Dodaj do ulubionych

terapia żabby - początki

02.09.10, 23:25
Wkurza mnie, że wszystko na sesji sprowadzane jest do mojego stosunku do terapii. Mam zamiar
jutro o tym powiedzieć. Nie pierwszy raz się z tym spotykam, wiem, że to część metody. Wygląda
to tak:
"Tata był niedostępny i nie okazywał emocji" - " Jest to odzwierciedlenie pani obaw przed tym, że
pani się zaangażuje w terapię, ale nie zostaną zaspokojone pani potrzeby."
"Poprzedni psychologowie udzielali porad albo opowiadali o swoim życiu prywatnym" - " Boi się pani,
że tu na terapii zostanie pani oceniona albo że ja zacznę rozwodzić się na swój temat."
"Rodzice bardziej przejmują się problemami siostry" - "To obawa, że inni pacjenci są dla mnie
ważniejsi."
I to, co ona mówi zupełnie do mnie nie trafia, świadomie nic takiego nie czuję.
Czemu ten zabieg ma służyć?
Pytałam, ale albo się nie zrozumiałyśmy, albo udzieliła wymijającej odpowiedzi.
Obserwuj wątek
    • ergo_pl Re: terapia żabby - początki 02.09.10, 23:43
      Bogu dzięki, że terapeutka, na którą trafiłam, nigdy takiej metody nie stosowała.
      Szczerze mówiąc, gdyby zaczęła, pomyślałabym, że coś z nią nie tak wink
      • ergo_pl Re: terapia żabby - początki 02.09.10, 23:45
        Tak mnie to zaciekawiło/zdziwiło, że aż ją zapytam o takie teksty.
    • xsenia Re: terapia żabby - początki 02.09.10, 23:57
      machina ruszyła, to tak mieli. nie wiedziałaś?

      IMO twoje oczekiwana początkowe były nadmierne

      chcesz pograć z terapeutką, to zacznij mówić wprost o terapii, a potem o niej, kłam, potem się
      wypieraj, zmieniaj temat, poddawaj w wątpliwość jej kompetencje, spóźniaj się, wychodź przed
      czasem i rób wszystko inne żeby ją wkurzyć. zobaczysz co się będzie działo. jeśli zauważysz, ze
      reaguje emocjonalnie to będzie znaczyło, ze ta pani jest dla ciebie za cienka i czas się żegnać. ale
      może da rade, kto wie...?
      • 36.a Re: terapia żabby - początki 03.09.10, 03:24
        hahahahahahhahaha

        jak sie spoznialam, pani psycholog "sie gniewala"
        Ksenia, ide do Ciebie na terapięsmile Z butelką czy bez?
        • xsenia Re: terapia żabby - początki 03.09.10, 12:53
          moja droga, butelke to sobie możemy otworzyć na polach mokotwskich, zgadzam się że etanol ma właściwości terapeutyczne

          do Zaby, cos mi sie widzi ze twoja pani psycholog usilnie pracuje nad ustawieniem waszej relacji, woz albo przewoz - zlapiecie kontakt albo nie. taki los.

    • tlenoterapia Re: terapia żabby - początki 03.09.10, 00:26
      Psychodynamiczni tak maja ,tez nie rozumiałam co ma piernik do wiatraka i się
      złościłam.

      A ta pani jesli mozna spytac to inicjały ma W.K.?
    • 36.a Re: terapia żabby - początki 03.09.10, 03:22
      Yyyyyyy?! Pogięło tę panią?

      Ja wiem jedno - w nosie mam jednak terapię i jednak jej nie zaczynam. Miala byc dzis, nie bedzie. Ja potrzebuje madrych ludzi. Ksiazke sobie poczytamsmile
      • ergo_pl Re: terapia żabby - początki 03.09.10, 05:15
        36.a napisała:


        > Ja wiem jedno - w nosie mam jednak terapię i jednak jej nie zaczynam. Ja
        potrzebuje madrych ludzi.

        Myślę 36., że tak bardzo boisz się terapii (to oczywiście nic złego), że
        chwytasz się każdego argumentu, aby utwierdzić siebie w poczuciu, że nie ma co
        jej rozpoczynać. Skąd wiesz, że nie trafisz na mądrego człowieka (niezależnie od
        tego, na jakich trafiałaś poprzednio - jeśli to nie pierwszy raz). Nie masz nic
        do stracenia. A raczej masz - siebie.

        Xseniu - sorki za tę osobistą dygresję, ale aż krzyczy, że Ciebie ktoś strasznie
        zawiódł.
        • 36.a Re: terapia żabby - początki 06.09.10, 05:24
          Nie, nie tak, a mam za sobą 5-letnią psychoanalizą, żmudną, nadreptałam się na ten koniec Warszawy.
          Uważam, że czasem więcej światła w życie może wnieść rozmowa, książka, film niż terapia. Może mówię tak z perspektywy tego, co już za mną (terapia). Nie mam obecnie ochoty na rozwalanie wszystkiego na czynniki pierwsze, nie ma potrzeby. Czuję się zintergrowana, na serio bardziej potrzebuję wskazówek, jak uczynić swoje zycie pełniejszym, bardziej spełnionym, a tego naprawdę nie da mi mgr psycholog. Juz nie wierzę w katharsis u terapeuty, nie potrzebuję terapeutycznych wglądów, nie pozjadałam wszystkich rozumów, ale boje się, ze terapii teraz umarłabym z nudów. Bo co ja takiej pani miałabym powiedzieć? Ktoś fajnie powiedział jakkolwiek w mojej obecnej sytuacji to nie do konca prawda "jest dobrze, nie ma co psuć".

          Dobrej terapii tym, którzy zaczynają albo są w trakcie.

          A propos Xenii - czyżby? Cięte poczucie humoru i inteligencja.
      • czubata Re: terapia żabby - początki 03.09.10, 08:33
        36.a napisała:
        > Ja wiem jedno - w nosie mam jednak terapię i jednak jej nie zaczynam. Miala byc
        > dzis, nie bedzie. Ja potrzebuje madrych ludzi. Ksiazke sobie poczytamsmile

        Ja podobnie smile
        • 38takatam Re: terapia żabby - początki 03.09.10, 08:59
          Też byłam w szoku,jak to co mówiłam na terapii dziś,psycholog znalazł odzwierciedlenie w moim
          dzieciństwie.Na początku było to dziwne,ale to chyba właśnie o to chodzi-o świadomość błędów
          popełnianych pod wpływem jakiś wydarzeń w dzieciństwie.
          Ja byłam tak zdesperowana,że godziłam się na wszystko.Potem jednak zaczęłam zadawać
          pytania,kojarzyć fakty...
          Wytrzymaj,zawierz i nie kontrolujsmile
    • perfekcjonizm Re: terapia żabby - początki 03.09.10, 10:41
      Na to wygląda, że to terapeutka nurtu psychodynamicznego albo psychoanalitycznego.
      W mojej terapii takie interwencje terapeuty były na porządku dziennym.

      Tu należy odwołać się do znajomości psychiki ludzkiej i tego jak ona reaguje w
      gabinecie terapeutycznym. Zaufaj tej Pani, "idź" za nią. Próbuj rozumieć co też
      ona ma na myśli.
      Oczywiście masz prawo się nie zgadzać z tym co słyszysz i mów jej głośno o tym.
      Mów o wszystkim co przyjdzie Ci do głowy. To szybciej rozstrzygnie kwestię tzw.
      "oporu" w terapii.

      Pamiętasz jak kiedyś mówiłam, że terapeuci tej orientacji często frustrują
      pacjenta? Właśnie o to chodzi, by Twoja psychika przestała chować się za tzw.
      "tematami zastępczymi". Wierzę i jestem przekonana, że to co chcesz powiedzieć
      terapeutce jest dla Ciebie ważne i rozumiem, że wkurzasz się, gdy ona sprowadza
      wszystko do poziomu terapii. To jest celowe działanie. Nie myśl, że wszystko
      będzie tak jak sobie zaplanowałaś. Przestań cokolwiek planować. Po prostu bądź z
      nią szczera i mów jej wszystko co czujesz i myślisz, zwłaszcza na jej temat. Im
      mniej jej powiesz tym mniej będzie mogła Ci pomóc.
      • ergo_pl Re: terapia żabby - początki 03.09.10, 10:51
        Żabbo, przeczytałam, co napisały dziewczyny, i się wycofuję ze swoich słow.
        Przetrzymaj i poobserwuj (terapeutkę i siebie).

        Kciuki smile
    • lolinka2 Re: terapia żabby - początki 03.09.10, 12:20
      ja proszę o rozjaśnienie tematu i wyjaśnienie skąd ta a nie inna interpretacja, jeśli mi coś nie gra.
      dwa - w psychodynamicznej leci się skojarzeniami, więc jeśli w danym momencie przychodzi ci do głowy że
      śmiesznie pani terapeutka by wyglądała gdyby jej wróbelek na berecik nasrał, dziel się tym smile wtedy fajne
      rzeczy wychodzą - i rzeczywiście, tu powtórzę za ksenią, jeśli będzie reagować emocjonalnie i "brać do
      siebie" twoje fantazje, to czas zwijać żagle bo pod tym adresem nic nie wskórasz.
      i trzy - w psychodynamicznej jest sporo "terapii o terapii" - wkurza mnie to momentami, powiedziałam parę
      razy terapeucie, że chyba za dużo o sobie myśli smile ale ten model terapeuty (znaczy ten mój) akurat wie,
      kiedy się zastopować z gadaniem, kiedy rzucić rozprężający tekst etc.
      • drugikoniecswiata Re: terapia żabby - początki 04.09.10, 11:51
        ja myślę, że takie wglądy wymagają głębszego kontaktu z emocjami, którego
        większość osób na początku terapii po prostu nie ma. oraz przeskoczenia postawy
        pt "ta relacja ani mnie grzeje ani ziębi", zaangażowania się w nią i pozwolenia
        sobie na to zaangażowanie - za tym idzie pozwolenie na emocje. myślę, że często
        terapeuci mówią takie rzeczy za wcześnie, zanim pacjent jest gotowy je usłyszeć
        - ale może i pacjenci są różni, a może po to, żeby oswoić, że taka możliwość
        istnieje. też mnie to wkurzało, ale przyszedł taki czas, kiedy potrafiłam
        przyznać jej rację albo sama wygłosić taką mądrość. Teraz uważam, że w wielu
        przypadkach mówiąc takie rzeczy rację miała, ale w trakcie rożnie było -
        zdarzyło mi się nawet po usłyszeniu jednego hitu rzucić w nią z bezsilności
        trzymanymi w ręku chusteczkami smile

        ale dobrze dziewczyny piszą, jak cię wkurza, to mów wprost, co by to nie było.
        relacja z terapeutą to najważniejsze narzędzie pracy i właśnie lustro różnych
        życiowych układów, zachowań. nie ma co się przed tym bronić, ale też nie trzeba
        od razy być gotowym do analizy. Więcej mogę pogadać.
        • dr.zabba Re: terapia żabby - początki 07.09.10, 08:43
          Wcale mi się to wchodzenie w relację nie podoba. To nieprofesjonalne! I ja mam za to płacić? Czuję się zdezorientowana. Ale póki co uważam to jeszcze za element terapii (zaczynam mieć dreszcze na dźwięk tego słowa).
          • drugikoniecswiata Re: terapia żabby - początki 07.09.10, 14:58
            Co jest nieprofesjonalne?
            Relacja jest tu podstawowym narzędziem pracy.
            To tak jakbyś chciała żeby ktoś uczył cię pływać stojąc na piasku, ewentualnie łaskawie decydując się na wejście w wodę po kostki.
            • kara.mija Re: terapia żabby - początki 12.09.10, 10:45
              Ja mam teraz miesięcćzną przerwę w terapii (urlop terapeuty) i na dwóch ostatnich strasznie mnie maglowała co czuję i jak się czuję z tą przerwą, czy nie jestem zła, że jej nie będzie itd. Wkurzało mnie to, że nie wierzyła jak mówiłam, że mnie to nie wkurza, nie smuci i nie martwi bo wiedziałam o tym od dawna i przyjęłam, że w tym miesiącu zajmę się innnymi sprawami. Wniosek był taki, iż na pewno mam jakieś emocje tylko głęboko je ukrywam za zasłona tych innych spraw - a ja czuję, że to nie jest prawda podobnie jak Ty. Powiedz o tym, że tak nie czujesz - ja tak zrobię.
              • lolinka2 Re: terapia żabby - początki 12.09.10, 10:53
                też byłam sondowana jak się mam w kontekście miesięcznej przerwy, ale bez wniosków, że mocno poukrywane mam - bardziej, że jestem zorientowana zadaniowo i sporo rzeczy, przy których słabe emocje by padły, ogarniam umysłem w ramach kompensacji. No i że moja obecna sytuacja emocjonalna jest poukładana, że nie boję się opuszczenia, jestem pewna i ufam osobie, z którą mam największe związki na chwilę obecną (ergo: chłopu).
              • 36.a Re: terapia żabby - początki 12.09.10, 12:29
                Dziki śmiech.
                Jestem wstrętną egoistką i bym rzekła chyba do baby: "Pani, ja nie przyszłam pani opowiadać jakie są moje uczucia względem pani [zwykle terapeuta mnie ani ziębi, ani grzeje]* tylko będę tu pani napie*dalac o swoim życiu. Jedź se pani na ten swój miesięczny urlop"

                Psychoanalityk wyjeżdżał bodaj nad morze na miesiąc, zastanowiłam się wtedy chwilę we własnej głowie, czy nie będzie mu się tam nudzić aż tak długo i czy nie będzie się kłócił z żoną...

                * czy to znaczy, że mam słabe związki emocjonalne z innymi? zadumalam się
                ** awykonalne są chyba u mnie przeniesienia...
                * ale kocham Matkę, imię siostry ostatnio nawet zdrabniam, a siostrzeniczki nawet zdrabniam x 2, a swemu ojcu robię ostatnio herbatę albo kawę (obsługa ekspresu do kawy jest poza zasięgiem pojmowania tego wykształconego humanistycznie czlowieka), a bliskiego mężczyznę kocham...

                Hmmmmmm
              • drugikoniecswiata Re: terapia żabby - początki 12.09.10, 14:16
                A ja wam powiem, że przyszedł taki moment, kiedy zaczęło mnie to złościć i budzić inne emocje. Ale to po długim czasie, wcześniej pytania o urlop nieustannie mnie bawiły. A ostatnio na pytanie świeżej terapeutki, czy czułam się przez nią odrzucona (musiałam poczekać pół roku aż urodzi i wróci z macierzyńskiego) odpowiedziałam najnaturalniej w świecie "tak" i zadumałam, ile się we mnie przez ostatnie 4 lata zmieniło. Bo w moich poprzednich początkach po takim pytaniu pomyślałabym "wariatka?". Funkcjonujemy na poziomie superego, a terapia próbuje grzebać w id. Bronimy się przed tym, dopóki nie jesteśmy gotowi zaryzykować. I nie wiem, czy można to zrozumieć teoretycznie, zanim się samemu nie doświadczy.
                • dr.zabba Re: terapia żabby - początki 12.09.10, 22:00
                  Mam wrażenie, że terapia to w pewnej części wróżenie z fusów. "Ma pani na pewno ukryte emocje, skoro pani mówi: nie." Mam albo nie nie mam. Albo trafi z tym, co mówi, albo nie. Nie zawsze muszę coś mieć.
                  Nie wiem, na ile moja terapeutka wnioskuje, zauważa coś, czego ja nie widzę, w tym, co mówię, a na ile strzela ślepakami. Bo wydaje mi się, że to drugie i metoda jest taka, że albo to, co powie, trafi do mnie, albo nie. Bo, niestety, nie może ona mieć umiejętności nadprzyrodzonych. Pewne rzeczy, które mówi, nie wiem skąd jej się biorą.
                  • xsenia Re: terapia żabby - początki 12.09.10, 23:35
                    ej, moze nagrasz sesje na dyktafon wrzucisz na www, posluchamy, pomyslimy, zrobimy burze mozgow jak diagnostyczny gang drHouse i cos z tego wyjdzie

                    trzeba by miec nadprzyrodzone umiejetnosci zeby cokolwiek wywnioskowac z tego co piszesz wink
                    • dr.zabba Re: terapia żabby - początki 13.09.10, 08:50
                      budzisz we mnie zaniepokojenie - kiedy zaczynała się moja mania, też nie można było zrozumieć tego, co mówiłam!!!
                      • 36.a Re: terapia żabby - początki 13.09.10, 14:24
                        Hihi, Żabko, spokojniesmile Xenia mówi całkiem rozsądnie.
                        Zrobiłabym to samo, ale nie wiem, czy wolno.

                        Nie chciałabym potępiać w czambuł psychoterapii dynamicznych o których piszecie, ale nie wytrzymałabym jednej sesji. Są zbyt dosłowne, jakaś łopatologia stosowana. Proszę mnie w razie czego opieprzyć.
                        Lacanizm jest mistrzostwem świata, bazuje na przejęzyczeniach, metaofrach, metonimiach, nie na żadnym "czy Pani czuje się przeze mnie odrzucona, a jeśli tak, to znaczy, że mama z tatą Panią odrzucali".

                        Idę posypać głowę popiołem.
                  • drugikoniecswiata Re: terapia żabby - początki 13.09.10, 14:15
                    a nie pomyślałaś o tym, że oprócz wyostrzonego zmysłu obserwacji ona ma też doświadczenie, którego z kolei tobie brakuje? i w związku z tym mogą jej wystarczyć minimalne przesłanki? ile czasu sześciolatek biedzi się z dodawaniem i odejmowaniem, a ile jego rodzic? to raz. przykład uproszczony, wiem.

                    a dwa, przecież nikt ci dziecka w brzuch nie wmawia, nie masz obowiązku zgadzać się z interpretacją. a ona nie ma obowiązku mieć w 100% przypadków racji. żeby się przekonać, musisz zaryzykować dłużej niż kilka sesji. mam wrażenie że okopujesz się na jakiejś obronnej pozycji, zamiast po prostu się poprzyglądać. "może tak, a może nie, na razie ja tego tak nie czuję, być może kiedyś się to zmieni, a może też nie".
                  • drugikoniecswiata Re: terapia żabby - początki 13.09.10, 14:19
                    Przeczytałam post jeszcze raz. Jeśli dobrze rozumiem - oczekujesz, że ona na podstawie tego, co na bieżąco mówisz, będzie odczytywać więcej, niż ty umiesz odczytać? Idąc za zaproponowaną metaforą - jak dla mnie oczywiście, że strzela, ona jest po to, żeby strzelać, a ty, żeby latać za nabojem i patrzeć, czy trafił do celu. Jedna bez drugiej daleko nie zajdziecie, bo ona ma strzelbę, a ty znasz las.
                    • drugikoniecswiata Re: terapia żabby - początki 13.09.10, 14:19
                      No i po trzecie i ostatnie: zadaj jej to pytanie wprost.
                      • dr.zabba Re: terapia żabby - początki 13.09.10, 21:02
                        Tak więc nie wiem, czy przekonujesz mnie, że terapeuta dysponuje "wyostrzonym zmysłem obserwacji" i " doświadczeniem" "i w związku z tym mogą mu wystarczyć minimalne przesłanki", czyli - jak rozumiem - opiera się na wiedzy, która z moich słów, zachowań, reakcji pozwala wyciągać daleko idące wnioski; czy mówisz: "oczekujesz, że ona na podstawie tego, co na bieżąco mówisz, będzie odczytywać więcej, niż ty umiesz odczytać? Idąc za zaproponowaną metaforą - jak dla mnie oczywiście, że strzela, ona jest po to, żeby strzelać". Mówisz jedno i drugie, a wydaje mi się, że to sprzeczność.

                        Nie oczekuję, że forum rozwiąże moje problemy - ani te poddawane terapii, ani ewentualne, jakie mam z samą terapią. Ja się "przyglądam" terapii i staram o tym rozmawiać.
                        • drugikoniecswiata Re: terapia żabby - początki 14.09.10, 21:49
                          mówię jedno i drugie, dla mnie nie sprzeczne. strzela, a dzięki zmysłowi obserwacji/umiejętności słuchania i doświadczeniu można mieć nadzieję, że nie strzela wszędzie gdzie popadnie, tylko jest mniej więcej w okolice celu.
                          • lolinka2 Re: terapia żabby - początki 14.09.10, 21:54
                            no dla mnie też logiczne...

                            żaba, twój opór jest wręcz niezwyciężony.
                            • dr.zabba Re: terapia żabby - początki 14.09.10, 22:49
                              ale ja nie rozumiem
                              nie rozumiem, dlaczego widzicie w tym opór
                              • dr.zabba Re: terapia żabby - początki 14.09.10, 22:54
                                napisałam w liczbie mnogiej, bo drugikoniec wcześniej napisała, że się okopuję
                                • tlenoterapia Re: terapia żabby - początki 15.09.10, 01:06
                                  Na takie psychodynamiczne kontakty to ja nie wie wiem ...jak mozna normalnie reagowac... dla mnie to nie okopy ,tylko reakcja na brak wsparcia ze strony terapeutki na jej analogie oderwane od tego co sie mowi ,na zmanierowane sztywne pozbawione emocji zachowanie.

                                  Moze da sie taka psychoterapie traktowac jak sluchanie wyroczni delfickiej - "cos mowi, podobno mądra "-ale nie za bardzo sie rozumie .
                              • lolinka2 Re: terapia żabby - początki 14.09.10, 22:55
                                szukanie dziury w całym = opór.

                                Powiem ci po mojemu: wiedzą medyczną nadrabiasz brak pewności siebie. Logika, która stanowiła zasadniczy filar ciebie, jednocześnie uniemożliwia ci kontakt z nieświadomością, a więc skuteczność terapii. Wrzuć na luz, posłuchaj, poszukaj w tym siebie - nie kwestionuj, nie "jeż się" od razu, daj czas, daj szansę.... i wsłuchuj się w siebie - COKOLWIEK ci przyjdzie do głowy, werbalizuj od razu.
                                • ergo_pl Re: terapia żabby - początki 15.09.10, 11:52
                                  lolinka2 napisała:
                                  > COKOLWIEK ci przyjdzie do głowy, werbalizuj od razu.

                                  Żabbo, pytałam moją terapeutkę o terapię psychodynamiczną. Ze względu na kogoś mi bardzo bliskiego i na Ciebie smile Łopatologicznie wyjaśniła mi, o co w tym chodzi. Co chce się wyzwolić w pacjencie (przeprowadziła ze mną próbkę rozmowy w konwencji psychodynamicznej - aż załapałam). Konkluzja była TAKA - JAK NAPISAŁA LOLINKA. Jeśli Ona Cię jakimś zdaniem wkurzy itp., poczujesz, że wciska Ci coś, czego nie odczuwasz - mów to, mów, co czujesz - właśnie to, ze nic takiego nie czujesz, że to nieprawda itp. - bo dla terapeutki jest to punkt wyjścia, materiał do pracy...
                                  Pozdr.
                                  • dr.zabba Re: terapia żabby - początki 15.09.10, 12:41
                                    dziękuję, ergo smile
                                    dlaczego zatem terapeutka nie poinformowała mnie, że na tym to polega, kiedy pytałam na czym to polega? trzeba dojść do tego samemu? na sześćdziesiątej słono opłacanej sesji?
                                • dr.zabba Re: terapia żabby - początki 15.09.10, 12:37
                                  A ja zamiast dyskusji (lub jej braku) dostaję - diagnozy. "Okopuję się", "stawiam opór", "szukam dziury", "nadrabiam"... Korzystam z waszych uwag, ale dodajecie do tego osąd, a lolinka mi nawet wypomina, że jestem lekarzem, czego nie cierpię.
                                  Mam wrażenie, że nie wolno złego słowa powiedzieć o terapii. Że jakiekolwiek wątpliwości uznajecie za profanację. Toż to nie święta krowa.
                                  • lolinka2 Re: terapia żabby - początki 15.09.10, 12:40
                                    można powiedzieć, można skrytykować.
                                    Ja ci zawód wypominam, bo to zawód wybitnie mocno zdroworozsądkowy i stojący mocno w ziemi nogami. Jaki taki rodzaj człowieka (a ja podobna jestem pod tym względem) możesz mieć problem z kontaktem z nieświadomością, bo masz rozbudowaną świadomość, tendencję do racjonalizacji etc.
                                    • xsenia Re: terapia żabby - początki 18.09.10, 22:10
                                      lolinka2 napisała:

                                      > można powiedzieć, można skrytykować.
                                      > Ja ci zawód wypominam, bo to zawód wybitnie mocno zdroworozsądkowy i stojący mo
                                      > cno w ziemi nogami. Jaki taki rodzaj człowieka (a ja podobna jestem pod tym wzg
                                      > lędem) możesz mieć problem z kontaktem z nieświadomością, bo masz rozbudowaną ś
                                      > wiadomość, tendencję do racjonalizacji etc.

                                      wybacz Lol, ale bredzisz

                                      trzezwe spojrzenie na rzeczywistosc nie koliduje ze zdolnoscia do identyfikowania utajonych afektow, czy przekonan. wasz problem nie polega na tym, ze nie wiecie o czym mowicie, tylko na tym ze wasi psychoanale nie wiedza co robia.
                                      ktos kto w XXI wieku, kiedy od ponad dekady dostepne sa rozne metody neuroobrazowania, posluguje sie modelem nieswiadomosc jako id jest ignorantem albo hohsztaplerem.
                                      ten caly psychoanal to marketingowy przeboj wszechczasow.

                                      Zaba, zapytaj te swoja, czy wie jakie funkcie pelni uklad limbiczny. zaklad, ze nie ma pojecia.
                                      • dr.zabba Re: terapia żabby - początki 18.09.10, 22:38
                                        Och tam od razu układ limbiczny. Na czwartym spotkaniu usłyszałam, że "uciekam w leki".
                                        W dodatku to jest jakiś stereotyp powtarzany przez psychologów, moja siostra też to od swojej usłyszała.

                                        Karygodne.
                                        Mam wątpliwości, czy wie, co to chad.
                                        • lolinka2 Re: terapia żabby - początki 19.09.10, 09:30
                                          Mój zachęca do konsultowania się z psychiatrą. Nie kwestionuje leków. Jeśli zgłaszam zmianę nastroju, upewnia się, że psychiatra o tym wie i trzyma rękę na pulsie.
                                          Może poszukaj kogoś innego certyfikowanego...?
                                  • drugikoniecswiata Re: terapia żabby - początki 15.09.10, 14:03
                                    Można to traktować jako diagnozy, można jako obserwacje, lustro.

                                    Gdyby terapię dało się rozłożyć na czynniki pierwsze, podać instrukcję obsługi, kolejność podpunktów i wyznaczniki sukcesu - to jako instytucja zniknęłaby z pola widzenia. To jest relacja dwóch osób i - o ile mogą być ogólne wytyczne - o tyle nie ma na nią przepisu, jest za każdym razem unikalna, tworzy się w toku pracy. Dlatego nie każdy pacjent zgra się z każdym terapeutą - i nie jest to kwestia kompetencji lub ich braku. Dlaczego twoja terapeutka nie zachowuje się tak jak terapeutka ergo? Może po prostu dlatego, że nią nie jest.
                                    • 36.a Re: terapia żabby - początki 15.09.10, 15:31
                                      Dumam czy na pewno relacja...
                                      Psychoanalityk siedzi z tyłu, nie widzisz go, raz na jakiś czas co najwyżej slyszysz. Jesteś sam(a) skonfrontowana z Innym...
                                      Cudne.
                                      Ale dziś już nie mam na to siły.

                                      Pamiętam, że moment wyciagania portfela, płacenia i spojrzenia na niego był jakby wyrwaniem ze snu. "O, to ten człowiek, hm..."

                                      Kiedyś zdarzyło sie, że szliśmy bok siebie. Nie było tematu, było niezręcznie. On naprawdę był dla mnie Narzędziem do leczenia mnie poprzez moją nieświadomość. Nikim, niczym innym. I szacunek.
                                      • lolinka2 Re: terapia żabby - początki 15.09.10, 17:27
                                        my tu o psychodynamicznej bardziej, nie tyle o psychoanalizie smile
                                        • ergo_pl Re: terapia żabby - początki 15.09.10, 19:55
                                          Żabbo, moja powiedziała, że gdzieś po 3 spotkaniach terapeuta powinien (jest świadoma, że nie zawsze tak jest) zapytać, czy praca w takiej konwencji Ci odpowiada. Położyła też oczywiście nacisk na to, by osoba terapeuty (nie sposób pracy - bo psychodynamiczna, jak każda inna, rządzi się swoimi zasadami) odpowiadała pacjentowi. Zresztą to oczywiste.
                                        • drugikoniecswiata Re: terapia żabby - początki 16.09.10, 16:24
                                          lolinka, psychodynamiczna czerpie z psychoanalizy garściami przecież i z niej się wywodzi, więc nie zgadzam się, że to dwa totalnie różne byty są. nie wiem, jaka jest specyfika lacana, więc się nie wypowiadam, ale 4 lata psychoanalizy bez analizy przeniesienia mnie, łagodnie mówiąc, intrygują. może ann wyjątkowo odporna jest wink

                                          ergo, naprawdę nie ma czegoś takiego jak instrukcja obsługi początków psychoterapii. niestety/na szczęście. terapeuci są różni, a szkoły terapeutyczne to - dla mnie - bardziej studnie, z których czerpią, niż koszulki, w które się ubierają. narzędzia w rękach konkretnych osób. ten sam młotek każdy może trzymać inaczej, ważne, żeby nim walił w gwóźdź.
                                          • dr.zabba Re: terapia żabby - początki 16.09.10, 17:56
                                            Bardzo cenię sobie Wasze uwagi, cieszę się, że mogę tu o zauważanych przeze mnie niejasnościach pisać i poznawać Wasze zdanie. Pomaga mi to. Jest mi potrzebne. Spędziłam wczoraj blisko godzinę cudownie gawędząc na temat terapii z moim doktorem. Dużo się dowiedziałam, dużo zrozumiałam, udało mi się dostrzec cel (przynajmniej jakiś przybliżony). Niemniej ogłaszam, że jeśli nadal będę czuć potrzebę, będę Was swoimi wątpliwościami nękać.
                                            Z poważaniem
                                            żabba
                                          • ergo_pl Re: terapia żabby - początki 16.09.10, 22:24
                                            Drugikońcu - nie ze mną dyskusja, powtórzyłam, co usłyszałam.
                                          • 36.a Re: terapia żabby - początki 17.09.10, 00:42
                                            Analityk nie miał młotka...

                                            A poważnie. Nie wiem, PO CO Wam terapia. Nie dlaczego, ale właśnie po co. Poszłam w bardzo konkretnym, być może trywialnym celu: zachciało mi się rozwiązać symptomy nerwicowe, teraz już mogę pisać o tym z uśmiechem - m.in. fobia społeczna. Nie byłam w stanie podróżować środkami komunikacji publicznej. Tzn. musiałam, ale cierpiałam strasznie, latała głowa, gdy ktoś się przyglądał, drżały ręce, gdy kasowałam bilet. Nie byłam w stanie jeść, pić w towarzystwie. Ja na serio nie szukałam u psychoanalityka odpowiedzi na pytanie: JAK ŻYĆ. Podobno lepiej w tym celu iść do filozofa. Śmiejcie się, ale bawię się Tarotem, gdy mi bezradnie. Ad rem. Przyszedł taki moment, że wiedziałam, czułam, że oszaleję, jesli ktoś mi nie pomoże. Pamietam, jak wybiegłam z tramwaju na Pl.Bankowym (Wawa) i coś we mnie krzyczało "jesteś wariatką!" Nie czułam, że słyszę jakieś głosy (boję się schi...). Do głosu doszło zażenowanie sobą, tym kim jestem. Dodam, że ze względu na studiowanie psychologii było mi łatwiej dotrzeć do "pomagiera". Ja chciałam tylko odetchnąć, zacząć normalnie żyć. Psychoanaliza nie uczyniła mnie osobą bardziej towarzyską niż zostałam wcześniej zaprogramowana, problemów ciagle multum, doszła farmakologia, ale chyba lepiej siebie rozumiem... Niepotrzebna mi była do szczęścia relacja z terapeutą, owszem, patrzyłam z zazdrością, jak podaje rękę mężczyznom-pacjentom - czułam się wtedy niejako wykluczona. Wydawało mi się chwilę, że jestem w nim zakochana i krzywym okiem patrzyłam na jego żonę (praktyka w prywatnym mieszkaniu, nie wiem, jak jest obecnie), ale na serio nie wydawało mi się ważne poruszać ten temat w czasie sesji. Były istotniejsze tematy. Seks, stawałam się wtedy osobą seksualną, tak, późno. Dużo na temat moich rodziców, siostry - bolało. Ale przeniesienie? Być może jestem ograniczonasmile Mój analityk nie podobał mi się jako mężczyzna. Może powinnam była iść do wirylnego, postawnego psychoanalityka (są takowi?), który uruchomiłby we mnie coś. Miałam do psychoanalityka dystans... Może dodam: nie umiem się przyjaźnić. Z bliskimi mężczyznami - tak, ale innymi ludźmi - nie. Zawiązanie się głębszej relacji nie było tu możliwe. (O lacanizmie mówi się, że nie relacja leczy) Szanowałam go, pewnie jakaś sympatia, ale całe ekrany komputera zapisywałam interpretacjami. Celnymi jak diabli, bolącymi czasem jak cholera. Sesja nie była rozmową, mówiłam sobie co mi się chciało, trwała max 30 min, bazowala na słowie. Nieważne, co mówię, ale jak. Zaskakuje mnie więc to, co piszecie o terapii psychodynamicznej. Chyba lepiej wybrać konwencjonalną, powiedzmy postfreudowską psychoanalizę... Ale obiecałam, ze uszanuję cudze wybory.

                                            Analityk mnie wkurzał, gdy na pierwszej sesji na pytanie, "z czym Pani do mnie przyszła?" odpowiedział sam sobie "z kilogramami" (moje "z problemami" nie bardzo go zadowoliło), miałam ochotę odpowiedzieć, "a Pan ma brzydkie spodnie" big_grin Izo, być może moja analiza wyzwoliłaby we mnie więcej siły, gdybym się poddała. Gdybym miała odwagę wrzeszczeć do niego "Ty pie*dolony palancie" (koleżanka też w analizie krzyczała do niego różne rzeczy). Podobno psychoanaliza to rodzaj podziemnego świata, który mozna ujawnic tylko tam, w mrocznym pokoju psychoanalityka. Społeczeństwo narzuca konwencjonalność. Uładzenie. Nie dam komuś po buzi nawet, gdyby bardzo mi się chciało. Bo nie. Ale zaczynam temat WOLNOŚĆ, o którym w gruncie rzeczy niewiele wiem, nie czuję się uprawniona, by na ten temat pisać... Wiem tylko, że dużo jeszcze przede mną, wiele odkryć [zastrzeżenie: jeśli będę żyć, znaczenie dwojakie] Mniej więcej wiem, czego od życia chcę i co w związku z tym mam dać od siebie, bo w mannę z nieba raczej nie wierzę, w szczery wysiłek - tak. Dobra, piszę już nie na temat.

                                            -
                                            W ogrodzie naszym/Gałęzie drżą
                                            • ergo_pl Re: terapia żabby - początki 17.09.10, 07:42
                                              Oj, Ann, to chyba oczywiste, po co ktoś idzie na terapię. Nie chce mi się pisać, ale na tej samej zasadzie można zapytać, po co sobie pomagasz Tarotem...
                                              • 36.a Re: terapia żabby - początki 17.09.10, 12:23
                                                Chyba nie...
                                                Psychoterapie, psychodynamiczna też są bardziej dla uzyskania wsparcia, psychoanaliza zdecydowanie nie. Moze też z tego powodu nie jest wskazana przy depresjach. O tym wtedy nie wiedziałam. I na tym kończę swój nudny wtrętwink Zabba, sorry.
                                                • dr.zabba Re: terapia żabby - początki 17.09.10, 12:43
                                                  W psychodynamicznej nie chodzi o uzyskanie wsparcia. Psychodynamiczna to córka psychoanalizy. Jeśli się mylę, to niech mnie ktoś oświeci.
                                                  • drugikoniecswiata Re: terapia żabby - początki 17.09.10, 17:27
                                                    żabba => nie mylisz się. Córka, która poszła w stronę człowieka, nie w stronę metody.

                                                    ergo => nie, pytanie Ann nie jest bezzasadne, przynajmniej dla mnie. Myślę że każdy idzie na terapię po co innego. I że znalezienie odpowiedzi po co jest bardzo ważnym elementem terapii. Nie zawsze wie się to od razu.

                                                    Ann => jak dla mnie pytanie za duże i za intymne na forum. Może kiedyś przy jakichś % wink Co do twojej opowieści, to dla mnie informacje "wydawało mi się, że jestem w nim zakochana" w połączeniu z "zero przeniesienia" są sprzeczne.
                                                  • 36.a Re: terapia żabby - początki 17.09.10, 19:07
                                                    Wywalam język wink Możesz mieć rację.

                                                  • ergo_pl Re: terapia żabby - początki 17.09.10, 20:53
                                                    > ergo => nie, pytanie Ann nie jest bezzasadne

                                                    a skąd wniosek, że uznałam je za bezzasadne??

                                                    >W psychodynamicznej nie chodzi o uzyskanie wsparcia.

                                                    Ludzie, jak zwał, tak zwał i mniejsza z tym, czy psychodynamiczna jest córką tego czy owego.
                                                    chyba to oczywiste, ze na terapie idzie ktoś, kto sobie z czymś w życiu nie radzi. wsparcie, pomoc, zmiana, wyprostowanie, naprawienie i multum podobnych określeń. sory, ale na jakąkolwiek terapię nie chodzi się grać w szachy etc.
                                                  • drugikoniecswiata Re: terapia żabby - początki 18.09.10, 00:02
                                                    Napisałam że bezzasadne, bo twierdzisz, że przecież odpowiedź jest jedna. no to jak jedna i powszechnie znana, to po co pytać? To rozumiem przez bezzasadne. Dla mnie to wszystko co napisałaś są POWODY dla których ludzie na terapię TRAFIAJĄ- i wcale nie wyłączne. CEL na początku sformułowany jest raczej roboczo i się przeformułowuje w trakcie. A najlepiej widać go chyba wstecz.

                                                    Co do innych odpowiedzi - jak dla mnie można np. szukać - siebie, drogi, świadomości, odpowiedzi na ważne pytania - nie zgodzę się z tym, że jest to synonim "naprawy" i "wyprostowania". Można chcieć się rozwijać. Można lubić spędzać czas na inspirującej rozmowie z drugim człowiekiem. Można łaknąć kontaktu, towarzystwa. Można...
                                                  • ergo_pl Re: terapia żabby - początki 18.09.10, 01:05
                                                    A ja znów nie napisałam, że wyłącznie... widać - nie możemy się zrozumieć. I nie rozmawiamy o przekształcaniu się celów i tak dalej.
                                                    Mam taką cechę, że nie lubię się rozdrabniać tam, gdzie sprawa jest oczywista, i tracić na to czas i energię.

                                                    Powodów może być mnóstwo, ale za nimi wszystkimi stoi nieszczęśliwy (znowu z mnóstwa przyczyn, których tu nie omawiam, bo i po co) człowiek. I to jest ten główny powód - szukamy pomocy, właśnie wsparcia itd., itp.
                                                    Nikt zadowolony z życia nie idzie na terapię. co do inspirujących rozmów, rozwoju, miłego towarzystwa - to powiem, że pierwszy raz słyszę, by to były powody pomyślenia o rozpoczęciu terapii.



                                                  • dr.zabba Re: terapia żabby - początki 18.09.10, 12:45
                                                    Napisałam, że uzyskanie wsparcia nie jest celem.
                                                    Wsparcia lepiej szukać w innych metodach, nie znam się, ale np. w krótkoterminowych. Jeśli szuka się wsparcia i trafi na psychodynamiczną, to moim zdaniem pomyłka. Chyba, że ktoś potrzebuje wsparcia odległego w czasie. Które nastąpi np. za trzy lata - to pewne uproszczenie. Raczej szukając wsparcia chcemy otrzymać pomoc szybko, na bieżąco. Ja tego w psychodynamicznej do tej pory nie doświadczyłam. W depresji szukałam pomocy, trafiłam do pani, która pracowała tą metodą - była to dla mnie wielka pomyłka i teraz, kiedy tak kopię wokół tego tematu, zaczynam rozumieć, dlaczego. Obecnie decyduję się na ten rodzaj terapii, właśnie dlatego, że nie potrzebuję wsparcia. Jestem w jakiej takiej równowadze psychicznej, nic się nie wali, nic się nie pali. Są rzeczy, które chcę poprawić i to jest powód i luźno zarysowany cel.

                                                    Aha - żeby dyskutować o tym samym, dobrze byłoby ustalić, co kto rozumie pod pojęciem "wsparcie", bo może myślimy inaczej smile

                                                    Zaczynam terapię po raz drugi i chcę zrozumieć jej działanie. Właśnie dlatego Was tak męczę tym tematem.
                                                  • 36.a Re: terapia żabby - początki 18.09.10, 16:51
                                                    Sięgnij koniecznie po książkę Sheldona Koppa "Jeśli znajdziesz Buddę, zabij go". Nie jest o buddyzmiesmile Już pierwszy rozdział Cię oświeci. Mnie oświecił. Genialna książka. -
                                                  • 36.a Re: terapia żabby - początki 18.09.10, 23:27
                                                    Zabko, jeśli ksiazki nie znajdziesz, mogę poczytać tu co celniejsze akapity.
                                                  • drugikoniecswiata Re: terapia żabby - początki 19.09.10, 01:47
                                                    ja nie żabba, ale bym się ucieszyła
                                                    tylko może w nowym wątku, bo ten pęka w szwach?
                                                  • drugikoniecswiata Re: do ergo - o celach,przyczynach,niezrozumieniu 18.09.10, 18:05
                                                    > A ja znów nie napisałam, że wyłącznie... widać - nie możemy się zrozumieć.

                                                    TO PRAWDA. Pewnie by się dało, gdyby podrążyć, ale wybitnie nie chce mi się szukać, przeklejać i cytować i czepiać się słówek, bo do tego internet moim zdaniem wyjątkowo kiepsko się nadaje. Dlatego zrobię to tylko raz. Cała ta dyskusja wzięła się z twojego postu takiej treści:

                                                    >> Oj, Ann, to chyba oczywiste, po co ktoś idzie na terapię.
                                                    >> Nie chce mi się pisać, ale na tej samej zasadzie można zapytać,
                                                    >> po co sobie pomagasz Tarotem...

                                                    Użyłaś tu sformułowania PO CO, które jest pytaniem o CEL, nie o powód=PRZYCZYNĘ. Ja mam tę cechę z kolei, że jestem do bólu logiczna i cel od przyczyny odróżniam z automatu wiele się nad tym nie zastanawiając. Wiem, że nie wszyscy tak mają. Dlatego w moich odpowiedziach starałam się pokazać, że POWODY TRAFIENIA na terapię (=>dlaczego?) mogą być skrajnie różne od CELU (=>po co?), który moim zdaniem w większości przypadków nie jest jasno rozpoznany, klaruje się w trakcie terapii i ulega przeformułowaniom.

                                                    >> I nie rozmawiamy o przekształcaniu się celów i tak dalej.

                                                    Mam nadzieję, że teraz jasne, dlaczego o tym pisałam.

                                                    > Mam taką cechę, że nie lubię się rozdrabniać tam, gdzie sprawa jest oczywista,
                                                    > i tracić na to czas i energię.

                                                    Dla kogo oczywista? Dla Ciebie. Dla mnie jak widać nie. Takie postawienie sprawy jest zaprzeczeniem dialogu na rzecz monologu. Ale zgadzam się z tobą, że drążenie w tej chwili chyba nie ma sensu, z powodów, o których napisałam wyżej. Co nie zmienia faktu, że ja mam taką cechę, że jestem dociekliwa. Czasem za bardzo smile

                                                    > Powodów może być mnóstwo, ale za nimi wszystkimi stoi nieszczęśliwy (znowu z mn
                                                    > óstwa przyczyn, których tu nie omawiam, bo i po co) człowiek. I to jest ten głó
                                                    > wny powód - szukamy pomocy, właśnie wsparcia itd., itp.
                                                    > Nikt zadowolony z życia nie idzie na terapię. co do inspirujących rozmów, rozw
                                                    > oju, miłego towarzystwa - to powiem, że pierwszy raz słyszę, by to były powody
                                                    > pomyślenia o rozpoczęciu terapii.

                                                    No i właśnie znów fundamentalna pomyłka - powód a cel.
                                                    To w żaden sposób nie jest to samo i tu jest źródło nieporozumienia w tej dyskusji.
                                                    A poza tym znów kwantyfikator ogólny. "Nikt zadowolony z życia..." - a skąd wiesz?
                                                  • 36.a Re: terapia żabby - początki 18.09.10, 16:48
                                                    Hm...czy psycholog jest po temu odpowiednią osobą?
                                                  • drugikoniecswiata Re: terapia żabby - początki 18.09.10, 18:10
                                                    Ja nie oceniałam, czy psycholog jest odpowiednią osobą. Ja tylko podałam przykłady, które przyszły mi do głowy - jestem w stanie sobie doskonale wyobrazić ludzi chodzących w takim celu na terapię. Czy są tego świadomi - to inna sprawa.

                                                    Co do reszty i miejsca terapii w rozwoju duchowym nie czuję się na siłach dyskutować w wirtualu. M. Scott Peck, "Droga rzadziej wędrowana". Pisałam o tej książce n razy, niech ją ktoś wreszcie przeczyta wink Dla mnie bardzo, bardzo ważna i bardzo wiele pomogła mi zrozumieć. M.in. o miejscu terapii w rozwoju duchowym. Pierwsza książka psychologiczna o której pomyślałam, że niesie za sobą jakieś przesłanie, a nie jest tylko zlepkiem dziesiątków case'ów.
                                                  • drugikoniecswiata Re: terapia żabby - początki 18.09.10, 18:20
                                                    jeszcze PS do postu Ann

                                                    Też mnie załamuje zapraszanie psychologów jako ekspertów, choć z drugiej strony - trochę wytłumaczenia mechanizmów czasem się przydaje. Jak porównać świadomość emocjonalną przeciętnego Amerykanina i przeciętnego Polaka - różnica jest kolosalna. Skądś się to u nich wzięło, kiedyś ta wiedza psychologiczna przeniknęła do codziennego życia. Co nie zmienia, że wsadzanie psychologa w rolę eksperta od emocji budzi we mnie wewnętrzny sprzeciw. Bardziej widzę w tej funkcji takiego archetypicznego mędrca, starca pustyni, do którego się pielgrzymuje po prawdę.

                                                    A co do Eichelbergera, to czy zwierzałam się już kiedyś, że się do niego w maniakalnym porywie dosiadłam w knajpie celem wtrącenia się w rozmowę? Zresztą bez świadomości, że to on, twarz wydawała mi się znajoma, ale nie pamiętałam skąd. Jedyne co mam na swoje usprawiedliwienie to to, że gadał akurat o dramacie, który właśnie w tej chwili przy sąsiednim stoliku czytałam do egzaminu z punktu widzenia, który też mnie nurtował - co wybitnie rozpraszało big_grin big_grin big_grin
                                                  • 36.a Re: terapia żabby - początki 18.09.10, 23:01
                                                    Hihi, opowiedz.

                                                    Mędrzec pustyni, mniam. To jest to. Kiedyś w kuchni gadam do mamy: - Wiesz co? Kiedyś to kobiety darły pierze i rozmawiały, a teraz... Jakoś nie chcę psychologicznych "kręgów kobiet"*, ale właśnie tradycyjnego siedzenia przy ogniu i słuchania bajań. I za to kocham książkę "Biegnąca z wilkami", mój No 1. Wysłuchiwanie najróźniejszych opowieści jest cudowne, leczące, pozwala odkryć, że inni ludzie borykają się z analogicznymi do naszych problemami, że problemy, radości, łzy są odwiecznie takie same (ale znowu też nie chodzi mi o grupy typu AA).

                                                    * ogromnie brak mi rozmów w kuchni w trójkącie: mama, siostra, ja. zapalczywych, siostra ma temperamencik, przekrzykuje. szkoda, taka kolej rzeczy
                                                  • drugikoniecswiata Re: terapia żabby - początki 19.09.10, 01:45
                                                    ale co opowiedzieć? o nagabywaniu eichelbergera? toć już opowiedziałam wink

                                                    Siedziałam w Tarabuku, uczyłam się do egzaminu z literatury antycznej, części pt dramat. No i nagle do małej spokojnej salki w której byłam sama przychodzi dwóch facetów, jeden siwy, drugi nie, i zaczynają sobie spokojnie rozmawiać o tym jakie to antyczne dramaty są wciąż aktualne w kontekście psychologicznych dylematów współczesnego człowieka. Na przykładzie Sofoklesa akurat i Króla Edypa. No to weź się tu skup na notatkach o Sofoklesie siedząc metr dalej, nikogo innego w salce nie ma big_grin big_grin

                                                    No więc w chwili gdy ten drugi facet po coś wyszedł to się radośnie przysiadłam do pana E. oświadczając "ja przepraszam, ale ja pana napadnę, bo mnie żywo interesuje to o czym panowie rozmawiają" i poddałam do dyskusji nurtujący mnie wówczas fragment wspomnianej wyżej "Drogi rzadziej wędrowanej" w którym autor interpretuje mit Orestesa w kontekście choroby psychicznej czy też odwrotnie. Książkę miałam przy sobie, pokazałam. Pan E. wziął, uważnie przeczytał fragment, w międzyczasie wrócił drugi pan, powiedział "to jest świetna książka, nie znałeś jej?", no i sobie pogadaliśmy. Nic mądrego nie powiedział, ale ogólnie fajne na mnie wrażenie zrobił, takiego spokoju wewnętrznego i uwagi. No a potem musiałam się ewakuować, bo byłam umówiona, więc podziękowałam pięknie, przeprosiłam za inwazję i sobie poszłam. W domu zaś wygooglałam, że to był właśnie nie kto inny jak sam pan E. Egzamin z dramatu zdałam na 3= wink

                                                    Z jednej strony trochę wstyd, a z drugiej... jak tak myślę i myślę o tym zdarzeniu to wydaje mi się wielce prawdopodobne, że bez manii w takiej sytuacji też bym go chyba zaatakowała... big_grin big_grin (i to jest pocieszające)
    • 36.a Re: terapia żabby - początki 16.09.10, 20:40
      A ja Cię ogromnie przepraszam za krytykę metody. Nie wszystko jest dla wszystkich. Tobie pomoże, innemu zaszkodzi, ale Tobie pomoże, to ważne. Trzymam mocno kciuki.
    • dougzabawny Re: terapia żabby - początki 19.09.10, 18:35
      Moja terapeutka też wszystko sprowadza do mojego stosunku do terapii. Czasami jest to tak absurdalne, że wybucham śmiechem. Ale trudno, może czemuś to służy.
      • dr.zabba Re: terapia żabby - początki 20.09.10, 21:55
        Tego sprowadzania to nawet mój doktor nawet nie potrafił wytłumaczyć, a ma na wizytówce "psychiatra, psychoterapeuta". big_grin
Inne wątki na temat:

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka