agusia.26 Co z tymi alimentami?? 15.09.05, 20:03 Doradźcie, czy jest sens wnosić o obniżenie? Czy sąd wogle taką opcję przewiduje?? Bo właśnie się dowiedziałam, żw w MOPSie przy rozpatrywaniu mojego wniosku o wychowawcze, wszyscy się dziwili, że M płaci takie wysokie?? Komuś się udał taki manewr????? Odpowiedz Link
natasza39 Re: Co z tymi alimentami?? 15.09.05, 21:51 A ile o jest dużo? I na ile dzieci? Odpowiedz Link
agusia.26 Re: Co z tymi alimentami?? 16.09.05, 07:57 500 na jedno dziecko (ona hajtnięta i mają wspólne dziecko), my też mamy wspólne dziecko, ja na wychowawczym. Tamto dziecko zdrowe. Nasze i ja z azs Odpowiedz Link
e_r_i_n Re: Co z tymi alimentami?? 16.09.05, 08:13 Mysle, ze trzeba wyliczyc koszty i sprobowac. Niczego nie stracicie, a zyskac mozecie. Mozesz wystapic o przedstawienie zarobkow meza eksi - bo on moze przejac koszty wspolnej rodziny, ona w wiekszym stopniu finansowac wspolne dzieci. No i argumentem za Wami moze byc choroba (jak kosztowna - wiem, moj brat to ma ). Odpowiedz Link
be.em Re: Co z tymi alimentami?? 16.09.05, 10:21 też o tym myślałam. tj. o wystąpieniu o obniżenie alimentów. eksia, gdy występowała o alimenty, była zatrudniona na pół etatu z minim krajową, mój M. wtedy był nie hajtnięty ze mną i calą swóją wypłatę miał do dyspozycji. W tej chwili eksia pracuje na dobrze płatnym stanowisku, my mamy wspólne dziecko, spłacamy kredyt, który zaciągnął mój M z eksią, a eksia się nie poczuwa, bo chwili podpisywania ugody z bankiem była w sytuacji jak powyżej i mój M. wziął to na siebie ciekawe czy miałabym szanse? Odpowiedz Link
natasza39 Re: Co z tymi alimentami?? 16.09.05, 14:52 e_r_i_n napisała: >Mozesz wystapic o przedstawienie zarobkow meza eksi - bo on moze przejac koszty wspolnej rodziny, ona w wiekszym stopniu finansowac wspolne dzieci. Wyciaganie zarobków aktualnego męża eksi może w przyszłosci, kiedy nexia pójdzie do pracy skutkowac wnioskiem exi o podwyzszenie alimentów, bo sie nexi i M poprawiło. Osobiscie zawsze byłam i bedę przeciwna wciaganiu w sprawy alimentacji dochodów nexów, babć, ciotek, sióstr i braci. To matka i ojciec biologiczny ma zapewnić byt dziecku. A co do wniosku o obnizenie. Jesli te 500 zł stanowi nikła czesc zarobków M, to raczej sad sie nie przejmie faktem, że facet załozył druga rodzinę. Jesli natomiast M zarabia netto 1000 a 500 zł to alimenty, to faktycznie można spróbować obnizyć. Choc ja zawsze uwazam, że w takich przypadkach, jak brakuje, to przede wszystkim sie oszczędza, dodatkowo dorabia ile sie da, a w ostateczności sie dopiero obniza alimenty. Odpowiedz Link
pom Re: Co z tymi alimentami?? 17.09.05, 14:50 > Osobiscie zawsze byłam i bedę przeciwna wciaganiu w sprawy alimentacji dochodów > > nexów, babć, ciotek, sióstr i braci. > To matka i ojciec biologiczny ma zapewnić byt dziecku. Ja również. Jednak sąd bierze pod uwagę dochody wszystkich członków gospodarstwa domowego. Więc jeśli ojciec dzieci płaci sporo ale przez to nie chodzi głodny i obdarty, bo zarobki jego partnerki są wystarczające, to sąd weźmie to pod uwagę. Kuriozalna sytuacja robi się wówczas, kiedy ojca zarobki oraz możliwości zarobkowe się nie zmieniają, za to partnerka zarabiać zaczyna lepiej, to alimenty ida do góry... Odpowiedz Link
kasia_kasia13 Re: Co z tymi alimentami?? 16.09.05, 15:15 e_r_i_n napisała: > Mysle, ze trzeba wyliczyc koszty i sprobowac. Niczego nie stracicie, a zyskac m > ozecie. Mozesz wystapic o przedstawienie zarobkow meza eksi - bo on moze przeja > c koszty wspolnej rodziny, ona w wiekszym stopniu finansowac wspolne dzieci. A co tu maja do rzeczy zarobki next eksi? Zawsze jest wielkie oburzenie na macochach (i slusznie), gdy jakas samodzielna matka jako argumentu podniesienia alimentow uzywa tego, ze next meza dobrze zarabia. Ale badzmy konsekwentni, jesli zarobki macochy maja byc nieuwzgledniane to niech i zarobki nexa eksi tez nie beda uwzgledniane. forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=14479&w=17860918&a=17970941 "Next chce - daje cośod siebie, nie chce - nie daje." - Domali Odpowiedz Link
e_r_i_n Re: Co z tymi alimentami?? 18.09.05, 12:58 To odpowiedz do Nataszy i Kasi za jednym zamachem: ja tez uwazam, ze wyciaganie zarobkow next (czy to rodzaju meskiego, czy zenskiego) i innych czlonkow rodziny, nie jest ok. Ale miedzy tym, jak powinno (moim i jak widac, nie tylko zdaniem), a tym jak jest, jest przepasc. Bo sad nadal ciekaw bywa zarobkow next (a nawet jej rodzicow - vide moja sytuacja) i bierze je pod uwage przy zasadzaniu alimentow na dziecko faceta. A wiec skoro dziala to w te strone - bo jest na korzysc samodzielnej matki, to jesli moze byc na korzysc naxt i faceta, tez moze dzialac. Bo nie o idealnej, a realnej sytuacji mowimy. Odpowiedz Link
agusia.26 Re: Co z tymi alimentami?? 16.09.05, 16:09 To wygląda na to, że nie mamy szans, bo jak sąd nam podnosił to ja byłam w ciązy (przed ogłoszeniem urodziłam). Tamci wykazali śmieszne zarobki (niby on na wychowawczym <hehe> a ona na 1/4 etatu na jego stanowisku (stolarz)). A moje zarobki to wyciągnął sąd z US i ZUS i to za dwa lata nawet sprzed małżeństwa i podniósł o 50 zł. To jest kwota do przełknięcia, ale wkurzające, że w sumie ja i M utrzymujemy, poza Młodą jeszcze drugie dziecko exi i jej męża ))) no ale trudno poprostu wszędzie się słyszy jak ludzie mało dostają na dzieci to wkurza Dzięki za rady Zyczę mało spraw w sądach Odpowiedz Link
leeya Re: Co z tymi alimentami?? 17.09.05, 10:01 Hej, Nie chce byc wredna i zlosliwa, ale twierdzenie, ze z 500 PLN alimentow, jest utrzymywane jeszcze drugie dziecko jest... hmmmm... smieszne?? Przynajmniej dla mnie. Rozumiem, ze jest to kwota znaczaca, ale sama posiadajac dziecko wiesz, ile utrzymanie dziecka kosztuje. Tym bardziej, jezeli oni obydwoje pracuja i dziecko wymaga opieki (platnej, a jakze) w czasie godzin ich pracy. A co do tego, jak to malo innym zasadzaja alimentow, to powiem Ci, ze te 500PLN, ktore Wy macie zasadzone, to sa jedna z nizszch kwot jakie slyszalam wsrod osob w realu. Srednio moi znajomi maja zasadzone po 750-1000 na dzieci, zaleznie od wieku. Na moja corke mam zasadzone alimenty, ktore oscyluja w granicach 800-900PLN, a Zaba ma tylko roczek. I nie sadze, ze z tego byloby mnie stac na utrzymanie jeszcze jednego dziecka... Moze rozrzutna jestem?? Leeya Odpowiedz Link
be.em Re: Co z tymi alimentami?? 17.09.05, 11:14 hmmm, to ciekawe co ja mam powiedzieć, kiedy po spłacie alimentów na pierwsze dziecko mój mąż ma na siebie i na nasze dziecko 800 zł. może potrzeby mojego dziecka są mniejsze albo Twój ex zarabia jak prezes PKN Orlen? bo o ile wiem, to alimenty są rozpatrywane przez dwa pryzmaty: potrzeby dziecka i sytuacja materialna płacącego? Odpowiedz Link
agusia.26 Re: Co z tymi alimentami?? 17.09.05, 16:47 Tak, ponoć rodzice powinni łożyć na dziecko po tyle samo. Tamta zresztą przyznała w sądzie, że te pieniądze nie idą tylko na to jedno dziecko. Utrzymanie mojej córki nie kosztuje 1000 zł. Zresztą chyba ojciec tamtego dziecka też ma ojcowskie obowiązki, a nie urlop wychowawczy? Nie rozumiem jednej rzeczy, dlaczego orzeka się obowiązki alimentacyjene, a co z rodzicielskimi. Ja bym nie pozwoliła mężowi siedzieć w domu (to była i tak opcja dla sądu), skoro nie mamy środków do życia. Skoro mój mąż potrafi pracować po 12 godz. na dobę to i tamten by mógł. Jeszcze jedna sprawa: jak się ma orzeczone alimenty to zawsze jest pewne źródło dochodu, mnie się nikt nie zapyta czy mam co dziecku do garnka włożyć, a alimenty płacić trzeba. (wiem, że trzeba, ale jakiś zdrowy rozsądek powinien być zachowany) i płacącemu coś na życie też powinno zostać Odpowiedz Link
be.em Re: Co z tymi alimentami?? 17.09.05, 19:47 mamy te same myśli! trzymaj się ciepło)) Odpowiedz Link
agusia.26 Re: Co z tymi alimentami?? 17.09.05, 19:52 dzięki be.em Mówisz, że my podłe i skąpe macochy mamy rację, PRAWDA Odpowiedz Link
leeya Re: Co z tymi alimentami?? 17.09.05, 21:34 Tak ogolnie odpowiem... Utrzymanie mojego dziecka kosztuje wiecej niz 1000PLN miesiecznie. Z prostej przyczyny: opiekunka u mnie zarabia 800PLN i jest ona po to, abym ja mogla pracowac i zarabiac swoje nedzne grosze. Dupe ruszylam do roboty, kiedy dziecko mialo 5 miesiecy. Ops.. sklamalam. WROCILAM DO PRACY W NORMALNYM WYMIARZE jak dziecko mialo 5 miesiecy, bo jeszcze w szpitalu, dokladnie w 3 dobie po urodzeniu Kulki finalizowalam umowy. I tak bylo caly macierzynski. Dlaczego? Bo sie balam utraty pracy, tego, ze zostane bez srodkow do zycia dla siebie i dziecka. A tatusiek sie nie poczuwal. Takze kazda sytuacja jest inna i indywidualna. Wisi mi i powiewa, ile mu z wyplaty zostaje po oplaceniu alimentow na pierwsza zone, Kulke i splate kredytow. Tak jak jemu wisialo przez okres mojej ciazy i rok zycia corki, czy daje sobie rade finansowo. Po prostu: jak Kuba Bogu... Nie wiem, nie wnikam, ale skoro sad zasadzil to co zasadzil, to zdaje sie, ze mial podstawy, a bral pod uwage TYLKO jego zarobki. Co do kwestii podzialu kasy na utrzymanie dziecka. W KRiO jest ladny zapis, ze obowiazek alimentacyjny, to nie tylko kasa, ale takze czas poswiecany dziecku. Fakt, moj ex placi 65% kosztow utrzymania dziecka. O tyle wnosilam. I tyle dostalam. Ani procenta, ani zlotowki mniej, dokladnie tyle co w pozwie. A co do siedzenia w domu czy nie siedzenia, pogonienia kogos do pracy czy nie.. To sprawa indywidualna kazdego zwiazku, umowa pomiedzy dwojgiem osob. I w sumie postronnym nic do tego, czyz nie?? Ja nigdy w domu nie siedzialam, obecna mojego exa siedzi i na swoje dzieci ciagnie kase od ich ojca. Skoro wszystkim taki uklad odpowiada, to nie rozumiem, dlaczego mialabym sie wtracac? MOJE dziecko dostaje pieniadze od ojca, ktore nota bene w calosci przelewam na oddzielne konto, bo stac mnie na jej utrzymanie calkowicie samodzielnie, a reszta mnie nie interere. Ich "rodzina", ich uklad, ich sprawa. Ja jedynie pilnuje, zeby MOJE dziecko otrzymalo od ojca to, co jej sie nalezy. Prawnie. Nic wiecej. Dlatego zagladanie do czyichs ukladow i jeszcze sugerowanie co ja bym zrobila, jest, oczywiscie wedlug mnie, raczej niegrzeczne. Nie wiem, czy wy "podle i skape" macochy macie racje.. Oczywiscie, ze alimenty powinny byc ustalane w oparciu o zarobki rodzicow, zeby ojcu starczalo na zycie, ze ojciec ma prawo do nastepnej rodziny i szczescia w niej. Ale.. Jak zwykle jest ALE. Ja wiazac sie z exem wiedzialam, ze ma przyznane alimenty na byla zone. Wiedzialam, ze ma dlugi do splacania po zakonczonym malzenstwie. Wiedzialam, jakie to dlugi i wiedzialam, ze ich splata zajmie LATA. I NIGDY nawet nie jeknelam, ze za malo kasy jest w domu. Bo WIEDZIALAM, jaka jest sytuacja zanim podjelam decyzje o "zakupie" tego towaru.. Tyle ode mnie, wrednej exiary. Leeya Odpowiedz Link
chalsia Re: Co z tymi alimentami?? 18.09.05, 02:19 No kurza dupa !!!! Takiego przykładu logiki Kalego, to dawno nie widziałam !!! Agusia pisze, że sama jest na wychowawczym i to jest dla niej OK. Ale fakt, iż ojciec drugiego dziecka eksi jest na wychowawczm to już nie jest OK - powinien ruszyć tylek do pracy. To w takim razie czemu Agusia tyłka do pracy nie zabierze? Zacznij od siebie, a nie od innych. Agusia napisała: > Nie rozumiem jednej rzeczy, dlaczego orzeka się obowiązki alimentacyjene, a co > z rodzicielskimi. Ja bym nie pozwoliła mężowi siedzieć w domu (to była i tak > opcja dla sądu), skoro nie mamy środków do życia. Skoro mój mąż potrafi > pracować po 12 godz. na dobę to i tamten by mógł. Ale Tobie mąż pozwala siedzieć w domu, skoro Wam mało kasy???? Widać eksia wychodzi z takiego zalożenia jak Twój mąż i pasuje jej, że parter siedzi w domu na wychowawczym. Jak bym była Sądem to bym Twoją argumentację obśmiała. Tym bardziej, że to nie eksia zastananawia się nad poprawą swojej sytuacji przez podwyższenie alimentów. Mało Ci - idź do pracy. Aaaa, tu dodam - nie zasłaniaj się dzieckiem z AZS. Moje tez ma, a do pracy wróciłam jak miało 10 miesięcy. Czemu? Bo samodzielną mamą jestem i nikt mnie i 50% dziecka nie utrzymuje. Chalsia Odpowiedz Link
agusia.26 Re: Co z tymi alimentami?? 18.09.05, 08:47 widzisz, mi na utrzymanie starcza Ale na miejscu tamtego faceta było by mi głupio, że siedzę w domu, a żona musi do sądu po 50 zł iść Zresztą przeczytaj dokładnie, ten wychowawczy do bzdura A ja pójdę do pracy, jeżeli mi będzie kasy brakować Zresztą, nieważne Odpowiedz Link
chalsia Re: Co z tymi alimentami?? 18.09.05, 11:17 No to jak Ci na utrzymanie starcza, to skąd taki pomysł by obniżyć alimenty? Chyba w takim razie z powodów pozafinansowych - jakies takie powiewy zawiści/zazdrości jakbym wyczuwała. A mnie na Twoim miejscu było by głupio w ogóle rozważać kwestię poziomu alimentów gdyby mi na życie starczało. Chalsia Odpowiedz Link
kasia_kasia13 Re: Co z tymi alimentami?? 18.09.05, 13:13 > Ale na miejscu tamtego faceta było by mi głupio, że siedzę w domu, a żona musi > do sądu po 50 zł iść Dlaczego? Przeciez on nie ma obowiazku utrzymywania nie swojego dziecka. Ten obowiazek ma Twoj maz, to jego dziecko. Odpowiedz Link
e_r_i_n Re: Co z tymi alimentami?? 18.09.05, 14:18 Chyba jednak analogii tak wprost nie mozna zastosowac - pominmy juz wychowawczy. Zajmijmy sie pracujacymi - maz agusi na cały etat + dodatki, eksia oficjalnie na 1/4 etatu. Jak jej brakuje, to niech pracuje na cały. > Aaaa, tu dodam - nie zasłaniaj się dzieckiem z AZS. Moje tez ma, a do pracy > wróciłam jak miało 10 miesięcy. Z tego, co zrozumialam, Agusia pisze o AZS nie w kontekscie powrotu do pracy, tylko kosztow utrzymania dziecka. Odpowiedz Link
kasia_kasia13 Re: Co z tymi alimentami?? 18.09.05, 13:24 agusia.26 napisała: > Tak, ponoć rodzice powinni łożyć na dziecko po tyle samo. A gdzies to wyczytala? > Zresztą chyba ojciec tamtego dziecka też ma ojcowskie obowiązki, a nie urlop > wychowawczy? A co Cie obchodzi dziecko ex Twojego meza i jej nowego faceta? > Nie rozumiem jednej rzeczy, dlaczego orzeka się obowiązki alimentacyjene, a co > z rodzicielskimi. Ja bym nie pozwoliła mężowi siedzieć w domu (to była i tak > opcja dla sądu), skoro nie mamy środków do życia. Skoro mój mąż potrafi > pracować po 12 godz. na dobę to i tamten by mógł. A czemu Cie to interesuje? Twoj maz placi na swoje dziecko 500zl. Nie jest to, patrzac na koszty utrzymania, oszalamiajaca kwota. Uwazasz, ze next exi powinien wiecej zarabiac, aby odciazyc Twojego meza z jego obowiazkow alimetacyjnych? > > Jeszcze jedna sprawa: jak się ma orzeczone alimenty to zawsze jest pewne źródło > > dochodu, mnie się nikt nie zapyta czy mam co dziecku do garnka włożyć, a > alimenty płacić trzeba. (wiem, że trzeba, ale jakiś zdrowy rozsądek powinien > być zachowany) i płacącemu coś na życie też powinno zostać A nic mu nie zostaje? Zarabia 500zl na miesiac pracujac 12 godzin na dobe i cala ta kwote sad zasadzil na alimenty? Odpowiedz Link
kasia_kasia13 Re: Co z tymi alimentami?? 18.09.05, 13:15 > To jest kwota do przełknięcia, ale wkurzające, że w sumie ja i M utrzymujemy, > poza Młodą jeszcze drugie dziecko exi i jej męża ))) Chyba zartujesz. Za 500zl? Odpowiedz Link
kartaga Re: Co z tymi alimentami?? 18.09.05, 14:36 Mój m zarabia netto 900zł,a 470zł wynoszą alimenty na dzieci.Sąd nie przychylil się do wniosku o obniżenie.Ja na razie nie pracuję,wydatki na nasze dziecko przejęli moi rodzice i dziadkowie.O lepiej płatną pracę w naszym regionie jest bardzo trudno,więc z pensji M nie starcza już na pokrywanie potrzeb naszego wspólnego dziecka.Dodam,że eksia nie pracuje od 7 lat.Chcemy ponownie złożyc pozew o obniżenie,może tym razem się uda.U nas dodatkowo sytuacja jest skomplokowana,bo eksia nie przeznacza pieniędzy na dzieci,ale na ogólne utrzymanie(nie pracuje od tylu lat,mimo tego,że jest zdrowa).Dzieci chodzą w starych,podartych ubraniach ,ech,szkoda slów. Odpowiedz Link
kasia_kasia13 Re: Co z tymi alimentami?? 18.09.05, 15:48 kartaga napisała: > Mój m zarabia netto 900zł,a 470zł wynoszą alimenty na dzieci.Sąd nie > przychylil się do wniosku o obniżenie. Czyli na dzieci placi 52% swojej pensji. Ile ich jest, 2? Wydaje mi sie byc to w porzadku suma patrzac na jego zarobki. Oczywiscie, zostaje mu bardzo malo, podobnie jak bardzo malo placi placi na swoje dzieci (jesli 2 dzieci to 235!!! zl na dziecko) bo facet bardzo malo zarabia. >Ja na razie nie pracuję,wydatki na nasze > dziecko przejęli moi rodzice i dziadkowie.O lepiej płatną pracę w naszym > regionie jest bardzo trudno,więc z pensji M nie starcza już na pokrywanie > potrzeb naszego wspólnego dziecka.Dodam,że eksia nie pracuje od 7 lat. Rozumiem, ze Ty nie pracujesz dlatego ze w Waszym regionie o prace jest trudno zas eksia nie pracuje, bo jest leniwa >Chcemy > ponownie złożyc pozew o obniżenie,może tym razem się uda.U nas dodatkowo > sytuacja jest skomplokowana,bo eksia nie przeznacza pieniędzy na dzieci,ale na > ogólne utrzymanie(nie pracuje od tylu lat,mimo tego,że jest zdrowa Tak, 470 zl to taka kupa kasy, ze mozna utrzymac cala rodzine.... >wydatki na nasze > dziecko przejęli moi rodzice i dziadkowie Nie obraz sie, ale to jest dla mnie nieodpowiedzialnosc. Facet z dwojka dzieci i pensja 900zl i jego niepracuja partnerka sprawiaja sobie dziecko a jego utrzymaniem obarczaja dziadkow. I chca obnizyc groszowe alimenty. Odpowiedz Link
kartaga Re: Co z tymi alimentami?? 18.09.05, 16:37 kasia_kasia13 napisała: > kartaga napisała: > > > Mój m zarabia netto 900zł,a 470zł wynoszą alimenty na dzieci.Sąd nie > > przychylil się do wniosku o obniżenie. > > Czyli na dzieci placi 52% swojej pensji. Ile ich jest, 2? Wydaje mi sie byc to > w porzadku suma patrzac na jego zarobki. Oczywiscie, zostaje mu bardzo malo, > podobnie jak bardzo malo placi placi na swoje dzieci (jesli 2 dzieci to 235!!! > zl na dziecko) bo facet bardzo malo zarabia. > > > > >Ja na razie nie pracuję,wydatki na nasze > > dziecko przejęli moi rodzice i dziadkowie.O lepiej płatną pracę w naszym > > regionie jest bardzo trudno,więc z pensji M nie starcza już na pokrywanie > > > potrzeb naszego wspólnego dziecka.Dodam,że eksia nie pracuje od 7 lat. > > Rozumiem, ze Ty nie pracujesz dlatego ze w Waszym regionie o prace jest trudno > zas eksia nie pracuje, bo jest leniwa > > >Chcemy > > ponownie złożyc pozew o obniżenie,może tym razem się uda.U nas dodatkowo > > sytuacja jest skomplokowana,bo eksia nie przeznacza pieniędzy na dzieci,a > le > na > > ogólne utrzymanie(nie pracuje od tylu lat,mimo tego,że jest zdrowa > > Tak, 470 zl to taka kupa kasy, ze mozna utrzymac cala rodzine.... > > > >wydatki na nasze > > dziecko przejęli moi rodzice i dziadkowie > > Nie obraz sie, ale to jest dla mnie nieodpowiedzialnosc. Facet z dwojka dzieci > i pensja 900zl i jego niepracuja partnerka sprawiaja sobie dziecko a jego > utrzymaniem obarczaja dziadkow. I chca obnizyc groszowe alimenty. Moja praca ,a raczej brak nie wynikają z mojego lenistwa,a z tego,że jak na razie siedzę w domu z małym brzdącem.Jak tylko będzie na tyle "samodzielny" pójdzie do żłobka,a ja do pracy i wówczas moje zarobki będą o wiele wyższe niż mojego M.Czy to znaczy ,że w tym przypadku eksia ma od razu złożyć pozew o podwyżkę?Dzieci są tylko i wyłącznie mojego M,więc wg mnie sąd powinien wziąć pod uwagę tylko i wyłącznie jego zarobki,tym samym przy ocenie wysokości alimentów powinno brać się pod uwagę potrzeby wszystkich dzieci.Zresztą u mnie sytuacja jest wyjątkowa w tym stopniu,że eksia nie pracuje i utrzymuje się tylko z alimentów,zaniedbując w ten sposób potrzeby dzieci.Alimenty trzeba płacić i z tym się zgadzam,nie chcemy się od tego uchylac.Ale alimenty są dla dzieci,a nie po to ,by zrobić sobie z nich główne zródło utrzymania. Odpowiedz Link
agusia.26 Re: Co z tymi alimentami?? 18.09.05, 19:16 dokładnie Alimenty na dzieci oczywiście muszą być, to jest obowiązek rodziców (ale i dzieci w przyszłości Kasiu). Kto jest z Warszawy to pewnie dostaje po 1000, a na prowincji to i 500 dużo. KONIEC TEMATU ----------------------------------- KAŻDA EKSIA MOŻE ZOSTAĆ MACOSZKĄ I NA ODWRÓT )) Odpowiedz Link
kasia_kasia13 Re: Co z tymi alimentami?? 19.09.05, 09:29 > Moja praca ,a raczej brak nie wynikają z mojego lenistwa,a z tego,że jak na > razie siedzę w domu z małym brzdącem.Jak tylko będzie na tyle "samodzielny" > pójdzie do żłobka,a ja do pracy i wówczas moje zarobki będą o wiele wyższe niż > mojego M.Czy to znaczy ,że w tym przypadku eksia ma od razu złożyć pozew o > podwyżkę? Alez oczywiscie, ze nie. Jestem przeciwna uwzglednianiu zarobkow next plci obojga. Dlaczego odwracasz kota ogonem? Jak na razie to wy chcecie obnizyc glodowe alimenty w wysokosci 235 zl na dziecko. Dzieci są tylko i wyłącznie mojego M,więc wg mnie sąd powinien wziąć > pod uwagę tylko i wyłącznie jego zarobki,tym samym przy ocenie wysokości > alimentów powinno brać się pod uwagę potrzeby wszystkich dzieci. Tak, ale jak ma pensje na granicy ubostwa, to sprawianie sobie trzeciego dziecka jest nieodpowiedzialne. >Zresztą u mnie > sytuacja jest wyjątkowa w tym stopniu,że eksia nie pracuje i utrzymuje się > tylko z alimentów,zaniedbując w ten sposób potrzeby dzieci. Z tych alimentow NIE DA sie utrzymac nawet jednego dziecka, wiec nie pisz ze eksia utrzymuje dwoje plus siebie. >Alimenty trzeba > płacić i z tym się zgadzam,nie chcemy się od tego uchylac. Ale chcecie je obnizyc. A nizszych juz sie placic nie da. Ale alimenty są dla > dzieci,a nie po to ,by zrobić sobie z nich główne zródło utrzymania. Te alimenty nie wystarcza nawet na dzieci. Eksi musi ktos pomagac, np. dziadkowie. Inaczej sie nie da. Odpowiedz Link
jowita771 Re: Co z tymi alimentami?? 01.10.05, 12:43 na początek dzień dobry, bo jestem tu nowa, ale czytałam Was od kilku tygodni. Mam dwa pytania w związku z tymi alimentami: 1) czy jeśli mam rozdzielność majątkową z mężem, to moje dochody również będą brane pod uwagę przy ustalaniu wysokości alimentów? na razie mnie ta sytuacja zupełnie nie dotyczy, ale może się zdarzyć w przyszłości. 2) czy na wysokość alimentów ma wpływ fakt, że dziecko mieszka (ze swoją matką i partnerem matki) zagranicą. czy mogą wchodzić w grę jakies wyzsze koszty utzrymania czy cos takiego? dodam tylko, że dziecko zostało wywiezione bez zgody i wiedzy ojca, paszport był wyrobiony wcześniej, wiec z tym nie bylo problemu. on nie chce robic przeszkod w rodzaju doniesienia o uprowadzeniu dziecka itp tylko rozwiesc sie szybko i w miare bez "prania brudow". Odpowiedz Link
e_r_i_n Re: Co z tymi alimentami?? 01.10.05, 13:01 jowita771 napisał: > 1) czy jeśli mam rozdzielność majątkową z mężem, to moje dochody również będą > brane pod uwagę przy ustalaniu wysokości alimentów? na razie mnie ta sytuacja > zupełnie nie dotyczy, ale może się zdarzyć w przyszłości. Tak. Rozdzielnosc w tym momencie nie ma nic do rzezy. Niestety. > 2) czy na wysokość alimentów ma wpływ fakt, że dziecko mieszka (ze swoją > matką i partnerem matki) zagranicą. czy mogą wchodzić w grę jakies wyzsze > koszty utzrymania czy cos takiego? Nie mam pojecia. Skoro ktos wyjechal za granice, w miejsce, gdzie koszty utrzymania sa wyzsze, niz w Polsce, to widac go na to stac. Tym bardziej, ze pewnie i zarobki wyzsze sa. No ale to teoretycznie. Nie wiem, jak sad na te sprawe spojrzy... Odpowiedz Link
jayin Re: Co z tymi alimentami?? 02.10.05, 01:14 kasia_kasia13 napisała: > Tak, 470 zl to taka kupa kasy, ze mozna utrzymac cala rodzine.... No, są rodziny, które się za tyle MUSZĄ utrzymać, niestety. > Nie obraz sie, ale to jest dla mnie nieodpowiedzialnosc. Facet z dwojka dzieci i pensja 900zl i jego niepracuja partnerka sprawiaja sobie dziecko a jego utrzymaniem obarczaja dziadkow. I chca obnizyc groszowe alimenty. Dzisiaj cieżko mówic o nieodpowiedzialności w temacie "zarabiania". Bo z pracą jest niestety jak z rosyjską ruletką. Ale dlaczego nie patrzeć na to w takim razie tak: Facet zarabia 900 zł, ma troje dzieci. niech dzieli swoje zarobki na tą trójkę i tak, żeby jeszcze sam się groszowo utrzymał...?:=) czy jego obecna partnerka ma pozwać go o alimenty, zeby ich wspolne dziecko też mialo na swoje utrzymanie jakies pieniadze z tego co zarobi? moze to i jakies wyjscie... jak będzie miał czarno na białym z sądu, ze ma troje dzieci do alimentowania, a nie dwoje, a to trzecie to niech samo się utrzyma... ech... (daleka jestem od obniżek alimentow, bo najlepiej gdyby KAŻDE dziecko mialo jak najlepsze utrzymanie, wykształcenie itd... ale jeśli JUŻ są te dzieci na świecie - to jaki sens umoralniać, ze "mógł se więcej dzieci juz nie robić, jak go na to nie stać"...? trzeba dzielić tym, co się ma. i tyle...) J. Odpowiedz Link
mikawi Re: Co z tymi alimentami?? 03.10.05, 09:46 święta racja jayin najbardziej mnie bawi ten argument "mógł se więcej dzieci juz nie robić, jak go na to nie stać" A co to znaczy nie stać? kasia_kasia13 uważa że pensja X jaką się zarabia jest dana raz na zawsze? "czy się stoi czy się leży 2000 się należy?" nie, droga kasiu, mozna zarabiac tyle że stać na kolejne dziecko, po czym pracę się traci i w następnej juz można zarabiać mniej, witaj w rzeczywistym świecie, komuna się dawno skończyła Odpowiedz Link
e_r_i_n Re: Co z tymi alimentami?? 03.10.05, 09:57 Moznaby przez analogie napisac, ze pozywajaca o alimenty (bo ona nie zarabia, a dzieci jesc musza) 'mogla se dzieci nie robic, jak jej nie stac'. I nic tu do rzeczy nie ma, ze te dzieci byly pierwsze, drugie, czy siodme. Odpowiedz Link
kasia_kasia13 Re: Co z tymi alimentami?? 03.10.05, 20:49 e_r_i_n napisała: > Moznaby przez analogie napisac, ze pozywajaca o alimenty (bo ona nie zarabia, > a dzieci jesc musza) 'mogla se dzieci nie robic, jak jej nie stac'. I nic tu do > > rzeczy nie ma, ze te dzieci byly pierwsze, drugie, czy siodme. Nie, nie mozna by tak napisac. Ona "sobie" tych dzieci nie robila, robili je wspolnie. A o alimety pozywa sie w niezaleznie do tego czy matka zarabia, to po prostu finansowy wklad ojca w utrzymanie wlasnego dziecka. Odpowiedz Link
jayin Re: Co z tymi alimentami?? 04.10.05, 16:10 kasia_kasia13 napisała: > Ona "sobie" tych dzieci nie robila, robili je > wspolnie. A o alimety pozywa sie w niezaleznie do tego czy matka zarabia, to po prostu finansowy wklad ojca w utrzymanie wlasnego dziecka. Dokładnie. Masz rację świętą Ona. Niezależnie czy Ex, czy Next. Sama sobie nie zrobiła. Chyba, że jakimś cudem cudownym. Ojciec MUSI ponosić wkład finansowy w utrzymanie własnych dzieci. nieważne, ile zarabiają ich matki (wtedy się tylko procentowe czesci wkladu zmieniać powinny), nieważne czy to dziecko mieszka z nim, czy z matką. czy z dziadkami. a jak nie ma kasy, to nich w "naturze" się spłaci. zajmie się dzieckiem, pomaluje mu pokoj, itd itp. "Pani Doubtfire"... Odpowiedz Link
kasia_kasia13 Re: Co z tymi alimentami?? 04.10.05, 18:33 > Ona. Niezależnie czy Ex, czy Next. Sama sobie nie zrobiła. Chyba, że jakimś cud > em cudownym. > Ojciec MUSI ponosić wkład finansowy w utrzymanie własnych dzieci. nieważne, ile > zarabiają ich matki (wtedy się tylko procentowe czesci wkladu zmieniać powinny > ), nieważne czy to dziecko mieszka z nim, czy z matką. czy z dziadkami. Wazne, z kim mieszka dziecko. Bo jesli dziecko mieszka z ojcem, wtedy wklad ojca w "naturze" jest wiekszy. Jesli z matka, to matka opiekuje sie dzieckiem, matka placi za opiekunke zeby isc do pracy, nie ojciec. Jesli zas dziecko mieszka z dziadkami, co to za rodzice? > > a jak nie ma kasy, to nich w "naturze" się spłaci. zajmie się dzieckiem, pomalu > je mu pokoj, itd itp. "Pani Doubtfire"... > Ojciec zajmuje sie reguly w wieszkym stopniu swoim dzieckiem z next. Jemu daje "w naturze". Odpowiedz Link
mikawi Re: Co z tymi alimentami?? 05.10.05, 09:20 kasiu_kasiu13 - jesli ojciec pracuje to niewiele tego "wkładu w naturze" zostaje dziecku, a jeśli i next pracuje to opiekunkę do dziecka tez muszą wynająć żeby wyjść do pracy. A jesli eks wynajmuje opiekunkę to wlicza sobie ten koszt w utrzymanie dziecka i w alimenty które płaci ojciec. Więc nie bardzo rozumiem gdzie widzisz powód, dla którego ojciec powinien mniej finansów przeznaczyć na dziecko z next. Te dzieci mają takie same żołądki, tak samo kosztuje opiekunka i tyle samo kosztują pieluchy czy książki. Odpowiedz Link
e_r_i_n Re: Co z tymi alimentami?? 05.10.05, 09:58 kasia_kasia13 napisała: > matka placi za opiekunke zeby isc do pracy, nie ojciec Rozumiem, ze kosztow opiekunki/przedszkola nie uwzglednia w alimentach? Tak samo, jak wyprawki do szkoly... Ciekawe... Odpowiedz Link
leeya Re: Co z tymi alimentami?? 03.10.05, 15:23 No widzisz Jayin, zgodze sie z Toba i nie zgodze jednoczesnie Taka to ze mnie potwora Otoz... W normalnych, pelnych rodzinach decyzje o poczeciu dziecka rozpatruje sie biorac pod uwage sytuacje ekonomiczna. A przynajmniej tak robia ludzie odpowiedzialni. Nie mowie o wpadkach, tylko o swiadomym planowaniu rodziny. Wiec dlaczego nie planowac nowej rodziny biorac pod uwage dzieci z poprzedniego zwiazku? I alimentow, ktore na nie TRZEBA placic? I dlaczego nie mowic o umoralnianiu? Dlaczego tak powszechna zgoda jest na to, ze w momencie narodzin dziecka z nowego zwiazku obniza sie alimenty dla dzieci z poprzedniego zwiazku? W moim mniemaniu nie powinno byc na to przyzwolenia i zgody. Dzieci sa przyzwyczajone do pewnego standardu, wlasnie dzieki alimentom od ojca. I co? W momencie pojawienia sie nastepnego potomka nalezy im zabrac? Obnizyc ten standard?? Nie uwazam tego za sluszne. I to nie wnikajac, czy standardem beda codzienne obiady czy prywatna szkola. W jednym i drugim przypadku jest to dla mnie niedopuszczalne. Dlaczego? Zeby nie burzyc dzieku poczucia bezpieczenstwa. Jednak prawda jest, ze trzeba WSZYSTKIM dzieciom dac po rowno. Z tym, ze nie zapominajmy o drobniutkim szczegoliku. Tatusia dziecko z nowego zwiazku ma na codzien. i jego opieke. A dziecko z poprzedniego zwiazku? No i slawetne rowne alimentowanie dziecka przez jego rodzicow... Dziecko z nowego zwiazku powinno dostawac TYLE SAMO od jednego i drugiego rodzica, dokladnie, tak jak dzieci z poprzednich zwiazkow. Wiec skad u niektorych z Was takie wysylanie na sile exi do pracy, skoro same w domu siedzicie? Troche uczciwosci i rownouprawnienia w tym temacie proponowalabym... Tak, jestem exia. W dodatku wredna exia. Ale jestem pracujaca exia, samodzielnie mogaca utrzymac swoje dziecko. Co czynilam przez rok. Moja nexia siedzi w domciu. I czy ma mnie obchodzic to przy ustalaniu alimentow, ze nexia siedzi w domu zajmujac sie dziecmi, ktore nota bene nie sa dziecmi ojca Kulki, a przez to biedny zuczek ma mniejsze zdolnosci finansowe. Nie. I nie obchodzi mnie to. Ale tez nie rzucam haselek pod tytulem "won do pracy", bo TO NIE MOJA SPRAWA. Moja sprawa jest to, aby ojciec mojego dziecka wywiazywal sie z zobowiazan finansowych wobec Kulki. A to, czy mu wisi jeszcze ktos na portfelu czy nie, to juz jego bizness i jego wybor. Proponuje o spokojniejsze podejscie do tematu.. I uczciwsze. Leeya Odpowiedz Link
mikawi Re: Co z tymi alimentami?? 03.10.05, 15:40 zwróc uwage że jak w pełnej rodzinie dziecku rodzi się rodzony brat czy siotra naturalne jest że rodzice DZIELĄ swój dochód między dzieci a nie MNOŻĄ go razy dwa; i jeśli do tej pory jeździli na wakacje na Majorkę, tak teraz jeżdżą nad Bałtyk - i raczej pierwsze dziecko nie ma o to pretensji do brata czy siostry, czy ojca który dzieli kasę miedzy dwoje dzieci; co do opieki - zgadza się że ojciec nie mieszkający z dzieckiem na codzień daje mu tej opieki mniej ale - TAKIE SĄ KONSEKWENCJE ROZWODU, zgodziłabyś się żeby twój eks nadal mieszkał ze swoim dzieckim pod jednym dachem? czytam wielokrotnie na samodzielnych że mamy burzą się gdy eks chce widywać swoje dziecko zbyt często bo zaburza im to ich prywatność - sama o tym pisałaś, więc o co chodzi? Odpowiedz Link
leeya Re: Co z tymi alimentami?? 03.10.05, 16:03 No widzisz Mikawi, nie doczytasz, a sobie sama dopowiadasz... Nie "burzylam" sie o widywanie sie ojca z corka, a o PRZEBYWANIE OJCA KULKI W MOIM DOMU. Jakos moze zabierac Kulke do siebie. Tylko, ze od tego czasu SAM ograniczyl sobie widywanie sie z corka z CODZIENNYCH wizyt do 2 dni w tygodniu. I tak, uwazam, ze to bylo wkladanie ryjka w MOJE PRYWATNE zycie. I tak, uwazam, ze zmniejszenie czestotliwosci spotkan z corka jest skorelowane z tym, ze musi ja zabierac do siebie/swoich rodzicow. I niest tu kwestia MIESZKANIE wspolne, ale czas, jaki poswieca sie dziecku/dzieciom, pomijajac z ktorego zwiazku. Bo mozna mieszkac razem i nie umiec nawet pieluchy przyslowiowej zmienic, a mozna opiekowac sie dzieckiem iles tam razy w tygodniu robiac to bardzo "profesjonalnie". I plissssss... nie wyjezdzaj mi z konsekwencjami rozwodu, bo ROZWODZA SIE RODZICE a nie ojciec z dziecmi. A co do pelnych rodzin, jak pisalam, w ODPOWIEDZIALNE PLANOWANIE rodziny wpisuje sie rezygnacja z Majorki na rzecz baltyku. A w przypadku dzieci z poprzedniego malzenstwa kto decyduje o rezygnacji z Majorki? Tata i nexia... Tylko czy aby to jest fair wobec dziecka? Na pewno wedlug Ciebie tak.. No widzisz, a wedlug mnie nie bardzo... Leeya Odpowiedz Link
kasia_kasia13 Re: Co z tymi alimentami?? 03.10.05, 20:44 > zwróc uwage że jak w pełnej rodzinie dziecku rodzi się rodzony brat czy siotra > naturalne jest że rodzice DZIELĄ swój dochód między dzieci a nie MNOŻĄ go razy > dwa; i jeśli do tej pory jeździli na wakacje na Majorkę, tak teraz jeżdżą nad > Bałtyk - i raczej pierwsze dziecko nie ma o to pretensji do brata czy siostry, > czy ojca który dzieli kasę miedzy dwoje dzieci; W opisanej sytuacji nie ma mowy o rezygnacji z Majorki na rzecz Baltyku. Podejrzewam, ze te dzieci nigdzie nie jezdza ani wczesniej nie jedzily. To przejscie z biedy w nedze. >> mu tej opieki mniej ale - TAKIE SĄ KONSEKWENCJE ROZWODU Tak, ale ojcie powinien w wiekszym stopniu partycypowac finansowo w utrzymaniu tego dziecka, z ktorym NIE mieszka. Nad tym, z ktorym mieszka, sprawuje pewnie rowniez na zmiane z macocha opieke bezposrednia. Dzieko z ex widuje co jakis czas i zapewnienie dziecku opieki, zwlaszcza w godzinach pracy to problem (rowniez finasowy) eks. Odpowiedz Link
e_r_i_n Re: Co z tymi alimentami?? 03.10.05, 15:57 leeya napisała: > No i slawetne rowne alimentowanie dziecka przez jego rodzicow... Dziecko z > nowego zwiazku powinno dostawac TYLE SAMO od jednego i drugiego rodzica, > dokladnie, tak jak dzieci z poprzednich zwiazkow. Czy jesli eksia siedzi(ala) w domu z dzieckiem/dziecmi lat 10, next tez to moze robic? I bedzie to uznane w sadzie jako argument na niepodwyzszanie alimentow? Odpowiedz Link
leeya Re: Co z tymi alimentami?? 03.10.05, 16:11 e_r_i_n napisala: > Czy jesli eksia siedzi(ala) w domu z dzieckiem/dziecmi lat 10, next tez to moze > > robic? I bedzie to uznane w sadzie jako argument na niepodwyzszanie alimentow? ------------------------------ Erin, Tyle razy o tym pisalam... To jest prywatna sprawa kazdego zwiazku, kazdego ukladu czy kobieta siedzi w domu czy nie siedzi. I nic nexi/exi/sasiadce/kochance/matce i innym tego typu wymyslom do tego. To umowa pomiedzy dwojgiem doroslych ludzi. I "nieuprawnionym wstep wzbroniony". Leeya Odpowiedz Link
mikawi Re: Co z tymi alimentami?? 03.10.05, 16:36 to mam pytanko - gdy sąd orzekał wysokość alimentów mojemu M. wziął pod uwagę fakt że M. nie ma innych osób poza tymi dziećmi do alimentacji. Wziął syuację faktyczną i nie zakładał czy M. będzie miał kiedyś dziecko czy nie. I to jest wg mnie NORMALNE. Tak samo jak NORMALNE jest że sytacja ta się zmieni jak się pojawi nasze dziecko bo M. zamiast wobec dwójki będzie miał obowiązek wobec trójki - mało tego - będzie miał obowiązek wobec mnie. Odpowiedz Link
mikawi Re: Co z tymi alimentami?? 03.10.05, 16:40 pytanko mi umknęło kontynuuując - co w tej sytuacji? w końcu stan faktyczny ulegnie zmianie, M. przybędzie dodatkowo osoba/osoby do utrzymania. Zgodnie zresztą z KRO. Odpowiedz Link
agusia.26 Re: Co z tymi alimentami?? 03.10.05, 18:23 pytanko mi umknęło > kontynuuując - co w tej sytuacji? w końcu stan faktyczny ulegnie zmianie, M. > przybędzie dodatkowo osoba/osoby do utrzymania. Jeżeli sytuacja ulega zmianie, możecie wnosić o zmianę wysokości. Celowo piszę zmianę, bo nam, spodziewającym się dziecka, sąd alimenty podwyższył. A co do brania, czy nie brania pod uwagę dochodów małżonków. Dziecko jest zawsze dwojga rodziców i tylko ich możliwości finansowe powinny być brane pod uwagę. Gdy rodzice są małżeństwem muszą oboje wychowywać i utrzymywać swoje dzieci, więc po rozwodzie (czy bez ślubu) nie powinno się to zmienić. Sąd orzeka alimenty ojcu/matce a nie ich next, więc i ich zarobki nie powinny mieć żadnego znaczenia. Dziecko jest mojego M, dlaczego ja mam ponosić konsekwencje czynów jego i next? Na krótkich kontaktach ojca z dzieckiem tracą obie strony. Czy myślicie, że M jest szczęśliwy z powodu ograniczonego kontaktu? Nie sądzę, też z tego powodu cierpi. Odpowiedz Link
leeya Re: Co z tymi alimentami?? 03.10.05, 20:32 agusia.26 napisała: > Jeżeli sytuacja ulega zmianie, możecie wnosić o zmianę wysokości. Celowo piszę > zmianę, bo nam, spodziewającym się dziecka, sąd alimenty podwyższył. ---------------------- Widac byly ku temu podstawy... > > A co do brania, czy nie brania pod uwagę dochodów małżonków. Dziecko jest > zawsze dwojga rodziców i tylko ich możliwości finansowe powinny być brane pod > uwagę. ------------------------ Zgadzam sie w calej rozciaglosci. Nic do rzeczy nie maja zarobki nexi czy nexa. >Gdy rodzice są małżeństwem muszą oboje wychowywać i utrzymywać swoje > dzieci, więc po rozwodzie (czy bez ślubu) nie powinno się to zmienić. ------------------------- Ladnie powiedziane: utrzymywac i WYCHOWYWAC. Czesto o tym drugim sie zapomina, a drze koty o kase > Dziecko jest mojego M, dlaczego ja mam ponosić > konsekwencje czynów jego i next? ------------------------ Jak juz napisalam wyzej ja nie widze w ogole sensu brania pod uwage zarobkow nexi czy nexa. Z jednym wyjatkiem... Kiedy to ex celowo przepisuje wszystko na nexie, a sam zatrudnia sie u niej za najnizsza krajowa jednoczesnie wozac sie BMW i noszac kilogramy zlota na sobie. A widze takie przypadki na codzien, niestety. Dokladnie 2 takie przypadki. > Na krótkich kontaktach ojca z dzieckiem tracą obie strony. Czy myślicie, że M > jest szczęśliwy z powodu ograniczonego kontaktu? Nie sądzę, też z tego powodu > cierpi. --------------------- A to juz osobna kwestia i nie ma sensu jej mieszac z alimentami.... Leeya Odpowiedz Link
leeya Re: Co z tymi alimentami?? 03.10.05, 20:25 Jezeli juz do KRiO sie odwolujesz Mikawi... Tam jest taki zapis, ze na dzieci mozna zasadzic do 60% dochodow. I te 60% proponuje podzielic na DZIECI. Bo o ile pamietam, to na matke dzieci placi sie tylko przez 3 miesiace poporodowe. Oczywiscie wedlug KRiO. Wiec nadal nie widze problemu... Ale problem widze w tym, ze jezeli ojciec placi 20%-30% swoich dochodow na dziecko/dzieci z poprzedniego zwiazku i w momencie urodzenia sie nowego dziecka zaklada sprawe o obnizenie alimentow. Bo kredyty, bo raty, bo to, bo tamto..Wiem juz z wlasnego doswiadczenia, ze ani kredyty ani raty nie obchodza sadu. Ojciec ma obowiazek w pierwszej kolejnosci lozyc na utrzymanie WSZYSTKICH swoich dzieci. A juz parodia dla mnie jest sytuacja, kiedy matka zada wyzszych alimentow, bo musiala zainwestowac w sprzet AGD, zeby dziecku wygodniej sie zylo. Tak samo, jak tatusiek, ktory przy obnizce alimentow zaslania sie ratami za kamere cyfrowa. Sa rozne przypadki i rozni ludzie. Wazne, aby nie krzywdzic dziecka, reszta to tylko tlo emocjonalne doroslych, bardziej lub mniej rozbudowane. Leeya Odpowiedz Link
mikawi Re: Co z tymi alimentami?? 04.10.05, 09:38 leeya napisała: > Jezeli juz do KRiO sie odwolujesz Mikawi... > Tam jest taki zapis, ze na dzieci mozna zasadzic do 60% dochodow poproszę o cytat w takim razie jeśli podpierasz się kodeksem bo coś ci się pomyliło - 60% jako max. to może komornik ściągnąć jesli facet jest ma zaległości a nie sędzia zasądzić alimentów. To dwie różne sprawy. Tak się potem rodzą głupoty w pozwach o alimenty... Odpowiedz Link
mikawi Re: Co z tymi alimentami?? 04.10.05, 09:43 leeya napisała: > Bo o ile pamietam, to na matke dzieci placi sie > tylko przez 3 miesiace poporodowe. Oczywiscie wedlug KRiO. Wiec nadal nie > widze problemu... jeśli nie jest żoną ojca dziecka, jeśli żoną jest to "Art. 27. Oboje małżonkowie obowiązani są, każdy według swych sił oraz swych możliwości zarobkowych i majątkowych, przyczyniać się do zaspokajania potrzeb rodziny, którą przez swój związek założyli. Zadośćuczynienie temu obowiązkowi może polegać także, w całości lub w części, na osobistych staraniach o wychowanie dzieci i na pracy we wspólnym gospodarstwie domowym. Art. 28. § 1. Jeżeli jeden z małżonków pozostających we wspólnym pożyciu nie spełnia ciążącego na nim obowiązku przyczyniania się do zaspokajania potrzeb rodziny, sąd może nakazać, ażeby wynagrodzenie za pracę albo inne należności przypadające temu małżonkowi były w całości lub w części wypłacane do rąk drugiego małżonka" czyli jak widzisz mój M. będzie miał obowiązki wobec mnie również, gdy ja będę czynic osobiste starania o wychowanie dziecka i pracować we WSPÓLNYM gospodarstwie domowym Odpowiedz Link
leeya Re: Co z tymi alimentami?? 04.10.05, 09:57 O to ja glupia i niedouczona Jakos KRiO nie chcialo mi sie studiowac, a moglam zamiast tych slawetnych 35% LEGALNYCH zarobkow zazadac wiecej. Frajerka ze mnie, tym bardziej, ze ex kursami, korkami i tym podobnymi sprawami zarabia drugie tyle, o czym nie omieszkal mnie poinformowac z wrednym usmieszkiem po sprawie... Moja wrednosc jednak przezyje to jakos. Nie bede skladala ponownego pozwu o podwyzszenie alimentow, ale bede miala na uwadze to, co napisalas o 60% i komorniku. A co drugiej sprawy i utrzymywania Ciebie po porodzie... No to prawo jest po Twojej stronie Nalezy sie cieszyc tylko. I brac do ciezkiej pracy nad stworzeniem nowego zycia W zwiazku z czym zycze duzo przyjemnosci... Leeya Odpowiedz Link
mikawi Re: Co z tymi alimentami?? 04.10.05, 09:59 leeya napisała: > O to ja glupia i niedouczona Jakos KRiO nie chcialo mi sie studiowac, a > moglam zamiast tych slawetnych 35% LEGALNYCH zarobkow zazadac wiecej. Frajerka > ze mnie, tym bardziej, ze ex kursami, korkami i tym podobnymi sprawami zarabia > drugie tyle, o czym nie omieszkal mnie poinformowac z wrednym usmieszkiem po > sprawie... Moja wrednosc jednak przezyje to jakos. Nie bede skladala ponownego > pozwu o podwyzszenie alimentow, ale bede miala na uwadze to, co napisalas o 60% > > i komorniku. chyba nadal nie zrozumiałaś o co chodzi z 60%... trudno się mówi Odpowiedz Link
leeya Re: Co z tymi alimentami?? 04.10.05, 10:08 Zrozumialam dokladnie Mikawi, Chodzi o to, ze nie ma kwoty procentowej, do ktorej facet powinien placic alimenty. 60% to tylko prog dla komornika. Wiec pisze jak bylo u mnie: Chcialam x% zarobkow exa, ktore, jak sie okazuje, sa x/2%jego FAKTYCZNYCH zarobkow. Wiec moglam sie starac o duzo wiecej, bo WYKAZYWANE przez niego zarobki sa de fakto 2 razy mniejsze niz FAKTYCZNE. Z tym, ze jezeli bym zadala 35% FAKTYCZNYCH zarobkow, to stanowilyby one 70% jego dochodow WYKAZYWANYCH. Dalej nie rozumiesz, co chcialam powiedziec?? Bardziej lopatologicznie nie moge wytlumaczyc MOJEJ sytuacji i jak teraz ona wyglada po Twojej experckiej wypowiedzi. Leeya Odpowiedz Link
mikawi Re: Co z tymi alimentami?? 04.10.05, 10:16 leeya napisała: > Zrozumialam dokladnie Mikawi, > Chodzi o to, ze nie ma kwoty procentowej, do ktorej facet powinien placic > alimenty. 60% to tylko prog dla komornika. Wiec pisze jak bylo u mnie: Chcialam > > x% zarobkow exa, ktore, jak sie okazuje, sa x/2%jego FAKTYCZNYCH zarobkow. Wiec > > moglam sie starac o duzo wiecej, bo WYKAZYWANE przez niego zarobki sa de fakto > 2 razy mniejsze niz FAKTYCZNE. Z tym, ze jezeli bym zadala 35% FAKTYCZNYCH > zarobkow, to stanowilyby one 70% jego dochodow WYKAZYWANYCH. Dalej nie > rozumiesz, co chcialam powiedziec?? Bardziej lopatologicznie nie moge > wytlumaczyc MOJEJ sytuacji i jak teraz ona wyglada po Twojej experckiej > wypowiedzi. > > Leeya chyba nie powiesz że 35% zarobków faceta na alimnenty na jedno dziecko to mało? Odpowiedz Link
leeya Re: Co z tymi alimentami?? 04.10.05, 14:08 mikawi napisała: > chyba nie powiesz że 35% zarobków faceta na alimnenty na jedno dziecko to mało? Wszystko zalezy, jak ladnie ujela ktoras z dziewczyn powyzej, od kilku czynnikow. Czasami wystarczy, czasami nie. A poza tym, jak nie ma innych dzieci, to dlaczego ma nie byc za malo?? Mikawi, Sprawa alimentow jest trudna i ciezka. Dla obydwu stron zainteresowanych: dla MATKI i OJCA dziecka. Dlatego coraz bardziej mi sie nie podoba wtracanie sie w to jeszcze nexi, nexow, babc, dziadkow, kolezanek z piaskownicy i wszystkich swietych. Do cholery, przeciez to ojciec i matka maja ustalic, ile czego jest potrzebne dziecku i ile na to przeznaczyc pieniedzy. I jaki to bedzie procent zarobkow jednego i drugiego. Znow mamy rozpoczac licytacje "czyja sprawa sa alimenty"???? I jak bardzo nexia czy next moga w te sprawe ingerowac???? Mozesz, prosze Cie bardzo, ale ja swojego zdania nie zmienie. ALIMENTY TO SPRAWA RODZICOW DZIECKA, A NIE ICH PARTNEROW. Dlatego ja zalatwiam te sprawy z exem, a nie latam na skarge do jego rodzicow i nie prowadze dyskusji na ten temat z jego obecna. Tak samo jak ex rozmawia o tych sprawach ze mna, a nie z moja babcia, siostra, matka czy moim aktualnym facetem. Opamietajcie sie troche... Leeya Odpowiedz Link
mikawi Re: Co z tymi alimentami?? 04.10.05, 14:19 leeya napisała: > mikawi napisała: > > > chyba nie powiesz że 35% zarobków faceta na alimnenty na jedno dziecko to > > mało? > > Wszystko zalezy, jak ladnie ujela ktoras z dziewczyn powyzej, od kilku > czynnikow. Czasami wystarczy, czasami nie. A poza tym, jak nie ma innych > dzieci, to dlaczego ma nie byc za malo?? no widzisz - sama zataczasz koło. Oczywiście że w momencie gdy eks innych dzieci nie ma, może i mógłby płacić więcej. Ale gdyby tak się stało że miałby zasądzone np. 60% swoich zarobków i gdyby w przyszłości pojawiło się mu drugie dziecko - okazałoby się że nie ma szans zmniejszyć alimentów na pierwsze żeby "nie zaburzać równowagi psychicznej dziecka w kwestii kasy do jakiej było przyzwyczajone". To tak w skrócie parafrazując. Bo przecież nie godzi się zmiejszać alimentów. To jakim cudem facet może mieć dziecko z next? żadnym z tego wychodzi. Odpowiedz Link
leeya Re: Co z tymi alimentami?? 04.10.05, 14:40 mikawi napisała: > no widzisz - sama zataczasz koło. Oczywiście że w momencie gdy eks innych > dzieci nie ma, może i mógłby płacić więcej. Ale gdyby tak się stało że miałby > zasądzone np. 60% swoich zarobków i gdyby w przyszłości pojawiło się mu drugie > dziecko - okazałoby się że nie ma szans zmniejszyć alimentów na pierwsze > żeby "nie zaburzać równowagi psychicznej dziecka w kwestii kasy do jakiej było > przyzwyczajone". To tak w skrócie parafrazując. Bo przecież nie godzi się > zmiejszać alimentów. To jakim cudem facet może mieć dziecko z next? żadnym z > tego wychodzi. --------------------------- Zataczam kolo powiadasz... Hmmmm.... Jak na razie moj ex ma zasadzone 35% swoich zarobkow oficjalnych na dziecko. Czyli zostaje mu jeszcze 25% do magicznego progu sciagalnosci komorniczej OFICJALNYCH zarobkow. Bo tak na prawde placi niecale 18%. Wiec o mojego exa nie dbaj tak bardzo, ma jeszcze "miejsce" na conajmniej jedno, jak nie dwojke dzieci. Teraz jeszcze jedna sprawa.. Nigdy nie powiedzialam, ze exiowie nie moga miec dziecka z next, mowilam tylko, ze nie kosztem dzieci z poprzedniego malzenstwa. Odchodzac od Majorek i Baltykow.. Dobrze wiesz, ze czasem pojawienie sie nowego dziecka oznacza w ogole zawieszenie placenia alimentow na poprzednie dziecko, tym bardziej w sytuacji, gdy trzeba jeszcze utrzymac pracujaca next. I o tym caly czas mowie. Mozna miec nawet druzyne siatkarska, ba, futbolowej zycze nawet, ale wtedy, kiedy jest sie w stanie utrzymac WSZYSTKIE swoje dzieci. Uczciwie i bez krzywdzenia ich. Nic wiecej nie staram sie tu powiedziec od dluzszego czasu... Leeya Odpowiedz Link
leeya Re: Co z tymi alimentami?? 04.10.05, 14:42 leeya napisała: > tym bardziej w sytuacji, gdy trzeba jeszcze utrzymac pracujaca next. --------------- O czym ja mysle... Mialo oczywiscie byc NIEPRACUJACA next Leeya Odpowiedz Link
mikawi Re: Co z tymi alimentami?? 04.10.05, 17:23 > Uczciwie no własnie... dla eks "uczciwie" oznacza "bez zmniejszania alimentów", dla next uczciwie oznacza "z zapewnieniem środków przez ojca na drugie dziecko w podobnej proporcji co na pierwsze" Odpowiedz Link
e_r_i_n Re: Co z tymi alimentami?? 03.10.05, 17:06 Ale ja mowie o alimentacji przez oboje rodzicow oraz o tym, ze dzieci powinni dostawac od rodzicow to samo. Odpowiedz Link
sonrisa3 Re: Co z tymi alimentami?? 03.10.05, 18:22 Erin, ale to też nie do końca powinno być "tyle samo". Założenie jest przecież takie, że dziecku nie powinien się za bardzo zmienić po rozwodzie standard zycia. Jeśli mój ex zarabia kilka razy więcej niż ja, to nie uważam za pazerność ze swojej strony,że nie widzę nic dziwnego w tym, że syn dostaje od taty spore alimenty. Zresztą,podkreślam, że ta kwota została przez nas OBOJE, mnie i mojego byłego męża,ustalona dobrowolnie.. Jeśli jego sytuacja materialna by się zmieniła, zarobki znacznie by się obniżyły, naturalne dla mnie byłoby to, że wystąpiłby o obniżenie alimentów. Natomiast jeśli ojciec zarabia przeciętnie, to rzeczywiscie inna sytuacja. Odpowiedz Link
e_r_i_n Re: Co z tymi alimentami?? 03.10.05, 21:05 sonrisa3 napisała: > Jeśli jego sytuacja materialna by się zmieniła, zarobki znacznie by się > obniżyły, naturalne dla mnie byłoby to, że wystąpiłby o obniżenie alimentów. Dla Ciebie naturalne, dla wiekszosci - nie. Wiekszosci samodzielnych mam nie interesuje spadek dochodow malzonka (sadu tez nie - w koncu to mozliwosci zarobkowe, nie faktyczne zarobki, sa wazne). On ma stanac na glowie i pod zadnym pozorem alimentow nie obnizac. Odpowiedz Link
leeya Re: Co z tymi alimentami?? 03.10.05, 20:42 e_r_i_n napisała: > Ale ja mowie o alimentacji przez oboje rodzicow oraz o tym, ze dzieci powinni > dostawac od rodzicow to samo. Zasatanawiam sie, jak napisac, zebys zrozumiala... Nie lubie sie powtarzac... Jezeli kobieta siedzi w domu, to znaczy, ze jej partner/maz akceptuje ten stan rzeczy. Nie wiem, z jakich powodow, ale akceptuje. Pytanie teraz, co sie staje przy rozwodzie/rozstaniu. Jedni faceci nadal loza na niepracujaca byla zone, bo chca, zeby dzieci w wyniku rozstania sie rodzicow nie musialy radykalnie zmieniac swojego zycia. Inni mowia wprost, ze czas pomyslec o utrzymaniu samodzielnym. Inni nic nie mowia, tylko po prostu sie wypinaja na ex i na dziecko. Ale to nadal uklad tych dwojga ludzi. I ich wojenka lub pokoj. Kurna, to od nich zalezy czy beda walczyc o kase czy sie po prostu dogadaja. No tak, czasem nie ma z kim gadac, bo facet nie ma zamiaru gadac i jedynie sprawa sadowa, a potem komornik moga go zmusic do lozenia na wlasne dziecko... Ale zakladam, ze mowimy o DOROSLYCH i ODPOWIEDZIALNYCH ludziach, ktorzy wiedza cosniecos o komunikacji werbalnej i potrafia z niej skorzystac. Oczywiscie jest tez tak, ze exia mowi: hola, hola, dotad siedzialam w domu to i teraz bede. No i nasz ustawodawca tez taka mozliwosc dopuszcza, wtedy matka wypelnia swoj obowiazek alimentacyjny opieka a ojciec pieniedzmi. I nie ma tu do rzeczy wiek dzieci, takie roziazanie jest mozliwe i wiele kobiet z niego korzysta. Chociaz jak dla mnie jest to bardzo glupie rozwiazanie, bo mamusia opiekujaca sie stale siedemnastolatkiem to zakrawa o kpine. No, ale ja prawa nie ustanawiam... Leeya Odpowiedz Link
e_r_i_n Re: Co z tymi alimentami?? 03.10.05, 21:08 Leeya, ale Ty nie zrozumialas tego, co napisalam. Chcemy, zeby dzieci mialy to samo od ojca. Tak? Tak. Pierwsze dziecko mialo mame przez x lat w domu (bo ojciec utrzymywal rodzine - niewazne juz, czy chcial, czy ustalili, czy nie rozmawiali na ten temat). Teraz tenze ojciec ma druga zone i drugie dziecko i chce temu drugiemu dziecku zapewnic to, co pierwszemu, czyli matke przez x lat w domu. I jest to argument na przyklad przeciw podwyzce alimentow. Myslisz, ze sad na to przystanie? O to dokladnie mi chodzilo. Odpowiedz Link
jayin Re: Co z tymi alimentami?? 03.10.05, 19:00 > Otoz... W normalnych, pelnych rodzinach decyzje o poczeciu dziecka rozpatruje > sie biorac pod uwage sytuacje ekonomiczna. A przynajmniej tak robia ludzie > odpowiedzialni. Nie mowie o wpadkach, tylko o swiadomym planowaniu rodziny. Zgadzam się. Ale dla mnie 100% pewność jeśli się NIE CHCE MIEĆ DZIECI - to po prostu brak seksu A bądźmy szczerzy... Platoniczne związki to chyba nie to, co chcemy mieć (ja przynajmniej nie chcę. Mimo najszczerszych chęci i zabezpieczania się - ZAWSZE jest ryzyko spłodzenia potomstwa następnego. No, chyba, że któreś z partnerów jest bezpłodne np. Jak najbardziej nie pochwalam sytuacji, w których EWIDENTNIE facet nie zarabia, albo zarabia tyle, że ledwo się utrzymuje - i chce mieć dziecko kolejne. Tak samo kobieta. Nieważne, czy to "pierwsze małżeństwo", czy ich kolejne związki. Masz rację - ŚWIADOME planowanie dzieci, w przypadku gdy nie można utrzymać tych, które już są - to bezsens totalny. I nieodpowiedzialność. > Wiec dlaczego nie planowac nowej rodziny biorac pod uwage dzieci z poprzedniego zwiazku? I alimentow, ktore na nie TRZEBA placic? Nie znam chyba nikogo osobiście, kto by sobie zaplanował potomstwo kolejne, jeśli by miał już swoje własne na świecie, a nie stac by go było na utrzymanie ich i siebie. Ale nie wykluczam, ze tacy ludzie są i tak robią. W pełnych, czy niepełnych rodzinach. "Co rok to prorok", a "państwo utrzyma". Wkurza mnie to niemiłosiernie. Ze względu na dzieci właśnie. Bo to one obrywają najbardziej od życia w takiej sytuacji, a nie ich "super-rozpłodowi" rodzice. Ale są sytuacje przecież, kiedy w chwili PLANOWANIA wszystko jest OK - jest praca, są środki. Jest ciąża, rodzi się dziecko... I bach. Facet traci pracę. Albo kobieta. I co wtedy? > I dlaczego nie mowic o umoralnianiu? No własnie WTEDY to już nie ma co umoralniać tych ludzi, którzy są "po fakcie". Bo co to zmieni U NICH? W tej konkretnej sytuacji? A moje zdanie jest takie, że nieważne jak bardzo będziemy wołac o pomstę do nieba co d pewnych ludzkich głupich i nieodpowiedzialnych zachowań - to i tak to nie zmieni nic, poza publicznym wyrażeniem niezadowolenia. Nawet grupowego. Takie osobniki ludzkie są zwykle totalnie niereformowalne... Jeśli wiedzą, że są nieodpowiedzialni - to tym bardziej. Im widać tak pasuje. A ta grupa - która "chciała dobrze, bo miała $ na dziecko, ale straciła pozniej żrodlo dochodu i wyladowala z reka w nocniku" - to... Wiesz, Leeya.. Mi się wydaje, że oni raczej nie potrzebują dobijania jeszcze bardziej < Tylko raczej może porady JAK TO TERAZ urządzić, żeby wszystkim dzieciom w miarę było na tyle dobrze, na ile ich rodzice są im to w stanie zapewnić. > Dlaczego tak powszechna zgoda jest na to, ze w momencie narodzin dziecka z nowego zwiazku obniza sie alimenty dla dzieci z poprzedniego zwiazku? Nie wiem czy powszechna zgoda od razu na obniżkę. To chyba zależy od paru rzeczy: od tego ile taki "podwójny tatuś" zarabia OBECNIE i ile ma płacić tych alimentów oraz ile POWINIEN również łożyć na "nowe" dziecko. Jeśli zarabia bardzo dobrze, to raczej nie sprawia mu różnicy, że dojdzie mu kolejna osoba do utrzymania (współutrzymania) - czyli "nowe" dziecko. I nie widzę tutaj powodów do obniżania alimentów na pierwsze dziecko (dzieci). Powiem więcej - gdyby facet, który JEST W STANIE utrzymać "dotychczasowe" dziecko na tym samym poziomie co zwykle, oraz w dodatku - na tym samym poziomie to "nowe" - złożył wniosek o OBNIZENIE alimentow, bo "urodzilo mu sie dziecko", to nie oceniłabym jego "moralnosci" i odpowiedzialnosci zbyt wysoko. Inna sprawa - gdy ojciec dzieci zarabia niewiele. I wtedy nierzadko ciężko po urodzeniu kolejnego jego dziecka zachowac dotychczasowe "proporcje" alimentow. Bo moze dojsc do sytuacji, kiedy pensja ojca wystarczy dla niego (opcjonalnie - i na alimenty. A o drugie dziecko W CAŁOŚCI musiałaby zadbać finansowo wyłącznie matka tego dziecka (czyli tak jak u wielu Samodzielnych Mam). Co więc jest sprawiedliwe? Bo jasne jest, że pierwsze dziecko nic nie zawiniło, nie dostało przyrodniego rodzenstwa "na życzenie" - więc dlaczego musi żyć "gorzej" finansowo z tego powodu? I racja. Ale... Jasne jest, że drugie dziecko też się SAMO na swiat nie prosilo, wiec dlaczego ma głodować (jesli matka nie zarabia), albo nie dostawac od swojego ojca ANI GROSZA (bo da wszystko na alimenty i na swoje utrzymanie wlasne) - dlatego, ze jego przyrodnie rodzenstwo urodzilo sie pierwsze i MUSI dostawac niezmienione alimenty? Chyba ciężko jest znalezc tu "jedynie słuszną stronę" tej sprawiedliwości, niestety Ani to nie można zadbać o to, żeby potencjalni ojcowie naszych dzieci BYLI ODPOWIEDZIALNI (no bo jak? przed poczęciem dziecka sprawdzać stan konta faceta i zażądać od niego biznesplanu i cash flow na najbliższe 20 lat plus gwarancję, że nie zmienią mu się warunki zarobkowe?, ani nic innego, żeby zabezpieczyć dziecko na 100%. W kwestii pieniędzy od ojca. Czy to w rodzinie pełnej, czy nie. > W moim mniemaniu nie powinno byc na to przyzwolenia i zgody. Dzieci sa > przyzwyczajone do pewnego standardu, wlasnie dzieki alimentom od ojca. I co? W momencie pojawienia sie nastepnego potomka nalezy im zabrac? Obnizyc ten > standard?? j/w Punkt widzenia chyba zależy od punktu siedzenia. Najbardziej. Gdyby twoja córeczka miała mieć obniżone alimenty od ojca, bo jemu się urodzilo kolejne dziecko - walczylabys o zachowanie standardu dotychczasowego. I słusznie poniekąd. Bo takie twoje prawo i punkt widzenia. I twoje dziecko. Ale gdyby mała miała STARSZE rodzenstwo przyrodnie - pewnie równie mocno walczyłabyś o alimenty dla niej, albo egzekwowała od jej ojca jej utrzymanie, gdyby z wami mieszkał - nawet kosztem obnizenia alimentów na "pierwsze dzieci" - bo pensji mu nie przybywa z tej okazji. I do podziału dla WSZYSTKICH dzieci - np. trojga, jest tyle samo, co było wcześniej tylko dla dwojga. Czysta matematyka. A podejscie do sprawy zalezy głównie od tego, którą ze stron jestesmy. Nie wnikam w słuszność JEDYNĄ tego, co powinno i jak rozwiązane być w takiej sytuacji. Bo po prostu NIE WIEM. Dla mnie żadne z tych rozwiązań nie byłoby SPRAWIEDLIWE. > Nie uwazam tego za sluszne. I to nie wnikajac, czy standardem beda > codzienne obiady czy prywatna szkola. W jednym i drugim przypadku jest to dla > mnie niedopuszczalne. Dlaczego? Zeby nie burzyc dzieku poczucia bezpieczenstwa. Masz rację. I dla mnie idealne jest, jeśli pierwsze dziecko nie traci NIC - ani z finansów, ani z uwagi rodziców - kiedy pojawia się kolejne dziecko. I w rodzinie pełnej i niepełnej. Poczucie bezpieczenstwa i stabilność psychiki. Jak tego brakuje - to potem są problemy u dzieci, kiedy dorastają. > Jednak prawda jest, ze trzeba WSZYSTKIM dzieciom dac po rowno. Z tym, ze nie > zapominajmy o drobniutkim szczegoliku. Tatusia dziecko z nowego zwiazku ma na > codzien. i jego opieke. A dziecko z poprzedniego zwiazku? Leeya... Masz rację. Że kolejne dziecko ma tatę na co dzień (ale czasem nawet i nie ma, jesli ojciec pracuje tak, ze go w domu nie ma po pare miesiecy albo raz na ruski miesiac przyjezdza). Ale czy to OK i normalne WYNAGRADZAĆ dziecku nieobecność rodzica PIENIĘDZMI?? prezentami?... Wiem po sobie, że NIC nie jest mi w stanie (i nie było) zastąpić nieobecnych rodziców. Zamiast "wynagrodzenia strat" w $, starałabym się jednak wyegzekwować OBECNOŚĆ rodzica. Jeśli jest taka możliwośc, oczywiscie.. > No i slawetne rowne alimentowanie dziecka przez jego rodzicow... Dziecko z nowego zwiazku powinno dostawac TYLE SAMO od jednego i drugiego rodzica, dokladnie, tak jak dzieci z poprzednich zwiazkow. Nie TYLE SAMO, ile: miec taki standard, jaki są mu w stanie zapewnić rodzice. WSPOLNIE. Jesli Ex zarabia 1000 zł, ojciec 5000 - to dla mnie logiczne, za tatuś powinien płacic więcej niz Ex wydaje na utrzymanie, bo MA MOZLIWOSC taką. i gdyby zyli razem, ich dziecko mialoby taki a nie i Odpowiedz Link
jayin c.d:-) 03.10.05, 19:18 ...a nie inny standard zycia. I odwrotnie. Jesli Ex zarabia 5000, a facet 1000 - to dla mnie chore żądać od niego np. 1000 zł alimentow, bo Ex jest w stanie tyle wydac na dziecko. Czasem tylko mnie dziwi u niektorych osob takie podejscie, że jesli facet zarabia 10 000, Next dajmy na to 7000 - i ich stac OBOJE na kupienie dziecku SWOJEMU czegos tam super hiper ekstra, a Ex żona zarabia 700 zł - to dlaczego dziecko Ex i Faceta nie ma tego co dziecko Next i Faceta (zakładam, ze facet doklada tyle samo do jednego i drugiego dziecka). I wtedy się zaczyna wojna o to, ze dzieci powinny miec PO ROWNO. Nie tyle, co ICH rodzice, tylko tyle co DRUGIE DZIECKO ma zapewnione... Nie wiem dlaczego... > Wiec skad u niektorych z Was takie wysylanie na sile exi do pracy, skoro same w domu siedzicie? Troche uczciwosci i rownouprawnienia w tym temacie proponowalabym... Ja nie wysyłam "Moja" Ex z tego co wiem pracuje i ma się wybitnie dobrze ) No i na szczęście J nie ma problemu z "płynnością" finansową, nawet gdyby mu się trafiła jeszcze trójka "nowych" dzieci. W jednym roku nawet. > Tak, jestem exia. W dodatku wredna exia. Ale jestem pracujaca exia, > samodzielnie mogaca utrzymac swoje dziecko. Ja w ogóle mam zdanie, że NIGDY kobieta nie powinna liczyć TYLKO na faceta. W kwestii utrzymania finansowego... Ale to takie prywatne moje poglądy. I też mam ten luz w tej chwili, że WIEM, że bez problemu SAMODZIELNIE też bym sobie poradziła z utrzymaniem i siebie i dziecka. Niezależnie od faceta. > Co czynilam przez rok. Moja nexia siedzi w domciu. I czy ma mnie obchodzic to przy ustalaniu alimentow, ze nexia siedzi w domu zajmujac sie dziecmi, ktore nota bene nie sa dziecmi ojca Kulki, a przez to biedny zuczek ma mniejsze zdolnosci finansowe. Nie. I nie obchodzi mnie to. I bardzo dobrze. Powinno to obchodzić ojca tych dzieci I Next. > Ale tez nie rzucam haselek pod tytulem "won do pracy", bo TO NIE MOJA SPRAWA. > Moja sprawa jest to, aby ojciec mojego dziecka wywiazywal sie z zobowiazan finansowych wobec Kulki. Nie chcę wtykac kija w mrowisko, ale jak widzę, że któraś Next wysyła Ex do pracy - to też tylko wtedy, kiedy facet nie może przez zbyt duze alimenty (spowodowane np. całkowitym przeniesieniem utrzymania dziecka na niego, bo Ex nie ma z czego) - utrzymac w "swojej części" takze Nextowego dziecka. I wtedy to się robi ICH sprawa. Chociaz jak dla mnie - to sprawa faceta. On wtedy niech sobie wysyła Ex do pracy, czy uklada sobie wszystko tak, żeby było dla nas OK. Dla "naszego" dziecka POWINIEN miec tyle ile trzeba. A jak to zrobi - to jego biznes. > A to, czy mu wisi jeszcze ktos na portfelu czy nie, to juz jego bizness i jego wybor. Dokładnie. > Proponuje o spokojniejsze podejscie do tematu.. I uczciwsze. Ja jestem BARDZO spokojna I staram się być uczciwa. Względem "swojej" Ex, faceta, ich dziecka, siebie samej i prywatnej "życiowej piaskownicy". Inaczej można wylądować w niezłym bagienku w końcu. Odpowiedz Link
agusia.26 Re: 03.10.05, 19:42 To czy pojawi się kolejne dziecko na świecie czasem od nas nie zależy, od ex tym bardziej. To, że jeżeli się pojawi, to obniży się standard życia starszego dziecka to chyba normalne. To jest życie, nie zgodny ze scenariuszem serial. Czemu winne jest kolejne dziecko?? Nie ma znaczenia czy dziecko jest pierwsze, czy ostatnie, jeśli jest, to trzeba je kochać, wychowywać i utrzymywać - sprawa bezdyskusyjna. Standard?? Jaki jest standard życia dziecka?? Jeżeli nie będzie miało trzech języków, basenu i koni, a na 18 mieszkanka to mu się nic złego nie stanie. Nie mówimy o patologii, ale jeżeli mamy co do garnka włożyć, prądu nam nie odcinają i nie musimy łatać ciuchów to nie jest źle. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. A każdy chce swojemu dziecku dać jak najwięcej. Nic w tym złego, mi chodzi tylko o jakieś granice przyzwoitości i w miarę kulturalne podejście do sprawy (w końcu na całe życie) Pozazdrościć tym, którzy chcą się dogadać i potrafią rozmawiać. PAMIĘTAJMY O JEDNYM: DZIECKO TO NIE WYDATEK A INWESTYCJA. TO ONE BĘDĄ PRACOWAĆ NA NASZE EMERYTURY!!!! A IM BĘDZIE ICH MNIEJ, TYM TRUDNIEJ BĘDZIE IM ZAROBIĆ.... Odpowiedz Link
pom Re: 06.10.05, 00:56 PAMIĘTAJMY O JEDNYM: DZIECKO TO NIE WYDATEK A INWESTYCJA. TO ONE BĘDĄ PRACOWAĆ NA NASZE EMERYTURY!!!! A IM BĘDZIE ICH MNIEJ, TYM TRUDNIEJ BĘDZIE IM ZAROBIĆ.... No to jest akurat kula w płot. Na nasze emerytury to MY powinniśmy zarabiać. Nie można z chorego systemu robić reguły. Nie płodzimy dzieci by ZUS miał odpowiednie wpływy. Ale do adremu. Gdzieś tam na górze rozgorzała dyskusja o te nieszczęsne 60% dochodów ojca. Otoż z mojego zawodowego doświadczenia wiem, że Sąd kierując się właśnie przepisami o postępowaniu egzekucyjnym miarkuje wysokość alimentów do 60% aby tytuły wykonawcze były realnie wykonalne. Stad też bierze się m.in. paranoja z tym nieuwzględnianiem dziecka z drugiego związku przy ustalaniu alimentów, kiedy nie ma na to dziecko wyroku alimentacyjnego. Jak nie ma, to można walnąć, za przeproszeniem te 60% i jest gicio. I dlatego, jako zapobliegliwa przyszła mama i kobieta swego niemeża wybiorę się z moim M do sądu w celu sporzadzenia alimentacyjnej ugody sadowej, ktora ma moc wyroku sadowego. I ta się dziwnie składa, że choć mój M zarabia stosunkowo nieźle, to płaci sporo i WIEM, że ciężar kosztów utrzymania dziecka spadnie przede wszystkim na mnie. Wiedziałam o tym zanim zdecydowalismy się na dziecko. Macierzyński, wychowawczy, kogo to obchodzi, będę łożyć na naszego pompona ile trzeba bedzie. Ale nie pozwolę, nie pozwolę, by eksia wyciągała łapki po więcej. Odpowiedz Link
mikawi Re: 06.10.05, 11:53 dokładnie tak; poza tym sławetny argument dotyczący niepogarszania sytuacji materialnej dziecka nr 1 po urodzeniu dziecka nr2 - to ZAWSZE będzie tak, że gdyby nie dziecko nr 2 to można by było za jakiś czas podnieść alimenty, a tak juz się nie da, bo jest dziecko nr2. Czyli zawsze dziecko next i eksa będzie stało na drodze do kieszeni tatusia bo jeszcze i na nie tatuś musi płacić. Taki life, czy to się eksiom podoba czy nie. Odpowiedz Link
e_r_i_n Re: 06.10.05, 12:04 mikawi napisała: > Czyli zawsze dziecko next i eksa będzie stało na drodze do kieszeni tatusia > bo jeszcze i na nie tatuś musi płacić. Taki life, czy to się eksiom podoba > czy nie. Dokladnie. I do tego to dziecko bedzie mialo matke, ktora MOZE DBAC TYLKO O NIE. I tak jak ex walczy TYLKO o dobro SWOJEGO dziecka, tak next moze walczyc o dobro swojego (I TYLKO SWOJEGO) dziecka. Czy sie to komus podoba, czy nie. Odpowiedz Link
kartaga Re: 06.10.05, 12:48 Zgadzam się.Jako,że ja zarabiać będę o wiele więcej od M,ciężar finansowania potrzeb naszego dziecka spadnie właściwie na mnie,bo M ma dwójkę dzieci z poprzedniego związku.Ja mogę zacharowywać się dla mojego dziecka-nie mam nic przeciwko.Ale z jakiej racji tylko ja?Z takiej,że M musi wywiązywać się ze swoich zobowiązań finansowych wobec dzieci z poprzedniego związku?Nie.Tak samo jak ,w miarę mozliwości,"doklada" się do tamtej dwójki tak samo powinien dokładać się i do naszego wspólnego dziecka,więc podzielic sławetne 60% na trójkę swoich dzieci.Trudno,dochody są jakie są,ale takie są fakty i na ich podstawie należy dostosowac się do sytuacji,a nie płakac nad rozlanym mlekiem i myśleć co by było gdyby.Dzisiaj spisaliśmy przed sądem ugodę dotyczącą alimentów na nasze wspólne dziecko i mam nadzieję,ze sytuacja choć trochę się wyklaruje. Odpowiedz Link
leeya No dobra.... 06.10.05, 15:20 pom napisała: > I dlatego, > jako zapobliegliwa przyszła mama i kobieta swego niemeża wybiorę się z moim M d > o > sądu w celu sporzadzenia alimentacyjnej ugody sadowej, ktora ma moc wyroku > sadowego. > I ta się dziwnie składa, że choć mój M zarabia stosunkowo nieźle, to płaci spor > o > i WIEM, że ciężar kosztów utrzymania dziecka spadnie przede wszystkim na mnie. > Wiedziałam o tym zanim zdecydowalismy się na dziecko. Macierzyński, wychowawczy > , > kogo to obchodzi, będę łożyć na naszego pompona ile trzeba bedzie. Ale nie > pozwolę, nie pozwolę, by eksia wyciągała łapki po więcej. -------------------------------- No dobra, zakladam, ze rozmawiamy o normalnych exach, exiach. Nie o naciagaczach i alimenciarzach migajacych sie skutecznie. Moje zdanie, ktorego sie trzymac bede, jest takie: Alimenty sa wyznaczane w oparciu o zarobki (czy tez mozliwosci zarobkowe, u mnie to sie pokrywa) ojca i potrzeby dziecka. Normalne chyba jest to, ze do potrzeb dziecka zaliczamy koszty jego utrzymania (jedzenie, pieluchy, kosmetyki, srodki czystosci - pisze o mojej sytuacji) i nianie (zebym JA mogla pracowac). Na razie nie mam problemu z angielskimi, wyprawkami i tym podobnymi rzeczami. Jak zaznaczylam wczesniej pisze o MOJEJ sytuacji. I chyba normalnym jest, ze moge zwracac sie do sadu o pokrywanie przez ojca czesci tych wydatkow. Teraz za to powstaje pytanie: Jakiej czesci? Skoro moj ex zarabia kilkukrotnosc moich zarobkow (oficjalnie 1,75 tego co ja, a w rzeczywistosci 3,5 razy wiecej - na rozne formy umow zlecenie i o dzielo) to chyba moge oczekiwac, ze bedzie lozyl wiecej niz ja? A moze to niesprawiedliwe? U mnie sad sie przychylil do mojego wniosku, zeby to byl uklad 70:30. Wlasnie dlatego, ze zarabia wiecej. Ale to wszystko bylo orzekane w oparciu o moje wyliczenia kosztow utrzymania dziecka. Rzeczywistych, a nie wzietych z sufitu. I ex za bardzo nie protestowal, bo znal te koszty, byly z nim konsultowane. Natomiast nie rozumiem sytuacji pod tytulem: jak wyciagnac wiecej i wiecej. Tak samo, jak nie rozumiem sytuacji: jak zminimalizowac alimenty. Mysle, ze wszystko jest kwestia rozmowy (stad moja wzmianka o normalnych exiach i exach). Ustalen i dogadania sie. I jak najbardziej popieram zabezpieczenie swoich dzieci. Nie tylko "zeby exia nie wyciagnela lapki po jeszcze", ale dlatego, ze ojciec ma OBOWIAZEK lozyc na SWOJE dziecko. Nie dziala to tylko w strone dzieci z ex, ale takze z obecna partnerka/zona. Leeya Odpowiedz Link
e_r_i_n Re: No dobra.... 06.10.05, 15:26 leeya napisała: > Nie tylko "zeby exia nie wyciagnela lapki po jeszcze", ale dlatego, ze ojciec > ma OBOWIAZEK lozyc na SWOJE dziecko. Nie dziala to tylko w strone dzieci z > ex, ale takze z obecna partnerka/zona. Next swojemu mezowi nie musi przypominac o koniecznosci lozenia na ich wspolne dziecko. Tak wiec w sytuacji next takie sadowne ustalenie jest TYLKO I WYLACZNIE po to, zeby ex nie wyciagala lapek po jeszcze'. Bo jesli to zrobi (ex), to facet mimo checi i swiadomosci, ze to jego obowiazek, lozyc nie bedzie mogl. Odpowiedz Link
leeya Re: No dobra.... 06.10.05, 15:38 e_r_i_n napisała: > Bo jesli to zrobi > (ex), to facet mimo checi i swiadomosci, ze to jego obowiazek, lozyc nie bedzie > > mogl. ----------------------- Albo bedzie lozyl na swoje nowe dziecko i nexie majac w dupie dziecko z poprzedniego zwiazku, prawda? Leeya Odpowiedz Link
e_r_i_n Re: No dobra.... 06.10.05, 15:50 leeya napisała: > Albo bedzie lozyl na swoje nowe dziecko i nexie majac w dupie dziecko z > poprzedniego zwiazku, prawda? I po to, zeby zareagowac w takiej sytuacji, jest wyrok o alimenty. Jak zaprzestaje placic na dziecko z next (bo nie ma z czego) ona ma mniejsze pole do reakcji. Analogia. Calkowita. Odpowiedz Link
pom Re: No dobra.... 06.10.05, 15:31 > I jak najbardziej popieram zabezpieczenie swoich dzieci. Nie tylko "zeby exia > nie wyciagnela lapki po jeszcze", ale dlatego, ze ojciec ma OBOWIAZEK lozyc na > SWOJE dziecko. Nie dziala to tylko w strone dzieci z ex, ale takze z obecna > partnerka/zona. No i dochodzimy chyba do sedna pewnego. Otóż gdyby ojciec miał łożyć na swoje kolejne dziecko, MUSIAŁBY przestać finansować poprzednie dzieci z poprzedniego związku w takiej kwocie, w jakiej robi to teraz. Gdybym zrobiła użytek z tej ugody i zaniosła ją do komornika, to tak by sie zapewne stało. Ale tak się nie stanie bo ojca mojego pompona kocham i ROZUMIEM, w przeciwieństwie do eksi, że MOŻNA NIE MIEĆ TYLE ILE BY SIĘ CHCIAŁO. Tak samo zachowałaby sie eksia, gdyby nagle okazało się, że ich wspólny budżet domowy sie skurczył na długi czas. Zacisnęliby z dzieciakami pasa, bo to ICH WSPÓLNE GOSPODARSTWO DOMOWE. aAe ponieważ jest to eks małżonka, to z chwila rozstania jej optyka na finanse się zmienia diametralnie. Odpowiedz Link
leeya Re: No dobra.... 06.10.05, 15:37 pom napisała: > aAe ponieważ jest to eks małżonka, to z chwila rozstania jej optyka na finanse > się zmienia diametralnie. --------------------------- hihihihihihi Moje wredoctwo kaze powiedziec tylko jedno: takie sa m.in. koszta rozwodu czy rozstania. Exia juz nie kocha Twojego M i nie musi kompletnie nic rozumiec A tak na serio, rozumiem Twoje podejscie i pewnie sama bym tak zrobila. Leeya Odpowiedz Link
pom Re: No dobra.... 06.10.05, 15:39 Dlaczego wrednie? Ależ to są koszty rozwodu właśnie. Z jednym się tylko nie zgodzę: że kompletnie nic nie musi rozumieć. Ależ musi, a jeśli nie zrozumie, to sąd jej przetłumaczy w trakcie kolejnej sprawy o podwyższenie alimentów. Odpowiedz Link
kasia_kasia13 Re: 08.10.05, 10:15 > Ale nie > pozwolę, nie pozwolę, by eksia wyciągała łapki po więcej. > A nie uwazasz, ze wysokosc alimentow, to sprawa miedzy Twoim M. a jego ex? Odpowiedz Link
e_r_i_n Re: 08.10.05, 10:20 kasia_kasia13 napisała: > A nie uwazasz, ze wysokosc alimentow, to sprawa miedzy Twoim M. a jego ex? A po co zadajesz takie samo pytanie po raz n-ty? Nie, alimenty w sytuacji, gdy facet ma druga rodzine (i drugie dziecko, ktore musi wspolutrzymac), nie sa sprawa tylko i wylacznie jego i jego ex zony. Odpowiedz Link
kasia_kasia13 Re: 08.10.05, 12:25 Rozumiem, ze decyzje o czasowym nieplaceniu alimentow podjeliscie wspolnie z mezem... Odpowiedz Link
pom Re: 08.10.05, 10:40 Jeżeli to dzięki moim zarobkom nasza wspólna rodzina może sobie pozwolić na to, aby M dokładał większą sumę alimentów, niż gdyby był sam - TAK, UWAŻAM, ZE TO TAKŻE MOJA SPRAWA. Zadziwna ta filozofia Kalego, doprawdy. Odpowiedz Link
kasia_kasia13 Re: 08.10.05, 12:25 Zaraz, przeciez Twoj M zarabia niezle, alimenty byly ustalone na podstawie jego pensji, wiec co tu Twoje zarobki maja do rzeczy? > ta się dziwnie składa, że choć mój M zarabia stosunkowo nieźle, to płaci sporo >i WIEM, że ciężar kosztów utrzymania dziecka spadnie przede wszystkim na mnie. > Wiedziałam o tym zanim zdecydowalismy się na dziecko Poza tym, wiedzialas o jego obciazeniach zanim decydowalas sie na dziecko. Odpowiedz Link
e_r_i_n Re: 08.10.05, 12:29 Alimenty byly ustalane, zanim pojawilo sie kolejne dziecko (czyli kolejne obciazenie). A Pom, z tego co wyczytalam, nie ma zamiaru obcinac alimentow (bo wiedziala o obciazeniu), tylko nie dopuscic do wzrostu tego obciazenia. Odpowiedz Link
kasia_kasia13 Re: 08.10.05, 12:32 Ale pierwsze dziecko rosnie i im starsze dziecko, tym wyzsze koszty, niestety. Sama sie o tym przekonasz Odpowiedz Link
e_r_i_n Re: 08.10.05, 12:32 Owszem. Drugie i trzecie tez rosnie - im wieksze, tym wieksze koszty. I ponosic je powinni oboje rodzice. Odpowiedz Link
kasia_kasia13 Re: 08.10.05, 12:37 e_r_i_n napisała: > Owszem. Drugie i trzecie tez rosnie - im wieksze, tym wieksze koszty. I ponosic > > je powinni oboje rodzice. Ale to jest niekonsekwencja. Pom zdecydowala sie na dziecko, wiedzac o obciazeniach zwiazanych z pierwszym i zakladajac, ze to ona bedzie glownie utrzymywac drugie. Odpowiedz Link
e_r_i_n Re: 08.10.05, 12:42 Owszem - przyjmujac zastana sytuacje, bo nie chce, zeby z powodu narodzin dziecka zmienila sie sytuacja jej pasierbow. Ale nie chce tez, zeby w zwiazku z wiekszymi potrzebami pasierbow wklad jej meza w utrzymanie wspolnego dziecka spadl z 20 % (na przyklad) do 0%. I ja sie jej nie dziwie. Poza tym niebardzo wiem, o co ta dyskusja - nawet KRiO zaklada, ze narodziny kolejnego dziecka moga byc arguemtem do obnizki alimentow na dzieci z poprzedniego zwiazku (szczegolnie, jesli sa wysokie tylko dlatego, ze facet innych obciazen nie ma). Pom nie chce obnizac, ale tez nie chce na zawsze skazywac sie na pelne utrzywymanie dziecka - i tez jest zle? Odpowiedz Link
kasia_kasia13 Re: 08.10.05, 12:56 > Owszem - przyjmujac zastana sytuacje, bo nie chce, zeby z powodu narodzin > dziecka zmienila sie sytuacja jej pasierbow. > Ale nie chce tez, zeby w zwiazku z wiekszymi potrzebami pasierbow wklad jej > meza w utrzymanie wspolnego dziecka spadl z 20 % (na przyklad) do 0%. I ja sie > jej nie dziwie. Ale jesli potrzeby dorastajacych pasierbow staja sie wieksze, a alimenty nie rosna, to ich sytuacja sie pograsza. > Poza tym niebardzo wiem, o co ta dyskusja - nawet KRiO zaklada, ze narodziny > kolejnego dziecka moga byc arguemtem do obnizki alimentow na dzieci > z poprzedniego zwiazku (szczegolnie, jesli sa wysokie tylko dlatego, ze facet > innych obciazen nie ma). Pom nie chce obnizac, ale tez nie chce na zawsze > skazywac sie na pelne utrzywymanie dziecka - i tez jest zle? Ale nie powinna pisac, ze widzac o obciazeniach zdecywala sie na dziecko ze swiadomoscia, ze na nia spadnie glowny ciezar. Raczej, ze widzac o obciazeniach, zdecyowala sie na dziecko z planami, ze z czasem udzial ojca w utrzymaniu drugiego dziecka bedzie wzrastal a pierwszego sie nie zmieni, nawet jesli koszty utrzymania beda wieksze. Czy to zle? Zalezy, jakie ustalenia dotyczace finansowania drugiego dziecka zrobili z mezem. Moj znajomy ma problem: ma nowa partnerke i alimenty an pierwsze dziecko. Nie chce drugiego, bo nie da rady finasowo utrzymac dwojki. Partnerka naciska, mowi, ze ona chce dzieko i ze gotowa jest sama to dziecko utrzymywac. Ma jej wierzyc, czy obawiac sie, ze jak drugie dziecko juz sie na swiecie pojawi, to jednak parterce zmieni sie punkt widzenia??? Prosze o rade. Odpowiedz Link
e_r_i_n Re: 08.10.05, 13:06 kasia_kasia13 napisała: > Ale jesli potrzeby dorastajacych pasierbow staja sie wieksze, a alimenty nie > rosna, to ich sytuacja sie pograsza. Nikt nie powiedzial, ze alimenty nie beda rosnac. Chodzi tylko o to (tak mysle), zeby rosly z zastrzezeniem, ze jest jeszcze jedno dziecko, ktore brac pod uwage nalezy. Teoretycznie sad to pod uwage bierze - ale dla pewnosci, zeby rzeczywiscie bral, jest sprawa w sadzie o alimenty na dziecko z next. > Ale nie powinna pisac, ze widzac o obciazeniach zdecywala sie na dziecko ze > swiadomoscia, ze na nia spadnie glowny ciezar. Raczej, ze widzac o > obciazeniach, zdecyowala sie na dziecko z planami, ze z czasem udzial ojca w > utrzymaniu drugiego dziecka bedzie wzrastal a pierwszego sie nie zmieni, > nawet jesli koszty utrzymania beda wieksze. Wiesz, teoretycznie mogla powiedziec, ze teraz ma 3 dzieci, wiec swoje dochody na nie powinien podzielic tak, aby zaspokojac odpowiednia czesc utrzymania WSZYSTKICH dzieci. I tak jak wyzej napisalam - taka sprawa nie ma na celu zablokowanie W OGOLE zmian wysokosci alimentow, a tylko zabezpieczenie uwzglednienia wspolnego dziecka przy ustaleniach dotyczacych wysokosci alimentow. > Moj znajomy ma problem: ma nowa partnerke i alimenty an pierwsze dziecko. Nie > chce drugiego, bo nie da rady finasowo utrzymac dwojki. Partnerka naciska, > mowi, ze ona chce dzieko i ze gotowa jest sama to dziecko utrzymywac. Ma jej > wierzyc, czy obawiac sie, ze jak drugie dziecko juz sie na swiecie pojawi, to > jednak parterce zmieni sie punkt widzenia??? Prosze o rade. Doradzic partnerce znajomego, zeby znalazla takiego faceta, ktory pogodzi jej potrzeby i swoje zobowiazania. Odpowiedz Link
pom Re: 08.10.05, 13:29 Dziękuję ci, Kasiukasiu, że tak dogłębnie przenanalizowaś problem moich i M finansów oraz wkładu finansowego na wszystkie dzieci. I oświadczam Ci, że gdybysmy mieli choćby i 3 dzieci i dwoje M z poprzedniego małżeństwa, to Sąd nawet by się nie zastanawiał i obniżył alimenty na wcześniejsze dzieci. I nie gadałby, podobnie jak Ty, że trzeba było wczesniej mysleć. Bo przypominam Ci, to sa pieniądze NA DZIECI, a nie do macochy kieszeni. A dzieci na świat się nie proszą. A wracając do mojej sprawy - nas stać na trzecie dziecko. Co bedzie jutro - nie wiem. Może nagle okaże się, że M straci pracę a koszt alimentów może spaść na mnie. I co wówczas powiesz? Matka niech utrzymuje w 80, 100%, bo trzeba było wcześniej mysleć, że ojciec może nie mieć na alimenty bo np. miał wypadek i leży sparaliżowany? To moze niech przeniesie się na tamten świat, wówczas chociaż renta będzie. Swoja drogą ciekawe, że jak się rodzi małżeństwu kolejne dziecko z wpadki, to pozostałym dzieciom bez mrugnięcia obcina się budżet, bo trzeba kolejne utrzymać. Ale ponieważ to jest planowane, że może nawet zdychać kiedy ja np. stracę pracę - bo była umowa, że to ja je utrzymuję. Już pisałam - Twoje myślenie przypomina myślenie Kalego. I wybacz, dyskusja z Toba niczego nie konstruktywnego nie wnosi. Wychodzi z Ciebie rozżalona kobieta, która ma żal do losu, że została samotna matką i uważa, że ma gorzej. A jak ona ma gorzej, to niech inni mają podobnie. Nawet kosztem zdrowego rozsądku. Beznadzieja. Erin, napisałaś dokładnie o co mi chodzi, dzięki. Odpowiedz Link
balladynka Re: 08.10.05, 13:47 Ojeju jeju. Jak ja lubie dyskusje na temat embargo na plemniki. Naleza do moich ulubionych. Odpowiedz Link
pom Re: 08.10.05, 13:56 )) Może powinna wejść jakaś ustawa w tym zakresie. A tak w ogóle alimenty nie należą się młodszemu dziecku M z pierwszego małżeństwa, bo był wpadkowy i teraz ja będę przez tę wpadkę będę musiała sama utrzymywać moje dziecko. Jakie to życie niesprawiedliwe jest i krzywdzące. Chyba go dzisiaj wsadzę w beczkę. Odpowiedz Link
jayin Re: 08.10.05, 14:01 balladynka napisała: > Ojeju jeju. Jak ja lubie dyskusje na temat embargo na plemniki. Naleza do moich ulubionych. )) ja czasem mam wrażenie, że najspokojniej byłoby, gdyby facet nie był sam w stanie spłodzić dzieci, tylko by mu wydzielano np. dawki plemników, za odpowiednią opłatą, oczywiście. I prowadzono by rejestr. Albo tak jak w Chinach, cyz gdzie tam - jedno dziecko na rodzinę przypadające, i KONIEC. Więcej nie można... Wszystko byłoby takie jasne i proste wtedy. Odpowiedz Link
jayin Re: 08.10.05, 13:58 kasia_kasia13 napisała: > Raczej, ze widzac o obciazeniach, zdecyowala sie na dziecko z planami, ze z czasem udzial ojca w utrzymaniu drugiego dziecka bedzie wzrastal a pierwszego sie nie zmieni, nawet jesli koszty utrzymania beda wieksze. Czy to zle? Źle nie. Ale NIEREALNIE. Uważasz, że jeśli pojawiają się kolejne dzieci - to wzrasta też suma zarobków ojca/matki? Tak "z automatu"? I że wtedy można utrzymywać taki sam poziom nakładów pieniężnych na pierwsze dzieci, a do tego jeszcze utrzymywać tak samo kolejne? Czy może wg ciebie - na pierwsze dzieci niech się kwota nie zmienia, a kolejne niech dostają tyle "ile zostanie na stole"? NIGDY i NIGDZIE nie widziałam, żeby tak to funkcjonowało w "pełnych rodzinach" - tzn. że najpierw się zaspokaja potrzeby np. najstarszego dziecka, a potem dopiero potrzeby młodszych dzieci (te finansowe i psychiczne). Jedno dziecko - cała kasa "na dzieci" jest dla niego. Dwoje dzieci - kasa "na dzieci" do podziału na dwójkę (każde z nich dostaje tyle samo, ale ogólnie dziecko najstarsze ma gorszą sytuację niż gdyby było jedynakiem), troje dzieci - kasa "na dzieci" do podziału na trzy (sytuacja dla najstarszego drastycznie się zmienia w stosunku do "jedynactwa", dla drugiego - gorzej niż było, a trzecie - zaistniała sytuacja, bez zmian). I tak dalej... Tak ciężko to przyjąć do wiadomości? Że tak to już jest? Niezależnie od tego, czy jest to rodzina "pełna", czy rodzeństwo "przyrodnie"? Im więcej dzieci - tym mniej dla każdego z nich od tego "wspólnego" rodzica. Najlepiej, gdyby z przyrostem naturalnym podnoszono proporcjonalnie pensje rodziców np. (albo np. znalezienie lepiej płatnej pracy - co jednak nie jest aż takie łatwe w tym kraju - chociaż trzeba szukać, jeśli się ma dużą rodzinę i chce się zapewnić jej coś więcej ponad "minimum socjalne") Albo gdyby rodzice zarabiali tyle, że w ogóle nie byłoby sprawy ile i komu, bo dla wszystkich by starczało na 500% ekstrasów nawet. A tak - to pozostaje jedynie dać takiemu "wspólnemu" rodzicowi święty spokój - i niech WSZYSTKIM swoim dzieciom daje tyle samo z tego co ma - i finansowo i "uczuciowo" (chociaż i tu różnie jest, bo to NORMALNE, że wszystkie swoje dzieci się kocha, ale każde z nich inaczej - tyle ile w stanie jest przeznaczyć na "pozycję budżetową pt. DZIECI". A drugi rodzic ze swej strony dokłada od siebie do wspólnego dziecka ile jest w stanie. Dla mnie takie rozwiązanie jest najbardziej NORMALNE. Jak już tutaj parę dziewczyn pisało. Nie chcieć zabierać innym dzieciom, ale zadbać o swoje własne. ZE SWOJEJ (w tym wypadku - MATKI) STRONY. I wymagać od ojca dziecka - by dbał w miarę swoich możliwości o to dziecko również - finansowo/czasowo itd. I tu jest rola MATKI, by - wrazie problemów z takim ojcem - egzekwować od niego te obowiązki. Nieważne, czy ten ojciec jest jej mężem, kochankiem, czy exem. A facet niech już sam dzieli to co ma na WSZYSTKIE swoje dzieci. > Zalezy, jakie ustalenia dotyczace finansowania drugiego dziecka zrobili z mezem. Też. Całkiem sensownym pomysłem - ktory przecież jest zgodny z prawem i sądownie i moralnie (wg mnie) - bo określa OBOWIĄZKI OJCA, ale nie wybiorczo, tylko wobec WSZYSTKICH uprawnionych osob (czyli dzieci) - byłoby podpisanie umowy alimentacyjnej, nawet jeśli matka i ojciec są małżeństwem, ale jedno z nich (albo oboje) mają zobowiązania wobec swoich dzieci z innych/poprzednich związków. Bo często jest tak, że jak się nie ma "na papierze" tego co się dziecku należy, to się tego nie wyegzekwuje (albo jest to diabelnie ciężkie) w razie jakichś akcji. Życie przecież pisze różne scenariusze. Co chyba Samomamy wiedzą najlepiej. Odpowiedz Link
lubstej Re: 08.10.05, 14:01 kasia_kasia13 napisała: > Ale pierwsze dziecko rosnie i im starsze dziecko, tym wyzsze koszty, niestety. > Sama sie o tym przekonasz na szczescie w miare jak dziecko rosnie alimentacja naturalna matki powinna sie zmieniac w alimentacje finansowa wiec moze ona pokrywac te zwiekszajace sie koszty, prawdaz? oczywiscie mowie tu o sytuacji kiedy ojciec pokrywa ponad 50% kosztow utrzymania dziecka Odpowiedz Link
lubstej Re: 08.10.05, 14:11 kasia_kasia13 napisała: > A nie uwazasz, ze wysokosc alimentow, to sprawa miedzy Twoim M. a jego ex? ijescze chcialabym sie odniesc do tego, ale ogolnie i troche teoretycznie otoz, niby alimenty to zobowiazanie tylko meza, niby nie wejda mi z tego powodu na pensje, ale jest jedno ale jesli jestesmy malzenstwem i nie mamy rozdzielnosci majatkowej to w swietle prawa JA finansuje swoich pasierbow w 50 % no bo wszystkie dobra wytworzone w trakcie trwania malzenstwa sa wspolne (50/50) wiec chca nie chca ja rowniez "place" alimenty, bo z naszych wspolnych zarobkow sa one pokrywane wiec w swietle tego, wydaje mi sie, ze alimenty dotycza rowniez mnie chyba ze sie myle Odpowiedz Link
e_r_i_n Re: 08.10.05, 14:17 lubstej napisała: > wiec w swietle tego, wydaje mi sie, ze alimenty dotycza rowniez mnie > chyba ze sie myle Oczywiscie, ze sie mylisz (ale tylko pod warunkiem, ze Twoje ingerencja idzie nie w tym kierunku, co trzeba). Odpowiedz Link
jayin Re: 08.10.05, 13:08 > PAMIĘTAJMY O JEDNYM: DZIECKO TO NIE WYDATEK A INWESTYCJA. TO ONE BĘDĄ PRACOWAĆ NA NASZE EMERYTURY!!!! A IM BĘDZIE ICH MNIEJ, TYM TRUDNIEJ BĘDZIE IM ZAROBIĆ... > No to jest akurat kula w płot. Na nasze emerytury to MY powinniśmy zarabiać. Nie można z chorego systemu robić reguły. Nie płodzimy dzieci by ZUS miał > odpowiednie wpływy. No właśnie. Właśnie. ...A tak poza tym: mam dziwne przeczucie, że jak będę już w "wieku emerytalnym", to po ZUSie zostanie tylko mgliste wspomnienie...:=) Odpowiedz Link
e_r_i_n Re: 08.10.05, 13:11 jayin napisała: > ...A tak poza tym: mam dziwne przeczucie, że jak będę już w "wieku > emerytalnym", to po ZUSie zostanie tylko mgliste wspomnienie...:=) Oby razem z nim (mam nadzieje, ze zniknie), nie rozmyly sie nasze pieniadze . Odpowiedz Link
jayin Re: 08.10.05, 14:05 e_r_i_n napisała: > Oby razem z nim (mam nadzieje, ze zniknie), nie rozmyly sie nasze pieniadze . Dominika. Przecież NASZE pieniądze są obecnie przejadane przez aktualnych emerytów Nie będzie czegoś takiego jak "nasze pieniądze". Bo ZUS padnie, pieniądze się "zużyją", a rząd ustali, że dostaniemy "ekwiwalenty" z ex-ZUSu, w ramach wynagrodzenia strat (np. w wysokości 2-letniej emerytury) i jak będziemy chcieli mieć emerytury dalej - to będziemy musieli odkładać na sprytne NOWOPOWSTAŁE, albo prywatne fundusze - bo inaczej zęby w ścianę (o, przepraszam: PROTEZY - i finito. Pracodawcy i tak odkładają zazwyczaj do ZUSu minimum składek. Albo i w ogóle Lepszym wyjściem jest chyba mieć prywatne konto oszczędnościowe w jakimś STABILNYM banku, zeby miec za co zyc na tej emeryturze (albo, zeby spadkobiercy sie cieszyli), tudzież jakieś inwestycje utworzyć i na starosć zostac rentierem Odpowiedz Link
pom Re: 08.10.05, 14:07 Własnie, właśnie. pom z własną skarpetą emerycką wypinająca się na ZUS. Odpowiedz Link
jayin Re: 08.10.05, 14:09 pom napisała: > Własnie, właśnie. > > pom z własną skarpetą emerycką wypinająca się na ZUS. No... Też sobie chyba muszę skarpetkę nabyć jakąś. Bo materac i siennik już jakieś niemodne się zrobiły Odpowiedz Link
pom Re: 08.10.05, 14:10 Koniecznie! Na początek nawet parę złotych miesięcznie po 30 latach zaprocentuje. Odpowiedz Link
e_r_i_n Re: 08.10.05, 14:09 No tak - skrot myslowy zastosowalam, bo przeciez na podstawie tego, co my odkladamy, ten ZUSik ma nam kiedys kase dac. Czyli: chodzilo mi o to, zeby fakt, ze odkladalismy do zusu, nie rozmyl sie razem z ta 'instytucyja'. A ze najlepiej odkladac samemu - wiem. Tylko kurna po co i do tego ZUSu ladowac kase? Wrr Odpowiedz Link
leeya Re: 08.10.05, 17:25 Erin, a ile placisz do tego ZUSu?? Jaki masz kapital poczatkowy?? Bo o to cala sprawa sie rozbija. Obliczaja kapital poczatkowy na podstawie skladek placonych do ZUS i potem przeliczaja na jednostki uczestnictwa, czyli praktycznie tak samo jak robia to z wplacanymi pieniedzmi w 2 filarze. Czytalam o projekcie, ze w momencie likwidacji ZUSu zgromadzony kapital poczatkowy ma byc przekazany do funduszu, ktory sobie wybral platnik. Z tym, ze nie sadze, zeby chciano zlikwidowac ZUS w najblizszych kilku dziesiecioleciach. Ciekawe skad by wzieto na te operacje kase... Znamienne, ze martwisz sie erin o kapital, ktorego jeszcze nawet nie zgromadzilas... Leeya Odpowiedz Link
e_r_i_n Re: 08.10.05, 17:40 Ale ja wlasnie o tym mowie - zeby to, co sie zgromadzilo, nie przepadlo. Jesli projekt jest taki, o jakim piszesz, to uff. leeya napisała: > Znamienne, ze martwisz sie erin o kapital, ktorego jeszcze nawet nie > zgromadzilas... A to przestepstwo, ze mysle o okresie troche dluzszym niz najblizsze 3 miesiace? Dobrze, wiec martwie sie o to, co co miesiac odklada moj maz do ZUSu. Moze byc? Odpowiedz Link
jayin Re: 08.10.05, 18:06 Ja tam się martwię od czasu jak tylko zaczęłam pracować :=) Wprawdzie nie jest to jeszcze dziesięciolecie, alle... Przerobiłam pracę na etat, na zlecenia, o dzieło, teraz swoją firmę "przepraktykowuję", no i wychodzi na to, że bardziej mi się opłaca pracować WYŁĄCZNIE na umowy o dzieło I w kwestii podatków i niekonieczności płacenia na ZUS. Za lekarzy i tak płacę prywatnie (a to główne "COŚ", co dla mnie gwarantowałoby opłacanie ZUSów i innych zdrowotnych), więc mi ganz egal, czy ten ZUS mam opłacany, czy nie. Z umów o dzieło odłożę na kontoprzez te lata więcej, niż ZUS mi odłoży z tych składek etatowych czy z DG. A na jakąs wybitną emeryturę od państwa nie liczę. Diabli wiedzą co to będzie za te kilkadziesiąt lat. Może w ogóle nic nie będzie No więc pozostaję przy etacie, firmie i umowach o dzieło naraz. Wolę liczyć głównie na siebie samą. I swoje oszczędności. Chyba nie mam zauffania do instytucji państwowych :=) Odpowiedz Link
e_r_i_n Re: 08.10.05, 18:08 Nio tak. Gorzej, jak pracowac mozesz tylko na umowe o prace I ZUS ciagna czy tego chcesz, czy nie. Odpowiedz Link
jayin Re: 08.10.05, 18:27 e_r_i_n napisała: > Nio tak. Gorzej, jak pracowac mozesz tylko na umowe o prace I ZUS ciagna czy tego chcesz, czy nie. A no. To jest nie za bardzo miłe. Nikt się ciebie nie pyta, czy wpłacać ci na ZUS, czy dać ci tą kasę i albo sobie ją wpłacisz na swoje oszczędnościowe, albo ją zjesz. Ale wiesz... Wtedy to już olewasz doładowywanie konta ZUSu i mówisz sobie Z NAJWYŻSZYM PRZEKONANIEM: "Oj tam. ZUSy, nie ZUSy. Ważne, że jest praca!" Dopiero jak ma się możliwość zostawienia etatu, to można sobie powybrzydzać... Wiem, wiem... Odpowiedz Link
e_r_i_n Re: 08.10.05, 18:34 Ale sluchaj, jak dzialalnosc prowadzisz, to tez przeciez ZUS MUSISZ placic. A praca na zlecenie to jednak jako dodatek (chyba, ze jestes super hiper rozchwytywanym specjalista), nie cos na stale (dla poczucia bepieczenstwa). Tak zle i tak niedobrze Najlepsze dla mnie rozwiazanie, to zabieranie malej skladki na tych, co to nigdy nie odloza na rente czy opieke zdrowotna - a reszta do kieszeni i niech sie kazdy po swojemu rzadzi. Ale poki co to marzenia tylko . Odpowiedz Link
jayin Re: 08.10.05, 20:06 > Ale sluchaj, jak dzialalnosc prowadzisz, to tez przeciez ZUS MUSISZ placic. ZUS to płaci za mnie pracodawca z mojej firmy etatowej. Ja u siebie opłacam tylko sto kilkadziesiąt złotych (zdrowotne, zdaje się). > A praca na zlecenie to jednak jako dodatek (chyba, ze jestes super hiper > rozchwytywanym specjalista), nie cos na stale (dla poczucia bepieczenstwa). No niestety (stety?. To jest warunek konieczny. Trzeba mieć stałych klyjentów i być niezłym specem w tym co się robi (jedno nakręca drugie). Ale tak samo to wygląda i na zleceniach i we własnej firmie. Różni się tylko forma rozliczania z US > Najlepsze dla mnie rozwiazanie, to zabieranie malej skladki na tych, co to > nigdy nie odloza na rente czy opieke zdrowotna - a reszta do kieszeni i niech > sie kazdy po swojemu rzadzi. No ja tak własnie obecnie "odkładam" - i w ZUSie (bardziej pro forma, bo firma i etat - bardziej mnie skusiły wynikami finansowymi niż wizją ubezpieczenia emerytalnego w ZUSie ale nich tam... i tak tych pieniędzy nie widze, nie mam w ręku. trudno. nie liczę na nie w przyszłości) - i na własne konto już teraz (i na to liczę bardziej > Ale poki co to marzenia tylko . Powoli... Powoli... Dasz radę. Zobaczysz. J Odpowiedz Link
e_r_i_n Re: 08.10.05, 20:17 jayin napisała: > ZUS to płaci za mnie pracodawca z mojej firmy etatowej. Ja u siebie opłacam > tylko sto kilkadziesiąt złotych (zdrowotne, zdaje się). Moment, moment, Ty o rzucaniu pracy na etat mowilas. A ze jak masz i to, ito, to placisz tak, nie inaczej , to wiem. Marzenia moje to to, zeby mi panstwo nie zabieralo. A ze dam rade, to wiem Odpowiedz Link
jayin Re: 08.10.05, 20:19 e_r_i_n napisała: > Moment, moment, Ty o rzucaniu pracy na etat mowilas. A ze jak masz i to, ito, > to placisz tak, nie inaczej , to wiem. No OK OK > Marzenia moje to to, zeby mi panstwo nie zabieralo. A ze dam rade, to wiem I tym optymistycznym... Czas na kawę J Usypiająco Wieczornie A Praca Czeka Odpowiedz Link
e_r_i_n Re: 08.10.05, 20:24 jayin napisała: > Czas na kawę Znowu? Godzine temu tez zlopalas kawe A ja chyba musze mojego czterolatka do lozka zapakowac- nie spal dzisiaj w dzien (siem odzwyczaja) i juz do niczego jest. Odpowiedz Link
jayin Re: 08.10.05, 21:49 No żłopię, żłopię... Nie lubię redbuli, to żłopię kawę A czterolatka pakuj spać już. Swoją drogą nasza domowa siedmiolatka chodzi ostatnio dziwnie wcześnie spać. Może to przez szkołę? Dzisiaj byłam z nią na "pasowaniu pierwszaków"... Całe szczęście, że rodzoną matką nie jestem, bo tam kazali rodzicom w ramach ZABAWY (uwaga!): miauczeć, szczekać, udawać żmiję, rysować domki, inscenizować Czerwonego Kapturka itd.. Ja się wyłgałam od "zabaw" :=) Znajomej się nie udało i musiała zagrać rolę Małgosi (tej od Jasia. Tak gwoli tematyki forum: znajoma ta jest "macocha" regularna od 4 lat, ale nie całodobowa. Zaskoczyła mnie trochę obecnością, bo Sebastian - kolega Gabrysi z klasy - zwykle z mamą się pokazywał (też znajoma - miasto jest małe :=), ojciec go odbiera czasem ze szkoły, a tu dzisiaj - z N., czyli swoją "macochą" własnie przyszedł na to pasowanie, bo "mama nie mogła, a tata jest w pracy". Fajne dziecko Przez całą klasę wołał: "Ciiiooooociu! Ciociu! No chodź do konkursu!!! Musimy razem wygrać te cukierki, noooo!!!" ) Fajnie, że im się te stosunki "macocha-dziecko" układają tak sympatycznie. J Odpowiedz Link
agusia.26 Re: 08.10.05, 18:41 Dwie osoby pracujące utrzymują obecnie jednego emeryta (renciste itp),a dzięki niżowi demograficznemu i starzejącemu się społeczeństwu, jedno nasze dziecko będzie "utrzymywać" dwoje emerytów (czy mu się to będzie podobać, czy nie). Jest nas coraz mniej i nie są tu na miejscu potyczki czy ma się na świecie pojawić kolejne dziecko czy nie. Podcinaniem gałęzi, na której się siedzi, jest polemika czy stać mnie jeszcze na dziecko czy już nie. Ja np. zamierzam mieć jeszcze dzieci (poza tym jednym, które mam i poza tym drugim, które ma jeszcze M). Nawet jeżeli się dzieciakom trochę obetnie. Korony im z głów nie pospadają jeżeli nie będą miały prywatnych szkół (i tak by nie miały), dodatkowych zajęć, samochodów i mieszkań w prezentach ślubnych i nawet jeżeli na studiach będą musiały w wakacje pracować. W razie jak moja emerytura będzie głodowa to będę się miała do kogo zwrócić o pomoc Odpowiedz Link
e_r_i_n Re: 08.10.05, 18:44 agusia.26 napisała: > W razie jak moja emerytura będzie głodowa to będę się miała do kogo zwrócić o > pomoc No to ja, mowiac szczerze, wole sobie poodkladac i nie obciazac nawet teoretycznie mojego dziecka utrzymywaniem mnie w przyszlosci. Tez nie uwazam, ze dziecko musi od rodzica dostac Bog wie jakie 'wiano'. Ale tez nie bede rodzila dzieci, bo niz demograficzny. Duzo istotniejsze bedzie polaczenie moich checi i mozliwosci. Bo tez dla idei nie zrezygnuje z zycia na jako takim poziomie. Odpowiedz Link
agusia.26 Re: 08.10.05, 19:21 Nie popadajmy z krajności w skrajność. Ja też sobie poodkładam, tyle że nasi rodzice też sobie odkładali, a potem szlak wszystko trafił. Mamy jakąś pewność, że fundusze wypłacą nam to co obiecują. Już wiadomo, że nie koniecznie. A co do dzici to też bez przesady, nie mam zamiaru fundować sobie drużyny piłkarskiej, ale też nie mam zamiaru rezygnować z tego, co dla mnie najważniejsze. Odpowiedz Link
e_r_i_n Re: 08.10.05, 19:27 Jasne. Ale tak jak mowie - ja dziecko urodzilam (i moze jeszcze urodze) nie po to, zeby mnie w przyszlosci utrzymywalo. Odpowiedz Link
agusia.26 Re: 08.10.05, 19:40 No dzięki Ja też raczej nie jestem taka wyrafinowana, też mam inne powody )) bynajmniej nieekonomiczne Pozdrowienia Odpowiedz Link
leeya Re: 09.10.05, 23:59 e_r_i_n napisała: > A to przestepstwo, ze mysle o okresie troche dluzszym niz najblizsze > 3 miesiace? ---------------------- Napisalam ZNAMIENNE a nie ZLE. Leeya Odpowiedz Link
e_r_i_n Re: 10.10.05, 08:36 No coz, myslec o przyszlej emeryturze kaza wszystkim. Ty tez jeszcze sie na nia nie wybierasz, a pewnie co nieco w tym temacie wiesz Odpowiedz Link
kwiatek1974 Re: Co z tymi alimentami?? 10.10.05, 22:07 Tak czytam i czytam i widze że nic się tu nie zmieniło, jedna warczy na drugą. Tak sobie myśle jak to jest z tymi alimentami i z życiem ludzi którzy mają pełną rodzinę pierwsza żona pierwszy mąż, razem pracują mają najniższe krajowe, do tego 2 dzieci, małe mieszkanie za które dużo płącą, i muszą utrzymac swoją rodzinę, nie mają na basen dla dzieci, na dodatkowy angielski czy też komputer, a żyją w zgodzie dzieci są szczęśliwe cieszą się z tego co mają, i nie potrzebują wiecej bo tak są nauczone, zauważyłam to u wielu rodzin, a tu ciągle to samo bo dziecko potrzebuje dodatkowego angielskiego , pływania , komputera, itp. i trzeba eksa pociągnąc za kieszeń co mnie obchodzi jego drugie dziecko rodzina, ja jestem najważniejsza i moje dziecko. Przykre to jest,że ludzie nie mogą sie dogadac między sobą. No ale jak nie wiedomo o co w sporze chodzi to chodzi tylko i wyłącznie o pieniądze. Weście to pod uwagę że inni nie mają na chleb i na najpotrzebniejsze rzeczy to może zmieni się wasz stosunek do tego wszystkiego tak jak mi się zmienił. Przez ten czas który mnie tu nie było wiele widziałam i przeszłam, i wiecie co zaczełam cieszyc się z najdrobniejszych rzeczy których kiedyś nie dostrzegałam. Odpowiedz Link
agusia.26 Re: Co z tymi alimentami?? 11.10.05, 17:12 Otóż to, ale zaraz usłyszysz, żę po co sobie dzieci robili przecież ich nie stać itd Odpowiedz Link