sherlock_holmes
01.07.05, 12:27
W poprzednim numerze Motoru był artykuł o używaniu gasnic. Z zaskoczeniem przeczytałem, że efekt niezadziałania (lub złego zadziałania) gaśnicy nie wynika w większości przypadków z przeterminowania gaśnicy, ale z nieumiejętnego jej użycia.
Wbrew pozorom, w większości gaśnic wcale nie ma dwutlenku węgla, tzn. gaśnica nie jest cały czas pod ciśnieniem. W metalowej puszce jest proszek gaśniczy i nabój CO2 (podobny do tych do syfonów). W momencie wciśnięcia dźwigni nabój gazu ulega przebiciu i dopiero teraz w gaśnicy gaz tworzy ciśnienie potrzebne do wypchnięcia proszku. Tyle, że na większości gaśnic nigdzie nie jest napisane, że po przebiciu naboju trzeba zwolnić dźwignię odczekać 3 sekundy, aż CO2 "wymiesza się" z proszkiem gaśniczym. W przypadku niezwolnienia dźwigni może dojść do błyskawicznego ulotnienia sie gazu, a proszek pozostanie w gaśnicy :(
Zasada ta nie dotyczy gaśnic z manometrem - te gasnice są cały czas pod ciśnieniem, a czynnikiem roboczym jest azot.
Pamiętajcie - odczekać 3 sekundy, dopiero gasić!