Dodaj do ulubionych

Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ).

20.04.13, 14:11
We środę, 3 tygodnie temu, znowu mi odmówił - twierdząc, ze "no przecież mieliśmy seks dzień wcześniej, to nie możesz mieć takiej chęci". Mnie zabolało to mocno, a właściwie ambicje.

Dzień był zepsuty, nie wyszłam z łóżka, a kiedy próbowałam i zachęcałam jegi w jakiś tam sposób, powiedział, że mam "odłożyć i nie naciskać". Okay. Przestałam.
Myślałam, że sam się zgłosi. I tak, w nadziei i oczekiwaniu minął czwartek, piątek, sobota, niedziela..poniedziałek.. Ile można!

postanowiłam wyjechać. Więc we wtorek, na dzień przed moim wyjazdem, zrekompensował się ( żebym w bok nie poszła, czy jak ? ).

Po powrocie również tydzień był fantastyczny, myślałam, że w końcu do niego dotarło, że to "coś normalnego w związku, że możemy często mieć udany seks i nikt na tym nie traci".

Ale tydzień euforii minął, przyszła szara rzeczywistość i brak, jak zwykle. Wrócił dość zmęczony, więc - ja - jak zwykle na paluszkach, postanowiłam dać mu spokój i poszłam na górę "żeby się chłop wyspał"..Roiłam swoje, zajęłam się wszystkim innym, żeby dać mu odpocząć i nie kręcić się, ani nie siedzieć nad głową.

Ale on nie spał. Nadużył totalnie mojego zaufania - zaspokajając się przy porno, pomijając znów mnie.

Ale po kolei.

Zeszłam na dół, był.. taki nieco oziębły, zero sygnałów, nic. Później pytał, jako to film będziemy oglądać wieczorem, na co ja myślałam, że on mi tu o filmie, a ja myślę, jak zaciągnąć faceta do łóżka.

Wieczorem wygonił mnie z toalety ze słowami, że bierze prysznic, po czym trzasnął drzwiami i...zamknął je na klucz. NIGDY wcześniej tego nie robił. ( drzwi nie zamykał ), a na moje pytanie, że chciałam dołączyć i czy mogę, nawet nie odpowiedział.

Wyczułam pismo nosem, pomaszerowałam do komputera, miałam rację. Po drzemce musiał się zadowolić.

Wybiegłam z domu z psem, żeby zaczerpnąć powietrza i przemyśleć sprawę. Rozmowa z mamą też mi nieco dała. Postanowiłam wyłożyć karty na stół.

Po powrocie, on zły i zszokowany pytał, co "tym razem". Więc wypaliłam wprost, że "jeśli on wymienia mnie na porno i własną rękę, to nie możemy być razem."

Pierwsza linia obrony brzmiała: "co Ty pleciesz" "to nieprawda", "nigdy zamiast ciebie"..Na co powiedziałam, że mam dowód, sprawdzałam coś przy komputerze, natknęłam się w historii na porno, mleko się wylało.

"Ależ to PIERWSZY RAZ odkąd jesteśmy ze sobą !!!!!!!!!" ( co za bzdura, sic! )
"Wcześniej nigdy tego nie robiłem, a w ogóle to chcesz ode mnie odejść, bo się raz onanizowałem. Jesteś śmieszna i żałosna!"

"A poza tym, 99% ludzi na świecie używa porno, w tym nie nic złego!"

Nie raz, a znacznie więcej - w zasadzie wcześniej było to dość regularne w kilkudniowych odstępach. A w ogóle, "to nie zapytałaś, dlaczego to zrobiłem!"

"Przepraszam, dlaczego więc?"

I tu będzie najciekawsze i najbardziej soczysty kawałek:

"Ależ zrobiłem to ze względu na ciebie, kochanie!"

"...???"

"Bo tak sobie myślałem, że może będziemy mieć seks wieczorem i chciałem móc dłużej, żebyś ty też coś z tego miała!"

Cóż za wierutna i jakże przykra bzdura. NIGDY, przenigdy, nie skarżyłam się na długość stosunku.
NIGDY! Jedyne, na co się skarżyłam, to na ich brak! Powiedział, że ma wyrzuty sumienia, kiedy za szybko dochodzi ( sic! )

"Przecież wiesz, że ja się nigdy nie skarżyłam, ja też potrafię dojść w minutę, doskonale o tym wiesz, więc co pleciesz. Gdybyś naprawdę chciał mi zrobić radość, to wziąłbyś mnie po prostu za koszulę i przetrzepał, choćby miało to trwać 20 sekund !!!"

"Będę wiedział na następny raz"

Z tym, że następnego nie będzie.

Do tego jego linia obrony zmieniła się w atak: "A Ty się nigdy nie onanizowałaś, odkąd jesteśmy razem?"

"Oczywiście, że tak! Ale tylko dlatego, że nie mogłam uzyskać tego od Ciebie, a nie dlatego, że tego chciałam!".

"Wszyscy mężczyźni to robią, a ja jestem tym, co ogląda porno najmniej ze wszystkich mi znanych! A w ogóle to masz skrzywione podejście do seksu, jesteś śmieszna z tym, co mówisz, jak chcesz odejść to spadaj teraz, bo nie mam ochoty na tę dyskusję więcej! A w ogóle to jesteś nimfomanką!"

Wspaniale, to chyba nowa definicja nimfomanii - oczekiwanie, że w stałym związku ma się regularny seks, najlepiej co 2-3 dni.

On twierdzi, że to "nie jest zamiast" - choć ja mam namacalne dowody, że kiedy ja myślałam o braku, on już był "spuszczony".

Ach tak, i usłyszałam jeszcze, że porno to nie seks, to nie to samo - to coś zupełnie innego!!! A to był "tylko" spust - no i co z tego ???

Jakby miał o tyle więcej spustów we mnie, byłabym przeszczęśliwa.
Obserwuj wątek
    • urquhart Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 20.04.13, 14:54
      Nie piszesz tu wszystkiego co istotne moim zdaniem.
      Racjonalizujesz jedynie problem z tym porno.
      Sama oceniłaś że działa syndrom MilL i wszystko na to wygląda, tym bardziej że piszesz gdzie indziej że starasz się o ciąże i ciągle nic. A taka presja jest istotna szczególnie wtedy.
      Do tego widzę z innych wątków że ty go dominujesz, a jednocześnie dziwisz się że wycofuje się ucieka w porno i nie zachowuje się po męsku.
      • lippy100 Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 23.04.13, 10:44
        urquhart napisał:

        > Nie piszesz tu wszystkiego co istotne moim zdaniem.
        > Racjonalizujesz jedynie problem z tym porno.
        > Sama oceniłaś że działa syndrom MilL i wszystko na to wygląda, tym bardziej że
        > piszesz gdzie indziej że starasz się o ciąże i ciągle nic. A taka presja jest i
        > stotna szczególnie wtedy.
        > Do tego widzę z innych wątków że ty go dominujesz, a jednocześnie dziwisz się ż
        > e wycofuje się ucieka w porno i nie zachowuje się po męsku.
        >

        Widzę, że pamiętasz mój wcześniejszy wątek, dziękuję :)
        Z jednej strony racjonalizuję problem z porno, masz rację, ale wcześniej pisałam o tym jedynie na forum, a teraz wyrzuciłam karty na stół, żeby wiedział, co jest grane. I o co t gra się toczy.

        Co do syndromu MiL.. nie wiem, niekoniecznie.. Co ma ewentualna ciąża to syndromu MiL ?
        Wprawdzie piszę, że bezskutecznie staramy się o ciążę, ale to nie jest ani mój pomysł, ani nie odczuwam żadnej presji z tej strony. Przeciwnie - "nie sikam" na widok niemowlaków, swoje już i przeszłam i odchowałam. To jemu zależy na wspólnym dziecku i generalnie jest to mój ukłon w jego stronę.

        Co do dominacji - gdzie widzisz, że go dominuję ? Dlatego, że mam większą ochotę na seks ?
        A ogólnie rzecz biorąc, nic na to nie poradzę - mam dominującą osobowość, chociaż związek zaczął się tak, że to on całkowicie zdominował mnie. Później, jak w życiu - okazało się, że to kobieta jest silniejszą płcią, a układ "tatuś- córeczka" nie ma szansy na egzystencję.
        A mój partner właśnie w takie ramy włożył nasz związek na początku.

    • loppe Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 20.04.13, 17:26
      Przeczytałem z zainteresowaniem.

      Te historie internetowego zaspokajania potrzeb seksualnych/erotycznych kosztem aktywności w realu zataczają coraz szerszy krąg. Z czego to wynika? Jak temu zapobiegać?

      Konsumpcjonizm jedną z przyczyn? Prostsze życie ograniczone do realnych przeżyć jako recepta?
    • yoric Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 20.04.13, 19:19
      Historia jakich tysiące tu na Forum.

      Zgoda z Urqu, że traktujesz faceta jak dziecko (kontrola, przyłapywanie, przepytywanie, itd.), ale nie sądzę, że odstąpienie od tego modelu coś zmieni. Faceci lubią porno i będą je oglądać. Można im tego zakazać, ale raczej nie okaże się to skuteczne. Co więcej, raczej nie będzie miało wiekszego wpływu na pożądanie męża wobec żony. Owszem, porno w pewnym stopniu pod tym względem działa na niekorzyść, bo odbiera monopol na bodźce erotyczne - facet widzi atrakcyjne, chętne ciała i siłą rzeczy te pochodzące od żony się trochę deprecjonują. Jednak mówiąc ogólniej, ochota na porno i ochota na żonę czerpią z trochę innych puli.

      Nie wiem, co w tej sytuacji poradzić kobiecie, ale wiem, co mógłbym poradzić facetowi. Jak widać na przykładzie nie tylko tego wątku, kobiety bardzo to przeżywają, czują się oszukane, itd., dlatego facet przede wszystkim powinien od początku postawić granice i uświadomić partnerkę, że porno jest elementem jego życia. To oszczędza jazd, scen i rozczarowań.

      Zastrzegam, że mówimy o sytuacji, kiedy seks i pożądanie faceta wobec kobiety generalnie jest, a problemem jest pewna (nie fundamentalna) rozbieżność oczekiwań co do 'ile razy'. Jak seksu nie ma w ogóle albo prawie, sprawa wygląda inaczej. Ale wtedy porno nie jest w tej układance jakąś istotną zmienną.
      • lippy100 Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 23.04.13, 10:50
        yoric napisał:

        > Historia jakich tysiące tu na Forum.
        >
        > Zgoda z Urqu, że traktujesz faceta jak dziecko (kontrola, przyłapywanie, przepy
        > tywanie, itd.), ale nie sądzę, że odstąpienie od tego modelu coś zmieni.

        Też tak sądzę. A od przepytywania i łapania się odżegnuję.. Cóż jednak, kiedy szuka się przyczyny swego nieszczęścia..?

        > Zastrzegam, że mówimy o sytuacji, kiedy seks i pożądanie faceta wobec kobiety g
        > eneralnie jest, a problemem jest pewna (nie fundamentalna) rozbieżność oczekiwa
        > ń co do 'ile razy'. Jak seksu nie ma w ogóle albo prawie, sprawa wygląda inacze
        > j. Ale wtedy porno nie jest w tej układance jakąś istotną zmienną.

        Tutaj mówimy o fundamentalnej różnicy. I nie wierzę, że facet zaspokojony przy porno ma równie dziką chęć i myśli k***sem o przeleceniu swojej kobiety.
        • rozwodnik-waw Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 02.05.13, 12:33
          > I nie wierzę, że facet zaspokojony przy porno ma równie dziką chęć i myśli k***sem
          > o przeleceniu swojej kobiety.

          Masz rację, raczej nie ma tej chęci.

          Ale on może tej chęci (dzikiej chęci przelecenia swojej kobiety) w ogóle nie mieć a mimo to sięgać po porno. Czy też może raczej nie "mimo to" a "właśnie dlatego".

          Bo swoja kobieta się jednak dość szybko nudzi.
          • kag73 Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 02.05.13, 15:32
            > Bo swoja kobieta się jednak dość szybko nudzi."

            A ile to jest "dosc szybko"?
            Nie dasie ukryc, ze i kobiety szybko sie nudza swoim mezczyzna, bo seksu z nim nie chca.
            Wszystko takie troste o czym tutaj na forum depatowac, znudzilo sie...bywa.
            • rozwodnik-waw Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 05.05.13, 21:48
              > A ile to jest "dosc szybko"?

              Różnie to bywa.

              Jedna znudzi się szybciej, inna będzie walczyć i znudzi się później.
              • kag73 Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 05.05.13, 23:52
                rozwodnik-waw napisał:

                > > A ile to jest "dosc szybko"?
                >
                > Różnie to bywa.
                >
                > Jedna znudzi się szybciej, inna będzie walczyć i znudzi się później.

                Oj, to ciekawe, bo na forum pelno jest rowniez watkow facetow uskarzajacych sie, ze zona "nie daje" a oni by chcieli.
                Tutaj pewnie zjawisko odwrotne, ale jednak podobne: maz sie dosc szybko nudzi:(
                >
                • rozwodnik-waw Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 06.05.13, 07:43
                  > Oj, to ciekawe, bo na forum pelno jest rowniez watkow facetow uskarzajacych sie
                  > , ze zona "nie daje" a oni by chcieli.

                  Skoro nie daje, to jak ma się znudzić? ;)
          • jesod Swoja kobieta 05.05.13, 23:53
            rozwodnik-waw napisał:
            > Bo swoja kobieta się jednak dość szybko nudzi.

            Dlaczego swoja kobieta jednak dość szybko nudzi? Przecież ktoś wybrał tę kobietę na swoją, a to oznacza, iż zastosował pewne kryteria wyboru by ustanowić ją swoją. Więc...?
            • kag73 Re: Swoja kobieta 05.05.13, 23:57
              Ach, jasod, tak mysla tylko ludzie bez wyobrazni i finezji. Sa przekonani, ze zeby bylo ciekawie potrzebuja za kazdym razem nowej kobiety, bo wlasciwie stosuja ciagle te same pozycje i absolutnie nie maja w sobie erotycznej energiii fantazji.
              Zalezy od czlowieka.
              • rozwodnik-waw Re: Swoja kobieta 06.05.13, 07:49
                > Ach, jasod, tak mysla tylko ludzie bez wyobrazni i finezji. Sa przekonani, ze z
                > eby bylo ciekawie potrzebuja za kazdym razem nowej kobiety, bo wlasciwie stosuj
                > a ciagle te same pozycje i absolutnie nie maja w sobie erotycznej energiii fant
                > azji.
                > Zalezy od czlowieka.

                Myślę, że większe różnice są między płciami, niż pomiędzy pojedynczymi ludźmi w obrębie tej samej płci.

                Zresztą to, czy się kobieta znudzi mężczyźnie zależy nie tylko od samego mężczyzny. Bo znudzenie się seksem z nią może wystąpić wtedy, gdy mężczyzna "stosuje ciągle te same pozycje i nie ma w sobie krzty erotycznej energii, fantazji", ale także i wtedy, gdy to kobieta "stosuje ciągle te same pozycje i nie ma w sobie krzty erotycznej energii, fantazji".

                Zresztą wkład różnorodności pozycji w jakość seksu jest moim zdaniem mocno przereklamowany. Będzie ich ze 40, można je pewnie sprowadzić do 5-7 bardziej podstawowych (reszta to tylko udziwnienia). Z czasem ludzie wypracowują sobie ulubione
            • rozwodnik-waw Re: Swoja kobieta 06.05.13, 07:45
              > Dlaczego swoja kobieta jednak dość szybko nudzi? Przecież ktoś wybrał tę kobiet
              > ę na swoją, a to oznacza, iż zastosował pewne kryteria wyboru by ustanowić ją s
              > woją. Więc...?

              Dlatego, że jest swoja.

              Jak ktoś swoją ulubioną potrawę jada nieustannie, często, przez kilkanaście lat, to po tym czasie zaczyna mieć ochotę na cokolwiek innego
              • jesod Re: Swoja kobieta 06.05.13, 10:41
                rozwodnik-waw napisał:
                > Dlatego, że jest swoja.

                W takim razie, co dla Ciebie oznacza dokładnie określenie "swoja"?
                Przecież nie chodzi tutaj o kogoś w sensie posiadania na własność i szeroko pojętej dostępności używania, a raczej o wzajemne relacje psychiczne i emocjonalne, których pochodną jest chęć bycia razem i przeżywania siebie w łóżku. Seks ma ważny aspekt więziotwórczy w zawiązku, ale... tylko na nim trudno zbudować coś więcej, na całe życie.

                Dla mnie swój mężczyzna to przede wszystkim ten, któremu ufam. To ten, który jest dla mnie dobry, który się o mnie troszczy, dba... To ten, któremu na mnie zależy nie tylko z powodu mojego ciała i wyglądu, ale dlatego, że łączy nas to coś więcej, a ja nie jestem w jego życiu jedynie uprzedmiotowionym dodatkiem z wyznaczoną rolą np. w łóżku.

                Ciekawe jest to, że większość mężczyzn wydaje się oczekiwać tego samego od kobiety. Mało tego, to co pozytywnie łączy bywa dla nich wcale niezłym afrodyzjakiem i apetytem na tę, a nie inną kobietę. Stąd rodzi się wierność, wzajemne poszanowanie i lojalność. :)
                • rozwodnik-waw Re: Swoja kobieta 06.05.13, 10:57
                  > W takim razie, co dla Ciebie oznacza dokładnie określenie "swoja"?

                  Znaczenie jest nieistotne. Ważne, że jest się blisko niej, codziennie, przez wiele lat.

                  > Dla mnie swój mężczyzna to przede wszystkim ten, któremu ufam. To ten, który je
                  > st dla mnie dobry, który się o mnie troszczy, dba... To ten, któremu na mnie za
                  > leży nie tylko z powodu mojego ciała i wyglądu, ale dlatego, że łączy nas to co
                  > ś więcej, a ja nie jestem w jego życiu jedynie uprzedmiotowionym dodatkiem z wy
                  > znaczoną rolą np. w łóżku.
                  >
                  > Ciekawe jest to, że większość mężczyzn wydaje się oczekiwać tego samego od kobi
                  > ety. Mało tego, to co pozytywnie łączy bywa dla nich wcale niezłym afrodyzjakie
                  > m i apetytem na tę, a nie inną kobietę. Stąd rodzi się wierność, wzajemne posza
                  > nowanie i lojalność. :)

                  Masz rację
                  • jesod Re: Swoja kobieta 06.05.13, 11:13
                    rozwodnik-waw napisał:

                    > Masz rację
                    • rozwodnik-waw Re: Swoja kobieta 07.05.13, 22:11
                      > Jednak, wydaje mi się również, że mało/płytko przemyślałeś (bez urazy i obrazy)
                      > to o czym napisałam. Wyizolowałeś pasujący Tobie argument i budujesz na nim
                      > całokształt.
                      > Na to niestety nie mam już żadnego wpływu.
                      > Wiesz swoje , wiesz lepiej - OK. Wyraziłam swój pogląd.

                      Nie.

                      Na obiadkach, uprasowanych koszulach, opiece w czasie choroby
                      • jesod Re: Swoja kobieta 07.05.13, 23:31
                        rozwodnik-waw napisał:
                        > Na obiadkach, uprasowanych koszulach, opiece w czasie choroby
                        • rozwodnik-waw Re: Swoja kobieta 07.05.13, 23:54
                          > Chyba sobie niecnie żartujesz z tego co napisałam wcześniej, tak interpretując
                          > sens.

                          Niestety, nie żartuję.

                          Skoro piszesz:

                          > Dla mnie swój mężczyzna to przede wszystkim ten, któremu ufam. To ten,
                          > który jest dla mnie dobry, który *się o mnie troszczy, dba*... To ten, któremu
                          > na mnie zależy nie tylko z powodu mojego ciała i wyglądu, ale dlatego,
                          > że łączy nas to coś więcej, (...)
                          > Ciekawe jest to, że *większość mężczyzn wydaje się oczekiwać tego samego*
                          > od kobiety. Mało tego, to co pozytywnie łączy *bywa dla nich wcale niezłym
                          > afrodyzjakiem i apetytem na tę, a nie inną kobietę*.

                          Wytłuszczenia moje.

                          Nie wiem, co CHCIAŁAŚ napisać. Wiem tylko to, co napisałaś.

                          I dlatego ja Ci odpisałem
                          • jesod Re: Swoja kobieta 08.05.13, 00:12
                            rozwodnik-waw napisał:
                            > Niestety, nie żartuję.

                            Jeśli nie żartujesz, to widocznie piszemy o dwóch różnych sprawach, które występują w dobrym, udanym związku.
                            Nie uważam bym była w błędzie, ale przyjmijmy wersję, iż ja piszę wersję kobiety, o określonych preferencjach dla związku - Ty wersję mężczyzny, też o określonych preferencjach dla swojego związku.
                            Nie wydaje Ci się, że każdy z nas może to inaczej pojmować?
                            Według mnie dobry i udany związek seksualny, ma swoją otoczkę - zwykle tego, co nam odpowiada psychicznie i fizycznie. Jednak seks to nie jedyny aspekt naszego życia, chyba, że staje się jego celem. A tym bardziej seks wyizolowany, odarty ze wszystkiego - poza chwilową, fizyczną przyjemnością faktycznie związaną z rozładowaniem napięcia.

                            W jakich innych kategoriach mam traktować mężczyznę, by móc nazwać go swoim? Jeśli czuję, że jest mój, czuję się bezpieczna i oddaję mu siebie z ufnością. Mogę cieszyć się seksem nie tylko na płaszczyźnie fizycznej.
                            • rozwodnik-waw Re: Swoja kobieta 08.05.13, 09:14
                              > Nie wydaje Ci się, że każdy z nas może to inaczej pojmować?

                              Dokładnie tak.

                              Moim zdaniem, Twoje przekładanie "kobiety mają tak, więc mężczyźni też mają tak" jest zupełnie nieuprawnione i to Ci próbowałem uświadomić na przestrzeni ostatnich wpisów.
                              • jesod Twoje przekładanie 08.05.13, 09:54
                                rozwodnik-waw napisał:
                                > Moim zdaniem, Twoje przekładanie "kobiety mają tak, więc mężczyźni też mają tak
                                > " jest zupełnie nieuprawnione i to Ci próbowałem uświadomić na przestrzeni osta
                                > tnich wpisów.

                                Wiesz, co...? Ciągle się zastanawiam, jak najprościej wytłumaczyć Tobie o czym pisałam?
                                Nie wciskaj mi swojej interpretacji mojego wpisu, który wynika z Twojego niezrozumienia w czym jest sedno/sens mojego poglądu.
                                Być może nigdy to się nie uda, biorąc pod uwagę, że Ty patrzysz na świat innymi oczami, a ja innymi. Gdy tacy ludzie się spotkają (a mówię to nie mając na uwadze Ciebie i siebie w tej rozmowie) - to trudno mówić o partnerstwie.
                                Można jednak próbować tłumaczyć swoje stanowisko, co usiłuję robić, ale jak dotąd to Ty tylko oceniasz moje.
                                • rozwodnik-waw Re: Twoje przekładanie 14.05.13, 16:40
                                  > Wiesz, co...? Ciągle się zastanawiam, jak najprościej wytłumaczyć Tobie o czym
                                  > pisałam?

                                  Tłumacz, bardzo proszę.

                                  Bez owijania w bawełnę, prosto z mostu.
              • jesod Re: Swoja kobieta 07.05.13, 23:45
                rozwodnik-waw napisał:
                > Dlatego, że jest swoja.

                Wydawało mi się, że nie muszę wyjaśniać, iż swoja kobieta to również taka, która przede wszystkim się podoba, do której ciągnie, która po prostu odpowiada. To ta, która drażni zmysły i z którą jest dobrze być.
                Myślałam, że to jest oczywiste, bo w innym przypadku trudno się nią zainteresować na tyle by w pewnych okolicznościach stała się swoja.

                • rozwodnik-waw Re: Swoja kobieta 07.05.13, 23:55
                  > Wydawało mi się, że nie muszę wyjaśniać, iż swoja kobieta to również taka, któr
                  > a przede wszystkim się podoba, do której ciągnie, która po prostu odpowiada. T
                  > o ta, która drażni zmysły i z którą jest dobrze być.

                  No ale po 15-tu latach będzie mniej drażnić zmysły, niż posiadająca te same przymioty kobieta, która jest nie-swoja. TYLKO dlatego, że jedna jest swoja, a druga nie.
                  • kag73 Re: Swoja kobieta 08.05.13, 00:06
                    "No ale po 15-tu latach będzie mniej drażnić zmysły, niż posiadająca te same prz
                    > ymioty kobieta, która jest nie-swoja."

                    Hm, Ty 15 lat nazywasz "szybko", bo pislales, ze "swoja" szybko sie nudzi. Dobre! Przeciez to szmat czasu.
                    • rozwodnik-waw Re: Swoja kobieta 08.05.13, 09:12
                      > Hm, Ty 15 lat nazywasz "szybko", bo pislales, ze "swoja" szybko sie nudzi.

                      Napisałem, że "szybko" jest różne dla różnych ludzi.

                      Nie byłem nigdy w związku przez 15 lat, więc nie wiem nawet, ile to byłoby u mnie.
                  • jesod Re: Swoja kobieta 08.05.13, 00:31
                    rozwodnik-waw napisał:
                    > No ale po 15-tu latach będzie mniej drażnić zmysły, niż posiadająca te same prz
                    > ymioty kobieta, która jest nie-swoja. TYLKO dlatego, że jedna jest swoja, a dru
                    > ga nie.

                    Trzeba umieć wziąć to na klatę. :)
                    Postrzegam w tym męskość, nie tylko i wyłącznie w znaczeniu fizycznym. Związki są różne, więc chyba nie należy generalizować... Twoim podsumowaniem. Mężczyźni też nie zachowują się identycznie, nie są tacy sami - mimo, że są mężczyznami, więc możesz wypowiadać się praktycznie tylko za siebie.
                    Smaczek na nie-swoje kobiety też jest cechą indywidualną i praktycznie jest do czasu, pomijając już fakt, iż czasem swoje kobiety/mężczyźni stają się mało strawni lub niestrawni we wspólnym życiu.

                    Związek zmienia się, ewoluuje w różnych kierunkach i zdarza się, że jest coraz lepszy wraz z upływem czasu, nawet jeśli tylko będziemy mówić o seksie. Lecz i tak wszystko bywa do czasu...
                    Skoro związek się zmienia, niemożliwością jest byśmy się my nie zmieniali.
                    • sabat-77 Re: Swoja kobieta 08.05.13, 06:59
                      jesod napisała:

                      > Postrzegam w tym męskość, nie tylko i wyłącznie w znaczeniu fizycznym. Związki
                      > są różne, więc chyba nie należy generalizować... Twoim podsumowaniem. Mężczyźni
                      > też nie zachowują się identycznie, nie są tacy sami - mimo, że są mężczyznami,
                      > więc możesz wypowiadać się praktycznie tylko za siebie.

                      Tutaj się zgodzę, chociaż ja zauważyłem jeszcze jedną prawidłowość - gdy u męża nie występuje ten "smaczek" na nie-swoje kobiety, to jakimś dziwnym trafem często zaczyna pojawiać się u jego żony "smaczek" na nie-swojego męża.

                      Nie zauważyliście jeszcze jak natura nas podle ukształtowała ?
                      Dążymy do tych, którzy nami gardzą, odpychają, kopią nas, zaś ci którzy kochają i oddają się bez reszty stają się dla swoich partnerów na dłuższą metę miałcy, nudni i niestrawni.

                      Straciłem wiarę w partnerstwo w związku, wydaje mi się, że to idealistyczna fikcja. Związki gdzie kobieta dostała od partnera regularnie kończyły się źle. Co zabawniejsze, takich mężczyzn inne kobiety nawet na forum omijały z pogardą, podświadomie czując, że muszą być słabi i bezwartościowi. To jest mentalność psa, który kocha pana wtedy, gdy ten ma w ręku groźny kij. I to działa w wypadku obu płci.
                      • niezapominajka333 Re: Swoja kobieta 08.05.13, 09:49
                        Nie zauważyliście jeszcze jak natura nas podle ukształtowała ?
                        > Dążymy do tych, którzy nami gardzą, odpychają, kopią nas, zaś ci którzy kochają
                        > i oddają się bez reszty stają się dla swoich partnerów na dłuższą metę miałcy,
                        > nudni i niestrawni
                        No, nie wiem... mnie ukształtowała odwrotnie...:)

                        Ale pociesz się, że gdyby żona Cię kochała i była Ci bezgranicznie oddana, to właśnie była by dla Ciebie niestrawna.
                        • jesod Kobieta niestrawna 08.05.13, 09:58
                          niezapominajka333 napisała:
                          > Ale pociesz się, że gdyby żona Cię kochała i była Ci bezgranicznie oddana, to w
                          > łaśnie była by dla Ciebie niestrawna.

                          Dla mnie to byłaby patologia w relacjach z drugim człowiekiem, z którym idę przez życie. :)


                        • sabat-77 Re: Swoja kobieta 08.05.13, 10:42
                          glupstwa wygadujes niezapominajka, milosc i oddanie kobiety byly dla mnie najwiekszym wyznacznikiem jej atrakcyjnosci.
                          • niezapominajka333 Re: Swoja kobieta 08.05.13, 11:49
                            Ty się Sabat zdecyduj, czy genrralizujesz, czy odwołujesz się do subiektywnych doświadczeń...
                      • jesod Smaczek 08.05.13, 10:26
                        sabat-77 napisał:
                        > Tutaj się zgodzę, chociaż ja zauważyłem jeszcze jedną prawidłowość - gdy u męża
                        > nie występuje ten "smaczek" na nie-swoje kobiety, to jakimś dziwnym trafem czę
                        > sto zaczyna pojawiać się u jego żony "smaczek" na nie-swojego męża.

                        To zależy, co dzieje się ze smaczkiem na swoją kobietę. Bo, jeśli on jest w zaniku, jak wyrostek robaczkowy to rodzi się z morskiej piany, jak Afrodyta, kobieta niechciana - pozornie już tylko swoja.

                        sabat-77 napisał:
                        > Nie zauważyliście jeszcze jak natura nas podle ukształtowała ?

                        Natura ukształtowała nas bardzo różnie na płaszczyźnie psychicznej i emocjonalnej. Nie widzę w tym podłości. Może miała intencje różnorodności, które nie pozwalają na nudę i przewidywalność? Różnorodność jest urozmaiceniem, które nas kształtuje, zmusza do myślenia, oceniania, dokonywania wyborów, a przy tym bywa krętą drogą do poznawania samego siebie.

                        sabat-77 napisał:
                        > Dążymy do tych, którzy nami gardzą, odpychają, kopią nas, zaś ci którzy kochają
                        > i oddają się bez reszty stają się dla swoich partnerów na dłuższą metę miałcy,
                        > nudni i niestrawni.

                        Nigdy nie dążyłam do ludzi, którzy mną gardzą, odpychają, kopią. Raczej unikałam i uciekałam od takich ludzi, jako toksycznych, jak najdalej - więc nie jest prawdą to, co napisałeś.
                        Jeśli miłość dla nas jest miałka, nudna i niestrawna tzn. że tak naprawdę jej nie potrzebujemy, więc... nie oszukujmy innych, a wiele spraw stanie się prostszych.

                        sabat-77 napisał:
                        > Straciłem wiarę w partnerstwo w związku, wydaje mi się, że to idealistyczna fik
                        > cja. Związki gdzie kobieta dostała od partnera regularnie kończyły się źle. Co
                        > zabawniejsze, takich mężczyzn inne kobiety nawet na forum omijały z pogardą, po
                        > dświadomie czując, że muszą być słabi i bezwartościowi. To jest mentalność psa,
                        > który kocha pana wtedy, gdy ten ma w ręku groźny kij. I to działa w wypadku ob
                        > u płci.

                        Poza oświadczeniem, o tym co straciłeś nie bardzo rozumiem o czym dalej piszesz. Co kobieta dostała od partnera? I o jakim groźnym kiju piszesz w odniesieniu do partnerstwa?
                      • hello-kitty2 Re: Swoja kobieta 08.05.13, 21:17
                        sabat-77 napisał:

                        > Dążymy do tych, którzy nami gardzą, odpychają, kopią nas, zaś ci którzy kochają
                        > i oddają się bez reszty stają się dla swoich partnerów na dłuższą metę miałcy,
                        > nudni i niestrawni

                        uciazliwi niczym kula u nogi, tez tak postrzegam relacje damsko - meskie, mniej wiecej, z zasady z malymi wyjatkami. Sabat skoro to dostrzegasz, to wiesz co masz robic, prawda?

                    • rozwodnik-waw Re: Swoja kobieta 08.05.13, 09:13
                      > Trzeba umieć wziąć to na klatę. :)

                      Tak, trzeba się z tym pogodzić, a nie kłócić się z faktami. Zgadzam się.
                      • jesod Trzeba umieć wziąć to na klatę 08.05.13, 10:04
                        rozwodnik-waw napisał:
                        > > Trzeba umieć wziąć to na klatę. :)
                        > Tak, trzeba się z tym pogodzić, a nie kłócić się z faktami. Zgadzam się.

                        To doprecyzuj jeszcze, kto ma się z tym pogodzić? Swoja kobieta, czy ten nie-swój już mężczyzna? No i kto tu się, wreszcie kłóci z faktami? Bo tak naprawdę nie wiem z czym się dokładnie zgadzasz.

                        • rozwodnik-waw Re: Trzeba umieć wziąć to na klatę 08.05.13, 12:07
                          > To doprecyzuj jeszcze, kto ma się z tym pogodzić?

                          Obydwoje.

                          Ja: "jest spora szansa, że ta nowa dziewczyna, która teraz wydaje się przecudowna, jednak mi się znudzi i będę chciał innej".
                          Ona: "jest szansa, że mimo jego zachwytu, kiedyś zacznę mu się nudzić".
                          • kag73 Re: Trzeba umieć wziąć to na klatę 08.05.13, 15:06
                            rozwodnik-waw napisał:

                            > > To doprecyzuj jeszcze, kto ma się z tym pogodzić?
                            >
                            > Obydwoje.
                            >
                            > Ja: "jest spora szansa, że ta nowa dziewczyna, która teraz wydaje się przecudow
                            > na, jednak mi się znudzi i będę chciał innej".
                            > Ona: "jest szansa, że mimo jego zachwytu, kiedyś zacznę mu się nudzić".

                            Ale bzedy, chlopie. Tak jakby na tym forum nie bylo facetow skarzacych sie na brak seksu z zona. Fakt ten moze swiadczyc o tym, ze to ON znudzil sie JEJ a nie odwrotnie. A tak poza tym to w zyciu wszystko sie moze zdarzac.
                            >
                            • rozwodnik-waw Re: Trzeba umieć wziąć to na klatę 08.05.13, 15:21
                              > Ale bzedy, chlopie.

                              Bzdety? Dlaczego? Ciekawy tok rozumowania masz... "Znane są przypadki, że mężczyzna może się znudzić kobiecie, więc odwrotna sytuacja jest niemożliwa".
                              • kag73 Re: Trzeba umieć wziąć to na klatę 08.05.13, 15:29
                                Nie, to Ty twierdzisz, ze on widzi "szanse", ze ona mu sie znudzi i ona rowniez widzi "szanse", ze sie jemu znudzi. Dziwne, ze nie widza szansy, ze to ON sie moze znudzic jej. W madrych statystykach sie nazywa, ze tylko niewielki procent kobiet w 10 letnich i dluzszych zwiazkach zwiazkac ma ochote sypiac z mezem/partnerem. Ciekawe dlaczego nie maja ochoty, zapewne, poniewaz zdaja sobie sprawe, ze znudzily sie swojemu partnerowi a zatem po co sie wyrywac :)
                                • rozwodnik-waw Re: Trzeba umieć wziąć to na klatę 08.05.13, 18:32
                                  > Nie, to Ty twierdzisz, ze on widzi "szanse", ze ona mu sie znudzi i ona rowniez
                                  > widzi "szanse", ze sie jemu znudzi. Dziwne, ze nie widza szansy, ze to ON sie
                                  > moze znudzic jej.

                                  A skąd ten wniosek, że tej szansy nie widzą? Kto i gdzie tak napisał?

                                  Do tej pory dyskutowaliśmy o tym, czy własna kobieta się może znudzić, czy nie
                                  • jesod Czy może się znudzić własny facet 08.05.13, 18:46
                                    rozwodnik-waw napisał:
                                    > Do tej pory dyskutowaliśmy o tym, czy (...)
                                    • marek.zak1 Re: Czy może się znudzić własny facet 08.05.13, 21:14
                                      Opinia mojej żony sprzed chwili: każdy się może znudzić, ale ja jej się nie znudziłem. Widzicie, mimo tego, że jestem jedynakiem i egoistą :).
                                      • bgz0702 Re: Czy może się znudzić własny facet 08.05.13, 21:56
                                        marek.zak1 napisał:

                                        > Opinia mojej żony sprzed chwili: każdy się może znudzić, ale ja jej się nie znu
                                        > dziłem. Widzicie, mimo tego, że jestem jedynakiem i egoistą :).


                                        Nie chciała ci zrobić przykrości, tymbardziej na noc
                                        • marek.zak1 Re: Czy może się znudzić własny facet 09.05.13, 09:17
                                          Myslisz? Muszę więc zbadać sprawę. Zadam kilka dodatkowych, podchwytliwych pytań.
                          • jesod Jednak mi się znudzi i będę chciał innej 10.05.13, 00:24
                            rozwodnik-waw napisał:
                            > Ja: "jest spora szansa, że ta nowa dziewczyna, która teraz wydaje się przecudow
                            > na, jednak mi się znudzi i będę chciał innej".
                            > Ona: "jest szansa, że mimo jego zachwytu, kiedyś zacznę mu się nudzić".
                            >

                            Czyli dylematy dotyczą obydwojga, ale tylko w odniesieniu do jego reakcji, która być może przyjdzie z czasem - nudy z nią, znudzenia nią.
                            Właściwie to dziwi mnie takie podejście, jeśli człowiek (mężczyzna) zaczyna odczuwać tego typu niepokoje (o ile są to niepokoje) już na starcie znajomości/związku. To znaczy, że sam nie jest siebie pewny. Nie zna/ nie jest pewien swoich reakcji lub... zna siebie bardzo dobrze.
                            Jeśli zna siebie tzn. jest przekonany, że tak się stanie. Tylko... dlaczego?
                            Łatwiej zrozumieć ją - bo, albo zauważa chwiejność i brak zdecydowania faceta - jest mało przekonujący i wiarygodny. Albo nie ma pewności siebie samej w ocenie własnej wartości i boi się przyszłości, że z czasem, gdy obydwoje będą się zmieniać, ona przestanie być dla niego atrakcyjna, a wtedy... ktoś kogoś skrzywdzi.

                            I tak... zastanawiam się, gdzie ta dojrzałość, która daje pewność i optymistyczne spojrzenie w przyszłość? Która daje pewną odwagę do jej udźwignięcia i która jest postanowieniem odpowiedzialności za to co robimy w kontaktach z drugim człowiekiem.
                            Przyszłość jest nieprzewidywana i nieznana, ale można w nią wchodzić z ufnością mając pewność tego drugiego człowieka, z którym chce się spędzać życie. Któremu możemy powiedzieć: chcę się z Tobą zestarzeć.

                            Zastanawiać się co będzie gdy nowa i przecudowna (ponoć) dziewczyna mi się znudzi i będę chciał innej?
                            Przepraszam bardzo, ale trąci mi to nieco przedszkolem lub nawet żłobkiem...
                            Znudzić to się może kasza manna z soczkiem, ale nie człowiek wobec którego żywimy jakieś pozytywne uczucia i jesteśmy ich pewni. Jednak każdy człowiek np. ta przecudowna dziewczyna może kiedyś tam rozczarować - to naprawdę trudno przewidzieć, bo czasem trudno się poznać do końca, czasem działa i trzyma zaślepienie, czasem wiele wokół jest tylko spektaklem, a pewne okoliczności zmienią scenę i sztukę, albo... kurtyna opada.
                            • rozwodnik-waw Re: Jednak mi się znudzi i będę chciał innej 11.05.13, 19:06
                              > Właściwie to dziwi mnie takie podejście, jeśli człowiek (mężczyzna) zaczyna od
                              > czuwać tego typu niepokoje (o ile są to niepokoje) już na starcie znajomości/zw
                              > iązku. To znaczy, że sam nie jest siebie pewny. Nie zna/ nie jest pewien swoich
                              > reakcji lub... zna siebie bardzo dobrze.

                              Ja zaś słysząc wypowiadane przez ludzi "zawsze będę" oraz "nigdy zrobię" i inne temu podobne, tylko się pobłażliwie uśmiecham.
                              • jesod Re: Jednak mi się znudzi i będę chciał innej 12.05.13, 00:28
                                rozwodnik-waw napisał:
                                > Ja zaś słysząc wypowiadane przez ludzi "zawsze będę" oraz "nigdy zrobię" i inne
                                > temu podobne, tylko się pobłażliwie uśmiecham.

                                Nie wiem, w którym miejscu napisałam "zawsze będę" oraz "nigdy nie zrobię" byś wysnuwał sobie takie wnioski. Ale... mam wrażenie, że odpowiadasz na moje wpisy jakoś tak niechętnie. Oczywiście masz do tego pełne prawo i to Twój wybór w jaki sposób będziesz chciał to zrobić.

                                Jedna rzecz mnie jednak zastanawia... Ty wcale nie chcesz się do nich odnosić w jakikolwiek sposób, bo musiałbyś się bardziej określić, dlatego udzielasz zdawkowych odpowiedzi - niby w temacie, ale jednak nie na temat i zupełnie nie w odniesieniu do tego co ja piszę.
                                Okopałeś się i najeżyłeś, nawet jeśli pobłażliwy uśmiech błąka się na Twojej twarzy.
                                Chyba nawet wiem dlaczego.
                                Jakiś czas temu niezbyt pochlebnie wyraziłam się o Twoim blogu. Być może (a raczej na pewno!) poczułeś się tym urażony - lecz nie takie były moje intencje wypowiedzenia opinii o swoich wrażeniach. Efekt jednak był taki, iż za dzień, czy za dwa nie miałam już dostępu do Twojego bloga i tak jest nadal.
                                Fakt, nie muszę go czytać. Możesz (Twój wybór i Twoje prawo) przeznaczyć dostęp do niego jedynie tym czytelnikom, którzy będą milczeć lub wypowiadać się zgodnie z Twoimi oczekiwaniami. Zastanowiło mnie jednak to, dlaczego tak zareagowałeś, zamiast zapytać wprost o co chodzi i co jest powodem takiego, a nie innego odbioru Twojego bloga z mojej strony.

                                Odpowiedzi na swoje dylematy szukaj w sobie. Myślę, że to właściwy kierunek. :)
                                • marek.zak1 Re: Jednak mi się znudzi i będę chciał innej 12.05.13, 08:52
                                  Jesod, olej tych, którzy Cię nie chcą. ja Cię na mój blog zapraszam zawsze :).
                                  Marek
                                  • jesod Re: Jednak mi się znudzi i będę chciał innej 12.05.13, 23:33
                                    marek.zak1 napisał:
                                    > Jesod, olej tych, którzy Cię nie chcą.

                                    Marku, ja nie rozmawiałam w rozwodnikiem-waw w tym kontekście.
                                    Chodziło mi o konsekwentną odwagę cywilną w ujawnianiu tego, co się pisze - jeśli już się pisze bloga.
                                    Skoro powiedziało się A - trzeba powiedzieć B, ale... trzeba wcale nie oznacza, że się powie.
                                    W tym przypadku chodzi o pewną transparentność działania, a nie selekcję.

                                    marek.zak1 napisał:
                                    > ja Cię na mój blog zapraszam zawsze :).

                                    Marek, wszystkie łanie w puszczy są Twoje. :D
                                    Dzięki.
                                    Poproszę o właściwe namiary (adresy), bo nie mam pewności czy wszystkie wygooglam.
                                • rozwodnik-waw Re: Jednak mi się znudzi i będę chciał innej 14.05.13, 16:47
                                  > Nie wiem, w którym miejscu napisałam "zawsze będę" oraz "nigdy nie zrobię" byś
                                  > wysnuwał sobie takie wnioski.

                                  Nigdzie.

                                  Napisałaś za to, że dojrzałość = pewność własnych decyzji i ich skutków w przyszłości. Że jak się człowiek spodziewa, że coś nie wyjdzie, to jest niedojrzały niczym przedszkolak.

                                  > I tak... zastanawiam się, gdzie ta dojrzałość, która daje pewność i optymistyczne
                                  > spojrzenie w przyszłość? Która daje pewną odwagę do jej udźwignięcia i która
                                  > jest postanowieniem odpowiedzialności za to co robimy w kontaktach z drugim
                                  > człowiekiem. (...)
                                  > Zastanawiać się co będzie gdy nowa i przecudowna (ponoć) dziewczyna mi się
                                  > znudzi i będę chciał innej?
                                  > Przepraszam bardzo, ale trąci mi to nieco przedszkolem lub nawet żłobkiem...
                                  > Znudzić to się może kasza manna z soczkiem, ale nie człowiek wobec którego
                                  > żywimy jakieś pozytywne uczucia i jesteśmy ich pewni.

                                  A ja Ci odpowiedziałem, że tego typu stwierdzenia wywołują u mnie tylko uśmiech politowania.

                                  PEWNYM to ja mogę być tylko śmierci. Nie mogę być pewnym niczego innego. Zakładanie, że do końca życia będę żyć w takich samych okolicznościach, jakie mam teraz, jest naiwne. I w mojej ocenie to właśnie jest NIEDOJRZAŁE.

                                  > Chyba nawet wiem dlaczego.
                                  > Jakiś czas temu niezbyt pochlebnie wyraziłam się o Twoim blogu.

                                  Nie ma to nic wspólnego. Po prostu nie zgadzam się z Twoimi nieuprawnionymi wnioskami, które wyciągasz z sufitu.

                                  Blog dziś nie istnieje, zlikwidowałem go, chyba trzeba będzie jakieś wyjaśnienie opublikować, żeby takich pytań nie było.
    • guderianka Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 21.04.13, 09:51
      Onanizowanie się to czynność higieniczna, służąca oczyszczeniu organizmu z napięcia. Jest jak najbardziej normalna, zdrowa i potrzebna dla zdrowia psychicznego i fizycznego, w przypadku zmęczenia (fizycznego/psychicznego/emocjonalnego)-szybka droga do zaspokojenia bez całej tej gry wstępnej i dochodzenia ;)

      Bardziej martwią mnie kłamstwa, oszukiwanie, tłumaczenie się, pretensje, chodzenie na paluszkach, gierki okołozwiązkowe podczas gdy robak toczy jabłko od środka

      p.s. przepraszam jeśli opisywałaś już swój związek- podczytuję forum od dawna ale nie znam dobrze wszystkich historii
      • lippy100 Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 23.04.13, 10:53
        guderianka napisała:

        > Onanizowanie się to czynność higieniczna, służąca oczyszczeniu organizmu z napi
        > ęcia. Jest jak najbardziej normalna, zdrowa i potrzebna dla zdrowia psychiczneg
        > o i fizycznego, w przypadku zmęczenia (fizycznego/psychicznego/emocjonalnego)-s
        > zybka droga do zaspokojenia bez całej tej gry wstępnej i dochodzenia ;)
        >
        > Bardziej martwią mnie kłamstwa, oszukiwanie, tłumaczenie się, pretensje, chodze
        > nie na paluszkach, gierki okołozwiązkowe podczas gdy robak toczy jabłko od środ
        > ka
        >
        > p.s. przepraszam jeśli opisywałaś już swój związek- podczytuję forum od dawna a
        > le nie znam dobrze wszystkich historii

        Owszem, opisywałam swój związek, ale tego wątku już nie ma. Nie przepraszaj :)

        Nie mam nic przeciwko masturbacji tak długo, jak moje potrzeby są zaspokojone. Z tym, że pan się upiera, że.. to nie ma nic wspólnego ze mną. Być może.
        Ale po sesji "sam na sam ze sobą" nie ma na tyle chęci, żeby pobawić się jeszcze "sam an sam..we dwoje. ( vide: moje notatki - które pokazują, że dostaję obsesji, ale.. przynajmniej mam czarno na białym, że to nie mój wymysł. )

        Szczerze powiedziawszy - nie widzę gier okołozwiązkowych ? Ani toczenia jabłka od środka..?
    • twojabogini Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 22.04.13, 13:38
      Porno samo w sobie -jak porno, jeden lubi i używa, drugi nie. Jednak w przypadku, który opisujesz problem jest być może inny - twój mąż ucieka w porno przed seksem z tobą. To dość częsty przypadek, jeden z najbardziej typowych.
      Dla ciebie to moment decyzji. Czy jesteś zadowolona ze związku? Czy chcesz go kontynuować?
      Jeśli nie - pozew rozwodowy. Jeśli tak - terapia (najlepiej dla obojga, ale jeśli on odmówi możesz też zacząć chodzić sama).
      Druga sprawa - pewnie zastanawiasz się dlaczego? Większość kobiet sądzi, że przestały się podobać (zdarza się, gdy żona radykalnie zmieni wygląd lub się zaniedba, ale to rzadkość), albo partner ma nietypowe upodobania. Jak wynika z praktyki terapeutycznej - ucieczkę mężczyzny w wirtualny seks poprzedza ucieczka emocjonalna.
      Bardzo często jest to forma protestu przeciwko nieakceptowaniu decyzji podjętych przez partnerkę za oboje - wyprowadzka, dziecko, przemeblowanie, albo przeciwko nadmiernej kontroli ze strony partnerki (wtedy ponadto żona staje się naprawdę aseksualnym obiektem, bo zamiast kochanki przejmuje rolę rodzica).
      Partner czuje się winny temu co robi i głupio się tłumaczy, nie dlatego, że zdradza (jaka to zdrada?), ale dlatego, że się wycofuje. jest niedojrzały i nie umie sobie z ta sytuacja poradzić - więc sprawia sobie łatwa i szybka przyjemność dla redukcji stresu.
      W takiej sytuacji naciskanie na seks nic nie da - pogłębi tylko emocjonalną przepaść. Oskarżanie o zanik męskości itp. - także. Za to trzeba pozwolić partnerowi dorosnąć, dać mu pole do własnej inicjatywy.
      Jeśli żadne z was nie trafi do terapeuty (nadal namawiam) to:
      Skończ z oskarżaniem partnera o to, ze ogląda porno i o to, że z tobą nie sypia - tą metodą nie przywrócisz seksu w waszym zwiazku - tyle rozumiesz? Naciskając na seks, traktując go jako coś, co ci się w związku należy przekraczasz granice, okazujesz brak szacunku partnerowi i być może bardzo dotkliwie go ranisz.
      Rozmowa: zakomunikuj co naprawdę czujesz. Że brakuje ci płaszczyzny seksualnej, że ją lubiłaś, ale szanujesz jego wycofanie z tego aspektu zwiazku i już nie będziesz naciskać, ani kontrolować, czy ogląda pornografię. Powiedz, ze jesteś otwarta na szczera rozmowę, w której on powie ci dlaczego się wycofał i ze jeśli chce możecie to zrobić u terapeuty. Oraz, ze jesteś gotowa przyjąć odpowiedzialność za swój udział w tym co się stało - i chciałabyś się dowiedzieć co możesz zmienić.
      Czasem ucieczka w porno jest też ucieczką przed nudą seksualną, gdy seks w zwiazku się rutynizuje - porno dostarcza silnych bodźców. Na to nie ma prostej recepty, poza tym, żeby rozwijać i pielęgnować seksualny aspekt związku, uwzględniać potrzeby partnera i swoje.
      sama będziesz w stanie ocenić jak to jest w waszym przypadku. Oczywiście podane przeze mnie warianty to tylko takie typowe, więc dość prawdopodobne. Może jednak u was przyczyny są inne - lub bardziej złożone. Terapeuta, terapeuta...

      • sabat-77 Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 22.04.13, 16:01
        ja sie zgadzam, ze terapeuta. Gdyby jeszcze powiedziec skad go wziac ? Jak czytam prywatne wypowiedzi ludzi zwiazanych z psychologiczna otoczka zwiazku i widze tam czarna maz jadu i frustracji albo wojujaca wrogosc przeciw drugiej plci, to mam ochote krzyknac - lekarzu lecz sie sam.
      • yoric Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 22.04.13, 17:07
        A ja się zgadzam tylko częściowo.
        Po pierwsze żeby ze wszystkim zaraz biegać do terapeuty to chyba lekka przesada. Owszem, co dla kogo jest wystarczająco ważne to sprawa indywidualna, ale czy nie idziemy w stronę społeczeństwa, gdzie każdy ma swojego analityka (a ci swoich, itd. itp. :)).

        Po drugie przesadą chyba jest także diagnoza 'ucieczka w porno'. Nie jest tak, że seksu nie ma - seks jest, tylko mniej, niż by babka chciała. Ucieczka emocjonalna, wycofanie, niedojrzałość - to wszystko rzeczy naciągane i na wyrost.

        Po trzecie i najważniejsze upieram się, że porno za żonę to nie jest mechanizm zastąpienia. To nie jest tak, że jedno z drugim są wymienne i że jak odetniesz porno, zwiększy się ochota na żonę. No może nieznacznie. I tu dopiero zgoda z Boginką, że seksu z żoną nie przybędzie od kłótni, wymówek, zakazów, itd. Seksu przybędzie tylko, jeśli będzie więcej pożądania i napięcia. I tu znowu zgoda, że zapewnienie tego w stałym związku jest wyjątkowo trudne.

        Społeczeństwo i kultura pakuje nam w głowy kompletnie nierealistyczne przekonanie, że jest możliwe, żeby facet przez całe życie miał ochotę na jedną babkę, co więcej ochotę niemalejącą, i żeby ta babka mu 'wystarczała', a więc zaspokajała całość jego okołoerotycznych potrzeb. To jest oczywiście wielka bzdura, ale ta rozbieżność oczekiwań i rzeczywistości prowadzi potem do wielkich rozczarowań, takich jak opisane w tym wątku.
        • rekreativa Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 22.04.13, 17:16
          Jeśli można, to uzupełniłabym Twój wywód o:
          "nierealistyczne przekonan
          > ie, że jest możliwe, żeby facet przez całe życie miał ochotę na jedną babkę", oraz babka ochotę na jednego faceta...
          • yoric Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 22.04.13, 17:23
            > Jeśli można,

            można :)
            • kag73 Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 22.04.13, 17:38
              Jesli mozna, to ja uzupelnie, ze moze niekoniecznie facet i babka maja cale zycie ochote na jedna i te sama osobe, ale po pierwsze moga zwyczajnie miec ochote na seks a ta wlasnie osoba jest w zasiegu reki, dzialalo od poczatku moze dzialac i nastepne lata. Po drugie, yorik, zapominasz, ze zarowno tej babce jak i temu facetowi owszem moze spasc libido, mniej testosteronu i inne duperele a co za tym idzie nie potrzeba juz tyle co kiedys dlatego niepotrzebne jest stale napalenie na te sama partnerke, mniejsze tez wystrarczy, bo wystarcza rzadziej:)
              Po trzecie bardzo czesto jest tak, ze potrzeby sie zminejszaja o napalenie na siebie po latach zwiazku trudniej, co nie zmienia faktu, ze ochota naseks moze byc i w momencie kiedy ktos zrobi sobie sam dobrze przed porno jego potrzeba jest zaspokojona i do seksu z zona/mezem dazyl nie bedzie, bo zwyczajnie jest najedzony.
              Mysle, ze jak najbardziej u autorki wkradla sie nuda do lozka, moze polaczona ze zmeczeniem i do tego male "uzaleznienie" od porno i mamy pozamiatane, bo gdyby nie to mieliby czesciej seks razem. Tu potrzeba checi i energii, zeby cos zmienic. Nie musi tak zoatac na zawsze. Poza tym nie kazdy facet oglada porno i go potrzebuje.
              • kag73 Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 22.04.13, 17:52
                Aha, dodam, ze pisze tutaj o ludziach, ktorzy jednak pewne doswiadczenie w kwestiach seksulanych mieli zanim wpakowali sie w staly dlugi zwiazek. Zatem nie musza zadowolic sie jednak partnerka przez cale zycie :)
                • yoric Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 22.04.13, 21:48
                  Kag, Ty piszesz o tym, jak wg Ciebie jest, czy jak byś chciała, żeby było?
                  Bo wiesz, to duża różnica...

                  "Nie wszyscy faceci oglądają porno"... "Ci co się wyszaleli za młodu już nie będą potrzebowali 'szaleństwa' na starość"... Naprawdę...

                  I druga rzecz, jedziesz po potocznym założeniu, że chęć na seks z żoną i chęć na porno czerpie z tej samej puli, jak pisałem Ci wyżej, że tak nie jest, tj. jest tylko w ograniczonym stopniu. Ja jako facet wiem po sobie, to nie jest argument absolutny, ale przynajmniej jakiś :) - nie zgadzasz się? Uzasadnij.
                  • loppe Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 22.04.13, 23:57
                    Krótko.

                    Twierdzenia że wszyscy faceci oglądają porno w ogóle nie da się udowodnić. Profesor Karl Popper się kłania.

                    Dodam że Kag napisała "oglądają", a nie "widzieli" i to też powinno coś dać do myślenia.
                    • yoric Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 23.04.13, 00:06
                      Panie od Poppera! Ponieważ argument zaczął się od ptactwa (łabędzi zdaje się), powiem tak:
                      znajdź mi faceta, co porno nie ogląda, a ja znajdę białego kruka. Deal? :)
                      Do zobaczenia w zoo :).
                      • loppe Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 23.04.13, 00:10
                        No, wiedzę że znasz dorobek Profesora:)

                        To dobrze.

                        Teraz skup się Yoric na wpływie oglądania (w trybie no ciągłym) versus sporadycznego widzenia!
                  • kag73 Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 23.04.13, 10:26
                    > "Nie wszyscy faceci oglądają porno"... "Ci co się wyszaleli za młodu już nie bę
                    > dą potrzebowali 'szaleństwa' na starość"... Naprawdę...

                    No chociazby. Porno moze tez sie przejesc i znudzic.
                    Jasne, ze latwieje zwalic konia niz zadowolic kobiete, w to wcale nie watpie. Niemniej jednak bede sie upierac, ze gdyby temu facetowi zamknac fita w kaganiec i dac albo nie dac ogladac porno, na pewno czesciej chcialby bzykac sie z zona. Zalezy od mezczyzny, jednak wielu nie ma niewyczerpanych mozliwosci, no ilez mozna sie "spuszczac" i ciagle jeszcze miec checi i potencje do bzykania we dwoje. Tak czy siak, ten pan wybiera porno i wlasna reke chociaz ma chetna partnerke, nie wiem dlaczego, moze z przyzwyczajnia i z wygody.
                    Seks owszem jest, ale dosc rzadko jak dla niej. Coz to w ogole za argument "mielismy wczoraj, wiec niemozliwe zebys dzis miala chec nie do wytrzymania", albo nazywac kogos nimfomanka, bo chce seksu, po nawet nie roku razem. Gdyby byla sytuacja odwrotna faceci na tym forum zaczeli by z nowu z ignorowaniem meskich potrzeb i takich tam i ze co to za problem dla niej rozlozyc nogi. A ze seksu chce ona wmawiasz jej, ze seks jest ale nie tak czesto jakby chciala i tyle.
                    Ja to widze tak: niech se facet wali konia przy porno ile chce, pod warunkiem, ze moje potrzeby sa zaspokojone.
                    • lippy100 Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 23.04.13, 10:35
                      kag73 napisała:

                      > > "Nie wszyscy faceci oglądają porno"... "Ci co się wyszaleli za młodu już
                      > nie bę
                      > > dą potrzebowali 'szaleństwa' na starość"... Naprawdę...
                      >
                      > No chociazby. Porno moze tez sie przejesc i znudzic.
                      > Jasne, ze latwieje zwalic konia niz zadowolic kobiete, w to wcale nie watpie. N
                      > iemniej jednak bede sie upierac, ze gdyby temu facetowi zamknac fita w kaganiec
                      > i dac albo nie dac ogladac porno, na pewno czesciej chcialby bzykac sie z zona

                      Tak właśnie uważam, ba - jestem pewna nawet, jako, że od 3 miesięcy zapisywałam "ile i kiedy", a później przełożyłam to sobie na historię z porno. Ogólnie - seks raz w tygodniu, 2 razy porno... Proporcje zmieniły się się po groźbie odejścia.
                      Nie wierzę, że mężczyzna, który i tak dużego popędu nie ma, będzie miał chęć jeszcze i jeszcze probieniu sobie dobrze w pojedynkę.

                      > . Zalezy od mezczyzny, jednak wielu nie ma niewyczerpanych mozliwosci, no ilez
                      > mozna sie "spuszczac" i ciagle jeszcze miec checi i potencje do bzykania we dwo
                      > je.

                      Dokładnie.

                      Coz to w ogole za argument "mie
                      > lismy wczoraj, wiec niemozliwe zebys dzis miala chec nie do wytrzymania", albo
                      > nazywac kogos nimfomanka, bo chce seksu, po nawet nie roku razem. Gdyby byla sy
                      > tuacja odwrotna faceci na tym forum zaczeli by z nowu z ignorowaniem meskich po
                      > trzeb i takich tam i ze co to za problem dla niej rozlozyc nogi. A ze seksu chc
                      > e ona wmawiasz jej, ze seks jest ale nie tak czesto jakby chciala i tyle.

                      kag73, uwielbiam Cię !!!

                      > Ja to widze tak: niech se facet wali konia przy porno ile chce, pod warunkiem,
                      > ze moje potrzeby sa zaspokojone.

                      I ja widzę to dokładnie tak samo. Niech sobie robi i po 3 razy dziennie, jeśli co drugi dzień będzie miał siłę i ochotę przelecieć mnie. Nie wierzę, że można mieć nie ograniccone możliwości. Kropka.

                      Porno byłoby bardzo wygodne, gdybym była oziębła. Niestety, nie jestem.

                      I na marginesie, to zaszłości po jego wcześniejszym związku - przez 3 lata laska niemal nigdy nie miałam ochoty na seks, więc, jak sam mówi "musiał sobie jakoś radzić". A teraz ma laskę, która sama rozkłada nogi. Szok.
                      • kag73 Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 23.04.13, 10:42
                        Otoz, musial sobie radzic recznie, do tego sie przyzwyczail, to polubil i trudno mu sie odzwyczaic, tym bardziej, ze niekoniecznie chce sie odzwyczaic(to jest decydujace) i ze byc moze nie widzi takiej potrzeby.
                        • lippy100 Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 23.04.13, 10:47
                          kag73 napisała:

                          > Otoz, musial sobie radzic recznie, do tego sie przyzwyczail, to polubil i trudn
                          > o mu sie odzwyczaic, tym bardziej, ze niekoniecznie chce sie odzwyczaic(to jest
                          > decydujace) i ze byc moze nie widzi takiej potrzeby.

                          Jak sądzę - potrzebę zauważył, bowiem utrata mojej osoby - przynajmniej nadal - i na chwilę obecną, równałaby się z trzęsieniem ziemi.

                          Po którejś z kolejnych akcji odnośnie częstotliwości pożycia ( o porno nie pisnęłam wówczas ani słówkiem ) - przestał. Inna rzecz, że ja również nie dawałam mu specjalnych możliwości (czasowych) do tego, bo wdrukowałam sobie, że facet, który "zostaje sam, trzepie się przy porno, w rezultacie dla mnie nic nie zostaje - i zostaję w awanturze nazywana pieprzoną nimfomanką".
                        • kag73 Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 23.04.13, 10:49
                          No nie, w dziecko to ja bym sie tutaj nie pakowala.
                          Najpierw trza ustalic czy pan ma checi i zamiar zmienic stare przyzwyczajenia.
                          I w ogole smiesza mnie ten dyrdymalki o tych kubusiach facecikach co to sie zdominowani czuja, bo partnerka od czasu do czasu na nich leci. Biedni ci faceci, kobieta nie chce...zniecheca ich, traca potencje, kobieta chce...dominuje ich, znow traca potencje.
                          • twojabogini Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 23.04.13, 11:21
                            Za te dyrymalki częściowy odpowiada prof. Lew-Starowicz, który im starszy tym bardziej w ten deseń jedzie, że jak kobieta aktywna i dominująca,to misio musi przed nią ociekać, bo mu męskość się od tego niszczy (flaczeje).
                            Z całym szacunkiem dla pana profesora, ale z tym się zgodzić nie mogę. Może i są takie misie co przy aktywnej kobiecie przestają czuć się facetami - profesor na pewno takie przypadki w praktyce spotkał. Ale wyciąganie z tego wniosku, ze mężczyźni to kapcie, na których kobiety muszą uważać, bo się łatwo podporządkują, a kobiety powinny być uległe, nieasertywne i podporządkowane - bo inaczej seks im się zepsuje i jeszcze broń boze nie okazywać większej ochoty...No przesada - ale typ wnioskowania, że jeśli a doprowadziło b, to w każdym kolejnym przypadku a doprowadzi do b - to zwyczajny błąd logiczny.
                            • urquhart Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 23.04.13, 12:19
                              twojabogini napisała:
                              > Za te dyrymalki częściowy odpowiada prof. Lew-Starowicz, który im starszy tym b
                              > ardziej w ten deseń jedzie, że jak kobieta aktywna i dominująca,to misio musi p
                              > rzed nią ociekać, bo mu męskość się od tego niszczy (flaczeje).

                              Wystaczy zmienić na "większość męzczyzn", albo "typowy mężczyzna" i zdanie Starowicza będzie prawdziwe.
                              Starowicz tez podaje kiedy obserwuje że związki z dominującą kobietą są udane z uznanymi artystami, aktorami, muzykami uznanymi których kobieta podziwia i uznaje bezdyskusyjną przewagę na jakimś innym polu, najczęściej kreatywności.
                              • twojabogini Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 23.04.13, 13:23
                                urquhart napisał:

                                > Wystaczy zmienić na "większość męzczyzn", albo "typowy mężczyzna" i zdanie Star
                                > owicza będzie prawdziwe.
                                > Starowicz tez podaje kiedy obserwuje że związki z dominującą kobietą są udane z
                                > uznanymi artystami, aktorami, muzykami uznanymi których kobieta podziwia i uzn
                                > aje bezdyskusyjną przewagę na jakimś innym polu, najczęściej kreatywności.

                                Skoro ta osławiona (osłabiona?) męskość jest tak słaba...tym gorzej dla męskości, chciałoby się rzec.
                                Jeśli większość mężczyzn tak bardzo boi się silnych kobiet - to większość zwyczajnie nie ma jaj. Jestem silny wtedy tylko, gdy mam pod sobą słabszego, heheheheh...Macho :)
                                • ruda_owca Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 25.04.13, 14:00
                                  > Skoro ta osławiona (osłabiona?) męskość jest tak słaba...tym gorzej dla męskośc
                                  > i, chciałoby się rzec.
                                  > Jeśli większość mężczyzn tak bardzo boi się silnych kobiet - to większość zwycz
                                  > ajnie nie ma jaj. Jestem silny wtedy tylko, gdy mam pod sobą słabszego, heheheh
                                  > eh...Macho :)

                                  No i tak wlasnie jest, tylko czy aby na pewno tym gorzej dla meskosci? Czy przypadkiem kobiecosc rowniez nie traci na slabosci mezczyzn?
                    • twojabogini Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 23.04.13, 11:13
                      Podpisuję się pod całością.
                    • yoric Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 23.04.13, 22:14
                      > Seks owszem jest, ale dosc rzadko jak dla niej. Coz to w ogole za argument "mie
                      > lismy wczoraj, wiec niemozliwe zebys dzis miala chec nie do wytrzymania"

                      tak jest, jak chcę dzisiaj, to ma być dzisiaj i ogólnie ma być tyle ile chcę i wtedy kiedy chcę. Bo odetnę dostęp do porno. A jak nadal nie będzie, to schowam kluczyki do samochodu i zabiorę komórkę...
                      • rekreativa Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 23.04.13, 22:23
                        "A jak nadal nie będzie, to schowam
                        > kluczyki do samochodu i zabiorę komórkę..."

                        W tym miejscu nie zapominamy o zrobieniu bardzo groźnej miny.
                        :P
          • that.bitch.is.sick Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 22.04.13, 17:56
            rekreativa napisała:

            > Jeśli można, to uzupełniłabym Twój wywód o:
            > "nierealistyczne przekonan
            > > ie, że jest możliwe, żeby facet przez całe życie miał ochotę na jedną bab
            > kę", oraz babka ochotę na jednego faceta...

            Co nie oznacza, że nie można żyć w stałym monogamicznym związku..
            • rekreativa Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 22.04.13, 18:11
              Oczywiście, że można żyć w stałym monogamicznym związku, bo to kwestia wyboru.
              Natomiast nierealne może być oczekiwanie, że po 15 latach chodzenia do łóżka z tym samym facetem będę na sam jego widok ściągać majtki przez głowę i że przez cały ten czas nie przyjdzie mi na myśl ściągnąć majtek dla kogoś innego.
              • tygrys-bez-rys Redakcyjna ... 22.04.13, 20:46
                ... dzieki ze sie z nami podzielias swoimi przekonaniami i doswiadczeniami z ostatnich pietnastu lat, swoja droga swietnie wygladasz i pewnie ci sluzy ze od 15 lat jest w zwiazku z jednym facetem, pewny jestem rownierz tak powazna osoba jak ty nie zapodala by nam tu z dupy wyssanych opowiesci o swoim zyciu erotyczny, za co z calego mojego wielkiego serca dziekuje.
            • yoric Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 22.04.13, 21:50
              > Co nie oznacza, że nie można żyć w stałym monogamicznym związku..

              można wszystko, nawet zostać mnichem buddyjskim. Ja na przykład chciałbym w przyszłości żyć w stałym monogamicznym związku i taki jest mój cel długofalowy, ale mam przynajmniej świadomość, jakiego rodzaju i jakiego kalibru to zakłada problemy...
              • sabat-77 Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 22.04.13, 21:58
                ja cie lubie, lepiej zostan mnichem. Zreszta to jeden chuj, zobaczysz.
          • romek987 Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 22.04.13, 18:02
            I tu trafilas w sedno sprawy,czego nasza watkotworczyni chyba nie pojmie i nie zrozumie.
            • romek987 Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 22.04.13, 18:04
              Mial to byc moj komentarz dla Rekreativy.
            • lippy100 Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 22.04.13, 18:18
              Mój drogi.. Nie spędziliśmy ze sobą nawet roku.

              A - skądinąd, we wcześniejszym związku, po 10 latach, nadal miałam równą ochotę na seks.
              Ot, i również tego samego faceta.
              • kag73 Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 22.04.13, 18:45
                Ooooo, nawet nie rok razem i takie kwiatki?
                Hmm, nieciekawie sie zapowiada, powiem.
                Moze jestes z onanista przyzwyczajonym do porno i wlasnej reki?
              • rekreativa Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 22.04.13, 18:58
                Przeczytałam jeszcze raz Twój post i wychodzi z niego, że dość ostro napadłaś faceta za oglądanie porno, z góry założyłaś, że wszystkie jego tłumaczenia to wierutne kłamliwe bzdury oraz dałaś do zrozumienia, że masturbacja w związku świadczy o brakach, czyli w związku udanym seksualnie nie występuje.
                Brzmi to wszystko bardzo protekcjonalnie i autorytarnie. I może tu tkwi problem? Facet pewnie się czuje jak chłopczyk, który coś zbroił, besztany przez mamusię.
                • kag73 Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 22.04.13, 19:02
                  Ale nawet jezeli czuje sie jak taki "chlpczyk", nie zmienia to faktu, ze rzecz zaczela sie od zastapienia skesu z nia ogladaniem porno i renia . Nie mylmy wiec przyczyn i skutkow.
                  • rekreativa Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 22.04.13, 19:59
                    Jeśli zastąpienie nastąpiło (choć moim zdaniem nie wynika to jednoznacznie z postu autorki), to też miało jakąś przyczynę.
                    • yoric Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 22.04.13, 21:43
                      Dokładnie. Fakty to może spróbujmy ustalić, a nie wymyślać, jak wygodniej. Zastąpienie to wygodna teza, ale z wpisu wcale nie wynika. Jak już pisałem, nie jest tak, że seksu nie ma, tylko jest mniej od oczekiwań, to raz, a dwa niekoniecznie ze względu na porno.
        • lippy100 Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 23.04.13, 10:59
          yoric napisał:
          >
          > Po trzecie i najważniejsze upieram się, że porno za żonę to nie jest mechanizm
          > zastąpienia. To nie jest tak, że jedno z drugim są wymienne i że jak odetniesz
          > porno, zwiększy się ochota na żonę. No może nieznacznie. I tu dopiero zgoda z B
          > oginką, że seksu z żoną nie przybędzie od kłótni, wymówek, zakazów, itd. Seksu
          > przybędzie tylko, jeśli będzie więcej pożądania i napięcia. I tu znowu zgoda, ż
          > e zapewnienie tego w stałym związku jest wyjątkowo trudne.

          yoric, skoro to nie jest mechanizm zastąpienia - co to wobec tego jest ?
          Masturbacja jest substytutem seksu - tak czy nie ?
          Bo wedle mojego partnera - nie. Uważa, "że porno, to porno, a seks, to seks".
          Dla mnie ta różnica jest bardzo mglista.

          Nie jest wymienne ? Wiesz, kiedy ja zrobię sobie dobrze, znika ciśnienia i nie mam takiego "parcia" na partnera. Nie powiesz chyba, że to w drugą stronę nie obowiązuje..?

          I jeszcze na koniec, choć zabrzmi jak anegdota: pan powiedział, że "przy porno on nie ma orgazmu. Nie. To tylko zmniejszenie ciśnienia. Wyplucie spermy. A potem będzie mógł dłużej ze mną, co połechcze jego męskość i nie będzie zakłopotany, że skończył tak szybko".


          • ruda_owca Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 25.04.13, 14:08
            > yoric, skoro to nie jest mechanizm zastąpienia - co to wobec tego jest ?
            > Masturbacja jest substytutem seksu - tak czy nie ?

            Czy to wazne co to jest?
            Nie podoba ci sie, ze partner zamiast bzykac ciebie, chetna do bzykania, wali konia, a ty chodzisz wsciekla, niezaspokojona i sfrustrowana i tyle, i masz do tego prawo.
            To czy tego konia wali przy porno, czy patrzac sie w sciane moim zdaniem nie ma tu zadnego znaczenia.
            Masz oczywiste prawo do wlasnych oczekiwan, twoj niezwykle mlody zwiazek nie spelnia tych oczekiwan, to moim zdaniem rokuje bardzo zle na przyszlosc i nie powinnas grozic rozstaniem, tylko sie rozstac.

            > I jeszcze na koniec, choć zabrzmi jak anegdota: pan powiedział, że "przy porno
            > on nie ma orgazmu. Nie. To tylko zmniejszenie ciśnienia. Wyplucie spermy.

            Jak opisze to zjawisko, to moze nawet nobla dostanie :P
          • yoric Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 25.04.13, 17:50
            > Masturbacja jest substytutem seksu - tak czy nie ?

            w pewnym stopniu. W pewnym stopniu zastępuje, a w pewnym nie. Piszę o tym przez cały wątek. Albo zajrzyj sobie obok, gdzie parę osób potwierdza, że czasem jest tak, że im więcej seksu, tym więcej masturbacji, a nie mniej.
            Tak więc *częściowo* jest zamiast, a częściowo obok.

            OK, jako bonus powiem Ci jak było u mnie.
            W pierwszym związku chroniczne braki, ona niedająca (co zresztą było jednym z powodów rozstania).
            W drugim super seks, dużo i często, ale z lekką tendencją do tego, że ona chciała częściej.
            W obu związakch porno oglądałem mniej więcej tyle samo.
            W drugim gdybym nie miał dostępu do porno, mooooże seks byłby częściej, ale pewnie byłoby to parę razy w skali roku i to takich bez entuzajzmu.
            • kag73 Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 25.04.13, 21:45
              "W pierwszym związku chroniczne braki, ona niedająca (co zresztą było jednym z powodów rozstania).
              W drugim super seks, dużo i często, ale z lekką tendencją do tego, że ona chciała częściej.
              W obu związakch porno oglądałem mniej więcej tyle samo.
              W drugim gdybym nie miał dostępu do porno, mooooże seks byłby częściej, ale pewnie byłoby to parę razy w skali roku i to takich bez entuzajzmu."

              Mysle, ze to "moooze" jest bardzo prawdopodone, seks bylby czesciej. Czysto fizycznie na to patrzac, ilez mozna wytryskiwac i nadal miec ochote. Jak sobie wlasnie zrobiles dobrze przy porno to ciezko, zebys piec minut pozniej mial wielkie checi i mozliwosci na tryskanie z partnerka.
              Mysle, ze troche wiecej wyposzczenia, wieksza przerwa od podniet typu porno i walenie konia i entuzjazmu by nie brakowalo podczas seksu w realu. Hmm, ale tego sie niestety juz nie dowiemy:)
              • yoric Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 26.04.13, 02:00
                Kag, czy to nie jest wpis z gatunku "my wiemy lepiej od ciebie, czy twoja obieta miała orgazm"?

                > Czysto fizycznie na to patrzac, ilez mozna wytryskiwac i nadal miec ochote.

                Ale cały myk w tym, że to nie jest 'czysto fizycznie'. Jak facet daje raz na miesiąc to dlatego, że tyle zajmuje mu odbudowanie się po porzednim razie? Z moją eks jak byliśmy oboje w trybie napalenia było i 5 razy dziennie i jakoś 'fizycznie' nie było problemem (ewentualnie po jej stronie, na początku ją bolała cipka). Trudno przyjąć, że porno drastycznie zmieniłoby sytuację; a poza tym to argument typu "gdybyś nie chodził na fast foody to byś jadł więcej owsianki". No może. Ale ja już nie chcę więcej owsianki, thank you very much, za to lubię fast-foody i nie zamierzam ich wypisywać z diety.
                • kag73 Re: Porno - długi wątek ( dla cierpliwych ). 26.04.13, 10:09
                  Nie, to jest odwrotnie: "Gdybys jadl wiecej owsianki nie chodzilbys tak czesto na fast foody", Owsianka to prawdziwe cudo a fast foody Ci jeszcze wyjda bokiem, zobaczysz :) To tylko kwestia czasu.
                  W "fazie napalenia" to moj drogi wszystko jest mozliwe i ja o tym wiem. Ale co dalej jak faza napalenia minela czasowo albo na dluuugo? Komu latwiej sie napalic glodnemu czy zaspokojonemu? Kto bedzie mial wieksze cisnienie? Moim zdaniem: glodny.
                  • marek.zak1 Głodny czy najedzony 26.04.13, 10:33
                    I to jest prawidłowa odpowiedź koleżanko KAG73 :)
      • kutuzow "najbardziej wiarygodnym recenzentem jest mąż" 23.04.13, 10:14
        twojabogini napisała:

        > Dla ciebie to moment decyzji. Czy jesteś zadowolona ze związku? Czy chcesz go
        > kontynuować?
        > Jeśli nie - pozew rozwodowy. Jeśli tak - terapia (najlepiej dla obojga, ale jeś
        > li on odmówi możesz też zacząć chodzić sama).

        Boginka, a gdzie to podejście które prezentujesz w przypadku mężczyzn:

        "Najbardziej wiarygodnym recenzentem jest więc jednak zona. Bo ona jeśli będzie się z tobą bzykać - to dla seksu. Osoba dobra w łóżku to taka - która umie sprawić przyjemność partnerowi - nawet trudnemu, wymagającemu, posiadającemu nietypowe upodobania."

        Jeśli spojrzymy na to analogicznie, to czemu mąż nie miałby być najbardziej wiarygodnym recenzentem seksu? Skoro woli porno od seksu z autorką to może autorka nie jest dobra w łóżku lub nie umie mu sprawić przyjemności? W przypadku kobiet jak widzę Twoje teorie mocno sie zmieniają. Facet to ma się starać i nadskakiwać:

        "Doedukuj się na temat kobiecej seksualności, a potem popracuj nad żoną.
        Czas to zmienić - nauczyć się wspólnie dobrego i satysfakcjonującego bzykania dla obojga. Polecam seks tantryczny, albo rozwiniecie technik oralnych, a także stymulację strefy G.
        Kobieta która partner zaspokaja seksualnie jest gotowa zrobić dla satysfakcji swojego partnera bardzo wiele - więc nie bój się, jak już osiągniesz jako taki poziom nie pozostaniesz bez nagrody."

        kobieta zaś ma podjąć decyzje czy chce kontynuować związek.

        Zgadzałbym się z Twoimi radami tutaj gdybyś tylko mierzyła tą samą miarą działania mężczyzn i kobiet.

        wszystkie cytaty Twoich wypowiedzi z tego wątku:
        forum.gazeta.pl/forum/w,15128,143968990,143971689,Re_Beznadzieja_i_brak_perspektyw_.html
        • kag73 Re: "najbardziej wiarygodnym recenzentem jest mąż 23.04.13, 10:31
          Widzisz, kutuzow, temat jest troche zagmatwany, bo bywaja onanisci, przyzwyczajeni do walenia konia przy porno, bo nie mieli dlugo partnerki np. i twia w takim troche uzaleznieniu.
          Owszem nie wykluczone, ze facetowi nie chce sie starac i zadowalac partnerki, wiadomo to meczace jest. Poza tym bywaja ludzie, ktorzy szybko sie nudza seksem z jedna osoba.
          • kutuzow Re: "najbardziej wiarygodnym recenzentem jest mąż 23.04.13, 11:48
            kag73 napisała:

            > Widzisz, kutuzow, temat jest troche zagmatwany, bo bywaja onanisci, przyzwyczaj
            > eni do walenia konia przy porno, bo nie mieli dlugo partnerki np. i twia w taki
            > m troche uzaleznieniu.
            > Owszem nie wykluczone, ze facetowi nie chce sie starac i zadowalac partnerki, w
            > iadomo to meczace jest. Poza tym bywaja ludzie, ktorzy szybko sie nudza seksem
            > z jedna osoba.
            >

            Kag, ja wszystko to rozumiem i osobiście wcale nie uważam że to wina autorki wątku że jej facet ogląda porno i się onanizuje przy nim. Powiem nawet więcej w tym wątku Boginka dała naprawdę niezłe rady. Chciałem jednak pokazać poprzez zderzenie ich z radami których udziela w analogicznej sytuacji mężczyznom, jak nierówno podchodzi to takich sytuacji.
            Gdy problem ma facet, to ma rozwijać swoje umiejętności bo wina ZAWSZE (wg Boginki) leży w nim. Ma za słabe umiejętności, albo za mało poświęca uwagi partnerce albo, albo ...
            Gdy kobieta ma problem, to... winny jest także facet :-)
          • twojabogini Re: "najbardziej wiarygodnym recenzentem jest mąż 23.04.13, 11:55
            Po zebraniu wszystkich informacji ujawnionych w wątku - wersja z tym, że opisywany mężczyzna przyzwyczaił się do takiej formy zaspokajania i jest ona dla niego bardziej atrakcyjna jest najbardziej prawdopodobna.
            Co może zrobić partnerka - otwarcie porozmawiać i wyrazić swoją postawę. Ma prawo powiedzieć, że jeśli związek ma być kontynuowany, oczekuje, że jej partner zmieni swoje przyzwyczajenia seksualne, także zaprzestanie oglądania pornografii - bo godzą one w jej seksualność, a jego aktywność autoerotyczna zmniejsza jego aktywność erotyczną w związku. Partner ma prawo wyrazić swoje oczekiwania i propozycje przyjąć lub nie.
            Jeśli partner uzna, że ma dość swojej ręki - może potrzebować terapii. Trzy lata przyzwyczajania się do bodźców porno to sporo. Może mieć problem z uzależnieniem.

            • kutuzow Re: "najbardziej wiarygodnym recenzentem jest mąż 23.04.13, 12:20
              twojabogini napisała:
              > Po zebraniu wszystkich informacji ujawnionych w wątku - wersja z tym, że opisyw
              > any mężczyzna przyzwyczaił się do takiej formy zaspokajania i jest ona dla nieg
              > o bardziej atrakcyjna jest najbardziej prawdopodobna.

              Boginka, a gdzie rada do autorki żeby rozwijała swoją seksualność?
              Czemu nie dociekasz czemu mężczyzna wybrał onanizm zamiast seksu? W przypadku gdy to kobieta nie chce seksu masz gotową odpowiedź, że pewnie facet był słabym kochankiem. tutaj jakoś przemilczasz taką ew, że po prostu wybierając między słabym seksem a porno facet wybrał porno (bo ma lepsze bodźce niż przy słabym seksie).

              > Ma pra
              > wo powiedzieć, że jeśli związek ma być kontynuowany, oczekuje, że jej partner z
              > mieni swoje przyzwyczajenia seksualne,

              Boginka, jak dla mnie takie podejście to presja i przymuszanie (wpływamy bowiem na partnera). W wątku obok rozmawiamy o tym, że nie można stosować tego bo to przecież gwałt wg Twej definicji. Partner pod presją nie chcąc stracić związku moze nawet zgodzić się na seks bez jakiejś chęci ze swojej strony (wypisz wymaluj to co piszesz o gwałcie).
              Już wcześniej Ci pisałem że taka presja, przy której można powiedzieć NIE to nie gwałt. Jednak w przypadku kobiety podobała Ci się taka definicja, ciekawy jestem jak z tego wybrniesz?


              • twojabogini Re: "najbardziej wiarygodnym recenzentem jest mąż 23.04.13, 14:39
                kutuzow napisał:

                > Boginka, a gdzie rada do autorki żeby rozwijała swoją seksualność?

                Robisz się nudny. Ta kobieta jest ewidentnie świadoma swojej seksualności. Wie czego chce i ile. Swoją drogą i tak napisałam jej o potrzebie rozwijania seksualności:
                "rozwijać i pielęgnować seksualny aspekt związku, uwzględniać potrzeby partnera i swoje"

                > Czemu nie dociekasz czemu mężczyzna wybrał onanizm zamiast seksu?

                Dociekam. Cały mój post to analiza dlaczego mógłby tak robić. Podałam kilka wariantów: od zaniedbanej partnerki, po niedojrzałość, preferencje porno, które dostarcza lepszych bodźców niż być może rutynowy seks.

                > tutaj jakoś przemilczasz taką ew, że po prostu wybierając między sł
                > abym seksem a porno facet wybrał porno (bo ma lepsze bodźce niż przy słabym sek
                > sie).

                Przemilczam? "Czasem ucieczka w porno jest też ucieczką przed nudą seksualną, gdy seks w zwiazku się rutynizuje - porno dostarcza silnych bodźców."

                Słuchaj - interesująco mi się z tobą dyskutuje, bo mamy odmienne poglądy na wiele rzeczy i odmienne doświadczenia, mam okazję zweryfikować swoje. A jesteś tak samo zacięty jak ja w obronie swoich twierdzeń.
                Ale teraz przeszedłeś do argumentów ad personam -moje argumenty się nie liczą, bo jestem feministką i krytyczniej oceniam mężczyzn niż kobiety. To co piszesz - że pomijam itp. jest oczywista nieprawdą, co wykazałam powyżej. To ty czytasz selektywnie i z mojego postu wyczytałeś jedynie, że w mojej opinii być może przyczyną ucieczki w porno jest niedojrzałość partnera. Ponieważ nie pasowałoby ci to do tezy o moim żeńskim szowinizmie - zgrabnie pominąłeś inne podane przeze mnie warianty - od zaniedbania partnerki, po to, ze porno okazało się dla pana atrakcyjniejsze niż związkowa rzeczywistość.

                Partner pod presją nie chcąc stracić związku
                > moze nawet zgodzić się na seks bez jakiejś chęci ze swojej strony (wypisz wymal
                > uj to co piszesz o gwałcie).

                Słuchaj ale ja to samo proponuję ludziom płci obojga - partner z tobą nie sypia rozważ odejście. Poinformuj o tym partnera. Jeśli taka rozmowa jest przeprowadzana jako szantaż i ma celu stosunek - to jest to przemoc na tle seksualnym, niezależnie od płci osoby, która taki nacisk stosuje.
                Jeśli jest to otwarte postawienie sprawy i ma celu nie wymuszenie seksu a zmianę sytuacji - to jest to otwarte postawienie sprawy. Czym innym jest powiedzenie rozważam odejście jeśli nie zmieni się nasza relacja w płaszczyźnie seksualnej, czym innym grożenie odejściem - jeśli tu i teraz natychmiast nie zaczniesz ze mną sypiać.
                Jeszcze raz przeanalizuj proponowany scenariusz rozmowy:
                "zakomunikuj co naprawdę czujesz. Że brakuje ci płaszczyzny seksualnej, że ją lubiłaś, ale szanujesz jego wycofanie z tego aspektu zwiazku i już nie będziesz naciskać, ani kontrolować, czy ogląda pornografię. Powiedz, ze jesteś otwarta na szczera rozmowę, w której on powie ci dlaczego się wycofał i ze jeśli chce możecie to zrobić u terapeuty. Oraz, ze jesteś gotowa przyjąć odpowiedzialność za swój udział w tym co się stało - i chciałabyś się dowiedzieć co możesz zmienić."
                Nie ma to nic wspólnego z presja na podjecie współżycia, co zresztą odradziłam także kobiecie, zaznaczając, że jest to przekraczanie granic.
                "Naciskając na seks, traktując go jako coś, co ci się w związku należy przekraczasz granice, okazujesz brak szacunku partnerowi i być może bardzo dotkliwie go ranisz."

                Nie wmawiaj mi więc, że inaczej traktuję męskie naciski na seks wobec niechętnego partnera a inaczej damskie - bo uważam je za tak samo naruszające godność.



                • kutuzow Re: "najbardziej wiarygodnym recenzentem jest mąż 23.04.13, 14:55
                  twojabogini napisała:

                  > Robisz się nudny. Ta kobieta jest ewidentnie świadoma swojej seksualności.
                  Zobacz że to jej partner ucieka w porno, więc co z tego że ona jest świadoma SWOJEJ seksualności skoro może nie oferuje jemu tego na czym jemu zależy.

                  (analogicznie to tak jakbyś gościowi który narzekał na brak seksu ze strony żony pisała że jest świadomy swej seksualności... która jakoś nie pasuje jego żonie. Wtedy kazałaś jednak mu się kształcić w ars amandi, tutaj aż tak daleko nie idziesz).

                  > Ale teraz przeszedłeś do argumentów ad personam
                  Jeśli tak to odbierasz to Sorry. Nie wiem jaka wypowiedz to spowodowała, ale przepraszam jeśli tak to odebrałaś. Zupełnie nie taka była moja intencja.

                  Podsumowując moje uwagi.
                  To co pisałaś w tym wątku jest OK. Zgadzam się z większością Twoich propozycji tutaj.
                  Wykorzystałem jednak ten wątek z Twoimi rozsądnymi poradami, żeby na zasadzie kontrastu pokazać że poprzednie rady skierowane do faceta z problemem były mocno przegięte.
                  Nie ma sensu dalej się przekonywać, po prostu zachowam rewolucyjna czujność przy kolejnych wątkach, już bez grzebania w przeszłości ;-)


                  > Jeśli jest to otwarte postawienie sprawy i ma celu nie wymuszenie seksu a zmian
                  > ę sytuacji - to jest to otwarte postawienie sprawy. Czym innym jest powiedzenie
                  > rozważam odejście jeśli nie zmieni się nasza relacja w płaszczyźnie seksualnej
                  > , czym innym grożenie odejściem - jeśli tu i teraz natychmiast nie zaczniesz ze
                  > mną sypiać

                  Widzisz tutaj różnica nie jest tak widoczna. Bo niby jaka "zmiana sytuacji" byłaby w tej sytuacji akceptowalna przez autorkę? Pewnie taka żeby częściej uprawiał z nią seks a rzadziej zadowalał się sam z porno - czyli jednak pośrednio jest dążenie do większej ilości seksu. Nie jest wyrażone wprost, ale jest.
                • marek.zak1 Re: "najbardziej wiarygodnym recenzentem jest mąż 23.04.13, 15:01
                  > Czemu nie dociekasz czemu mężczyzna wybrał onanizm zamiast seksu?

                  Dociekam. Cały mój post to analiza dlaczego mógłby tak robić. Podałam kilka wariantów: od zaniedbanej partnerki, po niedojrzałość, preferencje porno, które dostarcza lepszych bodźców niż być może rutynowy seks.

                  Koleżanko TB. Mylisz przyczyny ze skutkami.
                  1. Zaniedbywana partnerka może być przyczyną odejścia/zdrady ze strony kobiety, a nie przyczyną masturbacji.
                  2. Partner woli porno bo dostarcza lepszych bodźców niż real? Nie wierzę.
                  3. Facet jest niedojrzały? - 100% jego winy.

                  Napisałem- na spokojnie należy spytać na spokojnie faceta, dlaczego tak jest? Przyczyna jest gdzie indziej.




                  • kag73 Re: "najbardziej wiarygodnym recenzentem jest mąż 23.04.13, 15:09
                    Nie jestem pewna czy doslalaby szczera odpowiedz, moze i on sam jej nie zna. Z danych przedstawionych przez autorke wynika, ze przyzwyczail sie do walenia konia przy porno. To jak uzaleznienie, zapytaj palacza dlaczego pali, bo mu smakuja czy bo musi. Gdyby jej facet wyplatal sie z tego "uzaleznienia", na jakis czas nie ogladl porno i nie walil konia pewnie mialby szanse stwierdzic, ze seks we dwoje, z chetna partnerka w realu daje duzo wiecej satysfakcji niz walenie konia przed kompem.
                    Ale on musi tego chciec. To po pierwsze. Owszem moze byc typem, ktory jednak preferuje swoje porno, tez sie moze zdarzyc ale wtedy to ona musi sie zastanowic co z tym fantem zrobic. Moze ma fantazje, niech o nich powie. Dzialac musi ona, bo to ona jest niezadowolona z seksu w zwiazku, jak dla niego szafa gra. Nie po to jest sie w zwiazku, zeby zebrac o seks w momencie kiedy partner mialby mozliwosci ale woli sie zaspokoic sam.
                    • marek.zak1 Re: "najbardziej wiarygodnym recenzentem jest mąż 23.04.13, 15:20
                      Ja napisałem to samo. Najwazniejszy w rozmowie jest spokój i odrzucenie emocji. Skoro facet to robi sam, oznacza, że ma moc. Chodzi o skiewrowanie jej na właściwe tory.
        • urquhart tą samą miarą 23.04.13, 11:46
          kutuzow napisał:
          > Zgadzałbym się z Twoimi radami tutaj gdybyś tylko mierzyła tą samą miarą działa
          > nia mężczyzn i kobiet.

          Kutuz, takie wyciąganie niewygodnych cytatów w tym swiatle to przeciez istna szowinistyczna "mowa nienawiści" rozwcieczająca i oburzająca koteczki i Tygryski róznej maści ...
          Wystaczy przecież kogoś zdefiniować jako Faszystę , Przemocowca, Potencjalnego Gwałciciela, odpersonalizowac i już nie trzeba go traktować równą miarą :)
          • twojabogini Re: tą samą miarą 23.04.13, 13:39
            urquhart napisał:

            > Kutuz, takie wyciąganie niewygodnych cytatów w tym swiatle to przeciez istna s
            > zowinistyczna "mowa nienawiści"...

            Nic z tych rzeczy. Selektywne wyciąganie wygodnych cytatów. Z pominięciem tych:

            "W takiej sytuacji naciskanie na seks nic nie da - pogłębi tylko emocjonalną przepaść."
            "Skończ z oskarżaniem partnera", "Naciskając na seks, traktując go jako coś, co ci się w związku należy przekraczasz granice, okazujesz brak szacunku partnerowi i być może bardzo dotkliwie go ranisz."
            "(...)jesteś gotowa przyjąć odpowiedzialność za swój udział w tym co się stało - i chciałabyś się dowiedzieć co możesz zmienić.
            Czasem ucieczka w porno jest też ucieczką przed nudą seksualną, gdy seks w zwiazku się rutynizuje - porno dostarcza silnych bodźców. Na to nie ma prostej recepty, poza tym, żeby rozwijać i pielęgnować seksualny aspekt związku, uwzględniać potrzeby partnera i swoje."
            "Oczywiście podane przeze mnie warianty to tylko takie typowe, więc dość prawdopodobne. Może jednak u was przyczyny są inne "

            W świetle powyższego faktycznie jestem żeńską szowinistyczną świnią, która winy upatruje zawsze w mężczyźnie nie zakłada innej możliwości, a już zwłaszcza udziału kobiety w powstaniu sytuacji. Aż bije z moich wypowiedzi ta nienawiść i traktowanie wyłącznie mężczyzn jako potencjalnych agresorów seksualnych i osób które nękają partnera o seks.

            Tak swoją drogą podsunięte przeze mnie warianty okazały się nietrafione i pomimo, że szłam w kierunku tego, ze być może to partnerka jest praprzyczyną - rzeczywistość okazała się bardziej prozaiczna - partner po prostu przyzwyczaił się do takiej realizacji seksualnej w poprzednim związku. Pytanie nie brzmi kto ponosi winę (nikt), tylko co partnerzy mogą zrobić, żeby to zmienić i mieć oboje satysfakcjonujące życie seksualne w związku który tworzą. Tak samo nie jest winny mężczyzna, który nie ma odpowiedniej wiedzy i praktyki, ani kobieta która jest seksualnie nierozbudzona.
            Jakieś problemy z ego?Strasznie ambicjonalnie traktujecie każdą wzmiankę o tym, ze być może za brak seksu odpowiada mężczyzna z powodu niskich kompetencji jako kochanek. (Z mojej praktyki wynika, ze to dość powszechny przypadek, zwłaszcza w korelacji z nierozbudzoną i nieznającą swojej seksualności kobietą).
            Zresztą kutuzow zgrabnie pominął te wypowiedzi z wątku w których pisałam, ze diagnoza o niedojrzałej seksualności żony jest prawdopodobnie trafiona. Więc gdyby zejść na poziom "winy" - to "obwiniłam" oboje i w zasadzie o to samo. Nadal jednak podkreślam, ze winy tu nie ma - jest brak edukacji seksualnej, kultury seksualnej i zakłamanie.
            • yoric Re: tą samą miarą 23.04.13, 22:49
              > Selektywne wyciąganie wygodnych cytatów. Z pominięciem tych:
              ..."Naciskając na seks, traktując go jako coś, co ci się w związku należy przekraczasz granice, okazujesz brak szacunku partnerowi i być może bardzo dotkliwie go ranisz."

              Myślę, że Kutuzov mógł mieć na myśli kontekst poprzedniego wątku, gdzie proponowaną kwalifikacją namawiania na seks był gwałt. Nie jako "przekraczanie granic, okazywanie braku szacunku, dotkliwe ranienie" - tylko gwałt, zjawisko któremu przypisany jest paragraf kodeksu karnego. Dalej zostajemy przy tej propozycji?
              • kutuzow Re: tą samą miarą 23.04.13, 22:56
                yoric napisał:
                > Myślę, że Kutuzov mógł mieć na myśli kontekst poprzedniego wątku, gdzie propono
                > waną kwalifikacją namawiania na seks był gwałt. Nie jako "przekraczanie granic,
                > okazywanie braku szacunku, dotkliwe ranienie" - tylko gwałt, zjawisko któremu
                > przypisany jest paragraf kodeksu karnego. Dalej zostajemy przy tej propozycji?

                Dokładnie o to mi chodziło.
              • twojabogini Re: tą samą miarą 24.04.13, 17:04
                > Myślę, że Kutuzov mógł mieć na myśli kontekst poprzedniego wątku, gdzie propono
                > waną kwalifikacją namawiania na seks był gwałt. Nie jako "przekraczanie granic,
                > okazywanie braku szacunku, dotkliwe ranienie" - tylko gwałt, zjawisko któremu
                > przypisany jest paragraf kodeksu karnego. Dalej zostajemy przy tej propozycji?

                Czytanie selektywne to jak widzę zjawisko powszechne. Za gwałt uważam odbycie stosunku lub innego kontaktu seksualnego z osobą, która została do niego nakłoniona wbrew swojej woli. Samo namawianie jest naruszeniem granic, brakiem szacunku itp. Sadzę, że oba zachowania powinny być karalne. jedno jako gwałt, drugie jako molestowanie. Ale wiem - wielu osobom (podkreślam - płci obojga) nie mieści się w głowie, że można seksualnie molestować współmałżonka, no bo w końcu jak też można zgwałcić prostytutkę?
                W małżeństwie nie ma molestowania, tylko egzekwowanie obowiązku...
                • yoric Re: tą samą miarą 24.04.13, 20:51
                  > Czytanie selektywne to jak widzę zjawisko powszechne. Za gwałt uważam odbycie s
                  > tosunku lub innego kontaktu seksualnego z osobą, która została do niego nakłoni
                  > ona wbrew swojej woli. Samo namawianie jest naruszeniem granic, brakiem szacunk
                  > u itp. Sadzę, że oba zachowania powinny być karalne. jedno jako gwałt, drugie j
                  > ako molestowanie.

                  No patrz, a w wątku obok mamy taki cytat:

                  "Czym innym jest skłonienie kogoś do zrobienia tego czego nie chce - czym innym sprawienie żeby tego chciał. Na tym polega piekło namawianych partnerów, którzy maja dać, bo drugiej stronie się chce. I kobiet i mężczyzn. Tak namawianie to przemoc psychiczna i gwałt - nawet jeśli nasze prawo tak tego nie traktuje. w cywilizowanych państwach - i owszem."

                  A to pech :)
        • twojabogini Drogi kutuzow 23.04.13, 11:48
          > Boginka, a gdzie to podejście które prezentujesz w przypadku mężczyzn:

          Próbujesz mi udowodnić, coś co nie ma miejsca, pokrętnie dobierając argumenty i wyrywając moje wypowiedzi z kontekstu.
          Jeśli jedno z partnerów nie sypia z drugiem - to odrzucone - może się rozwieść i mieć z głowy - tylko musi liczyć się z konsekwencjami (różny podział majątku, alimenty, odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za rozpad zwiazku - bo sam brak seksu nie jest wystarczająca przyczyna rozwodu). Może zdecydować zostaję i z brakiem seksu się pogodzić. Może zostać i próbować coś z tym zrobić - to co ma największe szanse powodzenia. Jeśli kobieta jest seksualna mimozą i czeka na rozbudzenie - to ją rozbudzić, jeśli facet ogląda porno zamiast seksu - doprowadzić do sytuacji, w której zacznie uprawiać seks zamiast porno.

          > kobieta zaś ma podjąć decyzje czy chce kontynuować związek.

          Bo mężczyzna w wątku z którego zaczerpnąłeś moje wypowiedzi wyraźnie napisał, że związek ma zamiar utrzymać. Raczej głupie byłoby z mojej strony pisać mu w takiej sytuacji, żeby rozważył rozstanie, nie sądzisz? A co do postawy kobiety - czytasz wybiórczo:

          " Oraz, ze jesteś gotowa przyjąć odpowiedzialność za swój udział w tym co się stało - i chciałabyś się dowiedzieć co możesz zmienić".

          Napisałeś tez że zakładam, że przyczyną nie może być kiepski seks, kiedy to mężczyzna z seksu się wycofuje? Czytałeś uważnie?

          "Czasem ucieczka w porno jest też ucieczką przed nudą seksualną, gdy seks w zwiazku się rutynizuje - porno dostarcza silnych bodźców. Na to nie ma prostej recepty, poza tym, żeby rozwijać i pielęgnować seksualny aspekt związku, uwzględniać potrzeby partnera i swoje."

          Nie jestem mężczyzną i o ile jestem w stanie bardziej lub mniej celnie wytypować potrzeby kobiety, o tyle mężczyzny - nie. Dlatego piszę "uwzględniać potrzeby partnera" i zalecam rozmowę i terapię. Co do potrzeb kobiety - jestem w stanie zasugerować możliwości bardziej szczegółowo - "naucz się gdzie jest perineum, jak stymulować poszczególne części łechtaczki, co zrobić ze strefą g". Mam takie same części - to wiem.

          Także mój drogi Kutuzow - ta samą miarą mierzę i mężczyzn i kobiety. Dla wszystkich małżonków proponuję te same opcje wyboru - chyba, że zastrzegą z góry, że jedną z nich wykluczają. Rozstanie, pogodzenie się z tym co jest, próba zmiany, ustalenie potrzeb i motywacji partnera, terapia. Niezależnie od płci zakładam, że przyczyną wycofania się jednego z partnerów z seksu w związku może być wiele różnych rzeczy - w tym kiepska jakość oferowanego seksu.
          Jeśli autor postu sam wyraźnie napisał, że żona go krytykuje i mówi, że robi nie tak, to zasugerowałam, żeby potraktował jej komunikat poważnie. Napisał, że nie chce rozwodu - to nie sugerowałam mu takiej opcji.
          Także owszem - proponuję różne rozwiązania - ale nie kieruję się przy tym płcią, a informacjami, jakie zostały dostarczone przez osobę zakładająca wątek.
          A więc mój drogi kutuzow - tak jak podejrzewasz jestem feministką, ale daleko mi do postawy, którą mi chcesz przypisać. Nie musisz szukać po innych wątkach - wszystko masz w tym - i sugestię terapii, i sugestię dokonania oceny życia seksualnego, i zastanowienia się nad własnym udziałem w sytuacji - skierowane do kobiety.
          • kutuzow Re: Drogi kutuzow 23.04.13, 12:08
            twojabogini napisała:
            > Próbujesz mi udowodnić, coś co nie ma miejsca, pokrętnie dobierając argumenty i
            > wyrywając moje wypowiedzi z kontekstu.

            Boginka, cytaty były z jednej wypowiedzi - także na pewno nie było "pokrętnie" dobrane.
            Chodzi mi o widoczną różnice w Twoim podejściu. W przypadku problemów mężczyzn z brakiem seksu w małżeństwie od razu zakładasz że winnym jest sam mężczyzna. Wypunktowały Ci to nawet forumowe koleżanki. Gdy kobieta ma problem z seksem jej ew. wina jest tylko jedną z wielu możliwości które bierzesz pod uwagę (gdzieś tam mimochodem).
            Nawet tutaj to widać, partner ucieka w seks nie dlatego że moze ten seks jest dla niego nudny tylko bo jest "niedojrzały":

            "Partner czuje się winny temu co robi i głupio się tłumaczy, nie dlatego, że zdradza (jaka to zdrada?), ale dlatego, że się wycofuje. jest niedojrzały i nie umie sobie z ta sytuacja poradzić - więc sprawia sobie łatwa i szybka przyjemność dla redukcji stresu."
            forum.gazeta.pl/forum/w,15128,144008970,144042263,Re_Porno_dlugi_watek_dla_cierpliwych_.html
            Czyli gdyby tylko partner był dojrzały to by nie uciekał i problemu by nie było. Więc czyja to wina?

            > Nie jestem mężczyzną i o ile jestem w stanie bardziej lub mniej celnie wytypowa
            > ć potrzeby kobiety, o tyle mężczyzny - nie.

            Sorry że zapytam, ale jak w takim razie sobie radzisz w kontaktach z płcią przeciwną?
            Poza tym potrzeby mężczyzn są znacznie prostsze niż potrzeby kobiet, więc jak dla mnie to ściema żeby tylko podtrzymać swój wizerunek "neutralnej".

            > Także mój drogi Kutuzow - ta samą miarą mierzę i mężczyzn i kobiety.
            Tutaj niestety mam wątpliwości (vide "niedojrzały"). Trochę tak jak ze źdźbłem i belką w oku. U mężczyzn zdecydowanie łatwiej dostrzegasz ich ew. winy.
            • twojabogini Re: Drogi kutuzow 23.04.13, 13:15
              Słuchaj jeśli mężczyzna ucieka przed swoja partnerką w porno,bo sobie nie radzi na płaszczyźnie emocjonalnej (jeden z możliwych wariantów) - to jest niedojrzały. To samo powiedziałabym o kobiecie zachowującej się w ten sposób,a nie powiem bo kobiety uciekają inaczej -np. w bliski związek z mamusią, albo córunią, albo syneczkiem, z którymi śpią niemal 24 godziny na dobę. Są niedojrzałe.

              Nie zakładam, że zawsze winnym jest mężczyzna. W tym wątku napisałam o gotowości do przyjęcia współudziału za powstałą sytuację. Już ci cytowałam.
              W niektórych watkach w mojej ocenie przyczyna unikania seksu jest ewidentna - i czasem jest nią brak umiejętności mężczyzny (nie rozpatrywałabym tego w kategoriach winy, jak ty to robisz, brak to brak, zawsze można się doszkolić). W wątku z którego czerpiesz cytaty autor napisał wyraźnie, ze żona wprost informuje go, że unika seksu, bo on działa "nie tak". słyszałeś o brzytwie ockhama? Po co szukać skomplikowanych wyjaśnień, gdy gotowe jest na talerzu - tylko trudne do przełknięcia dla autora wątku.
              Gdyby autorka niniejszego wątku napisała tak jak autor w tamtym - on mówi mi, że nie wtedy wkładam mu rękę w majtki itp. to także upatrywałabym przyczyny w jej zachowaniu.
              Przy małej ilości danych zaproponowałam kilka wariantów, które przy większej ilości danych okazały się nie trafione.
              Zawsze oceniam opisany przypadek, nie płeć autora i partnera. Płeć naprawdę ma w seksie znaczenie drugorzędne. Parafrazując pewnego eskimosa: stosunek z żoną, rowerem i niedźwiedziem polarnym to wciąż stosunek.
              • kutuzow Re: Drogi kutuzow 23.04.13, 13:25
                twojabogini napisała:
                > Słuchaj jeśli mężczyzna ucieka przed swoja partnerką w porno,bo sobie nie radzi
                > na płaszczyźnie emocjonalnej (jeden z możliwych wariantów) - to jest niedojrza
                > ły.

                Widzisz juz założyłaś że ucieka i CZEMU ucieka. Może po prostu seks jest tak słaby że woli własną rękę i z ucieczką nie ma to nic wspólnego. o to mi chodzi że jakoś "łatwiej" Ci przychodzi doszukiwanie się winy w facetach niezależnie od okoliczności i sytuacji.

                > Nie zakładam, że zawsze winnym jest mężczyzna. W tym wątku napisałam o gotowośc
                > i do przyjęcia współudziału za powstałą sytuację.
                Taaa. tutaj założyłaś "gotowość" do przyjęcia współudziału. W wątkach mężczyzn jakoś od razu zakładasz że są złymi kochankami, itp itd. o tą różnicę właśnie mi chodzi.

                > , ze żona wprost informuje g
                > o, że unika seksu, bo on działa "nie tak". słyszałeś o brzytwie ockhama? Po co
                > szukać skomplikowanych wyjaśnień, gdy gotowe jest na talerzu - tylko trudne do
                > przełknięcia dla autora wątku.

                owszem słyszałem. Pytanie czemu tutaj nie przyjmiemy najprostszej odpowiedzi. Facet wybiera porno bo daje mu ono więcej przyjemności niż seks z partnerką?
                Czemu od tego tutaj nie zaczęłaś?


                > Płeć naprawdę ma
                > w seksie znaczenie drugorzędne.
                Płeć w seksie ma znacznie, przykład różnica w zachowaniu gejów a lesbijek (było o tym na forum wczesniej).
                Problem tylko gdy zaczynamy łaskawie traktować jedną płeć a "jeździć" po drugiej.
                • marek.zak1 Re: Drogi kutuzow 23.04.13, 13:39
                  Pytanie czemu tutaj nie przyjmiemy najprostszej odpowiedzi. F
                  > acet wybiera porno bo daje mu ono więcej przyjemności niż seks z partnerką?

                  A więc trzeba spojrzeć facetowi w oczy i zwyczajnie spytać, a nie snuć najrozmaitsze teorie. Czy to nie najprostsze rozwiązanie?
                  • rekreativa Re: Drogi kutuzow 23.04.13, 14:08
                    I myślisz, że facet szczerze odpowie, patrząc partnerce w oczy: "wolę porno, kochanie, bo jesteś strasznie kiepska w te klocki"?
                    • marek.zak1 Szczera odpowiedź 23.04.13, 14:22
                      Tak. jeśli pytanie zostanie zadane bez emocji/nerwów jest duża szansa, że odpowiedź będzie szczera. Okreslenie ,,kiepska te klocki" nic nie znaczy. Jeden woli, jak kobieta jest aktywna, drugi niekoniecznie. Czasami wypowiedzenie czegoś np. ,,dzisiaj ekspres" potrafi zrobić wiele szkód.
                      • ruda_owca Re: Szczera odpowiedź 25.04.13, 14:20
                        > Tak. jeśli pytanie zostanie zadane bez emocji/nerwów jest duża szansa, że odpow
                        > iedź będzie szczera.

                        Bez zartow, w tym wieku taka naiwnosc?


                        > Okreslenie ,,kiepska te klocki" nic nie znaczy.

                        Okreslenie to znaczy ogromnie duzo z ust najblizszej osoby, Co za roznica dla tej kobiety co woli jeden z drugim, jak jej wlasny, osobisty ukochany mowi jej, ze jest "kiepska w te klocki", czyli ze _dla niego_ jest slaba kochanka?
                        • marek.zak1 Re: Szczera odpowiedź 25.04.13, 15:14
                          Tak. jeśli pytanie zostanie zadane bez emocji/nerwów jest duża szansa, że
                          > odpowiedź będzie szczera.
                          >
                          > Bez zartow, w tym wieku taka naiwnosc?

                          Dlaczego facet ma nie odpowiedzieć szczerze? Mysle, że czuje się czymś dotkniety.

                          Okreslenie ,,kiepska te klocki" nic nie znaczy.

                          Okreslenie to znaczy ogromnie duzo z ust najblizszej osoby, Co za roznica dla t
                          ej kobiety co woli jeden z drugim, jak jej wlasny, osobisty ukochany mowi jej,
                          ze jest "kiepska w te klocki", czyli ze _dla niego_ jest slaba kochanka?

                          Powtarzam - ,,kiepska nic nie znaczy".
                          Kiepska dla jednego jest zimna, dla drugiego napalona, dla trzeciego, że mało kreatywna, dla czwartego fakt, ze utyła, albo schudła, dla piątego, ze nie ma analu albo francuza itd. Powtarzam, sprawa jest indywidualna.






                          • ruda_owca Re: Szczera odpowiedź 25.04.13, 16:28
                            > Dlaczego facet ma nie odpowiedzieć szczerze? Mysle, że czuje się czymś dotkniet
                            > y.

                            Z tego samego powodu, dla ktorego nie odpowiada twierdzaco na pytanie "czy jestem gruba?" :]
                            Oczywiscie sa tacy, co odpowiadaja, no ale tutaj sobie generalizujemy, a nie rozpatrujemy indywidualne przypadki.


                            > Powtarzam - ,,kiepska nic nie znaczy".

                            Blad. "Jestes kiepska" to nie jest sprecyzowany zarzut, ale "znaczy" cos bardzo konkretnego - jestes do dupy, slaba, obsysasz (bynajmniej nie pale), nie znasz sie, robisz to zle, itp.
                            • marek.zak1 Re: Szczera odpowiedź 25.04.13, 18:50
                              Rozumujesz jak kobieta, która widzi winę w kobiecie (kiepska, gruba) a tu problem jest z facetem i jego psychiką. - głową. Zupełnie nie rozumiesz sposobu myślenia faceta. Jestem przekonany, ze po 5 minutach z nim rozmowy wiedziałbym, o co chodzi. Może o dominację w związku, o jakieś przykre słowo, które się wymknęło dziewczynie.
                              • ruda_owca Re: Szczera odpowiedź 25.04.13, 19:03
                                > Rozumujesz jak kobieta, która widzi winę w kobiecie (kiepska, gruba) a tu probl
                                > em jest z facetem i jego psychiką. - głową. Zupełnie nie rozumiesz sposobu myś
                                > lenia faceta.

                                Jestem facetem i z punktu widzenia faceta twierdze, ze wiekszosc facetow nigdy w zyciu nie odpowie twierdzaco swojej kobiecie na pytania w stylu "czy jestem gruba?", "czy ja juz cie nie pociagam?", "czy seks ze mna nie sprawia ci przyjemnosci"?
                                • marek.zak1 Re: Szczera odpowiedź 25.04.13, 20:21
                                  Skoro jestes facetem, to jeszcze lepiej. Partnerka, która skię podoba (ła) nie przestaje nagle pociągac ani nie staje się gruba. Moze to być w przypadku:
                                  - chęci na zmianę,
                                  - trafienia w jakiś czuły punkt (wielkośc penisa, wykształcenia, pochodzenia),
                                  - chęci dominacji w seksie i nie tylko.
                                  Tak więc przyczyna leży moim zdaniem w czyms o czym nie wiemy. A nawet w przypadku gdy np. kobieta utyła, jest wiele sposobów tego przekazania (idź na siłownie, pojedź na rower , basen itp.).
                                  • ruda_owca Re: Szczera odpowiedź 25.04.13, 20:40
                                    > Tak więc przyczyna leży moim zdaniem w czyms o czym nie wiemy.

                                    Wcale tego nie neguje, mnie chodzi tylko o to, ze kobieta raczej nie ma co liczyc na szczera odpowiedz na pytanie "czy seks ze mna nie sprawia ci przyjemnosci?", o ile jej partner nie ma jej absolutnie w dupie.
                                    • ina_nova Re: Szczera odpowiedź 21.09.13, 15:55
                                      > Wcale tego nie neguje, mnie chodzi tylko o to, ze kobieta raczej nie ma co licz
                                      > yc na szczera odpowiedz na pytanie "czy seks ze mna nie sprawia ci przyjemnosci
                                      > ?", o ile jej partner nie ma jej absolutnie w dupie.

                                      Uważam dokładnie odwrotnie.
                                      Jeśli facet ma swoją dziewczynę w dupie, wówczas nie ma ochoty poświecać energii i czasu na ewentualne poinformowanie partnerki o tym, co mu nie gra w ich relacji. Nie ma chęci na prawdopodobne konsekwencje w postaci jej reakcji, ani na pracę, którą pewnie oboje będą musieli włożyć w poprawę danej sfery życia.
                                      Mężczyzna, któremu zalezy na kobiecie nie zrobi z niej idiotki okłamując ją w żywe oczy słowami " ależ podobasz mi się, pociągasz mnie, jest mi z tobą cudownie w łóżku" itp, itd...
                                • rozwodnik-waw Re: Szczera odpowiedź 02.05.13, 12:50
                                  > Jestem facetem i z punktu widzenia faceta twierdze, ze wiekszosc facetow nigdy
                                  > w zyciu nie odpowie twierdzaco swojej kobiecie na pytania w stylu "czy jestem g
                                  > ruba?", "czy ja juz cie nie pociagam?", "czy seks ze mna nie sprawia ci przyjem
                                  > nosci"?

                                  Myślę, że masz rację i cieszy mnie to, bo dowodzi tylko, jak wielu mężczyzn-kretynów jest na świecie.

                                  Okłamywanie partnerki jest równie mądre, jak udawanie orgazmu i szkodzi wyłącznie temu, który kłamie.
                • kag73 Re: Drogi kutuzow 23.04.13, 15:17
                  " Pytanie czemu tutaj nie przyjmiemy najprostszej odpowiedzi. Facet wybiera porno bo daje mu ono więcej przyjemności niż seks z partnerką?"

                  Pisalam juz, to wcale nie powiedziane, po prostu jest uzalezniony/przyzwyczajony. Odwyk moglby pomoc. A jezeli nadal woli porno i renie niech zabiera zabawki i idzie do siebie walic konia, powiedzialbym.

                  Poza tym sam napisales, ze faceci prosci sa i potrzeby tez proste.
                  Zgadzam sie z tym co pisze twojabogini. Facetowi do satysfacji generalnie wcale nie jest potrzeba wspaniala kochanka, wystarczy, ze jest chetna i ma wyglad(pomijajac urozmaicenie, nude, i inne takie).U kobiet wyglada to inaczej stad bardzo wazne jest jaki facet jest w te klocki. Upraszczam oczywiscie, ale tak jest, podczas kiedy przecietnemu facetowi wystraczy dziura(przepraszam za dosadnosc) to kobiecie ch..j do osiagniecia orgazmu raczej nie wystarczy :)
                  • twojabogini Re: Drogi kutuzow 23.04.13, 16:10
                    kag73 napisała:

                    Facetowi do satysfacji generalnie wcale
                    > nie jest potrzeba wspaniala kochanka, wystarczy, ze jest chetna i ma wyglad(po
                    > mijajac urozmaicenie, nude, i inne takie).U kobiet wyglada to inaczej

                    Myślałam nad tym, bo często się z tym spotykam. Zaczęłam się zastanawiać jak to jest, że mężczyznom seks przychodzi z reguły łatwo, a wielu kobietom z takim trudem.
                    Sądzę, że problem w tym, że jako społeczeństwo patriarchalne zaczęliśmy definiować seks z punktu widzenia mężczyzny - seksem jest to co sprawia mężczyźnie przyjemność. To co sprawia przyjemność kobiecie to ezoteryczna bajka o punkcie g, albo gra wstępna, albo coś tam jeszcze. Znane i powszechne techniki samego stosunku też są skrojone na męskie potrzeby.
                    Dlatego tak wiele kobiet nie doznaje w łóżku satysfakcji, dlatego tylko 40% ma orgazmu podczas stosunków, a jeszcze mniej w wyniku samej penetracji. Jeszcze we wczesnym średniowieczu opisy stosunków obejmowały damskie wytryski, jako naturalny element stosunku. Dziś współczesne feministki nadal zastanawiają się czy to mit, czy realna zdolność seksualna kobiety....
                    To nie jest tak, że z kobietami jest coś nie tak. To jest tak, że kobieca seksualność jest inna niż męska - i żeby obojgu było dobrze, trzeba ją odkryć i uwzględnić. Edukacja nam tego nie zapewnia, a seksualność kobieca jest traktowana jako wróg męskości. Jak już któraś kobieta staje się ekspresyjna seksualnie - to dominuje partnera, zagraża jego męskości itp.
                    W damskich pismach mozna znaleźc szegółowy opis jak pieścić wędzidełko, jak obrzezanego, nieobrzezanego, konkretne techniki, tempa stymulacji, regulacja nacisku. to wszystko obok porad jak zrobić obiad i posłac dziecko do dentysty. W meskich pismach mapa kobiecego ciała obejmuje poszczególne częsci a strefami seksualnymi sa szyja, piersi, posladki. Ani slowa o punkcie g, budowie lechtaczki, nie mowiąc już o technikach stymulacji. Pisma dla mężczyzn sa bardzo pruderyjne (za wyjatkiem zdjęć)
                  • yoric Re: Drogi kutuzow 23.04.13, 22:42
                    > Pisalam juz, to wcale nie powiedziane, po prostu jest uzalezniony/przyzwyczajon
                    > y. Odwyk moglby pomoc.

                    o i to jest samo sedno!
                    Kobieta przyznaje sobie prawo do całkowitej regulacji i reglamentacji sfery seksualnej swojego faceta. Jeśli coś jej się nie podoba, to podpiera się medycyną (coś jak na Białorusi, gdzie opozycjonistów zamyka się do czubków ;)). Kto diagnozuje uzależnienie i potrzebę odwyku? Oczywiście partnerka :).

                    Chcę powiedzieć tyle, że porno jest elementem życia seksualnego normalnego faceta; elementem do którego jako pełnoletni obywatel ma wszelkie prawa.

                    Przerażające nie jest to, że kobieta chce na tym położyć łapę, bo to normalne, ale że facet na to pozwala. To jest problem zdefiniowania granic.

                    Wyobraźmy sobie analogiczną sytuację: w ramach moich potrzeb estetycznych mieści się posiadanie szczupłej partnerki (to akurat nie jest do końca prawda, ale załóżmy). W związku z tym mówię "kochanie, twoje jedzenie czekolady zdecydowanie nie współgra z moimi potrzebami estetycznymi. Od dziś masz szlaban na łakocie. Będę zapisywał w notesie!"
                    Co Wy na to?
                    • rekreativa Re: Drogi kutuzow 23.04.13, 22:58
                      Na tym forum stanowczo nadużywa się sformułowania "uzależniony od porno".
                      Laska dwa razy w historii znajdzie link do jakiegoś filmiku i już ma "uzależnionego" partnera, co go trzeba koniecznie na odwyk posłać (ciekawe jak? Schować kabel? Komputer w sejfie zamknąć?)
                      Ja sobie filmiki oglądam średnio 3 razy w tygodniu. Ile ogląda mój mąż, nie wiem, bo nie wnikam, ale ogląda, tyle wiem. Według forumowych kryteriów pewnie powinniśmy się leczyć z nałogu.
                      • kutuzow Re: Drogi kutuzow 23.04.13, 23:16
                        rekreativa napisała:

                        > Na tym forum stanowczo nadużywa się sformułowania "uzależniony od porno".
                        > Laska dwa razy w historii znajdzie link do jakiegoś filmiku i już ma "uzależnio
                        > nego" partnera, co go trzeba koniecznie na odwyk posłać (ciekawe jak? Schować k
                        > abel? Komputer w sejfie zamknąć?)


                        Wiesz dużo łatwiej jest znaleźć winę w partnerze niż przyznać się przed sobą samą że skoro woli porno to może mu się znudziłam? Może nigdy go jakoś specjalnie nie pociągałam itp.
                        Rzucasz diagnozę że jest "uzależniony" i piłeczka jest po jego stronie. Powinien sie leczyć/zmienić/ przyrzec poprawę itp. Laska zaś nie dość, że nie widzi winy w sobie to jeszcze może czuć się oszukaną ofiara. Przyznasz że dość wygodne.

                      • kag73 Re: Drogi kutuzow 24.04.13, 10:07
                        Reaktiva, a czujesz sie sfrustrowana? Brakuje Ci seksu, bo masz za rzadko?
                        Albo Twoj maz?
                        Bo jezeli nie, to nie ma o czym dyskutowac.
                        • yoric Re: Drogi kutuzow 24.04.13, 10:32
                          O, i znowu.
                          Czy moglibyśmy nie robić 'biograficznych warunków wstępnych' do dyskusji?
                          Rację się ma albo nie - niezależnie, czy mam kochankę albo nie albo czy miałem szczęśliwe dzieciństwo. To jest bardzo uciążliwe musieć co drugi wpis udowadniać, że nie jestem wielbłądem bo inaczej wpis się nie liczy.
                          • kag73 Re: Drogi kutuzow 24.04.13, 10:48
                            Jezeli ja sobie ogladam porno ale mimo wszystko mam seks z partnerem, nikt sie nie uzala, porno nie opanowalo mojego zycia w realu, w kazdej chwili moge z niego zrezygnowac, to nie jestem uzalezniona. Ale w momencie kiedy bez porno nie moge zyc, jestem uzalezniona. To tak jak z alkoholem. Jezeli ktos pije TYLKO jedno piwo dziennie, ale MUSI je wypic, bo inaczej mu go brakuje i dostaje pierdolca to zwyczajnie jest uzalezniony.
                            My tutaj dyskutujemy o zwiazku autorki a nie o przyzwyczajeniach reactivy i jej meza i Twoich. Ani se ogladaja porno ale maja(tak zakladam) udane pozycie. ty se oglasz porno, walisz konia i nadal chcesz seksu z jakas tam babka. Tutaj facet seksu nie chce, ale zwalic konia przy porno tak. Pytanie oczywiscie dlaczego. Czyli nie ma jednej reguly dla kazdgo, bo ludziska rozne sa.
                            • yoric Re: Drogi kutuzow 24.04.13, 11:05
                              Ale uzależenie to jest kategoria medyczna, a nie czyjeś widzimisie.
                              Faceci tak mają, że nie tylko nie dają, ale także nie lubią sprzątać albo się przytulać i to są po prostu cechy indywidualne, a nie jednostki chorobowe. Używasz całkowicie nieuprawnionej retoryki i pytam, czy ją łaskawie zmienisz, czy też dla ilustracji mam przyjąć podobną strategię (tak jak pisałem wyżej)? Będzie zabawnie.
                              • kag73 Re: Drogi kutuzow 24.04.13, 11:13
                                Jestem kobieta a tez sprzatac nie lubie!
                                Ty rowniez uzywasz nie pasujacych prownan i co mam tez tak zaczac robic? bedzie jeszcze zabawniej:)
                                • kutuzow Re: Drogi kutuzow 24.04.13, 11:19
                                  kag73 napisała:

                                  > Jestem kobieta a tez sprzatac nie lubie!

                                  Kag zobacz że są całe tabuny kobiet, które do sprzątania mają inne podejście. Żyją wg zasady "moja podłoga świadczy o mnie". Przecież programy typu "Perfekcyjna pani domu" i test "białej rękawiczki" nie są robione dla facetów!

                                  "Podczas emisji programu "Perfekcyjna pani domu" telewizja TVN w ogólnej grupie wiekowej (4+) oraz w komercyjnej grupie wiekowej (16-49 lat) zajmuje pozycję lidera, wyprzedzając konkurencję"
                                  media2.pl/badania/96166-Perfekcyjna-pani-domu-13-mln-widzow-TVN-liderem.html
                                  • kag73 Re: Drogi kutuzow 24.04.13, 11:26
                                    "Moja podloga swiadczy o mnie"...hmm, sprzataja dla innych. Ciekawe czy gdyby nikt ich nie odwiedzal tez ta podloga bylaby taka wazna. No i pytanie najwazniejsze: gdyby stac je bylo na sprzataczke to tez wyrywaly by sie do sprzatania? Nie zrozum mnie zle: uwielbiam pieknie wysprzatne domy i mieszkania, rzecz w tym, ze nie mam ochoty ich sprzatac.
                                    Wiec moze maja inny stosunek do porzadku, niekoniecznie o sprzatania, ale zeby byl porzadek, ktos posprzatac musi.
                                    Faceci tez nie maja nic przeciwko, ze jest posprzatane i wiekszosc zamiast syfu wybralby porzadek, jezeli ktos inny by za nich sprzatal i nie musieliby robic tego sami.
                            • rekreativa Re: Drogi kutuzow 24.04.13, 11:33
                              Kag, ja rozumiem, co Ty masz na myśli, ale mi chodzi tylko o to, żeby nie szafować pojęciem "uzależnienie".
                              W przypadku omawianym w tym wątku ja nie widzę bynajmniej faceta, który "bez porno nie może żyć".
                              Widzę tylko gościa, który z jakichś względów nie ma ochoty na seks ze swoją babką, ale mu się zdarza obejrzeć filmik i się pomasturbować. Od tego do uzależnienia to jeszcze ho, ho.
                              • kag73 Re: Drogi kutuzow 24.04.13, 11:49
                                Mowimy moze raczej o "przyzwyczajeniu", bo sie nazywa, ze cale 3 lata w poprzednim zwiazku musial sobie radzic. Po prostu to polubil, byc moze. Tylko, ze teraz sytuacja jest inna, bo obecna partnerka jest zainteresowana seksem i jego przyzwyczajenie niekoniecznie sie zgrywaja z jej potrzebami. Wszystko sepkulacje, ale jak najbardziej mozliwe, moim zdaniem.
                                Jezeli to przyzwyczajeni, to mozna sprobowac je zminic, jezeli sie chce i przetestowac czy cos da
                                • marek.zak1 Re: Drogi kutuzow 24.04.13, 11:54
                                  Powracam do pytania, dlaczego tak się dzieje, a przeciez nic się nie dzieje bez przyczyny. Znudził się, za wysokie wymagania, boi się niezadowolenia, sprawiła mu przykrość i jest to forma rewanżu?
                                  • kag73 Re: Drogi kutuzow 24.04.13, 12:01
                                    Marek a slyszales kiedys o onanistach przez lata przyzwyczajonych do porno i wlasnej reki? Pewnie nie, bo to nie Twoje pokolenie. Za Twoich czasow jak sie chcialo bzykac szukalo sie dziewczyny. Teraz wlacza sie kompa z porno i wali konia.
                                    • yoric Re: Drogi kutuzow 24.04.13, 12:40
                                      Tak, za dawnych lepszych czasów nie istniał onanizm, a młodzież nie przeklinała.