blue_nose
18.07.11, 00:02
Chciałabym usłyszeć opinię panów, czy dobrze zrobiłam.
Po 8 latach związku i braku jakichkolwiek kroków naprzód (wspólne mieszkanie, zaręczyny, dziecko), powiedziałam swojemu mężczyźnie, że inaczej to sobie wyobrażałam i odeszłam. Wiem, że jest miłością mojego życia, z nikim nie było mi tak dobrze - uwielbiam z nim rozmawiać, bawić się, jeść, droczyć się; w łóżku jest wspaniale. a przynajmniej było...
Oboje zarabiamy całkiem nieźle, jesteśmy samowystarczalni, więc tym bardziej go nie rozumiem. Odrzuciłam w czasie trwania naszego związku oświadczyny dwóch przyjaciół, którzy widzieli, że mój związek z Nim do niczego nie prowadzi. Wiem, że dbaliby o mnie dobrze, ale ja marzę tylko o Nim i nie wyobrażam sobie życia z innym mężczyzną. A on... powiedział "ok". Jakby nic nie czuł i w sumie wszystko mu jedno.
Spotykamy się jako znajomi, na herbatę czy spacer. Bez uścisków, dotyku, czy innych podtekstów. Bawimy się jak para dobrych znajomych, bo nie chcieliśmy zrywać kontaktu.
Nie rozumiem go. Odchodząc chciałam mu uświadomić, że kobiety w pewnym wieku, po takim stażu w związku, mają swoje potrzeby, wyobrażenia, chęć stabilizacji. Myślałam, że zrozumie to i będzie chciał zaryzykować. Nigdy mnie nie zdradził, przyjaciołom mówił, że nie chce żadnej innej, ale nie próbował nawet zawalczyć o to, bym została.
Czy Waszym zdaniem serio ma mnie w dupie i nie mam na co liczyć?