Dodaj do ulubionych

Moje przemyslenia.. obok alimentow

05.10.05, 10:35
Tak mnie jakos natchnal watek o alimentach i przepychanki z Mikawi w tym
watku do pewnej refleksji..

Otoz moj ex nalezy do tych co tupia nozkami za prawami, a obowiazki trzeba na
nich wymuszac. Trudno, wiedzialam jakiego ojca funduje mojemu dziecku, moja
wina, ja sie z nim uzeram. Chociaz mam szczescie, ze w ogole chce sie z
dzieckiem wlasnym widywacsmile Co prawda zredukowal czas spedzany z wlasna corka
do 2 dni w tygodniu (wczesniej bylo co najmniej 5 razy w tygodniu), ale to
tez jego privat life. Placic placi, dopiero po wyroku sadowym, a i to mu sie
zdarza przeslac mniej czy posliznac sie w czasie. Na szczescie mam komfort
niezaleznosci finansowej i za bardzo sie tym nie martwie. Kase z alimentow
przesylam na oddzielne konto, niech dziecku rosnie sumka. Ale jak mowie, mnie
na szczescie na to stac... Jak dlugo jeszcze..?? Nie wiem. Bo mnie dopadlo
chorubsko, z ktorym musze walczyc. I w tym wszystkim najbardziej przeraza
mnie przyszlosc. Dlaczego?? Bo moja choroba okazala sie na szczescie nie tak
grozna, jak na poczatku diagnozowano, chociaz jeszcze wszystko moze wylesc. I
mimo tego pracuje. Wciaz i bez przerwy. Zeby nie stracic pracy. Bo jak strace
prace, to nie szybko wroce na ten sam poziom zarobkow, a dom musze do konca
splacic, dziecko i siebie utrzymac. No i siostre czesciowo. Wiec tak na
prawde nie mam za bardzo czasu chorowac. A wlasciwie NIE MAM PRAWA chorowac.
NIE MAM PRAWA UMRZEC. Bo co wtedy bedzie z moim dzieckiem?? Ex sie Kulka nie
zajmie, co juz mi zapowiedzial. Bo nie ma NA RAZIE warunkow. Super... Szkoda
mi nawet komentowac to wszystko.

Jestem matka rozsadna. Moje dziecko jest dobrze zabezpieczone finansowo. Z
moja rodzina mam opracowany plan "na w razie czego". Bo mialam czas, zeby to
wszystko poporzadkowac. Ale kazda z nas, samotnych matek, moze w kazdej
chwili zginac. I wtedy to ojcowie powinni przejac opieke nad dzieckiem. A w
takim ukladzie darcie sie o alimenty nie ma sensu, bo przejmujac calkowita
opieke nad dzieckiem poczuja wasze nexowe budzety, ile tak na prawde kosztuje
utrzymanaie dziecko. I sorry Was bardzo, te glodowe alimenty (zdaje sie, ze
250PLN) na dziecko, ktore i tak chcecie zmniejszyc, to bedzie za malo, nawet
po dodaniu 450PLN renty po matce. I zobaczymy wtedy, czy dzieci beda chodizly
w nowych ubrankach, nowych bucikach, dodatkowo na basen i angielski. Bo jak
nie, to ktos wam kiedys powie, drogie Macoszki, ze zamiast wydawac kase na
dziecko latacie na solarium i tipsy sobie fundujecie.

Takie jest zycie, pisze wciaz nowe i nieprzewidziane scenariusze. Wiec
zamiast krzyczec, klocic sie, wysylac do pracy, oczerniac przemyslcie te
sprawe na chlodno. I zycze konstruktywnych wnioskow.

Leeya
Obserwuj wątek
    • ajmj Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 05.10.05, 10:47
      Słuchaj (czytajsmile) Leeyo taki to świat juz jest, ze rodza sie i mądrzy i głupi
      i ładni i brzydcysmile
      Dla mnie zawsze było jasne, że Dziecku sie NALEŻY. Mojemu dziecku, mojego M
      Małej. N,
      ie ma dla mnie róznicy.
      • ajmj Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 05.10.05, 10:49
        aha, miałam Cię pytać, Twoja Kulcia urodziła sie 11 wrzesnia 2004?
        • leeya Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 05.10.05, 10:54
          ajmj napisała:

          > aha, miałam Cię pytać, Twoja Kulcia urodziła sie 11 wrzesnia 2004?
          -----------------
          Dokladnie o godzinie 10.00 smile)

          Leeya
    • e_r_i_n Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 05.10.05, 10:49
      leeya napisała:

      > Ale kazda z nas, samotnych matek, moze w kazdej chwili zginac. I wtedy to
      > ojcowie powinni przejac opieke nad dzieckiem. A w takim ukladzie darcie sie o
      > alimenty nie ma sensu, bo przejmujac calkowita opieke nad dzieckiem poczuja
      > wasze nexowe budzety, ile tak na prawde kosztuje utrzymanaie dziecko.

      Niebardzo rozumiem to stwierdzenie - dlaczego teoretyczna mozliwosc przejecia
      opieki nad dzieckiem wyklucza ustalenia dotyczace alimentow NA DZIEN DZISIEJSZY?
      Teoretycznie dziecko moze zachorowac (tfu, tfu, tfu) tak, ze koszty leczenia
      beda ogromne. Czy w zwiazku z tym alimenty powinny byc wyzsze (jesli to ryzyko
      dotyczy dziecka z eks), czy nizsze (bo zachorowac moze dziecko z next)?
      Nie, bo rozwazamy TU I TERAZ. Jakby sie zdarzylo przejecie przez mojego mezxa
      (i mnie) opieki nad jego synem, to bysmy dostosowali wydatki na dzieci do
      sytuacji, w ktorej wtedy bysmy sie znalezli. To chyba logiczne?
      I owszem, zmieniloby sie pod wzgledem finansowym, bo koszty utrzymania
      spoczywalyby na jednej rodzinie, nie na dwoch (jak to jest teraz).
      Mysle wiec, ze Twoj wywod nie do konca ma sens.

      > I sorry Was bardzo, te glodowe alimenty (zdaje sie, ze 250PLN) na dziecko,
      > ktore i tak chcecie zmniejszyc, to bedzie za malo,

      A kto placi alimenty w kwocie 250 zl i chce je zmniejszac? Mezowie (czy
      partnerzy) wszystkich kwota alimentow nie jest neutralna i to, co dla Ciebie
      jest 'glodowa kwota', dla innych moze byc wystarczajace (OD RAZU MOWIE, ZE NIE
      MAM NA MYSLI KWOTY 250 zl - pisze tylko, zeby nie uogolniac z osadzaniem, ze
      tyle to malo, a tyle wiele za duzo).
      Tym bardziej, ze nie zauwazylam, zeby ktoras z macoch, ktorych mezowie placa
      obiektywnie biorac niewysokie alimenty (chociazby ja - a probuje mi sie to
      wmowic) narzekala, ze jest to kwota zbyt wysoka.

      > Bo jak nie, to ktos wam kiedys powie, drogie Macoszki, ze zamiast wydawac
      > kase na dziecko latacie na solarium i tipsy sobie fundujecie.

      Opieke nad dzieckiem przejmie jego ojciec. Macocha swoje zarobione pieniadze
      moze wydac na co chce, prawda? Nie przystaje to nijak do zaniedbanego dziecka
      i zadbanej MATKI owego.

      > Takie jest zycie, pisze wciaz nowe i nieprzewidziane scenariusze. Wiec
      > zamiast krzyczec, klocic sie, wysylac do pracy, oczerniac przemyslcie te
      > sprawe na chlodno. I zycze konstruktywnych wnioskow.

      Niebardzo wiem, jakie one po przeczytaniu Twojego postu moga byc... Zbyt
      niespojny on jest.
      • e_r_i_n Poprawka 05.10.05, 10:51
        > A kto placi alimenty w kwocie 250 zl i chce je zmniejszac? Mezowie (czy
        > partnerzy) wszystkich macoch, ze piszesz CHCECIE ZMNIEJSZYC?
        > Kwota alimentow nie jest neutralna i to, co dla Ciebie jest 'glodowa kwota',
        > dla innych moze byc wystarczajace (OD RAZU MOWIE, ZE NIE MAM NA MYSLI KWOTY
        > 250 zl - pisze tylko, zeby nie uogolniac z osadzaniem, ze tyle to malo, a
        > tyle wiele za duzo).
    • ajmj Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 05.10.05, 10:56
      Moja córcia też, z tym że, 13:50smile))))
    • mikawi Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 05.10.05, 11:40
      Ja też nie bardzo rozumiem tego grożenia paluszkiem w stylu "uważajcie, bo
      jeśli eksia umrze to zobaczycie ile kosztuje dziecko". Tak się składa że wiele
      macoch ma swoje dzieci i doskonale wie ile kosztuje dziecko. Poza tym w takiej
      sytuacji standard życia dziecka będzie dostosowany do standardu życia rodziny i
      jesli okaże się że rodziny tej NIE STAĆ na opłacanie prywatnej szkoły jednemu z
      dzieci (niezależnie które to będzie) bo budżet się nie dopina to dziecko to
      pójdzie do publicznej. I wreszcie - nie rozumiem tego uogólnienia dotyczącego
      kwoty 250 jaką płacą NASI partnerzy/mężowie (WSZYSCY?) którą my WSZYSTKIE
      chcemy zmniejszyć? Jakoś nie zauważyłam aby MÓJ partner płacił 250 zl.

      p.s. nadal optuję za tym, żeby nasza eksia poszła do pracy - a w konteksćie
      twojego wątku - niech dzieci mają chociaż porządną rentę po niej "w razie czego"
    • pom Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 05.10.05, 16:43
      No cóż, rozumiem żal do ojca dziecka, że płaci marnie i nie zawsze tyle ile
      trzeba i nie zawsze na czas. Ale jak sama napisałaś: masz takiego ojca swego
      dziecka, jakiego wybrałaś. To po pierwsze.
      Po drugie, nie patrz na każdą macochę przez pryzmat swoich 250zł alimentów. Tak
      jakby każda macocha za resztę kasy M leciała do kosmetyczki. Z tego, co zdążyłam
      zauważyć, to zazwyczaj macochy, patrząc na ich wysokość ich dochodów, zarabiają
      na WŁASNE utrzymanie, a często więcej dokładają do domu właśnie DLATEGO, że ich
      M ma zobowiązania wględem dzieci. I wierz mi, że niejeden facet biegłby po
      obniżenie alimentów, gdyby musiał się utrzymywać sam. Nie wspominając już o tym,
      że poijawienie się dziecka next i M nie powoduje u tej pary sprint do sądu, żeby
      alimenty obniżać, co więcej czesto gęsto to eks poleci do sądu o podwyższenie
      czując zagrożenie, że źrodełko już tak obficie nie popłynie.

      To moja perspektywa i mogłabym także taaaakiego maila wywalić ma samodzielnych,
      tylko że po co te kazania, które nijak się mają do rzeczywistości, która dla
      każdej z nas jest inna.
      Ale jak mówię, nie o kwocie 250zł mówimy.
    • agusia.26 Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 05.10.05, 19:11
      Ale kazda z nas, samotnych matek, moze w kazdej
      > chwili zginac. I wtedy to ojcowie powinni przejac opieke nad dzieckiem. A w
      > takim ukladzie darcie sie o alimenty nie ma sensu, bo przejmujac calkowita
      > opieke nad dzieckiem poczuja wasze nexowe budzety, ile tak na prawde kosztuje
      > utrzymanaie dziecko.

      Owszem wiemy, też mamy dzieci. A jak umrze się biednemu żuczkowi to ZUS
      podzieli rentę proporcjonalnie na wszystkie dzieci.
      Wtedy macoszki będą utrzymywać i wychowywać dzieci M, odejmując od ust sobie i
      dzieląc wszystko między swoje dzieci i M
      • leeya Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 05.10.05, 22:10
        agusia.26 napisała:

        > Wtedy macoszki będą utrzymywać i wychowywać dzieci M, odejmując od ust sobie
        i
        > dzieląc wszystko między swoje dzieci i M
        -------------------------
        Przepraszam, moglabys wytlumaczyc, bo nie rozumiem, jak macoszki
        mialyby "dzielic" wszystko pomiedzy dzieci swoje i ex???

        Leeya
        • e_r_i_n Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 06.10.05, 08:32
          leeya napisała:

          > Przepraszam, moglabys wytlumaczyc, bo nie rozumiem, jak macoszki
          > mialyby "dzielic" wszystko pomiedzy dzieci swoje i ex???

          Ja nie Agusia, ale zrozumialam, co napisala: macocha bedzie utrzymywac dzieci
          swoje i M (bo sama sobie tych dzieci nie zrobila).
    • leeya Wytlumaczenie... 05.10.05, 22:07
      Zdaje sie, ze tylko ajmj zrozumiala, o co mi chodzi... Moze zeczywiscie bylam
      we wrednie nastaligicznym humorze i mi jedno wielkie narzekanie wyszlo.

      Chodzilo mi o to, ze niezaleznie czy dziecko mieszka z ojcem czy nie, ten
      zobowiazany jest na nie lozyc. Oczywiscie wedlug mozliwosci ojca i potrzeb
      dziecka. A wtedy latwo o zarzuty, jakie czesto gesto poczytuje u macoszek w
      stosunku do exi. Wlasnie o tym solarium i tipsach, lub, co mnie zalamalo
      doszczetnie, o tym, ze z alimentow na jedno dziecko utrzymuje sie jeszcze
      nastepne. Zalamalo, ze jest taka sytuacja ekonomiczna rodziny.. Napisalam o
      tym, ze kazda samotna moze zginac, bo nie wyobrazam sobie matki, ktora z
      wlasnej nieprzymuszonej woli rozstaje sie z dzieckiem, a w takiej sytuacji
      ojciec powinien przejac opieke nad dzieckiem. Ale teraz dochodze do wniosku, ze
      przydaloby sie kazdej rozbitej rodzinie taka mala zamiana rol. Na jakis czas
      dziecko zamieszkaloby u ojca, matka placilaby alimenty takie, jakie do tej pory
      placil ojciec... Jestem ciekawa, ilu ojcow daloby sobie rade FINNSOWO w takiej
      sytuacji. No, ale na szczescie sa jeszcze dziedkowie, ktorzy pomagaja samotnym
      matkom, wiec moze pomogliby i samotnym ojcom.

      Wiec jeszcze raz powtarzam, moze moj zly humor, moze nienajlepsze samopoczucie
      wplynely na jakosc postu, ale chodzilo mi tylko i wylacznie o sytuacje, kiedy
      role sie odwracaja. I do takiej refleksji chcialam Was sklonic. Wiecie, ile
      Wasi M placa alimentow, teraz pomyslcie, jakby to bylo, kiedy by
      dzieckomieszkalo z Wami z tymi samymi alimentami od jego matki.

      A co do mojej sytuacji, to uwazam, ze mam ja bardzo komfortowa w porownaniu z
      tym, co czytam. Moj ex ma zasadzone alimenty okolo 880PLN, dziecko zabiera na 2
      dni w tygodniu, nawet juz sie nie drzemy, jedynym problemem jest to, ze nie
      chcialby/nie moze zajac sie dzieckiem w razie mojej smierci. Nie oceniam nikogo
      przez pryzmat mojego exa, bo wielu facetom daloby to o wiele wyzsza pozycje niz
      na to zasluguja. A kwota 250PLN wziela sie z lektury postu "co z tymi
      alimentami".

      Leeya

      PS. Popraw mnie Mikawi, moze sie myle, ale renta na dziecko po zmarlym rodzicu
      przysluguje nawet wtedy, kiedy rodzic nie pracowal.. A przynajmniej moja
      kolezanka ma dotad taka rente po matce, ktora cale zycie prowadzila dom.
      Wiecej, kiedy moja kolezanka urodzila dziecko, kwote ta zwiekszono. Wiec albo
      kombinowala niezle, albo tak po prostu jest. Sama juz nie wiem.
      • pom Re: Wytlumaczenie... 05.10.05, 23:58
        Na jakis czas
        > dziecko zamieszkaloby u ojca, matka placilaby alimenty takie, jakie do tej pory
        >
        > placil ojciec... Jestem ciekawa, ilu ojcow daloby sobie rade FINNSOWO w takiej
        > sytuacji. No, ale na szczescie sa jeszcze dziedkowie, ktorzy pomagaja samotnym
        > matkom, wiec moze pomogliby i samotnym ojcom.

        Zauważ, że im dziecko starsze, tym wkład finansowy rodzica wychowującego na
        codzień powienien sie zwiększać. Np. dziecko w wieku 10 lat. Nie utrzymuje się
        go wyłącznie z alimentów jednego rodzica ale wkładu finansowego obu rodziców. A
        często spotyka sie sytuacje, w których samotne matki czuja się pokrzywdzone, bo
        alimenty im nie starczają - pracują i powinny mniejszą oczywiście, ale jakąś
        częśc dokładać.
        I to samo by się działo w przypadku, gdyby dziecko wychowywał ojciec, w
        przypadku zamiany ról, o kórej piszesz.
        Oczywiście nie piszę tu o malutkich dzieciaczkach, które bardzo absorbują i
        trudno oczekiwać od matki, że jeszcze będzie finansowo łozyć na dziecko. Ale
        większe dzieci powinni utrzymywać oboje z rodziców. Zaś matki, takie odnosze
        wrażenie, maja pretensje do ojców swych dzieci, że ich alimenty nie pokrywaja W
        CAŁOŚCI kosztów utrzymania dziecka.
        I zaznaczam: chodzi mi o przypadki, gdzie alimenty są przyzwoitej wysokości i
        kiedy dzieci nie wymagają od wychowującego rodzica takiego zaabsorbowania jak
        małe dzieci.
        • pom I jeszcze coś 06.10.05, 00:01
          Alimenty są okreslane jako pokrycie "nizbednych kosztów utrzymania". Każdy słowo
          "niezbędne koszty" bedzie interpretował ianczej: dla jednego będą to pieluchy
          tetrowe i państwowa służba zdrowia, dla drugiego wózek chicco najnowszy model
          tego sezonu i wczasy na Bali. Upraszczam problem ale tylko po to, by zwrócić na
          roznice, jakie moga zaistnieć.
          • natasza39 To jeszcze i moje przemyslenia.... 06.10.05, 00:25
            Otóż czesto gęsto alimenty to element gry, która nazywa sie "dokopać ex".
            I tak ex zona "dokopuje" męzowi wnosząc o podwyżkę alimentów, na
            zasadzie "niech skurwielowi nie bedzie za dobrze", a ex mąż dokopuje byłej
            wnosząc o ich obniżkę, "bo co se będzie suka po kosmetyczkach chodzić"!

            I tak walczą jedni i drudzy zapominając o dziciach w tym wszystkim.
            Alimenty to element gry, a nasze dywagacje na 100 tysiącach watków tego nie
            zmienią niestety.
          • poxywka Re: I jeszcze coś 06.10.05, 10:35
            niestety czesto jest tak, ze poki ojciec razem z matka wychowywal dziecko, to
            uwazal, ze ma miec ono wysoki standard zycia; gdy prowadzi osobne gospodarstwo
            nagle dziecko ma miec zaspokajane tylko podstawowe potrzeby a reszta przestaje
            sie liczyc; i nie chodzi tu o to,ze mu sie nagle zmienily dochody a jedynie
            punkt widzenia; jednak nadal dla mnie problemem jest dopiero obnizanie
            alimentow w kwocie 250pln; wiadomo, ze sa nierozbite, wielodzietne rodziny,
            ktore nie maja co dac dzieciom do jedzenia a w drodze jest juz kolejne - i jest
            to patologia; taka sama patologia jest ojciec, ktory z kolejna partnerka
            decyduje sie na nastepne dziecko wiedzac, ze nie bedzie w stanie zapewnic
            poprzedniemu rzeczy niezbednych;
            pozdrawiam
            poxywka
            • elf28 Re: I jeszcze coś 06.10.05, 10:59
              a dla mnie patologią są eksię, które twierdzą że zasranym i jedynym obowiązkiem
              ich byłego męża a ojca dziecka jest dbanie o ich wspólne potomstwo w sposób
              maksymalny. Jakie kolwiek życie byłego męża, jego ewentualna kobieta czy ich
              wspólne dziecko, to krzywda dla dziecka z pierwszego związku, bo się dziecku od
              ust odejmuje... Po rozwodzie na ogół zmienia się punkt widzenia, bo zmienia się
              też życie.
              • e_r_i_n Re: I jeszcze coś 06.10.05, 11:31
                elf28 napisała:

                > Po rozwodzie na ogół zmienia się punkt widzenia, bo zmienia się też życie.

                Otoz to.
              • leeya Re: I jeszcze coś 06.10.05, 14:34
                elf28 napisała:

                > a dla mnie patologią są eksię, które twierdzą że zasranym i jedynym
                obowiązkiem
                >
                > ich byłego męża a ojca dziecka jest dbanie o ich wspólne potomstwo w sposób
                > maksymalny.
                ------------------------
                Widac jestem patologia, bo uwazam, ze ZASRANYM obowiazkiem ojca jest lozyc na
                utrzymanie SWOJEGO dziecka. I uwazam, ze jego ZASRANYM obowiazkiem jest dbac o
                kontakt ze SWOIM dzieckiem. Bo to JEGO dziecko, a nie sasiada czy listonosza, a
                nadomiar zlego nie jestem dzieworodka i tym bardziej nie rozmnazam sie przez
                poczkowanie. To jest MOJE dziecko tak sama jak on jest OJCEM dziecka. I pewnych
                rzeczy moge wymagac. Nie dla siebie tylko wlasnie DLA DZIECKA. Jednak zachowuje
                umiar w tym, czego zadam. Dwa dni w tygodniu i niecale 20% jego dochodow,
                tochyba nie katastrofa? Chociaz nie wiem co na to nexia. Ale cokolwiek na to by
                nie powiedziala, to i tak mam to w glebokim powazaniu.

                Zrozumcie w koncu:
                NEXIA NIE JEST DLA MNIE PARTNEREM DO ROZMOW NA TEMAT ALIMENTOW NA MOJE DZIECKO.
                Jedyna osoba, z ktora chce i bede na ten temat rozmawiac jest moj ex!!!!!


                > Po rozwodzie na ogół zmienia się punkt widzenia, bo zmienia się
                >
                > też życie.
                -------------------------
                Chcialabym delikatnie przypomniec, ze rozwodza sie RODZICE ZE SOBA a nie RODZIC
                Z DZIECKIEM. A przynajmniej tak powinno byc...

                Leeya
                • pom Re: I jeszcze coś 06.10.05, 14:40
                  > Chcialabym delikatnie przypomniec, ze rozwodza sie RODZICE ZE SOBA a nie RODZIC
                  Z DZIECKIEM. A przynajmniej tak powinno byc...

                  Zgadzam sie w zupełności. Co nie oznacza, iz życie dziecka wraz rozwodem NIE
                  ULEGA ZMIANIE.
                  Czy to sie podoba eksiom czy nie, ale ich dzieci sa wplątane w związek z ich ojcem.
                  • leeya Re: I jeszcze coś 06.10.05, 14:53
                    pom napisała:

                    > Zgadzam sie w zupełności. Co nie oznacza, iz życie dziecka wraz rozwodem NIE
                    > ULEGA ZMIANIE.
                    > Czy to sie podoba eksiom czy nie, ale ich dzieci sa wplątane w związek z ich
                    oj
                    > cem.
                    ------------------------------------
                    Alez ja tego nie kwestionuje!!!! Zmienia sie zycie dziecka. Tylko, ze rodzicow
                    w tym glowa, zeby zminimalizowac stres, traume czy jak to nazwac po rozpadzie
                    rodziny. No wybacz, ale uwazam, ze mimo rozstania rodzicow izolowanie jednego z
                    nich od dziecka, czy to na wlasne zyczenie czy tez poprzez dzialanie drugiego
                    rodzica, jest karygodne. Dziecko nie jest NICZEMU winne, odpowiedzialnosc za
                    rozpad zwiazku ponosza dorosli. Dlatego powinni przynajmniej sie postarac
                    zminimalizowac szkody emocjonalne (czy jak to nazwac, bo nie wiem) tego
                    rozstania.

                    No coz, czasami nie chca, nie maja czasu sie widywac z dzieckiem, to w takim
                    przypadku proponuje takim rodzicom zupelne zerwanie kontaktow z dzieckiem
                    (takze wtedy, kiedy beda dorosle) i zrzeczenie sie praw rodzicielskich. A to
                    juz z typowo praktycznych wzgledow. Zeby exiom zycia dodatkowo nie utrudniac
                    przy wyrabianiu paszportu, w szpitalu czy decyzji o wyborze szkoly, bo skoro i
                    tak nie chca widywac sie z dzieckiem, to jaki jest sens posiadania praw
                    rodzicielskich?

                    Leeya
                    • pom Re: I jeszcze coś 06.10.05, 15:03
                      Leeya, nie zapędzaj się. Z jednego mojego zdania urobiłas całą historię o
                      nieinteresowaniu sie dzieckiem. Spokojnie i bez nerwów.
                      Kto tu mówi o izolowaniu? Przecież Twój ex spotyka sie z Kulką tak? W Twoim
                      wyobrażeniu za rzadko, ale pewnie on to widzi inaczej. To już nie moja
                      Powiem ci coś. I tak masz nieźle. Chłop Ci płaci sensowne (w moim odczuciu)
                      alimenty, widuje się dwa razy w tygodniu z córką. Ty masz wieksze wymagania co
                      do zaangażowania ojca. Ale wierz mi, że gdyby on miał takie widzimisię, to by z
                      córa spotykał się raz na dwa tygodnie i nie byłabyś go w stanie zmusić do
                      niczego więcej. A o pozbawieniu praw rodzicielskich mogłabyś tylko pomarzyć.
                      I takie są realia.
                      • leeya Re: I jeszcze coś 06.10.05, 15:27
                        pom napisała:

                        > Leeya, nie zapędzaj się. Z jednego mojego zdania urobiłas całą historię o
                        > nieinteresowaniu sie dzieckiem. Spokojnie i bez nerwów.
                        > Kto tu mówi o izolowaniu? Przecież Twój ex spotyka sie z Kulką tak? W Twoim
                        > wyobrażeniu za rzadko, ale pewnie on to widzi inaczej. To już nie moja
                        > Powiem ci coś. I tak masz nieźle. Chłop Ci płaci sensowne (w moim odczuciu)
                        > alimenty, widuje się dwa razy w tygodniu z córką. Ty masz wieksze wymagania co
                        > do zaangażowania ojca. Ale wierz mi, że gdyby on miał takie widzimisię, to by
                        z
                        > córa spotykał się raz na dwa tygodnie i nie byłabyś go w stanie zmusić do
                        > niczego więcej. A o pozbawieniu praw rodzicielskich mogłabyś tylko pomarzyć.
                        > I takie są realia.
                        ----------------------------
                        Hej, Pom, ja nie pisalam w oparciu o moja sytuacje, a przedstawialam tylko moje
                        zdanie w temaciesmile

                        Uwazam, ze mam wypracowany optymalny uklad, ktory zadowala obytrzy stronysmile
                        Alimenty Kulcia ma nie niezle, a na prawde dobre, z tata ma kontakt swietny,
                        tata nie nawala w te dni, w ktorych przyzwyczail Kulke, ze jest, na szczescie
                        nie walczyl o weekendy, kiedy to ja moge nacieszyc sie Kulcia do woli. Nie, ja
                        mam uklad supersmile Ale to tez bylo dogrywanie sie przez dluuugi czas i duuuuzo
                        nerwow mnie to kosztowalo. W kazdym razie nie narzekam, a wlasciwie pozostaje
                        liczyc, ze sie to nie zmieni.

                        A co do niewidywania sie, zabierania praw itd, to napisalam tylko i wylacznie
                        moje zdanie w temacie. Fakt, kiedys chcialam zalozyc sprawe o odebranie praw
                        rodzicielskich exowi, ale to tylko dlatego, ze ON SAM, jeszcze przed urodzeniem
                        Kuleczki, oswiadczyl, ze zrzeknie sie tych praw. Na szczescie mu sie zmienilotongue_out
                        Od tamtej pory nie myslalam i nie mysle o odebraniu praw, a nawet o
                        ograniczeniu...

                        Leeya
                        • pom Re: I jeszcze coś 07.10.05, 11:16
                          A my, to znaczy ja i M, jak mamy gdzieś jechać, to po prostu o tym nie mówimy
                          dzieciom. W ten sposób eksia się nie dowiaduje bo wspólnych znajomych nie mają.
                          Gdyby sie dowiedziała, to wyskoczyłaby z roszczeniami i nie sądzę, że
                          argumentacja, iż to ja finansuje cały nasz wyjazd nie trafiłaby do główki. No bo
                          jak to ja finansuję. Przecież w jej rodzinie to jej drugi mąż zapewnia wszelkie
                          wyjazdy.
                          I dlatego konspira. Zresztą, niedługo się i to skończy, bo od marca będę
                          uziemniona na dłużej. A potem to nas najzwyczajniej może być na to nie stać.
                          Chyba że wreszcie na wychowawczym rozwinę trochę komercyjne skrzydła.
                  • ajmj Re:Święte słowa 06.10.05, 15:00
                    "Chcialabym delikatnie przypomniec, ze rozwodza sie RODZICE ZE SOBA a nie RODZIC
                    Z DZIECKIEM. A przynajmniej tak powinno byc..."

                    szkoda, ze Nasza Eksia tego nie pojmuje...

                    • leeya Re:Święte słowa 06.10.05, 15:32
                      ajmj napisała:

                      > szkoda, ze Nasza Eksia tego nie pojmuje...
                      ------------------------
                      Chyba musze powiedziec to samo, co Ty ostatnio: Sa ludzie i sa... hmmm... co
                      najmniej taboretysad

                      Leeya
                • e_r_i_n Re: I jeszcze coś 06.10.05, 14:48
                  leeya napisała:

                  > Widac jestem patologia, bo uwazam, ze ZASRANYM obowiazkiem ojca jest lozyc na
                  > utrzymanie SWOJEGO dziecka.

                  Warto przeczytac, co napisala Elf - bo w obliczu Twojej odpowiedzi jej slowa sa
                  przeinaczone. Elf napisala, ze ZASRANYM I JEDYNYM (w sensie - jedynym w jego
                  zyciu) jest zaspokajac potrzeby dziecka w stopniu MAKSYMALNYM (czyli zaspokojac
                  jak najblizej 100% potrzeb).
                  • elf28 Re: I jeszcze coś 06.10.05, 15:54
                    Otóż to, dziękuje Erin.
                    A Ty Leeya czytaj uważniej.
                    Nie ma co tworzyć iluzji, że ludzie rozwodząc się ze sobą nie rozwodzą się z
                    dziećmi. Niestety tak jest, bo ojciec już nie mieszka z dzieckiem, więc też nie
                    spędza z nim 100% swojego wolnego czasu. Ojciec często zakłada drugą rodzinę,
                    która jest tak samo ważna i oczekiwanie Eksi, że będzie dziecku poświęcał tyle
                    samo czasu ile poświęcał mieszkając z nim jest nierealne. To z partnerów, które
                    mieszka z dzieckiem zawsze będzie mu poświęcało więcej czasu. I można tupać
                    nóżką i wydymać usteczka w obrazie na nieczułego Eksa ale taka jest
                    rzeczywistość. I oczekiwanie od tego ojca, żeby dziecko było dla niego zawsze
                    na pierwszymi miejscu bez względu na wszystko i wszystkich pozostałych jest
                    również pozbawione realizmu.
                    Zasranym obowiązkiem ojca jest płacić na dziecko i dbać o nie, ale wybacz ten
                    człowiek też ma prawo do ułożenia sobie życia na nowo, nowej lepszej partnerki,
                    kolejnych równie kochanych dzieci, wakacji w ciepłych krajach, itp. A o
                    facecie fatalnie świadczy jeśli od swoich dzieci się odwraca. I jeśli kolejna
                    kobieta zdecyduje się być z takim, to pewnie w przyszłości będzie miała równie
                    traumatyczne przeżycia.
                    • kasia_kasia13 Re: I jeszcze coś 06.10.05, 17:04
                      > Zasranym obowiązkiem ojca jest płacić na dziecko i dbać o nie, ale wybacz ten
                      > człowiek też ma prawo do ułożenia sobie życia na nowo, nowej lepszej
                      partnerki,
                      >
                      > kolejnych równie kochanych dzieci, wakacji w ciepłych krajach, itp

                      A ja uwazam, ze nie ma takiego samego prawa jak facet bez "przeszlosci". Jego
                      prawo jest ograniczone zobowiazaniami w stosunku do swoich dzieci. Popelnil
                      blad w zyiu, wybierajac kiedys nieodpowiednia partnerke dla siebie, popelnil
                      blad (?) decydujac sie z nia na dziecko/dzieci i niestety tak jest w zyiu, ze
                      trzeba ponosic konsekwencje swoich wyborow. Nie mowie, ze ma do konca zycia
                      posypywac sobie glowe popiolem, meczyc sie z niekochana kobieta itd. ale
                      niestety musi w swoich planach zyciowych uzwgledniac swoje zobowiazania. Dla
                      mnie paranoja jest fakt, gdy ojciec swoim "prawem" do nowego zycia
                      usprawiedliwa zaniedbywanie dzicka z poprzedniego malzenstwa.
                      • pom Re: I jeszcze coś 06.10.05, 17:10

                        > A ja uwazam, ze nie ma takiego samego prawa jak facet bez "przeszlosci"

                        A kobieta? Również? Bo to chyba też jest brane przez Ciebie pod uwagę?
                        Nie powinna mieć więcej dzieci z innym partnerem, powinna to uwzglednić w swoich
                        zyciowych planach, bo w końcu ma zobowiązania wobec swoich dzieci i powinna im
                        wiecej czasu poświęcić, gdyż ich ojciec tego nie robi na codzień.
                        Innymi ojciec powinien skupić się przede wszystkim na utrzymywaniu dzieci, zaś
                        matka przede wszystkim na ich wychowywaniu na codzień. Jak ponosić konsekwencje,
                        to przez obie strony.
                        • ashan Re: I jeszcze coś 06.10.05, 17:22
                          pom napisała:

                          > A kobieta? Również? Bo to chyba też jest brane przez Ciebie pod uwagę?
                          > Nie powinna mieć więcej dzieci z innym partnerem, powinna to uwzglednić w
                          swoic
                          > h
                          > zyciowych planach, bo w końcu ma zobowiązania wobec swoich dzieci i powinna im
                          > wiecej czasu poświęcić, gdyż ich ojciec tego nie robi na codzień.
                          > Innymi ojciec powinien skupić się przede wszystkim na utrzymywaniu dzieci, zaś
                          > matka przede wszystkim na ich wychowywaniu na codzień. Jak ponosić
                          konsekwencje
                          > ,
                          > to przez obie strony.
                          >
                          >

                          Pom, ale tak właśnie jest, a wyjątki tylko potwierdzają regułę. I wiążąc się z
                          innym facetem, i planując kolejne dzieci cały czas pamięta się o tych, które
                          już na świecie są.
                          a.
                        • kasia_kasia13 Re: I jeszcze coś 06.10.05, 17:23
                          > A kobieta? Również? Bo to chyba też jest brane przez Ciebie pod uwagę?
                          > Nie powinna mieć więcej dzieci z innym partnerem, powinna to uwzglednić w
                          swoic
                          > h
                          > zyciowych planach, bo w końcu ma zobowiązania wobec swoich dzieci

                          Tak, powinna w swoich planach prokreacyjnych uwzglednic swoja sytuacje
                          finansowa. Jesli ma juz dwojke dzieci i zarabia marnie, nie powinna decydowac
                          sie na trzecie. Tak postepuja ludzie odpowiedzialni, niewazne czy w pelnych
                          czy rozbitych rodzinach. Jesli kogos stac tylko na 250 zl na dziecko i mimo to
                          rozmnaza sie dalej, to dla mnie to jest patologia.

                          > i powinna im
                          > wiecej czasu poświęcić, gdyż ich ojciec tego nie robi na codzień.


                          Zaraz, matka powinna poswiecac wiecej czasu dzieciom, bo nie robi tego ich
                          ojciec??? A moze jednak ojciec powinien sie starac.


                          > Innymi ojciec powinien skupić się przede wszystkim na utrzymywaniu dzieci, zaś
                          > matka przede wszystkim na ich wychowywaniu na codzień. Jak ponosić
                          konsekwencje
                          > ,
                          > to przez obie strony.

                          ???
                          W wiekszosci przypadkow i tak to kobieta ponosi konsekwencje (oprocz dziecka).
                          Duzo latwiej jest facetowi ulozyc sobie zycie na nowo po rozwodzie, chocby
                          daltego, ze nie mieszka z dzieckiem na co dzien - wiele next nie zdecydowaloby
                          sie na zycie z swoim factem, gdyby mieszkal z nim pasierb.
                          Nie podoba mi sie to podejscie, ze ojciec ma prawo do nowego zycia bo ma i juz.
                          A to, ze dziecku jest gorzej, to coz, jak mowia niektore macochy "takie sa
                          konsekwencje rozwodu". Tylko, ze moim zdaniem, te konsekwencje rozwodu to
                          powinni ponosic rodzice a nie ich dziecko.
                          • pom Re: I jeszcze coś 06.10.05, 18:32
                            Dziecko ZAWSZE ponosi konsekwencje rozwodu swoich rodziców. Choćby emocjonalne i
                            związane z poczuciem bezpieczeństwa. A finansowe choćby takie, że ojciec musi,
                            choćby sam dla siebie, założyć nowe gospodarstwo domowe, zapenić jakieś
                            mieszkanie, itepe.

                            I powtórzę raz jeszcze: jeżeli ojciec ma partycypować więcej niż matka, bo nie
                            sprawuje bezpośredniej opieki nad dzieckiem, to tak samo matka powinna więcej
                            spedzać czasu z dzieckiem na codzień, bo musi odrobić obowiązki za siebie i ojca.
                            Co oczywiście nie oznacza, że ojciec jest z tego zwolniony, żeby była jasność!
                            Dlatego piszę: WIĘCEJ a nie CAŁOŚĆ. Czyli powinna się dobrze zastanowić, czy
                            będzie miała CZAS dla kolejnego dziecka. Bowiem nie o pieniądzach w odniesieniu
                            do matki piszę ale o tym, czym ona wypełnia swój obowiązek alimentacyjny wobec
                            dziecka.
                            Jeśli piszemy, że ojciec powinien łozyć więcej na dziecko, bo nie sprawuje
                            opieki na codzień, w związku z tym może nie mieć środków na posiadanie jeszcze
                            jednego dziecka, to tak samo matka powinna więcej czasu poświęcać dziecku, bo
                            nie finansuje dziecka tak jak ojciec, w związku z tym może nie mieć czasu na
                            zajmowanie się kolejnym dzieckiem.

                            Zaś stwierdzenie, że samotna matka ma gorzej jest tak samo prawdziwe jak i
                            fałszywe. Zależy z którego punktu widzenia.
                            • kasia_kasia13 Re: I jeszcze coś 07.10.05, 20:43
                              Co oczywiście nie oznacza, że ojciec jest z tego zwolniony, żeby była jasność!
                              > Dlatego piszę: WIĘCEJ a nie CAŁOŚĆ. Czyli powinna się dobrze zastanowić, czy
                              > będzie miała CZAS dla kolejnego dziecka. Bowiem nie o pieniądzach w
                              odniesieniu
                              > do matki piszę ale o tym, czym ona wypełnia swój obowiązek alimentacyjny wobec
                              > dziecka
                              Jeśli piszemy, że ojciec powinien łozyć więcej na dziecko, bo nie sprawuje
                              > opieki na codzień

                              Owszem, powinna sie zastanowic, czy bedzie w stanie zapewnic nalezyta opieke
                              kolejnemu dziecku.
                    • ashan Re: I jeszcze coś 06.10.05, 17:43
                      elf28 napisała:

                      wybacz ten
                      > człowiek też ma prawo do ułożenia sobie życia na nowo, nowej lepszej
                      partnerki,
                      >
                      > kolejnych równie kochanych dzieci, wakacji w ciepłych krajach, itp.

                      ubawiłaś mnie Elfiku smile wytłumacz tylko, czy jest to zależne od płci? Tzn czy
                      penis predystynuje do prawa do ułóżenia sobie życie na nowo? Tat może, mama
                      nie? Bo wiesz, ja też jeszcze do trumny się nie kładę i chyba mam prawo do
                      ułożenia sobie życia? Do nowego lepszego partnera? do kolejnych równie
                      kochanych dzieci? do wakacji w ciepłych krajach? Czy tylko mój eks ma do tego
                      prawo? Ale, ale, przecież mój mąż też jest czyimś eksem, więc ma prawo i do
                      nowego życia itp itd No, to chyba ja, jako eksia zostanę w domu, a on niech
                      sobie jedzie do ciepłych krajów. Niech ma! W końcu mu się należy!
                      Elfie, takie rozumowanie prowadzi do absurdów. Czy nie lepiej przyjąć, że każdy
                      odpowiada za to, co w swoim życiu robi? Za dzieci, które spłodził? O co się
                      tutaj kłócicie? Że są palanty, które odwracają się od swoich dzieci? No są i
                      będą. Że są babki, które za takimi gośćmi latają? Też są i będą! Ze czasem
                      kobiałki chca wierzyć, że ich faceci nie są źli tylko całym złem są pazerne
                      eksie? Niech wierzą na zdrowie.
                      No chyba, że to taka faza księżyca, że chcecie trochu podymić smile powodzenia,
                      mnie już się nie chce smile
                      a.
                      • elf28 Re: I jeszcze coś 07.10.05, 09:20
                        Ashan, kompletnie mnie nie zrozumiałaś. Obie strony mają prawo do ułożenia
                        sobie nowego, lepszego życia po rozwodzie. Tylko eksie niestety często tego
                        faktu nie odnoszą do swoich byłych mężów. Do siebie tak, do nich nie. To znaczy
                        one mogą na urlop do ciepłych krajów oni nie, bo powinni więcej płacić na
                        dziecko. I o takich absurdów się odnosiłam.
                        • leeya Re: I jeszcze coś 07.10.05, 10:03
                          Czesto exie tak mysla? Moze i racja, ja pierwszy raz pomyslalam, ze kurde to
                          niesprawiedliwe, ze ex sie szlaja po urlopach, a ja za bardzo nie mam jak.
                          Tylko, ze moj zal, to raczej do siebie powinnam kierowac do nikogo innego. Taka
                          mam prace, ze na urlop najnormalniej w swiecie czasu brak. Ale jakies tam
                          uklucie zalu w sercu bylo.. I nie chodzilo mi w ogole o kase, tylko o pieprzony
                          brak czasu. I wiesz, wtedy mi zaswitala mysl, jakby to pieknie bylo siedziec w
                          domu na wychowawczym, miec w duszy prace, jezdzic ciagle na "weekendy"
                          i "urlopiki". Tylko, ze zaraz pojawily sie dwie mysli: Po pierwsze:
                          zwariowalabym bez pracy, po drugie: jak pracuje to STAC MNIE na cieple kraje w
                          styczniu, jak nie pracuje to stac mnie co najwyzej na weekend na mazurach w
                          domu rodzicow. A ja z zasady wole ciepelko, plaze, ewentualnie lezaczek nad
                          basenem i drinka z parasolka...

                          Mojego exa stac na urlopy. Mimo wysokich alimentow. I chyba o to chodzi?? I
                          wlasne dziecko widac mozna utrzymywac i na urlop pojechac. A ja nie mam
                          zapedow "przywalajacych" po kieszeni, bo on jezdzi na wakacje a ja nie.

                          Leeya
                          • elf28 Re: I jeszcze coś 07.10.05, 10:34
                            Może jesteś w takim razie normalna.
                            Bo niestety eks mojego M nie. I przed naszym urlopem w maju zrobiła dziką
                            awanturę, że jak to on na wakacje jedzie a ona musi z chorym dzieckiem
                            zostać... a on tu będzie się pleżerował w ciepłych krajach...
                            A szczerze mówiąc nie miałabym nic przeciwko temu, żeby Młody został u nas bo
                            ona chce sama na wakacje wyjechać.
                            Natomiast szczerze zęby, kiedy wszystko działa w jedną stronę, czyli Eksia żąda
                            odbyłego męża, a jemu "gówno" wolno, bo jej się wydaje że nadal może ingerować
                            i dyktować warunki niby dla dobra dziecka.
                            • leeya Re: I jeszcze coś 07.10.05, 10:54
                              elf28 napisała:

                              > Może jesteś w takim razie normalna.
                              ------------------------
                              hihihihihihi
                              Moja kolezanka, psycholog, twierdzi, ze jestemtongue_out Ale jej ufac nie mozna, bo
                              jest stronniczabig_grin

                              > Bo niestety eks mojego M nie. I przed naszym urlopem w maju zrobiła dziką
                              > awanturę, że jak to on na wakacje jedzie a ona musi z chorym dzieckiem
                              > zostać... a on tu będzie się pleżerował w ciepłych krajach...
                              ------------------------
                              No ja tez bylam uszczypliwa i wredna. Zapytalam, czy exiu przywiezie mi prezent
                              z wyprawy na safari. Przywiozl skurczybyk, talizman otwartosci i zrozumienia
                              ludzi. Czyli jak widzisz uklady u nas sa "poprawne"tongue_out

                              > A szczerze mówiąc nie miałabym nic przeciwko temu, żeby Młody został u nas bo
                              > ona chce sama na wakacje wyjechać.
                              -------------------------
                              No, ja na taki uklad musze poczekac jeszcze kilka latek, ze dwa-trzy na pewno.
                              Kulka ma rok.


                              > Natomiast szczerze zęby, kiedy wszystko działa w jedną stronę, czyli Eksia
                              żąda
                              >
                              > odbyłego męża, a jemu "gówno" wolno, bo jej się wydaje że nadal może
                              ingerować
                              > i dyktować warunki niby dla dobra dziecka.
                              -----------------------------
                              Echhhhh... Wszystko w rozsadnych granicach. Widzisz, ja nie mam zamiaru
                              podchodzic do mojego exa jak do zgnilego jajka, delikatnie, zeby nie zaczelo
                              smierdziec. Ja po prostu przedstawiam sytuacje i mowie, czego od niego w takim
                              wypadku oczekuje. Raz sie zgodzi, raz nie, przedstawi swoja koncepcje, czasem w
                              ogole odmowi. Czasem mnie wqrzy na maxa. Bo niezaleznie coby sie nie dzialo, ja
                              musze byc dyspozycyjna dla dziecka. On mowi, ze MUSI jechac na konferencje i
                              jedzie. A czy ja cos musze jest niewazne... A wqrza mnie to najbardziej, ze
                              decyzje o dziecku podjelismy WSPOLNIE, nie byla to wpadka a dlugotrwaly proces
                              starania sie, decyzja o rozstaniu byla juz tylko JEGO decyzja. Tylko czemu, do
                              jasnej anielki, ja zawsze musze dostosowac swoje plany do wydarzen losowych
                              typu choroba dziecka, a on po prostu realizuje swoje plany? Tym bardziej, ze
                              takie zdarzenia losowe nie zdarzaja sie czesto, u nas przynajmniej zdarzylo sie
                              to jak do tej pory 3 razy i ex 3 razy "nie mogl" mi pomoc. Kurka, raz na jakis
                              czas on tez moglby z czegos tam zrezygnowac na rzecz dziecka. I nie mowie tu o
                              sprawach planowanych od tygodni, o ktorych mnie informuje. Wiem,wiem, to sa
                              koszty rozstania.. Ale do cholery sa tez konsekwencje posiadania dziecka
                              PLANOWANEGO. Tym bardziej, ze nie wymagam za duzo...

                              Leeya
                              • elf28 Re: I jeszcze coś 07.10.05, 11:11
                                Trudno Ci nie przyznać racji.
                                Jestem przeciwna genzralizacjom i uogólnieniom: tak trzeba a tak nie wolno. W
                                końcu wszyscy jesteśmy ludźmi ze swoimi słabościami i ułomnościami. Trzeba
                                gdzieś w tym wszystkim zachować umiar i rozsądek. Ile rozstań tyle różnych
                                sytuacji. Gdyby mnie facet zostawił tak jak Ciebie, też nie wiem jakbym się
                                zachowywała. Pewnie też byłabym wysokoreaktywna i nadpobudliwie złośliwa ;D
                                Ale to jest tak, że do wszystkiego trzeba wewnętrzne dojrzeć. I powiem Ci, że
                                jak Eksia dzwoni i żąda to mi się nóż w kieszeni otwiera a jak dzwoni i mówi po
                                ludzku do M, że ma taki problem i prosi o pomoc to ja jestem pierwsza, żeby
                                pomóc i kombinuję co tu zrobić. Ale do tego trzeba czasu i zrozumienia obu
                                stron. I dojrzałości przede wszystkim smile
                                • pom Re: I jeszcze coś 07.10.05, 11:23
                                  Dokładnie Elfiku - absolutnie się zgadzam z Tobą.
                                  A co mnie denerwuje, to takie podchody: idź to taty, może Ci da na to czy na
                                  tamto - chodzi o rzeczy niezbędne. No i M daje. Albo wysyła dziecko na trening z
                                  za małymi adidasami i wiadomo, że M musi natychmiast dziecku kupić większe.
                                  Jakby nie można było poprosić, żeby kupił. To głupie, po prostu.
                                  Ogólnie rzecz biorąc kobieta się nie wtrąca w nasze życie. Ale na każdy sprzeciw
                                  reaguje złośliwością i to w działaniu dotyczącym dzieci.
                                  Czasem się z nią zgadzam, jeśli zmywa głowę M, że spóźnił się, czegoś zapomniał,
                                  itepe. Ale jakoś specjalnie polubić jej nie potrafię. Zresztą, czy muszę.
                • ajmj Re: I jeszcze coś 06.10.05, 14:58
                  W sposób MAKSYMALNY czyli w 100 %, sama Leeyo piszesz, ze Ty starałas sie o
                  alimenty dla Kulki właśnie nie w maksymalnej kwocie, a z UMIAREM.

                  a tak naprawde chodzi tylko o PRZYZWOITOŚĆ wszystkich zainteresowanych.
                • elf28 Re: I jeszcze coś 06.10.05, 16:02
                  Jest dla mnie zastanawiające jak to jest, że Eksie żądają. Nie PROSZĄ a ŻĄDAJĄ
                  i OCZEKUJĄ od swoich byłych mężów. A byli mężowie mają obowiącek prosić i nigdy
                  nie mogą żądać, bo wtedy są chamami i sqrwysynami...
                  z podziwu wyjść nie mogę...
                  • leeya Re: I jeszcze coś 06.10.05, 16:23
                    Gdybym ZADALA i OCZEKIWALA dla siebie, to moglabym exa co najwyzej w czubek
                    buta zmoknac. Ale ja nie zadam i nie oczekuje dla siebie, a dla dziecka. No
                    wiesz, takie bzdury jak spedzanie troche czasu z dzieckiem i lozenie na jego
                    utrzymanie. Wiec nie rob prosze parodii z moich slow. Bo zadac tego mam prawo.
                    Bo zadam, zeby ojciec BYL ojcem a nie dawca plemnika. Na szczescie moj ex to
                    rozumie.

                    A swoja droga, czegoz to ex moglby ZADAC ode mnie w zwiazku z dzieckiem??
                    Wiecej spotkan?? Nie ma sprawy. Decydowania o dziecku?? Nie ma sprawy, i tak
                    wszystko co jest zwiazane z Kulka omawiamy wspolnie. Wiec czegoz jeszcze moglby
                    zadac i oczekiwac???

                    Leeya
                    • elf28 Re: I jeszcze coś 06.10.05, 16:30
                      Drwie sobie ze słowa ŻĄDANIE. Bo w sytuacjach o jakich piszemy, właściwe jest
                      słowo proszę. Dlaczego? Otóż dlatego, że stwarza przestrzeń do przyjaznej
                      rozmowy a nie jadki jaką Eksie przez swoje żądania dla dobra i dla dziecka
                      wstrzynają.
              • poxywka Re: I jeszcze coś 06.10.05, 15:15
                patologie mozna na pewno znalezc po obu stronach i mnozyc przyklady; a jednak
                zmiana zycia nie jest zadnym usprawiedliwieniem na wypinanie sie na potrzeby
                wlasnego dziecka tylko dlatego, ze dany rodzic z nim nie mieszka juz lub tez
                dlatego, ze jest na to namawiany przez swojego partnera; zakladam tu, ze
                warunki finansowe nie ulegly zmianie; wiem ,ze to wcale nie jest latwe ale moim
                zdaniem uczciwe
                pozdrawiam
                poxywka

                pozdrawiam
                poxywka
      • e_r_i_n Re: Wytlumaczenie... 06.10.05, 08:37
        leeya napisała:

        > renta na dziecko po zmarlym rodzicu przysluguje nawet wtedy, kiedy rodzic nie
        > pracowal.. A przynajmniej moja kolezanka ma dotad taka rente po matce, ktora
        > cale zycie prowadzila dom.
        > Wiecej, kiedy moja kolezanka urodzila dziecko, kwote ta zwiekszono. Wiec albo
        > kombinowala niezle, albo tak po prostu jest. Sama juz nie wiem.

        Wydaje mi sie, ze rente po zmarlym wylicza sie na podstawie 10 lat pracy (mozna
        wybrac, ktore to lata) - czyli na podstawie skladek wtedy placonych.
        Byc moze matka Twojej kolezanki podlegala dobrowolnemu ubezpieczeniu?
        Bo generalnie (NA SZCZESCIE), zeby cos od panstwa dostac (mowie o rencie,
        emeryturze) - najpierw trzeba troche oddac.
      • e_r_i_n Re: Wytlumaczenie... 06.10.05, 08:39
        A ja mam inna refleksje a propos - jak sie macochy skarza na wysokie alimenty
        (i sa one rzeczywiscie obiektywnie rzecz biorac wysokie), to od razu zostaje
        wysuniety kontrargument, ze widac sad mial podstawy, zeby takie alimenty
        zasadzic (i zrobil to obiektywnie itd). Skoro ktos ma zasadzone alimenty
        w kwocie 300 - 400 zl, to TAKI SAM OBIEKTYWNY sad uznal, ze takie sa potrzeby
        dziecka i mozliwosci ojca...
        • leeya Re: Wytlumaczenie... 06.10.05, 14:40
          e_r_i_n napisała:

          > Skoro ktos ma zasadzone alimenty
          > w kwocie 300 - 400 zl, to TAKI SAM OBIEKTYWNY sad uznal, ze takie sa potrzeby
          > dziecka i mozliwosci ojca...
          ----------------------
          Alez ja co do tego nie zglaszam zadnych przeciwwskazan. To jest rzeczywiscie
          decyzja sadu, a ze ufam w sprawiedliwosc sadow, nie mam zamiaru jej podwazac,
          kwestionowac czy cos w tym guscie. Tylko pytam, czy odpowiedzialnym zachowaniem
          jest powolywanie na swiat nowego dziecka w tej sytuacji?? Bo czesto gesto
          konczy sie to w ogole ZAPRZESTANIEM palcenia alimentow. Tak, tak, kiedys dlug
          trzeba bedzie zwrocic, tylko, ze dziecka nie zaprogramujesz: jedzenie przez 15
          dni w miesiacu, a jak tatus zacznie placic to dopiero codziennie. Dziecko
          potrzebuje utrzymania CALY CZAS a nie wtedy, kiedy ojciec ma pieniadze... Tak
          trudno zrozumiec co chce powiedziec?????????????

          Leeya
          • e_r_i_n Re: Wytlumaczenie... 06.10.05, 15:19
            leeya napisała:

            > Tak trudno zrozumiec co chce powiedziec?????????????

            Wlasnie chcialabym o to samo zapytac... Ja pisze o jednym, Ty o czyms innym.
            Nie wiem, o co chodzi Tobie, mi chodzi o fakt, ze nie mozna mowic o glodowych
            alimentach itd - bo sa to alimenty zasadzone przez sad. Widac takie byly
            potrzeby i mozliwosci.
            Sprawy kolejnego dziecka nie poruszalam.
            • kasia_kasia13 Re: Wytlumaczenie... 06.10.05, 17:06
              > Nie wiem, o co chodzi Tobie, mi chodzi o fakt, ze nie mozna mowic o glodowych
              > alimentach itd - bo sa to alimenty zasadzone przez sad. Widac takie byly
              > potrzeby i mozliwosci

              Dlaczego? Alimenty 250 zl SA glodowe. Nawet jesli sprawiedliwie ustalone przez
              sad, nawet jesli facte nie mozliwosci placic wiecej, fakt pozostaje faktem-
              jest to strasznie malo.
              • lubstej Re: Wytlumaczenie... 06.10.05, 18:05
                > Dlaczego? Alimenty 250 zl SA glodowe. Nawet jesli sprawiedliwie ustalone przez
                > sad, nawet jesli facte nie mozliwosci placic wiecej, fakt pozostaje faktem-
                > jest to strasznie malo.

                na szczescie dziecko ma dwoje rodzicow - 250 od ojca i dajmy na to 150 od matki
                (tu jej slawetna opieka osobista) daje 400 - i to jest juz spora kwota,
                szczegolnie poza wiekszymi miastami

                moj brat z zona i dzieckiem utrzymuje sie za 1300-1400 zl - na osobe wychodzi
                podobnie i zyja przyzwoicie
                • kasia_kasia13 Re: Wytlumaczenie... 20.10.05, 17:08
                  > moj brat z zona i dzieckiem utrzymuje sie za 1300-1400 zl - na osobe wychodzi
                  > podobnie i zyja przyzwoicie

                  Niby podobnie, tylko pan o ktorym pisalam placil nie 250 a 235, dajmy na to 150
                  od matki wychodzi 385 a 140/3= 466, roznica 80, ale przy takich kwotach i w
                  malym miasteczku moze miec kolosoalne znaczenie smile
                  Poza tym, pan o ktorym pisalam, chce owa zawrotna sume obnizyc, bo urodzilo mu
                  sie kolejne dziecko.
      • mikawi Re: Wytlumaczenie... 06.10.05, 09:53
        najniższa renta rodzinna to w tej chwili nieco ponad 500 zł; nie wiem natomiast
        co dokładnie wlicza się do lat składkowych i jak to się liczy, a takie lata
        trzeba wykazać i na jakiejś podstawie oprzeć prawo do renty;
        ale najniższa nie znaczy jedyna, prawda? stąd moja uwaga że gdyby eksia poszła
        w końcu do pracy, to byłaby szansa na to, że renta "w razie czego" byłaby
        wyższa.

        A'propos zamiany ról - ciekawa jestem bardzo skąd bezrobotna eksia wzięłaby 800
        smile)
        • bezkresneniebo Re: Wytlumaczenie... 06.10.05, 11:18
          U mnie w domu nigdy taka sytuacja nie mialaby miejsca, zeby syn mojego meza
          zamieszkal z nami,nawet za cene renty po matce bo nie wyobrazam sobie zycia z
          moim pasierbem, chybabym odeszla od meza.
          • mrs_ka Re: Wytlumaczenie... 06.10.05, 16:52
            I tym optymistycznym stwierdzeniem Bezkresnego Nieba proponuję skonczyć dyskusję.

            a.
            • pom Re: Wytlumaczenie... 06.10.05, 16:59
              Nie sądze, by Bezkresneniebo chciało odjeśc od meza mając perspektywę renty po
              matce a ze zgoła innych, pozamaterialnych powodów.
              Ale to historia na inny wątek.
              • bezkresneniebo Re: Wytlumaczenie... 06.10.05, 17:36
                Do Pom,

                Czy ty wiesz o czyms,o czym ja nie wiem?

                Powiedzialam tylko tyle, ze nawet renta po ex na dziecko nie zmusila by mnie do
                zamieszkania z tym chlopakiem pod jednym dachem. I nie wierze ze tu takich jak
                ja nie ma wiecej.
                Jak juz pisalam sa babcie i dziadkowie, a ja z moim mezem mam prawo do zycia
                bez jego przeszlosci, jak to elf napisala, takie sa konsekwencje rozwodu, ktore
                dzieci ze starych nieudanych zwiazkow ponosza. Ja tez mam dziecko, korego
                ojciec nie widuje, a jakby mi sie cos stalo, to tez nie on by go wychowywal, bo
                go prawie nie zna, ani nie moj obecny maz ( no chyba zeby bardzo chcial), tylko
                dziadkowie. No coz takie jest zycie.
                • mrs_ka Re: Wytlumaczenie... 06.10.05, 18:25
                  Ależ Bezkresne Niebiosa, wiele razy już pisałaś o tym, że dostajesz cholery na
                  mysl o zamieszkaniu z pasierbem, więc naprawde nie ma potrzeby się powtarzać.
                  Wiele razy też wyrażałaś przekonanie, że większośc macoch tak mysli, tylko nie
                  mają jaj, żeby się do tego przyznać.
                  Ja tam nie wnikam, czy tak myslą, czy nie myślą. Myśleć każdy ma prawo, co mu
                  się żywnie podoba, byleby przy okazji był dobrym człowiekiem.
                  Mimo wszystko pomysł, aby pasierba oddac dziadkom na wychowanie, kiedy mamusia
                  kopyrtnie w kalendarz, jest dość smiałym pomysłem. Zakładam, że Twój mąż Cię
                  popiera w Twoim ideolo i światopoglądzie.
                  Ja zawsze mówiłam, że trafi swój na swego.
                  a.
                  • bezkresneniebo Re: Wytlumaczenie... 06.10.05, 18:46
                    mrs_ka

                    napisalam wyraznie, on nie wymaga ode mnie takich deklaracji i ja tez nie
                    wymagam by wychowywal moje dziecko, jakby mnie zabraklo.
                • pom Re: Wytlumaczenie... 06.10.05, 18:36
                  Może niefortunnie ale tak odczytałam twój post. Że bez względu na kasę, mieszkać
                  z dzieckiem M byś nie chciała.
                  Nic nie wiem, nie pamiętam, za wszystkie grzechy żałuję.smile
                  • bezkresneniebo Re: Wytlumaczenie... 06.10.05, 18:44
                    Do Pomsmile

                    Przepraszam za ton, ale poniewaz na poczatku jak zaczelam tu pisac, strasznie
                    mnie obrzucono blotem, to jestem dosyc nieufna. Serdecznie pozdrawiamsmile
                • exiara Re: Wytlumaczenie... 06.10.05, 21:13
                  A jak dziatków nie ma to pozwoliłabys pasierba w domu dziecka męzowi odwiedać?
                  • bezkresneniebo exiara wyluzuj:-) 07.10.05, 11:59
                    Moj pasierb ma 17 lat.
                    Mam nadzieje ze eksia jeszcze pozyje ten roczek, wiec nie bedzie problemu z
                    domem dziecka. Zreszta dziadkowe sa jeszcze niestarzy. Moj maz oczywiscie ze
                    moze odwiedzac, ale znowu az takiej potrzeby codziennego widywania swojego syna
                    nie ma,a przynajmniej nie zauwazylamsmile
                • elf28 Re: Wytlumaczenie... 10.10.05, 14:47
                  Tak czytam cały wątek i to straszne, że większość naszych problemów rozbija się
                  o pieniądze, i o to czy pasierb nam może "skoczyć" czy nie, i co nam może sąd a
                  co eksia.
                  Niestety jest tak, że nasi M często nie są w stanie zrozumieć naszych emocji
                  czy punktu widzenia, bo nigdy nie byli w naszej sytuacji. Trudno mi sobie
                  wyobrazić sytuację w której pasierb mieszka z nami, ale też trudno mi sobie
                  wyobrazić sytuację, w której mówię mojemu M: słuchaj, nie wiem co ty zrobisz ze
                  swoim dzieckiem ale ja z nim mieszkać nie będe...
                  Wydaje mi się, że nie można stawiać uogólnień. Wszystko zależy od konkretnej
                  sytuacji, otwartości ludzi na siebie, tego co sobie wspólnie wynegocjują i czy
                  z tym co ustalą będzie im obojgu dobrze. A życie i tak zweryfikuje swoje.
                  Więc ja się wyluzowałam: co ma być to i tak będzie. Ja się muszę zabezpieczyć
                  (prawnie), mówić o swoich uczuciach i potrzebach, i być wrażliwa na to co
                  odczuwa mój facet. Mam zrozumienie i oparcie nie tylko w mężczyźnie, z którym
                  jestem ale również w jego rodzicach. Oni wiedzą i rozumieją, że akceptacja
                  cudzych dzieci nie jest prosta. I o takie zrozumienie i otwartość chodzi.
                  Łatwiej jest otworzyć serce jeśli to co dajesz jest przyjmowane z wdzięcznością
                  i zrozumieniem niż gdy pojmowane jest jako psi obowiązek.
                  Kochane, nie mamy obowiązku się dostosowywać, ale mamy obowiązek zadbać o swoje
                  potrzeby, bezpieczeństwo i mamy obowiązek być wrażliwe na potrzeby i uczucia
                  tych najważniejszych ludzi obok.
      • nina73 Re: Do Leeya 07.10.05, 11:36
        A co w sytacji gdy dziecko mieszka z ojcem? Matka ma przyznaną nad nim opiekę
        sądownie, ojciec jest zmuszony placić na alimenty na dziecko matce bo taki
        jest wyrok sądu.A taki na rzecz ojca w tym kraju nie łatwo zmienić. Ojciec
        utrzymuje w całości dziecko, włącznie z opłatami za prywatną szkołę i drogie
        zajecia pozalekcyjne, ubiera, żywi, leczy (i to jego obowiązek),ale mama sie
        nie poczuwa do niczego. Co w sytacji gdy ojca zabraknie? Kto będzie płacił na
        to dziecko? Kto mu zapewni standart życia? A co z dotychczasowym standartem
        życie jego mamy? Leeya sorry ale czasem to Ty nawiedzona jesteś. Żeby nie było
        to jestm obecna macocha, a była samodzielna.
        • leeya Re: Do Leeya 07.10.05, 11:57
          Nawiedzona jestembig_grinbig_grinbig_grinbig_grin
          Moze i takbig_grin

          Nina, jako, ze forum "macochy"wink i sie nexie zastanawiaja "co z tymi
          alimentami", to mnie refleksja napadla taka a nie inna. Logiczne jest przeciez,
          ze dziala to w dwie strony!! Nie jestem Kali, jak mam jakies zdanie, to nie
          zmieniam go tylko dlatego, ze jest zamiana rol. Sytuacja jest dla mnie tozsama,
          czy to ojciec sprawuje opieke pelna nad dzieckiem czy to matka. A co za
          roznica?? Plci?? Dla mnie nie ma.

          Leeya
    • jayin Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 07.10.05, 11:52

      > A w takim ukladzie darcie sie o alimenty nie ma sensu, bo przejmujac calkowita opieke nad dzieckiem poczuja wasze nexowe budzety, ile tak na prawde kosztuje utrzymanaie dziecko.

      Też tak myślę. Że prowadząc wspólny dom - ciężko jest rozgraniczyć budżet Faceta (F) od budżetu Next (N). Czy to w sytuacji kiedy on płaci alimenty (sławetne dyskusje o tym, czemu Next się interesuje alimentami, skoro nie ona to płaci - itd.), czy to w sytuacji, kiedy dziecko mieszka z Ojcem i Next.

      Tylko chyba tak jakoś jest - z tego co widzę w różnych sytuacjach, że łatwiej i więcej się wydaje na dziecko (swoje/nie swoje), kiedy ma się to dziecko "w domu". Może dlatego, że widzi się samemu ile REALNIE to dziecko potrzebuje, a ponadto ma się pewnie inne spojrzenie na finanse - bo budżet DOMOWY zostaje w domu i nie "wypełza" poza dom F/N. Psychologicznie chyba tak jest "łatwiej". w kwestii pieniędzy. U niemal wszystkich ludzi. No i - co czasem jest pomijane, albo nie mówi się o tym - wydając SAMEMU bezpośrednio, mamy kontrolę nad wszystkim. A ludzie lubią kontrolować. I nie jest to negatywne określenie. Po prostu - lubią wiedzieć co się dzieje z ich pieniędzmi. I nie mają tylu obiekcji, jeśli SAMI OSOBIŚCIE wydadzą na dziecko partnera/partnerki 5000 - najego utrzymanie we własnym domu, na wspólne wakacje, na prezenty, a już przy 300 zł, które "żywą gotówką" mają dać matce/ojcu (opiekunowi) dziecka - pojawia się podświadomie (albo świadomie) jakiś problem. Czy bardzo często tak właśnie nie jest?

      Łatwiej jest więc zaakceptować wydatki, jeśli samemu przed sobą z nich się rozlicza, a "produkt" zakupiony pozostaje pod naszym "nadzorem". I ma się nad tymi wydatkami kontrolę BEZPOŚREDNIĄ. IMHO.

      > Takie jest zycie, pisze wciaz nowe i nieprzewidziane scenariusze. Wiec
      > zamiast krzyczec, klocic sie, wysylac do pracy, oczerniac przemyslcie te
      > sprawe na chlodno.

      Tak najlepiej by było. Ale nie zawsze można "na chłodno".
      A scenariusze - o, tak.. Potrafią być BARDZO nieprzewidywalne.. I nie ma co się zarzekać, ze nie bedzie się w jakiejś tam sytuacji NIGDY.

      J.
      • leeya Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 07.10.05, 12:20
        jayin napisała:

        > Łatwiej jest więc zaakceptować wydatki, jeśli samemu przed sobą z nich się
        rozl
        > icza, a "produkt" zakupiony pozostaje pod naszym "nadzorem". I ma się nad
        tymi
        > wydatkami kontrolę BEZPOŚREDNIĄ. IMHO.
        ------------------------------
        Prawda i tylko prawda Jayinsmile


        > Tak najlepiej by było. Ale nie zawsze można "na chłodno".
        ------------------------
        Pewnie, ze nie zawsze sie udaje na chlodno o tym myslec. Bo tu chodzi o emocje
        zwiazane nie tylko z kasa. Zawsze gdzies tam jeszcze w wiekszym lub mniejszym
        stopniu wchodzi fakt, ze alimenty daje sie realnie exi i to ona nimi
        rozporzadza. A wiadomo, exia to zla kobieta jestsmile Bo nie pracuje, bo ma tipsy,
        bo lata na solarium. OK, to moze wqrzac. Ale podejdzmy do sprawy realnie. Sa
        takie, ktore "ciagna" na maxa, wykorzystuja, zeruja. Ale uogolniac w takim
        wypadku na wszystkie ex?? Nie powinno sie. Co prawda nie mam tipsow, tylko
        naturalne pazurki, nie latam na solarium, ale wydaje duzo kasy na siebie.
        Jednak moje dziecko tego nie odczuwa, bo nie robie tego kosztem alimentow(??!!)
        czy w ogole kosztem pieniedzy na corke. Stac mnie na utrzymywanie samodzielne
        Kulki, ale czy to oznacza, ze mam zwalniac z tego obowiazku jej ojca? Na
        poczatku tak myslalam.. Dam sobie rade, ja mu jeszcze pokaze!! Ale mnie
        otrzezwilo. On ma OBOWIAZEK lozyc na dziecko, nie tylko ja.. I to sa pieniadze
        Kulki, a nie moje. Nie mam prawa powiedziec: nie plac, nie musisz, bo kiedys
        dziecko mi powie: no widzisz, a jakbys brala alimenty to moglabys mi zapewnic
        to czy tamto. Dlatego zalozylam sprawe o alimenty, dlatego ojciec Kulki placi.
        I nie protestuje placacsmile Bo wie, moze mi ufa, a moze z innego powodu, ze ja ta
        kase wydam tylko i wylacznie na Kulke.

        Leeya
        • nina73 Re: do Leeya 07.10.05, 12:32
          I tu się Leeya z Tobą zgodzę, choć sama mogę utrzymać swoje dziecko, choć
          zasądzone alimenty są dla jego ojca przy jego dochodach tak "śmieszne" że
          zapomina ich zapłacić to i tak będe sie o nie upominac bo to naturalna cześć
          więzi z dziekciem i odpowiedzialności za nie.
          • leeya Re: do Leeya 07.10.05, 12:36
            Bo widzisz Nina, ja ogolnie nawiedzona nie jestem, a raczej z tych
            trzezwomyslacych i twardo stapajacych, tylko czasem mi tak wychodzismile

            Leeya
            • nina73 Re: do Leeya 07.10.05, 12:45
              Bo ja wiem że ogólnie to normalnie piszesz, dlatego zwróciłama uwagę że tym
              razem Cię trochę nawiedziło. Z tymi naprawdę nawiedzonymi to nie dyskutuję,
              szkoda zdrowia. Pozdrawiam.
        • mikawi Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 07.10.05, 12:37
          leeya napisała:
          >Ale uogolniac w takim
          > wypadku na wszystkie ex?? Nie powinno sie.

          dlaczego w takim razie ty uogólniasz pisząc że chceMY obniżać głodowe alimenty
          w kwocie 250zł?
          • leeya Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 07.10.05, 12:49
            Jak dopisalam w wyjasnieniu gdzies tam. Na podstawie postu "co z tmi
            alimentami".

            L.
        • jayin Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 07.10.05, 17:47
          leeya napisała:
          > Ale uogolniac w takim wypadku na wszystkie ex?? Nie powinno sie.

          Leeya, nie wszyscy uogólniają.

          > czy w ogole kosztem pieniedzy na corke. Stac mnie na utrzymywanie samodzielne
          > Kulki, ale czy to oznacza, ze mam zwalniac z tego obowiazku jej ojca? Na
          > poczatku tak myslalam.. Dam sobie rade, ja mu jeszcze pokaze!! Ale mnie
          > otrzezwilo. On ma OBOWIAZEK lozyc na dziecko, nie tylko ja..

          Dokładnie. Oboje mają obowiązek. Ani on, ani ona sobie sami tego dziecka nie "sprawili". Oboje zaczęli, oboje muszą kontynuować.

          Dlatego np. nie ma czegoś takiego w sądzie jak "dobrowolne zrzeczenie się przyjmowania alimentów" przez matkę dziecka smile Dla mnie - żeby mieć dziecko, albo i w ogóle rodzinę zakładać - trzeba być na tyle odpowiedzialnym i dojrzałym człowiekiem, żeby sobie SAMEMU (tudzież wraz z mężem/żoną/partnerem) poradzić z utrzymaniem i siebie i dziecka. A co za tym idzie - psychicznie i fizycznie być w stanie zadbać o to, aby dziecko miało co jeść, gdzie spać, za co się uczyć, żeby było zdrowe - i najlepiej, gdyby jeszcze udało się mieć $ na przyjemności własne i dziecka. No, ale ciężko jest na starcie WIEDZIEĆ na 100%, czy potencjalny ojciec naszych dzieci jest facetem dojrzałym (w sensie, że umie zadbac o dziecko "w naturze", zaopiekowac się nim itd.). Ale to po jakimś czasie da się zauważyć. Jeśli z takim człowiekiem się żyje. Łatwiej jest "wycenić" natomiast "dojrzałość finansową" faceta :=) I jakkolwiek wrednie by to nie zabrzmiało i materialistycznie - to ja nigdy bym nie zdecydowała się mieć dziecka z kimś, kto nie ma $, bo NIE CHCE pracować, albo leser jest i kombinator i tyle, albo wystarcza mu do życia kasa na mieszkanie i piwo, a o resztę się nie ma zamiaru martwić i uważa, że "jakoś to będzie". I wcale się nie wstydze tego swojemgo myślenia :=) Facet musi być ZARADNY. Znaczy się: musi sobie radzić w życiu smile

          (w tym krytykowaniu "bezrobotnych-bezpieniężnych" pomijam wypadki, kiedy facet stracił pracę, ale autentycznie CHCE, i chociaż nie ma gdzie pracować przez jakiś czas, różne wypadki losowe bywają w życiu - to nie determinuje to tego, że tej pracy NIE znajdzie. znajdzie, znajdzie. jak się postara. musi po pierwsze CHCIEĆ)

          No i tak odpowiedzialni, uzbrojeni w instrumenta finansowe i optymizmu pięć ton, oraz świadomość, ze psychicznie jesteśmy gotowi się podjąć wychowywania dziecka - można sobie to dziecko "zafundować" (sorry za określenie wink. Wiedząc, że dziecko trzeba karmić i inwestowac w nie pieniadze SPORE, nie tylko przez pierwsze lata jego życia, a potem "jakoś to będzie". I wiedząc, że będziemy do tego zobowiązani przez bardzo bardzo wiele lat. Bez odwołania. Oboje. Ojciec i matka. W innym wypadku - kiedy ludzie się nie troszczą o "przyziemne aspekty życia" - to... cóż... To jest to dla mnie brak wyobraźni i nieodpowiedzialność. Gorsza - bo świadoma.

          To chyba tyle.

          No, chyba, że to jakaś młodzieńcza "wpadka" - wtedy to już trzeba sobie jakoś radzić, niezależnie od stanu finansów i psychiki własnej, bo fakt zaistniał i dziecko się urodziło. Nie ma wyjścia.

          pozdr.

          J
      • e_r_i_n Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 07.10.05, 18:06
        jayin napisała:

        > Tylko chyba tak jakoś jest - z tego co widzę w różnych sytuacjach, że łatwiej
        > i więcej się wydaje na dziecko (swoje/nie swoje), kiedy ma się to dziecko "w
        > domu". Może dlatego, że widzi się samemu ile REALNIE to dziecko potrzebuje, a
        > ponadto ma się pewnie inne spojrzenie na finanse - bo budżet DOMOWY zostaje w
        > domu i nie "wypełza" poza dom F/N. (...) No i - co czasem jest pomijane, albo
        > nie mówi się o tym - wydając SAMEMU bezpośrednio, mamy kontrolę nad
        > wszystkim. A ludzie lubią kontrolować. I nie jest to negatywne określenie. Po
        > prostu - lubią wiedzieć co się dzieje z ich pieniędzmi.

        Zgadzam sie w 100%.
    • agusia.26 Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 08.10.05, 18:49
      Ale w końcu to te macochy chyba nie są takie złe. Niemal każda stara się jak
      może, żeby P ich polubiły, żeby M miał dobre kontakty z Młodymi (czasem im
      bardziej na tym zależy niż ojcom tych dzieci), no i nawet żeby kontakty z
      eksiami były w miarę poprawne.
      A to, że nie uśmiecha im się płacenie czasem wygórowanych alimentów to zwykle
      wynika z troski o własne dzieci, a czasem z mało normalnego zachowania ex
      • leeya Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 09.10.05, 11:49
        Agusia,
        Twoj post mnie rozwalil, mialam zwyczajny smiech nokaut czytajac go.


        agusia.26 napisała:

        > Ale w końcu to te macochy chyba nie są takie złe.
        ---------------
        macocha to nie cecha charaktery, a jedynie status spoleczny. Jak kobita jest w
        porzadku, to i bedzie w porzadku macocha, jak jest zmijka jadowita, to bedzie
        tez taka macocha. No chyba, ze jak juz sie zostaje macocha to aureolka nad
        glowe wyskakuje automatyczniebig_grin

        > Niemal każda stara się jak
        > może, żeby P ich polubiły, żeby M miał dobre kontakty z Młodymi (czasem im
        > bardziej na tym zależy niż ojcom tych dzieci), no i nawet żeby kontakty z
        > eksiami były w miarę poprawne.
        -------------------------
        Nie za bardzo wiem, co to za P mialyby polubic macochy. Wnioskuje, ze
        PASIERBOWIE. I w tym momencie zdziwienie mnie ogarnia. Bo przynajmniej w moim
        przypadku lubienie czy nielubienie przychodzi naturalnie i samo z siebie, nigdy
        sie o nie nie staram. Akurat lektura tego forum uswiadomila mi, ze ISTNIEJA
        takie macochy, ktore najchetniej by ograniczyly kontakt ojca z dzieckiem, a
        same unikaja tegoz maloletniego jak ognia. A o kontakty z exia to Ty sie nie
        martw, to Twoj M ma miec poprawne stosunki ze swoja ex, a nie Ty. Caly czas
        wychodze z zalozenie, ze na prawde exia i nexia nie musza sie poznawac, lubic
        czy na kawke razem chodzic. Na szczescie moja nexia po pierwszych probach
        doszla do tego samego wniosku i mam spokoj.


        > A to, że nie uśmiecha im się płacenie czasem wygórowanych alimentów to zwykle
        > wynika z troski o własne dzieci, a czasem z mało normalnego zachowania ex
        --------------------
        Agus, dlatego mowie, zabierzcie dzieci do siebie na jakis czas, bedziecie od
        matki dostawac alimenciki i ciekawe jak sobie wtedy dacie rade. I pliiiis, nie
        mow o wygorowanych alimentach w przypadku placenia 235PLN na dziecko... No ale
        jak zwykle winna jest malo normalne zachowanie ex. Standard.

        Leeya
        • e_r_i_n Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 09.10.05, 11:52
          leeya napisała:

          > Agus, dlatego mowie, zabierzcie dzieci do siebie na jakis czas, bedziecie od
          > matki dostawac alimenciki i ciekawe jak sobie wtedy dacie rade.

          Tak samo, jak rade daja sobie matki.
          Swoja droga, Mikawi na pewno zobaczylaby alimenty. Na bank wink
          • leeya Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 09.10.05, 12:01
            e_r_i_n napisała:


            > Swoja droga, Mikawi na pewno zobaczylaby alimenty. Na bank wink
            ---------------------
            Mikawi pewnie by nie zobaczyla TAKICH alimentow jak placa bezrobotnej matce na
            dzieci M Mikawi.

            A co ma moja wypowiedz do Agusi do sytuacji Mikawi? Bo nie kumam? Tak zeby
            pokazac,jakie to macochy sa poszkodowane i pokrzywdzone? Nie zaprzeczam, ze
            niektore maja przerabane finansowo. Ale to juz ich M biznesik, ze sie dali w
            takie a nie inne alimenty wmanewrowac. I ze sobie taki a nie inny uklad
            zafundowali. I komu sie teraz skarzyc? A moze tak w odwecie atakowac kazda ex
            na forum, ktora ma wysokie alimenty? Phi, tez mi sposob. Raczej objaw
            frustracja z bezsilnosci.

            Leeya
            • e_r_i_n Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 09.10.05, 12:11
              leeya napisała:

              > A co ma moja wypowiedz do Agusi do sytuacji Mikawi? Bo nie kumam? Tak zeby
              > pokazac,jakie to macochy sa poszkodowane i pokrzywdzone? Nie zaprzeczam, ze
              > niektore maja przerabane finansowo.

              To taka odpowiedz w kontekscie calego watku. Piszesz, ze macochy (ogolnie) nie
              dalyby sobie rady z takimi marnymi alimencikami, jakie OGOLNIE placa nasi
              mezowie. A tutaj wychodzi na to, ze te alimenty az takie marne nie sa.
              Ba, sa to kwoty niejednokrotnie nieosiagalne dla samodzilnych.
              Swoja droga, ex faceta Mikawi, pozbawiona koniecznosci bezposredniej opieki nad
              dziecmi nastoletnimi, mialaby wieksze mozliwosci podjecia pracy - a wiec wiecej
              moglaby placic, prawda?

              > Ale to juz ich M biznesik, ze sie dali w takie a nie inne alimenty
              > wmanewrowac. I ze sobie taki a nie inny uklad zafundowali.

              No tak, powinni tupac przed sadem i po raz n-ty powtarzac, ze zarabiali kiedys
              2000, ale TERAZ zarabiaja 900 i alimenty 800 zl sa takie jakby wysokie.

              > I komu sie teraz skarzyc? A moze tak w odwecie atakowac kazda ex
              > na forum, ktora ma wysokie alimenty? Phi, tez mi sposob. Raczej objaw
              > frustracja z bezsilnosci.

              Jakiej bezsilnosci? To Ty zastosowalas uogolnienie, ze alimenty, jakie dostaja
              ex naszych mezow sa mizerne i my (macochy) bysmy sobie z takimi kwotami
              (zrozumialam - identycznymi jak te placone przez facetow) nie daly rady.
              Sprzecznosci.
              Alimenty sa ustanawiane na podstawie POTRZEB dziecka, tak?
              Opieka bezposrednia sprawia, ze opiekujacy moze mniej dawac finansowo, tak?
              To dlaczego facet, opiekujacy sie, ma i tak dawac wiecej, niz ex (mowie
              o Mikawi - sama piszesz, ze bezrobotna ex takich alimentow nie mialaby
              zasadzonych).
              Poza tym dziecko w takim ukladzie mialoby gorzej - nie dlatego, ze jego ojciec
              nie przeznacza na niego odpowiedniej kwoty, tylko dlatego, ze ich matka nie
              jest w stanie owych potrzeb zaspokoic (mimo, ze sie nimi nie zajmuje).
            • mikawi Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 10.10.05, 11:28
              rozbawiło mnie jedno zdanie

              leeya napisała:
              > Ale to juz ich M biznesik, ze sie dali w
              > takie a nie inne alimenty wmanewrowac

              zdradź mi co to znaczy "dać się wmanerować w takie a nie inne alimenty" i jak
              można "nie dac się w nie wmanewrować"? chętnie przekażę tę wiedzę M.

              szczęśliwie od jakiegoś czasu zwisa mi i powiewa ile M. płaci, bo kwota jaka
              wpływa na moje konto wystarcza na spokojne życie i jeszcze pomoc moim rodzicom,
              więc daleko mi do finansowej bezsilności smile w przeciwieństwie do naszej eks,
              która dzwoni i z niepokojem w głosie pyta czy M. mógłby przesłać jej kasę nieco
              wcześniej. I rzeczywiście, gdyby dzieci były z nami, szczerze wątpię że M.
              zobaczyłby alimenty na nie od ich matki. Bo i z czego miałaby je płacić?
              • e_r_i_n Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 10.10.05, 11:30
                Ale bezrobotnej eksi na pewno sad zasadzilby nizsze alimenty. Zakladajac,
                ze potrzeby dziecka pozostalyby na tym samym poziomie - Twoj facet nie dosc,
                ze zajmowalby sie dziecmi, to i finansowalby je w wiekszej zapewne czesci.
                Sprawiedliwe smile
          • kasia_kasia13 Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 09.10.05, 12:56
            e_r_i_n napisała:

            > leeya napisała:
            >
            > > Agus, dlatego mowie, zabierzcie dzieci do siebie na jakis czas, bedziecie
            > od
            > > matki dostawac alimenciki i ciekawe jak sobie wtedy dacie rade.
            >
            > Tak samo, jak rade daja sobie matki.
            > Swoja droga, Mikawi na pewno zobaczylaby alimenty. Na bank wink
            >

            Ciekawe, jakie Ty zobaczylabys alimenty. Moze takie, jakie placil Twoj maz,
            wtedy kiedy ich nie placil smile
            • e_r_i_n Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 09.10.05, 13:03
              kasia_kasia13 napisała:

              > Ciekawe, jakie Ty zobaczylabys alimenty. Moze takie, jakie placil Twoj maz,
              > wtedy kiedy ich nie placil smile

              Ja bym nie zobaczyla smile
              A komornik dzialalby tak samo wink
        • agusia.26 Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 09.10.05, 19:28
          > nie mow o wygorowanych alimentach w przypadku placenia 235PLN na dziecko...
          1. Nie mówię o takich, chociaż dla niektórych to też jest duża kwota, nie każdy
          zarabia w tysiącach (a może w innej rzeczywistości żyjemy), bo ja znam mnóstwo
          osób, które zarabiają poniżej 1000 zł.
          2. O alimentach w wys. 50 -150 zł to można na samodzielnych poczytać, bo na tym
          forum nie znalazłam takich sum.
          3. Nie znalazłam też osób, które chcą walczyć o obniżenie kwoty 235, ale jestem
          tu od niedawna i może jeszcze wszystkiego nie przeczytałam

          A o kontakty z exia to Ty sie nie
          > martw, to Twoj M ma miec poprawne stosunki ze swoja ex, a nie Ty

          ależ ja właśnie o tym mówię

          Co do lubienia dzieciaków (też wyczytane z forum): co zrobić by dziecko mnie
          zaakceptowało? nie było takich wątków??? No chyba kilka było i dużo rad o
          macoszek

          zabierzcie dzieci do siebie na jakis czas, bedziecie od
          > matki dostawac alimenciki i ciekawe jak sobie wtedy dacie rade.

          Nie ma sprawy, nawet bez alimencików (bo pewnie by nie było, skoro eksia
          zarabia 200 zł), My też mamy dzieci

          Tak zeby
          pokazac,jakie to macochy sa poszkodowane i pokrzywdzone?
          Pokrzywdzone?? My? wredne i jadowite zmijki??? skądże
          • leeya Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 09.10.05, 23:55
            Czytajac Twoja odpowiedz tak sie zastanawialam, czy ja przez przypadek nie
            jestem jakas spaczona w tym moim podejsciu do zycia? Mam twarde zasady, ktorych
            sie trzymam, dzieki czemu jakos udaje mi sie isc przez zycie w zgodzie z soba.
            Tylko moze te akurat zasady sa jakies popieprzone? Tylko zdaje sie, ze ich nie
            zmienie.

            agusia.26 napisała:


            > 1. Nie mówię o takich, chociaż dla niektórych to też jest duża kwota, nie
            każdy
            >
            > zarabia w tysiącach (a może w innej rzeczywistości żyjemy), bo ja znam
            mnóstwo
            > osób, które zarabiają poniżej 1000 zł.
            ---------------------
            Nie wiem, czy w innej rzeczywistosci, stawiam na to, ze ja mieszkam w wiekszym
            miescie. Gdybym zostala w moim rodzinnym miescie, to wystarczyloby, zebym
            zarabiala polowe tego, co zarabiam, aby prowadzic zycie na takim samym
            standardzie. Tylko, ze w mojej rodzinnej miejscowosci nie mialabym takich szans
            na rozwoj (zawodowy i intelektualny), taka prace za takie pieniadze, jednak
            mialabym do dyspozycji o wiele lepsze miejsce do zycia (w sensie domu) i nie
            musialabym sie zapracowywac, zeby teraz samodzielnie sobie przynajmniej
            namiastke tego kupic. Poza tym zdaje sie, ze ja raczej mam kontakt z ludzmi
            zamoznymi z racji pracy. Owszem, znam ludzi, ktorzy zarabiaja ponizej 1000PLN,
            ale sa to zwykle jeszcze studenci. Nawet pani sprzedajaca w kiosku obok mojego
            bloku zarabia 1500PLN. Skad wiem? Bo ostatnio mowila, ze chce zmienic prace i
            jednym z powodow jest pensja.
            A swoja droga.. Kurka, ja zaczelam prace, jak bylam na 2 roku studiow
            dziennych, mimo to skonczylam studia w terminie. Wiekszosc moich znajomych tak
            wlasnie zaczynalo kariere zawodowa: na studiach dziennych, pracujac na niepelny
            etat lub na umowy zkecenie czy o dzielo. I dzieki temu mamy lepszy start na
            rynku pracy. A co za tym idzie: lepsze pobory.
            Inna rzeczywistosc mowisz.. Ja mysle, ze inne podejscie do zycia. Na szczescie
            wsrod grona moich znajomych wiekszosc ma takie samo podejscie do tych kwestii,
            wiec nie czuje sie w tym temacie jakas odosobniona.


            > 2. O alimentach w wys. 50 -150 zł to można na samodzielnych poczytać, bo na
            tym
            >
            > forum nie znalazłam takich sum.
            ------------------
            Mozna.. I jest to dla mnie przerazajace...


            > 3. Nie znalazłam też osób, które chcą walczyć o obniżenie kwoty 235, ale
            jestem
            >
            > tu od niedawna i może jeszcze wszystkiego nie przeczytałam
            -----------------------
            Zdaje sie be.em w watku zalozonym przez Ciebie o tym pisala.

            > Nie ma sprawy, nawet bez alimencików (bo pewnie by nie było, skoro eksia
            > zarabia 200 zł), My też mamy dzieci
            -----------------------
            Powodzenia zycze bez wsparcia finansowego ze strony drugiego rodzica...

            >
            > Tak zeby
            > pokazac,jakie to macochy sa poszkodowane i pokrzywdzone?
            ------------------------------
            Ten akurat cytat byl do erin w zwiazku z jej wypowiedzia a nie do Ciebie.. Nie
            rozumiem, dlaczego go wkleilas i odpowiedzialas na niego.


            > Pokrzywdzone?? My? wredne i jadowite zmijki??? skądże
            ----------------------------
            Przeklamania i przeinaczania slow stosuj w przypadku kogos innego, a nie mnie.
            Bardzo tego nie lubie. Wyraznie napisalam, ze jak kobieta jest zmijka, to
            bedzie zmijkowata macocha. A jak jest w porzadku, to i w porzadku macocha
            bedzie. Powtarzam jeszcze raz: macocha to status spoleczny, a nie cecha
            charakteru. Dokladnie tak samo, jak samodzielna matka. To cechy charakteru
            determinuja zachowanie LUDZI, nie tylko kobiet, w roznych momentach zyciowych.
            Ironia w tym przypadku nie wyszla Ci.

            A tak na marginesie, znam wiele kobiet, ktore sa macochami i bardzo je szanuje,
            o sympatii nie mowiac. Bo to ich macochowanie jest jakby na marginesie tego,
            jakimi sa ludzmi.


            Leeya
            • lubstej Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 10.10.05, 14:14
              leeya napisała:

              (..)> Nie wiem, czy w innej rzeczywistosci, stawiam na to, ze ja mieszkam w wiekszym
              > miescie. Gdybym zostala w moim rodzinnym miescie, to wystarczyloby, zebym
              > zarabiala polowe tego, co zarabiam, aby prowadzic zycie na takim samym
              > standardzie. (...)

              czyli teraz zarabiasz sporo i standard zycia masz bardzo przyzwoity i przy tym
              standardzie alimnety ktore otrzymujesz tez sa b. przyzowite

              no wiec nie rozumiem uogolnienia ze 250-350 zlotowe alimnety to straaasznie malo
              bo to tylko troche mniej niz polowa twoich tych przyzwoitych - i z tego wnosze,
              ze nadal byly by przyzwoite (polowa obecnych) gdybys mieszkala w mniejszej
              miejscowosci

              a nie kazdy, nawet mieszkajac w malej miejscowosci moze zarabiac polowe tego co
              ty, wiec dla niego (zarowno dla otrzymujacej alimnety jak i dla ich platnika)
              takie kwoty to powazna kasa
              vide przyklad mojego brata

              • leeya Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 10.10.05, 14:38
                lubstej napisała:

                > no wiec nie rozumiem uogolnienia ze 250-350 zlotowe alimnety to straaasznie
                mal
                > o
                > bo to tylko troche mniej niz polowa twoich tych przyzwoitych - i z tego
                wnosze,
                > ze nadal byly by przyzwoite (polowa obecnych) gdybys mieszkala w mniejszej
                > miejscowosci
                ----------------------
                Lubstej,
                Mi spokojnie wystarczylyby alimenty 300-350 PLN, gdybym miala pod reka
                babcie/ciocie/dziadka zajmujacych sie Kuleczka. Ale niestety jestem zmuszona
                placic opiekunce 800PLN. A pracowac chce i MUSZE.

                Leeya
                • lubstej Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 11.10.05, 14:15
                  mnie chodzilo o cos innego

                  wykorzystalam twoj przyklad, ze zeby pokazac, ze aby zyc przyzwoicie w malej
                  miejscowosci wystarcza znacznie nizsze kwoty niz w wielkim miescie - i dla
                  takich osob 200-350 zl to sa dobre pieniadze a nie glodowe, tym badziej ze to
                  swiadczenie na rzecz dziecka tylko od jednej strony

                  sprawa oczywista ale jednak nie dla wszystkich (patrz: kasiakasia)
                  • kammik Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 11.10.05, 17:57
                    Nie zgodze sie z toba, ze 350zl w malym miescie to dobre alimenty. Przy
                    zalozeniu, ze matka doklada drugie tyle mamy 700zł. Wynajecie dwupokojowego
                    mieszkania to koszt ok. 700-900zł razem z rachunkami(tak, wiem, ze pokoje w
                    Domach Samotnej Matki sa tansze), z tego polowa przypadajaca na dziecko to 350-
                    450zł. Zostaje na utrzymanie 250-350zł. Kwota nie poraża wysokością.
                    • mikawi Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 11.10.05, 18:04
                      wynajęcie dwupokojowego mieszkania w małym mieście to koszt 700-900zl???? to
                      albo to miasto nie takie małe albo mieszkanie jest bynajmniej nie dwupokojowe
                      • kammik Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 11.10.05, 18:16
                        A, raz sie zyje, odpowiem ci.
                        Miasto: ok. 36 tys. mieszkancow. Mieszkanie: niecale 40 metrów w
                        kilkunastoletnim budynku, umeblowane. Wynajela je moja kolezanka za 800zł, po
                        obejrzeniu kilku innych (najdroższe kosztowało 1200zł za 60m). Piwnic i sutener
                        do wynajecia nie szukala. Oczywiscie istnieje szansa, ze w tym wynajetym
                        mieszkaniu jest ukryty trzeci pokoj o powierzchni kilkunastu metrow albo że
                        szafa jest w rzeczywistosci wejsciem do salonu, ale oceniam ja na dosc niska.
                        Ceny wynajmu mieszkan w malych miastach i w tzw. Polsce B sa stosunkowo wysokie
                        przede wszystkim z tego powodu, ze tam mieszkan zwyczajnie brakuje - z uwagi na
                        niezamoznosc mieszkancow buduje sie niewiele a mieszkania juz istniejace
                        wynajmuje sie sporadycznie.
                        • lubstej Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 11.10.05, 18:55
                          no to jeszcze moj przyklad
                          miasto ok 110 tys mieszkancow, mieszkanko (32 m, 2 pokoiki) wynajmowalam za 450
                          zl (w tym czynsz ok 180 zl)

                          ja wierze, ze mozna wynajac mieszkanie w malym miescie za tyle co piszesz
                          mozna tez mieszkac na wsi z rodzina i nie placic nic za mieszkanie tylko np za media

                          moja wypowiedz miala tylko na celu zwrocenie uwagi na UOGOLNIANIE, ze tej
                          wysokosci alimenty to na pewno sa GLODOWE
                          • mikawi Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 12.10.05, 11:30
                            zgadzam się z lubstej, też podam konkretny przykład, wynajmuje moja znajoma -
                            miasto ok. 300 tyś mieszkańców, wschód Polski, mieszkanie 35 m, nowe osiedle, 2
                            pokoje umeblowane, koszt 520 zl z czynszem.
                            • kammik Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 12.10.05, 17:46
                              Myslisz, ze jak wydrukuje te informacje na plakatach i rozlepie je w moim
                              rodzinnym miescie, to wlasciciele zaczna masowo obnizac czynsz za wynajem?
                              Ośmielam się wątpić.
                              • mikawi Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 13.10.05, 09:29
                                Myślisz że jakiemuś eks wzrośnie pensja dlatego że jego była wynajęła
                                mieszkanie za 800zł (czy więcej)?. Ośmielam się wątpić.

                                Poza tym w swoim rozumowaniu popełniasz jeden mały błąd. Pytanie gdzie
                                mieszkałaby owa matka gdyby była sama, bez dziecka? Tez musiałaby wynająć
                                mieszkanie, może nie dwa pokoje ale jak wiadomo koszt wynajmu kawalerki nie
                                równa się połowie dwupokojowego. Czyli płaciłaby jakieś 500-700 za kawalerkę.
                                Oznacza to że koszt przypadający na dziecko wynosi 200 zł owej nadwyzki jaką
                                trzeba zapłacić za 2 pokoje.
                                • kammik Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 13.10.05, 11:09
                                  Ktoś mówił, ze to jakas eks wynajmuje mieszkanie za 800zł? Jak najbardziej
                                  aktualna żona i jej dziecko.
                                  Jak wiadomo, nie wszyscy się lubią kisić w kawalerkach, zatem dość naciągana
                                  jest argumentacja o tańszym mieszkaniu dla samej matki.
                                  • mikawi Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 13.10.05, 11:14
                                    jak rozumiem zasada ta obowiązuje faceta, który przez to że wynajmuje 2
                                    pokojowe mieszkanie nie jest w stanie zwiększyć alimentów na dziecko, albo
                                    płaci jak to ktoś określił "głodowe". W końcu on tez ma opłaty w wysokości np.
                                    800 zł za wynajem, a nie wszyscy się lubią kisić w kawalerkach
                                    • kammik Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 13.10.05, 11:45
                                      Tym razem pojęłaś dobrze, gratuluję.
                                      • mikawi Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 13.10.05, 11:49
                                        czyli dopuszczasz możliwość zmniejszenia alimentów przez faceta bo w związku z
                                        wynajmem wzrosły mu koszty utrzymania?
                                        • kammik Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 13.10.05, 12:11
                                          Naturalnie. Pod warunkiem, ze w druga strone dziala to tak samo - zwiekszenie
                                          alimentow w przypadku wynajmu mieszkania przez matke. Uuuuups...
                                          • mikawi Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 13.10.05, 13:08
                                            czyli on zmniejszy bo wynajął, eksia zwiększy bo wynajęła. Mamy punkt wyjścia.
                  • kasia_kasia13 Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 20.10.05, 17:03
                    Kasiakasia dalej uwaza, ze alimenty 235 zl sa glodowe. Kasia_kasia wie, ze sa
                    rodziny, ktore maja miesiecznie tyle na osobe, i "jakos" "sobie radza" bo
                    innego wyjscia nie maja. Kasiakasia wie, ze wiele rodzin zuje ponizej standardu.
                    Kasiakasia po prostu nazywa rzeczy po imieniu.
      • kasia_kasia13 Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 09.10.05, 12:52
        >A to, że nie uśmiecha im się płacenie czasem wygórowanych alimentów

        Macochom sie nie usmiecha? Przeciez NIKT nie kaze macochom placic alimentow!!!
        Alimenty placa M. to ich dzieci, a nie macoch.
        • e_r_i_n Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 09.10.05, 13:03
          kasia_kasia13 napisała:

          > Macochom sie nie usmiecha? Przeciez NIKT nie kaze macochom placic alimentow!!!

          Jak to Lubstej w watku Agusi sluznie zauwazyla - jak maja wspolnote majatkowa,
          to wszystkie dochody sa wspolne, a wiec alimenty tez sa placone WSPOLNIE.
          • kasia_kasia13 Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 11.10.05, 10:18
            e_r_i_n napisała:

            > kasia_kasia13 napisała:
            >
            > > Macochom sie nie usmiecha? Przeciez NIKT nie kaze macochom placic aliment
            > ow!!!
            >
            > Jak to Lubstej w watku Agusi sluznie zauwazyla - jak maja wspolnote
            majatkowa,
            > to wszystkie dochody sa wspolne, a wiec alimenty tez sa placone WSPOLNIE.
            >

            Alimenty sa ustalane na podstawie dochodow faceta, a nie na podstawie wspolnych
            dochodow. Wiec macochy nie powinno to interesowac.

            A juz na pewno, nie powinno to interesowac Ciebie, pisalas przeciez, ze jak
            tylko zaczniesz zarabiac (lepiej niz mazsmile to bedziecie miec wspolnote
            majatkowa.
            • e_r_i_n Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 11.10.05, 10:32
              kasia_kasia13 napisała:

              > Alimenty sa ustalane na podstawie dochodow faceta, a nie na podstawie
              > wspolnych dochodow. Wiec macochy nie powinno to interesowac.

              Powaznie? To ciekawe dlaczego sady chca zaswiadczen o zarobkach next.
              Poza tym, jak nie ma rozdzielnosci, to dochody faceta sa WSPOLNYM majatkiem.
        • agusia.26 Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 09.10.05, 19:56
          właśnie, że każe. W małżeństwie czasem jedynie mąż utrzymuje rodzinę, jego
          dzielą się na rodzinę. A te dochody są pomniejszone o alimenty.

          Poza tym skąd wtedy pomysł, żeby macocha płaciła, jeśli ojciec nie płaci? Albo
          dlaczego sąd wymaga dostarczenia zaświadczenia o dochodach macoch? Ode mnie
          nawet z dwóch lat (nawet sprzed ślubu).

          "Alimenty placa M. to ich dzieci, a nie macoch." O nie wszystkie dzieci nasze
          są, więc musimy się dokładać




          • nina73 Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 10.10.05, 09:26
            Macocha i ojczym mają obowiązek alimentacyjny wobec pasierba, w przypadku
            niemożności płacenia alimentów przez rodzonego/ojca matkę. Jedyne co może
            chronić przed tym obowiązkiem to rozdzielność majatkowa i tylko w jej przypadku
            sąd nie może żądać zaświadczenia o dochodach od macochy/ojczyma.
            W przypadku rozdzielności majątkowej macocha/ojczym może placić alimenty na
            pasierba, ale to jego wolna wola a nie obowiązek.
            • e_r_i_n Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 10.10.05, 09:31
              nina73 napisała:

              > Jedyne co może chronić przed tym obowiązkiem to rozdzielność majatkowa i
              > tylko w jej przypadku sąd nie może żądać zaświadczenia o dochodach od
              > macochy/ojczyma.

              Nawet przy rozdzielnosci sad moze zadac zaswiadczen o dochodach next. Niestety.
              • nina73 Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 10.10.05, 09:39
                Może ostatnio sie wykształciła taka praktyka, mnie o tej rozdzielności to
                sędzia orzekajacy w sparwach rodzinnych tłumaczył. I obowiazek alimentacyjny w
                przypadku braku rozdzielnosci w sposób oczywisty jest bo wynika z kodeksu,
                natomiast w przypadku rozdzielności nie wynika. Tyle że w prawie też sie
                zmienia i sady mogą sie podpierać orzecznictwem i wtedy to już Erin niestety
                może mieć rację.
                • e_r_i_n Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 10.10.05, 09:52
                  Wiesz, prawo prawem, praktyka praktyke. Z tego co wiem, praktykuje sie zadanie
                  zaswiadczen o dochodach nawet gdy jest rozdzielnosc uncertain.
                  • nina73 Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 10.10.05, 10:17
                    Wiem że rozdzielność majątkowa nie chroni przed zobowiązaniami podatkowymi
                    małżonka. Jest taka klauzula w KKS, która pozwala traktować mjątek odrębny,
                    jakby odrębnym nigdy nie był, ale tylko dla organów skarbowych. Chroni za to
                    przed roszczeniami cywilno-prawnymi wobec małzonka, a do takich należą
                    alimenty. Dlaczego i na jakiej podstawie sądy to obchodza - nie wiem, ale sie
                    dowiem, bo podstawę jakąś mieć muszą. W każdym razie takie działania godzą w
                    sens instytucji rozdzielności majątkowej.
                    • e_r_i_n Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 10.10.05, 10:23
                      Jesli chodzi o egzekucje, to owszem, chroni rozdzielnosc. Ale z tego co mi
                      wiadomo, zarobki przy ustalaniu alimentow sa czasami mimo wszystko brane pod
                      uwage.
            • mikawi Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 10.10.05, 13:33
              nina73 napisała:

              > Macocha i ojczym mają obowiązek alimentacyjny wobec pasierba, w przypadku
              > niemożności płacenia alimentów przez rodzonego/ojca matkę

              najpierw jednak sąd musi uznać niemożność obciążenia obowiązkiem alimentacyjnym
              dalszych zstępnych dzieci czyli dziadków oraz innych krewnych oraz musi
              stwierdzić że taka sytuacja odpowiada zasadom współżycia społecznego, tak więc
              sięgnięcie do kieszeni macochy nie jest takie proste.
              • leeya Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 10.10.05, 14:35
                Dla mnie "sieganie do kieszeni macochy" jest glupota totalna. W koncu to nie
                jej dziecko, nie miala zadnego wplywu na jego pojawienie sie na swiecie.
                Dlatego szczerze mnie dziwi, ze jednak moga zaistniec takie przypadki, kiedy
                bierze sie pod uwage jej dochody przy ustalaniu kwoty alimentow.. Echhhh...

                Za tym co pisze stoi moja wiara w uczciwosc ludzka, bo przeciez sa takie
                przypadki, kiedy swietnie prosperujacy przedsiebiorca przepisuje wszystkona
                nexie, rodzicow, brata, a sam "przeciez nic nie ma". Takich to bym scigala
                wszelkimi mozliwymi srodkamitongue_out

                Leeya
                • e_r_i_n Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 11.10.05, 10:44
                  leeya napisała:

                  > Dlatego szczerze mnie dziwi, ze jednak moga zaistniec takie przypadki, kiedy
                  > bierze sie pod uwage jej dochody przy ustalaniu kwoty alimentow.. Echhhh...

                  Wiesz w jakiej (wcale nierzadkiej) sytuacji siega sie po dochody next?
                  W sytuacji, gdy facet mowi, ze nie moze placic kwoty x, bo ma druga rodzine.
                  Wtedy sad sprawdza, w jakim stopniu utrzymanie tejze rodziny moze na siebie
                  przyjac next tak, aby facet mogl placic wiecej na dziecko z pierwszego
                  malzenstwa.
                  I owszem, bezposrednio macocha nie placi alimentow. Ale posrednio i owszem
                  (bo umozliwia facetowi placenie wyzszych, samej np. w pelni utrzymujac wspolne
                  dziecko, a i czasem faceta).
                • sonrisa3 Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 11.10.05, 22:41
                  > Dla mnie "sieganie do kieszeni macochy" jest glupota totalna. W koncu to nie
                  > jej dziecko, nie miala zadnego wplywu na jego pojawienie sie na swiecie.

                  Dokładnie.
                  Tak samo dziwi mnie ściąganie alimentów od dziadków. Dlaczego niby starsi ludzie
                  mają odpowiadać za niewypłacalnego dorosłego syna.

              • nina73 Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 10.10.05, 15:38
                No to mnie pocieszyłaś Mikawi. W praktyce słyszłam (nawet widziałam na własne
                oczy przypadek, gdy obciążono macochę podwyższonymi alimentami). Tam
                rzeczywiście był brak dziadków i odrębności majątkowej,wspólnych dzieci, wiec
                sprawa była stosunkowo prosta. I w końcu nie rzecz jest w tym żeby nie złożyć
                na pasierba bo sie musi, ale bo sie chce..jeśli wogóle zajdzie taka konieczność.
          • kasia_kasia13 Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 11.10.05, 10:19
            >właśnie, że każe. W małżeństwie czasem jedynie mąż utrzymuje rodzinę, jego
            >dzielą się na rodzinę. A te dochody są pomniejszone o alimenty.

            To moze, pani next powinna isc do pracy?
            • mikawi Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 11.10.05, 10:30
              no proszę jaka mentalność Kalego smile jak eks siedzi w chałupie X lat bo się
              zajmuje dzieckiem albo biedna bezrobotna nie może znaleźć pracy to ok i wtedy
              facet ma płacić więcej, ale jak next jest w takiej sytuacji to już źle? a tak
              się składa że to względem next jako żony mąż ma obowiązek alimentacyjny a nie
              wobec byłej żony (chyba że sąd orzeknie na nią alimenty).
              • kasia_kasia13 Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 11.10.05, 10:47
                mikawi napisała:
                > no proszę jaka mentalność Kalego smile jak eks siedzi w chałupie X lat bo się
                > zajmuje dzieckiem albo biedna bezrobotna nie może znaleźć pracy to ok

                Czy ja kiedykolwiek tak napisalam???

                >i wtedy
                > facet ma płacić więcej, ale jak next jest w takiej sytuacji to już źle? a tak
                > się składa że to względem next jako żony mąż ma obowiązek alimentacyjny a nie
                > wobec byłej żony (chyba że sąd orzeknie na nią alimenty

                Oczywiscie, ze z reguly facet nie ma obowiazku alimentacyjnego w stosunku do
                bylej zony. Przypominam, ze ma go w stosunku do sowich dzieci.


                Siedznie eks w domu to w czasie trwania malzenstwa to sprawy miedzy facetem a
                jego eks.
                Siedznie w przez next w domu to rowniez sprawa wylacznie miedzy facetem a next.
                Ale alimenty to sprawa miedzy facetem a jego ex!

                Wiec niech next siedzaca w domu, gdy jej malo pieniedzy nie wtraca sie w
                alimnty dla pasierba, tylko albo niech sama pojdzie do pracy albo niech pogoni
                faceta, aby zarabial na swoje wszytskie zobowiazania. Jak rozwiaza problem to
                ich sprawa, ale alimenty to nie jest sprawa macochy.
                • e_r_i_n Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 11.10.05, 10:49
                  kasia_kasia13 napisała:

                  > Siedznie eks w domu to w czasie trwania malzenstwa to sprawy miedzy facetem a
                  > jego eks.

                  Ale tu jest mowa o siedzeniu w domu eks PO ROZWODZIE. Kiedy to facet ma placic
                  alimenty takie, zeby wystarczylo na PELNE utrzymanie dziecka/dzieci.
                  A ona do pracy nie idzie, bo bezrobocie (ktore next z zalozenia nie dotyka).
                  • kasia_kasia13 Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 11.10.05, 11:01
                    Czy znasz choc jeden taki przypadek, ze alimnty placone przez ojca wystarczaja
                    na PELNE utrzymanie dzieci?
                    • e_r_i_n Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 11.10.05, 11:05
                      A czy ja napisalam, ze takie przypadki sa? Napisalam wyraznie, ze zaswiadczen
                      o dochodach next sad oczekuje np. w sytuacji, gdy ex chce alimentow
                      pokrywajacych pelne utrzymanie dzieci (czy tez prawie pelne).
                      Co do przykladow, to jest watek na ten temat na samodzielnej i chyba co
                      najmniej jeden taki przypadek tam jest wymieniony.
                      Znam natomiast przypadki, gdy jedynym zrodlem utrzymania dzieci pochodzacym
                      OD RODZICOW sa alimenty (bo ex zamiast samej isc do pracy, wysluguje sie
                      dziadkami).
                      • kasia_kasia13 Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 11.10.05, 15:05
                        >Znam natomiast przypadki, gdy jedynym zrodlem utrzymania dzieci pochodzacym
                        > OD RODZICOW sa alimenty (bo ex zamiast samej isc do pracy, wysluguje sie
                        > dziadkami).

                        Nie uwazasz, ze to sprawa ukladu miedzy ex a jej rodzicami? I chyba macosze
                        powinno byc wszystko jedno, czy ex jej meza swoj wklad w utrzymanie dzieci
                        zarabia, dostaje od swoich rodzicow czy tez wygrala na loterii.
                        • e_r_i_n Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 11.10.05, 15:05
                          Alez oczywiscie. Pytasz mnie o przyklady, wiec je podaje. Nie oceniam.
                        • mikawi Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 11.10.05, 15:45
                          dobrze więc by było, gdyby "swój" wkład (czy też faktycznie dziadków)
                          powiększała na równi z podwyższaniem alimentów eksowi
                    • balladynka Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 11.10.05, 11:14
                      No dobra, to ja się muszę odezwać. Ja znam moja droga Kasiu_kasiu. Mój M płaci
                      5000 zł na dwoje dzieci (6 i 8 lat). Oprócz tego drugie tyle płaci za prywatną
                      szkołę dzieci, gdzie już chyba normalnie zaawansowany rachunek różniczkowy
                      przerabiają w związku z tym. Eksowa najpierw nie pracowała bo się zajmowała
                      małymi dziećmi, potem nie pracowała bo szukajcie a znajdziecie akurat w jej
                      przypadku się sprawdziło (nie szukała więc nie znalazła) a teraz to już
                      otwarcie mówi, że jej się nie chce.
                      A w ogóle Kasiu_kasiu, to bardzo Ci współczuję ale bez urazy - skoro masz taki
                      problem z tatą i jesteś na nim taka zawiedziona to po co przyszłaś tutaj i
                      swoje frustracje adresujesz nie tam gdzie trzeba czyli do macochy? Może przejdź
                      się na forum ojców czy cuś takiego i tam pisz o nadmiernym rozmnażaniu się,
                      beztroskim siewie plemników czy głodowych alimentach. W końcu jak sama piszesz,
                      macosze nic do tego.
                      • kasia_kasia13 Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 11.10.05, 14:21
                        A w ogóle Kasiu_kasiu, to bardzo Ci współczuję ale bez urazy - skoro masz taki
                        > problem z tatą i jesteś na nim taka zawiedziona to po co przyszłaś tutaj i
                        > swoje frustracje adresujesz nie tam gdzie trzeba czyli do macochy? Może
                        przejdź
                        >
                        > się na forum ojców czy cuś takiego i tam pisz o nadmiernym rozmnażaniu się,
                        > beztroskim siewie plemników czy głodowych alimentach. W końcu jak sama
                        piszesz,
                        >
                        > macosze nic do tego.



                        To bardzo tani chwyt, sugerowac komus o odmiennych pogladach frustracje.
                        Wpolczuc mi nie musisz, mam udana wlasna rodzine, meza bez przeszlosci i udane
                        dziecko, na ktore oboje wspolnie pracujemy.
                        • mikawi Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 11.10.05, 14:27
                          więc skoro masz takie cudowne życie co się tak macosz czepiłaś, szczególnie
                          jednej?
                        • balladynka Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 11.10.05, 14:49
                          kasia_kasia13 napisała:

                          > To bardzo tani chwyt, sugerowac komus o odmiennych pogladach frustracje.

                          Osób o odmiennych poglądach niż moje jest tu bardzo wiele i nie muszę
                          takich "chwytów" stosować bo po prostu nie odnoszę wrażenia, że ich odmienność
                          wynika z frustracji. Jakoś inaczej je prezentują niż Ty. W Twoim przypadku tak
                          niestety jest, stąd takie a nie inne moje stwierdzenie. Zresztą nie tylko ja
                          odniosłam takie wrażenie z tego co widzę z komentarzy innych osób.

                          Jeśli chodzi o resztę to ja zawsze współczuję osobom, które mają problemy
                          niezależnie czy moje poglądy są zbieżne z ich poglądami czy nie. To chyba miłe
                          prawda? Co do udanej rodziny to bardzo bardzo Ci gratuluję i życzę abyś zawsze
                          była taka szczęśliwa. Jako osoba inteligentna zauważyłam jednakże w opisie
                          Twojej szczęśliwej rodziny kilka takich małych prztyczków do nas, macoszek (oh,
                          a może to było do mnie, qrka?) które hmm, chyba można by było nazwać, hmm,
                          tanim chwytem?
                          • kasia_kasia13 Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 11.10.05, 15:02
                            >Jako osoba inteligentna zauważyłam jednakże w opisie
                            Osób o odmiennych poglądach niż moje jest tu bardzo wiele i nie muszę
                            > takich "chwytów" stosować bo po prostu nie odnoszę wrażenia, że ich
                            odmienność
                            > wynika z frustracji. Jakoś inaczej je prezentują niż Ty. W Twoim przypadku
                            tak
                            > niestety jest, stąd takie a nie inne moje stwierdzenie. Zresztą nie tylko ja
                            > odniosłam takie wrażenie z tego co widzę z komentarzy innych osób.

                            Jak jest w moim przypadku, akurat nie wiesz, bo mnie nie znasz.
                            Co do mojego pisania, to owszem, mam styl ostry, pisze bez owijania w bawelne.


                            > Twojej szczęśliwej rodziny kilka takich małych prztyczków do nas, macoszek
                            (oh,
                            >
                            > a może to było do mnie, qrka?) które hmm, chyba można by było nazwać, hmm,
                            > tanim chwytem?

                            A owszem, pozwolilam sobie na maly przytyczek w odpowiedzi na Twoj(delikatny w
                            odroznieniu od Twojego)
                    • nina73 Re: Moje przemyslenia.. obok alimentow 11.10.05, 12:03
                      Ja znam - wysokie alimenty, plus opłaty za drogą prywatna szkołę, plus ubranka
                      (koniecznie dobrej klasy), zajecia pozalekcyjne itd...itp. Żeby nie było
                      watpliwości dziecko mieszka z ojcem, mama nie pracuje (od kilku lat). Uważam że
                      jest to obowiązek ojca, szczególnie jeśli go na to stać, ale w zamian powinien
                      być traktowany lepiej niż bankomat.
                      Drugi przypadek, mój przyjaciel ma 2 dzieci, żona poszła w Polskę kilka lat
                      temu, kontakty dziećmi 2 razy w roku. Ona nie ma nawet zasądzonych alimentów,
                      bo jak on mawia "No i co, matkę własnych dzieci za alimenty do więzienia
                      wsadzę?"
                    • elf28