tomek854
12.12.09, 01:27
krakow.gazeta.pl/krakow/1,44425,7357902,Zastrzelil_psa__polowal_na_sarny__sprawa_w_prokuraturze.html
Obstawiam taką wersję. Siedzi myśliwy w krzakach i czeka na sarnę, a tu facet
idzie z psami. Psy biegają, szczekają, jak to psy. Sarna się spłoszyła i
uciekła. Myśliwy się wkurzył i pieprznął do psa. Zanim sie opamiętał było za
późno, więc faceta na muszkę, nastraszyć podpierając się prawem (bo my,
myśliwi dbamy o porządek w lesie i to jest nasz obowiązek, trzeba było
pilnować kundla) i zabiera zwłoki psa, żeby nie było dowodów.
Wcale bym się nie zdziwił, jakby się nie udało odnaleźć zakopanych zwłok psa
"bo jakieś zwierzeta wywlekły" albo jak facet sobie przypomni, że oddał do
utylizacji. NIe będzie dowodu, nie będzie sprawy, a zwyrodnialec z giwerą
dalej będzie po lesie latał.
Po prostu mnie trochę trzęsie na ten prymitywizm, i właśnie jestem na gorąco z
dyskusji na forum Wrocław. Dwaj kolesie na głowie stają, żeby tylko nie
przyznać że w ideą myśliwstwa jest zabijanie zwierzyny tylko mi sadzą bajki w
rodzaju, że myśliwym chodzi o stabilizację sytuacji w lesie, że dokarmiają, a
najbardziej mi się spodobało twierdzenie, że w polowaniu to zupełnie nie o to
chodzi, a zabijanie jest tylko dodatkiem, bardzo pożytecznym, bo dzięki temu
zwierzę ginie szybko i bezboleśnie...
Albo podoba mi się teoria, że w myśliwstwie chodzi o kontakt z naturą. Dobrze,
ze myśliwym nie chodzi o kontakt z kulturą, bo byśmy z Matejki co tydzień śrut
wydłubywali....