katrin4
25.03.09, 12:06
Trudno jest pisac o swoim nieudanym malzenstwie,jednak postanowilam to zrobic,bo licze na jakas madra rade,wskazowke,podzielenie sie wlasnymi doswiadczeniami.Mam tez potrzebe podzielenia sie z kims swoimi myslami ,emocjami i tym wszystkim co ostatnio przezywam.W naszym malzenstwie dzieje sie zle od kilku juz lat, twierdze ze od momentu rozpoczecia budowy domu,ktora zmusila mnie do ogromnych wyrzeczen i ktora to budowa nie byla moim marzeniem ani pragnieniem.Pomysl wyklul sie w glowach tesciow, lozyli ogromne pieniadze na cale przedsiewziecie, no i moze ktos pomysli ze powinnam byc im za to b. wdzieczna, jednak ja mysle ze mieli w tym jakis wlasny cel ,ktory przede mna ukryli, a ktorego ja i tak sie domyslalam.Jednak nie to jest chyba w tej chwili najwazniejsze, lecz to co dzieje sie miedzy mna a mezem.Wydaje mi sie ze mnie lekcewazy, ignoruje ,traktuje jak proznie,nawet nie jak powietrze.Oczywiscie ze mu o tym mowie, ale to niczego nie zmienia ,nie poprawia naszych relacji, bo jak twierdzi mecza go moje pytania, a ostatnio kiedy stracil prace, zawalilo sie po prostu wszystko. Do tego pozyczyl pieniadze czyli mamy dlugi.Zaciagnal kredyt,o ktorym nie raczyl mnie poinformowac.Ostatnio jest tak ze albo wcale ze soba nie rozmawiamy i mijamy sie jak dwoje obcy sobie ludzie ,albo tez klocimy sie i uzywamy bardzo ostrych slow w stosunku do siebie. W domu jest osiemnastoletni syn ,ktory wszystko obserwuje.Zal mi mojego wlasnego dziecka ze musi sie temu przygladac.Atmosfera jest po prostu nie do zniesienia.Mezowi probowalam powiedziec ze mam dosc takiego zycia, ,ze zadne z nas malzenstwo,uslyszalam ze powinnam wniesc sprawe do sadu o rozwod.Powiedzialam zeby on to zrobil,ale chyba nam obojgu brakuje odwagi .Od dawna ze soba nie sypiamy, nie kochamy sie, ostatnio znikly nawet jakies drobne czulosci i mile gesty.Jakos to znosze, wychodze do pracy, staram sie nie myslec, jednak sa dni kiedy jest mi bardzo ciezko,Najgorsze sa soboty i niedziele, bo jestesmy oboje w domu i nie wiemy co z tym poczac.Najchetniej spedzalabym ten czas poza domem, ale przeciez nie moge ciagle odwiedzac matki czy przesiadywac w niedziele u kolezanek.Prosze o rade jak mam postepowac w stosunku do meza,czy zmienic cos w sobie, naprawde nie wiem.O terapi m,alzenskiej nie moze byc mowy ,on nigdy sie na to nie zgodzi, juz slysze te salwe smiechu.