Dodaj do ulubionych

szczęśliwa po rozstaniu

24.05.15, 00:34
Dałam nam szanse, po rozstaniuw styczniu, wrócilismy do siebie na 2 miesiące, nic sie nie zmieniło, było jeszcze gorzej. Po dwóch miesiącach męczarni wyszłam i juz nie wróciłam i powiem tak, ze czuje sie teraz szcześcliwa. ..wolna od wszystkich stresów z jakimi w ciagu ostatnich dwóch lat się zmagałam, od wiecznej szarpaniny. Uzmysłowiłam sobie, że w takim związku nigdy bym nie była szcesliwa, zawsze byłoby coś nie tak. Podziwiam was wszystkie, naprawde uwązam ze taki związek wymaga ogromnej dozy wsparcia i wyrozumiałości a zarazem mądrego partnera
Mam niespełna 30 lat i mysle, że jeszcze czas i szanse na poznanie faceta bez obciążeń
Uzmysłowiłam sobie , że niezwykle ważne jest dbanie o ciepło rodzinne, o więź z facetem z którym się jest, i pielgnowanie tego co sie ma. Naprawde w zyciu nie chiałabym zafundowac swwoejmu dziecku rozbitej rodziny, bo to naprawde straszna krzywda..dla wszystkich
Obserwuj wątek
    • belzebubel Re: szczęśliwa po rozstaniu 25.05.15, 11:29
      brawo, gratuluję - życzę Ci udanego życia , dobrze, że w porę się obudziłaś smile
    • edw-ina Re: szczęśliwa po rozstaniu 25.05.15, 12:44
      Na podstawie tego, co napisałaś, to podjęłaś najlepszą z możliwych decyzji. Gratuluję i życzę dużo szczęścia. Chciałabym tylko, żebyś zrozumiała, że tak, jak żaden związek nie daje gwarancji szczęścia, tak też żaden jego typ jej nie wyklucza. Bo to po prostu zależy od ludzi: ich dojrzałości, umiejętności, a przynajmniej chęci rozwiązywania konfliktów, wzajemnego szacunku i wielu, wielu innych czynników. Więc nie jest tak, że patchwork wyklucza możliwość posiadania dobrego związku. Wyklucza go niechęć budowania i pracowania nad związkiem.
      Powodzenia!
      • litera29 Re: szczęśliwa po rozstaniu 28.05.15, 14:45
        Ważne,że odzyskałaś spokój....Bez niego nie ma fundamentów, tym bardziej,że partner nie rozumiał....
        • zuzannn Re: szczęśliwa po rozstaniu 31.05.15, 20:26
          Annavel słuszna decyzja, co zresztą sama już odczuwasz wink Słuszna ale z pewnością była bardzo trudna. Mnie nie było na nią stać i teraz pomimo uczucia do M. po prostu sobie nie radzę, a cierpią na tym wszyscy.
          • annavel Re: szczęśliwa po rozstaniu 01.06.15, 10:35
            Wczorajsza rozmowa jeszcze mnie utwierdzila w przekonaniu ze slusznie zrobilam. Rozmawialam wczoraj z nim, na temat naszego rozstania, stwierdzilam ze przez ponad rok nie mielismy zadnego weekendu dla siebie, i ze moze gdybysmy czasem mogli gdzies wyskoczyc i jakos urozmaicic nasz zwiazek bylo by inaczej. Uslyszalam, ze to jego syn i ze on nie bedzie rezygnowal z weekendu z nim. No i sie wkurzulam... dodam ze dwa lub trzy weekendy w miiesiacu pracuje, a w tyg jego nie bylo bo siedzial w pracy do 19/20.. ale widac jeden weekend razem raz na ruski rok to za duzo
            • tully.makker Re: szczęśliwa po rozstaniu 02.06.15, 15:02
              stwierdzilam ze przez p
              > onad rok nie mielismy zadnego weekendu dla siebie, i ze moze gdybysmy czasem mo
              > gli gdzies wyskoczyc i jakos urozmaicic nasz zwiazek bylo by inaczej.

              Sorry, ale wam nie pomogloby i 150 weekendow razem. Rzone cele i rozne etapy zycia nie rokuja na przyszlosc. Ty jestes na etapie zwiazku zabawy, ktory polega na wspolnych wyjazdach, rozrywkach i tym podobnych przyjemnosciach. Facet jest juz na etapie rodziny, kiedy zwiazek widzi sie jako wspolne obowiazki, wypelnianie swoich zobowiazan jakie sie podjelo powolujac dziecie na swiat, dla przykladu. Ja to np rozumiem, ze bo gdyby mi facet proponowal zwiazek ludyczny i miial pretensje, ze nie patrez z nim w gwiazdy, albo nie chce wypadow weekendowych noerodzinnych, tylko indywidualnych, to bym pognala kijem. Nie dlatego, ze jest w tym cos zlego, tylko dlatego, ze jak mam na tym etapie zycia takie a nie inne wartosci.
              • mikawi Re: szczęśliwa po rozstaniu 02.06.15, 15:25
                wszystko racja tully, ale litości - nawet będąc "na etapie rodziny" można chcieć mieć weekend bez dzieci (nawet własnych) od czasu do czasu, żeby pobyć tylko z partnerem/mężem/żoną, wybrać się gdzieś tylko we dwoje, a nie ciągle i niezmiennie wszędzie i zawsze tylko z dzieckiem. Bycie rodzicem to odpowiedzialność, ale warto również pamiętać o dbaniu o swój związek. I żadna trauma się dziecku nie wydarzy, jeśli facet od czasu do czasu zaplanuje weekend sam na sam tylko ze swoją kobietą, niezależnie od konstelacji rodzinnych.
                • tully.makker Re: szczęśliwa po rozstaniu 02.06.15, 16:26
                  Pisze tu oczywiscie o sobie i swojej sytuacji, ktora jest taka, ze pracuje duzo, i ze swimi dziecmi spedzam zdecydowanie za malo czasu - za malo dla mnie, a przede wszystkim, za malo dla dzieci. Jednak widuje je co rano i po mpoludniu, no i spedzlm z nimi praktycznie kazdy weekend. Co by bylo, gdybym widywala je 2 razy po poludniu i w co drugi weekend? Odpowiedz jest jasna. Dla mnie jest oczywistym, ze jakikolwiek potencjamy facet oczekujacy ode mnie spedzania czasu z nim ZAMIAST Z DZIECMI nie jest dla mnie odpowiednim partnerem. Byc moze, gdybym byla niepracujaca matka, lub wykonujaca zawod umozliwiajacy mi powrot do domu o 14 czy 15, mialabym do sprawy inne podejscie. Chociaz tez niekoniecznie, bo przebywac ze swoimi dziecmi zwyczajnie lubie, nawet jesli czasami bywa to meczace.
                  Miedzy innymi dlatego, szukajac sobie partnera, wybralam mezczyzne, ktory ma podobne podejscie do zycia i rodzicielstwa.
                  Wiem, ze spolecznie czesto bardoz pokutuje przekonanie, ze dziecko to odpowiedzialnosc matki i ze ojciec jest juz super, jak robi cokolwiek. I z takimi oczekiwaniami wiele kobiet wchodzi w zwiazki nieodpowiednie dla nich, niezaspokajajace ich potrzeb i prowadzace do frustracji - bo nagle okazuje sie, ze pan nie chce byc ( skapym) bankomatem, a rodzicielstwo jest dla niego jedna z najwazniejszych misji zyciowych.

                  I jeswzcze co do weekendow - te z cala pewnoscia moga byc wspanialym przezyciem w dobrym, dotartym zwiazku, ale na etapie problemow i konfliktow sa raczej IMHO sposobem na zwiekszenie frustracji, bo po nawet najpiekniejszym weekendzie nastepuje powrot do rzeczywistosci, ktora skrzeczy, i ktora w kontrascie wydaje sie jeszcze gorsza. naprawe zwiazku zaczynala bym raczej od docierania sie w codziennosci, a nie oczekiwan, ze chwilowa od niej ucieczka cokolwiek rozwiaze.
                  • froshka66 Re: szczęśliwa po rozstaniu 02.06.15, 21:01
                    Co by bylo, gdybym widywala je 2 razy po poludniu i w co drugi weekend? Odpowiedz jest jasna. Dla mnie jest oczywistym, ze jakikolwiek potencjamy facet oczekujacy ode mnie spedzania czasu z nim ZAMIAST Z DZIECMI nie jest dla mnie odpowiednim partnerem.

                    Jak rozumiem spędzając z dziećmi tyle czasu co w/w jest to za mało aby w/g ciebie "zabezpieczyć" swoja dobrze pojmowana role matki

                    Czy uważasz, że brak jakichkolwiek wspólnych - tylko we dwoje - wyjazdów weekendów jest w stanie "zabezpieczyć " ciebie w roli kobiety kochanki?
                    (I nie mowie tu o legalności czy nie związku - tylko o relacji kochający i pożądający się nawzajem mężczyzna i kobieta )
                    Szczerze wątpię.
                    Czy to oznacza, ze jak nie mieszkamy z dziećmi po rozwodzie jesteśmy skazani na życie w samotności i porzucenie roli kochanki / kochanka???
                    Nie wydaje mi się.
                    • tully.makker Re: szczęśliwa po rozstaniu 02.06.15, 23:04
                      > Czy to oznacza, ze jak nie mieszkamy z dziećmi po rozwodzie jesteśmy skazani na
                      > życie w samotności i porzucenie roli kochanki / kochanka???
                      > Nie wydaje mi się.

                      Nie no, oczywiscie ze nie. Oferuję wieczory, kiedy dzieci juz spia. Moge nawet zorganizowac wypad do kina czy na koncert raz na jakis czas, niestety czesto moje obowiazki sluzbowe oznaczaja wyjscia wieczorne, w ktore moge zaangazowac swojego partnera, by miec troche "dorosłego" czasu razem.
                      Wyjazdy weekendowe bez dzieci, poki sa one tak male, niestety odpadaja. No chyba ze partner mialby ochote uczestniczyc w jakims moim wyjezdzie sluzbowym, na ktory i tak musze jechac.
                      I doskonale rozumiem, ze to sie moze komus nie podobac. Musialam w swoim zyciu zakonczyc kilka zwiazkow, wlasnie w zwiazku z tym, ze nie bylam w stanie sprostac oczekiwaniom dotyczacym zaangazowania czasowego.
                      Czas, ktory mozemy spedzic z naszymi malymi dziecmi jest bardzo cennny, bo one dorastaja bardzo szybko. Ani sie obejrzymy, i one nie chca spedzac czasu z nami, wole towarzystwo rowiesnikow. Ale poki sa male, mamy wobec nich jako rodzice pewne obowiazki, ktore sa wazne od aktualnej panny czy faceta. Zwlaszcza ze wiekszosc rozwiedzionych osob juz wie, ze zwiazek na cale zycie to czesto mit, i ze dzisiejszy Kazio moze latwo byc jutrzejszym Stasiem.
                      • tully.makker PS 02.06.15, 23:13
                        Jeszcze doczytalam, ze facet 2 - 3 weekendy w miesiacu pracuje, wiec dla dziecka zostaje 1 na 4, ale ten tez mialby odpuscic, bo, z przeproszeniem, dooopa chce? No litosci.

                        I tak sobie jeszcze mysle, ze zwiazek z kobieta, ktora nie ma wlasnego zycia, nie potrafi ajac sie soba, tak by to partner zabiegal o jej czas, tylko domaga sie uwagi, musi byc bardzo meczacy.
                        • annavel Re: PS 03.06.15, 05:32
                          Ja pracuje 2-3 weekendy w miesiacu... on weekendy mial wolne, w sobote od rana chodzil na 4 h do pracy ale w piatek wieczorem bral mlodego i ja z nim w sobote do 14 siedzialam jesli mialam wolne. Za to w tygodniu on wracal bardzo pozno bo czesto o 20/21. Absolutnie szanuje twoje podejscie jako rodzica. Ja niestsfy nie nadaje sie do takiej relacji.. truden z wielu powodow, czas dla nas byl jednym z wielu. Chociaz oprocz weekendow byly to wszystkie swieta, weekendy dluzsze weekendy itp.. i nigdy nie bylo dnia bez mlodego. Ponadto dochodzily problemy wychowawcze w stylu jestes dla niego jak druga matka, gdzie w innych okolicznosciach slyszalam co sie krzywisz badz czemu mu zwracasz uwage, albo gdy zwracalam uwage parterowi to sie okazywalo ze to jegooo dziecko i ze on wie lepiej
                          • annavel Re: PS 03.06.15, 05:38
                            Czytaj uwaznie tully.maker.. umiem sie zajac swoim czasem i umiem go zorganizowac.. wielokrotnie sama wychodzilam ze znajomymi czy kolezankami na spotkania. Zreszta tu chodzilo tez o to ze on najchetniej widywalby sie ze swoimi znajomymi, i bral mlodego badz nie, za to do moich znajomych trzeba sie bylo umawiac z miesiecznym wyprzedzeniem, bo spontaniczne wyjscie odpadalo no bo mlody.
                          • tully.makker Re: PS 03.06.15, 14:22
                            Chociaz oprocz weekendow byly to wszystkie swieta, weekendy dluzs
                            > ze weekendy itp.. i nigdy nie bylo dnia bez mlodego.

                            No takie zycie, jak sie jest rodzicem.
                        • edw-ina Re: PS 03.06.15, 10:18
                          I tak sobie jeszcze mysle, ze zwiazek z kobieta, ktora nie ma wlasnego zycia, n
                          > ie potrafi ajac sie soba, tak by to partner zabiegal o jej czas, tylko domaga s
                          > ie uwagi, musi byc bardzo meczacy.

                          - a jaki musi być związek z kobietą, która nie ma czasu dla partnera? Która może mu tylko wyznaczyć określone widzenia dopasowane do grafiku dnia? Raczej jedynie przelotny.
                          • tully.makker Re: PS 03.06.15, 14:20
                            > - a jaki musi być związek z kobietą, która nie ma czasu dla partnera? Która moż
                            > e mu tylko wyznaczyć określone widzenia dopasowane do grafiku dnia? Raczej jedy
                            > nie przelotny.

                            Edwina, tak wiekszosc ludzi zyje. Pracuja, maja swoje pasje, zainteresowania, no i oczywiscie tez obowiazki, i partner zyciowy jest tylko czescia, nieprzesadnie wielka, ich zycia.
                            • froshka66 Re: PS 03.06.15, 14:27
                              i partner zyciowy jest tylko czescia, nieprzesadnie wielka, ich zycia.

                              Smutne byc twoim partnerem, nie bardzo sobie wyobrażam związek z kimkolwiek dla kogo byłabym "nieprzesadnie wielką " częścią jego życia....

                              Jestem z drugim związku i mój czas dzieliłam na dziecko ze starego i związku i nowego partnera.
                              jakoś nie brakło.
                              Wyjazdy we dwoje tez były i to w eleganckie romantyczne miejsca na tydzień ; dziecko w tym czasie u babci przeżyło bez traumy.
                              Dziecko po latach nie narzeka...
                            • edw-ina Re: PS 03.06.15, 14:57
                              Dla mnie to nie byłby związek, tylko coś w rodzaju friends with benefits. Związek jest wówczas, kiedy tworzy się układ, w którym jego części składowe są dla siebie naprawdę ważne, a nie stanowią zapchaj-dziurę. Bo aby być ze sobą długo i czerpać z tego radość, przyjemność, dawać dzieciom poczucie bezpieczeństwa, trzeba pracować nad związkiem, nieustannie go budować. A nie zrobi się tego mając dla partnera czas raz w tygodniu, kiedy dzieci pójdą spać.
                              Rozumiem, że mając dziecko i chcąc poważnie się nim zajmować trudno jest o czas dla nowego partnera. Ale w takim razie po prostu trzeba stawiać sprawę jasno: możemy się bzyknąć dwa razy w tygodniu i raz w miesiącu wyjść do kina. Więcej z tego nie będzie. Jeśli ci to odpowiada - zapraszam. Jeśli nie to przykro mi, bo nie mogę dać więcej. I koniec. A nie udawać, że to jest ok.
                              • froshka66 Re: PS 03.06.15, 18:21
                                Rozumiem, że mając dziecko i chcąc poważnie się nim zajmować trudno jest o czas dla nowego partnera. Ale w takim razie po prostu trzeba stawiać sprawę jasno: możemy się bzyknąć dwa razy w tygodniu i raz w miesiącu wyjść do kina. Więcej z tego nie będzie. Jeśli ci to odpowiada - zapraszam.


                                Mozna np powiedzieć dziecku jasno, że dorośli tez maja swoje dorosłe życie, do którego nikt nie ma wstępu.
                                I wyegzekwować to.
                                Tyle , że jak dziecko będzie miało 30 lat to tez powie - mam nie masz wstępu do mojego dorosłego życia i moich decyzji.
                                A tego przecież forumki by nie chciały...
                                jak to? ukochany synuś pojedzie do Tunezji bzykać sie z panna zamiast dbać o wakacje mamusi...???? Albo nie daj boże w WIGILIE pojedzie na narty a nie będzie żarł "smacznego karpika"????

                                lepiej już o to zadbać za młodu, żeby smyczka nie była czasem za długa.
                                Później zawsze można powiedzieć :
                                To ty dla mnie ZAWSZE na pierwszym miejscu byleś, z nikim się nie związałam DLA CIEBIE, a ty co...

                                nawet fakt, że pisze wielce ironicznie nie umniejsza treści - takich mamuś sa MILIONY.


                                • niezlamacocha Re: PS 03.06.15, 20:58

                                  > A tego przecież forumki by nie chciały...
                                  > jak to? ukochany synuś pojedzie do Tunezji bzykać sie z panna zamiast dbać o wa
                                  > kacje mamusi...???? Albo nie daj boże w WIGILIE pojedzie na narty a nie będzie
                                  > żarł "smacznego karpika"????
                                  >
                                  > lepiej już o to zadbać za młodu, żeby smyczka nie była czasem za długa.
                                  > Później zawsze można powiedzieć :
                                  > To ty dla mnie ZAWSZE na pierwszym miejscu byleś, z nikim się nie związałam DLA
                                  > CIEBIE, a ty co...
                                  >
                                  > nawet fakt, że pisze wielce ironicznie nie umniejsza treści - takich mamuś sa M
                                  > ILIONY.
                                  >
                                  >
                                  Zgadzam się absolutnie! Straszne i smutne.
                                  W końcu to takie ważne żeby moc być komuś potrzebnym ...
                      • froshka66 Re: szczęśliwa po rozstaniu 03.06.15, 14:18
                        Czas, ktory mozemy spedzic z naszymi malymi dziecmi jest bardzo cennny, bo one dorastaja bardzo szybko. Ani sie obejrzymy, i one nie chca spedzac czasu z nami, wole towarzystwo rowiesnikow.
                        To jakby normalne, ze od pewnego wieku wola towarzystwo rówieśników.
                        Nie widzę powodu czemu czas spędzony z dzieckiem 4 letnim był jakoś szczególnie cenniejszy dla mnie od czasu spędzonego z mężczyzną.
                        Ten czas mu się należy oczywiście bo to moje dziecko i jest to dla mnie miły czas bo lubię swoje dziecko, ale w stosownej proporscji mezczyzna i dziecko

                        Ale poki sa male, mamy wobec nich jako rodzice pewne obowiazki, ktore sa wazne od aktualnej panny czy faceta.Zwlaszcza ze wiekszosc rozwiedzionych osob juz wie, ze zwiazek na cale zycie to czesto mit, i ze dzisiejszy Kazio moze latwo byc jutrzejszym Stasiem.

                        Z tym partnerem do końca życie rzeczywiście nie wiadomo. Może się zdarzyć, że nie będzie to partner do końca zycia
                        Zaś dziecko NA PEWNO nie będzie partnerem do końca życia i w okolicach 18-tki zamiast mamusi będzie Beatka, Dżessika lub Ania… lub Krzysiu lub Boguś
                        Na logikę więc poświęciłabym czas na pielęgnację związku, który przynajmniej ma szanse być do końca życia, niż na związek, który NA PEWNO zakończy się za ok 10-15 lat.
                        Dzieciom jesteśmy jedynie winni tyle ile jest potrzebne do ich prawidłowego rozwoju , nic więcej,
                        Zaś realizowanie Własnych potrzeb związkowych za pomocą dzieci osobiście uważam za poważne nadużycie wobec dzieci.
                        • tully.makker Re: szczęśliwa po rozstaniu 03.06.15, 15:41
                          > Zaś dziecko NA PEWNO nie będzie partnerem do końca życia i w okolicach 18-tki z
                          > amiast mamusi będzie Beatka, Dżessika lub Ania… lub Krzysiu lub Boguś
                          > Na logikę więc poświęciłabym czas na pielęgnację związku, który przynajmniej m
                          > a szanse być do końca życia, niż na związek, który NA PEWNO zakończy się za ok
                          > 10-15 lat.

                          Ja mam te przewage nad toba, ze mam zarowno bardzo male dzieci - 3,5 roku, jak i bardzo duze i mieszkajace juz samodzielnie - 23 i 21 lat (pasierbica). I wiem, z e zwiazek z dzieckiem nigdy sie nie konczy, chociaz bardzo sie zmienia I na szczescie, bo nikt by nie wytrzymal na dlugo takiej intensywnosci, jakiej wymagaja male dzieci. dodam jeszcze, ze sposob w jaki moj najstarszy syn odnalazl sie w zyciu i w zwiazku jest dla mnie zrodlem wielkiej dumy i poczucia, ze moje wysilki zostaly wynagrodze widokiem wysokofuncjonujacego doroslego osobnika.

                          Natomiast generalnie twoj post raczej potwierdza moje stanowisko, niz mu zaprzecza - na to, by dac dzieciom to, czego potrzebuja do zdrowego rozwoju mamy bardzo malo czasu - wlasnie jakies 10 - 12 lat, potem juz jest czesto za pozno. A zwiazek ze Zdziskiem czy Kaska mozna realizowac i za 20 lat, nic nikomu nie ubedzie.

                          Wyznaje taki niepopularny poglad, ze nalezy robic to, co jest sluszne, a nie to, co mi sie bardziej oplaca. I ze najpierw obowiazki a potem przyjemnosci - choc czasami sie zdarza, ze obowiazki bywaja tez przyjemnosciami. Bezbronność dziecka oraz fakt powolania go na swiat stawiaja zobowiazania wobec niego na pierwszymmmiejscyu, daleko przed wszystkim innym ( co tez nie zawsze mi wychodzi, ale staram sie)
                          • froshka66 Re: szczęśliwa po rozstaniu 03.06.15, 18:08
                            A zwiazek ze Zdziskiem czy Kaska mozna realizowac i za 20 lat, nic nikomu nie ubedzie.

                            Może tobie nie ubędzie, ja tam nie zamierzałam rezygnować z 20 lat fajnego bzykania w różnych zakątkach Polski i świata. Ale jak tam wolisz. jedno drugiemu nie przeszkadza. 4 latek nie jest przyszyty do matki na stałe.
                            Moim zdaniem człowiek jest tak stworzony, że ma mozliwośc zarówno realizować się jako rodzic, jak i jako pełnowartościowy partner –– z wyjazdami, sexem na plaży czy jak kto woli…
                            Może twój partner będzie czekał 20 lat na wspólny wakacyjny tydzień,
                            Ja nie zmarnowałam swojego życia na bycie wyłącznie mamusia
                            I nie zmarnowałam życia mojemu dziecku tęskniąc za nim po 2 dniach, wolałam się w tym czasie zajmować sobą i po prostu cieszyć jak wracało…

                            • froshka66 Re: szczęśliwa po rozstaniu 03.06.15, 18:10
                              PS
                              Nie podzielam twojego zdania, żebyś miała nade mną jakakolwiek przewagę...
                              I raczej nie widzę przesłanek na podstawie których, można logicznie to zdanie sformułować.
                              • tully.makker Re: szczęśliwa po rozstaniu 04.06.15, 08:01
                                No coz, mam przewage, bo wiem, ze moje metody wychhowawcze sie bardzo ladnie sprawdzily. Mam tez te przewage, ze wiem, jak to jest obcowac z dziecmi w roznym wieku, w tym z dziecmi doroslymi i samodzielnymi, i jak sie w takiej sytuacji zachowuja obie strony i jak sie z tym czuja. Czyli wiecej doswiadczen zyciowych, niz ty - w tym momencie.

                                A jesli koniecznosc bzykania sie przyslania ci obowiazki wobec dziecka, to chyba czas na wizyte u seksuologa.
                                • froshka66 Re: szczęśliwa po rozstaniu 04.06.15, 22:35
                                  No coz, mam przewage, bo wiem, ze moje metody wychhowawcze sie bardzo ladnie sprawdzily. Mam tez te przewage, ze wiem, jak to jest obcowac z dziecmi w roznym wieku, w tym z dziecmi doroslymi i samodzielnymi, i jak sie w takiej sytuacji zachowuja obie strony i jak sie z tym czuja. Czyli wiecej doswiadczen zyciowych, niz ty - w tym momencie.

                                  nie masz

                                  A jesli koniecznosc bzykania sie przyslania ci obowiazki wobec dziecka, to chyba czas na wizyte u seksuologa.

                                  jeżeli ty się nie bzykasz z powodu potrzeby ciągłej opieki nad dzieckiem - to nawet seksuolog nie pomoże.
    • rybkka24 Re: szczęśliwa po rozstaniu 01.06.15, 13:38
      Życz mu po prostu szczęścia w kolejnych związkach
      A dla siebie poszukaj kogoś kto będzie o ciebie dbał
      • mikawi Re: szczęśliwa po rozstaniu 01.06.15, 15:30
        przecież facet już jest w związku i nie ma miejsca na inny; on jest w związku na wyłączność ze swoim dzieckiem i póki nie zacznie mieć do swojego rodzicielstwa zdrowego stosunku, lepiej niech w związki z kobietami nie wchodzi, dla dobra tych kobiet
        • rybkka24 Re: szczęśliwa po rozstaniu 02.06.15, 10:24
          "Powodzenia w związkach"było napisane z ironią.
          Facet ma skrzywiony obraz ojcostwa i pewnie parę kobiet przejedzie się na tym
          Ochchch jakim on jest wspaniałym ojcem......(ironia)tak naiwnie myśli wiele kobiet na początku.
        • froshka66 Re: szczęśliwa po rozstaniu 02.06.15, 21:02
          on jest w związku na wyłączność ze swoim dzieckiem
          zgadzam sie w zupełności.
          jego życie jego sprawa
          jego kobiety : trudno, poszukają sobie innego
          ale naprawdę przewalone ma jego dziecko...
          • konstancja16 Re: szczęśliwa po rozstaniu 03.06.15, 14:58
            Tully, kwestia priorytetow. No i od wieku dziecka, wiadomo ze poltora roku to nie to samo co 11. Ale Ty od zawsze, jeszcze pod poprzednim nickiem, reprezentowalas opcje skrajna: dzieci przede wszystkim, potem długo długo nic, potem dopiero partner albo Ty sama. Ja się z Toba nie zgadzam. Wprawdzie teraz majac male dzieci inaczej na to patrze i ‘poswiecam’ im / dla nich więcej niż bym w najśmielszych planach przewidywala, ale uwielbiam uciec od nich czasem. A uciec we dwoje to już w ogole bajkowe uczucie. Potem wracam, dopieszczam potfory. Staram się mniej pracowac (w tym roku planuje 2 miesiace urlopu bezpłatnego, żeby być z nimi). Ale potem planuje krotka ucieczke bez nich. Jakbym miała mieć dla partnera czas tylko jak spia to chyba byśmy nawet nie porozmawiali, tylko szybki seks i sen. A dla mnie rozmowa i wspólne robienie roznych rzeczy to podstawa.

            No, ale jedni lubia grochowke a inni jajka na twardo. Mój model związku sprawdza się u mnie, a Twój u Ciebie. I nie ma sie co nawracac na lepszy albo gorszy model zycia, bo ja w Twoich butach bylabym nieszczesliwa, a Ty w moich niespelniona.
            • tully.makker Re: szczęśliwa po rozstaniu 03.06.15, 15:45
              No wiesz, ja tez wyslalam dzieci na weekend majowy z ojcem do dziadkow i rozkoszowalam sie samotnoscia z kotami i psami. Ale po 2 dniach juz za nimi tesknilam sad
              A po za tym chcialabym, zeby rzeczywiscie dzieci byly dla mnie na pierwszym miejscu, ale obawiam sie, ze za czesto praca jednak wygrywa, moze dlatego, ze mam szczescie miec taka prace, ktora doklada mala cegielke do tego, jak ten swiat bedzie wygladal za 20, 30 mlat, dla moich dzieci i wnukow.
              Tak to sobie racjonalizuje.
              • froshka66 Re: szczęśliwa po rozstaniu 03.06.15, 17:28

                Ale po 2 dniach juz za nimi tesknilamsad
                A po za tym chcialabym, zeby rzeczywiscie dzieci byly dla mnie na pierwszym miejscu,


                zal mi tych dzieci...
            • froshka66 Re: szczęśliwa po rozstaniu 03.06.15, 17:32
              "Mój model związku sprawdza się u mnie, a Twój u Ciebie. "

              U tully nie ma związku jest :
              partner życiowy bedący nieprzesadnie wielka częścią jej zżycia.
              • niezlamacocha Re: szczęśliwa po rozstaniu 03.06.15, 21:00
                froshka66 napisała:

                > "Mój model związku sprawdza się u mnie, a Twój u Ciebie. "
                >
                > U tully nie ma związku jest :
                > partner życiowy bedący nieprzesadnie wielka częścią jej zżycia.

                Szczerze współczuje tym mężczyznom.
                Gdyby ktoś tak o mnie powiedział, wiecej by mnie nie zobaczył.

                Niemniej jednak - co kto woli i co się komu podoba.
                • tully.makker Re: szczęśliwa po rozstaniu 04.06.15, 08:07
                  > Szczerze współczuje tym mężczyznom.
                  > Gdyby ktoś tak o mnie powiedział, wiecej by mnie nie zobaczył.
                  >
                  > Niemniej jednak - co kto woli i co się komu podoba.

                  Tak mysle, ze chyba sa tacy, ktorym sie podoba. Moj poprzedni partner wciaz z nikim sie nie zwiazal i czeka az moze zmienie zdanie - rozstalismy sie 15 lat temu prawie. Zdezaktualizowany partner od 2 lat nie jest w stanie przyjac do wiadomosci, ze to koniec i wciaz ludzi sie nadzieja, ze zmieni moja decyzje.
                  Taki jest power kobiety ( niespecjalnie ladnej, dodam) ktora zyje swoja pasja i ktorej zycie nie kreci sie wokol faceta.
                  • niezlamacocha Re: szczęśliwa po rozstaniu 04.06.15, 08:28
                    A co rozumiesz przez power, bo chyba nie linkuję jednego z drugim? smile
                    Wiesz, ja mam w swoim otoczeniu zacne grono zarówno kobiet jak i mężczyzn, którzy za wszelka cenę starają sie zmienić decyzje swojej drugiej połowy, czy wpłynąć na nie jakkolwiek (połowy, byłej połowy, czy niedoszlej). Tylko w tym akurat widze jedynie desperację i niedojrzałość. I to jest w moich oczach bardzo smutne - ze mozna zabiegać o kogos, kto ma nas w delikatnie mowiac - poważaniu.
                    • konstancja16 Re: szczęśliwa po rozstaniu 04.06.15, 10:00
                      No wlasnie, mnie tez sie wydaje dziwne, ze sie probujesz dowartosciowac tym, ze byli faceci jeszcze jecza z tesknoty do Ciebie, a Ty ich z buta. Taki power to chyba dowodzi, ze w Twoim miejscu nie ma miejsca na związek, bo nigdy nie będziesz mieć czasu na jego pielęgnowanie. Bo na pierwszym miejscu dzieci, na drugim praca, na trzecim pasje (w dowolnej kolejności). To na związek już nie ma czasu. A związek, który nie jest dla związkowca wazny może być fajny w fazie zakochania, odkrywania, ale w starciu z szara rzeczywistoscia to już raczej umiera smiercia naturalna (a może nawet nie naturalna, jest dobijany przez Ciebie…wink

                      Z drugiej strony to może kwestia odpowiedniej osoby. Nie dla każdego warto poswiecac dzieci, prace i pasje. Dla kogos wyjątkowego, na kim Ci naprawdę zależy (i komu zalezy na Tobie), warto się pogimnastykować i wygrzebać trochę czasu i uwagi, ale dla bylejakiej pary spodni w domu to na pewno nie.
                      • mozambique Re: szczęśliwa po rozstaniu 08.06.15, 13:53
                        a bo swiat tully zmienia sie zgodnie z jej potzrezbami :

                        ten pierwszy mąz , co to z nikim sie nie związał , w miedzyczasie zdazyl juz miec zone i trójke dzieci ( o czym tully pisala w innych wątkach) , które zresztą od niego uciekły a ten drugi partner , ktory zostal wybrany zgodnei z kryterium - zeby malo w domu przebywał bo ją denerwuje - musial juz ustapic miejsca nastepnemu ,wiec kilkuletnei dzieci mają jzu nowego "wujka"w domu

                        no ale na forum macochowym zawsze mozna sobie samoocene popielegnowac i zdusic wyrzuty sumienia ze sie trojgu włąsnym dzieciom spaprało koncertowo dzieciństwo
                  • froshka66 Re: szczęśliwa po rozstaniu 04.06.15, 22:33
                    od 2 lat nie jest w stanie przyjac do wiadomosci, ze to koniec i wciaz ludzi sie nadzieja, ze zmieni moja decyzje.


                    Za moich czasów to, że były partner jest niedojrzałym pierdołą , który nie umie sobie zorganizować życia to nie był jakiś specjalny powód do dumy...
                    Ale może czasy się zmieniają
                    • optymist75 Re: szczęśliwa po rozstaniu 04.06.15, 23:21
                      Chlop jest klasycznie wspoluzalezniony lub masochista wink
                      W sumie to dobrze ,ze nie marnuje zycia innej kobiecie.
                  • edw-ina Re: szczęśliwa po rozstaniu 05.06.15, 13:20
                    Sorry, ale z tego co pisałaś wynika, że twój pierwszy mąż cię zdradzał i nie widział w tym niczego złego, a drugi partner jest ponoć przemocowcem. No nie ma się czym chwalić, że nie chcą się od ciebie odkleić. A czy ma to jakikolwiek związek z faktem, że jesteś tak zajęta sobą, karierą, dziećmi, że nie masz dla nich czasu, to już twoja interpretacja. Ja tam wolałabym mieć czas dla fajnego faceta, zamiast cieszyć się, że ten, który mnie i tak nie interesuje, nie chce mnie zostawić.
                    • violadamore Re: szczęśliwa po rozstaniu 07.06.15, 10:20
                      A moze tak zeszlybyscie juz z Tully, co? Raz, ze to nie na temat, po drugie ona reprezentuje inna frakcje niz wiekszosc z nas, ale ma tez chyba prawo do innych pogladow?? Sama jest w takim ukladzie szczesliwa, partner to akceptuje, wiec co nam do tego? Podejrzewam, ze pogodzenie spektakularnej karirery zawodowej z zyciem rodzinnym i prywatnym nie jest mozliwe bez daleko idacych kompromisow. Tully zdecydowala, ze predzej poswieci czesc swojego zycia prywatnego z partnerem, niz przerzuci koszta swojej kariery na dzieci, i moim zdaniem trudno robic jej z tego powodu wyrzuty. Moze tylko troszke za bardzo uogolnila wink, ze tak jest w prawie kazdym zwiazku, bo to akurat nieprawda. Ale tez sytuacja jest doscj szczegolna - spektakularne kariery sa czesciej udzialem mezczyzn niz kobiet i jest to z punktu widzenia funkcjonowania rodziny latwiejsze do ograniecia. Sprawy sie komplikuja w przypadku rodzin laczonych, kiedy realizujacy sie zawodowo facet chce spedzac kazda z nielicznych wolnych chwil z dzieckiem z poprzedniego zwiazku, co budzi z kolei opor nowej partnerki, ktora potrzebuje od czasu do czasu slodkiego sam na sam z narzeczonym. Ot i cala historia.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka