Dodaj do ulubionych

Co Wy o tym myslicie???

06.03.07, 10:57
Sama nie wiem, co o tym mysleć. Pomyslałam więc o tym forum, wiedząc, że tutaj
mogą być kobiety, które nakierują mnie na rozwiązanie, chociaż nie jestem
macaochąsmile I nawet się nie zanosi.
Może to faktycznie ja jestem podła? Może nie znam realiów? Sama już nie wiem.

Wychowuję dwóch synów, 11 i 13 lat, mąż odszedł wiele lat temu. Założył nową
rodzinę i niewiele interesuje się dziwćmi. Teraz muszę wyjechać do pracy za
granicę na co najmniej 6 miesięcy i nie mam z kim zostawić dzieci. Poprosiłam
o pomoc ich ojca. Zgodził sie3, ale po kilku dniach zadzwoniła z obelgami jego
obecna żona i powiedziała, że z żadnymi cudzymi bachorami siedzieć nie będzie.
Wyzwała mnie od najgorszych, ale to szczegół. On teraz nie odbiera telefonu -
nawet od synów.
I mam zagwozdkę.
Koleżanka namawia mnie na drogę sądową. Chyba założę sprawę o wypłatę
zaległych alimentów i nie tylko i pozbawienie ojca praw rodzicielskich.
Żeby wszystko było jasne chcę powiedzieć, że odszedł od rodziny jak młodszy
syn miał kilka miesięcy. Bylismy małżeństwem od kilku lat, ja po urodzeniu
starszego syna nie pracowałam i zajmowałam się domem. Miałam tylko berdzo
nieregularne dochody, które całkowiecie ustały po urodzeniu się drugiego
dziecka, które było planowane.
On w tym czasie robił stucda podyplomowe i kursy, miały one poprawić sytuacje
materialną. Zdecydowaliśmy się na to, że ja zostanę w domu (na żadna pomoc nie
moglismy liczyc) i "żeby nie tracić czasu" urodzę drugie dziecko.
Drugi syn był ciężko chory, pierwsze miesiące życia spędził w szpitalu.
Podejrzewano ciężką chorobę genetyczną, tym bardziej, że były już takie
przypadki w rodzinie byłego męza. Odszedł do koleżanki z pracy i przez kolejne
lata synami się nie interesował.
Zostałam z ciężko chorym dzieckiem, drugim przedszkolakiem i bez srodków do
życia. Przeżyłam dzieki wsparciu ludzi i mojej teściowej, która pomagała i
wspierała mnie przez wszystkie trudne lata. Moi rodzice nie zyli.
Wystąpił o rozwód po 5 latach. Rozwód był bez orzekania o winie, chociaz jego
matka chciała świadczyć przeciwko jedynakowi. Chciałam tego uniknąć.
Ojciec miał zasądzone alimenty na synów w wysokości 350 zł na starszego i 500
na młodszego (specjalna dieta). Zostałam w naszym mieszkaniu (38 m, dwa
pokoje). Były mąż dostał wkład na mieszkanie, z którego miał częściowo mnie
spłacić (70 tys.). Nigdy tych pieniędzy nie zobaczyłam.
Nawet nie liczyłam, że kiedykolwiek je zobacze. Bardzo dobrze zarabiam i pomoc
ze strony byłego męża do niczego nie jest mi potrzebna.
Ojciec zainteresował się dziećmi dopiero bardzo niedawno. Teraz już wiem, ze
było to warunkiem postawionym przez moja teściową, aby spotkać się z jego nową
rodziną (wykrzyczała to jego żona). Chłopcy widywali ojca najpierw raz w
miesiącu, potem coraz częściej. Inicjatywa zawsze wychodziła od niego.
Alimentów dalej nie płaci.
Starałam się podtrzymywać dobre relacje między nimi, ponieważ sama wiem, jak
to jest gdy człowiek jest zdany wyłacznie na siebie i nie ma nikogo, z kim
wiążą mnie więzy krwi. wIEDZIAłAM, żE ma trudną sytuację materialną, jego zona
teraz nie pracuje, i sam utrzymuje cała rodzinę (córka żony i ich wspóne diecko).
Chłopcy chłopcy chodzili na spotkanie z ojcem z pieniązkami na rozne atrakcje,
bo wiedziałam , że icj ojca na to nie bardzo stać.
Zaproponowałam, że mogą w tym czasie zamieszkać u mnie, żeby nie było im
ciasno. Zobowiązałam się do regularnego przysyłania pieniędzy na dzieci.
Chciałam tylko żeby mieli opiekę kogoś bliskiego przez te pół roku. Ale widać
ojciec się nie poczuwa. Skoro tak to ja też się poczuwać nie będę do niczego
w stosunku do niego.
Teraz chłopcy zaczynaja mówić, jak było na wizytach u ojca. Ona zionie
nienawiścią do mnie, nastawią męża i dzieci. Straszy mną jak babą jagą. I nic
z tego nie rozumiem. Czasem mam ochotę pogrążyć ich finansowo, a czasem jeszcz
mam nadzieję, że to się zmieni. Że baba zrozumie, że nie jestem jej weogiem.
Jak mam rozmawiać z byłym mężem? Jak mam mu wytłumaczyć, że nawet nie chce od
niego wsparcia finansowego, ale pomocy w wchowywaniu chłopców.
Im on jest potrzebny, mnie juz nie.
Jak mam z nim rozmawiać???
Obserwuj wątek
    • lilith76 Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 11:15
      Widać, że ten kontakty i odpowiedzialność za dzieci były u niego wymuszone sytuacją. Skoro do spotkań z synami trzeba go zmuszać, to co tu mówić o zajęciu się nimi 24h/dobę???
      Marnie to widzę.
      Cała tamta rodzina została dawno temu skonsolidowana w opozycji do was, więc nie ma szans na połączenia sił. Nie popieram, ale tak to wygląda. Na ojcu położyłabym kreskę.

      Oczywiście możesz złożyć sprawę o zaległe alimenty i rozliczenie majątkowe i z tych kwot opłacić kogoś z rodziny, kto na ten czas wprowadzi się do twoich synów. Ale to potrwa.
    • morskie_oko Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 11:16
      Witaj. Jestem macochą w podobnej sytuacji do żony twojego eksa, ale ze zgoła
      innym nastawieniem. Była żona mojego męża w tym tygodniu wylatuje do USA na pół
      roku (zawodowo). Ich syn na ten czas zamieszka z nami, czyli ojcem, mną oraz
      moją córką. Widzisz, nie wiem co mogłabym Ci napisać, bo dla mnie było zupełnie
      naturalne, że w czasie nieobecności matki, syn zamieszka z nami. Z Twojego
      opisu wynika, że mąż jest manipulowany przez żonę. Nie wiem czy dobrym
      rozwiązaniem jest pogrążyć ich finansowo, myślę, że to nakręci tylko spiralę
      konfliktów. Pewnie porozmawiałabym na spokojnie z byłym mężem. Ale bez szantażu
      typu - jak się nie zgodzisz to zniszczę cię finansowo, bo to żadne rozwiązanie.
      Co tym zyskasz? Może ona boi się obciążenia finansowego? Może jest zazdrosna,
      choć dla mnie taka postawa jest nie do przyjęcia. Tylko że to ojciec Waszych
      dzieci musi stanąć na wysokości zadania. Ostatecznie, gdybym wiedziała, że
      kobieta nienawidzi mojego dziecka, chyba bym nie zaryzykowała, żeby miała je na
      codzień w domu. Strasznie mi przykro, że takie kobiety są sad
      Pozdrawiam i życzę mądrych decyzji.
    • mamba30 Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 11:25
      słów brakuje na niedojrzałość i prostactwo exa i nexi. Chyba jednak dobrze się
      stanie, że takie osoby nie będą się zajmowały dziećmi przez tak długi czas.
      Porozmawiaj z exem, ale bardziej w celu wyjasnienia tej całej chorej sytuacji,
      niźli namówienia go na opiekę. Nie wyobrażam sobie tych dzieci pod opieką tak
      niezrównoważonej kobiety i niestabilnego emocjonalnie ojca. Ustal również, że
      nie życzysz sobie telefonów od nexi, zwłaszcza takich telefonów. W sprawach
      związanych z dziećmi powinnaś się kontaktować tylko z ojcem, resztę niech sobie
      ustalają pomiędzy sobą.

      Pisałaś, że masz dobrą teściową, ktra była dla Ciebie podporą w trudnych
      chwilach. Może to jest rozwiązanie - poprosić babcię o opiekę??

      Co do naleznych dzieciom pieniędzy, to szczerze mówiąc nie miałabym oporów w
      ich egzekwowaniu. Nie rozumiem, czemu dotąd tego nie zrobiłaś. Tata nie brał
      udziału w wychowaniu, ani nie łożył finansowo. Idealna sytuacja, żeby sobie
      założyć nową rodzinę, a od "starej" się odciąć. Pociągnij chłopa do
      odpowiedzialności. Dzisiaj są trudne czasy - teraz masz dobrą pracę (obyś
      zawsze ją miała) ale nie wiadomo co będzie za m-c, rok... Takie pieniądze
      sukcesywnie odkładane mogą być dobrym startem dla synów. Pomyśl o tym, chociaż
      tyle im się od tatusia należy.
      • monika333 Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 11:51
        Zgadzam się z mamba30- bałabym się zostawić dzieci z właściwie obcymi ludźmi.
        Poza tym nie wiem, czy uda Ci się dogadać z mężem. Ja sama dość długo
        próbowałam rozmawiać i tłumaczyć pewne rzeczy swojemu ex w sytuacji, gdy córka
        niechętnie zaczęła reagowac na możliwość wyjazdu do taty. Skończyło się na tym,
        że zadzwonił do mnie, przekazał słuchawkę żonie a ta zrobiła mi awanturę.W tej
        chwili właściwie nie ma między nami kontaktu i powiem Ci, że właściwie to tak
        jest lepiej.
        Jeżeli chodzi o alimenty, to na początku też podchodziłam do sprawy podobnie
        jak Ty -tłumaczyłam eksa, cieszyłam, się że w ogole czasem coś dał. Dopiero po
        tej awanturze zrozumiałam sens powiedzenia - jeżeli będziesz mieć serce na
        dłoni, to musisz się liczyc z tym że w końcu ktoś Ci na to serce nasra (sorry
        za wyrażenie). Poszłam do adwokata i on mi uświadomił, że alimenty to nie są
        pieniadze dla Ciebie, to są pieniądze dla dzieci. Teraz Ci nie brakuje -to
        odkładaj, przyda się na studia, mieszkanie, itd.
      • kimbeli Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 11:54
        Dzięki Mambasmile)
        Prosząc o pomoc nie wiediałam, żę zainteresowanie ze strony ojca było wymuszone.
        Teściowa nigdy mi o tym nie mówiła. Były tłumaczył się, że wstyd mu było się
        kontaktować ze mną a widział, że sobie świetnie radzę. Myslałam, że dorósł,że
        wreszczcie jest odpowiedzialny. To brzmiało bardzo wiarygodnie. Nie wiedziałam,
        że w domu ojca moje dzieci spotykały się z taką wrogością. Chłopcy byli
        wcześniej pytani o ty, czy chcą zamieszkać z ojcem. Znam moje dzieci, ale nie
        sądziłam że do tego stopnia są odpowiedzilni. Rozumieją moją trudną sytuację i
        chcą mi pomóc.
        Teraz oczywiście nie ma o tym mowy. Zadzwonił mój mężczyzna i powiedział, że
        zaopiekuje się chłopcami. Chociaż nie jest ich ojcem. Poproszę moją teściową,
        żeby zamieszkała z nimi. Moja teściowa jest starszą, schorowaną kobietą, mieszka
        w innym miescie tak, że samoidzielna opieka jest wkluczona. Śmiać mi się chce,
        że mój mężczyzna, który nigdy nie miaeszkał z nami, najpierw zamieszka z chłopcami.
        Co do alimentów: własnie dlatego poprosiłam o pomoc. Trochę czuje sie jak potwór
        , bo wiem, że jego sytuacja jest teraz bardzo trudna. Nie udało mu się zawodowo,
        ma na utrzymaniu 4 osoby. Jego zobowiązania wobec mnie wynoszą obecnie 1/3
        wertości jego mieszkania (70 tys. zasądzone przez sąd zapisane jest notarialnie
        jako 1/3 wartości mieszkania - teraz w Warszawie to pewnie około 200-250 tys.
        złotych), alimenty za ten okres to jedynie 120 tys. i pieniądze zasądzone za
        okres, gdy formalnie byliśmy małżeństwem, ale on nie łożył na dzieci.
        Nie potrzebuje tych pieniędzy, zarabiam bardzo dobrze. Ale mam coraz mniejszą
        ochotę do przyzwoitości względem nich. Chłopcy powiedzieli, że do taty też
        chodzić nie chcą. Tym bardziej jestem skłonna zadbać o ich interesy. Nie będę
        korzystała z tych pieniędzy, wpłacę im na rachunki. Chciałam, zeby miała ocja,
        gdyby mi się coś stało. Ale skoro nie mają ojca, to niech mają chociaż pieniądze.
        • monika333 Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 12:03
          kimbeli napisała:
          >ma na utrzymaniu 4 osoby
          >

          No, a powinien mieć 4 + 2. Doliczam dwoje synów z Tobą.
        • m-m-m Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 12:07
          Wiesz, wydaje m się, że Twój partner nie bardzo zdaje sobie sprawę co to znaczy
          mieszkać z dwoma nastolatkami i ich wychowywać. Szkoda mu Ciebie, ale wiesz, na
          Twoim miejscu jednak zastanowiłabym się na ile jest to jego hurraoptymizm i na
          ile on faktyczne sobie z nimi poradzi. To, że oni mają z nim np. pozytywny
          kontakt od czasu do czasu nie znaczy, że na codzeń taki sam będzie.
        • mamba30 Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 12:30
          kimbeli napisała:

          > Dzięki Mambasmile)
          > Prosząc o pomoc nie wiediałam, żę zainteresowanie ze strony ojca było
          wymuszone. Teściowa nigdy mi o tym nie mówiła. Były tłumaczył się, że wstyd mu
          było się kontaktować ze mną a widział, że sobie świetnie radzę. Myslałam, że
          dorósł,że wreszczcie jest odpowiedzialny. To brzmiało bardzo wiarygodnie.

          A co Cie miała denerwować, wystarczająco głupio i wstyd już jej było za swojego
          syna. Byłemu pewnie taka wymówka odpowiadała. Nic nie usprawiedliwia rodzica,
          który porzucił swoje dziecko. Rozwód wziął z Toba, a nie z dziećmi. Jak nie
          miałaś co do garnka włożyć, to on olał temat. Dla mnie to nie jest w ogóle
          człowiek, tylko jakiś twór.


          Nie wiedziałam, że w domu ojca moje dzieci spotykały się z taką wrogością.
          Chłopcy byli wcześniej pytani o ty, czy chcą zamieszkać z ojcem. Znam moje
          dzieci, ale nie sądziłam że do tego stopnia są odpowiedzilni. Rozumieją moją
          trudną sytuację i chcą mi pomóc.


          Z tego wniosek że wychowałaś ich na wrażliwych facetów, duży plus dla Ciebie smile)


          > Teraz oczywiście nie ma o tym mowy. Zadzwonił mój mężczyzna i powiedział, że
          > zaopiekuje się chłopcami. Chociaż nie jest ich ojcem. Poproszę moją teściową,
          > żeby zamieszkała z nimi. Moja teściowa jest starszą, schorowaną kobietą,
          mieszka w innym miescie tak, że samoidzielna opieka jest wkluczona. Śmiać mi
          się chce, że mój mężczyzna, który nigdy nie miaeszkał z nami, najpierw
          zamieszka z chłopcami.


          Jest to jakieś wyjście, pewno najlepsze z możliwych, bo jak mniemam dzieci maja
          dobry i stały kontakt z babcią? Hmm.... czy Twój partner zdaje sobie sprawę z
          odpowiedzialności i konsekwencji takiej decyzji?? Czy jest pewien, że podoła i
          że chce sie podjąć opieki nad dziećmi?? Wiesz, mężczyxni nie zawsze sobie zdają
          sprawę z odpowiedzialności i trudu rodzicielskiego. Nawet w pełnych rodzinach
          większość obowiązków przeważnie spoczywa na matce. Ale jeżeli mądrze to
          wszystko poukładacie, to jest szansa na powodzenie akcji, a panowie w tym
          czasie będą mieli czas, żeby sie ze sobą zaprzyjaźnić i zżyć. Sama mam syna
          prawie 13 letniego, jak M się do nas wprowadził miał 10 i pół. Kontakt mają
          super, wiem, że mogłabym pojechać nawet na rok i nic by się nie działo. Tworzą
          naprawdę świetny duet, czasami aż ja sama czuję sie "niepotrzebna" smile)


          > Co do alimentów: własnie dlatego poprosiłam o pomoc. Trochę czuje sie jak
          potwór , bo wiem, że jego sytuacja jest teraz bardzo trudna. Nie udało mu się
          zawodowo, ma na utrzymaniu 4 osoby.


          Potworem jest ON. Kobieto, zacznij patrzeć realnie na życie i na exa. On nie
          zapewnił Wam środków do utrzymania, ON odszedł do innej, ON się wyparł
          rodzonych dzieci. A na utrzymaniu powinien mieć nie 4 osoby z nowej rodzinki, a
          6 - WASZE DZIECI również powinny być na jego "liście płac"!!!. Ja rozumiem, że
          komuś jest cięzko, ale niech się chociaż stara, niech pokaże, że mu zależy.
          Wiesz, przyzwoity facet wiedząć, że była żona dobrze sobie radzi, a on b.
          kiepsko spróbowałby w inny sposób świadczyć na rzecz dzieci. Mógłby chociaż
          dawać po 100 zł. skoro nie ma więcej i np. zabierać częściej dzieci, odciążać
          Cię w codziennych trudach itp. itd.... Ale po co?? Przeciez Ty mu sama dałaś
          zezwolenie na niepłacenie, nie branie udziału w życiu dzieci. Jemu jest tak
          wygodnie a i nexi przy okazji pewnie też. Która kobieta marzy o zajmowaniu się
          charytatywnie innymi dziećmi i dzieleniu się pieniędzmi na siłę?? Raczej zbyt
          wiele ich nie ma, a pewnie nexia ma tez swój charakterek.


          > Nie potrzebuje tych pieniędzy, zarabiam bardzo dobrze. Ale mam coraz mniejszą
          > ochotę do przyzwoitości względem nich. Chłopcy powiedzieli, że do taty też
          > chodzić nie chcą. Tym bardziej jestem skłonna zadbać o ich interesy. Nie będę
          > korzystała z tych pieniędzy, wpłacę im na rachunki. Chciałam, zeby miała ocja,
          > gdyby mi się coś stało. Ale skoro nie mają ojca, to niech mają chociaż
          pieniądz
          > e.


          Powtarzam jeszcze raz - Ty ich możesz nie potrzebować, ale one się należą Twoim
          dzieciom jak psu buda. Nauczyłam sie już na przykładzie swojego exa i exi, że
          nie wolno popuszczać i pobłażać. Pobłażaliśmy z M obydwoje i efekt był taki, że
          zaczęli nam srać na głowę. Jak jesteśmy konsekwentni, to i oni się bardziej z
          nami liczą.

          Jeżeli dzieci nie chcą chodzić do ojca, to ja bym ich osobiście nie zmuszała.
          Miał ojciec swoje 5 minut i jak widać sperniczył je po raz kolejny. To są już
          duzi chlopcy i wiele rzeczy rozumieją. Jak kiedyś zmieni się ich podejście do
          ojca, to wtedy nie broń kontaktów, ale nic na siłę i na przymus.

          Powodzenia.
          • kimbeli Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 12:40
            Dzięki Mambasmile)

            To faktycznie będzie chyba najlepsze rozwiązanie. Chłopcy znają mojego
            mężczyznę. Spędzamy wspólnie wakację i bardzo często gości w moim domu.
            Myslelismy nawet o współnej przyszłości, ale objawił się tatuś i nie chciałam mu
            robić konkurencji. Nie chowam do byłego uraz, nie nienawidzę rodu męskiego -
            więcej mam dla niego duż zyczliwości, ale byłam trochę sparzona. Tesciowa na
            pewno sie zgodzi, bo to kochana kobieta. Samej z chłopcami jej nie zostawię, bo
            bałabym się, że może jej się coś stać. Nie zna Warszawy. Bywa u mnie jednak
            często i zan dom. Chłopcy zpędzają z nia dużo czasu. Mojego mężczyznę zna i go
            akceptuje.
            Na pewno sie ułoży.
            • mamba30 Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 12:51
              Jakbyś chciała pogadac na priv daj znać. ja też jestem z Wawy konkretnie z
              Mokotowa. Może mogłabym jakos pomóc smile)
              • kimbeli Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 13:06
                Dziękismile))
                Odezwę się najpewniej po powrocie, bo teraz mam urwanie głowy. Wszystkie swoje
                obowiązki muszę przekazać nastepcy. Zorientować się co i jak, a na koniec
                jeszcze przeprowadzić Babcię.
    • mamaika Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 11:58
      O rany , ściągaj z niego zaległości, wkład i do cholery nie dokładaj do jego
      spotkań z dziećmi, przecież to chore totalnie. Wybacz ale co cię obchodzi czy
      Twoja neksia ( notabene wyjatkowy typ z opisu ) nie pracuje, to ich problem nie
      Twój.Ja w takiej sytuacji i po takim telefonie wrednie zadzwoniłabym jeszcze do
      teściowej . Pobudka dziewczyno, skrzydła anielskie odwieś do szafy bo pojąc nie
      mogę z czym masz zagwozdkę.
    • m-m-m Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 12:01
      sie3, ale po kilku dniach zadzwoniła z obelgami jego
      > obecna żona i powiedziała, że z żadnymi cudzymi bachorami siedzieć nie będzie


      Trudno mi ocenić te panią, wyraźnie ją poniosło, bo to, że ona niehce siedzieć
      z Twoimi dziećmi to jest niejko zrozumiałe. Nerwy zasłoniły jej najwidocznej
      rozum: wiedz, że prawdopodobnie ona sama się boi tej sytuacji, Twoi chłopcy
      maja jużpo naście lat, jeden już wchodzi w okres dojrzewania, praktycznie nie
      znają się z tamtą rodziną na tyle, by zintegrować się z nią na te pół roku.
      Ona, czyli next być może obawia się, że ich ojciec tak naprawdę ją, next
      obarczy obowiązkiem wychowyawania Twoich dzieci. Może go nie ma całymi dniami,
      ona siedzi z dzieckiem w domu i w związku z tym broni się przed dodatkowymi
      obowiązkami. Nie dziw jej się. Dla niej to wielkie ryzyko, bo faktycznie a
      codzień będzie musiała znosić nadprogramowych, nastoletnich dwóch chłopaków,
      inaczej wychowanych, w innej atmosferze i do czego innego przyzwyczajonych.
      To nie są juz rozkoszne małe baobaski, do tego jest ich dwóch, a nie jeden.
      Jeśli ich ojciec tyle lat był się wypisywał z jakiejkolwiek opieki nad nimi, to
      i on sam zna ich na gruncie towarzyskim, a nie codziennym. Obawy next są więc
      uzasadnione.
      Poza tym istnieje ryzyko, że chłopcy też źle zniosą nową sytuację i narosną
      problemy wychowawcze. Ten ojciec ich nie wychowywał i teraz tego też nie zrobi.
      Co do alimentów: przedawniają się one po 3 latach, jeśli miałaś wyrok o ich
      wysokości, to możesz je ściągać na bieżąco i z zalegości do 3 lat do tyłu.
      Co do pozbawiena władzy rodzicielskiej: będzie to trudne, bo jak piszesz
      chłopcy odnowili więź z ojcem, możesz natomiast starać się o ograniczenie tej
      władzy, np. byś sama mogła decydować o ich zdrowiu, wyborze szkoły itd.
      • mamaika Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 12:13
        A ja Pani nie usprawiedliwiam, z chłopem powinna rozmawiac a nie dzwonić z
        wyzwiskami , bo to nie ma ochoty zajmować się cudzymi dziećmi i wywracać do
        góry nogami własne życie to rozumiem doskonale , kontakt zerowy, strach i
        niechęć. Natomiast pododbnie jak wk...ją mnie mamuśki żyjące z alimentów NA
        DZIECI tak samo jak tatuśkowie zapominajacy,ze dzieci z poprzednich związków
        mają i powinni je współutrzymywać
        • m-m-m Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 12:21
          Ja nie napisałam, że ją usprawiedliwiam, napisałam, że nerwy ją poniosły i
          oczywiście tego tel. od next być wcale nie powinno i o swoich obawach powinna
          rozmawiać z chłopem.
          Napisałam natomiast, że jej obwy sa uzasadnine i ojciec, który chłopców nie
          wychowywał nigdy nagle teraz tego też nie zrobi.
        • reksia Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 22:39
          popieram zdanie mamaiki smile mam taki sam stosunek do takich mamuś i takich
          tatusiów wink
      • kimbeli Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 12:27
        Nie nie rozumiem jej i zrozumieć nie chcę. Chyba odwiesiłam "skrzydła anielskie
        do szafy" i realnie spoglądam na światwink
        Skoro kobieta wiedziała, ze facet ma dzieci, musiała się liczyć z tym, że kiedyś
        może być taka sytuacja. To że ja nigdy się nie upominałam o żadne pieniądze,
        pomoc i wsparcie, i zapomniałam, że oni istnieją, to inna sprawa. Ale my
        istniejemy i dzieci są jego. I ma wobec nich obowiązki. Nie jest przecież tak,
        że jak gość zakłada nową rodzinę, to jest zwolniony z obowiązku wobec dawnej.
        Ona istnieje i każda kobieta, która wiąże się z takim mężczyzną musi mieć tego
        świadomość.
        Nie bulwersuje mnie fakt, że mój były mąż nie płaci na moje dzieci, bo utrzymuje
        jej córkę, którą powinni utrzymywać jej rodzice. A oni tego nie robią )matka nie
        pracuje od wielu lat, ojciec niezainteresowany). Utrzymuje ją ojciec moich
        dzieci. Wozi na basen i dyskoteki. Swoich nie wozi. Jest obarczony jej
        problemami (13 lat) a nie swoich dzieci.
        Skoro tak, to dlaczego utrudnia mu wypełnienie JEGO zobowiązań. Opiekuje się jej
        córką, wobec której żadnych zobowiązań nie ma, a przeszkadza babie, że poświęca
        trochę czasu swoim własnym dzieciom - wywrzeszczała mi to przez telefon.
        Co do problemów wychowawczych - to sytuacja przejściowa!!!
        jestem rozsądną matką, nigdy nie nastwiałam dzieci przeciwko ojcu i jego nowej
        żonie. Odszedł tak wcześnie, że dzieci były małe. Że mnie wcześniej opadły
        emocje, zanim zaczęły cokolwiek rozumieć. Pomoc mamy byłego, wyzdrowienie synka
        i fakt, że zaczęło mi się świetnie powodzić materialnie pomogła mi w
        niezgozknieniu.
        Pogodziłam się nawet z faktem, że moje dzieci nie mają kontaktu z ojcem. Próba
        nwiązania kontaktu był dla mnie tak radosnym wydarzeniem, że byłam bardzo
        życzliwie do nich nastawiona. Mam też swoją ukochaną teściową i trudno
        nienawidzić kogoś, kogo matkę się kocha.
        Co do dodatkowych obowiązków:
        Zaproponowałam przeprowadzenie do nas całej rodziny. Zostawiam do dyspozycji
        samochód. Będę opłacac opłaty. Łożyć na utrzymanie dzieci. Czego jeszcze chce???
        Zaproponowałamm że jezeli nie chce przeprowadzać się całą rodziną, to tylko on.
        Tyle dla własnych dzieci zrobic nie może. Będę przylatywać co dwa tygodnie.
        Wynajmę pomoc.
        Chłopcy sa grzeczni i rozsadni. Mają 11 i 13 lat. Są samodzielni i
        zdyscyplinowani. Doskonale rozumieją moją sytuację.
        • monika333 Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 12:37
          kimbeli napisała:
          >Skoro tak, to dlaczego utrudnia mu wypełnienie JEGO zobowiązań

          Nie usprawiedliwiam next Twojego eks, ale Twój były się chyba do wypełniania
          tych zobowiązań nie pali. A nexia chyba wie na co może sobie pozwolić i z tego
          korzysta. Ja wiem, jak zareagowałby mój M, gdybym mu zabroniła kontaktów z
          synem. I nawet bym nie próbowała.
        • m-m-m Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 12:44
          Zaproponowałam przeprowadzenie do nas całej rodziny. Zostawiam do dyspozycji
          samochód. Będę opłacac opłaty. Łożyć na utrzymanie dzieci. Czego jeszcze chce???
          Zaproponowałamm że jezeli nie chce przeprowadzać się całą rodziną, to tylko on.
          Tyle dla własnych dzieci zrobic nie może. Będę przylatywać co dwa tygodnie.
          Wynajmę pomoc.
          Chłopcy sa grzeczni i rozsadni. Mają 11 i 13 lat. Są samodzielni i
          zdyscyplinowani. Doskonale rozumieją moją sytuację


          On nie tyle nie może, ile po prostu nie chce.
          Zgodził się wstępnie. Czy po tym niefortunnym tel od next on zajął jakieś
          stanowisko?
          Co do wiedzy o istnieniu dzieci partnera i ewentualnych skutków takich jak
          przejęcie czasowej opieki nad nimi przez tegoż partnera: wiele kobiet decyduje
          się na konkretny układ: dzieci nie mieszkaja z ojcem od początku. Ich miejsce
          zamieszkania stałego jest przy matce. Są różne sytuacje, ale generalnie
          podejrzewam, że jednak większośc kobiet nigdy nie zdecydowałaby się na
          zamieszkanie z potomstwem męża i to na dzień dobry od razu nastoletnim.
          Ja wiem, że Twoim zdaniem Twoi synowie tacy są: grzeczni, poukładani. Ale nie
          wiesz czy na pewno takimi będą w czasie tej czasowej opieki. Oni tacy są przy
          Tobie, a jacy będą wobec next i w ogóle wobec nowej sytuacji tego na 100% nie
          wiesz.
          Twój były zdecydował się na opiekę nad jej córką od razu. Ona zdecydowała się
          na niego z dziećmi dochodzącymi, a nie na opiekę nad nimi. Jest obarczony jej
          problemami, bo sam tego chce.
          Żle, że nie żadałaś alimentów tyle lat. Wystap o nie jak najszybciej.
          • kimbeli Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 13:04
            Co do wiedzy o istnieniu dzieci partnera i ewentualnych skutków takich jak
            > przejęcie czasowej opieki nad nimi przez tegoż partnera: wiele kobiet decyduje
            > się na konkretny układ: dzieci nie mieszkaja z ojcem od początku. Ich miejsce
            > zamieszkania stałego jest przy matce. Są różne sytuacje, ale generalnie
            > podejrzewam, że jednak większośc kobiet nigdy nie zdecydowałaby się na
            > zamieszkanie z potomstwem męża i to na dzień dobry od razu nastoletnim.

            A jeżeli matka umrze? Dzieci do domu dziecka?
            Moje podejście do byłego i jego nowej wiąże się z moimi doswiadczeniami. Moi
            Rodzice i młodsza Siostra zgineli w wypadku gdy miałam 16 lat. Trafiłam do domu
            dziecka. Potem zaopiekował się mną brat taty. Wiedziałam, jak to jest, gdy
            człowiek jest zupełnie sam. Chciałam, zeby moje dzieci miały kogoś. Tym kimś,
            oprócz schorowanej babci, miał być ojciec.
            Wiem, to moja projekcja. Wie, zawiodąłam sie na nim, ale chyba niczego innego
            się nie spodziwałam. Najbardziej jednak zawodłam sie na niej. Widziała, że nie
            żądałam alimentów, bo wiedziałam, że im ciężko. Nie żądałam spłaty z mieszkania
            przez te lata, bo wiedziałam, że jak mi spłacą 1/3 wartości mieszkania, to we
            czwórkę będą się gnieździć w pokoju z kuchnią.
            Myślałam, że jak ja będę ludzka...
            Ale źle myślałam. Teraz mam zamiar zażądać alimentów i spłaty.
            No trudno, skoro pani chce byc wygodna, to musi zaznac niewygody. A tatusiowi
            tez podziekujemy, ale definitywne, żeby potem nie mógł zażądać od synów alimentów.
            • m-m-m Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 13:28
              A jeżeli matka umrze? Dzieci do domu dziecka?


              Teoretycznie nie. Teoretycznie pownien zająć się nimi ojciec.
              Praktycznie jednak zależy to od tego czy np. ojciec dysponuje własnym (a nie
              next) mieszkaniem i przede wszystkim od tego na ile radzi sobie z dziećmi
              wychowawczo. Twój były wiele lat nie zainteresował się nimi w ogóle. Nie sądzę
              by chciał i umiał to uczynić na skutek Twojej śmierci. Wiem, że to Cię boli,
              ale taka jest prawda.
              Nie wiem jednak czemu uważasz, że zawiodłaśsięna niej. Ona chyba nigdy nie
              deklarowała, że zaopieuje sie Twoimi dziećmi w jakikolwiek sposób i
              kiedykolwiek. Kwestia alimentów i Waszego majątki dobrobkowego to jedno, al
              kwestia wychowywania nie swoich dziecito drugie. Dla Ciebie są to sprawy jakby
              łączne. Podejrzewam, że z dwojga złego ona będzie wolała te spłaty niż
              wychowywanie Twoich synów.



              A tatusiowi
              > tez podziekujemy, ale definitywne, żeby potem nie mógł zażądać od synów
              aliment
              > ów.



              Niestety tu Cię zmartwię: od alimentów Twoi synowie nie uciekną. Oowiązek
              alimntacyjny wobec krewnegow linii prostej będącego w niedostatku wynika z
              aktów satanu cywilnego, a nie z tego jakim on był rodzicem. Z autopsjii wiem,
              że sądy tyko w wyjątkowych wypadkach zwalniają obowiazanych do alimntacji: gdy
              np. rodzic nastawał na życie dziecka. Są to bardzo wyjątkowe wypadki, z reguły
              sądy przyznają alimenty od dorosłych dzieci dla ojca pijaka, który nie
              interesował się rodziną i dzieci nie wychowywał, sa one niewielkie, ale są.
              Ten problem badaliśmy szczegółowo, gdyż mój pasierb, którego matka jest matką
              totalnie nieudaną, jest pozbawiona władzy rodzicielskiej też będzie do takej
              alimentaci zobowiązany czy mu się to podba czy nie. I nieważne, że jego matka
              nie wychowywała i też nie płaciła wiele lat alimentów.
            • mamaika Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 13:31
              Dlaczego mnie musiałaś wkurzyć, no dlaczego się pytam smile. Pretensje możesz
              mieć jak najbardziej uzasadnione ale do swojego eks , co do skutków bycia z
              gościem który dzieci ma z poprzedniego związku bądz łaskawa się nie wypowiadać
              bo nie masz o tym zielonego pojęcia , ba powiem więcej większośc "macoszek" z
              wielu spraw też sobie sprawy nie zdawało. A jako macocha całodobowa od pół
              roku , która serdecznie ma dośc swoich pasierbic i której pozytywne nastawienie
              i jakiekolwiek tzw. dobre chęci parują z każdym wspólnie spędzonym dniem powiem
              Ci jedno : nie mam żadnego, ale to żadnego zasranego obowiązku z racji bycia z
              tym a nie innym facetem do zajmowania się, skakania, opieki , etc nad tymiż
              dziećmi, to JEGO obowiązek a moja li i wyłącznie dobra wola uwarunkowana
              miłością do niego.A z racji moich osobistych doświadczeń każdej macoszce taki
              cymes odradzać będę , to zupełnie inna bajka niż macochowanie weekendowe . A
              każdej samodzielnej też powiem jedno : moje drogie Panie nie zapominajcie z kim
              dzieci macie , bo wszak nie z macochą , w związku z tym pretensje dotyczące
              alimentów, opeki,kontaktów kierujcie w stronę tatuśków a nie macoch . W Twoim
              wypadku kimbeli pretensje do macochy możesz mieć li i wyłącznie o debilny
              telefon a nie o fakt,iż nie ma ochoty zajmować się Twoimi dziećmi , bo do
              cholery nie musi i NIE MA OBOWIĄZKU.
              • kimbeli Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 14:12
                Mamaiko, dwa głębokie wdechysmile)
                Sorry, nie chciałam Cię wkurzyć. Nie znam Waszych doświadczeń, nie mam pasierbów
                (mój mężczyzna jest wdowcem bezdzietnym). Miotam się w tej sytuacji, chyba sama
                szukam usprawiedliwienia, dlatego założyłam ten wątek.
                Wiem, że wychowywanie własnych dzieci nie jest łatwe, a co mówić o sytuacji, gdy
                te dzieci są obce i jeszcze wrogo nastawione. Albo po prostu mają żal, a to, że
                tatuś zostawił rodzinę dla niej. Bo tak tez bywa.
                Mam dwóch synów i wiem, że czasem nie jest łatwo.
                Nie miałabym do nikogo pretensji, gdyby nie pewne ustalenia z przeszłości, gdy
                żona byłego sama deklarowała pomoc. Nie mój były, ale ona.
                Skoro wyszła za kogoś, kto ma takie zobowiązania, musi się liczyć z faktem, że
                może się zdarzyć, że będzie musiał wziąć na siebie jakieś obowiązki. ON!!!! NIE
                ONA. Chociażby związane z faktem, że jest ojcem. Może mu w tym nie pomagać, ale
                nie powinna utrudniać.
                Mam pretensje - moim zdaniem słuszne - o ten telefon i traktowanie moich dzieci
                podczas wizyt u nich. Pewnie dlatego zwykle były to spotkania "wyjściowe".
                Nie wiem, nie rozumiem. Mój mężczyzna ma matkę. Nie jest moim mężem, ona nie
                jest moją teściową, ale jak trzeba jej jakoś pomóc - pomagam. Jest dla
                człowieka, którego kocham, kimś bardzo bliskim.
                Dzieci nie mają z macochą żadnego związku, ale mają z jej mężem, a skoro są
                razem, to ją też to jakoś dotyczy. Tak jak i fakt, że ona ma dziecko z którym
                mojego byłego nic nie wiąże, ale musi je utrzymywać - obciąża mnie. Bo twierdzi,
                że nie ma z czego płacić alimentów na dzieci. I ona to akceptuje.
                To w druga stronę nie działa?

                To ona szukała kontaktu, nie ja. To ona miała w tym interes i poszłam jej na
                rękę. Teraz okazuje się, że najlepiej, jak go skreślę. Razem z nią.
                • mamaika Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 14:21
                  Nie dziwi mnie,że jesteś wściekła, tyle że po jaką cholerę Ty i Twoja neksia
                  rozmawiacie o sprawach między Tobą a Twoim byłym . Wtedy należało ją spuścić po
                  brzytwie i już totalnie nie rozumiem jak można odpuścić alimenty, spłatę
                  zobowiązań bo .... im tak trudno . Powiedz mi za życia świętą chciałaś
                  zostać ? smile Tylko się nie gniewaj tu nie ma grama zlośliwości , ale ja za
                  dobra też długo,długo byłam więc jeszcze raz radośnie obudż się ! smile
                  • kimbeli Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 14:45
                    Niesmile)
                    Nie chodziło mi o aureolę i wpis do litanii, ale o wspacie dla moich dzieci,
                    gdyby potrzebowały tego w życiu. Materialnie ich sama zabezpieczę, ale nie
                    kupie im nikogo naprawdę bliskiego.
                    Drugą sprawą jest mój bliski stosunek z Tesciową. Kobieta stanęła na wysokości
                    zadanie, była dla mnie jak Matka, albo lepiej niż matka, wiem jak jest jej
                    trudno. Bo to jej jedyne dziecko (córkę straciła 14 lat temu). Kontaktuje się z
                    nim. Na początku tylko z nim, od niedawna z jego nową rodziną. Nigdy o tym nie
                    rozmawiamy, ale widziałam jaka była szczęśliwa, gdy nawiązaliśmy kontakty.
                • m-m-m Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 14:31
                  z którym
                  mojego byłego nic nie wiąże, ale musi je utrzymywać - obciąża mnie. Bo twierdzi,
                  że nie ma z czego płacić alimentów na dzieci. I ona to akceptuje.


                  Ale on to wziął dobrowolnie na siebie, a alimenty na Wasze wspólne dzieci są i
                  będą. Skoro przyjęłaś jego argumentację swego czasu to zapewne się lekko
                  zdziwi, że nagle zmieniasz front.
                  Ona kiedyś oferowała Ci pomoc. Sęk w tym, że nie sprwecyzowała co to ma być za
                  pomoc i w jakim zakresie. Raczej nie w zakresie opieki nad Twoimi synami pół
                  roku bez przerwy.
                  Co do traktowania dziei u nich w domu: tego na 100% nie wiesz jka ona dla nich
                  jest i jak Twoi chłopcy faktycznie tam sie zachowują wobec niej. Wiesz tyle co
                  powiedzą Ci chłopcy. A to za mało, by obiektywnie ocenić sytuację. Może ona
                  właśnie pod czas tych wizyt poznała chłopców od tej cięższej strony i dlatego
                  nie chce z nimi mieszkać. Może zauważyła też, ze ich ojciec nic nie robi, nie
                  stara sie ich wychowywać i wręcz może on spycha to wychowanie na nią, a jak Ci
                  Mamaika napisała : ona nie ma żadnego obowiązku wobec tych dzieci. I to prawda.
                  Wierz mi: ja też nie chciałabym mieszkać dorywczo z synem mojego M. Choć jestem
                  pasierbicą i macochą całodobową. Całdobową, bo świadomie wzięłam faceta, który
                  opiekował się bezpośrednio swoim synem. Gdbym go wzięła, gdy jego syn byłby z
                  matką to na pewnwo na takie dorywcze bywanie i opiekę kilkuniesieczną nad
                  nastolatkiem 24 h doba też bym oponowała. Albo chłopak definitywnie zmienia
                  miejsce zamieszkania na stałe u ojca, albo wizyty tylko weekendowe. Na stałe to
                  można próbować walczyć o jakiś konkretny kształt tej posklejanej rodziny, ale
                  na dorywczo i do tego z dodtkowycm małym dzieckiem też bym oponowała. Chyba, że
                  ojciec całkowicie by nad nim panował i go wychowywał. I trzymał ze mną jeden
                  front. Innego rozwiązania nie ma.
                  • kimbeli Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 14:55
                    fakt, nie wiem jak się zachowują.
                    Jednak oni są przyzwyczajeni, że zostają pod opieką swoich przyszywanych cioć,
                    gdy ja wyjeżdzałam na szkolenia czy delegację. Starałam się to ograniczać, ale w
                    ciągu prawie 11 lat samotnego macierzyństwa takich sytuacji było niestety sporo.
                    I nigdy nie było problemu. Zawsze byli i są chwaleni za zachowanie i kulturę.
                    Wiem, to są krótkie pobyty, ale są. Nikt też nie wymaga wychowywanie, bo wszyscy
                    wiemy, że sytuacja jest przejściowa. Wydawało mi się, że lepeij im bedzie z
                    rodziną. I że ojciec może się chociaż tym wykazać raz na 11 lat.
                    Co do deklaracji pomocy ze strony nowej żony.
                    Na Boga!!! Czy ona nie umie liczyć, czy ona myslała, że ją poproszę o
                    przewiezienie stołu i będziemy kwita????
                    Moje ustępstwa mozna liczyć w konkretnych pieniądzach. Pięć lat temu to było 70
                    tys., suma za tych pięć lat, gdy ojciec nie łożył na dzieci, i alimenty.
                    Dla mnie te 70 tys. to kwota konkretna o tyle, ile kosztuje mnie kredyt, który
                    musiałam wziąć na zakup domu, skoro nie dostałam spłaty z majatku po rodzicach.
                    Same alimenty to kwota 120 tys. zł.
                    • m-m-m Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 15:09
                      I że ojciec może się chociaż tym wykazać raz na 11 lat.
                      Co do deklaracji pomocy ze strony nowej żony.
                      Na Boga!!! Czy ona nie umie liczyć, czy ona myslała, że ją poproszę o
                      przewiezienie stołu i będziemy kwita????


                      Raz na 11 lat to on się nie wykaże. Wychowanie to proces ciągły, a nie zryw raz
                      na X lat. Taki zryw ani nie podziała wychowawczo, ani nie zbuduje więzi z nową
                      rodziną.
                      A co do kasy: oczywiscie, on powinien Cię spłcić, a przede wszystkim powinien
                      płacić alimenty. I tego się domagaj.
    • cleopa Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 12:26
      albo musisz mnie dobre serce i twarda dupe albo na odwrót..jestes wyjatkowa
      kobieta skoro litujesz sie na bylym i jego problemami finansowymi..
      Myslę ze powinnas sciagnąć z niego zalegle alimenty ktore należą sie Twoim
      dzieciom..Sama piszesz ze zostalas z cięzko chorym dzieciakiem bez srodkow do
      zycia a teraz litujesz sie na tym facetem bez jaj i tolerujesz ze jego obecna
      ubliza i Tobie i Twoim dzieciom!!
      Najwyzszy czas aby facet poniusł choć część odpowiedzialności za swoje zycie!
    • dzk35 gdy miękkie serce, konieczna twarda dupa 06.03.07, 12:44
      tak to jest gdy człowiek pozwoli drugiemu na za dużo... popełniłaś kilka
      błędów, pozwoliłaś byłemu mężowi odejść i zapomnieć o tym że ma synów, jeśli
      zapomniał mentalnie to nic się nie da zrobić ale jeśli zapomniał finansowo to
      Ty powinnaś mu przypomnieć! niektóre kobiety po odejściu mężczyzny mszczą się
      na nim i nie mogąc inaczej próbują zniszczyć do finansowo, inne chcą zapomnieć,
      zamknąć ostatecznie rozdział życia i nie żądają niczego, Ty tak postąpiłaś i w
      efekcie zaniedbałaś interesy synów bo alimenty im się należą! są płatne do
      Twoich rąk ale są dla nich!
      w efekcie ojciec i jego partnerka odbierają każdą kwestię związaną z Waszymi
      dziećmi jako ingerencję w ich prywatne życie, a Ty gdybyś miała wypłacane te
      pieniądze które dla Twoich synów sąd zasądził odłożone to pewne większe
      możliwości zawsze byś miała bo jednak pieniądze wiele rzeczy ułatwiają
      byłemu mężowi powiedz, że nie życzysz sobie rozmów z jego panią i jeśli chcą Ci
      coś przekazać to oczekujesz miłej i kulturalnej wypowiedzi od niego, teściową
      poproś by nie naciskała więcej na syna bo to więcej przykrości jej wnukom
      sprawia niż efektów wychowawczych, czy budujących więzi, no i daruj sobie próby
      oddania w opiekę synów tym ludziom bo tylko krzywdę wszystkim zrobisz
      problem opieki nad synami moim zdaniem musisz rozwiązać bez brania pod uwagę
      byłego męża, możesz prosić o radę i pomoc teściową ale musisz jej powiedzieć ze
      ojciec z macochą nie rokują nadziei na „pokojowe współistnienie”, natomiast
      pieniądze należące się Waszym dzieciom wyegzekwuj i najwyżej wpłać na konta
      synów by mieli łatwiejszy start w dorosłe życie, obaj się kiedyś usamodzielnią
      i będą chcieli mieć własne mieszkania, niech chociaż na wkład własny im
      wystarczy...
    • monika333 Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 13:20
      kimbeli napisała: A jeżeli matka umrze? Dzieci do domu dziecka?

      W moim przypadku na pewno nie chciałabym, żeby córka trafiła do ojca
      biologicznego. I właśnie sie zastanawiam, jak się przed taka ewentualnoscia
      zabezpieczyć. Ale Twoja postawę rozumiem - ja moge jeszcze liczyć na rodziców i
      brata.
      Natomiast nie rozumiem tego :"zawiodłam sie na nim, ale chyba niczego innego
      się nie spodziwałam. Najbardziej jednak zawodłam sie na niej. "
      Z całym szacunkiem, ale jakie zobowiązania miała i ma wobec Ciebie ta kobieta?
      Dla niej jesteś widmem przeszłości, nie wiadomo jak przedstawionym przez męża.
      Całą winę przypisuję facetowi i już.




      Widziała, że nie
      żądałam alimentów, bo wiedziałam, że im ciężko. Nie żądałam spłaty z mieszkania
      przez te lata, bo wiedziałam, że jak mi spłacą 1/3 wartości mieszkania, to we
      czwórkę będą się gnieździć w pokoju z kuchnią.
      Myślałam, że jak ja będę ludzka...
      Ale źle myślałam. Teraz mam zamiar zażądać alimentów i spłaty.
      No trudno, skoro pani chce byc wygodna, to musi zaznac niewygody. A tatusiowi
      tez podziekujemy, ale definitywne, żeby potem nie mógł zażądać od synów
      alimentów
      • monika333 Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 13:41
        ups, za dużo mi się wkleiło. wink
      • kimbeli Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 13:47
        Z całym szacunkiem, ale jakie zobowiązania miała i ma wobec Ciebie ta kobieta?

        Wydaje mi się, ze ma.
        I już tłumaczę: Nie chodzi mi o to, że były odszedł do niej. Było to dawno i
        gdyby nie ona się nawinęła, byłaby inna. Uciekł przed odpowiedzialnością i
        ciężką chorobą synka. Nie winię jej za to, może inaczej: już nie winię. Dla niej
        była to jakaś okazja, ale to nie ona brała ze mną ślub.
        Chodzi o zupełnie coś innego.
        Gdy prawie cztery lata temu rozmawiałam z mężem o spłacie za mieszkanie, tóra
        mi się nalezy choaciażby z tej racji, że 1/3 wpłaty na mieszkanie pochodziła ze
        sprzedaży mojego domu po rodzicach, dogadaliśmy się, że spłaci mi to zaraz po
        sprzedaży mieszkania. Czyli w ciągu najwyżej roku.
        Zaznaczam, że ja z dziećmi formalnie zajmowałam mieszkanie 38 m, które było
        przejsciowe, bo przecież dawno mieliśmy się wyprowadzić, a oni we trójkę
        mieszkali w pięknym 65 m mieszkaniu.
        Chcę zaznaczyć, że chciałam kupić dom i zależało mi na tym, żeby nie brać kredytu.
        Wieczorem zadzwoniła ona i uprosiła mnie, żebym poczekała ze spłatą, bo jest w
        ciąży, ojciec jej córki nie płaci alimentów, mój były bardzo słabo zarabia. I że
        dużo stracą na sprzedaży mieszkania. Że zaraz po urodzeniu dziecka pojdzie do
        pracy (nie pracuje do dziś) i ma zasadzony spadek, który posłuzy do spłacenia
        mnie. Była bardzo miła, prosiła mnie o spodkanie, do którego doszło. Tak sama
        podjęła temat, że dobrze jest gdy dzieci maja oparcie w nowej rodzinie tatusia,
        Że nie mogą pomagac mi finansowo, ale mogę liczyć na jej pomoc w kazdej innej
        sytuacji.
        Temat spłaty został odłożony ad acta.
        Czyli chyba jakieś zobowiązania ma? To ona prosiła mnie o wyrozumiałość, nie
        były. Co oczywiście nie znaczy, ze on winny nie jest.
        Myslała, że sprawa spłaty sie przedawniła czy co? Albo jest tak głupia, że juz
        nie pamieta, że mi cokolwiek obiecywała?
        • monika333 Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 14:02
          > Że nie mogą pomagac mi finansowo, ale mogę liczyć na jej pomoc w kazdej innej
          > sytuacji.

          No cóż wg mnie -i większości ludzi zapewne, powinna słowa dotrzymać.Ale na tym
          świecie są "ludzie i taborety". Ty okazałaś się człowiekiem smile

          >Myslała, że sprawa spłaty sie przedawniła czy co?
          >
          Tego nie wiem. Jednak CAŁE 4 lata nic nie musieli płacić. Nie wiem, czy masz
          jakąś podkładkę na to, że muszą Ci zwrócić te pieniądze.Być może jeszcze troche
          czasu minie, zanim będziesz w stanie formalnie wyegzekwować spłatę należności.
          I tak Ty będziesz tą złą, która śmie upominać się o swoje..

          Swoją drogą to jakiś dziwny układ - neksia dyskutuje z eksią - a gdzież się
          podziewał i podziewa Twój eks? Stanął gdzieś z boku i kobity za niego sprawy
          załatwiają ..?
          • kimbeli Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 14:36
            Ex znany jest z odpowiedzialnościwink
            On się zgodził bez wahania na zaproponowane rozwiązanie, że całą rodziną
            zamieszkają u mnie. Był nawet zadowolony, bo twierdził, ze będzie mieć bliżej do
            pracy. Przychodzi do pomocy pani, 2x w tygodniu. Dom jest duży z ogrodem, oni
            mają mieszkanie trochę ciasne na ich czworo. W tym czasie wyremontowałby swoje
            mieszkanie i przystosował je dla 4 osób (mieszkanie ma 2 sypialnie), bo młodsza
            córka chce już sypiać osobno.
            I tak było ustalone. Miał czas do namysłu, ale zadzwonił wkrótce po naszym
            spotkaniu i się zgodził. Nie konsultowałam tego z nią, bo kim że ja jestem dla
            niej. To jego sprawa.
            Mnie to rozwiązanie odpowiadało, chłopcy nie musieli sie przeprowadzać i w tej
            trudej dla nich sytuacji - co do tego nie mam watpliwości - byliby u siebie. Ja
            przyejżdzałabym prawdopodobnie co dwa tygodnie. Może też zabtałabym ich do
            siebie na jakiś czas.
            Mając to ustalone, zajęłam się przygotowaniami do wyjazdu i sprawani zawodowymio.
            Ona zadzwoniła do mnie dopiero po kilku dniach. Podejrzewam, że musiała się
            dowiedziać, że dostałam duży awans - pracowaliśmy kiedyś we troje w jednej
            firmie i obracaliśmy się w jednym srodowisku zawodowym - i pewnie dlatego ten
            sprzeciw.
            może wynikał z faktu, że ja wyjeżdżam do pracy, która dla mnie jest dużym
            awansem. Jadę tam, żeby się uczyć kierowania dużą firmą. Że awansuję i cały czas
            poprawia mi sie sytuacja finansowa. Że ten wyjazd otwiera przede mna naprawdę
            duże perspektywy. Nie mogę zabrać dzieci, bo chociaż to jest blisko (Europa) to
            bede scagle wyjezdzac. Firma ma bardzo rozległy obszar działania i muszę poznać
            rózne lokalizacje. Zabranie dzieci jest wykluczone. Doskonale wie, że nie
            zaostawie ich z nikim obcym, bo dziecizawsze były i są dla mnie najważniejsze. A
            wie, że nikogo nie mam. Nie mam bliskiej rodziny. A z nikim innym nie chce ich
            zostawiać.
            I gdyby nie decyzja mojego mężczyzny byłabym a bardzo trudnej sytuacji, bo pewne
            decyzje zaszły za daleko.
            Dlatego mam żal.
            Nie wiem, czy masz
            > jakąś podkładkę na to, że muszą Ci zwrócić te pieniądze.

            Na alimenty mam wyrok sadowy, a na mieszkanie wyrok sadowy i wpis w księgach
            wieczystych.

            • m-m-m Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 14:46
              bo dziecizawsze były i są dla mnie najważniejsze. A
              wie, że nikogo nie mam. Nie mam bliskiej rodziny. A z nikim innym nie chce ich
              zostawiać.


              Jakkolwiek ja rozumiem Twoją sytuację, że masz sznasę na awans, niestety jakimś
              kosztem.
              Cały czas jednak uważam, że kij ma dwa końce i chyba ona nie chce opiekowac się
              Twoimi dziećmi z bardzo konkretnego powodu: bo być może cała opieka spadłaby na
              nią. Bo ojciec dzieci idzie do pracy, a ona zostaje: z gotowaniem, praniem,
              prasowaniem, sprzataniem i być może nieodpowednim zachowaniem nastoletnich
              chopaków. Tak naprawdę to ona będzie miała gros obowiązków, a nie ojciec
              chłopaków.
              • kimbeli Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 15:00
                zadeklarowałam pomoc. Konkretną. Mieli przeprowadzić się do mnie. Mam duży dom,
                nie chce powtarzać czegoś, co napisałam już wcześniej. Do domu przychodzi pani
                2x w tygodniu do pomocy, myslę że obowiązków by jej ubyło.
                Dlatego skoro ona nie chce się poczuwać, ja też chyba przestanę. I myslę, że
                znacznie wiekszym obciążeniem będzie onieczność spłaty mioeszkania i płacenie
                850 zł alimentów na dzieci. Trudno, czasem w zyciu trzeba umieć wybieraćsmile
                • m-m-m Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 15:06
                  Wiesz, tak na zdrowy rozum, to i tak dla niej ta pomoc dwa razy w tygodniu to
                  mało. Ona będzie musiała przez pozostałe pięć dni formalnie opiekować się
                  Twoimi synami. Z prostego rachunku wynika jednak, że bardzej opłacać się będzie
                  Ciebie spłacić, ale jednak nie mieć tych obowiązków wobec Twoich dzieci.
                  • mamba30 Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 15:13
                    Mmm, wybacz, ale strasznie sie uczepiłaś tej opieki. Kimbeli chciała powierzyć
                    opiekę ojcu, nie wciskała jej nexi. Poza tym dzieci w tym wieku nie są
                    praktycznie w ogóle absorbujące, sama mam prawie 13-latka, więc doskonale wiem.
                    Kwestię prania, sprzatania i prasowania zapewne odwalałaby pomoc domowa. Matka
                    przyjeżdżałaby na 2 weekendy w m-cu, więc kolejne kilka di by odpadło. Nie
                    wymagam od nexi zaopiekowania się obcymi dziećmi, ale mam wrażenie, że ta
                    kobieta raczej wcale sie nad tym nie zastanawiała, tylko zachowała się jak
                    ostatnia złośliwa chamka i prostaczka. Ona od razu z góry założyła, że nic nie
                    zrobi, aby pomóc. Ma postawę roszczeniową względem siebie, nie dając kompletnie
                    nic od siebie, a nawet utrudniając innym wypełnianie zobowiązań. Uważam, że
                    mimo wszystko jest coś winna zarówno swojemu męzowi i ojcu tych dzieci, jak i
                    Kimbeli. Wsadziła swoje doopsko i swoje dziecko do cudzego mieszkania
                    (konkretnie Kimbeli) i żyje za pieniądze należne dzieciom M i Kimbely. Nie
                    widzisz tu nic a nic, żadnych powodow do wdzięczności???
                    • m-m-m Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 15:26
                      Mambo, mylisz się, że opieka nad nastolatkiem nie jest absorbująca. Owszem, nie
                      trzeba mu podcierać tyłka, ani wszędzie prowadzić za łapkę, ale tu jest grunt
                      niekoniecznie dobrego nastawienia nastolatka wobec macochy. Taka macocha jest
                      narażona na wykonywanie procesu wychowawczego za ojca, bo ten ojciec jest w
                      pracy. A wychowanie to nie jest tylko skład dobrych manier przy stole, to też
                      codzienna koordynacja całej grupy. Ty swojego syna znasz, kochasz go i masz
                      wobec niego więcej cierpliwości niż jakkolwiek inna kobieta nawet najlepiej
                      nasatawiona by miała.
                      Nastoletni pasierbowie potrafią być naprawdę bardzo nieprzyjemni i to BEZ
                      złośliwości macochy, ba, nieraz ręce opadają najbardziej nawet przyjaźnie
                      nstawionej macocsze. I nie ma to nic wspólnego z opieką pod tytułem gotowanie
                      obiadów.
                      To, że ona mieszka w takim, a nie innym miejscu to zgoda jej partnera. I to, że
                      partner ten nie podzielił się majatkiem to też sprawa tego partnera.
                      Nie widzę tu żadnych powdów do wdzięczności ze strony macochy. Tak naprawdę
                      wdzięczny powinien być ojciec dzieci i on powinien tak rozmawaić z żoną, by ta
                      puściła go do opieki nad synami na te pół roku.
                      • mamba30 Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 15:47
                        m-m-m napisała:

                        > Mambo, mylisz się, że opieka nad nastolatkiem nie jest absorbująca. Owszem,
                        nie trzeba mu podcierać tyłka, ani wszędzie prowadzić za łapkę, ale tu jest
                        grunt niekoniecznie dobrego nastawienia nastolatka wobec macochy. Taka macocha
                        jest narażona na wykonywanie procesu wychowawczego za ojca, bo ten ojciec jest
                        w pracy.

                        Niekoniexcznie dobre nastawienie to ja widzę w osobie nexi - zarówno do
                        pasierbów jak i do exi.


                        A wychowanie to nie jest tylko skład dobrych manier przy stole, to też
                        > codzienna koordynacja całej grupy. Ty swojego syna znasz, kochasz go i masz
                        > wobec niego więcej cierpliwości niż jakkolwiek inna kobieta nawet najlepiej
                        > nasatawiona by miała.

                        Ale jaka kjoordynacja? Wyznaczasz pewne granice, ustalasz reguły i do ojca
                        obowiązków należy pilnowanie, żeby nie były łamane. Nikt nexi nie każe
                        wychowywać cudzych dzieci, ani tez ich kochać. Po prostu ewentualnie
                        zaakceptować fakt, że trzeba w jakiś sposób zorganizować dla nich opieke przez
                        pół roku. Wiem, że do swoich dzieci ma sie o wiele więcej cierpliwości, sama
                        jestem macochą, więc ten problem doskonale rozumiem, ale myslę, że odrobina
                        dobrej woli by nie ubliżyła jakoś nexi.



                        > Nastoletni pasierbowie potrafią być naprawdę bardzo nieprzyjemni i to BEZ
                        > złośliwości macochy, ba, nieraz ręce opadają najbardziej nawet przyjaźnie
                        > nstawionej macocsze. I nie ma to nic wspólnego z opieką pod tytułem gotowanie
                        > obiadów.


                        Wiem i nie tylko nastoletni, znam 6-letniego potworka. Nie wiem doprawdy, czemu
                        tak bardziej negatywnie nastawiłaś się do Kimbeli i Jej dzieci, że to ona nie
                        ma racji a pasierbowie napewno będą źle nastawieni i konfliktowi. Ja widze coś
                        zupełnie innego - to nexia stawia się w roli potwora, a ojciec jest doopą do
                        kwadratu, bez jaj, bez własnego zdania i bez honoru.
                        Tak duże dzieci po prostu trzeba przypilnować w lekcjach, chodzeniu do szkoły,
                        powrotach do domu itp. itd. - nie jest to absorbujące. Nikt nexi nie kazałby
                        zapewne spędzania z nimi czasu, organizowania atrakcji.


                        > To, że ona mieszka w takim, a nie innym miejscu to zgoda jej partnera. I to,
                        że >
                        > partner ten nie podzielił się majatkiem to też sprawa tego partnera.
                        > Nie widzę tu żadnych powdów do wdzięczności ze strony macochy.


                        Wprowadzając sie do tego miejsca chyba wiedziala, że wprowadza sie do
                        mieszkania byłej, pokrzywdzonej żony. Utrzymując się z pieniędzy obcych dzieci
                        chyba zdaje sobie z tego sprawę, że to pasożytnictwo. Dlaczego nie wróciła do
                        pracy w takim razie??? Ta kobieta ma bardzo upodlone morale, zreszta do spółki
                        z tatuńciem. Siebie są warci. Nie roztrząsajmy już tego, bo jak widać mamy
                        osobne zdania na ten temat. Co czlowiek to pogląd.


                        Tak naprawdę wdzięczny powinien być ojciec dzieci i on powinien tak rozmawaić
                        z żoną, by ta puściła go do opieki nad synami na te pół roku.

                        To by było rozsądne rozwiązanie i takie kroki powinny zostać podjęte, gdyby w
                        sytuacji brały udział normalne i odpowiedzialne osoby. Teraz kobieta niech
                        wydusza od nich, co sie należy zarówno jej jak i dzieciom i niech olewa
                        wspaniałą rodzinkę. Nie miałabym żadnych skrupułów, nawet gdyby się okazało, że
                        m-nie nie zostaje im nawet złotówka. Niech sie nexiara weźmie za robotę, a nie
                        na cudzych dzieciach żeruje.

                        Kimbeli, ciesz się, że nie jesteś z takim facetem - nie wart jest niczego.
                        Niech się nexia z nim buja.
                        • mamaika Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 17:28
                          Och mamba gdyby to było takie proste jak to piszesz smile Pozdrawiam cieplutko ,
                          bo humor mi poprawiłaś
                          • mamba30 Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 17:54
                            nic nigdy nie jest proste, gdy jedna ze stron utrudnia/nie chce/nie próbuje sie
                            dogadać. Chciałam pokazać ten bardziej optymistyczny scenariusz, w
                            przeciwieństwie do Mmm, która opisywała ew. sytuacje i pasierbów z tej gorszej
                            strony.
                            Cieszę się, że komuś poprawiłam humor. Przynajmniej tyle, sama grzmię od kilku
                            godzin i tez mi potrzeba poprawy jakiejś.
                            • m-m-m Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 18:07
                              Nie, Mambo, ja bym nawet na takie pilnowanie nie poszła. Nie widzę powodu dla
                              jakiego next miałaby mieć choćby minimalną dobrą wolę wobec dzieci z
                              porzedniego związku M. Ona nic nie musi. Nic. Ona tylko może i to tylko wtedy
                              jak jej się chce. I to jest coś ponad stan, co robi dla M. ale na pewno nie
                              jest to jej obowiązkiem.
                              Jej facet zaś musi wszystko, a przede wszystkim musi płacić alimenty. I to on
                              ma o tak zorganizować, by nie angażować next jako darmowej opiekunki i
                              przypilnowaczki jego dzieci.
                              • reksia Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 22:20
                                M-M-M masz rację!!! z jakiej racji macocha ma pilnować czyjeś dzieci???


                                z jakiej racji taka kobieta ma przeorganizowywać całe swoje zycie??? taka
                                kobieta MOŻE ale NA SZCZĘŚCIE nie musi smile

                                a swoja droga to gdy Exiary sa normalne i mają normalne kontakty ,nie krzywdza
                                byłych i ich kobiet ,to w takich rodzinach i układach takie problemy wogóle nie
                                wystepują!!!

                                takie problemy jakie ma autorka watku wystepują wtedy, gdy egoistyczna exia
                                nagle potrzebuje pomocy byłego męża, którego wczesniej odpychała od dzieci i
                                nagle sie budzi z ręką w nocniku!!!
                                • babe007 Re: Co Wy o tym myslicie??? 07.03.07, 09:11
                                  reksia, coś Ci się na oczy rzuciło? Przeczytaj cały wątek i dopiero później
                                  krzycz, bo to co piszesz nijak się ma do sytuacji opisanej przez autorkę wątku.
                        • m-m-m Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 18:11
                          Tak duże dzieci po prostu trzeba przypilnować w lekcjach, chodzeniu do szkoły,
                          powrotach do domu itp. itd. - nie jest to absorbujące.


                          Nieee, wcale nie jest absorbujące. Coś o tym wiem z autopsji.
                      • babe007 Do mmm 06.03.07, 15:58
                        > Nie widzę tu żadnych powodów do wdzięczności ze strony macochy. Tak naprawdę
                        > wdzięczny powinien być ojciec dzieci i on powinien tak rozmawaić z żoną, by
                        ta
                        > puściła go do opieki nad synami na te pół roku.

                        MMM w momencie, kiedy macocha wzięła na siebie mediację z kimbeli nt spłaty i
                        innych spraw finansowych, dała kimbeli prawo oczekiwania wdzięczności z jej
                        strony (troche mi to pokręcone wyszło, ale wiesz o co mi chodzi wink ). Co
                        więcej ona tę wdzięczność deklarowała, jak również pomoc (niematerialną).
                        Kobitka jest poprostu bez honoru i klasy. A co do wychowywania - z tego co
                        zrozumiałam kimbeli nie prosi o WYCHOWYWANIE swoich dzieci (zresztą na tyle
                        duzych, że juz dosyć dobrze ukształtowanych) a o ich PRZYPILNOWANIE (no i
                        nakarmienie tongue_out). Co do prania czy sprzątania, to 2X na tydzień pomoc załatwi
                        to z pewnością (mniemam, że w dużym domu jest zmywarka - czyli codzienny
                        obowiązek zmywania odpada). To wygląda na czysta złośliwość (być może
                        wątek "ambicjonalno - zawiściowy" podany przez kimbeli?). Tym bardziej, że
                        kosztem ugotowania 180 obiadów mogłaby pomieszkac w fajnym domu z ogrodem, w
                        którym to ogrodzie mogłoby bawić się jej najmłodsze dziecko (zamiast siedzieć w
                        mieszkanu i z rzadka tylko wychodzić na spacery).

                        MMM no przyznaj choć raz, że ten egzemplarz macochy, z ludzkiego punktu
                        widzenia wybrakowany jakiś wink...
                        • m-m-m Re: Do mmm 06.03.07, 16:46
                          Ja o deklaracji wdzięczności ze strony next jakoś nie doczytałam. Doczytałam
                          się zaś o bliżej niesprecyzowanej ofercie pomocy ze strony next sprzed kilku
                          lat.
                          Mnie też dziwią rozmowy next z ex na temat zobowiazań ojca dzieci i na temat
                          wzajemnych rozliczeń. Że nie wspomnę o telefonie next do ex w sprawie opieki
                          nad owymi dzićmi.
                          Co do przypilnowania dzieci: wybacz Bebe, ale to też nie jest przyjemna funkcja
                          dla macochy. Niby z jakiej paki ma ona cokolwiek robić wokół tychże dzieci i ma
                          znosić ich nastolatkowe humory.
                          Ja uważam nadal, że tu szwankuje tatuś dzieci. On się chetnie zgodził, bo nie
                          on będzie po kilka godzin dziennie pilnowal nie swoje dzieci. Te dzieci są jego
                          i to on powinien nimi się zajmować.

                          Tym bardziej, że
                          > kosztem ugotowania 180 obiadów mogłaby pomieszkac w fajnym domu z ogrodem, w
                          > którym to ogrodzie mogłoby bawić się jej najmłodsze dziecko (zamiast siedzieć
                          w
                          >
                          > mieszkanu i z rzadka tylko wychodzić na spacery).


                          Wiesz, uważam, że mieszkanie w cudzym domu i buszowanie dziecka w cudzym
                          ogrodzie jest tez niezbyt wygodne. To też jest odpowiedzialność za zniszczone
                          przez dziecko rabatki, czy inne sprzęty w domu. U siebie, to u siebie. A te 180
                          obiadów to skórka za wypawkę. Ja bym nigdy na to nie poszła. Za duży to
                          obowiązek i obciążenie.
                    • reksia Mamba pobudka;) 06.03.07, 23:02
                      Mamba30 obudź się wink)) MY ZNAMY TYLKO BAJKĘ KIMBELI, a skad wiesz jak wyglada
                      druga strona???
                      zostaw w spokoju emocje i spójrz kapkę logiczniej
                      • chalsia Re: Mamba pobudka;) 07.03.07, 00:20
                        reksia napisała:

                        > Mamba30 obudź się wink)) MY ZNAMY TYLKO BAJKĘ KIMBELI, a skad wiesz jak wyglada
                        > druga strona???
                        > zostaw w spokoju emocje i spójrz kapkę logiczniej

                        Przyganial kocioł garnkowi !!
                        Reksiu, w Twoim osobistym przypadku równiez znamy jedynie relacje tylko Twoją i
                        nie wiemy jak to wyglada z drugiej strony.
                        Rozumiem, że w związku z tym powinnismy przyjąc takie samo założenie jak Ty
                        tutaj - że to co piszesz o swojej sytuacji jest niewarygodne i kręcisz ?

                        Zastanów sie co piszesz, bo we wszystkich Twoich postach w tym watku widac, ze
                        znów enocje i nerwy Cię poniosły.

                        Chalsia

                        ps. wg. mnie autorka watku dość obszernie, logicznie i spójnie przedstawiła
                        swoją sytuację
                        • reksia Re: Mamba pobudka;)do Chalsi :) 07.03.07, 08:41
                          Chalsiu jak najbardziej w moim wypadku również znacie tylko moja stronę tak
                          samo jak i w 100 innych przypadkach,

                          dlatego tak sobie tez kapkę prowokuję
                          z całym szacunkiem dla Kimbelismile

                          bo ostatnio coraz częściej dorastam do tego ze kazdy kij ma dwa końce i sa
                          sytuacje, w sprawach konflikowych , gdzie dwie strony mają całkiem równorzędne
                          racje

                          i tak sobie myślę że warto starać sie patrzeć z tych własnie dwóch stron

                          a swoją drogą , po moich ostatnich wpatrzeniu sie w Exie moją ja widzę

                          I O ZGROZO MNIE TO UCZŁOWIECZAsmile))))
                          ŻE RÓWNIEŻ MOJA EXIA MA RACJĘsmile)) w wielu, kwestiach

                          ej muszę zmykac do pracy później na spokojnie wyjaśnię Ci Chalsiu dlaczego
                          prowokuję tylko proszę nie oceniaj mnie zbyt pochopnie bo dalekam od ubliżania
                          kimbelismile

                          co wiecej jako człowieka wiele jej działań rozumiem

                          oj musze pedzić
                          dokończe później
                  • kimbeli Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 15:18
                    Chyba żartujesz????
                    Gdyby chcieli mnie spłacić, będzą musieli sprzedać mieszkanie i z tego zwrócić
                    mi 1/3. Taki jest zapis notarialny wpisany do ksiąg wieczystych. Przy obecnych
                    cenach mieszkań będzie to około 150 tys. złotych. Zostanie im 300 tys. i nie
                    wiem, co oni za te pieniądze kupią w Warszawie. Zostają jeszcze alimenty -
                    niech będzie że za trzy lata, bo dalsze się przedawniły, co daje 30 tys. złotych
                    plus około 40 tys. spłaty z podziału majatku małżeńskiego i czasów gdy on nie
                    łożył na dzieci (liczone bez odsetek), których też nie dostałam.
                    Dopiero teraz uświadomiłam sobie, jaka jestem kretynką!!!!!!!!
                    • m-m-m Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 15:28
                      Za te 300 tys. mogą kupić mieszkanie np. pod Warszawą.
                      A reszta spłaty, to czym się przejmujesz?
                      To on bedzie Ci dłużny.
            • dzk35 jak nie wiadomo o co chodzi... 06.03.07, 14:58
              to chodzi o pieniądze, a czasami jeszcze o zaszczyty ;P
              możliwe że jest tak, możliwe że zorientowała się że to na jej głowie będzie
              wszystko, możliwe że chciała jego za coś ukarać... nie ważne, ważne że
              zachowała się tak jak nie powinna, bo nie ma prawa z Tobą rozmawiać o
              ustaleniach Twoich z ojcem dzieci, zwłaszcza w tej formie! a jeszcze to, że
              zwróciła się do Ciebie kiedyś o pomoc, zaoferowała pomoc i nie dotrzymała
              słowa...
            • monika333 Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 15:01
              > On się zgodził bez wahania na zaproponowane rozwiązanie, że całą rodziną
              > zamieszkają u mnie.
              Podziwiam Cię za tą propozycję. Ale.. na miejscu tej kobiety też bym jej nie
              przyjęła. Szukałabym innego rozwiązania.
              Całe szczęście,że możesz liczyć na swojego mężczyznę. Trzymaj się go.
    • chalsia MMM mylisz się 06.03.07, 16:18
      okres przedawnienia 3 lata dotyczy dochodzenia w sadzie alimentów - innymi
      slowy prawnie można wniesć do sądu o przyznanie alimentów maksymalnie do 3 lat
      wstecz.
      Natomiast gdy alimenty są już zasądzone - nie ma przedwanienia co do egzekucji
      zaległości alimentacyjnej !!!

      Tak więc Kimbely, to jest jednak tak jak na początku policzyłaś.

      Myślę, że NAJWYŻSZY czas udać się do komornika. I wydaje mi się, że nie trzeba
      czekać aż oni sami sprzedadzą mieszkanie - skoro masz tę sprzedaż zapisaną w
      wyroku, to komornik za nich to może wygzekwować.

      Chalsia
      • m-m-m Re: MMM mylisz się 06.03.07, 16:49
        Acha, no i ok. I uważam, z to będzie najlepsze rozwiązanie, a nie oczekiwanie,
        że next sprecyzuje co miała na myśli deklarując pomoc kilka lat temu.
        Co do wsteczności alimentów to nie jestem taka pewna. Muszę to sprawdzić.
    • reksia Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 22:07
      pozwolisz kimbeli, że ja troszeczkę poprowokuję by rozruszać tematwink
      Bo ja ci kimbeli nie wierzę smile))))


      to co napisałaś to chyba jakiś żart i dziwię się,że tyle osób to łykasmile


      Co wiecej ja rozumię twoją nexię że nie ma ochoty zajmować się Twymi dziećmi smile
      bo ty masz kaprys wyjechać sobie na pół roku "do pracy" ,

      bo z jakiej racji ma ona przeorganizowywac całe swoje życie ze względu na Twój
      kaprys? tym bardziej że jak sama piszesz ma ona obecnie trudną sytuację
      materialną, ma zostac sama bez swego mężczyny ( bo to już jej mąż a nie twój )
      bo ty chcesz sobie polepszyc i tak dobrą sytuację /smile)??bo piszesz że świetnie
      sobie radzisz;P

      watpie aby wasze stosunki kiedykolwiek były dobre skoro tak ostre wystepuja
      reakcjęwink

      a wogóle twoja propozycja by On zostawił swoja rodzinę, mieliby przeorganizowac
      cale swoje zycie byś Ty mogła wyjechać, mając swój dom facet miałby iść
      mieszkac do obcej baby ???? bo w sumie jestes obcą mu kobietą z która jak
      piszesz od kilkunastu lat kontaktu wogóle nie ma... hmmm hmmm



      rzekomo masz swego partnera, bardzo odpowiedzialnego wspaniałego faceta, a
      jednocześnie musisz prosić o pomoc przy swoich dzieciach ojca, który NIGDY NIE
      MIAŁ Z DZIECMI KONTAKTU???? bardzo dziwna to moim zdaniem sytuacja i
      nienaturalna, to niby jaki kontakt ma z twoimi dziećmi twój obecny partner???

      koleżanka Cię namawia byś skierowała sprawę do sadu, ty nie chcesz ale
      musisz ;P buuuuuuhahahahahahasmile)))))

      a jak do tego odnosi się twój obecny partner??co on uważa o prezencie z 70 tys
      dla byłego męża i alimentów naleznych dzieciom ?skoro ty teraz masz wyjechać na
      pół roku i zostawic dzieci na tak długi okres czasu?


      hehehehe żartujesz sobie?


      żyłaś dzieki tesciowej, mówisz o życiu na garnuszku starszej kobiety?
      ona płaciła za ten garnuszek?
      hmm rozumie ze ona nie mogła Ci pomóc przy pilnowaniu dziecka byś mogła
      pracować?

      rozumie że twoja teściowa ma bardzo dobrą sytuację materialną skoro było ja
      stać na siebie plus dodatkowo utrzymanie niepracującej dorosłej kobiety i
      dwójki dzieci,

      jej syn musi byc faktycznie potworem skoro ona wolała pomagać ci
      bezinteresownie,zamiast pomóc synowi

      bo wiesz tak na logikę,ja wiedząc, że mojego syna nie stać na zapłatę
      alimentów, mając jednak mozliwości finansowe, pomogłabym w pierwszej kolejnośc
      jemu spłacać alimenty

      twój były mąż musi byc faktycznie potworem skoro matka JEDYNAKA odmawia mu
      pomocy i chce świadczyc przeciw niemu ( matki jedynaków są zazwyczaj
      nadopiekuńczewink)musiał jej chyba tez nieźle zajść za skórę

      jak dla mnie to bardzo dziwna sytuacja

      chłopcy z tego co piszesz nie mieli z ojcem wogóle kontaktu, ba!! młodszy
      wogóle nie znał ojca, a Ty piszesz, że chciałabys by ZOSTALI Z KIMŚ BLISKIM NA
      CZAS TWEGO WYJAZDU smile))))))))))))bUUUUUUUhahahaha

      To żart? Przeciez skoro kilkanaście lat nie mieli kontaktu to jaka to
      bliskość???

      Ja bym sie bała zostawiac dzieci z kimś aż "tak bliskim";P

      a gdybym była facetem któremu gwarantuje sie normalny kontakt pomogłabym bez
      wahania, bo była by to naturalna dalsza droga,wspólnych , normalnych dobrych
      kontaktów

      jednak gdybym była tym, któremu np utrudnia sie kontakt z dziećmi i nagle po
      kilkunastu latach zjawiła by sie z roszczeniami była żonka, to powiedziałabym
      krótko "pocałuj sie ...."


      moim zdaniem to co opisujesz i zachowanie twojego byłego męża wskazuje na to,
      że utrudniałaś kontakt


      nie mam dzis nastroju do pisania, ale jak dla mnie tyle sprzeczności jest w tym
      co piszesz

      rozumiem z jest to wynikiem tego iz nie wszystko da sie napisac w dwóch
      zdaniach
      proszę wiec rozwiej moje watpliwoścismilejesli potrafiszsmile)))))))

      • kimbeli Re: Co Wy o tym myslicie??? 07.03.07, 09:53
        ozwolisz kimbeli, że ja troszeczkę poprowokuję by rozruszać tematwink
        Bo ja ci kimbeli nie wierzę smile))))

        Nie ma nigdzie obowiązku wierzenia. Masz takie prawo jak i każdy inny
        zaglądający na to forum.


        to co napisałaś to chyba jakiś żart i dziwię się,że tyle osób to łykasmile

        Może są mniej podejrzliwi. Dlaczego?? Może sami nie kłamia i wierzą ludziom. A
        po co miałabym kłamać?? Zakładasz że jestem mitomanką??

        Co wiecej ja rozumię twoją nexię że nie ma ochoty zajmować się Twymi dziećmi smile
        bo ty masz kaprys wyjechać sobie na pół roku "do pracy" ,

        To nie jest kaprys, tylko konieczność i ogromna szansa. Nie tylko dla mnie, bo
        dzięki temu, że świetnie zarabiam nie potrzebna mi była pomoc ze strony ojca
        moich dzieci. Że o te pieniądze upomniałam się tylko raz. To ona mnie wtedy
        prosiła o odłozenie spłaty, to na jej prosbę wpisałam do księgi wieczystej i
        mogłam sobie czekać do czasu aż moje dzieci kiedyś, kiedyś odziedziczą część
        mieszkania lub prz sprzedazy odbiora swoją część. I to ona prosiła mnie o pomoc.
        I chyba była do czegoś zobowiązana. Wyobraź sobie sytuację, gdy moja koleżanka,
        która była na poczatku małżeństwa bardzo źle przyjeta przez teściową, musi się
        nią w chorobie opiekować. Tez na poczatku tego nie planowała. Takie jest zycie i
        koniec.

        bo z jakiej racji ma ona przeorganizowywac całe swoje życie ze względu na Twój
        kaprys? tym bardziej że jak sama piszesz ma ona obecnie trudną sytuację
        materialną, ma zostac sama bez swego mężczyny ( bo to już jej mąż a nie twój )
        bo ty chcesz sobie polepszyc i tak dobrą sytuację /smile)??bo piszesz że świetnie
        sobie radzisz;P

        Ale to jest nadal ojcec dzieci. Fakt, że na nie nie łoży, nie oznacza jeszcze,
        że nie ma wobec nich obowiązków. I zobowiązania wobec mnie, z których się nie
        wywiązał. Bo ja rozumiałam ich ciężką sytuację. Wymagam wzajemności.
        Mieszkanie, utrzymanie ma za darmo. na czas opieki nad dziećmi. jego z powrotem
        nie chcęsmile Boże broń!!!!

        watpie aby wasze stosunki kiedykolwiek były dobre skoro tak ostre wystepuja
        reakcjęwink

        Od początku 10 lat temu nie było stosunkówwink Dobre - bo na takie
        wyglądały-zaczęły się około 3-4 lata temu. Nie jestem podejrzliwa, ale wygladało
        to wiarygodnie.

        a wogóle twoja propozycja by On zostawił swoja rodzinę, mieliby przeorganizowac
        cale swoje zycie byś Ty mogła wyjechać, mając swój dom facet miałby iść
        mieszkac do obcej baby ???? bo w sumie jestes obcą mu kobietą z która jak
        piszesz od kilkunastu lat kontaktu wogóle nie ma... hmmm hmmm

        Ja już jestem obca (I chwała najwyższemu!!!), ale dzieci nie. Nie mieszkałby ze
        mną, ale z dziećmi.
        Nie zmuszałam ich do reorganizowania życia, kiedy prawie 10 lat temu zajęli
        bezprawnie moje moeszkanie, w którym 1/3 była moim odrębnym majątkiem, a reszta
        dorobkowym małżeńskim (w tym 50 tys. od tesciowej i żyjącego jeszcze teścia).


        rzekomo masz swego partnera, bardzo odpowiedzialnego wspaniałego faceta, a
        jednocześnie musisz prosić o pomoc przy swoich dzieciach ojca, który NIGDY NIE
        MIAŁ Z DZIECMI KONTAKTU???? bardzo dziwna to moim zdaniem sytuacja i
        nienaturalna, to niby jaki kontakt ma z twoimi dziećmi twój obecny partner???

        Gdy prawie 4 lata temu poznałam mojego mężczyznę, nie myślałam o niczym. Był
        miły, sympatyczny i bardziej samotny ode mnie - ja mam dzieci. ZXapowiadała się
        bardzo miła znajomość, i tyle, bo ja nie chciałam nikogo. To był drugi mężczyzna
        w moim życiu. Do niczego nie lubie się spieszyć, a poza tym z racji pracy, on
        bardzo często wyjeżdżał. Później nawet była propozycja ślubu, ale chyba do tego
        wtedy jeszcze nie dorosłam. Raz się sparzyłam i wolałam zaczekać. On takich
        doświadczeń nie ma - jego żona zmarła kilka lat po ślubie. Wcześniej ciężko
        chorowała.
        Nigdy z nim nie mieszkałam, dzieci znają go tylko ze wspólnych wakacji, wizyt u
        nas i spacerów. Lubią się i akceptują, ale on nie ma dzieci i z dziećmi do
        czynienia nie miał. Mój mężczyzna jest człowiekiem bez zobowiązań rodzinnych,
        ale ma zobowiązania zawodowe, które wiążą się z wyjazdami, zwykle kilkudniowymi.
        Wydawało mi się chyba logiczne, gdy o pomoc poprosiłam ich ojca, a nie obcego
        faceta z którym formalnie nic go nie wiąże. Jest jeszcze jeden problem, bo to
        ojciec ma prawa rodzicielskie i może zadecydować o ich nagłym leczeniu. Mój
        mężczyzna, któremu jak się okazało bardziej zalezy na dzieciach, jest dla nich
        nikim.
        Czy uważasz, że w takich przypadkach ojca nalezy traktować wyłacznie jak dawcę
        spermy? Nie taka była umowa.
        Poza tym mógł mi stwarzać problemy, że dzieci pozostawiłam pod opieką obcej
        osoby - to że się dziećmi nigdy nie interesował, nie oznacza, ze jest zdolny do
        podłości.


        koleżanka Cię namawia byś skierowała sprawę do sadu, ty nie chcesz ale
        musisz ;P buuuuuuhahahahahahasmile)))))

        Nie chciałam, bo liczyłam, że moi synowie będą mieć oparcie w drugiej rodzinie w
        razie, gdyby mi sie coś stało. Moje doświadczenie życiowe mówi mi, że życie jest
        bardzo kruche. I co z tego, ze teoretycznie po śmierci rodziców miałam pieniadze
        - nie miałam nikogo bliskiego i wylądowałam w domu dziecka. Moim dzieciom mogę
        zapewnić wszystko, ale rodziny im nie kupię. Niestetysad(


        a jak do tego odnosi się twój obecny partner??co on uważa o prezencie z 70 tys
        dla byłego męża i alimentów naleznych dzieciom ?skoro ty teraz masz wyjechać na
        pół roku i zostawic dzieci na tak długi okres czasu?

        Mój obecny partner nie ma nic do moich pieniędzy. Tak jak ja nie mam nic do
        jego. Z tego co wiem, przez wiele lat pomaga finansowo rodzicom swojej byłej
        żony. I nic. Co mnie to obchodzi? Uważam, że to tylko świqdczy o tym, że jest
        człowiekiem przyzwoitym.
        Wyjeżdżając na pół roku, będę otrzymywać uposażenie w obecnej wysokości plus
        dieta zagraniczna. Na dzieci wystarczy.


        hehehehe żartujesz sobie?

        Nie nie zartuję. Opisałam rzetelnie moja sytuacje, bo chciałam się upewnić, że
        to do czego mnie wszyscy skłaniają, nie spowoduje, że nie będę mogła patrzeć się
        bez obrzydzenia w lustro.

        żyłaś dzieki tesciowej, mówisz o życiu na garnuszku starszej kobiety?
        ona płaciła za ten garnuszek?
        hmm rozumie ze ona nie mogła Ci pomóc przy pilnowaniu dziecka byś mogła
        pracować?

        Tak przez pierwsze miesiące przede wszystkim Ona dawała mi pieniądze. Właściwie
        Oni - bo wtedy żył jeszcze mój teść, chociaż był ciężko schorowany. Dla
        wyjaśnienia - nie odbierała sobie od ust.
        Pomagała mi w pilnowaniu dzieci (starszego syna wzięła do siebie, żebym mogła
        "zamieszkać" w szpitalu z młodszym). Mieszka w innym miescie i pracowała
        zawodowo, nie mogła przeprowadzić się do mnie, ani ja do niej (ze względu na
        odłegłość od szpitala). Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, co oznacza walka o
        życie dziecka. Mówienie w takim przypadku o tym, żeby matka poszła do pracy jest
        - oględnie mówiąc - niedelikatnością.
        Zaczęłam pracować, gdy mój młodszy syn mał 20 miesięcy. Najpierw w domu, pózniej
        już miałam opiekunkę. Tesciowa namawiała mnie, żebym jeszcze chociaż przez
        chwilę nie pracowała, ale ja już chciałam stanąc na własnych nogach.


        rozumie że twoja teściowa ma bardzo dobrą sytuację materialną skoro było ja
        stać na siebie plus dodatkowo utrzymanie niepracującej dorosłej kobiety i
        dwójki dzieci,

        Tak, Tesciowie mieli bardzo dobrą sytuację finansową. W tej chwili teściowej
        również bardzo dobrze sie powodzi.

        jej syn musi byc faktycznie potworem skoro ona wolała pomagać ci
        bezinteresownie,zamiast pomóc synowi

        Zostawił niepracującą żone z dwójką dzieci, w tym jednym bardzo ciężko chorym.
        Bez żadnej rodziny. Bez nikogo bliskiego. Moi teściowe byli ludźmi bardzo
        prawymi i takie zachowanie nie miesciło im się w głowie. O tym że jej syn
        odszedł ode mnie dowiedziała się od ludzi. Fakt, że odszedł w takim momencie był
        dla niej osobistą tragedią. Myślę, że to przyspieszyło śmierć teścia. Ona w
        swojej pracy wielokrotnie spotykała się z sytuacją, gdy ojciec niepełnosprawnego
        lub ciężko chorego dziecka brał nogi za pas. Nawet teraz wyrzuca sobie, że źle
        wychowała syna.


        • m-m-m Re: Co Wy o tym myslicie??? 07.03.07, 09:57
          Wyobraź sobie sytuację, gdy moja koleżanka,
          która była na poczatku małżeństwa bardzo źle przyjeta przez teściową, musi się
          nią w chorobie opiekować. Tez na poczatku tego nie planowała. Takie jest zycie i
          koniec.



          Nie musi. Czyni to dobrowolnie. Teściowa ma co njmniej jedno dziecko włsne do
          opieki nad nią.
          Wiem coś o tym, bo sama mam starą i chorą teściową.
          • kimbeli Re: Co Wy o tym myslicie??? 07.03.07, 10:11
            Musi, żeby uważała się za przyzwoitego człowieka.

            Mąż pracuje, ona prowadzi dom. Nie pracuje zawodowo, ale je, ubiera się i
            wyjeżdża na wakacje.
            Skoro on ją utrzymuje i to na całkiem niezłym poziomie, ona powinna przejąć
            część jej zobowiązań.

            Ja tak to rozumiem.
            • m-m-m Re: Co Wy o tym myslicie??? 07.03.07, 10:16
              Oni na taki podział ról oboje się zgodzili: ona prowadzi dom (czyli w nim
              pracuje), on pracuje zawodowo. Pracują więc oboje. Ale ona prowadzi ten dom dla
              jego nowej rodziny, którą znim tworzy i nic nie musi wobec jego spraw z
              przeszłości, ani wobec dzieci, które miał w poprzednim związku.
              • m-m-m Re: Co Wy o tym myslicie??? 07.03.07, 10:17
                Ona rozumiem nie zawdziecza niczego teściowej?
                • m-m-m Re: Co Wy o tym myslicie??? 07.03.07, 10:20
                  Gdyby teściowa swego czasu wychowywała jej dzieci, by oboje mogli pracować to
                  jakieś tam zobowiąznia są.
                  • kimbeli Re: Co Wy o tym myslicie??? 07.03.07, 11:10
                    Nie, nie mają dzieci. Teściowa wiele lat mieszkała u najstarszej córki, której
                    wychowywała dzieci. Po śmierci córki zamieszkała u najmłodszego syna.
                    Oczywiście zobowiązanie mają oboje w tym przypadku, on wdzięczność za to, że go
                    wychowała. Ja uważam, że jej wdzięczność powinna być za to, że wychowała jej
                    męża. Dobrego męża.
                    Ona do zobowiązań się nie poczuwa, ale teściową traktuje z ogromnym szacunkiem,
                    a opiekę nad nią (kobieta jest ciężko chora) za pomoc mężowi w wypełnianiu jego
                    obowiązków.
                    Dlatego podałam ten przykład, bo sytuacja jest diametralnie różna.
                    • m-m-m Re: Co Wy o tym myslicie??? 07.03.07, 11:42
                      Ja uważam, że jej wdzięczność powinna być za to, że wychowała jej
                      męża. Dobrego męża.


                      Cooo????
                      Ona ma być wdzieczna teściowej za to, że tamta wykonała swój obowiązek i
                      wychowała przyzwoicie syna, którego sama urodziła???
                      Ja nie jestem absolutnie wdzięczna teściowej za wychowanie mojego męża. Dzieci
                      się na świat nie proszą. To był jej obowiązek, a nie łaska i żadne apanaże ode
                      mnie się jej nie należą.

                      • kimbeli Re: Co Wy o tym myslicie??? 07.03.07, 11:54
                        Rodzice mają obowiązek zadbać o dzieci, gdy one same sobie nie radzą - czyli gdy
                        są małe.
                        Dzieci mają obowiązek zadbać o rodziców, gdy oni sobie nie radzą - czyli gdy są
                        starzy lub chorzy i wymagają opieki.
                        Jest to obowiązek prawny i moralny, wynikający z faktu, że jest coś takiego jak
                        rodzina (farmalna lub nie - nie ma znaczenia).
                        Dzieci się na świat nie proszą. Tak samo jak nie ma obowiązku zostania rodzicem.
                        Można przychówek oddać też do domu dziecka, żeby wychowywało państwo.
                        Przyjęcie na siebie trudu rodzicielstwa czasem wiążę się ze świadoma decyzją
                        rodziców, którzy przyjmują na siebie wieloletni trud rodzicielstwa.
                        Zakładasz, że wszsytkie dzieci są z wpadki???
                        • m-m-m Re: Co Wy o tym myslicie??? 07.03.07, 12:03
                          Tak, i się zgadzam z Toba , ale w kwestii rodzice - dzieci.
                          Natomiast nie do przyjęcia dla mnie jest oczekiwanie wdzięczności ze strony
                          żony/męża dziecka tychże rodziców za to, że wykonali oni swój obowiązek.
              • kimbeli Re: Co Wy o tym myslicie??? 07.03.07, 11:02
                Nie wiem, widocznie byłam inaczej wychowana i inaczej wpajano mi poczucie
                obowiązku. Wychodząc za mąż wychodziłam tez za jego rodzinę. I gdyby miał
                dzieci, to pewnie za dzieci teżsmile))
                Może tylko tak mówię, bo nie jestem w takiej sytuacji.

                Zgadzam się, że ona nie ma obowiązku, ale skoro on ma, to powinien sie z niego
                wywiązać. To czy ona mu pomoże w tym, czy nie, świadczy o tym jakim jest
                człowiekiem i jak podchodzi do ich związku. Nie wolno mu jej w tym przeszkadzać.
                To jest moja refleksja.
                Skoro według prawa brat ojca ma obowiązek alimentacyjny wobec dzieci, dlaczego
                nowa żona, która przecież zna zastana sytuację jest nawet moralnie (bo prawnie
                tak) ze wszytkiego zwolniona.
                Przecież ona ma wpływ na sytuację, w której się znalazła, brat ojca żadnego
                wpływu nie ma.
                • m-m-m Re: Co Wy o tym myslicie??? 07.03.07, 11:50
                  Skoro według prawa brat ojca ma obowiązek alimentacyjny wobec dzieci, dlaczego
                  nowa żona, która przecież zna zastana sytuację jest nawet moralnie (bo prawnie
                  tak) ze wszytkiego zwolniona


                  Dla tego, że obowiązek alimentacyjny wynika wrost z aktów stnu cywilnego i
                  dotyczny KREWNYCH (brat, matka, dzieci itd.), a nie POWINOWATYCH (macocha,
                  ojczym, pasierbowie). Teściowa musiałaby wykazać się jakimiś zasługami wobec
                  synowej (już przywoływany przeze mnie przykład, że teściowa wychowała dzieci
                  synowej, by ona i syn mogli pracować) by ta miała moralny obowiązek opieki nad
                  nią na starość.
    • reksia Re: Co Wy o tym myslicie??? 06.03.07, 22:37
      a ja mam takie pytanie, bo mnie to nurtuje ,
      facet otrzymał na łapę 70.tys złoty, nie płacił ci alimentów , miał zaległe,
      miałas cięzko chore (genetycznie) dziecko
      A TY NIE UPOMNIAŁAS SIE I NIE WZIEŁAS WTEDY ANI ZŁOTÓWKI???
      zyłaś na garnuszku tesciowej i jałomuznie wyżebranej od obcych i darowałaś
      facetowi, który zostawił cię z niesamowicie cięzko chorym dzieckiem
      dlaczego? smile
      • kimbeli Re: Co Wy o tym myslicie??? 07.03.07, 11:46
        Nie wiem.
        Nie myslałam o tym i nie miałam do tego głowy. Wtedy co innego było dla mnie
        ważne. Nie obrażaj mnie. To bardzo niesympatycznie obrażać kogoś, kto nie z
        własnej winy znalazł się w trudnej sytuacji. Nie znasz mnie i nie masz prawa
        mnie obrażać.

        Powiem Ci o czymś, to może zrozumiesz, że można inaczej:
        Gdy po śmierci Rodziców zaraz po 15 urodzinach zostałam zupełnie sama,
        wylądowałam w domu dziecka. Nie potrafiłam się tam odnaleźć, sytaucja mnie
        przerosła pod każdym względem. Dostwaliśmy bardzo małe kieszonkowe, które ja
        wydawałam na książki. Byłam głodna. I pewnego dnia mój nauczyciel matematyki dał
        mi drożdżówki. Mówiąc: masz jedz, moja zona mi je kupuje, a ja ich nie lubię.
        Czasem kanapki. Zawsze było to coś do jedzenia. Zapraszał mnie do domu, gdzie
        miałam namiastkę rodziny. Był całkowicie obcym człowiekiem, który nie znał nawet
        moich rodziców.
        Dla niego byłam dzieckiem w potrzebie.
        Na początku wstyd mi było, ale on był bardzo delikatny. I jakoś tak naturalnie
        to robił, że nie miałam wiekszych skrupułów. Raz zapłacił za mnie na wycieczkę.
        Jak zamieszkałam u wujka, musiałam się wyprowadzić na drugi koniec Polski i
        zmienić szkołę. Powiedziałam wujkowi o moim nauczycielu. Wujek dał mi pieniądze
        i powiedział: idź, podziękuj i oddaj.
        Poszłam oddać przynajmniej za wycieczkę, bo za życzliwośći i dobre serce
        (kanapki) ceny nie ma.
        Matematyk powiedział mi, że on nie chce, a jak koniecznie muszę, to powinnam
        oddać potrzebującym, których na pewno spotkam w życiu.
        Dlatego staram się pomagać kiedy tylko mogę, nie traktuję ludzi, którym pomagam
        jak żebraków. Nawet tych, którzy o pomoc proszą sami.
        Każdy z nas może znaleźć się w sytuacji, gdy będzie zdany na pomoc innych. Czy
        to oznacza, że będzie ŻEBRAKIEM.

        Co do pomocy od męża. Jak miałam go do tego zmusić???
        Znasz sposób?
        Wynająć Ruskich czy Leona Zawodowca?
        Napaść, podpalić???
        Nie miałam tytułu prawnego, żeby cokolwiek od niego dochodzić. Przecież
        formalnie on nadal był moim mężem.
        Co miałam zrobić?
        Trzeba wystąpić o alimenty, ale ja nie miałam czasu i głowy do tego. Może
        myślałam, że wróci. Wtedy bym go przyjeła i pewnie starała się wybaczayć. Nie
        chciałam palić za sobą mostów.
        Poza tym nie wiedziałam, jak na to zareagują Tesciowie.
        Teraz wiem, że pomagaliby mi nawet gdybym nigdy nie była jego zona. Więcej:
        gdyby nic nigdy mnie z nim nie łączyło, a byłabym tylko człowiekiem w potrzebie.

        Po roku zaczęłam zarabiać i dawałam sobie radę sama, o tym człowieku chciałam
        jak najszybciej zapomnieć.
        Byłam dumna, że sama potrafię zadbać o dzieci i on nie jest mi do niczego
        potrzebny. Nawet nie występowałam o rozwód. To on wystapił do sadu z pozwem.
        Rozwiedliśmy się dość szybko i bez awantur. Gdybym chciała, mogłabym znacznie
        więcej dostać, niż to co mi przypadło po podziale majątku. Bo i faktycznie mój
        udział był znacznie większy, ale co tam. Obarczona małymi dziećmi (6 i 8 lat)
        znacznie lepiej niz on dawałam sobie radę.
        Pewnie dlatego.



        • mamba30 Re: Co Wy o tym myslicie??? 07.03.07, 11:58
          rozumiem Cie doskonale. też część swojego zycia spędziłam w domu dziecka, tylko
          ja na swojej drodze nie spotkałam "dobrego pana nauczyciela". O ironio, tez
          miałam kontakt z pewnym nauczycielem jak miałam 10 lat... przyszła pani z
          opieki społecznej i chciała mnie zabrać ponownie do DD (już jeden pobyt miałam
          za soba, ale rodzicom udało się odzyskać władzę rodzicielską). Błagałam ją,
          żeby mnie nie oddawała, oddała mnie do znajomych, taka niby rodzina zastępcza.
          Nie wzięła tylko pod uwagę faktu, że tan pan nauczyciel (WF) bardzo lubi małe
          dziewczynki (sic). Odkąd pamiętam staram sie pomagać ludziom i zwierzętom,
          często swoim kosztem, ale trudno - mój wybór. Głodny nie zrozumie sytego, tak
          jak i ludzie o twardym sercu nie zrozumieją tych, którzy się tym sercem i dobrą
          wola różnią.
          • kimbeli Re: Co Wy o tym myslicie??? 07.03.07, 12:48
            Serdecznie Ci współczuję.

            Matko jak to dobrze, że przeziębiona jestem i zostałam w domu, bo w pracy to
            ostatnio na nic nie mam czasusmile) Nawet bym tutaj nie zajrzała.

            Moje kurczowe trzymanie się wiezów krwi wynikało z moich własnych doświadczeń.
            Po smierci rodziców zaopiekowął się mną przyrodni brat mojego ojca. Który nie
            miał wobec mnie zadnego obowiazku, więcej mógł mnie serdecznie nienawidzić, jako
            potomka kogos, kto zabrał mu jego ojca.
            A był tak:
            Mój dziadek, znany bawidamek i wielbiciel płci pieknej, bestrosko zostawił żonę
            z czwórką dzieci dla pięknej, oczywiście młodej aktorki. Wcześniej przepuścił
            posag żony i narobił trochę długów.
            Słuch po nim zaginął.
            Po wielu latach (już w czasie wojny) zgłosiła się do Babci kobieta z małym
            dzieckiem i z płaczem ubłagała ją, zeby zajęla się jej synkiem, bo ona jest
            smiertelnie chora (chyba rak) a nie ma nikogo bliskiego.
            Problem w tym, że ona cały czas jest w formalnym związku małżeńskim z Żydem i że
            to dziecko formalnie też jest Żydem, chociaż jego biologicznym ojcem jest mąż
            mojej Babci, bo od męża to ona odeszła lata temu. A ich współny mężczyzna znikł.

            Babcia dziecko przyjęła, załatwiła mu lewe metryki i poinformowała wszystkich
            wokół, że to dziecko jej śp. męża. Na szczęście dziecko było bardzo podobne do
            ojca i nikt nie doniósł, tam gdzie nie trzeba.
            Dziecko miało urodę bardzo wschodnią (aktorka miała korzenie ormiańskie)i czym
            ryzykowała Babcia kazdy chyba sobie doskonale zdaje sprawę.
            Przyrodnie rodzeństwo taty było duzo starsze i maluszek otoczony był ogromna
            miłoscią. Bardzo byli zżyci. ja dopiero po latach się dowiedziałam, że moja
            najukochańsza Babcia, wcale nie jest moją Babcią, tylko pierwszą żoną mojego
            dziadka, która wychowywała mojego ojca jak własne dziecko.

            tatuś wyjechał do pracy na drugi koniec Polski, ale pomimo tego do śmierci Babci
            kontakty były stosunkowo częste i bardzo serdeczne. Gdy zostałam sama, nie żyła
            Babcia i dwóch braci (obaj byli w partzantce - jeden zginął w czasie powstania,
            po drugim ślad zaginął po wojnie, najprawdopodoniej trafił na Syberię, ale tego
            nie wiadomo), siostra wstapiła do klasztoru, został jeden brat, którebo
            własciwie nie znałam.

            Wujek jak sie tylko dowiedział, że trafiłam do domu dziecka, zaczął starania o
            zajęcie się mną. Trochę to trwała, bo był już wtedy bardzo schorowanym
            człowiekiem. Dwa lata byłam w domu dziecka zanim wujek zdobył mieszanie i mogł
            mnie zabrać.
            Jednym słowem miałam ogromne szczęście. Wujek już nie żyje, ale to dzięki niemu
            dałam sobie radę w zyciu.
            • mamba30 Re: Co Wy o tym myslicie??? 07.03.07, 13:14
              hmm.... ciekawa iradosna (dobre zakończenia) i jednocześnie smutna ta historia.
              U mnie w sumie była proza dnia codziennego. Rodzice po prostu nadużywali alku a
              mama dodatkowo była lekomanką. Jak nie była pijana, to była naćpana
              psychotropami. Jak byłam dzieckiem malutkim, to mną się zajmowała babcia ze
              strony mamy. Też nie byla moją prawdziwą babcią, a siostrą tej prawdziwej,
              która umarła przy porodzie. Basbcia ta umarła na moich oczach dzień przed
              pójściem do 1 klasy, miała wylew. Potem już wiadomo, rodzice pracowali, ale i
              chlali. szybko trafiłam do DD. Wyszłam jak poszłam do III klasy. Rok byłam w
              domu, ale nic się nie zmieniło, często pili, albo byli na gigantach poza domem,
              ja chodziłam głodna. Czasami ktoś mnie nakarmił, ale było różnie. Po kolejnym
              DD wyszłam już w połowie 7 klasy i byłam już na tyle duża, że sobie radziłam. W
              każde wakacje pracowałam, poza tym zbierałam butelki. Jak skończyłam 8 kl.
              poznałam swojego exa. Po roku się okazało, że to drań (był 4 lata starszy ode
              mnie) i łapy podnosi, rzadko bo rzadko, ale jednak. Mieszkal w bloku obok,
              kilka razy zrywaliśmy, ale on zawsze przychodził na kolanach i blagał o powrót.
              Zresztą mnie się wydawało, żę bardzo go kocham, a to tak naprawdę z perspektywy
              czasu chodziło o to, że miałam kogoś innego, niż rodzice. Rodzice nie
              utrzymywali z nikim kontaktu, więc do dnia dzisiejszego jestem sam - jak Ty nie
              mam żadnej rodziny. Wracając do exa - jak zdałam maturę, jego ojciec zachorował
              na raka, musieliśmy się zająć interesem - taka akwizycja po Polsce, ale mżna
              było fajnie zarobić. Teść wkrótce umarł, zamieszkałam u exa z nim i jego matką
              (rok koszmaru). Zaszłam w ciąże, pobraliśmy się. Jak synek miał pół roku, moja
              mama w sylwestra pod wpływem środków wyskoczyła (ponoć z okna. Chce wierzyć, że
              to nie ojciec zrobił, jak było naprawdę nie wiem. Po ponad m-cu pobytu w
              szpitalu umarła. Przeprowadziliśmy się z exem do ojca, on po jakimś czasie
              znalazł kobietę, z którą mieszkał jakieś 7 lat. Rozpił sie w tym czasie
              niemiłosiernie, podupadł strasznie na zdrowiu. Ja w tym czasie zmieniłam
              mieszkanie na nowe. Ona go pogoniła, więc wprowadził się do nas. Po półtora
              roku zachlał się w święta Bożego Narodzenia na śmierć. Nie było nas wtedy w
              domu, znalazłam go martwego. Po pół roku od tego wydarzenia złożyłam pozew
              rozwodowy. Mój ex przez tyle lat mnie bił, wyzywał, poniżał. Otrząsnęłam się
              dopiero przed samą trzydziestką. On nigdy nie chciał rozwodu, nie chciał sie
              też ode mnie wyprowadzić. Nier miałam w nikim oparcia i dlatego to trwało tyle
              czasu. Teraz mam nowego męża, który jest wspaniałym człowiekiem. Też życie nie
              jest wolne od nieprzyjemności, zaznałam ich bardzo dużo od exi i pasierbicy, a
              mój M nie do końca stanął na wysokości zadania, wręcx bym rzekła, że poległ na
              całej linii. Z biegiem m-cy, lat jest co raz lepiej. Jakoś powoli chłop zaczyna
              rozumieć, co można a czego nie, na co zezwalać a na co nie. Jest jakoś do
              przodu. Co nas nie zabije, to nas ponoć wzmocni smile
              • kimbeli Re: Co Wy o tym myslicie??? 07.03.07, 13:48
                Współczuję Ci gorąco. I życzę wszystkiego najlepszego, żeby Ci się ułożyło.

                Boże!! To ja i tak miałam słodkie życie. Do śmierci Rodziców żyłam w normalnej
                rodzinie. Normalnej, czyli było różnie, ale razem.
                Moja Mama miała trudny charakter. W swoim życiu dużo przeszła. Urodziła sie na
                Syberii, gdzie rodzina została wywieziona z Żytomierza. Mieszkali w obozie. Ojca
                żołdacy zatłukli na jej oczach, starsze rodzeństwo wymarło w czasie wojny.
                Babcia harowała w lesie. Wrócili ostatnią turą repatriacji z 55 roku. Mama miała
                kilkanascie lat. Babcia zmarła jak mama była na studiach. Była zupełnie sama.
                Potem wyszła za mąż za mojego ojca i wydawało się, że już nic złego w życiu ja
                nie spotka. Tatuś bardzo ja kochał, szanował - nigdy nie słyszałam, żeby
                powiedział jej jakies ostrzejsze słowo. Słowem sielanka. Rodzina taty ją
                szanowała. My z Siostra byłyśmy zdrowe i grzeczne. Uczyłysmy się świetnie.
                Brak rodziny ze strony Mamy i oddalenie rodziny Taty rekompensowali przyjaciele.
                Tak było do ich śmierci.

                Poetm zaopiekował się mną Wujek i też starał się zrekompensować mi utratę
                Rodziny. Był dla mnie bardzo dobry. Zmarł tuż przed naszy słubem. Zostawił nam
                mieszkanie.
                Potem otrzymałam ogromna pomoc od Tesciów. Co ja mówię: nadal otrzymuję, chociaż
                już nie finansową.
                Trafiłam na cudownego człowieka, który jest dobry dla mnie i myśli o moich
                dzieciach. Jest wdowcem, jego żona zmarła kilka lat temu. Znam jego teściową,
                która o swoim zięciu wyraża się w samych superlatywach. I ma powody, bo chociaż
                jej córka zaczęła wykazywać oznaki choroby psychicznej, on zawsze ją szanował i
                wspierał. niewielu mężczyzn tak potrafi.
                Okazało się, że to był rak mózgu, który dawał początkowo takie objawy.
                Znamy się od czterech lat, od trzech jest to coś więcej niż tylko znajomość.
                Teraz dojrzałam chyba do drugiego małzeństawa.

                Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę wszystkiego najlepszego.
                Przede wszsytkim siły, boo to my, kobiety, musimy być silne.
                Tak mówi moja teściowa - a to mądara kobieta.
                Na potwierdzenie dodoaje, że 80% niepełnosprawnych dzieci w Polsce wychowują
                samotni rodzice - zwykle matki.



                • mamba30 Re: Co Wy o tym myslicie??? 07.03.07, 14:05
                  Ech, ja sobie zawsze tłumaczyłam w chwilach totalnego zwątpienia w życie, że
                  inni mają jeszcze gorzej.
                  Na kanwie historii Twojej rodziny książke mozna byłoby napisac smile))
                  Zazdroszczę kochających sie rodziców, wujka i wszystkich przyjaciół, którzy
                  wyciągnęli pomocną dłoń. Ja takiego szczęścia nie miałam, ale za to teraz
                  staram sie pomagać innym w miare (czasami ponad) swoich możliwości.

                  Jak wywnioskowałam, pewnie po Twoim powrocie ponownie za mąż wyjdziesz smile)
                  Gratuluję fajnego faceta, to teraz raczej gatunek na wymarciu.

                  Z chęcią bym się kiedyś z Tobą spotkała gdzieś przy kawie na babskich
                  pogaduchach.
                  • kimbeli Re: Co Wy o tym myslicie??? 07.03.07, 14:13
                    Z przyjemnosciąsmile))

                    Postaram się odezwać na priva po powrocie.
                    • mamba30 Re: Co Wy o tym myslicie??? 07.03.07, 14:21
                      he he... za pół roku nie będziesz pamiętała ani o kawie ani o mambie, ale mimo
                      wszystko... smile))
    • kasztanka5 Re: Reksiu! Zapomniałaś wziąć leki! 07.03.07, 08:54
      Wybacz reksiu, ale stracilam "netowy szacunek" do Ciebie po tym, co napisalas.
      Nastepnym razem wczytaj sie w watek i okolicznosci.
      Ja wierze kimbeli, a wiesz dlaczego?
      Bo mam podobnie jak Ona, tylko tyle, ze zostalam sama z 4 dzieci.
      I pomimo, ze jestem Next, to napisze Ci bys zrozumiala - gdy raz poprosilam, by
      eks zajal sie dziecmi, a do zycia musiala mu dolozyc macocha i pozniej to
      wykrzyczala moim dzieciom, ze "cudzych bachorow" nie bedzie zywic, to
      zaprzysieglam sobie, ze wole wziac kredyt i opiekunce zaplacic.

      Dbalosc o relacje nie zawsze przynosi takie oczekiwania, jakie bysmy chcieli. I
      masz chyba najlepszy tego przyklad w swojej eks, prawda?

      Nie bardzo mam dalej ochote na komentowanie Twoich krzykow.
      Pozdrawiam
      zyczac
      wiecej wiary w ludzi.
      • m-m-m Re: Reksiu! Zapomniałaś wziąć leki! 07.03.07, 09:25
        gdy raz poprosilam, by
        >
        > eks zajal sie dziecmi, a do zycia musiala mu dolozyc macocha i pozniej to
        > wykrzyczala moim dzieciom, ze "cudzych bachorow" nie bedzie zywic, to
        > zaprzysieglam sobie, ze wole wziac kredyt i opiekunce zaplacic.



        Ja Cię uprzejmie przepraszam, to, że oczekiwałaś, że ex zajmie sie dziećmi jest
        jak najbardziej naturalne, ale z jakiej racji miałaś roszczenie wobec macochy
        by dokładała się do wyżywienia Twoich dzieci?
        • kasztanka5 Re: Reksiu! Zapomniałaś wziąć leki! 07.03.07, 09:31
          Nie lubie narzekac, prosic i tlumaczyc. wink)
          Nie prosilam jej o to - dzieci byly u ojca i to jemu powinno na te dwa tygodnie
          przebywania dzieci u niego wystarczyc na wyzywienie.
          Z tego co wiem, raz zrobila zakupy za swoje pieniadze - wyszlo jej 150 zl i
          chyba sie przerazila. smile)To wszystko.
          Jak wygladaly rozliczenia pomiedzy nimi - nie mam zielonego pojecia, nigdy mnie
          to nie interesowalo. To bylo ich zycie i ich pieniadze. Moze "pozyczyl" od niej
          i nie oddal?
          • m-m-m Re: Reksiu! Zapomniałaś wziąć leki! 07.03.07, 09:41
            Czy wykrzyczała to dzieciom prosto w nosy, czy też wykrzyczała to ojcu dzieci,
            a one to usłyszały to tego chyba nie wiesz.
            Myslę, że tu nie chodziło o sumę, tylko o sam fakt, że czegoś zabrakło i ona
            musiała to kupić z własnych pieniędzy. Ile by to nie było, to sfinansowała
            czyjeś dzieci, co wzbudziło jej oczywisty sprzeciw.
            • kasztanka5 Re: Reksiu! Zapomniałaś wziąć leki! 07.03.07, 09:52
              m-m-m napisała:

              > Ile by to nie było, to sfinansowała
              > czyjeś dzieci, co wzbudziło jej oczywisty sprzeciw.

              m-m-m,
              pomagam NM, bo mam i nie oczekuje wdziecznosci.
              Dla mnie to jest oczywiste.
              • m-m-m Re: Reksiu! Zapomniałaś wziąć leki! 07.03.07, 09:53
                Ale to jest Twoja dobra wola. Ona nie musi pomgać NM i to też jest oczywiste.
            • natasza39 Re: Reksiu! Zapomniałaś wziąć leki! 07.03.07, 16:03
              m-m-m napisała:

              > Czy wykrzyczała to dzieciom prosto w nosy, czy też wykrzyczała to ojcu
              dzieci,
              > a one to usłyszały to tego chyba nie wiesz.
              > Myslę, że tu nie chodziło o sumę, tylko o sam fakt, że czegoś zabrakło i ona
              > musiała to kupić z własnych pieniędzy. Ile by to nie było, to sfinansowała
              > czyjeś dzieci, co wzbudziło jej oczywisty sprzeciw.

              No wiesz m-m-m!
              Taka rekacja ze strony macochy to zwykłe chamstwo.
              Jesli np. do wspólnego domu przyjezdżają przyjaciele, czy rodzina mojego męża
              to zakupy, w związku z ich pobytem maja byc pokrywane wyłacznie z jego
              pieniedzy?
              A jak nie to mam wykrzyczec gościom, ze nie będę pasła ich brzuchów swoimi
              pieniedzmi?
              To po prostu zwykłe chamstwo. Do głowy nie porzyszłoby mi wypominanie czegoś
              takiego mężowi, a juz dzieciom męża czy innym tylko jego gosciom to juz do
              sobie nawet nie jestem w stanie tego wyobrazic.

              Niezaleznosc niezaleznością, ale chamstwo chamstwem i pewne rzeczy nalezy
              nazywac po imieniu.
              • m-m-m Re: Reksiu! Zapomniałaś wziąć leki! 07.03.07, 19:09
                Ja Cie przepraszam, Nataszo, ale przyjaciele sa obopólni i rozumiem, że w domu
                gdzie mieszka para są przyjaciółmi tej pary, a nie jednego z nich. To samo
                dotyczy rodziny: bywa tylko ta część, która jest obopólnie akceptowana.
                W wypadku 4-a dzieci z byłego związku o tutaj nikt macochy nie pyta, czy jej
                takie wizytki nie przeszkadzają i trudno by jeszcze te wizytki finansowała, bo
                niby z jakiej racji?
                To jest podobna sytuacja do tej, że to ja np. miałabym finansować starość
                teściowej (a niczego jej nie zawdzięczam), choć ma ona do tego dwóch własnych
                synów.
                • kasztanka5 Re: Reksiu! Zapomniałaś wziąć leki! 07.03.07, 19:26
                  "Wizytki" m-m-m?
                  Wybacz, w glowie mi sie takie podejscie nie miesci.
                  Ani jako eks, ani jako neks. sad(

                • natasza39 Re: Reksiu! Zapomniałaś wziąć leki! 08.03.07, 09:59
                  m-m-m napisała:

                  > Ja Cie przepraszam, Nataszo, ale przyjaciele sa obopólni i rozumiem, że w
                  domu
                  > gdzie mieszka para są przyjaciółmi tej pary, a nie jednego z nich. To samo
                  > dotyczy rodziny: bywa tylko ta część, która jest obopólnie akceptowana.


                  Specjalnie pisałam o przyjaciołach wyłacznie męża. No ja nie wiem, jak jest u
                  Ciebie, ale zarówbno w pierwszym moim małżeństwie, jak teraz mamy również
                  wyłącznie swoich przyjaciół.
                  Niektórych nawet nie lubimy tzn. on nie lubi niektórych moich przyjaciółek, a
                  ja nie lubię jego znajomych i przyjaciół niektórych.
                  I co?
                  W związku z powyższym mamy sobie osobne puszki kawy, czy własne barki z
                  alkoholem pozakładać, jak ci "nietolerowani" w domu goszczą.

                  Nie mówimy o jakimś pernamentnym dozywianiu, tylko o jednorazowych zakupach dla
                  goszczących w tym czasie w domu ojca i macochy dzieci.
                  Dlatego uważam, że teksty wypominające macochy w tym temacie są tylko zwykłym
                  chamstwem.
                  I to czy macocha ma obowiazek, czy nie ma obowiązku akurat w tym watku nie jest
                  ważny. Ważne jest, że kobieta zadzwoniła wypominając, że jakieś zakupy zrobiła
                  gdy pasierby były w domu i ileś tam wydała.
                  Dla mnie to poniżej poziomu dobrego wychowania.
                  • m-m-m Re: Reksiu! Zapomniałaś wziąć leki! 08.03.07, 10:36
                    Z tego co zrozumiałam to nie zadzwoniła do nikogo, tyko dzieci przekazały
                    matce, że macocha to wypomniała. Nie wiemy w jakiej formie i nie wiemy czy
                    akurat do dzieci, czy do chłopa, a dzieci to usłyszały przypadkowo.
                    Ja jestem w stanie zrozumieć, że macocha nie chce stałych wizyt dzieci męża w
                    domu, szczególnie, że jest to aż czworo dzieci. Każdy układa to po swojemu.
                    Mój M. też ma znajomych różnch. Nie przyjmujemujemy jednak gości w domu od
                    zawsze. Umawiamy się ze swoimi osobnymi lub wspólnymi znajomymi na mieście. Tak
                    jest od początku naszego małżeństwa i dzięki temu żadna ze stron np. właśnie
                    nie musi siedzieć w towarzystwie przyjaciela drugiej strony, którego to
                    przyjaciela nie lubi/nie toleruje. Nie musi tez finansować tej osoby. Nie ma
                    też problemu z wywaracaniem dnia innych domowników. Nie ma stresu ze
                    sprzataniem dla gości, czy sprzątaniem po gościach.
                    Widzisz te 150 zł wydane z własnej kasy na cel, do którego realizacji jest
                    zobowiązany zupełnie kto inny podważa zasadę swobody dysponowania własnymi
                    pieniędzmi. Może reakcja macochy była gwałtowna, bo obwiała się ona, że takie
                    sytuacje będą się powtarzały i jak raz wydała1 150 zł to i nastepnym razem może
                    wydałaby i więcej też bez własnej woli swoich pieniędzy. Poza tym te 150
                    mogłaby wydać na coś co jej sprawi przyjemność, a niekoniecznie czworgu gościom
                    męża.
                    • chalsia Re: Reksiu! Zapomniałaś wziąć leki! 08.03.07, 17:47
                      Mój M. też ma znajomych różnch. Nie przyjmujemujemy jednak gości w domu od
                      > zawsze. Umawiamy się ze swoimi osobnymi lub wspólnymi znajomymi na mieście.
                      Tak
                      >
                      > jest od początku naszego małżeństwa i dzięki temu żadna ze stron np. właśnie
                      > nie musi siedzieć w towarzystwie przyjaciela drugiej strony, którego to
                      > przyjaciela nie lubi/nie toleruje. Nie musi tez finansować tej osoby. Nie ma
                      > też problemu z wywaracaniem dnia innych domowników. Nie ma stresu ze
                      > sprzataniem dla gości, czy sprzątaniem po gościach.


                      no cóż MMM, należysz ze swoim M do zdecydowanej mniejszości, jeśli chodzi o ww.
                      kwestię.
                      Chalsia
      • reksia do kasztanki5 :) 07.03.07, 17:02
        kasztanka5 napisała:

        > Wybacz reksiu, ale stracilam "netowy szacunek" do Ciebie po tym, co napisalas.

        skoro straciłaś ten szacunek po przeczytaniu jednej prowokacji z moje strony,
        to wybacz maleńkawink ale ten szacunek niewiele był wartsmile

        Piszesz że miałaś sytuację gdzie :
        >gdy raz poprosilam, by
        > eks zajal sie dziecmi, a do zycia musiala mu dołozyc macocha i pozniej to
        > wykrzyczala moim dzieciom, ze "cudzych bachorow" nie bedzie zywic, to
        > zaprzysieglam sobie, ze wole wziac kredyt i opiekunce zaplacic.

        a ja ci podam mój przykład jako Nexi smile:

        moja exia z którą teraz ze wględu na toczace sie sprawy w sadzie miedzy nią a
        M (mam więc okazję poznawać ją coraz bardziej) składa przykładowo nastepujące
        zeznania:

        - "mój były mąż nie kontaktuje się z dziećmi odkąd związał sie z tą kobietą
        (czyli ze mną wink)i to ta kobieta zdecydowałao tym, by on nie utrzymywał
        kontaktu z dziećmi, to ona wpływa na to by on nie rozmawiał ze mną"

        i moja droga kasztanko mnie po usłyszeniu czegoś takiego ZAMUROWAŁO, gdyż na
        codzień to ja pomagam walczyć mojemu M o normalny kontakt z jego dziecmi, nigdy
        nie odnosiłam sie do nich wrogo! Ba! wręcz żyliśmy z pasierbami na bardzo
        dobrej stopie Ba! mam nawet tuzin zdjęć gdzie pasierbowie, ci którym rzekomo JA
        UTRUDNIAM KONTAKT Z OJCEM, bo rzekomo chcę ZACHŁANNIE BY BYŁ OJCEM TYLKO MOICH
        DZIECI (bUUUUUUUhahhahahahasmile)))) owi pasierbowie obściskują i obcałowują
        całkowicie spontanicznie macochę (czyli mła wink) po przykłdowo jednej z wywrotek
        w trakcie akcji snowbordowych, czy inszych zabaw np przy przykładowym
        rozkładaniu dzieciakom namiotów

        -przykład drugi exia płacze w sadzie "prócz alimentów mój były mąż nie łoży na
        inne potrzeby dzieci odkąd związał się z TĄ kobietą (czyli ze mnąwink)"


        mój M po przejściu na emeryturę otrzymuję 1100zł na rękę , ma zasądzonych 1200
        alimentów, po opłaceniu alimentów nie zostaje NIC z tej kwoty!BA! trzeba do
        nich nawet dołożyć smile 100 zł, co wiecej TRZEBA UTRZYMAĆ PRZY ŻYCIU M BY NIE
        PADŁ Z GŁODU, nie wspominam o tym że opłaty za mieszkanie M powinien ponosić z
        własnych pieniędzy które w całości idą na poczet alimentów!!

        więc kto ma do tego dodawać???? JA???exia ma pretensje że ja nie wyrażam
        zgody na to by w okresie wakacji gdy dzieci maja przebywac u nas ja chcę by
        jasno było okreslone KTO POKRYWA UTRZYMANIE DZIECI KTÓRYCH RODZICAMI SĄ M I
        EXIA, a Exia chce by M pokrywał te koszty z dodatkowych pieniędzy ,

        powstaje jednak pytanie : JAKIE TO SĄ TE DODATKOWE PIENIADZE???? MOJE???? bo
        fizycznie prócz moich w tym podziale ŻADNYCH INNYCH NIE MA!


        po sprawach z moją Exią jestem zaskoczona tym co sobie uzmysłowiłam, A
        MIANOWICIE JAK BARDZO RÓŻNIE TA SAMA RZECZYWISTOŚĆ MOŻE BYĆ ODBIERANA Z DWÓCH
        STRON

        A wracając do twej wypowiedzi, że nexia wykrzyczała ci ze nie będzie żywic
        twoich dzieci,

        hmmm tak sie zastanwiam czy przypadkiem moja Exia teraz tez nie płacze
        że "ja "wykrzyczałam", że nie zgadzam sie na zywienie pasierbów w okresie
        wakacji " z mojej kieszenismilecóż za wredziol ze mnieuncertain

        a ja zapytuję dlaczego ta kobieta nie wiedzi że ABY ONA OTRZYMYWAŁA PRZEZ CAŁY
        ROK TE SWOJE 1200ZŁ TO JA DOKŁADAMsmile Z TEGO CO ODBIERAM MOIM DZIECIOMsad


        JAK WIEC WIDZISZ KAŻDY KIJ MA DWA KOŃCE smilei prowokując kimbeli to własnie
        chciałam wykazać smile


        > Pozdrawiam
        > zyczac
        > wiecej wiary w ludzi


        Kasztanko ja nie ufam sama sobie wiec wybacz, ale tym bardziej nie będe
        ufac "LUDZIOM",
        ALE RÓWNIEZ POZDRAWIAM SERDECZNIE smile

        • kasztanka5 Re: do kasztanki5 :) 07.03.07, 17:15
          Widzisz reksiu, mam wrazenie, ze Ty jednak nie czytasz tych postow.
          Nie stracilam szacunku z powodu przeczytania jednej prowokacji.
          Jezeli bylabys tak dobra, to wskazalabys mi gdzie ja albo kimbeli sie zalimy?
          Ja tez potrafie byc zlosliwa,
          tylko ze bardziej smutne jest to, ze nie potrafisz juz (?) inaczej.








          • reksia Re: do kasztanki5 :) 07.03.07, 17:36
            oj , kasztanko mylisz sie i to bardzouncertain i tu ogromnie żałuję, że nie posiadam
            umiejętności Mrski , tak sprawnego władania językiem polskim by ukazać problem
            jaki chcę naszkicowac w jednym zdaniu. Pozwolę wiec sobie umieścić osobno w
            odrębnym temacie to co chc ę poruszyć, by moje wypowiedzi nie były brane jako
            atak na kimbeli , bo dalekam od atakowania kogokolwiek . Chciałabym jedynie
            wykazać, że problem który naszkicowała Kimbeli jest przedstwaiony w sposób
            bardzo subiektywny. Przy czym zaznaczam ,ja jej nie oceniam za to.Myslę jednak
            że bardzo ciekawym w tej sprawie, którą przedstawiła Kimbeli,było by
            posłuchanie drugiej strony i ogromna szkoda, że nie można tego uczynićsmile
          • kasztanka5 Re: do kasztanki5 :) 07.03.07, 17:42
            I jeszcze jedno - raczej nie zauwazasz pewnej zaleznosci, bardzo waznej jak
            mysle.
            Czy uwazasz, ze jakis facet podjalby sie "bycia" z kobieta, ktora samotnie
            wychowuje iles tam dzieci i siedzi na tylku nic nie robiac, tylko czeka na
            jakis durny przelew od eks-laskawcy?
            Ty tez bylas na poczatku samodzielna. Czy gdybys miala postawe roszczeniowa
            wobec swojego poprzedniego malzonka, to obecny maz 'wzialby' Cie z tym dobrem
            jakie w poprzednim okresie bys prezentowala? Mysle, ze musialas stanac na nogi.
            Ani Twoja, ani moja eks raczej nie maja szans na zwiazek, bo... trzeba by bylo
            do nich dokladac.
            Wiem, ze moj obecny zwiazek zawdzieczam tylko sobie i temu, ze sie nie dalam.
            Ot i tyle.
    • kai_30 Re: Reksiu! Zapomniałaś wziąć leki! 07.03.07, 09:09
      Qrna, ja rozumiem, ekscytacja, te sprawy, ale mogłabyś czytać posty, na które
      odpisujesz? ZE ZROZUMIENIEM?

      Taki jeden jedyny przykładzik, bo więcej mi się nie chce: "przez wiele lat nie
      miała z nim
      > żadnych kontaktów a jednoczesnie sugeruje ze jakies tam jednak były. Dla mnie
      > to co pisze kimbeli na ten temat jest bardzo pokretne."

      To normalnie ręce opadają - Reksiu, po prostu idzie o to, że kontaktu z ojcem
      nie było przez lata, a potem ojciec zaczął wykazywać inicjatywę i spotykać się z
      dziećmi. Czyli - kiedyś nie, teraz tak. Co tu dla Ciebie jest pokrętne?

      Itd, itp.
      • reksia Do Kai 07.03.07, 17:27
        Kaia ja pomimo tego że w pośpiechu staram sie pisać jak najbardziej ze
        zrozumieniem smile))i wytłumaczę ci to tak:

        mam akurat teraz na tapecie sprawę miedzy moim M a Ex, ona pozbaiwła go praw
        rodzicielskich, bo rzekomo NIE KONTAKTOWAŁ SIĘ Z DZIECMI PRZEZ LATAsmile

        przez te wszystkie lata co zostało już własnie ustalone (jednoznacznie)w sądzie
        na podstawie dowodów (listy, smsy, potwierdzenia wysyłanych paczek,zdjęcia
        zeznania niezaleznych osób, i inne mnóstwo i przeróżne)okazało się ze ojciec
        miał ,na miarę swoich możliwości jakie posiadał (duża odległość,praca w
        australii i związane z tym liczne wyjazdy kilka razy do roku), NORMALNY KONTAKT,

        EXIA OBURZONA, JEDNAK NADAL UWAŻA, ŻE TAK "ZNIKOMY" KONTAKT TO NIE KONTAKT smile,


        M kiedy dzwonił do dzieci, exia zabierała dziecku telefon i zaczynała kłótnie i
        pranie starych brudów z M , wiec M przestał dzwonić i pisze do dzieci , Exiara
        nie widzi tego, że ojciec UNIKA KONTAKTU Z NIĄ-BO MA DOŚĆ KONTAKTU Z NIĄ Z JEJ
        TOKSYCZNOŚCIĄ I MANIPULANCTWEM, DOŚĆ LICZNYCH PRÓB SZANTAŻU EMOCJONALNEGO -ona
        widzi TYLKO JEDNO- że, on nie dzwonismile

        skąd wiesz dlaczego były mąż kimbeli nie dzwonił,NIE UTRZYMYWAŁ KONTAKTU? może
        to kimbeli jakimś swym działaniem go do tego pchneła i moze ona podobnie jak
        moja exia nie zdaje sobie wogóle sprawy z tego co uczyniła

        hmmm... jak wiec widzisz kazdy kij ma dwa końce

        znamy stanowisko I SUBIEKTYWNE SPoJRZENIE NA SPRAWĘ ZE STRONY kimbeli, ale nie
        znamy PRAWDY

        JA WSPÓŁCZUJĘ KIMBELI , ale dopóki nie poznam wersji drugiej strony, ja
        osobiście po moich ostatnich doświadczeniach nie powiem kimbeli" masz racje
        dokop im" ,bo było by to moim zdaniem NIEZWYKLE NIEODPOWIEDZIALNE , a i owszem
        możemy się tu pobawić w towarzystwo WZAJEMNEJ ADORACJI, ale to nie rozwiąże
        problemu Kimbeli smile))
    • lilith76 Re: Reksiu! Zapomniałaś wziąć leki! 07.03.07, 09:18
      reksiu, ja też uważam, że prowokacja ma swoje granice i potrzebujesz rozmowy z jakimś specjalistą, psychologiem. Piszę szczerze, bez urazy. Zaczynasz świrować.
      • babe007 Re: Reksiu! Zapomniałaś wziąć leki! 07.03.07, 09:20
        Zgadzam się z lilith. Ten wybuch agresjii wygląda na jakis atak (bez urazy).
        Cos złego wydarzyło sie w Twoim życiu ostatnio?
      • jayin Ad Reksiae :-) 07.03.07, 18:27
        Reksiu, bez obrazy... Ale...

        Prosiłabym o mniej nawału emocji w pisaniu... Czasem przez to źle się rozumie to, "co autor miał na myśli". A i najczęściej emocje są niepotrzebne. Zwłaszcza te "anty" w komentowaniu innych ludzi. I jeszcze jedna prośba: zejście z ławy prokuratorskiej smile Przesłuchanie niejakie wyszło tutaj, nie dyskusja.

        ...Dziękuję smile

        J.
        • reksia Re: Ad Reksiae :-) 07.03.07, 19:07
          och jayin juz kiedys , całkiem zresztą słusznie wygarneła mi to Mrska że mam
          faktycznie wredny sposób prowadzenia polemiki uncertain i niestety mam z tym problemuncertain
          dalekam jednak od checi urazania kogokolwiek i miałam nadzieje, że osoby
          goszczące na tym forum już kapkę sie do tego przyzwyczaiły, na tyle mnie znają
          że i wybaczają mi te moje słomiakiuncertain

          jayin ja prowokuję, bo mam wrazenie że pisząc w emocjach osoby wypowiadajace
          sie tu, sa wówczas bardziej autentyczne,bardziej wylewne, bardziej szczere,
          mniej sie w takich momnetach kreują, zaczynają sie otwierać i zawsze ale to
          zawsze staram sie zakonczyc każdy z dialogów wykazaniam zrozumienia drugiej
          osoby, staram sie pomóc

          sposób moze faktycznie chybiony , ale ja juz taka jestem sad moze faktycznie
          powinnam przestać pisac skoro tego co chce przekazac , przekazac jednak
          czytelnie nie potrafie sad

          ja nie piszę dziś pod wpływem żadnych emocjisad ja pisze dziś i czuję wielki,
          pusty, kosmiczny smutek, bo urasta we mnie jakieś dziwne przekonanie, że mówimy
          wszyscy jednym językiem, ale ciągle jest to klątwa wieży Babel
    • m-m-m Re: Reksiu! Zapomniałaś wziąć leki! 07.03.07, 09:29
      A ja uważam, że żadne prochy Reksi nie są potrzebne. Ma po prostu taki styl
      pisania. Bez caps locka i wykrzykników napisał sensowny post, z którego treścią
      się zgadzam.
      • kasztanka5 Re: Reksiu! Zapomniałaś wziąć leki! 07.03.07, 09:41
        Z czym sie zgadzasz m-m-m?
        Z tym, ze jezeli kobieta zostaje sama, to czasami zacisnie zeby i
        bedzie "zaiwaniac" jak maly motorek, byleby dzieci jej nie zabrali? I ze nic od
        lobuza nie bedzie chciala?
        Ze nie bedzie miala czasu na siebie? Ze bedzie sie bala o kazdy kolejny dzien?
        Wiesz, gdybym nie byla teraz macocha, to nie uwierzylabym wczesniej nikomu, ze
        sa normalne neksie. wink)
        Za kazdym razem przewija sie kwestia spogladania przez swoj pryzmat i bagaz
        doswaidczen. A to, ze ktos sie spotyka z samym zlem z zlosliwoscia, to juz
        chyba inna para kaloszy.

        "Sa cuda, o ktorych sie najstarszym filologom nie snilo." wink)



        • m-m-m Re: Reksiu! Zapomniałaś wziąć leki! 07.03.07, 09:44
          Z tym, ze jezeli kobieta zostaje sama, to czasami zacisnie zeby i
          > bedzie "zaiwaniac" jak maly motorek, byleby dzieci jej nie zabrali? I ze nic
          od
          >
          > lobuza nie bedzie chciala?


          To jest jej wybór, że nic od łobuza nie chce, dzieci są wspólne i on ma
          obowiązek uczestniczyć w ich wychowaniu i utrzymaniu.
          • kasztanka5 Re: Reksiu! Zapomniałaś wziąć leki! 07.03.07, 09:54
            m-m-m napisała:

            > To jest jej wybór, że nic od łobuza nie chce, dzieci są wspólne i on ma
            > obowiązek uczestniczyć w ich wychowaniu i utrzymaniu.

            Mysle, ze troche za daleko zabrnelas.
            Nikogo do milosci nie mozna zmusic. A lobuzy sa, jakie sa.
            • m-m-m Re: Reksiu! Zapomniałaś wziąć leki! 07.03.07, 10:00
              A co ma miłość do płacenia kasy na dzieci?
              To, że opiekun dzieci jest honorowy, to jego sprawa, ale to nie są pieniądze
              opiekuna tylko dzieci.
              Moja mama też zrezygnowała kiedyś z kasy na mnie, bo świetnie sama zarabiała.
              Ojciec płacił kiedy chciał. I ja uważam to za błąd mojej śp. mamy.
          • kimbeli Re: Reksiu! Zapomniałaś wziąć leki! 07.03.07, 12:05
            Jak zmusić????

            Proszę o skuteczne rady. Może masz coś w zanadrzu.

            Mnie się wydawało, że dla moich dzieci - którym nic materialnie nie brakuje -
            najważniejsze jest to, zeby miały ojca.
            Fakt, że się nimi zainteresował, miał dla mnie znacznie większe znaczenie niż
            to, żeby płacił alimenty.
            Owszem początkowo się domagałam, ale póxniej doszłam do wniosku, że wazniejsze
            są dobre relacje pomiędzy rodzinami, a nie niewielkie w sumie pieniądze.
            Nie zaniedbuję interesów dzieci, bo to co im się po dziadkach należało (czyli
            1/3 mieszkania) zabezpieczone jest w księgach wieczystych.
            Może to dziwne, ale takie pieniadze mogę bardzo szybko zarobić.
            OJCA IM NIE KUPIĘ!!!!
            • m-m-m Re: Reksiu! Zapomniałaś wziąć leki! 07.03.07, 12:08
              Z tego samego założenia wychodziła moja mama.
              A ja uważam, że jeśli ojciec miałby szantażować ją, że jak będzie domagała się
              alimentów to on mnie odwiedzał nie będzie, to ja mam gdzieś takiego ojca.
    • mikawi Re: Co Wy o tym myslicie??? 07.03.07, 09:57
      Przeczytałam z uwagą cały wątek i takie mi się wnioski nasuwają:
      ZA: uważam, że w sytuacji jaką opisałaś, gdy poszłaś na rękę byłemu mężowi I
      jego żonie w kwestii odpuszczenia alimentów na dzieci i spłaty majątku, masz
      prawo oczekiwać pomocy w ramach swego rodzaju wdzięczności. Pomijam kwestię
      zasranego obowiązku ojca wobec dzieci, do którego next wprawdzie nie musi się
      przychylać bo to nie jej dzieci, fakt, ALE uważam, że w tej sytuacji obecna
      żona Twojego byłego powinna zamknąć buzię, choćby wizja opieki nad pasierbami
      nie wiem jak jej nie odpowiadała. Właśnie z powodu wdzięczności i długu -
      moralnego i finansowego wobec ciebie. Pół roku to nie wieczność, bez przesady i
      jeśli tej pani tak bardzo przeszkadzają dzieci męża, nie toleruje ich, przeraża
      ją wizja opieki nad nimi (bo nie czarujmy się, spadnie ona na nią a nie na
      pracującego męża) - powinna zacisnąć zęby i pójść na kompromis - albo dzieci u
      nich allbo niech mąż zamieszka na ten czas w domu z synami a tu
      będzie "dochodzący" w okresie twojej nieobecności. Trudno, coś za coś.

      PRZECIW: nie uważam za jakiś szczególny benefit mozliwość zamieszkania nowej
      rodziny eksa w twoim domu, szczerze mówiąc niezależnie jak piękny i duzy byłby
      to dom, wolałabym własne, nawet jeśli ciasne, mieszkanie.
      Druga sprawa to twoje motywy skierowania do sądu sprawy o zaległości finansowe.
      Jakkolwiek masz do tego prawo i sprawę masz wygraną, takie zachowanie z twojej
      strony uważam za równie niskie co zachowanie next. Bo kieruje tobą wyłącznie
      chęć odwetu i zemsty za niepodporządkowanie się byłego męża i jego żony. Mówią
      nie (a właściwie ona mówi), to im dowalę. Mam pytanie - czy jak pogrążysz ich
      finansowo na lata poczujesz się lepiej? Przyniesie ci to satysfakcję, że
      doprowadziłaś do ruiny rodzinę byłego męża? Nie wiem jak dla ciebie, ale dla
      mnie takie "zwycięstwo" miałoby bardzo gorzki smak.

      • kimbeli Re: Co Wy o tym myslicie??? 07.03.07, 10:47
        Chyba dlatego założyłam ten watek.
        To był impuls. Długo sie wahałam. Bałam się nie tego, że mi ktoś nie uwierzy,
        ale tego że mnie ktoś zacznie oczerniać nawet w internecie. Nie znając zupełnie
        mojej sytuacji.
        Chyba szukałam tutaj usprawiedliwienia przed tym, zego tak naprawdę nie chcę
        zrobic.

        Wszyscy mi mówią, że jestem głupia, bo tolerują tę sytuację tyle lat. Że mam
        OBOWIĄZEK wobec dzieci to zrobić, a ja wiedziałam, że nie dość, że będę się
        czuła podle, to wcale nie chce się mścić.

        Tak na dobrą sprawę powinnam być wdzięczna mężowi, że doszedłwink
        I to w takim momencie.
        Walka o zycie dziecka była najważniejsza. Nic innego się nie liczyło. Postawa
        teściów pewnie też byłaby inna w innej sytuacji. To przecież ich jedyne dziecko.

        Zanim dotarło do mnie, co sie stało, zdążyłam się pozbierać.
        Pomogło mi to zawodowo, a mojemu byłemu mężówi bardzo zaszkodziło.
        Pracowaliśmy w jednej firmie(ja, on i jego nastepna) więc wszyscy w końcu się
        dowiedzieli, jak się sprawy mają.
        Ja byłam lubiana, ona nie. Wiele kobiet bez skrupułów zdradza swojego męża lub
        podrywa męża kolezanki, ale sytuacja gdy w szpitalu umiera dziecko (bo takie
        były plotki) on podrywa koleżankę, wyprowadza się do niej i zostawie rodzinę bez
        środków do zycia (wszyscy o tym wiedzieli, chociaż wcale sie tym nie chwaliłam,
        wstyd mi było) - pogrążyła go zupełnie.
        Dlatego firma poszła mi na rękę. Dostałam pomoc finansową od firmy i kolegów z
        pracy. Dziewczyny przywoziłyu mi do szpitala potrzebne rzeczy, czasem słuzyły
        samochocem - on nasz zabrał. Załatwiały leki, jak w końcu lekarze postawili
        diagnozę. I cieszyli się razem ze mna gdy syn wracał do zdrowia.

        Mogłam pracować w domu. Tuż przed moim powrotem oboje stracili pracę. Ona bo
        przyjeta była tylko na zastępstwo. On sam odszedł.

        Mnie spotkała tam duża życzliwość. Dość szybko zaczęłam awansować, bo spotkałam
        się z taka chęcią pomocy, że mogłam nic nie robić. A fakt, że nie skorzystałam z
        okazji, pracowałam i nadal się szkoliłam, bardzo ułatwił mi awans, którego
        pewnie w innej sytuacji bym nie dostała. Potem poszło już bardzo szybko.
        Dlatego też nie upominałam się o pieniądze. Po rozwodzie on wypadł z zawodu -
        pracuje w szkole. Alimenty zasądzone na dzieci w wysokości 850 zł, to teraz
        pewnie połowa jego pensji. Owszem gdyby je płacił, przydały by sie, ale bez nich
        nie ma najmniejszego problemu.

        Tak jak pisałam wielokrotnie: wszystko mogę dzieciom kupić, ale ojca czy rodziny
        im nie kupię. Mnie z domu dziecka wyciągnął przyrodni brat mojego taty. I
        traktował jak własne dziecko, nie =- znacznie lepiej. Chociaż moi rodzice mieli
        bardzo dużo przyjaciół, z którymi zylismy jak z rodziną, zaopiekował się mna
        ktoś, kto mnie tak naprawdę w ogóle nie znał i nie miał doświadczenia z dziećmi.
        Ale kochał mnie bardzo i to wystarczyło. Czyli więzy krwi były ważniejsze.
        Liczyłam, że moja postawa - chociaż w świetle tego co napisałam powyżej nie
        bezinteresowna - spowoduje, że moje dzieci będą miały kogoś, kto będzie im bliski.

        Druga sprawa: do wybrania takiego rozwiązania skłoniła mnie Teściowa. Kilka lat
        temu zgodziła się przyjąc jego nową rodzinę (wnuczkę widywała wcześniej, ale
        zony nie zyczyła sobie w domu). Powiedział mi, że ojciec intereseuje się
        dziećmi, że nowa żona ciepło się o nich wyraża, że planują jakiś wspólny wyjazd,
        żeby się lepiej poznac. Czyli zwiedli i ją.

        • mamba30 Re: Co Wy o tym myslicie??? 07.03.07, 10:53
          Kimbeli, ja nadal podtrzymuję to, co napisałam powyżej - walcz o pieniądze
          należne Tobie i dzieciom. Wystarczająco długo ich kredytowałaś. Możesz być
          łaskawa i pominąć odsetki, ale należność główna Ci sie należy jak psu buda.
          Nie dopatruję się w tym czynie zemsty. Po prostu skoro nie idzie się dogadać na
          płaszczyxnie ugodowej, to trzeba w taki sposób. Dzieciom ojca nie kupisz, ale
          możesz zapewnić dzięki tym pieniądzom start w życiu. Trzymaj się i powodzenia.
        • kasztanka5 Re: Co Wy o tym myslicie??? 07.03.07, 11:05
          kimbeli napisała:

          > Chyba szukałam tutaj usprawiedliwienia przed tym, zego tak naprawdę nie chcę
          > zrobic.
          >
          > Wszyscy mi mówią, że jestem głupia, bo tolerują tę sytuację tyle lat. Że mam
          > OBOWIĄZEK wobec dzieci to zrobić, a ja wiedziałam, że nie dość, że będę się
          > czuła podle, to wcale nie chce się mścić.

          Jak znam zycie, to takie mysli wroca kimbeli.

          Pozdrawiam zyczac
          madrych wyborow. smile)

    • kimbeli Re: Co Wy o tym myslicie??? 07.03.07, 11:13
      Uważam, że jego zachowanie w tej sytuacji świadczy o tym, że zupełnie się nie
      zmienił.
      I skoro chce pozostać tylko tym , czym był przez wiele lat - czyli wyłacznie
      dawcą spermy, chce uchronić moje dzieci przed koniecznością jego alimentowania.

      • m-m-m Re: Co Wy o tym myslicie??? 07.03.07, 11:58
        Jak już Ci pisałam - nie uchronisz dzieci przed tym faktem.
    • dzk35 zapomnieliśmy o jednym – o ojcu! 07.03.07, 11:18
      oczywiście że to ojciec powinien uczestniczyć w wychowaniu dzieci! oczywiście
      ze macocha nic nie musi, ale wiedząc że wychodzi za mąż za mężczyznę z dziećmi
      powinna mieć świadomość jego obowiązków! ale również oczywiste że obie panie
      powinny gadać tylko z nim, a nie przepychać się między sobą!
      jeśli matka zwraca się do ojca to on powinien propozycję przyjąć do
      przemyślenia, zwrócić się do swojej partnerki z pytaniem czy jej to odpowiada i
      albo zaproponować (w porozumieniu z nią) inne rozwiązanie albo powiedzieć jej w
      oczy że pomóc nie może (choć wszyscy mają świadomość chyba że ma obowiązek, a
      on powinien mieć ją zwłaszcza)
      kimbeli, gdy nexia się do niej zwróciła o pomoc (prolongata spłaty to przecież
      pomoc) rozmawiała z nią ale potem nie zwróciła się o pomoc do niej (choć biorąc
      pod uwagę przeszłość to z jednej strony mogła liczyć na dobry gest, a z drugiej
      nie powinna była wcale...) bo nie nexia ma obowiązki tylko ojciec dzieci!
      zwróciła się do byłego męża, on propozycję przyjął, jak rozumiem bez
      konsultacji z małżonką (jak widać jest równie dorosły jak te kilkanaście lat
      temu) i ona tak ni w pięć ni w dziewięć zadzwoniła do kimbeli z wrzaskiem...
      zupełnie nie wiem po co (chyba poza wylaniem złości i żółci), bo przecież dla
      niej stroną do rozmów jest jej mąż, któremu w takiej sytuacji mówi
      się „kochanie, jeśli nie myślałeś wtedy to myśl teraz i rozwiąż to tak by
      zachowane były moje warunki takie to a takie”, ostatecznie jeśli nie ufa że mąż
      zrobi cokolwiek i podejrzewa ze będzie grał na zwłokę do samego wyjazdu matki
      (tak by potem sytuacja sama się rozwiązała czyli aktualna żona zajęła się
      obcymi jej dziećmi – tak jakoś go, po opisie kimbeli, oceniam) mogła zadzwonić
      i powiedzieć że warunki ustalone przez nich spowodują że wszystko spadnie na
      jej barki, a ona się nie podejmuje, więc prosi o przenegocjowanie umowy, żadne
      wypowiedzi o bachorach, obelgi, a tym bardziej informowanie o wymuszeniu
      kontaktów przez teściową!! bo żona ojca nic nie musi, poza próbą zrozumienia,
      grzecznością, no i klasą...
      moim zdaniem osią tego wszystkiego jest dupa nie facet! on jest winny
      zaistniałej sytuacji, on nie umiał ładnie małżeństwa skończyć i nie umie ładnie
      o drugie dbać! założycielka topiku ma z nim tylko dzieci, żadnej pomocy i
      możliwość (a według mnie to konieczność) wyegzekwowania finansowych należności
      dla tych dzieci (należność za mieszkanie może mu darować bo jest jej, kiedyś
      ich dzieci odziedziczą, choć nie wiem po co mają się o to użerać, lepiej od
      razu), moim zdaniem powinna ucieszyć się że nie jest z nim bo przez te
      kilkanaście lat napsułby jej krwi swoją niedojrzałością!
      największy problem ma aktualna partnerka tego skarbu ale jej brak klasy i
      roszczeniowa postawa (przecież pozwala by dzieci jej partnera nie dostawały
      zasądzonych alimentów i tolerowała brak zainteresowania nimi u swojego męża a
      to już jest nie w porządku) jakoś osłabiają moje współczucie dla jej zagmatwania
    • kimbeli Fakty sa inne:) 07.03.07, 20:08
      Reksiu, 80% niepełnosprawnych dzieci w Polsce wychowują samotne matki. Czy to
      twoim zdaniem o czymś nie świadczy?
      takie są dane statystyczne, brutalna rzeczywistość
      Może to jednak tatusiowie przejawiają ochotę do wymiksowywania sie z takich
      układów: ona, on i kaleka?

      Bylismy młodym, kochającym sie małzeństwem i co ? Nagle wszystko w ciagu kilku
      miesięcy rozsypało się jak domek z kart. Nagle się zrobiłam nie do życia?
      Owszem byłam zrozpaczona, moze drazliwa, moze płaczliwa, ciągle w szpitalu...
      Ale w tej sytuacji. Może to jednak zrozumiałe.
      Dziwisz mi się????
      Przecież to było też jego dziecko. Planowane, oczekiwane, kochane...
      Które cierpiało i nikt nie wiedział na co. On pracował, a ja opiekowałam się
      jednym dzieckiem, a potem siedziałam w szpitalu. Do nieczego więcej juz nie
      byłam zdolna. I w tym była moja wina??

      Owszem na początku miałam ogromny zal do nich obojga. Do niego (wiadomo za co),
      ale i do niej.
      Dla mnie kobieta, która w takiej sytuacji przyjmuje takiego faceta jest kimś,
      kogo zachowania nie chcę nawet komentować.
      Od początku wiedziała, co się dzieje.Jego wina w porównaniu do jej jest
      nieporównanie większa.

      Na szczęscie na poczatku nie maiałam zupełnie z nimi kontaktów. Byłego zobaczyła
      m dopiero z okazji rozwodu. A mnie wtedy juz najnormalniej przeszło. Byłam
      szczęśliwia, spełniona zawodowo.
      MOze gdybyśmy byli w odwrotnej sytuacji, to pewnie reagowała bym inaczej. Ale w
      tej???
      Zawsze tarktowałam ją z szacunkiem.
      Nie z sympatią, bo jej normalnie nie lubię.
      Ale przepraszam, za co mam ją lubić???

      W żadnym moim poście nie przeczytasz, żebym źle się wyraźała o moim byłym.
      Przecież kiedys bardzo go kochałam, jest ojcem moich dzieci. Był dla mnie wszsytkim.
      Do odejscia zawsze zachowywał sie przyzwoicie. Kochał i szanował mnie i dzieci.
      Myslę, żę w gruncie rzeczy jest dość przyzwoitym człowiekiem, albo na takiego
      się zapowiadał. I pewnie by był, gdyby nie tragiczna próba, której
      najzwyczajniej nie sprostał.
      Przez te lata tez nigdy mnie nie obraził. Owszem nie interesował sie mną, ale
      mnie nie obraził, nie ubliżył mi.
      Wydawało mi się, że jego zainteresowanie dziećmi w ostatnich latach było
      autentyczne.

      Moim zdaniem jest słabym, bezwolnym człowiekiem, który wymiksował się z trudnej
      sytuacji w pierwszym nadarzajacym sie momencie.
      Mam do niego żal rownież o to, ze przez niego narazona byłam na konfrontację z
      jego żoną.

      Być moze ona ma pełniejszy obraz sytuacji i wie to, czego ja nie wiem. Nie mam
      pojęcia. Ale to nie mój problem, tylko jej. Po naszym rozstaniu widziałam ją
      tylko kilka razy w zyciu (w tym raz na jej prosbę) i to mi chyba wystarczy do
      końca życia.


      • reksia Re: Fakty sa inne:) 07.03.07, 21:27
        kimbeli napisała:

        > Reksiu, 80% niepełnosprawnych dzieci w Polsce wychowują samotne matki. Czy to
        > twoim zdaniem o czymś nie świadczy?

        tak świadczy smile ale Kimbelli niestety nie o tym, że mężczyźni to
        nieodpowiedzialne potwory jak to sugerujesz i żebym nie była gołosłowna, to
        mówi ci to matka dziecka, matka której w wieku gdy dzieciak miał półtorej
        roczku okulista powiedział wypisując recepte, na okularki po 10 dioptri "musi
        pani przygotować siebie i dziecko na to ze ten stan bedzie sie juz tylko
        pogarszał"

        dzis moje dziecko widzi, ba chodzi nawet dość czesto bez okularów

        faktycznie rozstałam sie z byłym mężem , ale na litośc boską nie wpadłabym na
        pomysł by go oskarżać go o to, że zwiał przed chorobą dziecka , gdyż widziałam
        jak również cierpi widząc chodźby okulary na buźce dziecka tak małego, że
        uczepione maleńkich uszu, z dodatkowym uchwytem by nie zlatywały,wygladały aż
        nieprzyzwoicie,
        oskarzenie moim zdaniem ojca , któregokolwiek, o to że jest nieczuły na krzywdę
        własnego dziecka ,jest wyjatkowo poważnym oskarżeniem i mozna takim oskarzeniem
        ryzykować moim zdaniem w wyjątkowo jaskrawych przypadkach, mam nadzieję że twój
        taki był skoro sie na niego powołujesz

        > Owszem byłam zrozpaczona, moze drazliwa, moze płaczliwa, ciągle w szpitalu...
        > Ale w tej sytuacji. Może to jednak zrozumiałe.
        > Dziwisz mi się????

        tu w tym punkcie chciałabym byś mnie dobrze zrozumiała
        bo napiszę to tak:
        "tak dziwie ci się" i wytłumaczę ci zaraz dlaczego
        -rozumie ze jako młodzi ludzie nie byliście dość dojrzali by sobie poradzic
        emocjonalnie z tak powaznym problemem,
        -rozumie ze byłas w wyjątkowo trudnej sytuacji
        -rozumie ze strach i rozpacz brały górę
        -rozumie ze miałas prawo byc drazliwa i płaczliwa

        ale nie rozumie dlaczego ojcu dziecka nie dałas prawa do takich samych odczuć

        i dziwie ci sie, że przyznając sobie prawo do cytuję "do niczego więcej nie
        byłam juz dolna" nie rozumiałaś że on miał prawo do takiego samego stanu
        mówisz "ja cierpiałam" a o nim "on nie dorósł, on zawiódł -nas"przyznajesz
        sobie prawa( ja miałam prawo cierpieć, co wiecej widzisz swoją wielkość w tym
        cierpieniu) a jemu tylko obowiązki (on miał obowiązek wytrzymać ciężar-pomimo,
        on miał obowiązek przeczekać)
        i absolutnie nie chcę cie urazić, ale w tym drobnym szczególe,to Twoje
        zachowanie wydaje mi sie toksyczne

        dla ciebie samej

        mineliście się, nie daliście sobie rady z tą trudną sytuacją moze juz czas
        byście sobie ten żal odpuścili

        ale mi się wydaje ze wybaczać nalezy od wybaczenia samemu sobie, wiesz na
        wybaczeniu sobie tego, że nie sprostałam, nie dałam rady,nie dorosłam cos przez
        to straciłam , ale trzeba sobie jasno powiedziec, ale w zamian za to mam siłe i
        wiedze, by iśc dalej będąc mocniejszym człowiekiem,to juz pewnie wieszwink skoro
        dałas sobie radę stanąc na nogi

        ale na litośc boską! nie traktuj mężczyzn instrumentalnie i nie rzucaj takich
        sloganów jak "80% niepełnosprawnych dzieci w Polsce wychowują samotne matki" ,
        bo w naszym kraju gdzie nadal pokutuje mit i kult "matki polki" dziś tysiace
        dzieci zasnie w łóżeczkach bez całusa od TATY
        i wykazywanie się "cierpietnictwem" w stosunku do rzeczywistego bólu, który
        odczuwają te dzieci jest gestem tak absurdalnie teatralnym, że delikatnie rzecz
        biorąc .....(chyba lepiej będzie, gdy ja w tym momencie przemilczę)

        i nie chodzi tu kimbelii o mnie , o ciebie czy o kogokolwiek innego, CHODZI O
        TAK GŁĘBOKIE ZROZUMIENIE DRUGIEGO CZŁOWIEKA, JAKBYŚMY SAMI NA CODZIEŃ CHCIELI
        BYĆ ZROZUMIANI

        druga sprawa:
        Kimbelii napisałaś:
        > Owszem na początku miałam ogromny zal do nich obojga. Do niego (wiadomo za
        co),
        > ale i do niej.
        > Dla mnie kobieta, która w takiej sytuacji przyjmuje takiego faceta jest kimś,
        > kogo zachowania nie chcę nawet komentować.


        to brzmi jak klasyczna projekcja , ale ja nie o tym chcę pisać

        bardzo mnie natomiast dziwi DLACZEGO oceniłaś kobietę, której motywów działania
        rozumie wogóle nie znasz,

        to że on milczy nie znaczy, że twoje cierpienie spowodowane chorobą dziecka
        jest większe, bo ty krzyczysz,
        znaczy co najwyżej że przeżywacie to inaczej

        może ona tez boi sie przyjecia opieki nad cięzko chorym dzieckiem, Kimbelii nie
        masz 5 lat i zdajesz już sobie chyba sprawę ze dla osoby która nigdy nie miała
        do czynienia z poważną chorobą moze to być faktyczny problem

        oj muszę kończyć uncertain M zaprosił mnie własnie na spacer i tego sobie dzis nie
        moge odmówić wink

        pozdrawiam wiec na tą chwilę gorąco i życzę spokojnej nocy



        • mrs_ka Re: Fakty sa inne:) 07.03.07, 21:50
          kurczę, Reksia, wiesz, nie zdzierżę. Co Ty wypisujesz??? Przeczytaj to z boku,
          proszę.
          Kuźwa, tatuś o delikatnym serduszku wypiął się na rodzinę i poszedł w tango z
          kochanką, bo to był jego sposób na wyrażenie bólu. I gdyby żona fafa rafa na
          rzęsach stanęła przyznając mu pierdylion "praw do..." (czy prawo do swobodnego
          dysponowania własnym penisem również?), to na pewno tatuś zachowałby się
          inaczej, bo dobrym człowiekiem w głębi serca był: przysięgam, że sam mistrz
          Kini_M nie zrelatywizowałby tego lepiej.
          I do kogo ta mowa: do tej, która musiała stanąć na wysokości zadania, bo została
          sama z dziećmi i MUSIAŁA sobie poradzić? I Jej "prawa do..." wszyscy mieli
          naonczas w dupie, co jednak było sprawiedliwe i na co nie powinna się skarżyć,
          bo...bo...bo??? No właśnie, bo co? Bo jest Eksiarą i już na początku tej
          dyskusji włożyłaś ją do szuflady (dlaczego akurat do takiej? nie mamy pojęcia),
          z której- jak widzę- nie wyjmiesz Jej mimo tego, że coraz bardziej się zapętlasz
          i w coraz większe absurdy wpadasz.

          Co do motywów kochanki: powiem Ci Reksia, że chromolę motywy zachowania kobiety,
          która gzi się z żonatym facetem mającym świeżo urodzone, zaplanowane, chore
          dziecko.
          Pewnie te siedemdziesiąt patyków, ktore eks mąz wisi Kimbeli też miało zadziałać
          wychowawczo i dla dobra eks żony, bo ogólnie eks i nowa pani mieli same dobre
          intencje, które jako te perły rzucali przed wieprza-Kimbelę.


          I z całym szacunkiem, ale nie porównuj -10 dioptrii do mas samotnych matek,
          które wychowują dzieci z chorobami genetycznymi, bo przygięci bólem tatuśkowie
          byli tacy wrazliwi, że wybrali latwiejsze życie. Wiesz, mojej sąsiadki mąż
          potrącił własnego syna, po czym odszedł do kochanki, bo ból patrzenia na swojego
          chorego synka był tak wielki... czy kleenexy już wyjęte? Bo wzruszyłam sie jak
          cholera, miś o troskliwym serduszku, prawda.
          Nie zastępujmy słowa "egoizm" słowem "cierpienie", dobra?
          Bo autentycznie zaczynam współczuć Łyżwińskiemu, że go panienki zgwałciły. I
          wyrażam ubolewanie, ze w Norymberdze swego czasu nie brali poprawek na tyle
          okoliczności łagodzących włącznie z trudnym dzieciństwem, byłby Goering miał
          weselszą emeryturę, w końcu był ofiarą, nie?

          a.
          • mrs_ka Re: Fakty sa inne:) 07.03.07, 21:56
            kurcze, polecialam za ostro. Przepraszam. Zmieniłabym formę, treść nie. Twoje
            posty, Reksiu, wprawiły mnie w zdumienie i to potężne.

            a.
          • reksia do Mrski 08.03.07, 09:32
            Mrska wytłumaczmy coś sobie;
            -bardzo chciałabym posiadać biegłośc słowa jaka Ty posiadasz jednak niestety
            nie posiadam , dletego wyrażenie niektórych spraw sprawia mi trudnośc, niestety
            a teraz wracając do tematu:
            RAZ JESZCZE PODKREŚLĘ W ŻADEN SPOSÓB NIE CHCĘ OCENIĆ KIMBELI,
            1.chciałam zwrócic jednak uwage na to iz bardzo łatwo oceniamy innych (Exię,
            nexie, byłego męża,jednak tymi naszymi ocenami i patrzeniem poprzez pryzmat
            własnego egoizmu , bardzo często krzywdzimy wiele osób) i być moze to jest
            przyczyną wielu problemów które później wynikają, zaznaczam (ze ja też tak
            pochopnie oceniam i na tą chwilę wstyd mi za to )
            2. Ja nie piszę o 10 dioptriach , tylko o dziecku tracącym kompletnie wzrok,
            jeżeli w Twoim odczuciu cierpienie dziecka kimbeli związane z problemem
            nieprzyjmowania niektórych pokarmów ( bo rozumiem że o takiej skazie
            genetycznej pisze kimbelii) jest wiekszym problemem niż dziecko
            niewidzące...jest to chyba tylko twoja subiektywna ocena sytuacji... nie będę
            się tu wdawać w dyskusję czy wiekszym problemem dla dziecka czy jego rodziców
            jest jeżdżenie na wózku czy ślepota ..bo uważam takie rozważanie i porównywanie
            za bardzo niestosowne w stosunku do osób cierpiących...ale przyjmuje do
            wiadomości że uznajesz iż mój problem był nijaki w stosunku do tego który miała
            kimbelli...i być moze masz rację
            3.Mrska napisała:

            >Bo jest Eksiarą i już na początku tej
            > dyskusji włożyłaś ją do szuflady (dlaczego akurat do takiej? nie mamy
            pojęcia),
            > z której- jak widzę- nie wyjmiesz

            Mrska w tym stwierdzeniu przesadziłaś.Gwoli wyjaśnienia:
            1.Nie chcę w żaden sposób ocenic kimbelli
            2.Mam nadzieję, że JASNYM JEST iż NA TYM FORUM NIE OCENIAMY OSÓB CZY ICH
            POSTĘPOWANIA
            -ostatnio miałaś przeciez taki sam problem z watkiem, gdzie twoje wypowiedzi na
            temat nazwijmy go umownie ogólnym,zostały potraktowane jako atak na Anastazję,
            a przecież nie o ocenę czy krytykę Anastazji Ci chodziło.
            - JA TEŻ NIE KIMBELLI ATAKUJĘ- staram się jednak wykazać, że poprzez własny
            egoizm, tą chorą część tego egoizmu,nie zauważamy istoty nieporozumień "w tego
            typu relacjach partnerskich"( z jaką relacją ma teraz problem Kimbelli)
            - bo problem kimbeli jest szerszy! kimbeli zalezy na utrzymaniu dobrych relacji
            ojca z dziećmi, jednak jest w niej duzo gniewu, za to iż partner kimbeli po raz
            kolejny nie potrafi czy tez nie chce sprostać oczekiwaniom kimbeli i ona musi
            teraz znaleźć na to złoty środek

            ( i tu wtrące dwa słowa do Kimbeli: Kimbelli jesli poklepanie cie w takiej
            sytuacji po plecach i powiedzenie "jesteś dzielną kobietą poradzisz sobie"
            wystarczy ci do wyjaśnienia twego problemu -to ja juz teraz to mówie z całą
            spokojnością- kimbeli dałas sobie radę z tak trudnymi sprawami , wiec na
            spokojnie dasz sobie radę i z ta sytuacją- bo jesteś osobą która potrafi sobie
            poradzić -ALE TY PRZECIEZ JUŻ O TYM WIESZsmile- życzę wiec co najwyzej powodzenia
            by udało ci się załatwić ten temat jak najbardziej korzystnie dla Twojej
            osobysmile

            Kimbelii moim zdaniem , a mam takie zdanie juz po pierwszym przeczytaniu tego
            postu Ty sobie poradzisz.
            Moim zdaniem jestes silną kobietą i sobie poradzisz

            Mam jednak nadzieję, że na tym forum rozmawiamy o problemach ogólnych,
            dotyczących relacji partnerskich,po rozstaniu( czy w związkach konkubinatowych
            czy wszelakich innych)co najwyzej rozważając je na danych przykładach.
            Bo dla mnie oczywistym jest iż w trzech zdaniach nikt nie przekaże całego swego
            życia czy motywów działania. Moze się myle,ale wydaje mi się nie nalezy chyba
            rozmów tu prowadzonych, traktować zbyt osobiście)

            a wracając Mrska do rozważań nad tym czy kazdy ,jak to okresliłaś "tatuś o
            delikatnym serduszku który wypiął się na rodzinę i poszedł w tango z
            kochanką, bo to był jego sposób na wyrażenie bólu " jest dnem i człowiekiem
            niegodnym uwagi" napiszę krótko- ocena drugiego człowieka POPRZEZ NASZ EGOIZM
            (mówię tu o tej chorej części naszego egoizmu) jest czymś niewłaściwym( i ja
            osobiście tak sobie własnie myslę i rozważam ) że BUDUJE TE WŁASNIE PROBLEMY I
            KONFLIKTY Z KTÓRYMI PÓŹNIEJ SIE BORYKAMY


            Mrsko moim zdaniem sprowadzenie tak powaznego i szerokiego problemu, jakim jest
            konflikt między dwojgiem młodych ludzi, którzy nie potrafią sobie poradzić z
            problemem narodzin dziecka chorego( czy z opieką nad chorym dzieckiem,czy nad
            ustawieniem własciwych relacji i uzgodnieniem jak współuczestniczyć w
            wychowaniu takiego dzieckam )do lapidarnego stwierdzenia "ojciec poszedł z
            kochanką bo uciekł od problemu " jest czymś co najmniej niestosownym

            • mrs_ka Re: do Mrski 08.03.07, 09:59
              słuchaj Reksiu, niejaki Kini_M tez lansuje na innym forum teorię, że problem
              sprowadzania przemocy w związku do zdania "pobił ją do krwi i zrobiła obdukcję"
              jest bardzo niestosowne, bo gdzie miejsce na historię sprawcy? A czy wyliczono
              trajektorię talerza, ktorym w nią rzucił? A może był to maj i ćwierkały ptaszki,
              co pchnęło jego wrażliwą duszę do reminiscencji smutnego dzieciństwa, i musiał,
              tak: MUSIAŁ grzmotnąć ją bez łeb, bo tak mu cięzko na sercu się zrobiło?

              Powiem Ci jedno: nie trafiają do mnie Twoje wyjasnienia. Sądze, że nie Jesteś
              osobą powołaną do tego, aby uczyć Kimbeli prawd o niej samej metodą buddyjskiego
              nauczyciela, czyli przyłożę ci kijem bambusowym w kręgosłup i od razu przeżyjesz
              satori. Po pierwsze ona o to nie prosi, po drugie: Twoje posty są w tym wątku
              naprawdę napastliwe (co nie tylko ja zauważylam) i po trzecie: rozmywanie
              pewnych pojęć i przenoszenie akcentów z "kata" na "ofiarę" jest czymś dla mnie
              niepojętym. I sądze, że społecznie jest to tym bardziej niepojęte. Nie dziw się
              więc, że prostestujemy.
              To jest schemat: zamieniamy tort w g..o i patrzymy, co z tego wyjdzie. Dla mnie
              wychodzi z tego kolejne g..o i żeby to stwierdzić nie potrzeba brnąć w temat
              dalej; Ty jednak cały czas uważasz, że jest w tym jakaś wartość.
              Nie widzę jej szczerze mówiąc.
              Poza tym, że poprzesuwałaś wszystkie akcenty w postach Kimbeli i dopisałaś
              alternatywne historie do naszkicowanych przez Nią wątków, nic z tego nie wyniknęło.
              To, że ostatnio masz jakieś przemyślenia nt. egoizmu szeroko rozumianego w
              kontekście własnych przezyć nie upoważnia Cię do projektowania swojej historii
              na cudzą opowieść i to jeszcze w tak napastliwym tonie.
              To tak jak z nowym radzieckim wynalazkiem pod tytułem "uniwersalna maszynka do
              golenia"- wkładasz twarz w otwór i brzytwy cię golą. A że każdy człowiek ma inną
              twarz? Cóż, tylko za pierwszym razem.
              Mam poczucie, że wsadziłaś historię Kimbeli do swojej maszynki, odrąbałaś
              fragmenty niepasujące Ci do założonej z góry teorii, do reszty dorobiłaś
              interpretacje wg własnego uznania i dziwisz sie teraz, czemu nie podoba nam sie
              produkt, w którym z pierwotnej historii został właściwie tylko nick "Kimbeli",
              bo reszta jest Twoim dopowiedzeniem, przemilczeniem i hipotezą.

              a.





              "w świecie mułow nie ma regułów". Tak tak, to jasmile
              • natasza39 Re: do Mrski 08.03.07, 10:25
                A ja Cię jeszcze, reksiu, namówię do empatii w stosunku do Twojej niepracującej
                exi oraz robiącego w bambuko od lat exa i jego biednych starych, schorowanych
                rodziców, tak jak Ty to zrobiłas w stosunku do kimbel.

                Dlaczego piszesz napastliwe postu o niepracującej ex?
                A może ona jest chora? A moze tak jak Ferdek Kiepski nie może znaleść pracy, bo
                nie ma takiej która byłaby zgodna z jej wykształceniem?
                Dlaczego wymagasz od exa aby płacił alimenty na Twoje dzieci?
                A może on jest delikatny, zagubiony i go przerosły problemy?
                Dlaczego uwzięłaś się na jego rodziców i ściągasz od nich jakieś pieniądze?
                Nie stać Cię na te marne grosze z ich renciny ubogiej ściągane?
                A im może być cięzko z tego powodu....

                Takich bzdur mozna pisac tysiące!
                Możemy Ci napisać, że nie wierzymy w to, że Twój M płaci więcej alimentów niż
                wynoszą jego dochody, bo zasadniczo, zaden sąd nie karze płacić więcej niż ktoś
                może zarobić.
                Możemy Ci napisać że nie wierzymy, że zostałaś z takimi długami i sama sobie
                dałaś radę.
                Etc, itd.....
                Ale my Ci wierzymy, więc nie odmawiaj tego prawa innym.
                ok?
                • reksia Do Nataszy 08.03.07, 11:01
                  Nataszko jak najbardziej MASZ RACJĘ!!! i o to mi własnie chodzi!
                  jesli chodzi o mnie ja uczestnicząc ostatnio w rozprawach miedzy M i exią
                  zobaczyłam ją w zupełnie innym świetle!!!

                  Co wiecej zauważyłam ją jako innego człowieka, niz do tej pory poprzez swój
                  egoizm ja postrzegałam!

                  i tym moim ostatnim doświadczeniem chciałam się podzielić z wami i z Kimbeli,
                  bo być moze jej niechęć, do jej nexi, moze być taka sama jaką była moja do
                  mojej Exi.

                  Nataszo!!! ja powołując sie na to iż mogą istnieć przyczyny nam nieznane( czy
                  NIEZNANE problemy, które mogą dotykać drugą stronę, np drugą rodzinę)chciałam
                  wykazać, że poprzez niewiedzę na temat całości sytuacji mozemy mylnie
                  interpretowac reakcje drugiej strony , ALE NA LITOŚĆ BOSKĄ NIE BYŁO MOIM
                  ZAMIAREM ZADAWANIE KŁAMU HISTORII KIMBELLI
                  • jowita771 Re: Do Nataszy 08.03.07, 11:37