tomek854
25.09.10, 18:37
...pracują za najniższe stawki, a stać ich na mieszkania, samochody, wakacje...
Żyją w normalnym kraju w którym popierdzieleńcy z PiSu nie okładają się trumnami, krzyżami i teczkami...
(do tego piję:
'Kaczyński po raz kolejny powtórzył, że młodzi Polacy z małych miasteczek często są bezsilni w starciu z systemem i muszą emigrować do Londynu: - I taki człowiek tam za najniższe stawki, bo Polacy dostają tam najniższe stawki ze wszystkich nacji, pracuje i marnuje swoje życie i marnuje potencjał, który mógłby wykorzystać w Polsce. I to trzeba zmienić - mówił."
)
Głupi debilu Kaczyński: idź się utop w pisuarze (no pun intended :P) a na pewno wielu chętnie wróci, bo przez Ciebie wyjechali (dla mnie byłeś ważnym czynnikiem żeby zostać na stalsze).
A tak co do "najniższych stawek" - ja chyba wolałbym zarabiać najniższą w UK niż średnią w PL. Takie coś mnie dręczy od dłuższego czasu:
Niedawno się dowiedziałem, ze znajomi kupili sobie szeregówkę koło Smolca (pod Wrocławiem, zaraz za lotniskiem), taką dosyć średnią, w przeliczeniu na "brytyjskie warunki" to będzie nieco większe 3-bed flat z ogródkiem wielkości znaczka pocztowego.
Zapłacili za to 580 000 złotych - w promocji, bo normalnie kosztowało koło 700 000.
Ja tego nie rozumiem. 580 000 złotych to jest dobre ponad 100 000 funtów...
Szeregówka albo bliźniak na analogicznym osiedlu-masówce pod Glasgow w lokalizacji o analogicznym prestiżu zaczyna się od 80 000 funtów (to takie jak oni mają pewnie by kosztowało nieco ponad 100 000). Ja nie rozumiem tego
Przecież w Polsce:
Robocizna - tańsza
Materiały budowlane - tańsze
Ziemia - tańsza
VAT niby wyższy, ale na materiały budowlane są chyba jakieś zniżki...
(No i już nie wspomnę, że oni musieli kupić terenówkę, bo tak cała okolica rozkopana, że meganką co chwila utykali w błocie, a w Szkocji jak kupujesz, to cała infrastruktura jest i nawet trawkę z rolki Ci położą...)
Jak to jest, że przy takich proporcjach zarobków kosztów i wszystkiego w Polsce jest drożej?
Tak samo ciuchy. Byłem ostatnio na weselu, nie zdążyłem się obkupić w Szkocji, to kupowałem spodnie i buty we Wrocławiu - i w Glasgow miałbym tak samo albo i taniej.
Byłem kiedyś z bratem w Lidlu, bo mieszka zaraz obok, pytał jak się ceny kształtują: niektóre niemieckie produkty są w Polsce o 1/3 droższe niż te same lidlowskie produkty w Glasgow. A przecież z Niemiec do Glasgow jest 1500 km podczas gdy do Jeleniej Góry 80... I pani w Lidlu na kasie w Polsce nie zarabia przecież 25 złotych za godzinę chyba... I ropa tańsza...
Dwuletnie demo Siriona z przebiegiem 2/3 mojego kosztuje w Polsce prawie tyle samo co ja zapłaciłem za nowy:
otomoto.pl/index.php?sect=show&id=C8538801 - różnica wynosi moje dwudniowe zarobki...
NIech mi to ktoś wytłumaczy: skąd te ceny w PL?
Wiecie, czasami sobie myślę czy by nie wrócić do Polski, ale jakoś realnie tego nie widzę...
Niedawno sobie patrzyłem tak z ciekawości: jakbym był właścicielem mieszkania które wynajmuję w Glasgow i bym je sprzedał, to bym za to dostał podobnego rozmiaru dwupokojowe na Zgorzelisku (to takie zadupie za Psim Polem) w wielkiej płycie albo coś do remontu na Trójkącie...
Jakbym sprzedał swój samochód, to w Polsce musiałbym sobie za te pieniądze kupić taki sam o 4 lata starszy...
Tak się rozpisałem, ale tu nie ma żadnego narzekania, wychwalania żadnego z krajów, tylko po prostu sraczyński mnie nastroił do myślenia i tak się zastanawiam: no jak to jest? Za co w Polsce żyją Ci ludzie co zarabiają po 1500 złotych? I czy można się tak przyzwyaczać z powrotem? Przecież ja, w przeliczeniu na nasze, 500 złotych zostawiam w Tesco co tydzień na zakupach, a żarcie najwyżej 1/3 droższe a to też nie wszystko... I nie opływam w luksusy, normalnie jem, tyle że trochę zdrowiej się staram ostatnio.
Może to dlatego, że ja w Polsce nigdy nie miałem problemu, bo zarabiałem tyle co inni ale mieszkałem sobie w mieszkaniu babci za darmo (i jeszcze podnajmowałem pokój) ale jakoś tego nie rozumiem.
No, sraczka myślowa zakończona, jak się komuś chce, to może mi odpowiedzieć. Wkurzać nikogo (tym razem) nie chciałem, jak wkurzyłem to przepraszam.