sherlock_holmes
22.09.07, 22:09
Może to dziwne, ale pierwszy raz miałem okazję pojeździć trochę samochodem z napędem na tył, "prawdziwym" zawieszeniem (czyli nie oś sztywna) i całkiem sprawnym silnikiem. Konkretnie Merdecesem E320 automat cabrio (buda WDB124, czyli jeszcze "baleron", ale rącze 220kucyków :) ). Przynam się, że to jes to! Nieźle wyważony, silnik o b. dobrej charakterystyce, automat fajnie zapina kolejne biegi, co dało mi parę bardzo przyjemnych, kontrolowanych uslizgów tyłu. Pierwszy mnie mocno zaskoczył, bo nawet - okłamywany na codzień prednim napedem we wszystkim czym jeżdżę (+czasem Haldex) niemal zapomniałem narowistości tylnego napedu. Jedna szybka i krótka kontra i samochód poszedł długi kawałek drogi ślizgiem po lekko posypoanej piaskiem jezdni :)
I tak sobie pomyślałem: to jest to! Zero kontroli trakcji, świetne wyważenie (ciężki mechanizm dachu dociąża tył), mocny i niskoobrotowy silnik benzynowy... Tylko ...strach pomysleć co by było gdybym się zapomniał na mokrym i w razie poslizgu z przyzwyczajenia próbował "wyciągnąć" poza kontrą lekkim dodaniem gazu...
PS. Przypomniałem sobie o jeszcze jednym "kozaku" - BMW 320 (6 cyl. rzędówka 150KM) - ten jednak miałem w rękach jedynie 2km i miał cos nie tak ze sterowaniem silnika :(