Dodaj do ulubionych

Czy ja przesadzam?

22.06.12, 13:15
Witam. Jestem w związku z rozwodnikiem już 2 lata. Ostatnio w trakcie rozmowy temat jakoś zszedł na zbliżające się urodziny jego córki, co spowodowało, że zapytałam czy w tym roku wezmę w nich udział ( w zeszłym dostałam "przydział" - mogłam pomóc w zorganizowaniu ich dopóki mamusia i reszta gości nie przyszła, ale o obecności w uroczystości nie było mowy - że niby ex zepsułaby imprezę młodej) - na co on odpowiedział, że tak prawdę powiedziawszy to nie wie jeszcze jak będzie. Co u niego oznacza, że wolałby nie. Ja z kolei odbieram to jako wyłączanie mnie z jego życia rodzinnego, bo przecież dziecko zawsze będzie jego rodziną, przez co jest mi przykro bo jest to dla mnie sygnał 'niegotowości' wprowadzenia w oficjalne życie. Oczywiście, że znam się z młodą, i że bywało, że spędzaliśmy razem czas- natomiast wszystko jakoś ucichło, ja już jej nie spotykam.. Jak wy to widzicie, słusznie czuję się wykluczona? Czy może domagam się czegoś, co powinnam zostawić tylko im?
Obserwuj wątek
    • glasscraft Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 13:27
      Tego to ja juz zupelnie nie rozumiem - najpierw facet przedstawia Cie dziecku, poczym udaje ze nie istniejesz? Dwa lata to troche za duzo na takie podchody. Chyba, ze zakulisowo eksia wsiadla na pana i zapowiedziala "albo ona albo kontakty z dzieckiem"; jezeli tak - chociaz nie wiem, jak bys to sprawdzila, to wiej dopoki jeszcze mozesz. Bo niestety, jak za wiele macoch tutaj wie, to oznacza nigdy nie konczaca sie szarpanine.
      • damka9 Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 13:35
        no chyba niestety tak to właśnie wygląda - kiedy ona wie, że jestem ( a też często mnie nie ma, bo dużo czasu spędzam za granicą) to nagle on dziecka widywać nie może na co zawsze znajduje się wymówka. Czuję, że on mi odmawia udziału w wielu ważnych wydarzeniach bo bardziej niż ja czuje, że ex posunie się do różnych niewybrednych zachowań. Tylko to chyba nie jest metoda na układanie sobie nowego życia? Przecież przyjdzie też niedługo komunia, nie mówiąc o wspólnym wyjeździe na wakacje - wydawało mi się, że po pewnym czasie powinniśmy to wszystko robić razem.... To prawda, że szarpią się o wszystko, z naciskiem na pieniądze - które niestety już stały się kartą przetargową ( po miesiącu niewidzenia dziecka zaprotestował, że nie da jej ani grosza dopóki nie zobaczy dziecka, bo czuje się jakby był tylko od płacenia a dziecko jest tylko jej), a ja chcąc a bardziej nie chcąc jestem świadkiem tych wszystkich upokarzających awantursad I co tu robić? Czuję jakby z upływem czasu wszystko się gmatwało zamiast regulować.
        • glasscraft Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 13:38
          Jezeli tak, to wiej. Latwo mi mowic, oczywiscie, bo sama nie jestem w takiej sytuacji i decyzji podjac nie musze. Ale wiem, ze na takie zycie (niby razem, ale osobno jak sie bylej zonie przestanie podobac), to ja bym sie za nic nie zgodzila.
          • damka9 Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 13:46
            Rzecz w tym, że widzę, jak on cierpi kiedy jest 'karany' za moją obecność niewidywaniem dziecka - paskudna sprawa, bo niby co ja mam z tym zrobić? Udawać że mnie nie ma po to, by się z nią widywał? Uważam, że to donikąd nie prowadzi, podobnie jak ustępowanie jej warunkom w kółko. Poza tym wciąga mnie głęboko w te ich konflikty i niezałatwione sprawy, a kiedy potem pytam go o coś w związku z kwestiami, jakie poruszał to się wymiguje od odpowiedzi jak gdyby chciał mi dać do zrozumienia, że to sprawa między nimi. Jest w ogóle jakieś rozsądne wyjście z takiego galimatiasu( poza rozstaniem?)? Bo nie chcę po 3 latach znajomości a 2 związku rzucać tym wszystkim ot tak, kiedy już siedzę w tym po kokardy.. Jak myślisz, te urodziny to powinnam odpuścić? Czy poprosić, by to jednak przemyślał?
            • glasscraft Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 13:54
              Jedynym rozwiazaniem, to byloby to, zeby facetowi nagle wyrosl dobrze uksztaltowany kregoslup i przkrecil eksi srubke na traktowanie dziecka, jako karty przetargowej. Imo, to sie nie wydarzy, bo jakby tak latwo bylo temat eksia rozwiazac, to na forum dyskusje by sie odbywaly na temat ukladania kwiatow smile
              Jezeli zaczniesz odpuszczac teraz z powodu "dupereli", to co bedziesz musiala sobie odpusczac za kolejne dwa lata, albo jezeli zdecydujecie sie na wspolne zamieszkanie (jezeli jeszcze razem nie mieszkacie), na wspolne dziecko?
            • optymist75 Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 14:00
              Teraz będziesz się prosić bo urodziny,a potem o co?

              Nie przesadzasz,masz prawo być brana pod uwagę ,po 2 latach.
              Facet pewnie źle to rozegrał na początku,bo teraz ustępuje szantarzystce.Nie jest wporządku do Ciebie ani do córki.
              Poczytaj nasze poprzednie posty co wyprawiają eksie których były mąż układa sobie życie i się stawia bo ma dosyć bycia jedynie bankomatem.
              Jeśli nie chcesz kończyć związku póki jeszcze czas to życzę twardego tyłka,będziesz go potrzebować ,bo problemy nie mijają tak szybko jakbyśmy sobie tego wszyscy życzyli.
              • damka9 Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 14:09
                Właśnie poczytałam, no i się mocno podłamałam bo to wszystko brzmi jak żywcem wyjęte z naszego życia. Hm, mieszkamy razem, ale spotykanie się z dziećmi odbywa się na 'neutralnym gruncie' , czyli ani u niej, ani u nas( na co też istnieje szereg wyjaśnień, z którymi już nawet nie polemizuję). Kurde, tylko że takie przepychanki to trwają od samego cholernego początku, a jak usłyszałam 2 miesiące temu że on się musi zastanowić czy chce mieć ze mną dzieci bo jak mam mu tak 'truć' to on nie wie, czy chce drugi raz przerabiać taki związek, to mnie wmurowało. I od tamtej pory jakoś tak to wszystko leci z prądem, on jak zawsze w wirze pracy, ja też, no i nie ma miejsca na rozmowę o tym wszystkim. Aktualizacja - wakacje m. z dzieckiem już nieaktualne - ex twierdzi, że dziecko też chciałoby z mamą pojechać, więc jak mają się pojawić na to pieniądze to ona chce je spożytkować na wakacje z dzieckiem. I ja takich gówien wysłuchuję i niby jak mam się do tego ustosunkować? Bo rozumiem, że skoro przychodzi do mnie z takimi problemami to oczekuje wsparcia lub rady. Chyba trochę się nawarstwiło tych problemów, zupełnie nie mam pomysłu jak to ruszyć bez szkody dla dziecka.
                • glasscraft Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 14:15
                  Ja bym sie martwila o siebie, o dziecko niech sie martwia tatus z mamusia. Nie daj sie wmanewrowac w pseudo zwiazek - bo tak naprawde to masz byc do umilania panu zycia, jak sie problemy zaczynaja, to masz sie zamknac i udawac, ze Cie nie ma.
                  Moj M bal sie okropnie tematu wspolnego dziecka - to rozumiem, ale co to ma byc u Was? jak sie bedziesz dobrze zachowywac i buzie na klodke trzymac, to zgodzi sie laskawie na bebika, a jak nie - to nie? Dziewczyno, wiej! Im dluzej bedziesz w to brnac, tym trudniej bedzie Ci sie wymiksowac i tym trudniej bedzie cokolwiek zmienic (bo dla niego przeciez wszystko bedzie cacy - tyle lat nic nie mowilas, wiec pewnie Ci pasowalo).
                  • damka9 Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 14:21
                    Rzecz w tym, że on nie widzi przeciwwskazań do tego, bym urodziła nasze dziecko - co więcej, uważa, że nawet gdybym teraz zaszła w ciążę, to byłoby ok - mimo, że tak wiele zapiekłości siedzi w jego ex co skutecznie utrudnia nam życie. A ja kurde przecieram oczy ze zdziwienia, bo ja sobie nie wyobrażam decydować się na wspólne dziecko w takim sajgonie. Ale to jest kwestia której on nawet nie chce pojąć.
            • karolana Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 14:12
              Damka, 2 lata to nie 2 miesiące, dziecko Cię zna.
              Z tego, co piszesz, wygląda to tak - jesteśmy razem, masz "prawo" się starać i robić różne rzeczt (np. przygotowywać imprezę dla małej), ale udawaj, że generalnie będziemy udawać, że Cię nie ma, bo bardziej liczy się dla mnie zadowolenie ex niż Twoje dobre samopoczucie. Masz rację, to nie jest sposób na rozwiązywanie konfliktów, to zamiatanie problemów pod dywan Twoim kosztem. I albo facet jest gotowy na nowy związek ze WSZYSTKIMI tego konsekwencjami (np wnerwiona ex), albo niech sobie da spokój.
              A przepraszam, jeśli zdarzy Wam się dziecko, to on też będzie udawał, że to dziecko nie istnieje, bo ex sobie nie życzy??
              Generalnie związek z dzieciatym facetem jest trudny. Na tyle żeby przemyśleć sobie sprawę, czy w przypadku TAKIEJ ex chcesz sobie to brać na głowę.
              Bo to raczej nie mini, a może eskalować. Bo jak widać, ex trzyma faceta na bardzo krótkiej smyczy. A dzięki dziecku jesteście skazani na jej obecność w swoim życiu już zawsze.
              Nie wiem jak zaawansowany jest Wasz związek, ale myślę, że jeśli nie macie wspólnych kredytów, dzieci, chomików czy innych świnek morskich, lepiej sobie odpuścić. Przykro mi.
              Gdyby facet stał za Tobą murem, walnięta ex byłaby uciążliwa, ale mielibyście przynajmniej swój świat. Ale Twój facet jakoś nie stoi za Tobą tylko pokornie godzi się na warunki stawiane przez ex. Źle to wróży sad
    • mw144 Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 14:02
      Nie, nie przesadzasz.

      damka9 napisała:

      w zeszłym dostałam "przydział" - mo
      > głam pomóc w zorganizowaniu ich dopóki mamusia i reszta gości nie przyszła, ale
      > o obecności w uroczystości nie było mowy
      Znaczy murzyn zrobił swoje, murzyn może odejść?
      Moze nie pytaj, tylko poinformuj go, że w tym roku będziesz na urodzinach jego córki. Jeśli powie NIE, to spakowałabym walizki chłopa i wystawiła za drzwi. Ewentualnie jak to jego mieszkanie spakowałabym swoje.
      • damka9 Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 14:10
        tak myślisz? Właśnie o tym myślałam, żeby tą sprawę załatwić otwarcie - niech albo mnie weźmie, ale jawnie przyzna, że sobie tego nie życzy, wtedy też czułabym że jakkolwiek jest to nie wg moich oczekiwań, to już wiem na czym stoję. Dla pewności - to nie nosi znamion szantażu, prawda?smile
        • mw144 Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 14:16
          Oczwiście, że nie:] Mojego Eksia dawno temu też szantażowała, że allbo ja, albo dziecko. Ja przedstawiłam swojemu chłopu sprawę jasno, albo jesteśmy rodziną i jego dziecko ma ze mną kontakt, albo u jego mamusi na pewno wolny pokój się dla niego znajdzie. Skończyło się na sprawie w sądzie, ponownym ustaleniu kontaktów i karze dla eksi za utrudnianie tychżewink
      • damka9 Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 14:12
        Bo jeśli tak zrobię, a on powie że skoro tak bardzo chcę zepsuć dziecku urodziny to proszę bardzo, to nie wiem czy wtedy rzeczywiście powinnam iść. Zważywszy, że jeśli dojdzie do awantury z ex lub niemiłych scysji, to będzie mnie o to obwiniał, tą pewność akurat mam.
        • glasscraft Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 14:17
          To jest dopiero szantaz emocjonalny!
        • karolana Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 14:17
          damka9 napisała:

          > Bo jeśli tak zrobię, a on powie że skoro tak bardzo chcę zepsuć dziecku urodzin
          > y to proszę bardzo, to nie wiem czy wtedy rzeczywiście powinnam iść. Zważywszy,
          > że jeśli dojdzie do awantury z ex lub niemiłych scysji, to będzie mnie o to ob
          > winiał, tą pewność akurat mam.

          No to trafił Ci się facet, który winą za swoją doopowadość obciąża Ciebie.
          Nice...very nice...
          To z kim on jest związany? Bo z opisu wygląda, że raczej nie z Tobą.
          Albo że nie jesteś na tyle perspektywiczna jako partnerka żeby dla Ciebie zadzierać z ex.
          A nie może być tak, że mamusia robi w takim układzie dziecięciu imprezę u siebie, a potem tatuś i Ty robicie dziecięciu imprezę u Was?
          • damka9 Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 14:28
            takiego rozwiązania, że zrobi się 2 imprezy nie omawialiśmy, może dlatego że temat został ucięty na niczym tak właściwie. Aczkolwiek wiem żę nikt z tamtej części rodziny nie przyjdzie na imprezę zrobioną u nas, co sprawi dziecku przykrość. Taaaa, twierdzi że nie daje sobie włazić na głowę, ale jakoś dziwnym trafem to już ponad pół roku jak dziecka nie widziałam. Żeby mi to nie przeszkadzało to pół biedy, no ale skoro on mi ciągle opowiada jak np spędzali czas, co robili, o czym rozmawiali to niby czemu miałabym nie chcieć tego przeżywać razem z nimi? I nie wiem, czy postawienie tej sprawy podobnie jasno jak sprawy urodzin, że oczekuję, iż zacznie przyprowadzać dziecko też kiedy ja jestem w domu lub przestanie je zabierać na działkę a mi mówić ' spędź sobie ten czas jak chcesz' jest na miejscu. Serce mówi, że jak najbardziej tak, a rozum podpowiada, że będzie to przyczynkiem do następnego konfliktu.
            • karolana Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 14:38
              damka9 napisała:

              > Serce mówi, że jak najbardziej tak, a rozum podpowiada, że będzi
              > e to przyczynkiem do następnego konfliktu.


              Ej, ale na czym Ci zależy? Na prawdziwym związku czy na udawaniu, że jest klawo jak cholera?
              Unikani konfliktów oznacza, że przez resztę życia z tym człowiekiem jesteś skazana na zaciskanie zębów i cierpliwe znoszenie w milczeniu wszystkiego, co Ci nie pasuje. Naprawdę tak wygląda związek, rodzina????
            • karolana Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 14:41
              Ale TAMTA część rodziny niech sobie idzie na imprezę u mamusi. A u Was będziecie Wy dwoje plus np. jej koleżanki albo rodzina ze strony taty, Wasi znajomi.
              U nas zawsze tak jest i wszyscy zadowoleni smile
              • damka9 Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 14:46
                Taaaaak... jak tak to wszystko czytam, co odpisujecie, to wygląda cały ten związek jak jakaś jednak fikcja.
        • mw144 Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 14:22
          Najwyżej nie pójdziesz, ale postraszyć możeszwink Będziesz wiedziała na czym stoisz. Miło Ci nie będzie, ale lepsze to niż się łudzić i obudzić za kilka lat z ręką w g**nie.
          • damka9 Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 14:30
            No, chyba tak... trochę się tego boję, bo nie wiem jak zareaguję na ewentualną odmowę. Już tyle razy przeżyłam większy lub mniejszy zawód, że jak teraz usłyszę, że jestem niemile widzianym gościem to będzie cholernie przykre.
            • glasscraft Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 14:33
              Mysle, ze im szybciej zareagujesz "temu panu za wspolprace juz dziekujemy", tym wieksza szanse masz na to, zeby sobie ulozyc zycie i to normalne. Bo to, co masz teraz normalne nie jest i, obawiam sie, nigdy normalne sie nie stanie. Nie jestes w zwiazku, jestes pania do towarzystwa z obowiazkami, bez zadnych praw. A to jest swinstwo z jego strony wyjatkowej klasy!
    • rybkka24 Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 14:57
      o maj gad.NIE, nie przesadzasz. dla porównania my też jesteśmy przed imprezą urodzinową małego i:
      1. eks się niej absolutnie nie pojawi
      2. lista gości nie jest jej zasr..sprawą w związku z tym nie zobaczy jej nawet
      3. głównymi gośćmi jesteśmy m.in. nm i Ja
      4. jeżeli eks chce imprezkę urodzinową to urządzi ją u siebie i analogicznie my na niej się nie pojawimy i lista gości nie będzie nasza zasr....sprawąwink

      to jakiś kosmos co piszesz, w waszym związku rządzi eks i nie myśl że dobrowolnie odda ten przywilej.Twój facet jest max.dupowaty już mój jest ogarnięty w porównaniu z opisanym tutaj a narzekałam na mojego nm-a.....
      rada jest jedna i od razu komppleksowa
      albo Twój nm postawi eks granice i będziesz dla niego ważniejsza niż jej humory
      albo za kilka lat z nerwicą i sfrustrowana wystawisz facetowi walizki za drzwi, może jkao samotna matka
      pewnie na początku odbije sie to na kontaktach z dziećmi ale z czasem powinno się unormować.dobrze by było założyć sprawę o kontakty co by mamuska miało jasność co i jak..
      dawno nie czytałam żeby facet dał sobie wejść TAK na głowę eks.
      • damka9 Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 15:06
        No widzisz, a on twierdzi, że wszystko jest ok, ba, nawet w temacie tej komunii co do której jest przyjęte ( nie wiem, z góry??? smile ), że nie pojawię się na niej uznał, że 'tak będzie lepiej, spokojniej'. I jak mam dyskutować z takim bezpłciowym argumentem? Kiedy ja pytam- kiedy zaczniemy spędzać czas z dzieckiem razem? - on odpowiada: jak będziemy mieć odpowiednie warunki ( on twierdzi że w domu, w którym mieszkamy nie ma warunków do spędzania czasu z dzieckiem, bo nasz jest parter, a górę zajmuje jakaś organizacja). A on sam spotyka się z nią w miejscu o którym powiedział, że nie zabierze mnie tam, bo już raz tam byłam i on sobie nie wyobraża takiej konfiguracji w miejscu, do którego dostęp ma też jego ex. Ale jakie jest nieszkodliwe wyjście z tej sytuacji tak bym nie żyła w ciągłym kompromisie - nie ma odpowiedzi.
        • karolana Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 15:19
          damka9 napisała:

          > No widzisz, a on twierdzi, że wszystko jest ok, ba, nawet w temacie tej komunii
          > co do której jest przyjęte ( nie wiem, z góry??? smile ), że nie pojawię się na n
          > iej uznał, że 'tak będzie lepiej, spokojniej'.

          Lepiej dla kogo? Bo dla Ciebie raczej nie...

          > A on sam spotyka się z nią w
          > miejscu o którym powiedział, że nie zabierze mnie tam, bo już raz tam byłam i o
          > n sobie nie wyobraża takiej konfiguracji w miejscu, do którego dostęp ma też je
          > go ex.

          To on się spotyka z dzieckiem czy z dzieckiem i ex? A nie może znaleźć miejsca, do którego ex nie ma dostępu? A nawet jeśli, to chyba jest w stałym związku? Czy może wg niego to nie jest stały związek?

          > Ale jakie jest nieszkodliwe wyjście z tej sytuacji tak bym nie żyła w ci
          > ągłym kompromisie - nie ma odpowiedzi.

          Ale o jakim KOMPROMISIE Ty piszesz? Tutaj nie ma żadnego kompromisu tylko Twoje pośrednie, bo za jego sprawą, podporządkowanie się jego byłej żonie.
          Cóż... Każdy dostaje to, na co się zgadza. Dopóki będziesz robiła to, co robisz do tej pory, będziesz w ten sposób traktowana. Niestety.
          Współczuję, ale im prędzej sprawa zostanie przez Ciebie postawiona jasno, tym lepiej dla Ciebie, ale też dla niego i jego dziecka. Bo dziecko jest zwyczajnie okłamywane, żyje w fikcyjnym świecie, który stworzyli jej niedojrzali emocjonalnie rodzice.
          • damka9 Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 15:33
            karolana napisała:
            Lepiej dla kogo? Bo dla Ciebie raczej nie...

            no tak, pozostawię to już...
            >
            .
            >
            > To on się spotyka z dzieckiem czy z dzieckiem i ex? A nie może znaleźć miejsca,
            > do którego ex nie ma dostępu? A nawet jeśli, to chyba jest w stałym związku? C
            > zy może wg niego to nie jest stały związek?
            >

            spotyka się z dzieckiem. Natomiast w miejscu, w którym spędza z nim czas są np. jej zdjęcia, jest tam też parę moich rzeczy które zabrał tam bez mojej zgody twierdząc, że korzysta z nich smile Może i może znaleźć jakieś rozwiązanie, ale - tu wróćmy do początku - on twierdzi, że wszystko gra. Gra, bo musi.

            >
            > Ale o jakim KOMPROMISIE Ty piszesz?

            Takim, że de facto ustępuję w prawie każdej kwestii, co od roku mnie nuży, a od pół roku wkurza. A od miesiąca sprawia, że zastanawiam się, kiedy to wszystko pieprznie, choć nie chcę tego. Tylko kurde jaki sens ma walka z wiatrakami, gdzie do dyspozycji mam co najwyżej drewniany szpadel.
    • rybkka24 Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 15:02
      coś niegramatycznie mi wyszło....dawno nie spotkałam się z przypadkiem gdzie była tak by weszła na głowe swojego byłego faceta...
      damko droga na chwilę obecną eks żona JEST WAŻNIEJSZA od ciebie, jej zdanie jest ważniejsze jej humory sa bardziej istotne. i to przez dzieci ale facet dawno przekroczył granice.
      dopóki nie zmienią się priorytety faceta nie wróżę wam przyszłości...
      • damka9 Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 15:09
        spoko, było zrozumialewink Otóż w tym sedno tkwi, że on i tak wszystko sprowadzi do wspólnego mianownika jakim jest mój brak wyrozumiałości, albo ... nie wiem, nieadekwatność? Nie padło jesszcze nigdy hasło, że tak - właściwie to ona determinuje większość jego decyzji związanych z ich potomstwem a on dla świętego spokoju woli poświęcić mój komfort niż zawalczyć o sensowną przyszłość. O której nota bene tak pięęęęęęęęęęęęęęęęęęęknie potrafi opowiadać niestworzone historie...
        • karolana Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 15:21
          Szczerze?
          Podziękuj mu, że nie dopuścił do tego, żebyś przywiązała się do jego dziecka i uciekaj gdzie pieprz rośnie. Mówię zupełnie poważnie.
          • damka9 Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 15:25
            nie ukrywam, że też już mnie zmęczyły w kółko te same tematy wałkowane podczas rozmów, z których nie wynika nic nowego. No tak, w ładny shit się uwikłałamsmile Juz raz próbowaliśmy się rozstać uznając, że każde z nas ma dosyć - potem usłyszałam wyrzut, że przez okres, kiedy mnie nie było ( miesiąc) musiał młodej tłumaczyć, że ... i tu nie dokończył. A o co chodziło to już zostanie zakichaną zagadkąwink Nie wiem, może umarłam? smile
            • rybkka24 Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 16:14
              wybacz jeżli będzie zbyt dosadnie.
              Twojemu facetowi jest wygodnie i na rękę.
              z jednej strony tańczy jak mu była zagra ale ma względny spokój i kontakty z dziećmi a z drugiej strony panienke do bzykania która czasem pomarudzi ale generalnie się słucha i ustępuje bo hamuje ją teksty że jest niewyrozumiała i że to dla dobra dzieci a jedno i drugie to g..prawda.jest jak jest bo facet myśli TYLKO I WYŁĄCZNIE i przedewszystkim o sobie nie o tobie na pewno, o dzieciach pośrednio.
              przykro to pisać ale emocjonalnie i mentalie to on jest jeszcze w małżeństwie, a Ty
              to nie wiem po co mu?może właśnie do łóżka????
              damko trochę pewności siebie i pomyśl wreszcie o sobie a nie o o facecie jego eks i jego dzieciach.jesteś teraz w jakimś dziwnym układzie który tylko facetowi przynosi jakieś korzyści
              • damka9 Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 16:19
                trochę to nadinterpretowałaś więc pozwól, że naprostuję, co nie jest prawdąsmile kontaktu z dzieckiem nie ma - jest mu to regularnie odmawiane, ponieważ ośmielił się związać z kimś nowym. Stąd - jak tłumaczy - jego rozdarcie, bo skoro ma tego czasu dla dziecka tak mało wydzielonego, to nie chce, by ten czas był storpedowany fochami ex których ja bedę odwieczną przyczyną. Zawsze było tak, że ilekroć dziecko wracało od nas szczęśliwe, ex je gasiła mówiąc, że np. mogło tak być z mamą też, ale tato wybrał obcą panią, itd, itp...
                Z utknięciem mentalnym w małżeństwie chyba się nie zgodzę, bo ja tu bardziej szukam rozwiązania które uczyni go bardziej asertywnym i pewnym swoich równych praw do dzieci. On chyba nie rozumie, że jest pełnoprawnym rodzicem które ma prawo a nawet obowiązek brać udział w wychowywaniu dziecka. Przy czym skoro podjął decyzję o założeniu nowej rodziny to powinien uwzględnić moją obecność w swoich planach wychowawczych, tak sądzę.
                Co do reszty to niestety muszę się zgodzić. TYlko, że mnie zwyczajnie coś nie chce się wierzyć, że rozwiązaniem takiego melepectwa jest wyłącznie rozstanie...dlatego zasięgnęłam rad doświadczonych koleżanek i współtowarzyszek (nie)dolismile. Za co jestem już i tak wdzięczna - żeby nie byłowink
                • glasscraft Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 16:22
                  To ja zapytam jeszcze cos bardziej dosadnego: uzalezniona od niego jestes, czy co? Bo teraz zaczynasz sie za niego tlumaczyc...
                  • damka9 Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 16:27
                    nie jestem, kurde! Nie tłumaczę się za niego, tylko napisanie, że spotyka się z dzieckiem niestety jest dużą przesadą - co i tak jest nawiązaniem do całej sprawy, bo uważam, ze gdyby chciał, to już dawno mógłby wyegzekwować dla siebie pewne przywileje w tym zakresie, jak choćby co drugi weekend na noc. To tak na przykład. Może jedynie upieram się przy tym, żeby nie odchodzić tak od razu, chciałabym wiedzieć że zrobiłam wszystko, by jednoznacznie określił swoje stanowisko. By też później nie dowiedzieć się, że to moja wina, że się nam nie udało.
                    • glasscraft Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 16:37
                      smile
                      A moze panu wlasnie tak wygodnie? I tylko takie opowiesci snuje, ze eksia mu dzieci nie daje, bo Ty istniejesz? Mysl o sobie i jeszcze raz o sobie, to nikt (a zwlaszcza on) za Ciebie tego nie zrobi. A tym, ze moze Twoja wina by byla, to ja bym sie nie martwila, bo pan na takiego wyglada, co nawet jakbys na rzesach chodzila (co juz i tak robisz), to na Ciebie zwali...
                      • damka9 Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 16:41
                        no tak, nie wzięłam tego pod uwagę, że zawsze jak jestem w polsce, to zaczynają się problemy z dzieckiem - natomiast kiedy mnie nie ma to 'udaje mu się' widywać dziecko w jakichś w miarę przyzwoitych interwałach czasowych. No to wychodzi na to, że uprawiam klasyczne frajerstwo w dodatku ubierając je w ładne słowa. Nie tyle, że się martwię czy przejmuję że tak powie, bo już to przerabiałam niejednokrotnie, ale mnie to drażni, bo brzmi wtedy zupełnie jak jego ex, do której (on) czuje taki niesmak.
    • rybkka24 Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 16:23
      temat jest poważny
      opis związku marny
      perspektywę poprawy Twój facet nie rokuje chyba że potężnie tupniesz nogą
      ale z opisu widać boisz się to zrobić, czemu?sama musisz sobie odpowiedzieć..
      Twój facet damko poważnie Tobą manipuluje dla włsnych korzyści
      nie do śmiechu sytuacja..........
      po co znim jesteś.boisz sie być sama?
      • damka9 Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 16:30
        może trochę się boję, a może zwyczajnie się łudzę, że to sprawa przejściowa, ze jeeszcze emocje po rozwodzie nie wygasły - a wygasną w miarę upływu czasu, choć nie mam na to żadnej gwarancji przecież. To nie to, ze boję się tupnąć nogą - te 2 lata już mnie nauczyły, że tupanie tu nic nie pomaga, bo zrobi i tak wedle tego, jak uzna za słuszne. Ah, zapomniałam dodać, że każde tupnięcie nogą kwituje słowami ' przecież wiedziałaś na jaki typ związku się decydujesz'. Sorry, ale to nie miał być trójkąt. Ani solo w moim wykonaniu, bo do tego to nie musiałam przewracać całego swoje życia do góry dnem. Manipuluje.. tak to wygląda? naprawdę?
        • damka9 Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 16:33
          ok - może trochę się boję, że po 2 latach usłyszę kolejną wymówkę dla nie spotykania mnie z dzieckiem. Bo dla kobiety to bolesne, że mężczyzna, który twierdzi, że chce z nią być tak jakby ukrywa kogoś najważniejszego w jego życiu. Przynajmniej ja to tak odczuwam, co on zdaje się bagatelizować.
        • rybkka24 Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 16:52
          to nie sprawa przejściowa, jak się teraz coś utrze i ukształtuje to zostanie na lata a potem będzie że wiedziałaś jak jest to o co sie czepiasz np. za 3 lata......
          boisz się tupnąć nogą, tupiesz i ulegas, to czego oczekujesz? facet widzi Twoją niekonsekwencję, wahanie, lęk...i robi co robi.


          ' przecież wiedziałaś na jaki typ związku się decydujesz'

          czysta manipulacja.typ związku swoją drogą ale nie wiedziałaś że facet tańczy jak mu eks zagra a Twoje zdanie nie będzie się liczyć

          facet może spokojnie starać sie o ustalenie kontaktów to będzie minimum weekend co 2 tygodnie.a skoro i tak była nie daje mu dzieci to będzie lepiej dla wszystkich.
          byłej facet się boi a ciebie nie uważa co to za związek powiedz.????

          kochana na asertywność to powinnas najpierw sama się ywbrać.....
          • damka9 Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 17:04
            hehe, może i racja z tą moją antyasertywnościąsmile I nie ma się z czego śmiać, jak tak czytam to, co tu piszę, to muszę przyznać, że gdybym usłyszała od osoby 3ciej że ma takie kłopoty to bym nie wierzyła, że można aż tak daleko zabrnąć. No tak, tupię i ulegam, a ulegam głównie dlatego, że wiem ile pracy włożyłam przez te 2 lata w to, by nadać temu związkowi jakiś ludzki kształt. A nie należę do ludzi, którzy bez cienia emocji przełykają gorzką pigułkę porażki. Probowałam namówić go na spotkania we 3 z terapeutą, bo są sprawy, na myśl o których już mi staje kulką w gardle, a co dopiero mówić o nich, a przy terapeucie byłoby mi zdecydowanie łatwiej. Poza tym też wydaje mi się, że osoba niezaangażowana w związek, a mająca doświadczenie w prowadzeniu takich jakby mediacji poukładałaby nas, każde w odpowiednim torze, że tak to ujmę. No ale m. odmówił współpracy, bo twierdzi że to nic nie da.
            • optymist75 Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 17:59
              próbowałam
              > namówić go na spotkania we 3 z terapeutą, bo są sprawy, na myśl o których już
              > mi staje kulką w gardle, a co dopiero mówić o nich, a przy terapeucie byłoby mi
              > zdecydowanie łatwiej. Poza tym też wydaje mi się, że osoba niezaangażowana w z
              > wiązek, a mająca doświadczenie w prowadzeniu takich jakby mediacji poukładałaby
              > nas, każde w odpowiednim torze, że tak to ujmę. No ale m. odmówił współpracy,
              > bo twierdzi że to nic nie da.
              I masz kolejny argument na to ,że jemu pasuje taka sytuacja w jakiej do tej pory żyjecie uncertain

              A jak długo on jest po rozwodzie?
              Bo wiesz,u mojego M 2 lata po jego była dzwoniła do niego i pytała na wstępie czy on jest w domu czy w pracy,czy jadł obiad i kiedy bierze urlop?wink
              Niektóre panie uzurpują sobie własność i pierwszeństwo do grobowej deski wink
              Jedyna rada:ratuj się dxiewczyno póki nie macie jeszcze dzieci.
              Nie wiem czy wcześniej dobrze zrozumiałam ,że Twój facet zastanawiał sie nad dzieckiem z Tobą bo boi się że będziesz mu robiła takie jazdy jak eks?
              To by znaczyło,że zakłada że i tak się rozejdziecie....
              • damka9 Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 18:29
                mniej więcej dobrze zrozumiałaś - on mówił, że zastanawia się czy nna pewno chce mieć ze mną dzieci, bo jeśli nasze rodzicielstwo ma wyglądać tak jak wg niego wygląda wspolne życie teraz- czyli że niby ja go dręczę a on nie wie o co mi chodzi, to on nie jest pewien czy tego szukał. Ponadto, pytałaś ile minęło od rozwodu - 3 miesiące. Świeża sprawa, a ja mam wrażenie że widmo tych awantur i zapytań co jest gdzie robi i czemu nie w domu nie skończy się jutro...
                A jak Ty sobie poradziłaś z nagabywaniem Twojego faceta przez byłą?
                • optymist75 Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 18:42
                  damka9 napisała:

                  > mniej więcej dobrze zrozumiałaś - on mówił, że zastanawia się czy nna pewno chc
                  > e mieć ze mną dzieci, bo jeśli nasze rodzicielstwo ma wyglądać tak jak wg niego
                  > wygląda wspolne życie teraz- czyli że niby ja go dręczę a on nie wie o co mi c
                  > hodzi, to on nie jest pewien czy tego szukał.
                  To zrób mu tę przyjemność i wypisz się z tego bałaganu.
                  Twoje zdrowie psychiczne powinno być ważniejsze.

                  Ponadto, pytałaś ile minęło od ro
                  > zwodu - 3 miesiące. Świeża sprawa, a ja mam wrażenie że widmo tych awantur i za
                  > pytań co jest gdzie robi i czemu nie w domu nie skończy się jutro...
                  I się nie skończy,czy na pewno tego typu faceta szukałaś dla siebie na przyszłość?

                  To jeszcze do tego miałaś bałagan związany z jego rozwodem,współczuję.


                  > A jak Ty sobie poradziłaś z nagabywaniem Twojego faceta przez byłą?
                  Klasycznie sobie nie radziłam.
                  smile
                  Jest 6 lat po odejściu szanownej.Gdy u nas jest piknie i miłość kwitnie to szaleństwa eksi narastają.
                  Stąd wiem kiedy jesteśmy szczęśliwi smile.Teraz NIC nie idzie po jej myśli (dostaje od losu zwrot)więc mamy szopki na każdych kontaktach.
                  My i tak jesteśmy górą ,mamy siebie i ona już nic nie jest w stanie zrobićsmile
                  Pozostał jej tylko fałszywy uśmieszek na ustach i dalej w to gra.
                  • damka9 Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 18:51
                    szaleństwa? To rozumiem, że mają dziecko/dzieci, skoro jesteś skazana na jej towarzystwosmile? To tego zazdroszczę, bo mi już bokiem wychodzą te wszystkie historie, a nazbierało się tego przez 2 lata w ilościach nie do strawienia. Taak, rozwód to właściwie najgorszy etap, prawdę powiedziawszy doprowadziło mnie to wszystko do takiego momentu, że nawet nie jestem pewna, czy chciałabym znów widywać normalnie jego dziecko. Nie mam takiego przekonania w sobie, że wyszłoby to mi/nam na dobre, dlatego może też już nie walczę tak zacięcie o przywrócenie tej 'normalności'. Wiem wiem, to nie jest dobry objaw, no ale co ja mam zrobić skoro tak po prostu czuję.
                    • optymist75 Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 19:00
                      damka9 napisała:

                      > szaleństwa? To rozumiem, że mają dziecko/dzieci, skoro jesteś skazana na jej to
                      > warzystwosmile? To tego zazdroszczę,
                      tzn czego,bo nie bardzo rozumiem<widywania dzieci?

                      bo mi już bokiem wychodzą te wszystkie histor
                      > ie, a nazbierało się tego przez 2 lata w ilościach nie do strawienia. Taak, roz
                      > wód to właściwie najgorszy etap, prawdę powiedziawszy doprowadziło mnie to wszy
                      > stko do takiego momentu, że nawet nie jestem pewna, czy chciałabym znów widywać
                      > normalnie jego dziecko. Nie mam takiego przekonania w sobie, że wyszłoby to mi
                      > /nam na dobre, dlatego może też już nie walczę tak zacięcie o przywrócenie tej
                      > 'normalności'. Wiem wiem, to nie jest dobry objaw, no ale co ja mam zrobić skor
                      > o tak po prostu czuję.
                      • damka9 Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 19:04
                        zjadło mi pół zdania - zazdroszczę tych 6 lat jakie minęły od rozwodusmile Bo akurat u Ciebie wyszło to relatywnie na korzyść, że przetrwałaś najgorsze. No, chyba że po drodze było znośniej niż jest u mnie, to inna sprawa.
                        • optymist75 Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 19:17
                          Ja zjawiłam się 2lata po rozwodzie.
                          Ale ,że mój M nie umarł, ,nie został znaleziony w pół zeżarty przez psy w domu i do tego ośmielił się związać z kobietą to się eks wkurwiła i chodzi taka do dziś smile

                          I wcale nie wygląda żeby sobie odpuściła.
                          Powiem tak,mój M na początku tak jak Twój też nie postawił granic szanownej.Ona robiła co chciała.Włącznie z tym,że mnie chciała ustawić.Był tzw.duupąąą wołową.
                          Postawiłam sprawę na ostrzu noża i moja dupa wołowa się obudziła (trochę to trwało).
                          Od tej pory mam w nim wsparcie i żadna była żona i dzieci tego nie zepsują,przecież to inne relacje.Ja też jej pokazałam,że nie dam z siebie ścierki zrobić.
                          Teraz jestem żoną,ale szczerze mówiąc gdy przyjaciółka doniosła radośnie ,że (w końcu) spotyka się z dzieciatym rozwodnikiem na wstępie spytałam ,czy była żona żyje?
                          Wszystkie Ci tu piszemy że to trudna relacja,jeszcze jak Cię dziecko lubi/kocha to zaczyna się szaleństwo szanownej eks.Nikomu nie polecam uncertain

                          Jeśli powiedziałaś swojemu partnerowi jak się czujesz będąc w tej sytuacji a on nie reaguje,to niewiele da się uratować ....



                          Przeszłość i przyszłość nie istnieją ,jest tylko TERAZ
                          • damka9 Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 19:41
                            Powiem tak - zabrzmi to niewiarygodnie, ale moja sytuacja i tak już się znacznie poprawiła względem tego, jak było owe 2 lata temu :] To była kompletna szajba i dosłownie wykopywanie przy dzieciach z domu, wyzywanie mnie na co on nie reagował bo twierdził, że to i tak nic nie da uncertain, i mnóstwo okoliczności które podkopały moją pewność co do tego czy aby na pewno traktuje mnie poważnie. Teraz pod tym względem jest dużo lepiej, natomiast pani ex zachowuje się jakby sobie nie zdawała sprawy, że czas jej związku z nim minął. Dziecko mnie lubiło do momentu dopóki ex się nie dowiedziała - pamiętam tylko, że na osatnich kilka spotkań dziecko dostało bezwzględny nakaz zwracania się do mnie per 'pani' . A potem dziecko chyba chcąc wywalczyć sobie spokoj w domu na wszelki wypadek powiedziało, że nie chce mnie widzieć bo mama mnie nie lubi. Co zrobić, m. nie wpadł na pomysł by zainterweniować i teraz mota się jak to odkręcić póki co moim kosztem. Tak mówiłam jak się czuję, a on pyta retorycznie co ma w takim razie zrobić. To ja w złości parę tygodni temu powidziałam mu, że nie chcę już nigdy widzieć jego dziecka skoro to taki problem i taka niewygoda, a on jakoś podjął tą sugestię i póki co ten temat nie powraca. Bo też sama nie wiem co z tym zrobić już, jak to ugryźć żeby było dobrze, a żeby się nie prosić o rzeczy oczywiste.
                            • optymist75 Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 20:14
                              Wiesz,dupowatość i ustępowanie eks przez mojego M (w imię nie będę z głupią się kłócił)rozwalały mnie ale widzę ,że Twój egzemplarz bije go na głowę.
                              Co ten facet Ci daje ,że chcesz z nim dalej być i brnąć w ten syf?Lepiej nie będzie, tylko gorzej,niestety.Chyba ,że się obudzi ,ale wątpię
                              • damka9 rozmowa 27.06.12, 07:50
                                zapytałam, kiedy możemy usiąść i spokojnie porozmawiać bo mamy o czym, na co szanowny pan odpowiedział, że ma dużo pracy a w weekend dziecko i nie wie kiedy będzie mieć chwilę, może dziś po południu. Czuję że znów skończy się stwierdzeniem mojego 'awanturnictwa' jako stosowanie broni uniwersalnej do unikania rzeczowej rozmowy.
                                • edw-ina Re: rozmowa 27.06.12, 09:56
                                  weź kilka głębokich oddechów i spokojnie powiedz, że zależy ci, aby rozmowa odbyła się przed weekendem. Nie musi być dzisiaj, ale chcesz, by dzisiaj określił, kiedy znajdzie dla ciebie wolną godzinę. Nie daj się wyprowadzić z równowagi (ja w takich sytuacjach liczę w pamięci, próbuję mnożyć, dzielić jakieś dziwne sumy, np. 1063 x 23,65, przez co nie mogę się skupić do końca na delikwencie) i staraj się to mówić jak najzwyklejszym głosem.
                                  Próbuje wywołać awanturę, bo się boi. Jeśli nie ma umysłowości na poziomie upośledzonej ameby, to raczej czuje, że coś jest mocno nie tak, ale nie wierzy, by mógł coś zmienić. I boi się ostatecznego kopniaka w tyłek. Ale ty się nie bój. Nikt nie zadba o twoje życie, jeśli ty sama tego nie zrobisz. Bądź dzielna i daj znać o przebiegu i wyniku rozmowy.
                                  • damka9 i po rozmowie: 27.06.12, 14:29
                                    o dziwo przebiegła w miarę spokojnie, choć efekt jest mizerny. Otóż na pytanie jak zamierza uregulować sprawy widzeń z dzieckiem i tego, że czuję się mówiąc subtelnie niekomfortowo ze świadomością, że widziałam małą w zeszłym roku ostatni raz odpowiedział, że kiedy eks dostaje napadu szału w związku z tym, że jesteśmy razem to na złość nie dostaje dziecka. Przez co np. widuje małą raz w tygodniu lub raz na 2 tygodnie. Ustalił też, że w tym tygodniu dostaje małą na weekend i oczywiście spotkanie odbędzie się poza miejscem, gdzie mieszkamy. Na pytanie czy uwzględnia mnie w tym spotkaniu z nią odpowidział, że nie, bo ( patrz post nr 1 - miejsce, gdzie widuje małą nie jest neutralne). Powiedziałam mu, że liczy się z tym, że takie jego zachowanie nie zbliży nas do siebie, ale regularnie nas od siebie odsuwa- oczywiście zgodził się z tym, że ma tego świadomość. Taa.
                                • karolana Re: rozmowa 27.06.12, 11:20
                                  Podpiszę się pod tym, co napisała Edw-ina.
                                  Nie daj się wyprowadzic z równowagi, nie dawaj mu pretekstu do unikania rozmowy, do wszczęcia awantury, nie zgadzaj się na obwinianie Cię o jego problemy.
                                  Moja koleżanka kiedyś powiedziała mi rzecz następującą:
                                  Jeśli dzieje się coś złego/nieprzyjemnego, pomyśl o dwóch rzeczach:
                                  jaką naukę z tego możesz wyciągnąć oraz jakie konsekwencje będzie to miało za 10 lat.
                                  Powodzenia.
                                  • damka9 Re: rozmowa 27.06.12, 15:44
                                    no tak, zazwyczaj bywało tak, że sprawy które nawarstwiały się miesiącami niosły ze sobą tak ogromny ładunek emocji, że kiedy już doszło do rozmowy na ich temat to w głowie nastawała pustka i kompletny zatorsmile A dziś było inaczej, tylko jak tak teraz myślę to znowu usłyszałam parę razy jako argument, że jestem trudna do życia. Ale gdy dałam się sprowokować i odpowidziałam na to, żeby w takim razie odszedł skoro mu źle, to usłyszałam jedynie 'no to ty sobie to lepiej przemyśl'. Ale coś już i tak wiem, mianowicie to że na drodze do unormowania życia saaaame przeszkody. No cóż..
                                    • edw-ina Re: rozmowa 27.06.12, 15:55
                                      ale z tego, co napisałaś wynika, że macie znacznie więcej problemów niż twoje widywanie się z jego dzieckiem. O nich również porozmawialiście?
                                      • damka9 Re: rozmowa 27.06.12, 21:21
                                        no jasne - uznaje, że u podstaw większości kłopotów leży nasza niestabilność finansowa paradoksalne powodowana niestety coraz większymi 'potrzebami' eks. Nie chcę brzmieć jak zołza, bo ostatecznie mnie to nie obchodzi, skoro płaci alimenty na dziecko to wszystko gra - tylko np. dziś podczas tej rozmowy wyszło, że eks napuściła młodą, żeby powiedziała tatusiowi, żeby dał mamie jakieś pieniążki bo mamusia ma długi. I on twierdzi, że przez to ( co i tak jest czubkiem góry lodowej) chodzi znerwicowany bo widzi, że zewsząd otrzymuje tylko kopy w tyłek, a - tu sprowadza się wszystko do znanego już mianownika - ja czasem jestem dla niego wsparciem a czasem oczekuję od niego rzeczy niemożliwych. Jeśli chodzi o poruszoną kwestię mojego mimowolnego ' nurzania się' w jego porozwodowych problemach on twierdzi, że nikt tego ode mnie nie oczekuje. Ale już nie pojmuje, że skoro jesteśmy razem to ja będę przejmować się kłopotami i myśleć o tym jak by tu mu pomóc z nich wybrnąć.
                                        • edw-ina Re: rozmowa 27.06.12, 21:56
                                          Obawiam się, że twój facet jeszcze tak bardzo jest w związku z ex, że dla niego ty też jesteś w pewnym sensie tą ex. I jej kopniaki w jego tyłek (nie będę się zastanawiać, czy zasadne, czy wynikające wyłącznie z chęci dogryzienia mu), są tym samym, czym twoje domaganie się uwagi, prośba wyjaśnienia pewnych tematów. M.in. dlatego zawsze odradzam szybkie wchodzenie w związek z kimś po przejściach. Bo zostaje się wpisanym w rolę tego, od którego się odeszło. Myślę, że wyjście z panem na prostą (jeśli jest to możliwe), to zabawa na kolejnych kilka lat. Ciężkich, męczących, wyzbytych nadziei, a w dodatku nie wiadomo, czy to się zakończy pozytywnie.
                                          Przez twój wątek specjalnie odświeżyłam sobie kilka wątków o tyle analogicznych, że kobity też weszły w związki obiema nogami, choć pan był świeżo po rozstaniu. Abstrahuję od tego, że kilka z tych kobiet znacznie się do tego przyczyniło. I wychodzi mi na to, że większość się rozpadła. Bo ludzie mieli wobec siebie zbyt wielkie wymagania, za dużo problemów, za mało czasu na otrzaskanie się z sytuacją.
                                          Na twoim miejscu zastanowiłabym się, ile mogę czekać, by nie stracić zbyt dużo. Jeśli możesz poczekać rok, a w twoich oczach facet jest warty tego, by zacisnąć zęby i próbować wszystko poukładać - poczekaj. Jeśli boisz się kolejnego roku w niewiedzy, to nie zwlekaj, bo im dłużej to trwa, tym trudniej jest uciąć i zacząć życie od nowa. Decyzja należy do ciebie.
                                          • damka9 Re: rozmowa 28.06.12, 07:40
                                            Odniosłam wrażenie, że sam zostawił sobie furtkę na babranie się w tym nonsensie jeszcze długo odpowiadając właśnie takimi bezosobowymi argumentami powołującymi do życia nie wiadomo co i kogo - coś się zrobiło zamiast ja zrobiłem, coś się popsuło zamiast coś popsuliśmy, etc. Aha, na pytanie dlaczego od zeszłego roku nie zrobił nic by żyło mi się z nim choć odrobinę lepiej i by docenić moje starania on odpowiedział, że ' nie miał jako tak ciśnienia bo co było między nami lepiej, to zaraz coś psułam'. Ja to odebrałam jako niebezpośrednie obciążenie mnie winą za istniejącą obecnie sytuację i wydaje mi się to chore, bo przecież to chyba jasne, że to jego osobiste kłopoty są idee fixe naszego związku. Choć jedno powiedział bez owijania w zbędne słowa - ze on nie poczuwa się do żadnej winy jeśli chodzi o to, jakie zastrzeżenia zgłaszałam od zeszłego roku - uważa, że to po części moje fanaberie a po części w ogóle nieuzasadnione dziamganie. A co to za wątki odkopałaś, mogłabyś podesłać?
                                            • mazoko Re: rozmowa 28.06.12, 10:05
                                              a ja ci napisze że jeżeli nie jesteś masochistka ni masz chęci użalania się nad sobą i życia problemami innych i jesteś samowystarczalna to spitalaj gdzie się da iżyj dla siebie , koleś sobie znajdzie inną głupią która będzie słuchać jego problemów płaczów i będzi jego pocieszać ....... potem dołączy na to forum i poczytasz jak to eks rządzi jej chłopem a ona taka biedna i histeryczke chłop z niej robi :]
                                              • anula36 Re: rozmowa 28.06.12, 11:09
                                                POPIERAM!
                                            • edw-ina Re: rozmowa 28.06.12, 12:10
                                              Wątki podeślę później, nie mam teraz czasu ich szukać, a zajmie to chwilę. Natomiast odnośnie tego, co napisałaś: brak chęci wzięcia chociaż części odpowiedzialności za daną sytuację nie rokuje dobrze. Gorzej - rokuje fatalnie. Bo jest to jasny komunikat - ja jestem ok, to ty się zmień. A człowiek nie może się zmienić. Może pracować nad sobą/związkiem, budować kompromisy, starać się zrozumieć, ale zmienić się dla kogoś, pod czyjeś dyktando, po prostu nie może. I co więcej - nigdy nie powinien.
                                              Zdajesz się widzieć jasno wasze problemy. Nie oszukujesz siebie, nie wmawiasz sobie, że gdyby nie ta wredna ex to byłby cud, miód i orzeszki. Bo ludzie zachowują się wobec nas tak, jak im na to pozwalamy. Skoro twój facet nie walczy unormowanie relacji z ex, by móc spokojnie tworzyć nowy związek, widocznie mu to nie jest potrzebne.
                                              • damka9 Re: rozmowa 29.06.12, 09:01
                                                nie lekceważę okoliczności, ale też zdaję sobie sprawę, że nie na wszystko mam wpływ - kolejna zadyma znów od rana. M. od połowy tygodnia dopytywał jak z widzeniem w weekend - bez odpowiedzi. Ostatni raz pytał o to wczoraj ale ponieważ rozłączono mu się w połowie pytania to zostawił ten temat. Dziś mała ma zakończenie roku i ex przy m. powiedziała do małej, że tato nie chce jej wziąć na weekend ( w tle oczywiście ja i moja obecność). No nie mam już na to siły, wszyscy cierpią, mała to już pewnie jak słyszy moje imię to ją z nerwów zbiera na wymioty, a ja nawet nie wiem jak przestać to wszystko brać sobie do serca. Bo takich złośliwości to można zliczyć na pęczki.
                                                • optymist75 Re: rozmowa 29.06.12, 09:18
                                                  Ależ złośliwości będą do końca Waszego bytu razem.
                                                  I nie chodzi tu o Ciebie ,tylko ogólnie o "tą złą babę która jest z twoim tatusiem ..."
                                                  Więc należy się nie przejmować i oczekiwać więcejcrying

                                                  To co ten Teój facet Ci daje w związku/życiu że dalej walczysz o niego?
                                                  • damka9 Re: rozmowa 29.06.12, 09:56
                                                    kochaniutka, ale co z wtedy z dzieckiem, przecież szanse na to, że przeżyje dzieciństwo tak jak powinno spadają do zera. A jeszcze mniejsze szanse są na to, że kiedykolwiek ono mnie zaakceptuje - bo dla mnie to jasne, że zawsze wybierze lojalność wobec matki jak by nie była i weźmie to górę, nawet kosztem relacji z ojcem. Widzę też jak on cierpi bo nie widuje jej całymi tygodniami a po takich przerwach zdarza się, że młoda wybiera np zajęcia pozalekcyjne niż wyjście z nim do kina czy do parku. W świetle dzisiejszej awantury mogę zapomnieć, że to się kiedykolwiek ułoży jakoś w miarę normalnie, bo tu chyba nie do końca chodzi o dobro dziecka w całym tym jazgocie. A wręcz na pewno. Oczekiwać więcej? No ale chyba jest do cholery jakaś granica której nie przekroczy wiedząc, że krzywdzi tym dziecko? Bo ja nie rozumiem jaki sens ma ograniczanie kontaktu z ojcem gdzie wyraźnie jest chęć i usilne prośby by widywać małą, po czym oskarżanie, że dziecko jest przez niego zaniedbywane i zapomniane. ?!
                                                  • optymist75 Re: rozmowa 29.06.12, 10:19

                                                  • damka9 Re: rozmowa 29.06.12, 10:46
                                                    no i też to właśnie mu doradziłam - żeby nie obawiał się, że ze względu na charakter swojej pracy nie będzie mógł wywiązać się z któregoś ustalonego odgórnie dnia, bo wyskoczy mu np wyjazd służbowy, tylko ustalił sobie te minimum podstawowe, czyli dajmy na to co drugi weekend na noc, i 3 dni ( chyba nie muszą być określone dokładnie które?) w tygodniu. Bo to już jest jakaś farsa. Rzeczywiście, to nie moje dziecko i nie powinnam się wtrącać aż tak bardzo, tylko tak po ludzku emocje czasem biorą górę, bo przecież sama wiesz jak to jest patrzeć na krzwydzenie dziecka niczemu nie winnego. Ale co, jeśli np dziecko w obawie przed gniewem matki powie że nie chce być tam, gdzie ja jestem, a M. uzna, że woli załagodzić tą sprawę godząc się na ten warunek to powinnam to odpuścić? Bo sama już nie wiem, czy domaganie się widywania dziecka jest rzeczywiście w porządku wobec niego [ M.]. Ostatecznie nie umarłabym z rozpaczy, bo mam swoje zajęcia, ale też pamiętam jaka byłam szczęśliwa, gdy już były nam dane te krótkie chwile razem. A ponad wszystko unikanie kontaktu z nową partnerką/partnerem, wg mnie deformuje związek, jest jakieś takie nienaturalne.
                                                  • damka9 Re: rozmowa 29.06.12, 10:00
                                                    To nie to, że walczę - jesteśmy na etapie ustalania, jak rozwiązać problematyczne kwestie a ponieważ nie da się tego zrobić o tak z dnia na dzień, to chcąc nie chcąc jestem świadkiem tego, co się dzieje w międzyczasie. Ale zanosi się na to, że chyba jednak żadne z nas nie da już dłużej rady. Nie ukrywam, że wolałabym też uniknąć rozstania pod znakiem jednej wielkiej afery i szeregu awantur, dlatego widząc, jak zaognia się jego sytuacja w kontaktach z ex sama unikam drażliwych kwestii które wiem, że obydwojga nas.. rozjuszą. Ale w świetle wczorajszo-dzisiejszych wydarzeń cały weekend jest do naszej tylko dyspozycji, toteż ustaliliśmy wczoraj, że do niedzieli omówimy wszystkie sprawy i ustalimy jakieś rozwiązanie. Wydaje mi się to najuczciwsze.
                            • karolana Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 23:00
                              Damka, to niestety wina Twojego faceta.
                              U nas cyrki były, są i będą, to pewne. Też było tłuczenie dzieciom do głowy, że jestem obcą, nic nie znaczącą babą, do której mają mówić "pani", dzieciaki są doskonale świadome, że mama mnie nie lubi (to eufemizm w zasadzie), też było publiczne wyzywanie, itd.
                              Ale dzieci przy okazji widziały w jaki sosób traktuje mnie m. I to, w połączeniu ze sposobem, w jaki je traktuję, sprawiło, że zwyczajnie olały mamine antypatie. Nie jest to dla nich łatwe, bo jazdy mają cały czas. Ale wiedzą, że u nas jest bezpieczna przystań.
                              Wiele da się zrobić, ale podstawą jest zachowanie faceta, bo to ON musi pogodzić bycie ojcem, ex mężem i aktualnym partnerem. Trudno, taką rolę sobie wybrał. Jak sobie nie daje rady, powinien z czegoś zrezygnować.
                • glasscraft Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 20:09
                  Damka, nie zrozum nie zle prosze, ale skoro rozwod odbyl sie 3 miesiace temu, a Wy jestescie razem od dwoch lat, to czy Ty nie bylas przyczyna tego, ze oni sie rozstali?
                  • edw-ina Re: Czy ja przesadzam? 22.06.12, 21:29
                    to by wiele wyjaśniało. Poza tym - wybacz, żal mi ciebie, ale z drugiej strony: naprawdę nie pomyślałaś o tym, że to mało poważne wiązać się z kimś z nieuregulowanymi sprawami rodzinnymi? Przecież to pewne jak dwa i dwa to cztery, że wdepniesz w ostre bagno, zaczniesz budować związek od samych problemów i w konsekwencji możesz wyjść na tym, jak Zabłocki na mydle.
    • rybkka24 Re: Czy ja przesadzam? 23.06.12, 10:00
      >No ale m. odmówił współpracy, bo twierdzi że to nic nie da.

      smile pewnie że odmówił jeszcze by mu się pogorszyła sytuacja, teraz jest dla niego najkorzystniej.

      włożyłaś wiele przez te dwa lata ale to tylko 2 lata....a chcesz powiedzieć kiedyś tyle włożyłam przez 20 lat a tu dalej to samo.
      wzięłaś żonatego/dzieciatego faceta przed rozwodem co implikuje z miejsca dużo problemów i zawiłości. nie opisałaś dokładnie sytuacji czy eks zgadzała się na ślub czy nie. czy razem się rozeszli czy mąż od niej odszedł, jaka w tym była Twoja rola.
      to może bardzo dużo powiedzieć...pewnie facet ma mega wyrzuty sumienia i poczucie winy względem dzieci a może nawet żony (dywaguję)
      • rybkka24 Re: Czy ja przesadzam? 23.06.12, 10:26
        niektórych rzeczy się nie przeskoczy.po opadnięciu motyli/różowych okularów wyrzuty sumienia często dopadają. u nas eks sama się wyprowadziła a Ja poznałam nm-a rok po rozwodzie a i tak myślę że to było za krótko. myślę że tak dopiero po 3-4 latach zaczynają do siebie dochodzić zwłaszcza jak są dzieci.
    • jak.z.nut Re: Czy ja przesadzam? 23.06.12, 16:40
      Pomijając to czy byłaś przyczyną rozpadu ich małżeństwa czy nie to według mnie nie jesteś w żadnym związku, jesteś pocieszycielką, kochanką, osobą do towarzystwa. Jest tak ponieważ Twoje zdanie nie jest w ogóle brane przez Twojego "partnera" pod uwagę, nie liczy się z Tobą i Twoimi uczuciami, nie angażuje w spotkania z dzieckiem, nie chce mieć z Tobą dzieci z absurdalnych powodów, więcej warte jest dla niego to co myśli eks niż Ty.
      Lepiej dla Ciebie jak po prostu postawisz sprawe na ostrzu noża ( akurat nie uważam aby czasu urodzin był do tego najlepszy) i wtedy się przekonasz kim tak naprawdę dla niego jesteś.
      • damka9 Re: Czy ja przesadzam? 23.06.12, 22:28
        gwoli wyjaśnienia - poznaliśmy się gdy już nie mieszkali ze sobą, byli w oficjalnej separacji. Rozwód nastąpił po tak długim czasie ponieważ ex utrudniała wszelkie postępowania formalne, przez co do samych dopiero mediacji doszło na rok po ustanowieniu separacji. Edw-ina - czemu weszłam w związek z facetem z otwartą raną? Nie umiem odpowiedzieć Ci na to pytanie, kiedy wiem, że to nie przeze mnie się rozeszli, kiedy on deklarował, że zrobi wszystko by dziecka nie odczuło bardzo mocno jego nieobecności na co dzień to nie myślałam o tzw. kosztach alternatywnych, czyli że życie jednak jest pasmem niespodzianek niekoniecznie miłych. A z każdym kolejnym miesiącem było coraz trudniej podjąć decyzję o rozstaniu bo nigdy nie zachował się kategorycznie źle ( w znaczeniu takim, że np uprzedził, że NIE CHCE bym uczestniczyła w życiu dziecka, zawsze pojawiał się argument o tym co aktualnie stoi na przeszkodziesmile ). Jednak z upływem czasu zaczęło do mnie docierać, że chyba mi przecieka przez palce.
        • edw-ina Re: Czy ja przesadzam? 24.06.12, 21:37
          Edw-ina - czemu weszłam w związek z facetem z otwart
          > ą raną? Nie umiem odpowiedzieć Ci na to pytanie, kiedy wiem, że to nie przeze m
          > nie się rozeszli, kiedy on deklarował, że zrobi wszystko by dziecka nie odczuło
          > bardzo mocno jego nieobecności na co dzień to nie myślałam o tzw. kosztach alt
          > ernatywnych, czyli że życie jednak jest pasmem niespodzianek niekoniecznie miły
          > ch.

          Nie zamierzam cię oceniać, dołować ani nic takiego. Mam tylko pewną myśl: cieszę się, że zawsze włączał mi się system wczesnego ostrzegania. Tj. pewnie istnieją pary, w których nie potrzeba było czasu, by wszystko uregulować. Ba, ja sama jestem w takim związku, bo zaczęłam spotykać się z aktualnie mężem, dosłownie kilka dni po rozstaniu z facetem. I jakoś udało się. Ale to chyba był bardziej fart niż cokolwiek innego. Z drugiej strony mam wciąż przed oczyma sytuację. Poznaję faceta. Cudowny, totalnie z mojej bajki. Coś tam zaczyna się pomiędzy nami dziać. I raptem informacja: on ma dziewczynę od 10 lat. Nie ślub, nie dzieci, ale jednak jest z kimś od dawna. Oczywiście chce się wyprowadzić choćby teraz, już. Wszystko, bylebym go chciała. A mi raptem wrzuca się całkowita blokada. Bo mam świadomość, że 10 lat nie przekreśla się z dnia na dzień, że nie można z tego tak łatwo wyjść i wejść w coś nowego. Po latach, bo wiele już ich minęło, wiem, że miałam wtedy rację. On z tego wychodził kolejnych 5 lat, a następnych kilka odchorowywał. I chociaż nie wątpię, że charakterologicznie pasowaliśmy do siebie niemal idealnie, to właśnie przez ten brak czasu i tak schrzanilibyśmy wszystko. Bo jednak ten czas jest potrzebny. Choćby po to, by dowiedzieć się, kim się jest bez tej drugiej osoby.
          • damka9 Re: Czy ja przesadzam? 25.06.12, 10:08
            no niestety, sens tego o czym mówisz dociera w miarę upływu czasu - pewnie gdybym przeczytała ten post nim ubraliśmy się w ten związek i tak nic by mi nie powiedział, a może jedynie kazał by się zastanowić. Spodziewałam się kłopotów i to nie małych, natomiast nie tego rodzaju, jakie rzeczywiście wystąpiły. Mogę powiedzieć, że to nawet ja byłam bardziej sceptyczna jeśli chodzi o rozwiązanie tego konfliktu - dla niego fakt, że jego ex uśmiechnęła się i pomachała gdy przechodziła koło nas był oznaką tego, że chce rozejmu. Śmiechu warte, przecież wiadomo jak nieszczery i pełen nienawiści był ten gest, ale on długo tego nie pojmował jak można żywić tak przepastną nienawiść i jeszcze wciągać w to dziecko. No niestety, po fatalnie spędzonym dniu ojca( z dala od dziecka, awantury, itd..)znów wszystko rzutuje na nas. Poza tym nie wiem zupełnie jak reagować, kiedy np. jego ex nas mija a jego wmurowuje - co to niby ma być? Rozumiem, że to trudna dla niego sprawa, ale nie czuję się jakoś specjalnie komfortowo kiedy on na jej widok od razu się napręża. Stres? Chęć uniknięcia konfrontacji, bo większość z nich to wyzwiska? Nie wiem..
            • edw-ina Re: Czy ja przesadzam? 25.06.12, 11:08
              Ja bym się z tego układu zmyła i to natychmiast i nieodwołanie.
              - nawet jeśli nie byłaś bezpośrednią przyczyną rozpadu związku, to jednak pojawiłaś się w życiu faceta długo przed oficjalnym ogłoszeniem rozdziału od stołu i łoża. Co za tym idzie zawsze będziesz łatwym celem ataków, bo być może gdyby nie twoja obecność, im jednak by się ułożyło. Tak może myśleć zarówno twój facet, jego ex oraz ich dziecko.
              - jesteś traktowana jak kochanka pod względem oficjalności tego związku, ale jak stara i nieatrakcyjna żona pod względem doceniania, starania się itp.
              - im dłużej będziesz czekała, tym trudniej będzie ci się z tego uwolnić i tym mniejsze szanse będziesz miała na stworzenie normalnego związku.
              • damka9 Re: Czy ja przesadzam? 25.06.12, 12:09
                Odkąd pamiętam jest tak, że ex uznaje mnie za przyczynę rozpadu ich związku jak również za przyczynę np. tego, że czasem są opóźnienia w płaceniu alimentów - i nie ma dla jej argumentów znaczenia, że poznaliśmy się już po jego wyprowadzeniu się od niej i ustanowieniu separacji. No właśnie, dobrze to ujęłaś - jak starą, nieatrakcyjną żonę - bo mimo swojego wieku tak właśnie się czuję. W kółko jak mantrę powtarza, że jestem np. aspołeczna, albo trudna, albo nie da się ze mną żyć, a jednak jakoś żyje. I za każdym razem, kiedy się odsuwałam ( mam swoją pracę i swój świat poza Polską) to on dokonywał w sobie przemiany. Jak się okazywało, krótkotrwałej. Mówisz odejść - a jak się zmierzyć z zarzutem, co do którego mam 100 % pewności, że się pojawi - że oto on odważył się pokazać mnie kiedyś dziecku a ja teraz odchodzę, i że to moja wina że byłam niewyrozumiała?
                • edw-ina Re: Czy ja przesadzam? 25.06.12, 12:18
                  normalnie: aby na własnym przykładzie wyjaśnił dziecku, że o związek trzeba dbać, bo inaczej się rozpada.
                  • damka9 Re: Czy ja przesadzam? 25.06.12, 12:20
                    może i tak. Bo póki co nie widzę innego rozwiązania, by przestać się czuć tak parszywie. Ps. na prośbę, czy mógłby mi wyjaśnić skąd u niego takie reakcje na widok ex zaprzecza temu, jakoby tak miał się zachować.
                    • damka9 Re: Czy ja przesadzam? 25.06.12, 12:25
                      Dziecku za pewne nie powie nic takiego, znając go to dojdzie do wniosku ze lepiej będzie to przemilczeć a tylko mnie podręczyć częściowymi wyrzutami sumienia za zwichrowane dzieciństwo młodej.
                      • edw-ina Re: Czy ja przesadzam? 25.06.12, 12:32
                        Ale o czym ty w ogóle piszesz o czym się przejmujesz? Przecież i tak się z tym dzieckiem nie widujesz, nie tworzycie rodziny ani niczego takiego, a ty się zastanawiasz nad szantażami twojego faceta, bo jak odejdziesz, to skrzywdzisz jego dziecko? Przeczytaj to, co sama napisałaś. Jeśli ktoś tu skrzywdził dziecko, to tymi ludźmi byli rodzice tego dziecka, którzy nie potrafili się wziąć za siebie i swój związek i w konsekwencji rozwiedli się. Pozwolisz na to, by facet przerzucił na ciebie swoje poczucie winy? No daj spokój. Popełniłaś jeden błąd - związałaś się z facetem bez uregulowanej sytuacji prawno-emocjonalnej. Nie popełnij kolejnego pozwalając, by cię szantażował.
                • edw-ina Re: Czy ja przesadzam? 25.06.12, 12:21
                  Odkąd pamiętam jest tak, że ex uznaje mnie za przyczynę rozpadu ich związku jak
                  > również za przyczynę np. tego, że czasem są opóźnienia w płaceniu alimentów -
                  > i nie ma dla jej argumentów znaczenia, że poznaliśmy się już po jego wyprowadze
                  > niu się od niej i ustanowieniu separacji.

                  - separacja, to jeszcze nie rozwód, a tym bardziej nowe życie po rozwodzie. Znam przynajmniej ze dwie pary, które po okresie separacji wróciły do siebie. Niestety pod tym względem popełniłaś błąd.
                  • damka9 Re: Czy ja przesadzam? 25.06.12, 12:28
                    No tak, całkiem możliwe. A wręcz pewne, że w tym miejscu to ja popełniłam błąd. Inną sprawą jest, że gdybyśmy wtedy się nie zdecydowali spróbować, to dziś każde z nas żyłoby osobno. Nie sądzę, by w grę wchodził ich powrót do siebie, a to dlatego, że ex powiedziała mu, że wyszła za niego z litości bo ' nie miala serca' mu odmówić. Nie mnie to oceniać, jakby było dzisiaj, w każdym razie spróbowałam, no i mam co mam. A Ty po jakim czasie poznałaś dziecko/dzieci swojego partnera/męża?
                    • edw-ina Re: Czy ja przesadzam? 25.06.12, 12:34
                      po 3 latach znajomości, 2 latach razem i roku wspólnego mieszkania. Ale to przede wszystkim dlatego, że dzieci M mieszkają zagranicą, a wówczas to przede wszystkim M do nich jeździł, a nie oni do niego.
                      • damka9 Re: Czy ja przesadzam? 25.06.12, 12:52
                        No tak, to trochę zmienia postać rzeczy. A swoją sytuację muszę sobie przeanalizować by omówić kluczowe sprawy, jeśli nie zacznie się wydzierać to może nawet mi się uda. Heh, rzeczywiście, ja się przejmuję co pomyśli dziecko, ale zapominam, że ostatni raz widziało mnie w październiku ub.roku. Super się dałam samej sobie wplątać
                        • aragorna71 Re: Czy ja przesadzam? 25.06.12, 14:28
                          na co ty jeszcze czekasz dziewczyno? Dziewczyny napisaly ci juz prawie wszystko na ten temat. Chcesz nadal byc w tym zwiazku? Co ma w sobie ten facet, ze nie widzisz jak cie traktuje? Naprawde warto?
    • rybkka24 Re: Czy ja przesadzam? 25.06.12, 19:03
      facet z Twojego opisu przedstawia się strasznie nieciekawie, dla mnie sytuacja wygląda tak że pan złapał Ciebie (za Twoim przyzwoleniem) i użył jak liny do wyciągnięcia się z małżeństwa, które z jakiś względów mu nie pasowało chociaż po tym jakie ma podejście do ciebie można pzypuszczać jakie mial podejście do żony.
      a teraz Twoim kosztem probuje uciszyć wyrzuty sumienia i poczucie winy z tytuły rozbitej rodziny.dla mnie jeszcze parę dobrych lat możesz się szarpać, bo facet nic nie widzi i nie zdaje sobie sprawy z sytuacji.
    • rybkka24 Re: Czy ja przesadzam? 29.06.12, 11:31
      >No ale chyba jest do cholery jakaś granica której nie przekroczy wiedząc, że krzywdzi tym >dziecko? Bo ja nie rozumiem jaki sens ma ograniczanie kontaktu z ojcem gdzie wyraźnie jest >chęć i usilne prośby by widywać małą, po czym oskarżanie, że dziecko jest przez niego >zaniedbywane i zapomniane.?!



      mało chyba jeszcze wiesz...niejedna mamuśka marnuje własnemu dziecku życie na złość byłemu i dla własnej satysfakcji i pewnie większość jest zbyt zafiksowana żądzą zemsty aby to pojąć i zauważyć....
      zajmij się przedewszystkim dobrem swoim i własnego związku a nie dobrem dziecka na które nie masz żadnego wpływu. jeżeli dalej chcesz się tak skupiać na dziecku to w tobie też jest problem..
      ojciec ma prawo zabierać dziecko do miejsca zamieszkania i byłej nic do tego. przy sądowym ustaleniu to jest jasne.
      jak mała boi się reakcji matki trzeba z nią dużo rozmawiać i tłumaczyć jakiś psycholog może a nie chować głowę w piasek i tańczyć jak mamusia zagra..łatwe to nie jest to fakt ale innego wyjścia nie ma. nie dajcie sobie wejść na głowę eks i nie dajcie sobie wmówić że to prze was jest taka sytuacja, nie przez was a przez eks która nie umie zaakceptować obecnej sytuacji…
      przez twojego faceta, który daje sobie wejść na głowę i przez ciebie która dała swojemu facetowi wejść sobie na głowę także każde z was dokłada swoje 3 gr.
      • rybkka24 Re: Czy ja przesadzam? 29.06.12, 11:42
        Twój facet chyba nie wierzy że może coś zmienić....wykastrowała go ta eks żona???
        trochę wiary w siebie.mój nm kilka razy pokazał że eks łaski nie robi i jego obecność jest korzystna i dla dziecka i dla niej w sumie zawsze jakaś pomoc/wsparcie przy dziecku.
        a jak nie chce to niech sama się buja i ma pretensje do siebie, trochę trwało żeby nm sam to zrozumiał trochę trwało żeby eks też to przełknęła.sprawa była postawiona na ostrzu noża, nie było to łatwe, był lęk i strach, nm bał się straty kontaktu z dzieckiem,w tej sytuacji wgrał rązsądek eks która stwierdziła że dla KAŻDEGO w tej sytuacji będzie korzystne jak nm będzie obecny i dla dziecka i dla niej bo jak coś się stanie to nie ma problemu z opieką itp.
        ale parę lat minęło i emocje u wszystkich opadły a eks jest chyba w satysfakcjonującym związku.....
        • rybkka24 Re: Czy ja przesadzam? 29.06.12, 11:44
          znajdzcie eks chłopasmile)
          • optymist75 Re: Czy ja przesadzam? 29.06.12, 12:24
            Obawiam się ,że to nic nie da wink
            • gaba613 Re: Czy ja przesadzam? 29.06.12, 18:56
              U "naszej" eks nic to nie dało...
              Sama zostawiła nm, żyje w nowym związku, a wściekła się niepomiernie, że jej były śmiał ułożyć sobie życie i ... ich córka dalej nie zna siostrzyczki uncertain
            • rybkka24 Re: Czy ja przesadzam? 29.06.12, 21:11
              u nm-podziałało, eks u autorki wątku jest sama, szansa jest.
              • gaba613 Re: Czy ja przesadzam? 30.06.12, 00:29
                No to trzymam kciuki! tongue_out
              • damka9 Re: Czy ja przesadzam? 30.06.12, 09:11
                twierdzi, że jest sama, aczkolwiek dziecko mówiło, że ' ten pan co czasem mamę odwiedza ma taką fajną łysą głowę' tongue_out
                • anula36 Re: Czy ja przesadzam? 30.06.12, 09:53
                  jakis gosciu od czasu do czasu to jeszcze nie zwiazek.
          • jak.z.nut Re: Czy ja przesadzam? 30.06.12, 11:03
            A znalezienie chłopa coś zmieni? Nagle eks się uspokoi, wyrosną jej anielskie skrzydła? Nie jestem zwolenniczką teorii, ze chłop jej lekiem na wszystkie bolączki kobiety bo to najnormalniej uwłaczające dla babki jest. Każdej! I piszę to z perspektywy swojego byłego małżeństwa, paroletniej "samotności" i kobiety w związku. ba! znalezienie chłopa przez eks może skutkować próbą odrzucenia ojca dziecka i obsadzeniu w tej roli nowego partnera, jeśli była wredna to taka pozostanie, bez względu na stan cywilny.
            • anula36 Re: Czy ja przesadzam? 30.06.12, 11:24
              a jesli to bedzie chlop zagraniczny to eks moze sie z dzicieciem przeniesc na 2 koniec Europy i wtedy tylko zmieni sie ranga problemow,nie ilosc.
              • damka9 Re: Czy ja przesadzam? 30.06.12, 18:22
                no tak... przynamniej jedną brednię przestanie w kółko powtarzać - jakoby dobry dziecka było dla niej wartością nadrzędną. Bo coraz mniej na to wskazuje i właściwie jest to tylko teoria. No jasne że facet od czasu do czasu to nie związek, natomiast skoro widuje się z kimś to chyba nie ma podstaw wykrzykiwać mi jak się gdzieś miniemy przypadkiem, że jestem osobą z powodu której ona się powiesi i taką informację zostawi dziecku. Szalona kobieta, a m. zdaje się takie zdarzenia wypierać z pamięci po kilku miesiącach. No nic, zanosi się na to, że wszystko się w miarę powyjaśnia w ciągu paru dni.
                • damka9 aha- z rzeczy nowych: 30.06.12, 18:25
                  to m. złożył w piątek wniosek o przekazanie mu pełnej opieki nad dzieckiem. A powodów było kilka, nie tylko zupełny brak niewidywania małej ( w ciągu 2 miesięcy widział ją dwa razy), w tym poważne przesłanki do zaniedbywania dziecka ( dostaje ogromne alimenty a w płatnościach ma wielomiesięczne zadłużenia, dziecko chodzi w za małych butach i mówi że codziennie je chleb z serem). Tak więc zanosi się u niego na kolejną sporą batalię. Bo nie mogę powiedzieć, że u nas ( na pewno nie zamierzam się już interesować przebiegiem tych ich wojen podjazdowych).
                  • anula36 Re: aha- z rzeczy nowych: 30.06.12, 18:55
                    a jak przejmie ta opieke, to bedzie w tym domu jeszcze miejsce dla Ciebie?
                  • rybkka24 Re: aha- z rzeczy nowych: 30.06.12, 19:57
                    to z chłopem to trochę z przymróżeniem oka byłowink
                    jak się znajdzie chłop i szansa na ułożenie życia to może eks się uspokoić ale fakt że może podziałać to też w drugą stronę...ale takie sprawy z góry są masakrą czemu sądy dają matkom TAKĄ władzę rodzicielską jak obserwuje to rozkłada się 80% matka 20% ojciec...
                    matka ma decydujące zdanie/matki plany są ważniejsze/matki słowo wyżej niż ojca/matka popdejmuje decyzje sama ojca nikt nie pyta i nikogo to nie obchodzi bo matka posłała zapisała itp./matka może zmanipulować dzieciaka nastawić przeciw ojcu i nic się nie dzieje.dzieciak może bać się matki i robić tylko jak ona chce i nikogo to nie interesuje...
                    matka może bezkarnie złamać psychikę własnemu dziecku i nikogo to nie ruszy...
                    niestety to wszystko to są sprawy delikatne i niuanse które trzeba poobserwować a komu się chce chyba nie tym sędzinom które zamiast dzieci maja numerki w aktach...
                    • edw-ina Re: aha- z rzeczy nowych: 30.06.12, 20:27
                      Nie żebym jakoś specjalnie kochała rodzime sądownictwo, ale tak w odniesieniu do tego, co napisałaś: - to zwykle też matki biorą zwolnienia lekarskie na dziecko, zabierają ze sobą wszędzie dzieci, rezygnują często z kariery, by móc te dzieci wychować, a nie dać na przechowanie komuś. To matki znają na pamięć listę wszystkich alergenów, które uczulają dziecko, one mu piorą, sprawdzają lekcje itd, itp. Nie twierdzę przez to, że faceci tacy, jak np. Karolany, się nie zdarzają i należy wszystkich wrzucić do jednego worka, ale z obserwacji wychodzi mi, że to jednak matki są zwykle (choć oczywiście nie zawsze) zdolne do większych poświęceń dla dziecka.
                      • rybkka24 Re: aha- z rzeczy nowych: 30.06.12, 21:31
                        edwina zgadzam się z Tobą.ale dobrze by było odróżnić "zwykle" od konkretnych sytaucji gdy matka daje ciała...a ojciec staje na wysokości zadania i wie kiedy i od czego...
                        niestety sądy kierują się właśnie tym: zwykle matka....a ojciec to i tamto.
                        gorzej jak ojciec i matka się nie nadają.
                        • damka9 Re: aha- z rzeczy nowych: 01.07.12, 10:17
                          Niestety, obawiam się, że wyrok sądu w sprawie przyznania opieki jest znany na długo przed rozpatrzeniem wniosku. Bo co z tego, że on posiada dowody wpłaty ogromnych sum, z których połowa zniknęła, co z tego, że ma dowody na to, jak od 2 miesięcy prosi o spotkanie z małą a prośby te zostają sprytnie przemilczane - skoro mała ze strachu przed matką powie, że nie chce mieszkać z tatą?
                      • damka9 Re: aha- z rzeczy nowych: 01.07.12, 10:13
                        @ anula : twierdzi, że jak najbardziej tak - aczkolwiek co ja mogę stwierdzić z całą pewnością nim jeszcze nastąpiło orzeczenie sądu?
                        No tak, edwina ma dużo racji - sama pochodzę z rozbitej rodziny i doskonale pamiętam, ile trudu włożyła w wychowanie mnie moja mama by zrekompensować mi braki spowodowane nieobecnością ojca. Niemniej jednak wydaje mi się, że matek zdolnych do wszelkich wyrzeczeń nie można uznać za regułę, czy ogół 'matczynego społeczeństwa' , bo przykładów, gdzie dziecko traktowane jest jak mebel możnaby mnożyć. Również historii, gdzie potrzeby dziecka znikają na szarym końcu też jest wiele, bo wielu wydaje się, że gdy zaspokoją podstawowe potrzeby życiowe jak jedzenie, całe ubranie i łóżko to właściwie są spełnione. Każdy przypadek chyba jednak należy oceniać indywidualnie, bo nie da się wyciągnąć jedynie słusznej średniej z tak ogromnej rozpiętości przypadków.
                        • anula36 Re: aha- z rzeczy nowych: 01.07.12, 11:15
                          masz generalnie racje tylko jak juz pisalam w innym watku:

                          bo wielu wydaje się, że gdy zaspokoją podstawowe potrzeby życiowe jak jed
                          > zenie, całe ubranie i łóżko to właściwie są spełnione

                          Tak czesto jest i czasami to naprawde nie zawsze sa osoby z gruntu zle, tylko malo swiadome potrzeb dziecka, sami byli tak wychowani, im samym nic wiecej nie zapewniono. Bywaja matki ktore pewne rzeczy robia ( lub nie robie) ze zlej woli, a niektore z niewiedzy.Dlatego zawsze bede sie buntowac przeciwko wrzucaniu wszystkich opiekunow do jednego worasmile

    • damka9 Z ustaleń 02.07.12, 16:39
      wynika, że, dzieląc się z wami pokrótce, daliśmy sobie czas do końca roku. Spisaliśmy ( żeby nie było nieporozumień) krótką listę ustaleń co należy bezwzględnie do tej pory dokonać oraz powiedzieliśmy sobie, jakich zachowań żadne z nas nie toleruje u tej drugiej osoby i wyznaczyliśmy tą symboliczną granicę do końca roku na osiągnięcie tego. Bo nie chodzi tu bynajmniej o listę wymagań co które z nas chce od siebie wzajemnie, ale o listę wspólnych osiągnięć czy też dokonań - jak kto woli. Tak więc zobaczymy, ciężko mówić o rozbuchanym optymizmie po tej rozmowie, bardziej powiedziałabym, że każde z nas wyraziło pewnego rodzaju gotowość do podjęcia wyzwania zadbania o nas na nowo. A pół roku to nie jest okres czasu, po upływie którego umrę z rozpaczy na wypadek fiaska. Nie wiem, czy robię rozsądnie, czy dobrze czy źle - nie chcę potraktować go jak przedmiot i odejść z dnia na dzień kiedy wyjaśnił mi spokojnie, co leży u podstaw niektórych jego zachowań, czy może skutków zachowań jego ex. Znacznie lżej mi będzie, jeśli miałoby nie wyjść po tym czasie bo będę wiedziała, że rozpad związku to nie była decyzja tylko jednego z nas.
    • damka9 A jednak rozstaliśmy się. 10.07.12, 21:13
      • glasscraft Re: A jednak rozstaliśmy się. 10.07.12, 21:17
        Damka, przykro mi. Mam nadzieje, ze znajdziesz normalnego, przyzwoitego partnera, z dziecmi czy bez, ale ze zdrowym podejsciem do zycia i przede wszystkim - do Ciebie.
      • karolana Re: A jednak rozstaliśmy się. 10.07.12, 21:27
        Uuuu przykro mi, ale skoro miało to tak wyglądać, jak to opisywałaś, to chyba lepiej...
        Życzę odnalezienia spokoju i szczęścia... A to potraktuj jak doświadczenie smile Pewnie kilka razy się teraz zastanowisz zanim zwiążesz się z dzieciatym facetem wink
        Pozdrawiam ciepło.
        • rybkka24 Re: A jednak rozstaliśmy się. 10.07.12, 21:57
          a co się stało?
          facet nie był gotowy na nowy związek..
          może byłaś tylko "liną" do wydostania się ze złego małżeństwa?
          a jak zaczęłaś coś wymagać to już nie jesteś "przydatna"??
          • damka9 Re: A jednak rozstaliśmy się. 11.07.12, 10:01
            nic nagłego się nie stało - on uznał, że moja frustracja całą tą sytuacją to nic innego jak fochy, i nawet nie przeszło mu przez myśl by coś z tym zrobić. Poza tym spadły kolejne problemy z jego ex, tym razem zupełnie innej natury - to wszystko ponad moje siły. Argument pt 'wiedziałaś, że bierzesz mnie z całym dobrodziejstwem inwentarza' przyprawia mnie o autentyczne mdłości. Chyba dobrze się stało.
      • edw-ina Re: A jednak rozstaliśmy się. 11.07.12, 09:04
        Damka, jeśli to nie jest zbyt osobiste, to napisz nam co się stało.
        Poza tym posłuchaj - w moim wątku Anula z Tully zauważyły, że są ludzie, którzy wiedzą, że jest źle, ale wciąż brną w ten układ, bo nie mają pomysłu co innego mogą zrobić i w konsekwencji cierpią. Jeśli nawet 1/3 z tego, co napisałaś było 100 proc. prawdą, to byłaś naprawdę fatalnie traktowana przez faceta i tworzyliście coś dziwnego, ale z pewnością nie układ partnerski. Miłość, nawet bardzo gorąca, to za mało na związek. Potrzeba szacunku, pracy nad związkiem, próby wejścia w buty tej drugiej osoby, przyjaźni, wspólnej bazy światopoglądowej. Nadzieja na to, że jeśli na początku jest źle, to później będzie tylko lepiej, zazwyczaj odbija się czkawką. Może faktycznie facet wykorzystał cię do łatwiejszego wyskoczenia z małżeństwa. Nie wiem, ale życzę ci, byś znalazła kogoś, kto bardziej cię doceni.
        • damka9 Re: A jednak rozstaliśmy się. 11.07.12, 10:05
          Rozumiem jak szerokie jest spectrum jego problemów ( osobisto - zawodowych), ale to jeszcze nie jest wystarczający argument by o nich gadać w kółko - podczas posiłku, seksu, podczas wycieczki rowerowej a nawet randki - wszystko mu się kojarzy albo z ex( np. idzie i ni stąd ni zowąd się śmieje, a na pytanie co go tak ubawiło on odpowiada, że ostatnia rozmowa z ex gdzie wyszła z niej zwykła jędza ) itd, itd, itd.. Ja się czuję jak jakiś worek który uszył sobie na miarę swoich problemów, by móc wrzucać w niego wszystkie swoje kłopoty i troski.
          • edw-ina Re: A jednak rozstaliśmy się. 11.07.12, 10:20
            Wiesz, ja nie jestem zazdrosna, tak z natury. Ale gdyby M nieustannie wspominał o ex, to by mnie szlag trafił i pewnie postąpiłabym tak, jak ty, czyli po prostu zakończyła relację. Bo ten facet jest w rozdwojeniu, niby w nowym związku z tobą, ale tak naprawdę wciąż jedną nogą w tamtym. To żaden materiał na partnera. To jak czytanie książki jednocześnie od końca i od początku - nie ma szansy powodzenia, choć teoretycznie da radę to wykonać.
            • damka9 Re: A jednak rozstaliśmy się. 11.07.12, 11:01
              I ja tak to widzę. W przeciwieństwie do niego, który uważa, że rozwód załatwił sprawę tak, by pozostawić to bez dyskusji. Tylko trochę to przykre, że akurat dziś, w ważnym dla mnie dniu ja umawiam się na wieczór z przyjaciółką.
            • damka9 Re: A jednak rozstaliśmy się. 11.07.12, 11:05
              tak, na tym polega cały paradoks - że im dalej od rozwodu tym więcej jej w naszym życiu było. A chyba nie do końca o to chodzi w rozstaniach ludzi - by zwiększać częstotliwość kontaktu, lub w ogóle czynić go tak rozemocjonowanym, jak to w tym przypadku się stało.
          • anula36 Re: A jednak rozstaliśmy się. 11.07.12, 10:32
            A propos tego co napisala Edwina - uwazam ze nie zawsze ludzie brna w zly uklad bo nie maja pomyslu na lepszy. Pomysl przewaznie jest, tylko brak sily i odwagi do jego realizacji - troche jak ofiara przemocy czy molestowania - nie wierzy ze uda sie zrealizowac plan ucieczki wiec zostaje w miejscu, choc to miejsce ja powoli zabija.
            Damka- nie lubie takich rzeczy pisac ludziom ( zreszta jak zakochani to i tak nei uwierza i zostajesz wrogiem nr 1smile ,ale z tego co pisalas to ten zwiazek byl zly dla Ciebie, jego zycie na dzien dzisiejszy to eks, dziecko inne sprawy, ty bylas tylko dodatkiem i odgromnikiem.
            Tak wcale nie musi byc, masz tylko jedno zycie i szkoda go na taki uklad.
            Trzymaj sie dziewczyno!
            • damka9 Re: A jednak rozstaliśmy się. 11.07.12, 11:04
              Mam nadzieję, że wkrótce i ja to powiem smile Bo póki co, to czuję się jakby dopiero co wyrzucono mnie z mieszkania i rozglądam się nie wiadomo za czym, stojąc za zamkniętymi drzwiami smileObawiam się tylko jednego, co zresztą już wam pisałam - że kiedy dotrze do niego, że to nie jest żart to rozpocznie tyradę z której wyniknie tylko jedno - że oto ja jestem przyczyną i jedynym winowajcą tego rozpadu. A ja, powiem uczciwie, średnio sobie radzę z tego typu zarzutami, choćby nie wiem jak mało sensu w sobie miały.
              • anula36 Re: A jednak rozstaliśmy się. 11.07.12, 11:15
                na to jest jedna bardzo dobra metoda - zerwac wszelkie kontakty, telefonow nie odbierac, maile i smsy kasowac bez czytania.
                I nie da sie wpedzic w poczucie winy!
                • damka9 Re: A jednak rozstaliśmy się. 11.07.12, 11:18
                  Zdecydowanie, popracuję nad tym. Choć pewnie nie będzie to łatwe, bo treść i tak już z wyprzedzeniem mogę podać z dokładnością do 99.9% - to ja poznałem cię z moim dzieckiem a ty jak ostatnia księżniczka strzeliłaś focha i odeszłas- jak ja jej to wytłumaczę?, sama nie wiesz, czego chcesz, jesteś niedojrzała, bla bla. A niech się we dwoje tarzają w tym całym bajzlu..
                  • glasscraft Re: A jednak rozstaliśmy się. 11.07.12, 11:22
                    A odpowiedz, chociaz nawet udzielac jej nie musisz - tak, przedstawiles mnie dziecku, po czym zrobiles mu SAM wode z mozgu, bo natychmiast zaczales udawac, ze nie istnieje i nie mam prawa w zyciu dziecka funcjonowac, jako partnerka ojca. A skoro taka niedojrzala jestem, to tylko dla ciebie moj kochany lepiej, znajdz sobie kogos bardziej dojrzalego smile
                  • anula36 Re: A jednak rozstaliśmy się. 11.07.12, 11:34
                    na to bym stwierdzila, ze to prawda ze ejstem niedojrzalai dlatego pozwole mu poznac kogos lepszego kto na niego bardziej zaslugujetongue_out
              • edw-ina Re: A jednak rozstaliśmy się. 11.07.12, 11:17
                nie musisz słuchać jego tyrad. Po prostu nie musisz. W jaki sposób może cię do tego zmusić? Przywiąże cię do kaloryfera, żebyś słuchała?
                A odnośnie ważnego dnia bez faceta - wiesz, dobry przyjaciel jest 1000 razy więcej warty niż unieszczęśliwiający cię facet.
                • damka9 Re: A jednak rozstaliśmy się. 11.07.12, 11:21
                  Tak, choć mam wyrzuty sumienia, bo przyjaciółkę którą znam już ho ho lat zaniedbałam, i to jak. Mam nadzieję, że się szybko zrehabilituję. Z tym wysłuchiwaniem tyrad to i może racja, to już chyba mój nawyk, że jak na mnie wrzeszczał to ja tego słuchałam. Nie mogę uwierzyć, że to już naprawdę koniec tych wszystkich awantur przy stole i miliardów pretensji ex. Aż niemożliwie to brzmi.
                  • edw-ina Re: A jednak rozstaliśmy się. 11.07.12, 11:28
                    Kiedyś, wiele lat temu, miałyśmy z moją przyjaciółką taki zwyczaj: jak któraś rozstała się z facetem, to robiłyśmy sobie noc przy winie ośmieszającą kolesia. Wyciągałyśmy jego wszelkie wady, wpadki, denerwujące nawyki, wyobrażałyśmy sobie, jak będzie wyglądał za 20 lat, bo z pewnością będzie łysy, z dużym brzuchem, nogi mu się wykoślawią i będzie nosił za ciasne koszule. Robiłyśmy kserówki jego zdjęć i bazgrałyśmy po nich dorysowując wąsy, wągry, blizny, rzucając do nich strzałkami. Po takiej nocy zazwyczaj facet stawał się dla nas wręcz obrzydliwy, dzięki czemu serce szybciej przestawało boleć. Polecam to każdemu do dziś smile
              • glasscraft Re: A jednak rozstaliśmy się. 11.07.12, 11:20
                A niech sobie mendzi ile chce. Wazne, ze Ty nie musisz tego dluzej sluchac! A do tanga to zawsze trzeba dwojki, wiec takie opowiesci, ze to Ty jako ta zosia-samosia Wasz zwiazek rozwalilas, to on sobie moze tam gdzie slonce nie zaglada wsadzic.
Inne wątki na temat:

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka