Dodaj do ulubionych

Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat?

17.11.05, 12:20
Mam do Was prośbę, może znacie odpowiedź na takie pytanie:
chcemy się niduługo pobrać z narzeczonym. On ma dziecko z kobietą, która nigdy
nie była jego żoną. Na dziecko płaci regularnie alimenty. Jego córka ma 8 lat.
Alimenty nie są ąz tak bardzo wysokie, ale mama dziecka co roku składa wniosek
o ich podwyzszenie i zawsze były podwyższane, jedynie w zeszłym roku nie
zostały podwyższone, bo N ma niższe dochody, stracił pracę, teraz już pracuje,
ale zarabia mniej. Na razie płaci alimenty jako osoba samotna, a moje właściwe
pytanie jest takie, czy jęśli pobierzemy się i podpiszemy intercyzę
wyłączającą wspólnotę majątkową to intercyza ta zagwarantuje nam to, że moje
zarobki nie będą brane pod uwagę przy ustalaniu wysokości alimentów, które
matka dziecka bedzie pewnie chciała jeszcze niejednokrotnie podnieść. Dodam
tutaj, że nie bardzo mi się podoba perspektywa, aby matka dziecka zabierałaby
nam całą pensję mojego N (byłoby to ok 1/4 naszych wspólnych dochodów, teraz
jest to 1/3 jego pensji), tym bardziej, że niedługo też chcielibyśmy mieć
własne dziecko.
Uprzedzę, że nie jestem przeciwna łożeniu na dziecko, tylko żeby w zamian za
to mój N mógł je widywać. Ale o tym nie ma mowy. Jego matka robiła różne
dziwne i przykre rzeczy, aby tylko urwać kontak ojca z córką. I tak się tez
stało matka dziecka postawiła na swoim. A pienądze, oczywiście ich chce jak
najwięcej.
Uprzedzam n
Obserwuj wątek
    • e_r_i_n Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 17.11.05, 12:29
      florencja29 napisała:

      > moje właściwe pytanie jest takie, czy jęśli pobierzemy się i podpiszemy
      > intercyzę wyłączającą wspólnotę majątkową to intercyza ta zagwarantuje nam
      > to, że moje zarobki nie będą brane pod uwagę przy ustalaniu wysokości
      > alimentów, które matka dziecka bedzie pewnie chciała jeszcze niejednokrotnie
      > podnieść.

      Intercyza nie chroni przed uwzglednieniem Twoich dochodow (jesli sad zechce je
      poznac). W razie czego, jesli alimenty beda bardzo wysokie, w momencie narodzin
      Waszego dziecko mozecie zlozyc wniosek o obnizke - wg KRiO narodziny kolejnego
      dziecka sa przeslanka do obnizenia alimentow.
      • florencja29 Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 17.11.05, 12:39
        Dzieki bardzo za odpowiedź.
        Jeszcze cos:
        A chyba bardzo prawdopodobne jest, że Sąd bedzie chciał poznać te moje zarobki?
        Znając matkę dziecka na pewno wysunie ona taki wniosek.
        W kwestii naszego dziecka, sprawa też nie wyględa ciekawie. Z tego co wiemy jego
        była własnie spodziewa sie drugiego dziecka, czyli byłaby jej 2-ka przeciwko
        naszemu jednemu. Bo my planujemy jedno.
        • mikawi Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 17.11.05, 12:41
          jak najbardziej możecie zarządać wtedy dochodów ojca jej drugiego dziecka,
          które także powinny byc brane w ustalaniu sytuacji majątkowej eksi
          • mikawi Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 17.11.05, 13:11
            zaŻądać oczywiście smile
        • e_r_i_n Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 17.11.05, 12:41
          Bardzo prawdopodobne, ze sad bedzie chcial Twoje zarobki poznac.
          A dziecko to eks chyba ma z kim innym, nie z Twoim facetem? No ale to moze byc
          argument na podwyzke (jesli tak - to Wy z czystym sumieniem bedziecie mogli
          pozwac ja o obnizke po narodzinach Waszego dziecka). Aha, jesli bedzie sprawa
          o podwyzke, to Twoj facet moze zazyczyc sobie okazania dochodow faceta swojej
          eksi.
          • florencja29 Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 17.11.05, 13:09
            Dzięki za zainteresowanie.
            Ona spodziewa sie tego dziecka ze swoim mężem, niedawno wyszła za mąż. Mój N
            miał z nią kontakt przez ponad 8 lat, czyli odkąd jesteśmy razem tylko na
            sprawach o podwyższenie alimentów i wtedy, (ale to już z 5 lat temu) kiedy
            usiłował "wymuszać" spotkania z małą, z marnym skutkiem z resztą.
        • leeya Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 17.11.05, 12:43
          Florencjo,
          Czy to 2gie dziecko jest Twojego narzeczonego? Jezeli nie, to drugie dziecko z
          innym mezczyzna nie ma nic do rzeczy przy ustalaniu alimentow na dziecko
          twojego N. Niech ojciec dziecka, ktorego ta pani oczekuje lozy na to dziecko, a
          nie Twoj N!!

          Leeya
          • e_r_i_n Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 17.11.05, 12:44
            Moze miec przez analogie do obnizki alimentow po narodzinach wspolnego dziecka -
            bo eks musi wspolutrzymac dwojke dzieci (pomijajac juz fakt decyzji o dziecku
            kosztu pierwszego wink).
            • leeya Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 17.11.05, 12:50
              Tak, tak, a poza tym teraz bedzie spelniala swoj obowiazek aiementacyjny
              calodobowo nad dzieckiem.. Bo przeciez juz Tate corki wykreslila z jej zycia.
              No ale kurka bez przesady!! Facet ma dawac wiecej kasy na corke, ktorej nie
              widzi, bo jej mamusia postanowila urodzic kolejne dziecko. Sorry, nawet moj
              wredny exowski charakter tego nie kuma...

              Caly czas wierze w rozsadek sedzin czy sedziow. I wkurzaja mnie takie
              osobniczki jak ex florencji. Jakos nie czuje wspolnoty jajnikow.

              Leeya
              • mikawi Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 17.11.05, 13:08
                florencjo - można spróbować pójść tym tokiem rozumowania, który zresztą dość
                powszechnie prezentują same samodzielne mamy z sąsiedniego forum w kontekście
                obniżania alimentów w związku z kolejnym dzieckiem eks męża - skoro eksia
                ZDECYDOWAŁA się na drugie dziecko, brała zapewne pod uwagę swoje dotychczasowe
                zobowiązania względem pierwszego dziecka. Ich wypełniania nie moze w takiej
                sytuacji przerzucić na ojca swojego pierwszego dziecka. To jej i jej drugiego
                partnera decyzja i oni powinni ponosić jej finansowe konsekwencje. Czy sąd to
                uwzgledni to już insza inszość. Pozdrówka.
                • florencja29 Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 17.11.05, 13:16
                  No właśnie czy sąd to uzgledni? Nasze wczesniejsze doświadczenia jesli chodzi o
                  przychylnosc sądu nie dobre. Kiedy mój N był bez pracy, (formalnie wystepuje na
                  przed sądem jako osoba samotna) złozył wnosek o obniżenie alimentów, nawet nie
                  wstrzymanie, sąd nie zmienił wysokosci alimentów. Nie miał pracy, amiał płacić
                  normalne alimenty zasadzone wczesniej. N szczęście szybko znalazł pracę, ale
                  gdyby np. rzeczywiście mieszkał sam i nie miał przez dłuszczy czas pracy. Ale
                  przecież sądy wiedza lepiej...
                  • mikawi Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 17.11.05, 13:26
                    nie dowiecie się jeśli nie spróbujecie smile jeśli alimenty zostaną jednak
                    podwyższone, niech twój M. wystąpi o uzasadnienie wyroku. Argumenty z niego
                    mogą się przydać do sprawy o obniżenie po narodzinach Waszego dziecka.
                  • m-m-m Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 17.11.05, 21:22
                    Generalnie małżeństwo z M. Ci się nie opłaca. Ja co prawda jestem żoną, ale to
                    u nas wychowuje się pasierb, więc to mój M. występuje o alimenty dla niego od
                    matki. Mamy intercyzę, mnie nikt nigdy o moje zarobki nie pytał, ale widać z
                    postów wyżej, że:
                    a) mieliśmy szczęście do sądu;
                    b) M. jest "biorcą" alimentów a nie dawcą.
                    W tej Twojej sytuacji najlepiej nie być żoną i jeśli zdecydujesz się na
                    dziecko - też powinnaś zażądać od M. alimentów.
                    • florencja29 Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 18.11.05, 09:32
                      Właśnie do takiego wniosku doszłam. Bardzo bym chciała byc żoną, ale jeśli dla
                      tego powodu, mam oddawać kupę kasy dla dziecka którego de facto mój narzeczony w
                      ogóle nie widuje) a właściwie dla tej rodziny rodziny, to dziękuję.
                      Na marginesie, oni sobie właśnie piękny nowy dom wybudowali. A była mojego N
                      robi studia doktoranckie za ok 12 tys. rocznie, na które wzięła pożyczke, co
                      zostało oczywiście podane w sądzie również jako powód do podwyższenia alimentów,
                      na szczęście sąd tego nie uwzglednił.
                      My do wszystkiego dochodzimy sami, na razie mieszkamy w 40 metrowym mieszkanku,
                      ale naszym własnym.
                      • florencja29 Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 18.11.05, 09:35
                        Do tej pory, ponad 8 lat nie zależało mi na ślubie, ale od kiedy zaczęłam myśleć
                        o dziecku, to bardzo mi zaczęło na nim zależeć (na ślubie). Ale jak napisałam,
                        najwyżej nie będą żoną.
                        • m-m-m Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 18.11.05, 10:07
                          Ja to jak najbardziej rozumiem, chciałabyś mieć związek sformalizowany dla
                          dziecka. I jest to jak najbardziej naturalne, ale w tym wypadku nieopłacalne.
                      • m-m-m Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 18.11.05, 10:05
                        ale naszym własnym


                        Nad tym też sie zastanów: mając współwłasność czegokolwiek (szczególnie dotyczy
                        to nieruchomości) niestety na wypadek śmierci M. połowa tej nieruchomości
                        należy do spadkobiercy, czyli pasierba. Będziesz wtedy miała współwłasność z
                        zupełnie Ci obcym człowiekiem (a do osiągnięcia przezeń pełnoletności w jego
                        imieniu tą współwłasnością będzie zarządzała jego matka).
                        Wspólny majatek z M. też Ci się nie opłaca.
                        • florencja29 Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 18.11.05, 10:33
                          Wiem, wiem. Właściwie to mieszkanie, w którym mieszkamy jest na mojego N(ale
                          zawsze mówimy,ze nasze to tak mi się napisało). On wspominał, że chce je
                          przepisać na mnie. Sama nie chcę przypominac mu o tym, ale wiem, że trzeba
                          bedzie ta kwesie uregulować. Za to samochód jest mój. On tak chciał.
                          A slub to chciałam właśnie dla dziecka. Nie chciałabym,zeby np. w szkole dzieci
                          mu dokuczały np., dlaczego nazywa się inaczej niż jego mama. Chciałbym, żeby
                          wszystko było, tak jak powinno być. Ale trudno, z drugiej strony nie to jest
                          najwazniesze.
                          • e_r_i_n Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 18.11.05, 10:35
                            A moze bedzie mozna zrobic wszystko tak, jak bys chciala - w koncu nawet jesli
                            bedziecie malzenstwem, bedziesz mogla miec na swoje dziecko zasadzone alimenty -
                            a to zabezpieczy udzial Twojego meza w utrzymaniu wspolnego dziecka.
                            A rozdzielnosc zabezpieczy pozostale skadniki majatku.
                            • m-m-m Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 18.11.05, 10:44
                              Erin, dobrze wiesz, że chodzi o coś innego: o to, że przy ustalaniu wysokości
                              alimentów na pierwsze dziecko brana jest pod uwagę sytuacja finansowa ojca
                              dziecka. Będąc w małżeństwie, żona przyczynia się do tego, że jest mu finansowo
                              lepiej, więc może więcej płacić, a to, ze pośrednio idzie to dzięki i z pracy
                              żony to "koszt" małżeństwa. To się nijak nie kalkuluje. Zwyczaj nie nie oplaca
                              się wiązać z facetem, aby dziecku z pierwszego związku dawać więcej kasy.
                              • e_r_i_n Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 18.11.05, 10:50
                                No owszem - ale sa pewne sposoby, zeby sie zabezpieczyc i nawet jesli dochody
                                zony beda brane pod uwage, to nie odbije sie to zbytnio na sytuacji rodziny.
                                • m-m-m Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 18.11.05, 10:57
                                  E, lepiej się w ogóle nie dokładać do cudzego dziecka i tyle. Bo i niby z
                                  jakiej racji?
                                  No, chyba, że ktoś chce pośrednio pracować na cudze dzici.
                                  • e_r_i_n Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 18.11.05, 10:58
                                    Jak sie wiaze z dzieciatym facetem, to niestety zawsze jest takie ryzyko.
                                    • m-m-m Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 18.11.05, 11:03
                                      Dlatego mówię o nieopłcalności takiego układu. I to mówię ja, która sama
                                      pośrednio inwestuję w pasierba, bo te śmieszne alimenty od jego matki
                                      starczyłyby na baaaaaaaaaaaaardzo skromne jedzenie, nie licząc czynszu za
                                      mieszkanie, rachunków za elektryczność, prania, ubrań, butów, dentysty, książek
                                      do szkoły, rozrywki itd.
                                      Gdyby pasierb nie mieszkał znami na pewno na takie inwestycje bym się nie
                                      pisała i żoną M. bym nie była.
                                      • e_r_i_n Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 18.11.05, 11:05
                                        Aha - z powodu kasy tylko? Dziwne to mocno (moim zdaniem oczywiscie).
                                        Ja tez nie mam zamiaru swojej kasy inwestowac w nieswoje dziecko.
                                        Ale sam fakt, ze ktos kiedys moze wziac pod uwage moje dochody nie bylby dla
                                        mnie powodem do rezygnacji ze zwiazku.
                                        • m-m-m Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 18.11.05, 11:12
                                          sam fakt, ze ktos kiedys moze wziac pod uwage moje dochody nie bylby dla
                                          > mnie powodem do rezygnacji ze zwiazku.


                                          Nie rezygnacji ze związku w ogóle, tylko z jego sformalizowania. Bylibysmy
                                          razem, ale bez papierka.
                                          • e_r_i_n Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 18.11.05, 11:19
                                            Ok, juz wiem. Zle zrozumialam.
                                            • balladynka Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 18.11.05, 11:55
                                              Hmm, a mnie ostatnio nachodzi taka refleksja, ze ten ustawodawca to nie taki
                                              glupi byl jak tak sobie mysle o milosci, oddaniu, dobrym, kochajacym sie
                                              zwiazku itd. No bo tak: gdyby moj M zarabial marnie a ja kilka razy wiecej od
                                              niego to chociaz calym swym jestestwem wolalabym te nadwyzke wydac na nasze
                                              wspolne dziecko i np. wyslac je na studia na Harvard bo mam, bo moge sobie na
                                              to pozwolic, to nie wydaje mi sie, aby moj biedny M spokojnie mogl patrzec na
                                              to, jak jego dziecko ledwo zipie finansowo z tych uciapanych przez niego
                                              alimentow a jego drugie dziecko oplywa w dostatki. I wiecie co, choc z jednej
                                              strony mysle sobie tez: ze niby z jakiej racji, ze skoro M niekumaty to niech
                                              eksia sie bardzej postara i wtedy obie zapewnimy naszym dzieciom podobny
                                              poziom, ze to dziecko ma dwoje rodzicow, dlaczego trzeci "rodzic" mialby sie
                                              dokladac itd itp to jednak sama bym sie chyba zle czula gdyby byly takie
                                              dysproporcje. Czy by mi sie bardziej oplacalo? Finansowo na pewno, tylko czy
                                              uczuciowo rowniez? Czy w moim M nie narastal by zal do mnie? Czy sama czulabym
                                              sie z tym dobrze? Czy nie swiadczyloby to o nieco znieksztalconych podstawach
                                              zwiazku w ktorym ja mam, a nie pomagam M i jego rodzinie? Ustawodawca moze
                                              wyszedl z takiego wlasnie zalozenia, ze po to sie zawiera zwiazek malzenski
                                              zeby byc RAZEM we wszystkim co nam sie w zyciu przydarza, bo na tym polega
                                              dobry zwiazek. Od razu zaznaczam, zem tylko czlowiek i jak sobie pomysle, ze
                                              gdybym wyszla za M to moje calkiem przyzwoite dochody wypracowane w 10-12
                                              godzin dziennej harowy moglyby sie stac podstawa do podwyzszania alimentow
                                              przez moja niepracujaca eksowa to mnie krew zalewa. Ale z drugiej strony jestem
                                              taka idealistka, ze dla mnie malzenstwo jest bardzo wazne i jednak jest czym
                                              innym od zycia na kocia lape, glownie ze wzgledu na niematerialne a uczuciowe
                                              przeslanki jakie ze soba niesie (pewna obietnica bycia razem na dobre i na zle,
                                              swiadome podjecie takiej decyzji: chce byc z toba na zawsze (ok, dobra,
                                              zapomnijmy o rozwodach na momentsmile i takie tam inne romantyczne pierdoly). Och,
                                              sie rozmarzylam...smile Ale ze mna nikt sie kurka nie chce zenicsmile Glupole!
                                              • e_r_i_n Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 18.11.05, 11:58
                                                A ja Ci powiem tak - jesli z trojki eks, moj maz i ja, to ja bym zarabiala
                                                super, a reszta przecietnie, to moje dziecko zyloby super, a dziecko mojego
                                                meza i jego eks przecietnie. I mysle, ze nie byloby w tym niczego zdroznego.
                                                Moj maz zylby albo przecietnie (dzieki swoim dochodom), albo super (bo ja bym
                                                z wlasnej woli mu to dawala).
                                                • e_r_i_n Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 18.11.05, 12:03
                                                  Aha, nie wykluczam jakiegos udzialu dziecka mojego meza w ekstrasach, ale tez
                                                  nie uwazam, zeby wtedy dziecko MUSIAŁO zyc na takim poziomie, jak ojciec.
                                              • wipsania Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 18.11.05, 12:05
                                                Balladynko! Pięknie to napisałaś. Głupole nie wiedzą, co tracą - ja tam bym się
                                                z Tobą zaraz ożeniła wink
                                                pzdr
                                              • florencja29 Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 18.11.05, 12:22
                                                Fajnie to napisałaś, ale żeby przy tym wszystkim mój narzeczony mógł chociaż
                                                widywać swoja córkę. Ja np. nie czuję choćby najmniejszek więzi z nią (dltaego
                                                nie mam ochoty, aby koszty jej wychowania były w sporej mierze moim udziałem), a
                                                widziałm ją raz i to z daleka.
                                                I tak na prawdę to 100 x wolę, żeby jednak moje pieniądze szły na moje dziecko.
                                                • mikawi Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 18.11.05, 12:42
                                                  no właśnie - w tym tkwi sedno problemu - znacznie łatwiej łożyć na dziecko
                                                  partnera, choćby posrednio - jeśli istnieje jakakolwiek więź z tym dzieckiem.
                                                  Natomiast w sytuacji gdy matka zabrania kontaktów dziecka z next bo takie ma
                                                  widzimisię, trudno(niej) jest next zaakceptować fakt, że miałaby w jakikolwiek
                                                  sposób przyczyniać się do utrzymania dziecka, którego nie miała szansy poznać,
                                                  którego nie zna i które jest jej zupełnie obce.
                                                  Stad mały apel do samodzielnych mam - może zanim zaczną zabraniać kontaktu "z
                                                  tą panią" zastanowią się przez chwilę, czy warto, czy nie lepiej by było dla
                                                  dziecka, żeby jednak nie stawiać sztucznych murów. Bo nikomu to nie służy -
                                                  ZWŁASZCZA dziecku.
                                                  • wipsania Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 18.11.05, 12:56
                                                    > mikawi napisała: Bo nikomu to nie służy -
                                                    > ZWŁASZCZA dziecku.

                                                    Oj, Mikawi, nie wiem. Przecież jak mama zadowolona (z siebie) to i dziecko
                                                    szczęśliwe.

                                                  • mikawi Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 18.11.05, 13:27
                                                    no właśnie tego się obawiam - że chęć zadowolenia mamy z siebie przesłania jej
                                                    czasem zdolność kierowania się zdrowym rozsądkiem
                                                  • mikawi Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 18.11.05, 13:30
                                                    a że to, o czym pisałam ma rację bytu, potwierdza tylko poniższy post:
                                                    forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=571&w=32035213&wv.x=2&a=32164172
                                                  • m-m-m Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 18.11.05, 13:47
                                                    Zwróciłam uwagę na ten wątek na samodzielnej.
                                                    Dobrze postrzegana jest next, która pośrednio dba o to, by ojciec dziecka dbał
                                                    o dziecko z pierwszego związku.

                                                    Nie do końca się tym zgadzam. To roszczenie, by wszyscy dookoła zajmowali się
                                                    tym dzieckiem i myśleli o nim. A ja uważam, że next MOŻE, ale NIE MUSI poganiać
                                                    ojca dziecka do czegokolwiek co z tym dzieckiem jest związane i jeśli to robi
                                                    to jej sprawa i jeśli tego nie robi to też żadna dla niej ujma.
                                                  • mikawi Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 18.11.05, 14:10
                                                    mmm - zgadzam się że nie może być mowy o przymusie. Mnie chodziło o to, że
                                                    jesli na linii dziecko - next istnieje regularny kontakt, większe jest
                                                    prawdopodobieństwo że next będzie pewne kwestie proponowała, czy zgadzała się
                                                    na dodatkowe nakłady finansowe (o tym mowa w tym podwątku). Bo będzie istniała
                                                    jakaś więź między dzieckiem a nią, nie będzie to "jakieś" dziecko, o którym wie
                                                    tylko tyle że istnieje i jej mąż ma obowiązek na nie płacić. Chodzi o
                                                    traktowanie dziecka jak członka rodziny a nie da się tego osiągnąć gdy matka
                                                    izoluje dziecko od next.
                                                    A to, że next podpowiada mężowi żeby kupił córce taką a nie inną bluzkę wynika
                                                    raczej z tego, że ona jako kobieta po prostu lepiej czuje temat ciuchów dla
                                                    dziewczynki, bo u facetów z tym gustem to róznie bywa smile i łatwiej wybierać coś
                                                    dla kogoś kogo się zna, kto jest - jak to podkresliła nini - interesującą
                                                    osóbką, odrębną od osoby eks żony istotą.
                                              • m-m-m Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 18.11.05, 12:40
                                                Czy by mi sie bardziej oplacalo? Finansowo na pewno, tylko czy
                                                uczuciowo rowniez? Czy w moim M nie narastal by żal do mnie? Czy sama czulabym
                                                sie z tym dobrze? Czy nie swiadczyloby to o nieco znieksztalconych podstawach
                                                zwiazku w ktorym ja mam, a nie pomagam M i jego rodzinie


                                                Nawet jakby żal w nim narastał to i tak ja uważam, ze nie musiałabyś mieć z
                                                tego powodu jakichkolwiek wyrzutów sumienia, ponieważ to tak jakbys poddawała
                                                się swoistemu emocjonalnemu szantażowi: muszę dawać kase dzieciom M. , bo on
                                                może źle się poczuje, że jego dzieci maja nierówno. Ale to JEGO dzieci, a Twoje
                                                z tego tylko jedno czy dwoje a nie troje, czy pięcioro.
                                                To, że jego dzieciom z pierwszego związku jest gorzej to problem ich matki i
                                                ich ojca, a nie Twój. Nie sądzę by exowa była taka wspaniałomyślna i np.
                                                chciała dotowac twoje dzieci z M., na zasadzie, bo czuje sie z tym gorzej (ma
                                                wyrzuty sumienia). Jak to mawiała moja śp. babcia: kto ma miękkie serce musi
                                                mieć twardą d... i to jest święta prawda.

                                                Tak to świadczyłoby o zniekształconych podtstawach związku, gdybyś Ty poddała
                                                sie takiemu szantażowi, jak gorsze samopoczucie M. z tytułu jego dzieci z
                                                pierwszego związku.


                                                Kolejna sprawa to definicja pomocy M. jeśli Ty masz zarabiac więcej, by dawać
                                                M. na jego dzieci, bo on ma mniej, bo exowa jest mniej zaradna od Ciebie to
                                                wikłasz się w kolejny rodzaj szantażu emocjonalnego: czujesz się źle ze swoimi
                                                pieniędzmi i jak janosik rozdasz je cudzym dzieciom, by poczuć sie lepiej.
                          • m-m-m Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 18.11.05, 10:40
                            A slub to chciałam właśnie dla dziecka. Nie chciałabym,zeby np. w szkole dzieci
                            mu dokuczały np., dlaczego nazywa się inaczej niż jego mama

                            A skąd obce dzieci miałyby wiedzieć, że jego mama nazywa się inaczej? Chyba, że
                            sam je o tym poinformuje smile
                            Zreszta myślę, że czasy trochę się zmieniły i takich dzieci w przeciętnej
                            klasie jest dziś więcej niż jakieś 15-20 lat temu.
                            • wipsania Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 18.11.05, 10:54
                              Wzięliśmy ślub ale ja zatrzymałam nazwisko panieńskie. Dziecko ma po mężu
                              podwójne, więc nazywa się inczej niż ja, przynajmniej częściowo. Ale już w
                              przedszkolu chyba z połowa dzieci miała tatę lub mamę o innym nazwisku. Można
                              było dość często usłyszeć np.: "nazywam się Kasia Kowalska, jestem mamą Kuby
                              Zawadzkiego". Nigdy nie słyszałam, żeby dzieci miały z tego powodu przykrości,
                              a jeśli tatuś również przyprowadza czy odbiera z przedszkola, to już w ogóle
                              nie widzę problemu.
                              Rodzice jednej z koleżanek córki nie wzięli ślubu z powodów "mieszkaniowych"
                              ale matka przybrała nazwisko ojca. Nie wiem, jak się to załatwia ale zmiana
                              nazwiska przecież jest możliwa, trzeba chyba podać jakiś w miarę logiczny powód.
                              • m-m-m Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 18.11.05, 10:58
                                No włąsnie, czyli dobrze czuję, że czasy jednak się zmieniły.
                            • florencja29 Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 18.11.05, 12:26
                              Z tym trochę przesadziłam. Po prostu zawsze miałam takie zdanie, że jęśli
                              dziecko to z facetem poślubionym i to przed dzieckiem, tak chciałam i tak sobie
                              marzyłam, ale życie bez papierka nie jest dla mnie niczym strasznym, bo żyje już
                              tak 8,5 roku, ważniejsza jest miłość.
                • kasia_kasia13 Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 17.11.05, 16:46
                  Mikawi, ja sie z Toba zgadzam w 100%. Ex wiedziala, ze ma juz jedno dziecko i
                  powinni sie byli z kolejnym facetem zastanowic, czy ich stac na drugie.
                  A tutaj postepuje dokladnie tak samo, jak ojciec chcacy obnizyc alimnty na
                  pierwsze dziecko, bo urodzilo mu sie drugie. W obu sytuacjach rodzic chce
                  obnizyc swoj wklad w utrzymanie pierwszego dziecka (kosztem drugiego rodzica-
                  ojciec obnizajac alimnety na dziecko i de facto zmuszajac matke do zwiekszenia
                  swojego wkladu w utrzymanie dziecka,
                  matka: zmiejszajac swoj wklad w utrzymanie dziecka i zmuszajac ojca do
                  ponoszenia wiekszych kosztow poprzez zwiekszenie alimntow), poniewaz pojawilo
                  sie drugie dziecko, w stosunku do ktorego tez ma obowiazek alimntacyjny.


                  W odroznieniu od Ciebie jestem konsekwenta, bo z tego co pamietam popierasz
                  obnizanie alimnetow na dziecko z pierwszego malzenstwa, gdy tata i next
                  decyduja sie na swoje.
                  • mikawi Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 18.11.05, 09:14
                    uczę się od samodzielnych tej konsekwencji - jak facetowi pogarszają się
                    warunki to zmniejszyć alimentów nie może, jak zarabia więcej to ma obowiązek
                    płacić więcej, czysta logika prawda?
                    • kasia_kasia13 Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 18.11.05, 17:45
                      mikawi napisała:

                      > uczę się od samodzielnych tej konsekwencji - jak facetowi pogarszają się
                      > warunki to zmniejszyć alimentów nie może, jak zarabia więcej to ma obowiązek
                      > płacić więcej, czysta logika prawda?


                      Mikawi, pisalam o TWOJEJ niekonsekwencji, wiec nie wiem czemu zaczynasz pisac o
                      samodzielnych. To tak jak ktos kto kradnie, czuje sie usprawiedliwiony,
                      bo "inni tez kradna".
              • e_r_i_n Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 17.11.05, 13:28
                Leeya, ja nie pisze, ze tak bedzie - ale lepiej wiedziec, ze moze byc.
                Chociaz byloby to mocno niesprawiedliwe.
          • kasia_kasia13 Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 21.11.05, 12:04
            > Florencjo,
            > Czy to 2gie dziecko jest Twojego narzeczonego? Jezeli nie, to drugie dziecko
            z
            > innym mezczyzna nie ma nic do rzeczy przy ustalaniu alimentow na dziecko
            > twojego N.Niech ojciec dziecka, ktorego ta pani oczekuje lozy na to dziecko, a
            >
            > nie Twoj N!!
            >

            Ja mysle, ze ta pani nie oczekuje, ze N. bedzie placil na jej drugie dziecko,
            tylko, ze bedzie wiecej niz dotychczas placil na pierwsze dziecko, poniewaz ona
            w tym momencie ma zobowiazania alimnetacyjne w stosunku do dwojki swoich
            dzieci. Sytuacja analogiczna do powszechnie akceptowana praktyki obnizania
            alimentow przez ojca, gdy urodzi mu sie dziecko z macocha.

            • balladynka Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 21.11.05, 12:53
              Nie jest to sytuacja analogiczna gdyż mezczyzna podejmujac probe obnizenia
              alimentow na pierwsze dziecko w zwiazku z pojawieniem sie swojego drugiego
              dziecka kieruje sie zasada: swoje dzieci chce obdzielic po rowno a z pustego i
              salomon nie naleje zatem dziele co mam. Ojciec w tej sytuacji zaklada zatem ze
              z JEGO pensji dzieci swoje niestety bedzie mogl zaspokoic w mniejszym stopniu
              niz to czynil do tej pory w stosunku do dziecka pierwszego. Ta pani natomiast
              gdyby w zwiazku z pojawieniem sie swojego drugiego dziecka oczekiwala, ze w
              zwiazku z obnizeniem sie jej mozliwosci finansowania pierwszego dziecka bo JEJ
              finanse musi ona podzielic po rowno miedzy swoje dzieci, jej były mąż musi
              wyrównać ten deficyt kierowalaby się raczej zasadą: bilans ma się zgadzać. W
              pierwszym przypadku rodzic ROZUMIE potrzebę podzielenia tego co ma pomiędzy
              wszystkie swoje dzieci, w drugim przypadku rodzic uważa, że w związku z
              pojawieniem się jego drugiego dziecka współrodzic pierwszego ma wyrównać tę
              różnicę, którą pochłonie dziecko nr 2. Gdzie tu widzisz analogię?
              • balladynka Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 21.11.05, 13:03
                Od razu uprzedzę argument, że w przypadku obniżania alimentów w efekcie to
                matka pierwszego dziecka wyrównuje deficyt powstały w związku z ich obniżeniem.
                Otóż NIE MUSI tego robić, bilans NIE MUSI się zgadzać, nie zawsze "czy się
                siedzi czy się leży 1000 złotych się należy". Po prostu, jak w każdej rodzinie
                dziś jest na chleb, jutro nie ma na karate, pojutrze znów będzie na angielski.
                Eks i Eksia dzielą pomiędzy SWOJE dzieci (wspólne i niewspólne) co mają. Jak w
                życiu. Nie ma się czym ekscytować za bardzo.
                Pozdrawiam.
                • mikawi Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 21.11.05, 13:19
                  dokładnie tak balladynko; obrazowo to ujmując - zakładając że górna granica to
                  60% zarobków rodzica które przeznacza na dziecko - jeśli facet ma jedno dziecko
                  i przeznacza na nie 60% swoich zarobków, to po narodzinach drugiego MUSI
                  zmniejszyć dotychczasowy wkład i PODZIELIĆ 60% na DWOJE dzieci. Jesli facet
                  przeznaczał na dziecko 10% swoich zarobków, po urodzeniu drugiego dziecka nie
                  ma powodów na obniżkę kasy na pierwsze bo jego wkład nie rujnował jego
                  kieszeni.
                  Sytuacja matki: na swoje dziecko przeznacza jakąś kwotę swoich dochodów. Jeśli
                  jest to mały udział jej zarobków i rodzi drugie dziecko - nie ma powodów
                  odejmować od ust pierwszemu. Jeśli udział na pierwsze dziecko był duży - matka
                  DZIELI swoje dochody między pierwsze i drugie. Jak w rodzinie w końcu. Tym
                  samym standard życia pierwszego zapewne sie obniży - tak samo jak w przypadku
                  ojca, który dzieli swój dochód między swoje dzieci i tym samym standard życia
                  dwojga dzieci staje sie podobny - jesli chodzi o wkład ojca. Nienormalne jest
                  że facet płacący na pierwsze 800 zł, drugiemu może dać tylko 200. W takiej
                  sytuacji powinien podzielić 1000, którym dysponuje na dwa (zakładamy że koszty
                  JEGO życia też powinny zostać uwzględnione a nie przerzucone na dobrze
                  zarabiającą next, tylko dlatego że eksia jest pasożytniczym leniem
                  gwarantującym sobie dochód regularnymi wycieczkami do sądu)
                • kasia_kasia13 Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 21.11.05, 13:45
                  balladynka napisała:

                  > Od razu uprzedzę argument, że w przypadku obniżania alimentów w efekcie to
                  > matka pierwszego dziecka wyrównuje deficyt powstały w związku z ich
                  obniżeniem.
                  >
                  > Otóż NIE MUSI tego robić, bilans NIE MUSI się zgadzać, nie zawsze "czy się
                  > siedzi czy się leży 1000 złotych się należy". Po prostu, jak w każdej
                  rodzinie
                  > dziś jest na chleb, jutro nie ma na karate, pojutrze znów będzie na
                  angielski.
                  > Eks i Eksia dzielą pomiędzy SWOJE dzieci (wspólne i niewspólne) co mają. Jak
                  w
                  > życiu. Nie ma się czym ekscytować za bardzo.
                  > Pozdrawiam.
                  >

                  Zalezy o jakich kwotach rozmawiamy. Do pewnej kwoty bilans MUSI sie zgadzac.
                  Karate moze poczekac, ale chleb byc musi. Roznica w tym, ze rodzic mieszkajcy z
                  dzieckiem tego chleba mu odmowic nie moze, a rodzic-alimenciarz moze (poprzez
                  obnizke alimnetow).
                  • m-m-m Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 21.11.05, 13:51
                    Roznica w tym, ze rodzic mieszkajcy z
                    >
                    > dzieckiem tego chleba mu odmowic nie moze, a rodzic-alimenciarz moze (poprzez
                    > obnizke alimnetow).



                    Ojciec MOŻE starać się o obniżkę, a sąd ją uwzględni, albo i nie.
                    • kasia_kasia13 Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 21.11.05, 14:00
                      Podobnie wiec matka starac sie o podwyzke, a sad zdecyduje, czy ma to sens. Jak
                      dobrze, ze sa te sady smile
              • kasia_kasia13 Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 21.11.05, 13:32
                Nie jest to sytuacja analogiczna gdyż mezczyzna podejmujac probe obnizenia
                > alimentow na pierwsze dziecko w zwiazku z pojawieniem sie swojego drugiego
                > dziecka kieruje sie zasada: swoje dzieci chce obdzielic po rowno a z pustego
                i
                > salomon nie naleje zatem dziele co mam

                Alez matka kieruje sie ta sama zasada. Pojawia sie jej drugie dziecko, i chce
                obu dzieciom dac po rowno.

                >W
                > pierwszym przypadku rodzic ROZUMIE potrzebę podzielenia tego co ma pomiędzy
                > wszystkie swoje dzieci, w drugim przypadku rodzic uważa, że w związku z
                > pojawieniem się jego drugiego dziecka współrodzic pierwszego ma wyrównać tę
                > różnicę, którą pochłonie dziecko nr 2. Gdzie tu widzisz analogię?


                W pierwszym przypadku, jesli ojciec z zwiazku z pojawieniem sie drugiego
                dziecka placi mniej alimntow, de facto oczekuje od matki, ze ONA ta roznice
                wyrowna!!! Potrzeby dziecka sie nie zmienily, tylko ojciec bedzie placic mniej,
                bo ma nowe zobowiazania. W zwiazku z jego nowymi zobowiazaniami wklad matki w
                utrzymanie ich wpolnego dziecka staje sie automatycznie wiekszy.

                Lopatologicznie:
                Zalozmy, ze utrzymanie dziecka wynosi 800 zl. Dajmy na to ojciec placi 400 zl i
                wklad matki wynosi 400zl.
                1. Rodzi sie nowe dziecko ojca i macochy. Ojcie obniza alimnety na 300, bo ma
                nowe zobowiazania. Utrzymanie dziecka dalej kosztuje 800zl, wiec matka ponosi
                wydatki w wyskosci 500zl.
                2. Rodzi sie dziecko matki i jej nowego faceta. Matka obniza w zwiazku z tym
                swoj wklad w jego utrzymanie na 300zl, bo ma na utrzymaniu rowniez drugie
                dziecko i ojcu podnosi alimenty na 500zl.

                Koszty utrzymania podalam przypadkowem, tylko celem zilustrowania.
                • mikawi Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 21.11.05, 13:39
                  nie kasiu - podobnie jak w pełnej rodzinie (a takie jest założenie w KRiO)
                  jeśli obniża się standard zycia rodziny (bo np. pojawił się w niej nowy
                  członek) dotyczy to również dziecka. Czyli koszt utrzymania dziecka wynoszący
                  800 zł NIE MUSI wynosić tyle nadal, bo np. ojca NIE STAĆ już na opłacanie
                  dodatkowych zajęc i koszt spada do 600 zł. Bo jeśli NIE STAĆ na szynkę, to
                  dziecko je dżem (tak jak ojciec, którego standard życia się obniżył). Jeśli
                  matka chce utrzymac dotychczasowy standard dziecka na 800zł - ona przejmuje na
                  siebie ten wysiłek ale NIE MUSI tego robić.
                • m-m-m Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 21.11.05, 13:47
                  jesli ojciec z zwiazku z pojawieniem sie drugiego
                  dziecka placi mniej alimntow, de facto oczekuje od matki, ze ONA ta roznice
                  wyrowna!!!


                  Nie zawsze tak jest. Alimenty zależą od możliwosci zarobkowych zobowiązanego i
                  uzasadnionych (!) potrzeb uprawnionego. Niekiedy alimenty stanowią np. 2 tys.
                  złotych na jedno dziecko, bo takie możliwości zarobkowe ma ojciec. Pojawia mu
                  się drugie dziecko, kasy mu nie przybywa i tu owszem jeśli exowa chce to może
                  sobie do tych obniżonych alimentów dołożyć ze swoich, ALE przy sumie 2000 zł
                  mniej np. o 500 zł to inaczej wygląda niż np. przy sumie alimntów 400 zł mniej
                  o 100 zł. W jednym wypadku alimenty wynoszą po obniżce 1500 zł (co nie musi
                  miec wpływu np. na zakup lub nie książek do szkoły), w drugim 300 zł (co ma
                  wpływ np. na owy zakup książek do szkoły). I to jest ta różnica, bo sąd za
                  każdym razem ocenia na ile ta obniżka jest sensowna i tu proste zasady 2+2=4
                  nie mają zastosowania.
                  • kasia_kasia13 Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 21.11.05, 13:59
                    Przyklad celowo byl uproszczony, mial zilustrowac jednynie anlogie pomiedzy
                    sytuacjami, gdy nowe dziecko rodzi sie matce i gdy nowe dziecko rodzi sie ojcu.
                    Analogia jest, w obu sytuacjach jedno z rodzicow ma dodatkowe zobowiazania
                    alimentacyjne. Pierwszemu dziecku obniza sie standard, i o tym, w jakim stopniu
                    drugi rodzic ma go wyrownac w konkretnym przypadku zalezy od zarobkow
                    rodzicow.
                    Mnie po prostu nie podoba sie, ze powszechnie akceptowane jest obnizanie
                    alimantow z chwila pojawiania sie drugie dziecka z macocha, ojcowie niejako
                    automatycznie wnosza o to do sadu i jedoczesnie pelne potepienie matki, ktora
                    chce zrobic cos analogicznego.
                    • mikawi Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 21.11.05, 14:02
                      na tym forum jest kilka macoszek, które urodziły bądź urodzą lada moment - u
                      których z nich ich męzowie złozyli pozew o obniżkę skoro "ojcowie niejako
                      automatycznie wnosza o to do sadu"? są za to przypadki gdy "ich" eksia wniosła
                      o podwyżkę na wieść że eks mąż spodziewa się dziecka z next. Więc może z tą
                      powszechnością przystopuj nieco.
                      • kasia_kasia13 Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 21.11.05, 14:09
                        Z tego co wiem, o maz erin zlozyl wniosek o obnizke, gdyz przybylo mu do
                        utrzymania nowe dziecko i studiajaca zona.
                        Niedawno tez inna macocha pisala o tym, ze chca obnizyc alimnety na dzieci z
                        pierwszego zwiazku- alimeny wynosily 235 zl na dziecko. Na zycznie moge znalezc
                        wieczorem jej wypowiedz, teraz musze troche popracowac smile
                        Jeszcze kilka innych tez by sie znalazlo.




                        • e_r_i_n Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 21.11.05, 14:10
                          kasia_kasia13 napisała:

                          > Z tego co wiem, o maz erin zlozyl wniosek o obnizke, gdyz przybylo mu do
                          > utrzymania nowe dziecko i studiajaca zona.

                          To zle wiesz.
                        • mikawi Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 21.11.05, 14:19
                          znalazłaś jedną macochę która pisała o opcji obniżenia alimentów

                          a ja znam co najmniej kilka, których męzowie mimo narodzin wspólnego dziecka
                          nie obniżyli (i nie obniżą) dotychczasowej kwoty - lubstej, pom, naturella,
                          konkubinka, zapewne aagacia. I cytując ciebie "Jeszcze kilka innych tez by sie
                          znalazlo"
                        • m-m-m Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 21.11.05, 14:21
                          Niedawno te inna macocha pisala o tym, ze chca obnizyc alimnety na dzieci z
                          pierwszego zwiazku- alimeny wynosily 235 zl na dziecko.

                          Tobie chodzi o to, że przy takiej kwocie ktoś ma czelność jeszcze starać się o
                          obniżkę. I znowu masz problem, bo i tak jak ojciec będzie chciał to o taką
                          obniżkę złoży. I nie widzę nic w tym zdrożnego, bo sąd oceni, czy tak obniżka
                          się należy czy nie. A złożyć można, kary za to się nie płaci. Chciałbyś potępić
                          takiego ojca i macochę? I co Ci to da?
                    • m-m-m Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 21.11.05, 14:13
                      Mnie po prostu nie podoba sie, ze powszechnie akceptowane jest obnizanie
                      alimantow z chwila pojawiania sie drugie dziecka z macocha, ojcowie niejako
                      automatycznie wnosza o to do sadu i jedoczesnie pelne potepienie matki, ktora
                      chce zrobic cos analogicznego.


                      No to masz problem, kasiu.
                    • e_r_i_n Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 21.11.05, 14:17
                      kasia_kasia13 napisała:

                      > Mnie po prostu nie podoba sie, ze powszechnie akceptowane jest obnizanie
                      > alimantow z chwila pojawiania sie drugie dziecka z macocha, ojcowie niejako
                      > automatycznie wnosza o to do sadu i jedoczesnie pelne potepienie matki, ktora
                      > chce zrobic cos analogicznego.

                      No to wnos poprawke do KRiO i pros o usuniecie takowej mozliwosci
                      z obowiazujacego prawa.
                      Niestety tak to juz jest, ze przez nalogie do pelnej rodziny, jak to juz
                      dziewczyny napisaly, poziom zyvia MOZE (choc nie musi) sie obnizyc WSZYSTKIM,
                      ktorzy z danego garnuszka jedza.
                • balladynka Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 21.11.05, 14:12
                  Oj, Kasiukasiu, nie musisz zaraz do mnie łopatologicznie, raczej najpierw
                  proponowałabym przeczytanie mojego drugiego postu, w którym jako w kryształowej
                  kuli ujrzałam byłam Twoją przyszłą argumentację i się do niej ustosunkowałam.
                  Wszystko jak zwykle rozbija się o słynny "poziom życia". Dla Ciebie ten dziecka
                  z pierwszego związku jest nietykalny, dla mnie nie. Zgadzam się z Twoim
                  argumentem który wytoczyłaś po przeczytaniu drugiego postu, że czasem kwoty są
                  takie śmieszne że nie za bardzo jest z czego obcinkować. Ale co wtedy
                  proponujesz? Bo przyznam Ci się, że ja nie za bardzo wiem, co należałoby wtedy
                  zrobić. Pozwolić drugiemu dziecku w ogóle zdechnąć z głodu? Czy raczej
                  podzielić ten suchy chleb na dwoje? No proszę Cię, odpowiedz. Chociaż w moim
                  przypadku mówimy o zupełnie innych kwotach i nie mam raczej tego problemu ale
                  jestem sobie w stanie wyobrazić, że są ludzie w naprawdę ciężkiej sytuacji po
                  obu stronach tego układu. I wszystkie dzieci muszą jeść, choćby bardzo
                  skromnie. I wybacz ale nie jestem w stanie zaakceptować faktu, że Ty byś
                  chciała aby jedno nie miało bo drugiemu się poziom obniży. A to, że dwoje
                  dzieci będzie de facto życ na bardzo niskim poziomie to JEST PROBLEM. Ale już
                  na inną dyskusję np. na forum Bezrobocie, praca, gospodarka itd.
                  • m-m-m Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 21.11.05, 14:29
                    Ale co wtedy
                    proponujesz? Bo przyznam Ci się, że ja nie za bardzo wiem, co należałoby wtedy
                    zrobić. Pozwolić drugiemu dziecku w ogóle zdechnąć z głodu?


                    Nie, Balladynko, pewnie kasia zaproponuje nie stranie się o kolejne dziecko,
                    skoro ojca na nie nie stać, a my jako macochy możemy sobie poszukać innego
                    faceta na ojca biorąc pod uwagę, że przecież biedne dziecko z pierwszego
                    związku przez nas będzie wcinać chleb ze smalcem, a nie szynkę.
                    Na szczęście jeszcze nie ma u nas jak w Chinach.
                    • balladynka Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 21.11.05, 15:32
                      Aaa, no tak, zapomniałam. The Supełek solutionsmile

                      Czasem czuję się, jakbym oprócz mojego Pana ginekologa Zdzisia miała między
                      nogami całe stado różnych ludzi, zaglądających tam przez lupę z nieskrywaną
                      ciekawością, a co jeden to ma więcej do powiedzenia. Kaczory każą rodzić bo nie
                      ma kto na emerytury robić, Zdzichu-ginekolog się z nimi zgadza i twierdzi, że
                      mam sobie już dzieci robić bo czas najwyższy. Kasiakasia każe coitus
                      interruptus stosować coby biednym pasierbom od ust nie odjąć przypadkiem.
                      Giertych na to: niemożliwe! i becikowym kusi jak może. Łomatko!
                      • e_r_i_n Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 21.11.05, 16:11
                        Kochana Ty moja, dzieki za poprawe humoru w ten paskudny dzien sad
                      • m-m-m Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 21.11.05, 18:37
                        Doooooobre, Balladynko, tylko czemu do tego rodzenia namawiają głównie faceci i
                        to jak mniemam nieźle sytuowani?
                      • kasia_kasia13 Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 21.11.05, 20:52
                        Lomatko! Gdy ja podejmowalam decyzje o dziecku, to mialam w dupie kaczory,
                        ginekologa, Giertycha i nieznajomych z forum. Jedynie interesowalo mnie, czy
                        bedziemy je w stanie samodzielnie utrzymac.
                        • balladynka Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 21.11.05, 21:42
                          No widzisz, i tu jestesmy podobne. Ja tez bede miala gdzies nieznajome z forum
                          i ich wywody na temat rozporzadzania pensja moja i mojego Msmile A Zdzicha jednak
                          sie troche bede sluchac. Madrze gada.
                    • kasia_kasia13 Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 21.11.05, 20:53
                      > Nie, Balladynko, pewnie kasia zaproponuje nie stranie się o kolejne dziecko,
                      > skoro ojca na nie nie stać, a my jako macochy możemy sobie poszukać innego
                      > faceta na ojca

                      Dokladnie tak Kasia uwaza. I dotyczy to w takim samym stopniu matki, nie tylko
                      ojca.
                      • m-m-m Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 21.11.05, 20:59
                        Dokladnie tak Kasia uwaza


                        No to znowu Kasia ma problem, bo dla Kasi macochy nie zmienią swoich
                        zapatrywań, potępienia macoch o innych niż Kasia poglądach tu nie będzie.
                        • kasia_kasia13 Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 21.11.05, 21:07
                          m-m-m napisała:

                          > Dokladnie tak Kasia uwaza
                          >
                          >
                          > No to znowu Kasia ma problem, bo dla Kasi macochy nie zmienią swoich
                          > zapatrywań, potępienia macoch o innych niż Kasia poglądach tu nie będzie.


                          Kasia nie ma problemu. Kasia ma dokladnie tyle dzieci, na ile jest w stanie ze
                          swoim mezem utrzymac.
                          • m-m-m Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 21.11.05, 21:45
                            Powtarzam: potępienia macoch o innych niż Ty poglądach tu nie będzie. I to jest
                            też Twój problem: każdy, kto będzie tego chciał o obniżkę alimentów złoży i nic
                            Twoje wołanie o "nietykalne minimum" nie da, tyle, że sobie popiszesz na forum.
                  • kasia_kasia13 Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 21.11.05, 21:03

                    > Wszystko jak zwykle rozbija się o słynny "poziom życia". Dla Ciebie ten
                    dziecka
                    >
                    > z pierwszego związku jest nietykalny, dla mnie nie.

                    Zalezy, jaki ten poziom jest. Poziom "minimum" jest nietykalny.


                    >Zgadzam się z Twoim
                    > argumentem który wytoczyłaś po przeczytaniu drugiego postu, że czasem kwoty

                    > takie śmieszne że nie za bardzo jest z czego obcinkować. Ale co wtedy
                    > proponujesz? Bo przyznam Ci się, że ja nie za bardzo wiem, co należałoby
                    wtedy
                    > zrobić. Pozwolić drugiemu dziecku w ogóle zdechnąć z głodu? Czy raczej
                    > podzielić ten suchy chleb na dwoje? No proszę Cię, odpowiedz.

                    Tak jak m-m-m przewidziala, odpowiem: nie robic drugiego dziecka.

                    • m-m-m Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 21.11.05, 21:41
                      Zalezy, jaki ten poziom jest. Poziom "minimum" jest nietykalny.


                      To dla Ciebie jest nietykalny, Twój problem polega na tym, że chciałabyś
                      narzucić innym swój punkt widzenia, a to Ci się nie uda.
                      Bez względu na to co uważasz i tak prawo umożliwia staranie się o obniżenie
                      KAŻDYCH alimentów. Rzecz leży w argumentacji uzasadniającej obniżkę.
    • elle75 Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 19.11.05, 15:26
      Roznie sie w zyciu zdarza. Ja sama jestem zarowno ex (z synkiem z poprzedniego
      malzenstwa) i next (z pasierbica) i do tego w ciazy z naszym wspolnym
      dzieckiem. Na mojego syna nie otrzymuje alimentow, moj ex od zawsze pracuje na
      czarno, zreszta nigdy nic od niego nie chcialam. Mam 2 rece, nogi i glowe na
      karku i uwazam, ze moge utrzymac syna bez proszenia sie i ponizania przed moim
      ex. Mieszkamy za granica i obecnie jestesmy w takiej sytuacji, ze ja mam dobra,
      stala prace, a moj M niestety nie. Firme, w ktorej pracowal zamkneli i narazie
      ciezko mu znalezc cokolwiek sensownego, a nie chcemy zeby pracowal na czarno
      bez ubezpieczenia itd. I tu pojawia sie problem alimentow. Ja mam na utrzymaniu
      nasza rodzine,mieszkanie, a zycie tu jest naprawde drogie. Nie mam zamiaru i
      nie zgodze sie na to zeby z moich pieniedzy placic alimenty na jego dziecko,
      tym bardziej ze sama niedlugo urodze i musze sie liczyc z kosztami mojej
      dzidzi. Nie chodzi mi o to ze jego dziecko nie powinno dostawac alimentow,
      tylko o to ze nie z mojej wyplaty. Moj M nie jest zadnym leniem, naprawde stara
      sie znalezc prace, ale w tutejszych realiach to nie jest takie proste. Mamy
      nadzieje, ze to sie wkrotce zmieni. Ale poki co, sorry ale jego ex musi dac
      sobie rade sama, tak jak ja tez jakos sobie radze. Taki life.
      • mrs_ka Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 19.11.05, 16:23
        No więc eks Twojego partnera MOŻE dać sobie radę sama (jak Ty), ale wcale nie
        musi. Ma prawo. Prawo rozumiane dosłownie jako zobowiązanie do świadczeń na
        swoje własne dzieci, co dotyczy zarówno ojca, jak i matki.
        Osobiscie podziwiam Twoją postawę, ale ona nie wytycza żadnych norm. Normą jest
        alimentacja. Kto z niej rezygnuje i radzi sobie sam, temu chwała; kto z niej
        korzysta (tzn. daje swojemu dziecku korzystać) ten ma do tego pełne prawo.
        Naturalnie to nie oznacza, że świadczyć na dziecko masz Ty. To oznacza jedynie
        tyle, że Twój partner będzie miec dług alimentacyjny, który może doprowadzić do
        egzekucji komorniczej.

        a.
      • m-m-m Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 19.11.05, 16:45
        Mam 2 rece, nogi i glowe na
        karku i uwazam, ze moge utrzymac syna bez proszenia sie i ponizania przed moim
        ex.

        Widzisz, ja oczywiście rozumiem Twoje poczucie honoru wobec exa, ale jest jeden
        drobny szkopuł. Byc może nigdy taka sytacja nie zaistnieje, ale w polskim
        prawie jest napisane jak wół, że rodzicom będącym w niedostatku, dzieci mają
        obowiązek płacić alimenty. Nigdy nie wiesz, co może być, a teraz w sądach w
        Polsce jest bardzo wiele takich spraw, kiedy to taki rodzic, który pił, nie
        utrzymywał kontaktów i nie wychowywał, domaga się od już dorosłych dzieci
        alimentów na siebie...i dostaje je. Na nic płacz i lament, że on się dziećmi
        kiedyś tam nie interesował, to nie ma znaczenia, szczególnie jeśli mija wiele
        lat i na jego brak zainteresowania tak naprawdę nie ma już dowodów, a świadków
        pamięć jest zawodna.
        Tak, nie starając się o alimenty dla swojego dziecka tak naprwdę robisz prezent
        swojemu ex, bo on kiedyś i tak takowe na siebie otrzyma, jeśli znajdzie się w
        niedostatku.
        Toteż nie chodzi o Twój honor, tylko o prawne realia w Polsce.


        Nie mam zamiaru i
        > nie zgodze sie na to zeby z moich pieniedzy placic alimenty na jego dziecko,


        Jeśli jesteście małżeństwem i matka jego córki wniesie do sądu w Polsce taki
        pozew to za pomocą sądu w kraju, w którym obecnie mieszkasz takie alimenty będą
        orzeczone. Bo zgodnie z polskim prawem są badane uzasadnione potrzeby
        uprawnionego i możliwości (zaznaczam MOŻLIWOŚCI, czyli czy ma pracę, czy nie to
        nie ważne - i to nie żart - możliwości zarbienia zgodnie z wyksztalceniem)
        zarobkowe pozwanego. Czyli sąd bierze pod uwagę jaki zawód ma Twój M., ile
        mógłby zarobić i na podstwie tego zasądza owe alimenty.
        Sytuacja jest paradoksalna: bo jesli M. to Twój mąż to nie ważne, czy macie
        intercyzę, czy nie i tak sąd weżmie pod uwagę Twoje zaroki (wydatki na dzieci
        też) i określi kwotę alimentów dla dziecka M. Formalnie płacił będzie M.,
        nieformalnie jeśli on jest bez pracy - TY.
        Dlatego tu tyle dyskusji i pytań, czy warto wiązać się z facetem z garbem i w
        razie czego pośrednio finansować alimenty dla jego dziecka, jeśli on pracy nie
        będzie miał. Przy czym nie masz nic do powiedzenia, czy się zgadzasz na to by z
        Twoich pieniędzy M. płacił owe alimenty.
        • m-m-m Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 19.11.05, 16:58
          ...no, chyba, że płacił z twoich też nie będzie, ale wtedy rośnie mu dług
          alimentacyjny i komornik czeka u drzwi
          • elle75 Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 19.11.05, 18:57
            Nie, nie jestesmy malzenstwem. Nie grozi mi z tego powodu zadna egzekucja. Ale
            nie o to chodzi. Ja nie zaluje temu dziecku pieniedzy. Zreszta sama
            wielokrotnie kupowalam jej ubrania, itp. (podczas pobytu w Polsce) - mama
            zwykle kupuje jej "praktyczne" rzeczy wiec zawsze cieszy sie kiedy dostaje od
            nas takie jakie jej najbardziej sie podobaja. Nie jestem rowniez zle nastawiona
            do jej matki, zreszta nigdy jej nie widzialam. Chodzi mi tylko o to ze tak jak
            wszystkie matki w pierwszej kolejnosci mysle o moim dziecku i przyszlej dzidzi.
            Owszem zwykle mamy tzw. "wspolna kase",ale jezeli moj chlopak nie ma pracy, to
            poprostu nie ma z czego placic i wspolna kasa nie ma tu nic do rzeczy. Z
            pustego i Salomon nie naleje ...
            • elle75 Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 19.11.05, 19:04
              a co do mojego syna i alimentow od mojego ex.to macie racje, po nim mozna sie
              czegos takiego spodziewac. Cale zycie pracuje na czarno, czyli na emeryture nie
              ma co liczyc. A o alimenty nie walcze bo poporostu wiem, ze to nie ma sensu. On
              powie ze nie ma pracy i nikt od niego nic nie sciagnie. Juz podczas malzenstwta
              glownie ja utrzymywalam nasz dom, wiec mysle, ze on jest przekonany ze jego
              synowi niczego specjanie nie brakuje i ze nie musi sie o to martwic.
              • m-m-m Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 20.11.05, 09:19
                powie ze nie ma pracy i nikt od niego nic nie sciagnie


                ...ale może pójść za to do więzienia.
              • lilith76 Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 20.11.05, 12:24
                Cale zycie pracuje na czarno, czyli na emeryture nie
                >
                > ma co liczyc

                tym większe prawdopodobieństwo, że na starość zażyczy sobie alimentów od syna!!! nie dość, że całe życie nie dał na niego ani grosza, to na starość będzie sam go drenował finansowo. nie boisz się tego?
                jak twój syn udowodni przed sądem, że ojciec nie zasługuje na złamany grosz od niego???
    • mamaika Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 19.11.05, 19:29
      Wybaczcie ale ja czasem mam dość. Jasne,że wiążąc się z tzw.mężczyzną z
      przeszłością i dziećmi każda zdaje sobie sprawę z jego zobowiązań i uznaje za
      najzupełniej naturalne,że będzie dbał o swoje dzieci także od strony
      materialnej.Natomiast mnie zaczyna trafiać w tej chwili szlag,że ja zasuwam w
      dwóch firmach, dorabiam jak mogę i utrzymuję nasz dom i dziecko, a eksia siedzi
      na d... w domu ( pracowała całe 8 miesięcy ostatnio ) dostaje naprawde dobrą
      kasę na dzieci i biedactwo na nic nie ma( dzieciom trzeba kupić dodatkowo
      ubrania, buty,etc )Mam dwuletniego syna, w tym roku straciłam drugiego i jakoś
      nie moge sobie pozwolić na przerwę w pracy. Jestem może w chwili obecnej w
      kiepskiej kondycji psycho-fizycznej więc stąd taka reakcja. Moim zdaniem są
      jakieś granice łożenia na dzieci zwłaszcza,że utrzymanie dzieci to obowiązek
      obojga rodziców. Nie widzę nic złego w tym,że mój syn będzie miał w życiu ( mam
      nadzieję ) materialnie lepiej niż córki mojego męzczyzny. Zasuwam na to jak
      szalona,i nie zamierzam w związku z powyższym mieć jakichkolwiek wyrzutów
      sumienia, mało tego niestety ostatnio narasta we mnie złość,że w sumie na mnie
      spoczywa obowiązek utrzymania domu, bo on utrzymuje nie tylko dzieci w 100% ale
      i eks.Wkurzające i tyle.
      • m-m-m Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 20.11.05, 09:23
        Zasuwam na to jak
        szalona,i nie zamierzam w związku z powyższym mieć jakichkolwiek wyrzutów
        sumienia, mało tego niestety ostatnio narasta we mnie złość,że w sumie na mnie
        spoczywa obowiązek utrzymania domu, bo on utrzymuje nie tylko dzieci w 100% ale
        i eks


        No, niestety, jesli jesteście małżeństwem, a sąd takie alimenty przyznał to
        masz problem, ale zawsze M. może starać się o obniżenie tych alimentów i nie
        dokupowywać niczego poza nimi.
        • mamaika Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 20.11.05, 21:47
          Mie jesteśmy małżeńsywem, a mój M nie potrafi niestety rozsądnie uporzadkować
          spraw finansowych, zresztą pewnie i dlatego,że zarabiam,mam i nie ciągnę od
          niego. Zresztą szczerze mówiąc trudno mi rozmawiać z nim na ten temat.
          Teoretycznie się zgadza w praktyce niereformowalny, a ja uważam,że eksia
          powinna ruszyć d... i też zarabiać na jakby nie było siebie i swoje dzieci. I
          jasne,że mówię o niej pogardliwie ( odnośnie postu Leyle) tak jak o każdym
          roszczeniowo nastawionym zwykłym nierobie.
          • m-m-m Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 21.11.05, 07:53
            że zarabiam,mam i nie ciągnę od
            niego. Zresztą szczerze mówiąc trudno mi rozmawiać z nim na ten temat

            Skad ja to znam? Też miałam parę lat temu taki problem. Jednakże w końcu
            zdobyłam się na szczerą rozmowę i postawiłam sprawę jasno, że nie bede go
            utrzymywała, koszty miesięczne utrzymania domu, jedzenie tyle i tyle, więc on
            płacić ma za siebie i za pasierba, który z nami mieszka. Nie był tym zachwycony
            (jak każdy komu odbiera się "przywilej"), do tego uświadomiłam mu, że nie
            jestem jego mamusią i nie zamierzam go bez jego wkładu żywić. Potrwało to
            trochę, ale moja zdecydowana postawa odniosła efekty: już od dawna M. poczuwa
            się, informuję go, że ma na dom na dany m-c dać tyle, a tyle + margines
            wachnięcia jakiegoś dodatkowego, na razie nie przewidzianego wydatku. I
            realizuję to bezwzględnie. M. ma motywację do pracy i wie, ze MUSI się
            dokładać, bo czasy mamusio-synkowe dawno minęły. Przemyśl to, jak się
            zdecydujesz, to pierwsze koty za płoty i potem już będzie łatwiej, byle być
            konsekwentnym, bo Twój M. zapewne z wygodnej sytuacji łatwo nie zrezygnuje.
            Niech poczuje, że nie tylko ma dzieci z tamtego związku, ale i ma zobowiązania
            wobec Ciebie i domu, który z Tobą prowadzi.
          • leeya Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 21.11.05, 09:19
            mamaika napisała:

            > I
            > jasne,że mówię o niej pogardliwie ( odnośnie postu Leyle) tak jak o każdym
            > roszczeniowo nastawionym zwykłym nierobie.
            -------------------------------
            Roznica miedzy nami polega na tym, ze ja rozumiem niemoznosc znalezienia pracy,
            niemoznosc samodzielnego utrzymywania sie, bo i takie momenty sie u mnie w
            zyciu zdazaly. Na szczescie nie mialam wtedy dziecka, wiec sama ponosilam
            kosekwencje braku kasy. Byly to czasy studenckie, bo widzisz, ja sama
            utrzymywalam sie na studiach, na szczescie dostawalam jakies tam stypendium
            naukowe, wiec bylo na oplacenie mieszkania i podstawy jedzeniowe, skromne, to
            skromne, ale byly. I dorabialam jak wsciekla. Pozniej dostalam prace i dotad w
            niej trwam. Dlatego nigdy nie bede sie pogardliwie wyrazala o osobach, ktore
            nie maja pracy i leca po zasilki. Mi co prawda nie przyslugiwalo stypendium
            socjalne, ale gdyby przyslugiwalo, pewnie bym je brala, bo bylo mi wtedy
            ciezko, strasznie ciezko. Takie male widzimisie "hrabianki" mialam i poszlam na
            studia, ktore nie byly pomysli rodzicow i nie bralam od nich kasy, bo byl to
            moj wybor i chcialam byc konsekwentna. Bylam. Skonczylam studia w terminie
            pracujac na caly etat za marne pieniadze. Oplacilo sie. Teraz zarbiam dobrze,
            nie musze szukac drugiego etatu, zeby utrzymac siebie i corke, co wiecej,
            zastanawiam sie nad zmniejszeniem wymiaru pracy, zeby wiecej czasu spedzac z
            dzieckiem. I nadal mi starczy tego, co bede zarabiala. A alimenty cale ida na
            subkonto. I nie zamierzam tego zmieniac.

            Rozumiem, ze jestes w kiepskiej kondyncji psychicznej po stracie dziecka.
            Rozumiem, ze masz jakies anse do swojego faceta, o to, ze Ty utzrymujesz dom. I
            rozumiem tez, ze wszelkie zle widzisz teraz w ex, ktora dostaje kase od Twojego
            faceta, a Ty na utrzymanie domu nie. I widzisz, nie rozumiem, jak samotna matka
            moze utrzymywac.. hmmm.. pasozyta. Karmic, placic za niego rachunki domowe itd.
            To juz Twoj problem i Ty musisz go rozwiazac. A ex nie jest tu najwiekszym
            problemem, oczywiscie moim skromnym zdaniem. Problemem w tym momencie jest Twoj
            facet i jego zachowanie, powiem doslownie, miganie sie od ponoszenia finansowej
            odpowiedzialnosci wspolnego zycia. Jezeli placilby alimenty i dokladal sie do
            kasy na utrzymanie, te alimenty nie stanowilyby problemu, prawda??

            Leeya
            • mamaika Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 21.11.05, 18:38
              leeya napisała:
              > Roznica miedzy nami polega na tym, ze ja rozumiem niemoznosc znalezienia
              pracy,
              > niemoznosc samodzielnego utrzymywania sie, bo i takie momenty sie u mnie w
              > zyciu zdazaly.

              Niemożność a niechęć do pracy leeya to dwie rózne sprawy. Moja eksia jest
              zwykłym nierobem, bez zasiłku zresztą bo i na zasiłek zapracować skąinąd
              trzeba. I wybacz ale nierobów traktuje pogardliwie, różnie w życiu miałam ale
              jakos zawsze udawało mi się zarobić na siebie. Niestety nie płacą mi tak dobrze
              jak Tobie, ale za to mogę pracować w domu co jest wielkim plusem ,bo mamy ponad
              dwuletniego synka. Cała pierwszą i drugą ciazę pracowałam, po stracie drugiego
              synka tez, bo pewnie bym zwariowała. Nie w tym jednak rzecz ile pracuję, facet
              też skończonym pasożytem nie jest, prowadzi własną firmę - ostatnio dochodów
              większych brak. Jasne,że powinnam być stanowcza i konsekwentna i żądać kasy na
              nasz dom i dziecko. Problem w tym,że wiążesz się z kims na dobre i na złe, a
              jak facet ma dzieci to i z konsekwencjami posiadania przez niego tychze dzieci.
              Chore dla mnie jest to,że mamusia tychże dzieci uważa,że finansowe konsekwencje
              ich posiadania to tylko jego sprawa - on ma obowiązek, pytam więc a co z nią ?
              Dla zilustrowania mały cytacik ze sprawy rozwodowej, kiedy sędzia wysłał ich na
              korytarz celem ustalania wysokości alimentów : musze mysleć o sobie ,no nie ?
              Ty na swoje dziecko i na siebie pracujesz, ja również, eksia nie ma na to
              ochoty ( wybacz, ale pracę różną bo rózną gdyby chciała to by znalazła- trzeba
              chciec ), z drugiej strony mój M stwarza jej komfort nieróbstwa. Jasne,ze
              jestem zła i na niego i na nią. Nie alimenty tu są problemem , bo to dla mnie
              oczywiste,że płaci. Problemem jest w tej chwili ich wysokość oraz fakt iż mama
              dzieci się z nich utrzymuje.Masz rację to mój problem, mój facet i moja eksia.
              Pomysłu na jego rozwiązanie niemniej mi brak.Zwłaszcza,że naprawdę trudno o tym
              rozmawiać z M . Różne sa eksie i różne są neksie, wydaje mi się jednak i chyba
              się zgodzisz,że eksia nie powinna żyć z pieniędzy przeznaczonych dla dzieci a
              mało tego -też dokładać się do ich utrzymania.
              • m-m-m Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 21.11.05, 18:45
                Masz rację to mój problem, mój facet i moja eksia.
                > Pomysłu na jego rozwiązanie niemniej mi brak.Zwłaszcza,że naprawdę trudno o
                tym
                >
                > rozmawiać z M . Różne




                Zostaje jeszcze drastyczne rozwiązanie: pociągnięcie M. do sądu o alimenty na
                Wasze dziecko. To jest możliwe. Może się opamięta i też zastanowi, że ma inne
                dodatkowe zobowiązania.
          • mikawi Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 21.11.05, 09:31
            a może twój M. złoży pozew o obniżenie alimentów? macie wspólne dziecko, na
            które on ma obowiązek łozyc tak samo jak na dzieci z pierwszego małżeństwa;

            zapewne kasia wytknie mi niekonsekwencję - trudno, ale w sytuacji gdy alimenty
            stanowią wysoki odsetek pensji faceta, bo były zasądzone gdy ten nie miał
            innych zobowiązań - tak, powinny zostac zmniejszone wraz z narodzinami dziecka
            z next. Jesli odsetek ten wysoki nie jest - narodziny kolejnego dziecka nie
            powinny miec wpływu na obniżkę.

            • kasia_kasia13 Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 21.11.05, 12:14
              >zapewne kasia wytknie mi niekonsekwencję - trudno, ale w sytuacji gdy
              alimenty
              > stanowią wysoki odsetek pensji faceta, bo były zasądzone gdy ten nie miał
              > innych zobowiązań - tak, powinny zostac zmniejszone wraz z narodzinami
              dziecka
              > z next. Jesli odsetek ten wysoki nie jest - narodziny kolejnego dziecka nie
              > powinny miec wpływu na obniżkę.

              Oczywiscie, ze Ci wytkniesmile I zada pytanie. Czy jesli alimnety na pierwsze
              dziecko byly ustalane, biorac pod uwage wysokosc zarobkow matki i ojca, powinny
              byc zmienione, gdy matka ma nowe zobowiazania w postaci nowego dziecka?
              • mikawi Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 21.11.05, 12:27
                jeśli zobowiązanie finansowe matki stanowiło niewielką kwotę jej dochodów to po
                urodzeniu przez nią drugiego dziecka nie powinno zostać zmniejszone. Przy
                ustalaniu alimentów na dzieci mojego M. (dwoje) sąd orzekł że obciążenie
                finanowe matki wynosić będzie 100 zł. W takiej sytuacji, w przypadku urodzenia
                przez nią trzeciego dziecka z nowym partnerem nie widze powodów aby jej udział
                był jeszcze bardziej zmniejszony.
              • m-m-m Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 21.11.05, 12:32
                Mikawi już odpowidziała, że jeśli odsetek pensji matki/ojca na dziecko pierwsze
                jest wysoki to powinien on być brany pod uwagę przy ustalaniu alimentów na to
                dziecko biorąc pod uwagę dziecko z next/nextem, a jeśli odsetek ten jest niski
                to nie powinien być brany pod uwagę i alimenty na dziecko pierwsze nie muszą
                byc zmniejszone.
    • leeya Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 20.11.05, 10:19
      Hmmm... Czytajac wypowiedzi coponiektorych macoch ciesze sie, ze to, na co tak
      ciezko pracuje jest TYLKO dla mnie i mojej corki. Ciesze sie tez
      bardzo, ze mam szanse pracowac i zarabiac. No i ze zadna nexia, obecna czy
      jakakolwiek nastepna, nie musi wyrazac sie pogardliwie o tym czy zarabiam czy
      nie.

      Aha.. pieniadze z alimentow bede bezwzglednie egzekwowac, posuwajac sie nawet
      do egzekucji komorniczej, mimo, ze z nich nie korzystam, bo sa to pieniadze
      Kulki, a nie moje.

      Bo drogie Panie, jedna, odrebna rzecza jest harpowatosc ex, ktora przesadza w
      roszczeniach finansowych, a druga, zupelnie odrebna, oczywiscie moim zdaniem,
      lozenie na WLASNE dziecko przez Waszych M.

      Leeya

      PS. U mnie sytuacja exiowo-nexiowa jest taka, ze ja jako ex mojego bylego
      pracuje i zarabiam, a nexia siedzi w domu i zajmuje sie dziecmi. 6 i 10 lat
      maja chlopaki. No i oczywiscie potrzebuja tej stalej opieki jak powietrza. Na
      ich utrzymanie placi ich tata. Zaklad, ze jak juz ex zakontraktuje sie z ta
      pania, to wystapi do sadu o obnizke swiadczen alimentacyjnych na rzecz Kulki??
      Bo ja juz dzis moge na to postawic spora kase... Takze, jak widac na moim
      przykladzie, nie tylko ex sa pijawami.
      • m-m-m Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 20.11.05, 10:49
        Zaklad, ze jak juz ex zakontraktuje sie z ta
        pania, to wystapi do sadu o obnizke swiadczen alimentacyjnych na rzecz Kulki??


        Leeya, te dzieci nie są jego. Nie sadzę, aby z powodu posiadania dwójki
        pasierbów sąd obniżył alimenty na Kulkę. Co innego jakby z tą panią miał
        dziecko w drodze.
        • leeya Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 20.11.05, 13:23
          Alez m-m-m, przeciez zmieni mu sie sytuacja finansowa na gorsze... Bedzie mial
          na utrzymaniu niepracujaca zone, prawdopodobnie wezmie kredyt na mieszkanie, co
          tez obnizy mu mozliwosci finansowe. I to sa wedlug niego wlasnie podstawy do
          zalozenia sprawy o obnizenie alimentow. A dziecko z tamta Pania?? Hmm.. wierz
          mi, dowiem sie ostatnia i to prawdopodobnie, jak dostane pozew.

          Leeya
          • m-m-m Re: Dziewczyny, może wiecie coś na ten temat? 20.11.05, 13:36
            przeciez zmieni mu sie sytuacja finansowa na gorsze... Bedzie mial
            > na utrzymaniu niepracujaca zone, prawdopodobnie wezmie kredyt na mieszkanie

            Nie, Leeyla uważam, że nawet jak przedstwi takie argumenty to sąd alimentów na
            Kulkę nie obniży, bo żona może iść do pracy, tamte dzieci są nie jego i do tego
            duże - osobistej opieki całodziennej nie wymagają, mieszkać nie musi w pałacu.
Inne wątki na temat:

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka