urquhart
07.10.14, 00:58
Tak w temacie wątku Bogini "dlaczego faceci się wycofują" kiedy kobieta przejmuje inicjatywę (w tym inicjatywę orgazmu) według Wojciecha Eichelbergera - moim zdaniem trafne w dziesiątkę. :)
zwierciadlo.pl/2012/psychologia/relacje-spoleczne/wojciech-eichelberger-bogini-spragniona-przemocy
No bo jak to możliwe, że 20 milionów kobiet podnieca naiwna opowieść, godząca jednak także w godność płci pięknej?
Co więcej, te, które poznały kilkadziesiąt twarzy pana Greya, twierdzą, że książka stała się dla nich wprawdzie zaskakującym i zawstydzającym, lecz zarazem nieświadomie oczekiwanym impulsem do prawdziwego seksualnego wyzwolenia. Na jakiej więc zasadzie kobiety wyzwala czytanie o przebogatym i wszechmocnym panie Greyu, który bez trudu skłania młodą, piękną, poprawnie wychowaną i dobrze wykształconą kobietę do podpisania upokarzającego kontraktu czyniącego z niej pozbawioną prawa do jakiegokolwiek protestu seksualną niewolnicę i hojnie wynagradzaną utrzymankę? To naprawdę istotne pytanie. Nie można wykluczyć, że fenomen Greya odkrywa ważne wymiary kobiecej seksualności, niesłusznie dotąd uznawane przez zideologizowany feminizm za patologiczne pokłosie patriarchatu(...)
Czyżby seksualność kobieca i męska nie były determinowane jedynie kulturową konwencją – jak chcą feministki – lecz przede wszystkim biologią? Czyżby to, co nazywamy masochizmem, było ważnym atrybutem kobiecej ekspresji seksualnej? A jeśli tak, to dlaczego?
Można to, co mówisz, odczytać jako seksizm uzasadniający przemoc seksualną wobec kobiet.
Z kolei kobieta, nie będąc w pełni psychoseksualnie dojrzała, może na pół świadomie prowokować partnera do zachowań brutalnych i upokarzających. Zarzucono mi wtedy także, że używam patriarchalnych, seksistowskich określeń – co oznaczało, że w odbiorze kobiecego audytorium otwieranie się na penetrację było czymś gorszym niż dążenie do spenetrowania. Moja uwaga, że biologia i psychologia płci nie znają pojęć „lepsze”, „gorsze” , została odrzucona. A jedna z uczestniczek dyskusji zaproponowała inny język opisu tego, co dzieje się w damsko-męskim seksie: „Aktywna kobieta pochłania męski członek, a mężczyzna otwiera się na bycie pochłanianym”.
„Pochłonę cię” – to dla mnie brzmi przerażająco.
„Pochłanianie członka” zawiera w sobie groźbę kastracyjną i może być uznane przez mężczyzn zdominowanych w dzieciństwie przez matki za nieakceptowalną agresję. Wielu mężczyzn cierpi na dysfunkcje seksualne, gdy pozostają w związkach z partnerkami, które przejawiają nadmiar seksualnej inicjatywy o agresywnym, natarczywym charakterze. Zwiększa się liczba samotnych matek, mających tendencję do wychowywania synów na swoich wiernych paziów lub rozpuszczonych misiaczków, zabraniających im bawić się w wojowników, strzelać, krzyczeć, bić się, ryzykować, a także interesować się płcią i seksem. A to każe nam przypuszczać, że wkrótce będziemy mieli do czynienia z pandemią impotencji wśród mężczyzn. Mężczyzna, który wcześniej został psychicznie wykastrowany przez matkę, nie jest w stanie przeistoczyć się w odpowiedzialnego partnera i sprawnego kochanka. To nie do pomyślenia, aby kochany synek mógł mieć erekcję. Nie może przecież swoją seksualnością wprawiać mamy w zakłopotanie. W dorosłym życiu jest podobnie, ale jeszcze trudniej, skoro erekcja jako przejaw gwałtownej potrzeby penetracji narażać go będzie na zarzut patriarchalnego seksizmu i chęci upokorzenia kobiety. Krótko mówiąc, erekcja stała się ideologicznie podejrzana i mężczyźni zaczynają się jej wstydzić.
Tak więc fantazjowanie o przemocy pozwala kobietom nie brać odpowiedzialności za potężne pragnienia seksualne i w pełni doświadczać seksualnej rozkoszy. Na co dzień te same kobiety wcielają się w aprobowaną przez patriarchat postać poprawnej mamuśki, która możliwie jak najrzadziej uprawia nudny, rytualny seks ze swoim mężem – zapewne byłym paziem swojej matki.
Od tego czasu wiele się zmieniło. Kobiety uprawiają seks bez zobowiązań, spotykają się z kilkoma mężczyznami, żeby wybrać właściwego, co znalazło wyraz w popkulturze (m.in. amerykańska komedia „A więc wojna”).
Skoro nadal fascynuje je sadomasochizm, to najlepszy dowód na to, że nasza kultura sobie z kobiecą seksualnością nie radzi. Czyżby popularność „Pięćdziesięciu twarzy Greya” była dowodem na to, że seksualna emancypacja kobiet jest pomysłem ideologiczno-politycznym, który stwarza jedynie pozory seksualnego wyzwolenia? Czy kobiety w skrytości ducha tęsknią za tzw. prawdziwym mężczyzną: silnym, dominującym, który przejmuje inicjatywę i bierze odpowiedzialność? Może nie potrzebują ani partnera, ani misiaczka, tylko pana, współczesnego księcia: bogatego, ustosunkowanego i władczego, nie tego z bajki o Królewnie Śnieżce budzącego uśpioną kobiecą seksualność delikatnym pocałunkiem w usta – lecz takiego, który zakuwa je w kajdanki, bierze pejcz i zmusza do spełniania jego seksualnych fantazji i zachcianek.
I dlatego kobiety wolą usiąść na wirującej pralce z lekturą w ręku, zamiast kochać się z mężem?
(...)
W naszej tradycji kulturowej i religijnej kobieca seksualność i siła są od zarania na cenzurowanym, więc Bogini Ladacznica została zdegradowana do rangi kurwy, prostytutki, szmaty, nimfomanki i puszczalskiej, a miłość kobiety do mężczyzny próbowano od wieków wyprać z uznanego za brudny seksualnego wymiaru. Tymczasem Wielka Bogini, uwalniająca kobiety od poczucia winy i wyzwalająca je seksualnie, mówi: „Mogę seksualnie przyjąć każdego mężczyznę, każdego mężczyznę obdarzyć miłością”. Nie można wykluczyć, że kobiece fascynacje sadomasochistyczne są zakamuflowaną odpowiedzią na potrzebę odkrycia w sobie Świętej Ladacznicy – Wielkiej Bogini.
Bardzo zakamuflowaną.
Tak, bo w naszej kulturze tylko mężczyznom wolno czuć i mówić, że „z każdą kobietą mogę mieć seks”. Choć nie ma to na ogół nic wspólnego z głębokim, mistycznym przeżywaniem seksu. Wręcz przeciwnie – jest przejawem rozdętego męskiego ego. Tymczasem taki stan totalnego otwarcia jest udziałem wielu kobiet podczas orgazmu. W dodatku wtedy kobieta depersonalizuje nie tylko siebie, ale także partnera, jest tylko bezosobowa obecność Wielkiej Bogini, która może przyjąć do swego rozwibrowanego łona każdego mężczyznę.