ok, potem wspólne wakacje, które wiele zmieniły, potem niechęć obustronna a potem przydybałam ją i orzekłam co widzę i czuję, ona tak samo i jakoś się układa, czasem schodzimy sobie z drogi, czasem coś wspólnie zrobimy, po prostu obie odpuściłyśmy. U nas sytuacja o tyle lepsza, ze to nastolatka, z którą można konkretnie pogadać i zrobić ustalenia.
                                • 13monique_n Re: ciuchy... neverending story 09.11.12, 11:18
                                  jak.z.nut napisała:

                                  > Tyle że dzieci nasze wykonują "polecenia" natychmiast i generalnie to miłe, ucz
                                  > ynne, zadbane i uczesanewink dzieciaki...

                                  Matko! Jak.z.nut - Masz nasze dzieci???! wink
                                  Swoją drogą, jak coś zrobią z własnej inicjatywy (rzadkie ciągle sytuacje), to zaczynamy sobie z nich żartować, żeby szybko gadali, czego chcą i niech tak więcej nie robią, bo się przyzwyczaimy i dopiero będą mieli kłopot wink
                • illegal.alien Re: ciuchy... neverending story 09.11.12, 13:55
                  Dlaczego ta rozmowa sie toczy miedzy Toba a dzieckiem, a nie miedzy dzieckiem a jego tata?