that.bitch.is.sick
15.01.16, 19:44
Trochę mnie zirytowała kolejna próba hejtu na kobietę "pracującą w domu" - to określenie używane przez zastraszoną grupę kobiet bojącą się oskarżeń o lenistwo, podczas gdy statystyczny chłop nie kryje że jego jedynym życiowym marzeniem jest " cały dzień leżeć i pierdolić dziwki" mówiąc słowami poety, kobieta musi odgrywać rolę Zosi samosi, pracowitej sroczki która lenić się nie umie a zapier.. Chce i lubi ponad wszystko. Nie bywa leniwym, ekscentrycznym geniuszem. Nie bywa bezwstydną trutnią (nie ma rodzaju żeńskiego do truteń, leń), nie bywa klasą posiadającą. Nie, bywa pszczółką: jedną ręką prowadzi telekonferencję z klientem, drugą miesza konfitury, a trzecią ćwiczy to co jej perfekcyjna pani domu zadała na weekend. Mówię wam - bullshit. Czas przestać przepraszać że się ma i że się do góry kołami leży. I oczywiście kobieta w domu - podejmująca ten bardziej lub mniej angażujący etap - komu, no? Komu stoi ością w gardle?
Proszę, co wam się nie podoba w gospodyniach domowych, w boginiach domowego ogniska, pełnoetatowych matkach, utrzymankach itd. Nazw jest setki. Czemu to dla tak wielu kobiet taki wstyd? Praca zawodowa dla większości kobiet to nie jest droga do niezależności - wedle mediany zarobków np., jednak wybór dobra rzecz. Martwi mnie przegięcie pały w stronę drugą: Stygmatyzacja gospodyń domowych, pań domu. O co wam ludzie gula rośnie i ocieka jadem gdy ktoś się tak z mężczyzną umówi?