Gość: zet
IP: 213.25.91.*
07.01.05, 09:53
od 5 lat jestem zonaty. Zawsze wydawało mi sie ze mówienie sobie nawzajem o
swoich wadach człowieka w pewien sposób informuje jakich błędów nie powinien
popełniać. Moja żona jest osobą wykształconą, ale zdażają jej sie błędy
językowe, dość proste, ale działające na mój system nerwowy. Kiedyś przed
pojawieniem sie dziecka nawet mnie to bawiło, próbowałem w formie żartu
zwracać na to uwagę niestety nic to nie dało. Teraz gdy oczekujemy drugiego
dziecka zastanawiam sie czy pewnych zwrotów nasze dzieci nie "wyniosą z
domu". Pamiętam jak moja nauczycielka poprawiła mnie przy całej klasie i
jakiego najadłem sie wstydu. Z tego powodu wynikaja drobne awantury zaraz
jest stwierdzenie ze kocha sie ludzi z wadami ze widziały gały co brały itp
A może dać sobie spokój? Przyjąć ze mówi swoją gwarą /żona nie jest z wawy/ i
już
Zaznaczam ze nigdy nie robie tego w towarzystwie, nie jestem jakims
językoznawcą i osobiście lubie jak zona mnie poprawia bo unikam błędów w
przyszłości