Dodaj do ulubionych

Ciekawy artykuł.

11.02.15, 11:24
Nie tylko my nie do końca potrafimy ogarnąć patchwork wink
www.styl.pl/raport-stylowe-swieta/spotkania/news-rodzinna-ukladanka,nId,1576817
Obserwuj wątek
    • belzebubel Re: Ciekawy artykuł. 11.02.15, 16:57
      jak ktoś ma za dobry humor, niech poczyta komentarze pod tekstem smile
    • optymist75 Re: Ciekawy artykuł. 11.02.15, 17:36
      Boszzzzz,czy im nie szkoda czasu na pisanie takich bzdur:
      "jakies chore te rodziny .wiadomo ze żadna porzadna kobieta nie będzie tolerowala nieślubnego dziecka meza i partnera .po co tyle dzieci z kazda kochanka po jednym. kobieta majac dziecko jest zabezpieczona finansowo przez partnera ale potem takie szopki wychodzą.trudno się nie smiac z tego."
      Trudno to się z tego komentarza nie śmiać smilei przewracać oczami .
      Albo to :Modle sie za tych POpaprancow niech Bóg łaskawy im odpusci.. smile
    • edw-ina Re: Ciekawy artykuł. 12.02.15, 13:52
      Wydaje mi się, że temat zawsze będzie budził masę emocji. Po prostu. Ponieważ niemal zawsze będzie ktoś, kto w tym układzie będzie czuł się bardziej lub mniej pokrzywdzony, kto zna kogoś, kto jest pokrzywdzony itp. A jak z większością spraw, tak i tutaj: lepiej zapamiętuje się wszelkie negatywne doznania, niż te pozytywne.
    • karolana Re: Ciekawy artykuł. 18.02.15, 11:31
      Ale tak serio - ile znacie naprawdę udanych i szczęśliwych rodzin "pozszywanych"?
      Z tego, co zdążyłam się zorientować, warunkiem sensownego poukładania spraw jest trwałe wymiksowanie się z układu jednego z rodziców, czyli dzieci są pod stałą opieką ojca lub matki i jego/jej drugiej połówki.
      Ale tam, gdzie mamy trójkąty czy czworokąty ex-obecni... Hmmm...
      A dzieci w tym wszystkim szukające swojego miejsca, z konfliktem lojalnościowym, manipulujące lub wycofane. Ogólna doopa jakaś sad
      Kiedyś byłam zdania, że "każdy ma prawo do szczęścia". Ale im dłużej funkcjonuję w takim układzie, tym bardziej skłaniam się ku temu, że jest to nie jest najszczęśliwszy pomysł tworzenie takiej "rodziny" i może rozwiedzeni rodzice, jeśli już się rozwodzą, powinni po prostu zająć się wychowaniem dzieci, a relacje intymne mieć "dochodzące"?
      • edw-ina Re: Ciekawy artykuł. 18.02.15, 15:03
        Mówisz o takie w 100 proc. nie mającej problemów wynikających z pozszywania kilku rodzin? To nie znam. Znam lepiej i gorzej funkcjonujące, działające na różnych zasadach i takie, w których coś się poświęcało, by mieć coś innego. Ale takich, w których każdy odnalazłby się bez problemu, nie czuł pokrzywdzony, odsunięty itp. to ani jednej.
        Mój M podziela twoją opinię. Oczywiście teraz, dawno po tym, jak mleko się rozlało. Teraz mówi, że trzeba zrobić wszystko, a nawet więcej, by dziecko nie wychowywało się w rozbitej rodzinie, nie musiało przechodzić tej całej traumy, a później z nią żyć. Ale zdaje się, że to przychodzi wraz z wiekiem i doświadczeniem, a decyzje o pochopnym ślubie i równie pochopnym rozwodzie, podejmuje się w mniej obfitującym w wiedzę i doświadczenie wieku.
        • konstancja16 Re: Ciekawy artykuł. 18.02.15, 15:19
          No tak. Moze i cos w tym jest. I to chyba faktycznie przychodzi z wiekiem. Ale powiedz 30-letniej samotnej mamie albo weekendowemu tatusiowi, ze ma zapomnieć o zyciu w parze i o snuciu planow na zamieszkanie z kims na następne 15 lat. w tym wieku ‘za pietnascie lat’ oznacza mniej więcej ‘jak będę stara i będę się wybierac na emeryture’. I która potencjalna macocha albo macoch lyknie tekst ´wiesz, wybudujemy ten wspólny dom za 15 lat, jak dzieci podrosna’, na razie możemy się spotykać w wolne dni, na wakacje jedz z przyjaciolka, bo ja jade z dziecmi. Takie podejście praktycznie eliminuje rozwodnikow z rynku. Chyba ze chcą (z wzajemnoscia) zadowolić się szybkim bzykankiem bez zobowiazan. I bez wspólnego sniadania. Albo szklanka zimnej wody i celibatem.

          Sorry, trudno odlozyc własne zycie na później tylko dlatego ze się ktoś potknal we wcześniejszym związku. W imie dobra dzieci…. Nie chciałabym musiec wybierac.
          • edw-ina Re: Ciekawy artykuł. 18.02.15, 15:49
            Jedynym wyjściem jest konstytucyjny zakaz rozmnażania się przed 35 rokiem życia wink
            A tak poważnie - tak, masz rację. I właśnie dlatego, że jest tak wiele sprzecznych interesów w jednym miejscu (vide staro-nowym związku), to nie znam takiego, z którego wszystkie strony byłyby zadowolone.
            • konstancja16 Re: Ciekawy artykuł. 18.02.15, 16:06
              edw-ina napisała:

              > Jedynym wyjściem jest konstytucyjny zakaz rozmnażania się przed 35 rokiem życia
              > wink

              pod tym sie akurat podpisuje. dzieci nie powinny miec dzieci. 35 lat to minimum. no, ewentualnie kobietom moglabym obnizyc do 32 w uzasadnionych przypadkach (dojrzalosc emocjonalna, niezaleznosc finansowa, min 7 letni staz zwiazku i doswiadczenie w kontaktach z malolatami. ja przechodzilam czasem kolo szkoly i od razu mi sie odechciewalo wink)
          • karolana Re: Ciekawy artykuł. 18.02.15, 19:00
            Gdybym rozstała się z chłopem nie ma opcji żebym weszła w nowy związek, a zwłaszcza taki ze wspólnym mieszkaniem.
            Nikt osobie bezdzietnej nie każe wiązać się z "dzieciatym", w ogóle bycie w związku nie jest potrzebą pierwotną, zwłaszcza jak się człowiek zdążył rozmnożyć wink
            Uważam że zrobiłam głupio wiążąc się z dzieciatym (mimo całych uczuć i kilku fajnych rzeczy), a chłop postąpił idiotycznie odchodząc od żony kiedy dzieci były małe - sorry, odpowiedzialność za czyny, nikt mu nie kazał robić jej dzieci a skoro zrobił to powinien je z nią wychować. Natomiast wchodzenie w nowy związek było z jego strony skrajnym egoizmem. Z mojej też ale ja byłam przede wszystkim głupia a raczej naiwna.
            Ogólnie - wszyscy stracili a raczej nikt nie zyskał tyle ile mu/jej się wydawało.
            • gzubk Re: Ciekawy artykuł. 18.02.15, 20:36
              Jakiś dół się tworzy widzę.
              Ja uważam że warunkiem koniecznym w miarę szczęśliwej rodziny patchworkowej jest brak konfliktu między eksami.
              Bo to rozwodnicy wychowujący dzieci a będący w konflikcie tworzą jatke dzieciom. I nowi partnerzy nie mają tu za wiele do rzeczy.
              Jak zwykle na swoim przykładzie - moja córka ma dwie rodziny i więcej osób do kochania.
              A pasierbica - dwie rodziny i życie w środku konfliktu.
              I nie sądzę, ze moja córka byłaby szczęśliwsza nie znając mojego męża czy cioci od taty. Byłaby dużo ubozsza.
              A pasierbica ma rodziców którzy się nienawidzą i tu będą lata terapii. A moja osoba nie ma tu znaczenia.
              • karolana Re: Ciekawy artykuł. 18.02.15, 20:47
                Gzubk, rację posiadasz smile
                Poza jednym. Nowi partnerzy nader często są pretekstem/katalizatorem konfliktu i/lub pożywką dla nienawiści.
                U nas to nie chłop jest wrogiem nr 1 tylko ja wink
                Gdyby chłop był sam nie byłoby większości chorych akcji. Ale nie jest sam.
                Rodzice bawią się w piaskownicy mentalnej a po tylku dostają dzieci. I ja wink
                I to dość powszechny schemat.
                I rozumiem "prawo do szczęścia" bla bla bla.
                Tylko ja wchodząc w związek nie wiedziałam jaka jest jego ex. On wiedział. I miał obowiązek rozważyć konsekwencje swojego działania. Nie rozważył, jak większość rozwodników, kierując się swoim chceniem. I zrobił krzywdę 3 osobom które ponoć kocha.
                Jak większość rozwodników wink
                • optymist75 Re: Ciekawy artykuł. 18.02.15, 22:19
                  "Tylko ja wchodząc w związek nie wiedziałam jaka jest jego ex. On wiedział. I miał obowiązek rozważyć konsekwencje swojego działania. Nie rozważył, jak większość rozwodników, kierując się swoim chceniem. I zrobił krzywdę 3 osobom które ponoć kocha. "

                  Oooooo,a pozniej powiedzial"ale ona nie zachowywala sie wczesniej w ten sposob"
                  Buuu,trudno uwierzyc ze dopiero po rozwodzie gdy pojawia sie nowa milosc bylego partnera ,rodzi sie taaaka wscieklizna w czlowieku.
                  • konstancja16 Re: Ciekawy artykuł. 18.02.15, 22:29
                    och, karolana, chcial wszystkim zrobic dobrze. myslal, ze sie ulozy...

                    mysle ze gdyby Ex sobie ulozyla zycie (zajela sie praca, partnerem, soba, a nie Wami) to mogloby byc ok. to wcale nie tak latwo przewidziec i zaplanowac. szczegolnie jak nowa milosc sprawia, ze jest sie jak slepy dzokej: nie widze przeszkod.
                    • konstancja16 Re: Ciekawy artykuł. 18.02.15, 22:39
                      i jeszcze... kurcze co post to wylaza z Ciebie zal, pretensje, wscieklosc na chlopa. nie wiem, moze to taka forma terapii, zeby z siebie wywalic to wszystko, ale czesto sie zastanawiam jak z takim bagazem, nabuzowaniem negatywnymi emocjami mozna zyc na codzien. smiac sie, trzymac za reke, isc do lozka....

                      no nie umiem tego lyknac. albo to super gosc i go strasznie kochasz i dlatego lykasz to towarzyszace tej sytuacji bagno albo.... albo ja za glupia jestem jeszcze, zeby pojac ten swiat.

                      ale ja juz to chyba pisalam. cos odpowiedzialas, ale ja wciaz nie rozumiem
                      • karolana Re: Ciekawy artykuł. 18.02.15, 22:52
                        Konstancja kiedyś chyba pisałam o tym TAM. A na pewno to rozmowa na prive wink
                    • karolana Re: Ciekawy artykuł. 18.02.15, 22:50
                      Konstancja problem że on(i) nie myślał(ą) generalnie o niczym konstruktywnym wink
                      Ma(ją) cel - upolować króliczka. Nieważne kogo położy(ą) trupem po drodze.
                      Ten mój nie myślał na nank big_grin i przyznał się że w głowie miał jefno "tym razem nie pozwolę jej odejść, cena nieważna!"
                      Tylko kurczę... Czasem jak się kocha to trzeba puścić wolno.
                      I niestety większa odpowiedzialność spoczywa na tej stronie która wnosi cięższy bagaż czyli dzieci i wściekłą/ego ex.
                      I mają obowiązek brać pod uwagę że ten bagaż przygniecie nowego partnera. A jak się kocha to się nie przygniata. N'est-ce pas?
                      Bo łatwiej nie wejść w związek niż z niego wyjść, zwłaszcza jak się człowiek obłoży uczuciami, rzeczami, dziećmi i kredytami wink
                      Dlatego nie dziwię się ludziom obserwującym z boku że mają negatywny stosunek do "paczłorków". Sama nie jestem entuzjastką wink
                      • konstancja16 Re: Ciekawy artykuł. 18.02.15, 23:45
                        Sie nie zgodze, ze wieksza odpowiedzialnosc na tym z bagazem. Umiesz liczyc - licz na siebie. siebie usprawiedliwiasz, ze bylas naiwna romantyczka, a jemu zarzucasz ze oslepl z milosci i chcial wszystko?

                        Nie. Nie wciagnal Cie przeciez W TO na sile. Glupia nie jestes, nie tylko serce i flaki masz, ale glowe tez.

                        Wiem ze czasem sie czlowiekowi na glowe rzuce, sama o maly wlos nie wdepnelam w zwiazek, ktory by mnie rozjechal. W ostatniej chwili powiedzialam: poczekajmy, zalatwmy najpierw nasze stare sprawy. Uff, dlugo sie po tym zbieralam. bolalo. Szczypalo. W kazdym zakatku. Ale przed podjeciem zyciowej decyzji trzeba ruszyc glowa. A nie zdac sie na los. Albo liczyc, ze otumaniona druga strona pomysli za Ciebie. Jak on nawet za siebie i swoje dzieci nie byl w stanie pomyslec.
                        • karolana Re: Ciekawy artykuł. 19.02.15, 08:02
                          Konstancja a ja się jednak będę upierać że odpowiedzialność jest wprot proporcjonalna do bagażu.
                          Nie usprawiedliwiam siebie i tak, w TO nie wciągnął mnie na siłę. Ale moja decyzja (sic!) oparta była o konkretne dane. I na bazie tych danych rozważałam wejść-nie wejść
                          Ówczesne dane wskazywały na sensowność decyzji "wejść".
                          Po czym okazało się że dane nie do końca były rzeczywiste.
                          Analogia. Powiedzmy że bank powiedział że dostanę kredyt na X tys. z ratą xx. Na tej podstawie sprzedałam swoje mieszkanie wyłożyłam te pieniądze i podpisałam umowę kupna domu. Zaczęłam remont, częściowo się wprowadziłam.
                          Po czym bank powiedział "ups, ale my pani damy tylko 1/2X tys. A rata będzie xx+y".
                          Starczyło na kupienie ale już nie na dokończenie remontu.
                          I teraz - bez mieszkania, zostałam z połowicznie wyremontowanym domem, z ratą wyższą niż miała być.
                          Mieszkać mam gdzie i bywa uroczo a dom po kawałku się robi.
                          Ale poczucie krzywdy mam, pretensje do banku mam i do siebie też.
                          Bo miało być lepiej i piękniej. Takie miałam input data wink
                          I TERAZ wiem że powinnam była lepiej sprawdzić, poczekać, itd.
                          Ale WTEDY nie wiedziałam. Bo bank polecany i pracownik banku takoż niby zaufany niby fachowiec wink
                          • mazoko Re: Ciekawy artykuł. 19.02.15, 09:27
                            a ja doskonale cię rozumiem życie potrafi wiele rzeczy zweryfikować. Jak głośno mówię że rodziny składane to pomyłka to wszyscy robią wielkie oczy,...
    • mamameg Re: Ciekawy artykuł. 19.02.15, 08:11
      Mam wrażenie, że ten artykuł jest napisany bardzo tendencyjnie- popularne jest krytykowanie rozwodów i rodzin patchworkowych. Tak na logikę, ile jest rodzin biologicznych bez żadnych problemów?
      • konstancja16 Re: Ciekawy artykuł. 19.02.15, 09:10
        Karolana, porownanie z bankiem kompletnie nietrafione moim zdaniem. Każdy na początku stroszy piorka i chce góry przenosić. Co najlepsze, każdy na początku wierzy, ze wszystko jest możliwe i będzie jedna wielka bujanka. Zawsze miało być piękniej i lepiej. A rzeczywistość skrzeczy. Jakby wszystkie kobiety miały pretensje o niespełnione obietnice z czasów narzeczeństwa to chyba nazbierałoby się tego..
        • anula36 Re: Ciekawy artykuł. 19.02.15, 09:22
          Kurcze Karolana jak czytam te ostatnie Twoje posty to normalnie stoi mi przed oczami ta scena z filmu "Milczenie owiec" byl tam taki psychopata ktory porywal kobiety i wiezil je w takim dole w piwnicy , kazal im duzo pic i nacierac sie balsamem zeby skora byla miekka ( i mozna ja bylo z niech potem ta skorke zedrzec) i widze Ciebie jako ta biedna ofiare w dole, zwabiona podstepem, wrzucona,meczona i czekajaca na pobdarcie ze skorysmile I myslaca w ciemnosciach " gdzie popelnilam blad,ze sie znalazlam w tej paskudnej sytuacji"smile

          • konstancja16 Re: Ciekawy artykuł. 19.02.15, 09:40
            anula. przybij piatke! wink
          • karolana Re: Ciekawy artykuł. 19.02.15, 09:55

          • karolana Re: Ciekawy artykuł. 19.02.15, 10:18
            Pusty post wysłało...
            Pisałam że przecież wiele pozytywów nt mojego życia przytaczałam.
            Ale jest i źle i dobrze a problemy wynikają właśnie z tego że to "paczłork". Gdyby nie było tej sutuacji, jego dzieci i ec, nie byłoby mnie na tym forum bo miałabym problemy typu czy pomalować pokój na zielono czy na żółto. Spłycam ofkors ale 90% problemów by nie było.
            Byłoby więcej czasu, pieniędzy, mniej stresu, lepsza organizacja, itd. Więc z mojej perspektywy "paczłork" ma zalet zero a wad multum. O tym mówię. Oraz o tym że człowiek wnoszący taki bagaż powinien 100000 razy pomyśleć zanim kogoś nim obciąży. Bo on zna ciężar, a druga strona może mieć co najwyżej niewielkie jego wyobrażenie.
            I uważam że powinno się właśnie mówić dużo jak wygląda rzeczywistość "paczłorków" a nie amerykańskie bajki o exa i nextach oraz gromadzie dzieci przy wspólnym stole.
        • karolana Re: Ciekawy artykuł. 19.02.15, 10:06
          Kontancja tylko ja NAPRAWDĘ liczyłam się z problemami. Ale ich poziom jednak jest ...hmmmm ... "odrobinkę" wyższy niż zakładany. A nawarstwianie się problemów prowadzi fo wypalenia i sytuacji kiedy byle pierdoła przytłacza, a kałuża staje się oceanem wink
        • edw-ina Re: Ciekawy artykuł. 19.02.15, 21:49
          No, ja na przykład już dawno miałam dostać 911, a tu nic. Rozwieźć się powinnam wink
          A tak poważnie - na banka możesz być wkurzona - zatrudniają specjalistów, którzy mają narzędzia i możliwość rozważyć na chłodno całą sytuację i stworzyć kalkulację. Inna bajka. Człowiek zakochany, pragnący ułożyć sobie życie - czyli ze swego rodzaju klapkami na oczach - nie dostrzega lub bagatelizuje potencjalne problemy. Zrobił to twój facet, zrobiłaś to ty. Możecie mieć co najwyżej oboje pretensje do siebie, ale czy to ma jakikolwiek sens?
      • karolana Re: Ciekawy artykuł. 19.02.15, 10:08
        W rodzinach 'paczłorkowych" są wszystkie problemy pierwotnyvh plus te które wynikają z "paczłorku".
        • konstancja16 Re: Ciekawy artykuł. 19.02.15, 10:50
          A w rodzinach w ktorych jest alhoholizm, choroba czy zdrada sa wszystkie problemy pierwotne plus te, ktore wynikaja z alkoholizmu / choroby / zdrady

          Be realistic. Paczworkow bedzie coraz wiecej, bo ludzkosc w dobie cyfrowej nie wroci do meczenia sie z jednym partnerem do grobowej deski. Wiec trzeba się uczyc rozwiazywac te problemy. A nie straszyć, ze paczwork to samo zuo. Jasne, idealna jest pelna rodzina, z psem, fortepianem, gitara, autem kombi i wspólnymi wakacjami nad morzem. Tylko tego już nie ma. A w każdym razie nie na tyle często, żeby dla wszystkich marzycielek starczylo.
          • anula36 Re: Ciekawy artykuł. 19.02.15, 11:41
            Karolana te pozytywy gina w tym co i jak piszesz ostatnio, naprawde.Moze to taka pora roku,moze zycia,moze sie cos stalo,moze za bardzo nawarstwilo.
            Kobiety i tak beda lezc w te paczlorki co by o nich nie napisac , czesc sie zniecheci juz na poczatku, czesc obudzi jeszcze w dobrym momencie, a czesc predzej umrze niz odpusciwink Moze pare procent bedzie szczesliwa.
            A swiat i tak bedzie sie krecil dalejwink
            • belzebubel Re: Ciekawy artykuł. 19.02.15, 14:19
              Może jak zacznie się pisać, że patchwork to trudny układ, więcej ludzi się zastanowi nad taką relacją. Może to jakoś powstrzyma falę rozwodów, ludzie zaczną bardziej się starać w aktualnych związkach, wiedząc, co ich czeka?
              Ja pamiętam, że dawno temu uważałam, że tylko luzerzy się rozwodzą, rozwodnik był dla mnie synonimem nieudacznika - i co , wiosło, okazało się, że moja miłość wielka i jedyna nie była tylko moja. Zostałam sama, z małym synkiem, i po czasie żałoby, kiedy byłam wciąż "piękna i młoda" zaczęłam odczuwać brak związku. Relacje z byłym miałam wzorcowe, wydawało mi się, że każdy tak ma, poważnie - teraz widzę, jaka byłam głupia, ale ja naprawdę wierzyłam, że po rozstaniu wszyscy tak super się zachowują.... Na forum macochy, trafiłam, kiedy w desperacji szukałam jakiejś porady. I zobaczyłam, że jednak większość się męczy mniej lub bardziej, że wiele się znosi, toleruje dla dobra dzieci itd...
              To forum wyróżnia się spośród innych tym, że nie ma tu praktycznie hejterstwa. Gdzieś nawet widziałam wątek o tym, że ktoś kwestionuje jego autentyczność - takie wszystko jest miłe i grzeczne. Fajnie, że można posmęcić, wyrzucić z siebie żale, zdystansować się i żyć dalej.
              Natomiast co do patchworków, popieram karolanę - nofuckingway big_grin Ale też trzeba przyznać dziewczyna ogarnia niezły melanż i bardzo dobrze jej to wychodzi smile
              • optymist75 Re: Ciekawy artykuł. 19.02.15, 14:37
                belzebubel napisała:

                > Może jak zacznie się pisać, że patchwork to trudny układ, więcej ludzi się zast
                > anowi nad taką relacją. Może to jakoś powstrzyma falę rozwodów, ludzie zaczną b
                > ardziej się starać w aktualnych związkach, wiedząc, co ich czeka?

                A niby jak miałoby to wyglądać?Jeśli jesteś szczęśliwy w małżeństwie to nie czytasz o kłopotach rodzin rekonstruowanych tylko forum"kuchnia ,jak uszczęśliwić męża"smile np.


                Na forum macochy, trafiłam, kiedy w desperacji sz
                > ukałam jakiejś porady. I zobaczyłam, że jednak większość się męczy mniej lub b
                > ardziej, że wiele się znosi, toleruje dla dobra dzieci itd...
                > To forum wyróżnia się spośród innych tym, że nie ma tu praktycznie hejterstwa.
                > Gdzieś nawet widziałam wątek o tym, że ktoś kwestionuje jego autentyczność - ta
                > kie wszystko jest miłe i grzeczne. Fajnie, że można posmęcić, wyrzucić z siebie
                > żale, zdystansować się i żyć dalej.

                No właśnie smile

                > Natomiast co do patchworków, popieram karolanę - nofuckingway big_grin Ale też trzeba
                > przyznać dziewczyna ogarnia niezły melanż i bardzo dobrze jej to wychodzi smile

                Karolana to nasza Hero wink,ja byłabym już na lekach .
                • anula36 Re: Ciekawy artykuł. 19.02.15, 18:36
                  tylko jakim kosztem?
                  • konstancja16 Re: Ciekawy artykuł. 19.02.15, 19:12
                    Bardzo duzym. Optymist juz by byla na lekach, mnie juz by tam nie bylo, ale to nie my tam jestesmy. To ona musi zdecydowac czy koszt jest tylko 'duzy' czy 'za duzy'.
                    • edw-ina Re: Ciekawy artykuł. 19.02.15, 21:53
                      Ja dopiszę, że o mnie w tym układzie to już najstarsi górale by nie pamiętali! Dziesiątki razy pisałam, że podziwiam Karolanę, że to znosi. Dla mnie gra byłaby niewarta świeczki. Sorry. Z Matki Teresy to mam tylko zamiłowanie do bieli latem.
                      • karolana Re: Ciekawy artykuł. 20.02.15, 07:53
                        Hurtem Wam wszystkim - co tu podziwiać? Litować się nad głupotą moją ewentualnie można tongue_out
                        Co będzie nie wiem. Na razie jest terapia i rozmowy o ... rozstaniu. Tadam!
                        • edw-ina Re: Ciekawy artykuł. 23.02.15, 12:58
                          Smutne to. I namacalnie pokazuje, jak trudna jest egzystencja w układzie z dodatkami. Trzymaj się.
                          • karolana Re: Ciekawy artykuł. 23.02.15, 13:22
                            Dzięki.
                            Myślę, że do układów w takich "paczłorkach" nadaje się bardzo niewiele osób. Albo trzeba mieć wywalone na większość spraw (ja nie potrafię), albo trzeba mieć odwłok ze stali (raczej nie mam), albo trzeba mieć łut szczęścia i trafi w niekonfliktowe środowisko (nie trafiło mi się).
                            Najśmieszniejsze jest to, że przecież wiedziałam, że dzieciaty facet w moim konkretnie przypadku to totalna porażka.
                            No ale to był ten właśnie człowiek... Cóż... Okazuje się, że czasem największa miłość nie wystarcza w starciu z "demonami", które udało się wyhodować przez te wszystkie lata obojgu.
                            Teraz tylko problem jak to wszystko rozegrać żeby jak najmniej ucierpiały wszystkie dzieci?
                            • edw-ina Re: Ciekawy artykuł. 23.02.15, 13:42
                              Niedawno jakiś wątek sprawił, że musiałam przypomnieć sobie początkowy okres rozstania rodziców i to, co do mnie dotarło, to ówczesny brak poczucia bezpieczeństwa. Właśnie przede wszystkim bezpieczeństwa. Bo nie wiedziałam jak teraz będzie wyglądało moje życie, nikt mnie początkowo nie pytał czego chcę, jak chcę, czego się obawiam. Miałam w klasie dzieci, których rodzice się rozstali i myślałam, że teraz ja już też nie będę miała taty, że już go nigdy nie zobaczę, bałam się, czy mama da radę nas sama utrzymać, jak sobie damy radę itp. I choć brzmi to dla dorosłego absurdalnie to tak, dziecko potrafi zastanawiać się nad tym, czy będzie miało co jeść - mi takie pytania przychodziły do głowy, choć wychowywałam się w zamożnym domu.
                              Dlatego jeśli mogę w ogóle coś poradzić, to życzę wam dużo cierpliwości na rozmowy z dziećmi. Odpowiedzcie na każde ich pytanie, nie obawiajcie się ich złości, gniewu, rozpaczy - dla was rozstanie to ogromne i bolesne emocje, a wy macie już wykształcone mechanizmy radzenia sobie z nimi. Dla nich to zderzenie z górą lodową i próba przebicia się przez nią używając plastikowej łopatki. Zadbajcie o ich poczucie bezpieczeństwa.
    • belzebubel Re: Ciekawy artykuł. 23.02.15, 21:22
      Karolana, a ile lat jesteś w obecnym związku ? mam nadzieję, że rozstanie nie jest przesądzone
      • karolana Re: Ciekawy artykuł. 24.02.15, 13:32
        Belzebubel jesteśmy razem ponad 7 lat. A znamy się duuuużo dłużej i mamy wiele wspólnych historii.
        Na razie są rozmowy. Ja skłaniam się ku rozstaniu. On się nie zgadza. Zobaczymy.
        • independency.today Re: Ciekawy artykuł. 24.02.15, 20:38
          Hej, Karolana, co widzę?! Jakieś rozważania nt rozstania? Nie możesz mi (nam) tego robić. Kto będzie tak wnikliwie i inteligentnie podsumowywał te bigosy i radził, co począć w sytuacjach z d.. Kto przytrzyma to forum na dotychczasowym poziomie?
          Ja Cie proszę ja Ci radzę, nie rób niczego, czego będziesz resztę życia żałować. Zawsze w życiu jest coś za coś. Zawsze. A ta łatwość myślenia o rozstaniach jest dobijająca. Czasami tęsknię za starymi dziejami, klejenia- nawet na siłę i sztucznie- ale zawsze klejenia. Budować mosty- tego się oduczyliśmy. Może warto przypomnieć sobie od nowa trudną umiejętność renowacji.
          • konstancja16 Re: Ciekawy artykuł. 24.02.15, 22:02
            Nie martwmy sie na zapas, independency. Ja mysle, ze karolana bedzie cierpiec i trwac. I szczerze mowiac to nie wiem, moze tak lepiej?

            Przerasta mnie ta historia.
          • edw-ina Re: Ciekawy artykuł. 25.02.15, 13:21
            Bez przesady, bo zaczyna to brzmieć jak tekst jednej niezamężnej koleżanki do drugiej: ale nie wychodź za niego, bo teraz już tylko ja nikogo nie będę miała!
            Karolana jest mądra baba i rozumie jak mało kto, czym jest odpowiedzialność za swoje decyzje. Nie podejmie ich pochopnie. Ale jeśli uznała, iż doszła do takiego miejsca, którego przekroczyć nie może, to znaczy, że nie może i już. Taka wewnętrzna, niezachwiana potrzeba zmiany, zmierzenia się z czymś, to naprawdę mocne i pozytywne uczucie. Bo zawsze do jakiejś zmiany doprowadzi, niezależnie czy pociągnie za sobą rozstanie czy nie. A najwyraźniej Karolanie ta zmiana jest po prostu niezbędna, bo inaczej się udusi. Dla mnie to w pełni zrozumiałe. Nie jest trzpiotką, która skacze z kwiatka na kwiatek nie myśląc o konsekwencjach swoich działań, nie jest też osobą, która poddaje się przy pierwszych trudnościach. Ale jak mówią dowódcy - są bitwy, których po prostu nie można wygrać.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka