Dodaj do ulubionych

I co robić? Doradźcie, bom niedoświadczon...

20.02.08, 19:36
Po próbie parkowania w moim bagażniku skontaktowałem się z moim
ubezpieczycielem, który skontaktował mnie z prawnikiem, który skontaktował
mnie z firmą help hire zajmującą się niwelowaniem skutków wypadków, że tak to
ujmę.

Helphire dało mi samochód i przysłało inżyniera, który obejrzał mojego nissana
i powiedział, że ojej, że naprawa to by kosztowała z 3-4 tysiące funtów i mi
zaproponował 800 funtów za write off (ale nawet CD player mam im zostawić -
czyli oni pewnie na tym jeszcze do przodu wyjdą).
Jak się nie zgodzę, to znaczy że rezygnuję z ich usług, i zabierają mi
samochód wynajęty czyli zostaję w ogóle bez auta :(

Zadzwoniłem do moich prawników których mam z mojego ubezpieczenia (legal
cover). Kobieta powiedziała mi, że mogą się zająć również tą sprawą (bo na
razie działają tylko w kwestii utraconych zarobków i odszkodowań zdrowotnych),
żebym poprzeglądał autotradera i znalazł ze trzy oferty na podobne autka jak
moje - identycznego znalazłem po 995 - co prawda service history, ale za to po
15 000 więcej na budziku, jednego ten sam rocznik, diesel, 10 000 więcej za
875 i jednego identycznego jak mój za 1365 ale z mniejszym przebiegiem. To
już jest argument, bo ja muszę sobie przecież tak samo świetny kupić a nie
pierwszy z brzegu, żeby wyjść na zero, nie?

Byłem u niedalekiego blacharza szkockiego, pokazałem fotki, powiedział, ze
przyjdzie jutro rano i da mi dokładną wycenę naprawy na uzywanych częściach.
Zobaczymy jak to będzie.

Kwestia jest jeszcze taka: oni mi chca wpisać auto do kat. B, co jest
kompletną bzdurą, bo to znaczy, że auto jest niemożliwe do naprawienia ;-) Ja
uważam, że jest w kat. C to znaczy: może się nie oplaca na nowych częsciach,
ale na pewno możliwe do naprawienia jest (nie takie rzeczy się w Polsce
widziało, nie? :-) ) Jeżeliby nawet naprawda kosztowała to 800, które chcą mi
oni dać, to przynajmniej wychodze na zero - mam z powrotem na kółkach swoje
auto, w którym znam każdą śrubkę i jestem go pewien. A nawet kupując za 1200
kupuje się w ciemno i mozna trafić naprzykład na samochód uzytkowany wcześniej
przez busa 37, który już po dwóch latach jest przerdzewiałym złomem, a co
dopiero w wieku na jaki mnie stać.

Z drugiej strony jeżeli naprawa miała by wymagać ode mnie dorzucenia paru
stówek, to wtedy wolę raczej chyba zaryzykować, wyciągnąć od nich ile się da i
poszukać czegoś nowego... Chociaż martwię się, ze limit szczęśliwych zakupów
juz mi się wyczerpał, bo ten mój nissan to był jak szóstka w totka...

No i co tu robić?
Obserwuj wątek
    • sven_b Re: I co robić? Doradźcie, bom niedoświadczon... 21.02.08, 09:04
      > bo ja muszę sobie przecież tak samo świetny kupić a nie
      > pierwszy z brzegu, żeby wyjść na zero, nie?

      Słusznie.

      > Kwestia jest jeszcze taka: oni mi chca wpisać auto do kat. B, co jest
      > kompletną bzdurą, bo to znaczy, że auto jest niemożliwe do naprawienia ;-)

      Patrze na foty Twojego tyłu i w tym kontekście kat.B to jakaś bzdura. Nie daj
      się zbyć.
      • simon921 Re: I co robić? Doradźcie, bom niedoświadczon... 21.02.08, 09:58
        Właśnie niekoniecznie - u mnie kiedyś w Corsie - zderzak, błotnik,
        lampy przednie, maska i wgniecony też tylni błotnik (maska i błotnik
        lekko) - dostałem opcje - albo część klepiemy, a jak na nowych
        (nawet zamiennikach) to kasacja. Auto było warte 10k. Ale ja i tak
        chciałem zmienić to wziąłem kasacje.

        Kumpel z kolei po 3 miesięcznej walce z TU naprawił auto, ale część
        była klepana, a i coś musiał dopłacić z własnych.
    • tomek854 Re: I co robić? Doradźcie, bom niedoświadczon... 21.02.08, 11:12
      Był blacharz z niezaleznego warsztatu. Powiedział, że 3000 za naprawę, to jakaś
      bzdura.

      Zadzwoni jak obczai po ile częsci.
      • tomek854 Re: I co robić? Doradźcie, bom niedoświadczon... 21.02.08, 21:18
        Robota 550. Części koło 200.

        Jakby się dało jakoś bezboleśnie załatwić zeby mi zrobili, to by było fajnie. Bo
        jestem chory na myśl o łażeniu na piechotę, wojowaniu w sądach, kupowaniu nowego
        auta, tego, tamtego sramtego.

        Z drugiej strony, moze wyciągnąć ile się da kasy i kupić jakiegoś małego bzyczka?

        Albo kupić byle co, a jak przyjdzie kasa za resztę (utracone zarobki, kontuzja,
        trelemorele) to kupić lepszą brykę?

        Tylko po co mi lepsza bryka, mi wystarczy taka, co się nie psuje i jest wygodna...

        (okazuje sie, ze P307 nie jest wygodny, a przynajmniej w wersji z kierownicą na
        sztywno...) D tego gówniana widoczność (także w lusterkach) i nie prowadzi mi
        się tak fajnie :(

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka