m.a.n.n
04.08.07, 18:50
Nie potrąciłem, bo nic mu się nie stało, tylko pacnął mi o maskę. Ale oto
zajebiaszczy przykład ludzkiej głupoty:
Jadę sę po wąskiej uliczce zbliżając się do deptaka miejskiego (aktualnie
jedyny możliwy wyjazd z mojego blokowiska, ruch jest puszczony tymczasowo jest
strefa zamieszkania, kupa ludzia, rowerów i matek z wózkami), zwolniłem do
20kh/h przed zakrętem 90st. na rzeczony deptak. Dodatkowo jest tam mulda i
bruk, więc łatwo wpaść w poślizg. Jadąc zobaczyłem babę po lewej stronie,
machającą w stronę moją prawą. Zza zaparkowanych aut wyskoczył mały kajtek,
nie miał więcej jak 6lat; po hamulcach, facet za mną wjechał na chodnik;
dzieciak legł na masce. Obdukcja wzrokowa, nic mu nie było, babę zjebałem "bo
ona nie myślała że pan tak szybko jedzie". Po kilukrotnym jeszcze wypytaniu
czy wszystko ok pojechałem, baba nie miała obiekcji.
Nic się nie stało, nic. Chyba najbardziej ja się zdenerwowałem, bo za
dzieciaka przeżyłem coś podobnego. Migrena, a babcia się tylko śmiała z
wnuka... Głupia picza.