Dodaj do ulubionych

zakochałam sie źle...

17.02.11, 19:12
zakochałam się do tego stopnia, że nie potrafię sobie z tym teraz poradzić. Uzależniłam się od tego człowieka tak bardzo,że wydaje mi się,że zatraciłam siebie...
jestem jak warzywo, nic mnie nie cieszy, nic mnie nie interesuje, czekam tylko,az do mnie zadzwoni, napisze, odezwie się, potrafię tak cały dzień czekać i płakać ( dlaczego on tak długo milczy...) Żeby było ciekawie - On jest mało wrażliwy, mówi, że nie ma takiej potrzeby kontaktów międzyludzkich jak ja, wystarczy, że spotkamy się 2 razy w tygodniu, może 3. Mówi,że mnie bardzo kocha,że mu zależy ( pewnie tak ale na swój sposób) zauważyłam ,że u niego w rodzinie właśnie takie zasady, kontakty panują, za dużo się nie rozmawia, szczególnie o uczuciach, emocjach, każdy robi swoje, a gdy jest problem to mój ukochany 'zamiata go pod dywan', milczy, czeka,aż minie trochę czasu, po czym przechodzi do porządku dziennego, jakby nic się nie wydarzyło. Ma jakieś nierozwiązane 'sprawy' z ojcem z dzieciństwa, o których nie cche rozmawiać, wiem,że to dlatego jest taki dziwny.Zrobiłam podstawowy błąd na początku naszej znajomości, oddałam mu siebie całą, byłam na każde zawołanie, na każde skinienie palcem. Co otrzymywałam w zamian? - niewiele. Nie mam i nigdy nie miałam w nim wsparcia, które nam chorym na chad jest tak potrzebne. Jedyne,co nas łączy i zbliża jest dobry seks. Wszyscy bliscy mówią mi,że gasnę, żę on jest wampirem energetycznym,że nie powinnam pozwalać się tak traktować i raz na zawsze to zakończyć. a ja nie potrafię, spadam w dół i zdaję sobie z tego sprawę ale umiem położyć temu kres. Nabawiłam się nerwicy, łykam coraz więcej leków, przysparzam coraz większych zmartwień rodzinie, która myślała,że wreszcie ( po 2 latach odpowiedniego leczenia) jest już ze mną. Pomóżcie mi! Jak ja mam to zrobić? Skąd znaleźć w sobie siłe i konsekwencje...
Obserwuj wątek
    • 36.a Re: zakochałam sie źle... 17.02.11, 19:39
      jego nie zmienisz, siebie możesz - robiąc coś (czytając, sprzatając, spotykając się z zaprzyjaźnionymi kobietami, biegając, COKOLWIEK) czekając, aż on zadzwoni. tzw. czynne czekanie.

      poczytaj: www.kobieceserca.pl/index.html

      to problem wielu kobiet, mój poniekąd też big_grin boję się porzucenia... o.
      • 36.a praktyczna wskazówka: 17.02.11, 19:47
        On wie, że Ty czekasz, stąd sobie może dzwonić kiedy Jemu się ZACHCE.
        Na pocztę gazetową może Ci wysłać fajnego e-booka. Zaawsze poprawia mi humor.





        [i przepraszam wszystkich, że głupio mędrkuje ostatnio. jest mi źle. już się zamykam. nie gniewajcie się na mnie, że plotę czasem 3 po 3]
        • dr.zabba Re: praktyczna wskazówka: 17.02.11, 19:59
          a to może i mi wyślesz?
        • klumpi Re: praktyczna wskazówka: 17.02.11, 20:02
          wszytsko jest zawsze kiedy jemu się ZACHCE, masz rację...
          ale tzn, że ja dla niego jestem mało ważna
          powinnam powiedzieć spadaj, każda kobieta, która zna swoją wartość nie pozwoli się tak traktować...
          • ergo_pl Re: praktyczna wskazówka: 17.02.11, 20:08
            > każda kobieta, która zna swoją wartość nie pozwoli się tak traktować...

            i to jest klu programu
            • klumpi Re: praktyczna wskazówka: 17.02.11, 21:25
              wszystko wiem i g**** wiem...
          • 36.a Re: praktyczna wskazówka: 18.02.11, 02:10
            To plotę, odwrócę uwagę od problemów:

            Nie, to nieprawda, że facet łajdak. Obawiam się, że każdy kolejny ustawiłby sobie koleżankę tak jak ten. Bo pozwoliła mu na to. Przepraszam, obrazowo: jest miękka, jak plastelina, więc ją dla siebie ulepił, lepi. Tak, żeby Jemu było wygodnie. Wkurzyłaś się kiedykolwiek na niego? Nie odebrałaś telefonu? [ja nie odebrałam, uśmiecham się na samą myśl do takich zdarzeń, dodają mocy. Grzecznie powiedziałam, że dziś nie, porozmawiamy sobie jutro. Po drugiej stronie obraza majestatu, "nie, dziękuję, więcej nie zadzwonię", ale rzecz jasna grzecznie zadzwonił jutro. Spróbuj zacząć stawiać warunki. I nie miej poczucia winy z powodu, że je masz. Że masz wymagania.

            Generalna zasada: nie możesz kochać go bardziej niż siebie i stawiać go na cokół. [wiem, jakie to trudne]

            No więc nie tyle "spadaj", co zacząć głośniej mówić. Wychodzić z domu i nie czekać na tel. [trudne x 2]. Ogromnie podobała mi sie przeczytana rada: jesli czekasz na tel - wycisz dźwiek, poczytaj książkę [a nie wiem, czy tak umiem] I nie zachowuj się jak początkująca stewardessa, warująca pod telefonem.
            I na koniec - kocham tę książkę, kropka, "Biegnąca z wilkami", to stamtąd - mieć własnoręcznie szyte życie. Niepodporządkowane nikomu. Mężczyzna jak zrozumiałam ma być niedużym fragmentem Życia. Ważnym, ale niech nie zasłania horyzontu [trudne x 2]
            • 36.a aha, 18.02.11, 02:23
              napisałaś coś takiego, że na początku znajomości zrobiłaś błąd, byłaś na każde skinienie, oddałaś się cała.

              jestem zdania, że odwracać ten proces możesz choćby i dziś. że to nie jest proces nieodwracalny. to nie ścięte białko. odwagi i powodzenia. możesz kochać go dalej, ale w zdrowszy sposób.
              • ergo_pl Re: aha, 18.02.11, 02:33
                "Bo pozwoliła pani na to" - jest jednym z pierwszych zdań, które wryły mi się w pamięć z terapii.

                • 36.a Re: aha, 18.02.11, 02:46
                  Nie chcę negatywnie oceniać wszystkich mężczyzn, ale w e-booku który przesłałam dziewczynom jest takie zdanie: każdy będzie chciał zrobić sobie z Ciebie kucharkę, praczkę etc. Pozwolisz na to lub nie.
                  No i ja nie wiem, czy faktycznie każdy pan tak ma. Ale wydaje mi się, że jeśli oddajemy się komuś w całości: zrobię dla Ciebie wszystko (bo Cię kocham rzecz jasna), to czemu nie, każdy to łyknie. Wykorzysta, weźmie. Osobiście mam podejście: dają coś fajnego - biorę. Chyba nie warto robić z siebie promocji...
                  • 36.a A propos wsparcia 18.02.11, 02:50
                    A tu myślę, że musi być wzajemne. On Ciebie nie wspiera, Ty jego też nie?
                    • klumpi Re: A propos wsparcia 18.02.11, 14:04
                      ja się starałam jak mogłam, ze wszystkich sił, dopóki mnie to nie wyczerpało...
                      ja się chyba boję tej pustki po nim...

                      On potrafi się do mnie cały dzień nie odzywać,bo taki jest 'zajęty'...
                      i tu nie chodzi o to,że kogoś ma, ON PO PROSTU TAKI JEST...
                      ostatnio dzwonił w poniedziałek, a dziś piątek...
                      nawet nie potrzebuje usłyszeć mnie... tego nie rozumiem...
                      wróciłam na 2 tygodnie do domu, bo podupadłam na zdrowiu, zwolniłam się z pracy, sam mnie przywiózł do rodziców, bo widział,że kiepsko ze mną...
                      i przez te 2 tygodnie może z 3 razy rozmawialiśmy przez telefon...
                      jakieś płytkie rozmowy na gg- jak się czujesz ? -lepiej - a ja robię w pracy to to i tamto....
                      i liczy się tylko on, tylko to,co robi, co ma zrobić itd....
                      na liście jego priorytetów zajmuję miejsce gdzieś z tyłu i sobie na to pozwalam
                      jak jakaś masochistka...
                      i płaczę, ciągle płaczę

                      ps. Dziękuję za książkę. Znam i czytam na głos,żeby lepiej zapamiętać. Ale i tak idzie mi cięzko.
                      • 36.a Re: A propos wsparcia 18.02.11, 17:46
                        Powiem szczerze, że w sytuacji oddalenia dobiłby mnie brak wieczornych rozmów... potrzebuję zasypiać wiedząc, że ktoś nawet w taki sposób (rozmowa tel, na skype) chce ze mną wtedy być. dzielę z kimś czas. dzieli ze mną swój czas, bo mnie potrzebuje, bo ja go potrzebuję. niespieszne rozmowy, milczenie (nic nie ważące), czasem chrapanie big_grin

                        jeśli potrafisz CIACHNIJ, masz jakiś rozwodniony erzatz...
                        boli i jakiś czas będzie bolało, ale rozstaniem zrobisz miejsce dla kogoś odpowiedniejszego...
            • silvi5 Re: praktyczna wskazówka: 18.02.11, 13:09
              36.a dobrze prawiszsmile
        • lolinka2 Re: praktyczna wskazówka: 17.02.11, 21:55
          a pleć sobie do upojenia, 36.a

          w sumie ostatnio jak na mój gust to całkiem do rzeczy pleciesz smile
          pozdro.
    • ergo_pl Re: zakochałam sie źle... 17.02.11, 19:56
      > byłam na każde zawołanie, na każde skinienie palcem.

      dobrze, że masz tego świadomość. to chyba pierwszy krok w pracy nad sobą.

      p.s. ja tam nie widzę 36a, żebyś mędrkowała (sens pejoratywny). pisz.
      • kebli Re: zakochałam sie źle... 18.02.11, 13:59
        Gdzieś wyczytałam, że zakochanie to jest jak choroba psychiczna - nasz mózg zachowuje się wtedy jak w stanie psychozy. Zwiększa się liczba pewnych substancji w mózgu, innych zmniejsza i koniec, umarł w butach, jesteśmy załatwieni na cacy. Tylko nie pytajcie gdzie, bo sobie za chińskiego boga nie przypomnę smile
        A co do twojego posta, to jakbym czytała przez chwilę o sobie. Też jestem zakochana i to tak jak ty - zawalam nawet swoje obowiązki, żeby tylko być z ukochanym. Mam jednak więcej szczęścia - P. chyba lubi ze mną spędzać czas i nie mogę narzekać na brak kontaktów.
        Ja oczywiście, jako jej fanka, poleciłabym psychoterapię. Bo 36.a ma rację - to nie od faceta zależy jak ty reagujesz tylko od ciebie. Trzeba się nauczyć reagować rozsądniej, dać tej drugiej stronie trochę oddechu (i to mówi ta, która ma ataki paniki, że ją facet rzuci uncertain).
        Postaraj się znaleźć sobie jakieś zajęcie, nawet durne. Ja teraz nie mogę czytać, bo z koncentracją źle, to gram w najdurniejszą grę świata, ale przynajmniej zajmuję się sobą.
        Może wspólny wypad z przyjaciółmi, albo samotne wyjście do kina, może łyżwy albo spacer, drink w jakiejś knajpce, długa rozmowa przez telefon z przyjaciółką, może gra na kurnik.pl albo gdziekolwiek indziej smile
        Wierz mi, wiem jakie to trudne, bo ja przezywam katusze, aż mnie coś gniecie w środku, uciska w klatce piersiowej ale zagryzam zęby i ciągnę ten wóz. Myślę, że tobie też się może udać smile
    • panna.m.igotka Re: zakochałam sie źle... 18.02.11, 16:16
      Powinnaś to zakończyć jak najszybciej, bo inaczej będzie coraz gorzej. Swoja drogą to nie jest miłość, tylko uzależnienie. Przyzwyczaiłaś się do niego. Boisz się, że go stracisz. Że bez niego nie dasz sobie rady. A to nie prawda. Wszystko się z czasem ułoży. Na wszystko trzeba czasu. Odetchniesz i poczujesz się bardziej spokojna. I wreszcie pomyślisz o sobie. Ja tak właśnie kiedyś zrobiłam i mimo, że było strasznie ciężko momentami, to jednak dziś wiem, że dobrze postąpiłam. Trzymaj się ciepło.
      • 38takatam Re: zakochałam sie źle... 18.02.11, 16:38
        Ja Ci nie odradzę tego pana,bo to tylko Ty decydujesz.
        Za to powiem Ci,że bardzo przypominasz mi mnie.Teraz jest już lepiej-nie wiem leki,terapia...może i wiek,coś jednak się zmieniło.Tyle,że ja stawiam warunki...Razem je sobie stawiamy granice, których nie wolno przekraczać (kiedyś przekraczaliśmy je oboje).Staramy się mówić sobie (zazwyczaj ja) co nas boli,czego się boimy,co z tym zrobić.I wiesz co? Często okazuje się,że problemem jest brak komunikatu lub błędy komunikat.A i jeszcze moje kręcenie filmów (jestem w tym naprawdę dobra).
        Mój facet też miał problem z ojcem w dzieciństwie.Posłałam Go na terapię-i zaczyna pracować nad sobą dla siebie na szczęście.
        Terapia dla Ciebie-namawiam kiss


        "Najokrutniejszym przekleństwem choroby jest także święta obietnica:
        nigdy nie będziesz się czuła tak samo na stałe."

        Terri Cheney
        • klumpi Re: zakochałam sie źle... 18.02.11, 19:40
          Dziewczyny, dziękuję Wam bardzo za odzew!
          Jego terapia nie wchodzi w grę - musiałby najpierw przyznać,że ma problem...
          Co prawda powiedział mi,że jest ułomny emocjonalnie i nie potrafi rozmawiać, ale raczej chce,żebym go takim zaakceptowała...
          a jak tu żyć w związku bez rozmów?
          jak mówię o tym,co czuję i jest mi źle, to słyszę,że wydziwiam, marudzę, mam pretensje...
          o problemach się nie rozmawia, doszło do tego,że w ogóle boję się z nim o pewnych sprawach rozmawiać,żeby nie powiedział,że znów marudzę.

          podam Wam przykład: Popsuł mu się samochód, poprosił ojca o pomoc, dostał od niego opr,że czegoś tam nie dopilnował i sam do tego doprowadził.
          wiecie jak się zachował? - kolejny cały weekend przesiedział sam w pustym mieszkaniu, zamiast wrócić do domu ( jak zawsze) aby uniknąć konfrontacji z ojcem, który wróciłby do sprawy samochodu i pewnie moralizował.
          Nawet jeśli - to czy tak postępuje 28-letni facet? Czeka aż wszyscy zapomną o problemie
          Ze mną postępuje identycznie - pokłócimy się - wg niego strzelam focha i czeka aż mi przejdzie,1,2,3 dni po czym zachowuje się normalnie...
          Tak, zakończę to, już 2 razy próbowałam, może do 3 razy sztuka?


          • ergo_pl Re: zakochałam sie źle... 18.02.11, 19:46
            na początek może, jak zadzwoni, powiedz, że nie możesz się spotkać, bo idziesz do kina.
            zobacz, jak Ci z tym będzie. i co on na to.
            a chłopak ewidentnie ma duże problemy ze sobą (pewnie, jak to często bywa, dzieciństwo)
            trzymaj się.
            • sapiencja Re: zakochałam sie źle... 18.02.11, 20:08

              klumpi napisała:
              "Jego terapia nie wchodzi w grę - musiałby najpierw przyznać,że ma problem...
              Co prawda powiedział mi,że jest ułomny emocjonalnie i nie potrafi rozmawiać, ale raczej chce,żebym go takim zaakceptowała... "



              A zastanowiłaś się, jak będzie Ci w życiu bez niego?

              Chcesz od niego uciec, bo masz z nim problem. Czyli chcesz się zachować tak, jak on. Jest problem to najlepiej w nogi.
              Na Twoim miejscu, gdybym go kochała - walczyłabym o niego i o tę miłość.
              Napisałaś: "musiałby najpierw przyznać, że ma problem", a potem napisałaś:
              "Co prawda powiedział mi,że jest ułomny emocjonalnie i nie potrafi rozmawiać, ale raczej chce,żebym go takim zaakceptowała... "

              Czyli jednak przyznał, że ma problem. I "raczej" chce żebyś go takim zaakceptowała.

              A może to "raczej" to deska ratunku? Dla niego i dla Ciebie?
              Nie jest winien, że taki jest. Porozmawiaj z nim. Może zaproponuj, że pójdziesz z nim na terapię. Na pewno jest wartościowym człowiekiem, tylko jak tu ergo_pl napisała" pewnie, jak to często bywa, dzieciństwo".
              A poza tym, jest mężczyzną, a u nich to ego, to jak galareta jestwink


              • klumpi Re: zakochałam sie źle... 18.02.11, 21:12
                Widzisz, problem jest w tym,że on jest bardzo uparty i dumny, nie ustąpi, nie przyzna się do błędu, bo to 'niemęskie'...
                Czasem żałuję,że powiedziałam mu,że jestem chora, bo to wykorzystuje w nieprzyjemny sposób zwalając całą winę na mnie.
                Zadzwoniłam do niego przed chwilą, (jak wspomniałam nie rozmawialiśmy od poniedziałku) i co się dowiedziałam - że dziękuje mi,że dzwonię bo on czekał na ten telefon od poniedziałku.Czemu nie zadzwonił więc sam ? Bo myślał,że mam zły humor...
                i tak sobie możemy tracić czas, weekend za weekendem, tydzień za tygodniem.
                Może rzeczywiście powinnam z nim porozmawiać o terapii...
                może rzeczywiście chcę dać nogę,gdy są problemy, tyle tylko,że to mnie przerasta...
                widzę,że choroba się nasila...
                • ergo_pl Re: zakochałam sie źle... 18.02.11, 21:41
                  >Zadzwoniłam do niego przed chwilą, (jak wspomniałam nie rozmawialiśmy od poniedziałku) i >co się dowiedziałam - że dziękuje mi,że dzwonię bo on czekał na ten telefon od >poniedziałku.Czemu nie zadzwonił więc sam ? Bo myślał,że mam zły humor...

                  no, przypomina mi to pewną parę.
                  ja tam uważam, że ludzi i sytuację trzeba bardzo dobrze znać, żeby coś "ostatecznego" doradzać.
                  dlatego nie doradzam tak od razu zerwania.
                  to, co wkleiłam, świadczy o braku właściwej komunikacji między Wami.
                  on czeka na Ciebie - Ty na niego.
                  czyli jemu zależy/Tobie też
                  a może by we dwoje pójść na terapię (terapia związku)?
                • sapiencja Re: zakochałam sie źle... 19.02.11, 13:29
                  klumpi napisała:
                  "Może rzeczywiście powinnam z nim porozmawiać o terapii...
                  może rzeczywiście chcę dać nogę,gdy są problemy, tyle tylko,że to mnie przerasta...
                  widzę,że choroba się nasila..."

                  Ja myślę, że to jest tak: Ty jesteś skupiona na tym, że nie masz z nikim takiego bliskiego kontaktu, jaki byś chciała z nim mieć. A jemu Twoja obecność wystarcza.
                  Może jak za bardzo upominasz się o bliskość , on zwala winę na Twoją chorobę.
                  Klumpi, masz chłopka z tak zwanego zimnego chowu. Nie zmienisz go tak szybko, bo 28 lat zimnego chowu nie zmieni się w ciągu kilku miesiecy. Ja rozumiem, że jeśli ma się chłopaka, to chciałoby się być przytulanym i chciałoby się też tulić. Ale ten chłopak tego nie potrzebuje, bo on tego nie zna.
                  Jeśli go naprawdę kochasz, nie chciałbyś go nauczyć bliskości? Małymi kroczkami.
                  Nic na siłę, bo będzie poirytowany. Będzie zmęczony Twoimi zbyt nachalnymi metodami.
                  Może zacznij od tego, że na spacerze, albo gdy będziecie razem przechodzić przez ulicę, wsuniesz w jego dłoń, swoją dłoń. Zrób to jakby bezwiednie i nie komentuj tego. Nie wypytuj jak się czuje.

                  I pamiętaj, ktoś nad nim "pracował" 28 lat. Jeśli chcesz go zacząć uczyć- musisz być cierpliwa.
                  Niecierpliwość, to zły doradcawink
                  • ergo_pl Re: zakochałam sie źle... 19.02.11, 16:07
                    Spiencja, całkowicie się zgadzam z Twoimi słowami.
                  • klumpi Re: zakochałam sie źle... 20.02.11, 09:43
                    ni tak...
                    Ale ja też mam potrzebę czuć się adorowana, widzieć,że mu zależy? żeby to on wziął mnie za rękę, przytulił, zaproponował coś sam... nie widzę tego
                    on tylko obiecuje...
                    obroniłam się - obiecał coś
                    miałam imieniny - obiecał mi coś, kwiaciaerni zakmnęli o 17
                    dawanie kwiatków jest 'niemęskie', ale mamie kwiaty kupuje........
                    • jasminka28 Re: zakochałam sie źle... 20.02.11, 17:36
                      Zostaw go!
                    • sapiencja Re: zakochałam sie źle... 21.02.11, 22:17
                      klumpi napisała:

                      "on tylko obiecuje...
                      obroniłam się - obiecał coś
                      miałam imieniny - obiecał mi coś, kwiaciaerni zakmnęli o 17
                      dawanie kwiatków jest 'niemęskie', ale mamie kwiaty kupuje........"


                      Klumpi, a czy Twój chłopak ma jakieś zalety?smile
                      Pytam, bo nie mogę znaleźć w Twoich wpisach nic pozytywnego na jego temat.
                      • klumpi Re: zakochałam sie źle... 21.02.11, 23:24
                        czasem bywa czuły, zrobił mi obiad , gdy leżałam ledwo przytomna, posprzątał gdy zwymiottowałąm
                        jest dobry w łóżku, jest między nami taka namiętność, której wcześniej nie doznałam
                        jeśli go o coś poproszę - to mi pomoże, ale sam nie wpadnie na to,żeby to zrobić ( ale może normalne u facetó)

                        wiem, widzę tyle wad...
                        • 36.a Re: zakochałam sie źle... 22.02.11, 01:03
                          Podobno test to... umiałabyś być z nim na bezludnej wyspie? wink

                          i pewnie tak
          • 36.a Re: zakochałam sie źle... 18.02.11, 19:57
            Przeczytaj e-booka w całości.

            jeśli poniżej będą uogólnienia - przepraszam.

            ja też znam zachowania typu po kłótni odezwać się jakby nigdy nic (on). i nauczyłam się, że nie ma sensu grzebać w tym, co było 3 dni temu. wyciągnąć wnioski i zachować je dla siebie. skorygować coś. nikt i nigdy nie będzie idealny. dwa: nie wyobrażam sobie faceta który zaczyna mówić rozwlekle o swoich emocjach (zabiłabym big_grin od meżczyzny oczekuję uczucia, ale i konkretów. szanuję jego słabości, również łzy (jeśli się zdarzają), fakt, że o czymś co stało się w jego życiu i jest dla niego trudne, dramatyczne powie mi za 5 dni, a przez tych 5 dni będę się domyślać (zwykle wymysli mi się słuszna wersja).
            nie ma sensu sprzedawać facetowi żalu zaczynającego się od "ranisz mnie, gdy...", "jest mi przykro, że..." jestem przeciwna spędzaniu godzin na analizowaniu jego i swoich emocji. myślę, że to zabija. jest czcze. zamiast tego można coś planować, robić coś wspólnie (jeśli można)
            tyle moich przemyśleńwink
            • panna.m.igotka Re: zakochałam sie źle... 18.02.11, 20:13
              Masz rację. Tylko że nie zawsze tak się da. Bo gdy dzielą was nawet zainteresowania i chciałabyś coś innego, a on się "poświęca dla ciebie", chociać tego nie chce i jeszcze ci to oświadcza. To nie jest to przyjemne. Ja już doskonale poznałam "sztukę" bycia w związku, gdzie wszystko trzeba razem czy chcesz czy nie. Ewentualnie sztuka kompromisu. Ponoć to cementuje związek, a ja ze swoich doświadczeń wiem, że nie. A zdania zaczynające się od "ranisz mnie, gdy...", "jest mi przykro, że..." to nie są paro godzinne dewagacje, tylko mówienie o własnych odczuciach i uczuciach. O tym co nas boli i siedzi gdzieś głęboko w środku. Są jasnym przekazem i sądze, że mężczyzna, który nie patrzy na wszystko z puktu widzenia własnego "ja" doskonale je zrozumie. I nie od dziś wiadomo, że kobietom potrzebne są też gesty, czasem drobne, ale dla nas widoczne. Niestety panowie o nich także zapominają. O czym doskonale świadczy post autorki.
              • kamyczek_0 Re: zakochałam sie źle... 18.02.11, 20:34
                Kochana ja byłam w takim związku sad Człowiek potrafi się upodlić aby tylko dostać jakiś ochłap uczucia. Walczy o każdy gest.
                Mój mąż pochodzi z rodziny, która owszem się kochała, ale nigdy uczuciach nie mówiła. My - nasze rodzeństwo potrafimy sobie powiedzieć "kocham cię", okazywać uczucia. Mojego męża tego nauczyłam, tylko on sam tego chciał. Chciał nauczyć się okazywać emocje.
                Ja wiem, że to może nie zabrzmieć poprawnie politycznie, ale uważam że my chadowcy potrzebujemy świadomego partnera, na którego możemy liczyć. Takiego, który sam jest poukładany. Lolinko, Twój mąż też ma chad, prawda? Czy też się mylę? Nie bierz tego do siebie, bo ja mam na myśli faceta, który jest oziębły, ma poważny problem ze sobą - czyli dokładnie takiego, z którym do czynienia ma autorka. Wątpię droga autorko, że będziesz mogła kiedykolwiek liczyć na tego partnera. Zupełnie racjonalnie doradzałabym ci zakończyć ten związek. Toksyczny związek. Wiem, że to jest trudne. Cholernie trudne. Ale dla ciebie tak będzie lepiej. Pocierpisz, oj pocierpisz. Ale wierz mi lepiej cierpieć przez jakiś czas, nawet długi, niż cierpieć do końca życia i tkwić w takim układzie.
                Życzę ci podjęcia decyzji o rozstaniu i trzymaniu się jej. Masz może możliwość wyjechania gdzieś? Może do rodziny? Wiesz, co ja zrobiłam? Kazałam przyjaciołom zabrać moją komórkę, wyjechałam daleko do koleżanki na jakiś czas. Prosiłam ją, żeby nie pozwoliła mi wracać do domu, do niego. Oni to zrozumieli. To był jak odwyk...odwyk od niego, od miłości. Zamykali drzwi żebym nie wyjechała, błagałam ich o telefon. Oni wiedzieli, że to jest jak delirium, tydzień, dwa i będzie zdecydowanie lepiej. Udało się. Wytrzymałam z bólem te dwa tygodnie, potem...było już łatwiej. Chociaż i tak dla mnie to było psychiczne piekło.
                • lolinka2 Re: zakochałam sie źle... 19.02.11, 13:00
                  ano ma, tyle że my się komunikujemy do wyrzygu czasem aż....
                  jak się nie możemy dogadać, to gadamy i gadamy... aż sie dogadamy (dziś np. na tle wyprowadzania psa wyszła rozmowa o podziale obowiązków, stosunku do obowiązków, patrzeniu na sprawy z perspektywy drugiej strony itp itd...). Jak się emocje nakręcą - chwilowe zawieszenie negocjacji i komunikujemy się na gruncie nie stanowiącym materiału sporu - po czym, gdy się strony uspokoją wracamy do negocjacji smile
                  Tak sobie myślę, że nie choroba tu determinuje wspólne życie obu stron, ale podstawowe rzeczy jak miłość, szacunek, wsparcie, zrozumienie - a te wymagają zejścia z piedestału cukrowego księcia czy księzniczki, zmęczenia się przy próbie zrozumienia i ogarnięcia małym misiowym rozumkiem, o co drugiej osobie chodzi i co jest dla niej ważne oraz samozaparcia niekiedy przy wypracowywaniu obustronnego kompromisu i modelu życia, który obu stronom odpowiada. Podejście "bo ja taki jestem i kropka" bez tendencji w kierunku usprawnień, ulepszeń i innych takich dobrze nie wróży. A już na pewno nie rokuje, jeśli parę w sumie nic nie łączy (ślub, dzieci, kredyty...). Tego kwiatu jest pół światu!
                  • kamyczek_0 Re: zakochałam sie źle... 19.02.11, 13:41
                    Zgadzam się w 100% smile
              • 36.a Re: zakochałam sie źle... 18.02.11, 21:41
                kurcze, mówię o czyms innym. że rozumiem, że dorosły człowiek może nie chcieć słuchać od ojca jak to coś rozwalil i nie jedzie na weekend do domu, żeby miec święty spokój.
                rozumiem chcieć czuć czyjeś ciepło, miłość, potrzebę gestów, ale rozumiem też że facet może nie chcieć przepraszam słuchać ględzenia. sama bym tego nie zniosła. w pewnym sensie rozumiem człowieka, o którym tu mowa. nie rozumiem natomiast jego niemal zerowego zaangażowania w związek... po co mu taki związek?
                • klumpi Re: zakochałam sie źle... 18.02.11, 21:50
                  podobno wymagam zbyt wiele i on nie potrafi temu sprostać..
                  on uważa,że jest zaangażowany,a ja tego nie doceniam


                  i nigdy sobie 'nie dogodzimy' bo on będzie wychodził z siebie ( w miarę jego możliwości...) a dla mnie to będzie wciąż mało
                  • 36.a Re: zakochałam sie źle... 18.02.11, 22:33
                    Przyślij go na forum, co?
                    Dla pełnej diagnozy potrzebna jest jego wersjasmile
                    • kebli Re: zakochałam sie źle... 19.02.11, 15:03
                      No właśnie tez mi brakuje wersji tej drugiej strony.
                      A ja mam pytanie, jak on reaguje jak TY do niego dzwonisz, jak proponujesz spotkanie? Bo może rozwiązaniem jest przejęcie inicjatywy? Przecież to nic upokarzającego zadzwonić i porozmawiać. Może on potrzebuje, żebyś to ty pierwsza zadzwoniła, zaproponowała spotkanie? Spróbuj i sprawdź jaka będzie jego reakcja, czy zgodzi się, czy będzie chciał gadać. I niekoniecznie musicie rozmawiać o was, uczuciach i jakichś górnolotnych sprawach. Pogadajcie o duperelach, o tzw. dupie Maryni. Może on się lepiej czuje w takich rozmowach?
                  • to.niemozliwe Re: zakochałam sie źle... 20.02.11, 07:27
                    Dlaczego nie zamieszkacie razem?
                    • klumpi Re: zakochałam sie źle... 20.02.11, 10:22
                      ja wynajmuję pokój, on ma co prawda swoje mieszkanie, ale z kolei wynajmuje je studentom i ma z tego kasa, a sam mieszka w mieszkaniu z bratem i siostrą( dzieli pokój z młodszym bratem)
                      Zapytałam,czy nie zechciałby dzielić pokój (mój) ze mną, skoro mieszka z bratem, ale stwierdził,że u mnie jest za mało miejsca dla niego i współlokator,za którym nie przepada...
                      Powiedział,że razem zamieszkamy za rok, gdy studenci sie wyprowadzą...
                      Nie wiem czy się doczekam.
                      • to.niemozliwe Re: zakochałam sie źle... 20.02.11, 16:16
                        Moim zdaniem to Cie zwodzi. Moze w maju, moze w grudniu....jakby mu zalezalo, to by bylo jutro po poludniu.wink
                        Proponuje oswajac sie z mydla, ze to jeszcze nie ten.
                        • to.niemozliwe Re: zakochałam sie źle... 20.02.11, 16:18
                          Oczywiscie oswajac z myślą! Nie na moje lapska te male klawisze na komorce wink
                          • ergo_pl Re: zakochałam sie źle... 20.02.11, 16:36
                            to tak, jakby on o wszystkim decydował sam, nie biorąc pod uwagę Twego zdania.
                            kiepsko.
    • beatrix-kiddo Re: zakochałam sie źle... 19.02.11, 15:31
      Ja Ci powiem tak. Zawsze w moim życiu zakochiwałam się źle. Uzależniałam się od tych mężczyzn i "podawałam się im na tacy". Byłam na każde zawołanie, skupiałam się na tym, żeby im było dobrze, moje potrzeby schodziły na dalszy plan. Gdzieś zanikało moje "ja".
      Dopiero jak poszłam na terapię - zresztą nie związaną z tym problemem, tylko ogólnie, z brakiem poczucia własnej wartości - to się zaczęło zmieniać. Zaczęłam dostrzegać siebie jako osobę.
      Dlatego bardzo radziłabym Ci terapię, zresztą jak widzę, nie ja jedna w tym wątku. Pozdrawiam.
      • sapiencja Re: zakochałam sie źle... 22.02.11, 10:59
        klumpi napisała:

        "> czasem bywa czuły, zrobił mi obiad , gdy leżałam ledwo przytomna, posprzątał gd
        > y zwymiottowałąm
        > jest dobry w łóżku, jest między nami taka namiętność, której wcześniej nie dozn
        > ałam
        > jeśli go o coś poproszę - to mi pomoże, ale sam nie wpadnie na to,żeby to zrobi
        > ć ( ale może normalne u facetó)
        >
        > wiem, widzę tyle wad... "


        Klumpi, przestań rozmyślać nad tym, czy go zostawić, ZACZNIJ UCZYĆ GO OKAZYWANIA BLISKOŚCI, już to pisałam wcześniej.
        On jest czuły i dobry i na pewno Ciebie kocha, ale faceci nie okazują czułości tak na zawołanie. Oni kochają nas bardziej czynem, niż słowemsmile
        I nie licz na to, że facet się domyśli, że chcesz żeby nagle Cię objął i przytulił. Sama się do niego przytul, jeśli masz taką potrzebę. Dramat byłby gdyby Ciebie odsuwał od siebie. A na pewno tego nie robi.
        Jeśli o coś poprosisz to Ci pomoże, ale sam na to nie wpadnie? Dziewczyno, prawie wszyscy faceci tak mająsmile
        NIE PUNKTUJ JEGO WAD, tylko zachwycaj się zaletami, i powiedz mu, od czasu do czasu, coś miłego.
        W życiu jest tak, że jeśli chcesz coś dostać, to najpierw sama musisz dać. A Ty przyjęłaś taką postawę, że tylko czekasz.
        I jeszcze coś: napisałaś, że łączy Was namiętność, jakiej wcześniej nie doznałaś. Chcesz zostawić faceta, a potem, bądąc z innym, tęsknić za jego zapachem i ciałem?
        Udany seks to podstawa udanego związku.
        Hm... a może to Ty powinnaś się trochę zmienić? Bycie w związku, to często pójście na kompromis.
        Pytałaś go kiedykolwiek, co mu się w Tobie podoba, a co nie podoba?
        • klumpi Re: zakochałam sie źle... 22.02.11, 12:38
          ale np wczoraj - sam zaproponował,że zaniesie do pracy moje l4 ( zwolniłam się i nie chcę tam iść) po czym sygnalizuje mi o 17,że samochód mu się popsuł i tyle.
          nie pyta jak sobie poradzę?
          nie przeprasza,że mi nie pomoże.
          nic. nie ma tematu.
          radź sobie kobieto sama.
          • sapiencja Re: zakochałam sie źle... 22.02.11, 12:50
            A może on uczy Ciebie samodzielności?
            Zauważyłam, że Ty lubisz być małą, rozpieszczaną dziewczynką. Nie wiem, ile masz lat, ale może przyjrzyj się swoim wadom z taką dokładnością, z jaką przyglądasz się wadom, swojego chłopaka.
            • klumpi Re: zakochałam sie źle... 22.02.11, 13:14
              po prostu nie chciałam bardzo wracać tam do pracy, a on na to - ja Ci zaniosę bez problemu, może Ci się w końcu na coś przypadam...
              Ty to odbierasz tak, mówiąc,że jestem rozpieszczona, sieortka
              a ja nie widzę żadnych starań o mnie z jego strony,
              wszystko należy się tylko jemu, chciałabym,żeby odebrał mnie czasem z pracy gdy było -18 , ale nie , bo za ślisko, z z dworca pkp też mnie i mojej mamy nie odbierze, bo musi sobie sterownik dokończyć...
              nie pomyśli,że jestem glodna po 12 h pracy w sklepie i nie przywiezie mi w słoiku zupy, którą dostał od mamy, bo nie... a jak ja mam go o takie rzeczy prosić?

              zawsze ważne jest to, co on robi w danej chwili
              a ja tak bardzo chciałabym być ważniejsza od tych wszystkich rzeczy
        • kebli Re: zakochałam sie źle... 22.02.11, 12:55
          Sapiencjo masz w 100% rację. Najłatwiej zawsze się poddać i zwiać, najtrudniej popracować nad związkiem.
          • sapiencja Re: zakochałam sie źle... 22.02.11, 13:18
            kebli napisała:

            > Sapiencjo masz w 100% rację. Najłatwiej zawsze się poddać i zwiać, najtrudniej
            > popracować nad związkiem.


            Kebli, tak sobie myślę, że w tym związku klumpi, to kocha naprawdę tylko on. Na swój sposób, ale kocha.
            A dla klumpi miłość, to wieczne kręcenie się wokół niej i jej spraw. "Ja tylko jestem, a Ty mnie kochaj". Ja dzwoniłam do ciebie w poniedziałek, to ty zadzwoń do mnie we wtorek. Ja czegoś chciałam, a ty się nie domyśliłeś, to znaczy, że już mnie nie kochasz. Ja chciałam żebyś mi zaniósł L4 do pracy, a Tobie wysiadł samochód i nie martwisz co ja teraz zrobię? Ale nie widzę, i nie pamiętam, że jak zwymiotowałam to wszystko posprzątałeś, że jak byłam chora, zrobiłeś mi obiad.
            Klumpi, zaadresujesz kopertę, włożysz L4 i wyślesz.
            I jeszcze pochwal się tym chłopakowismile I pomyśl, że czasem on może naprawdę mieć dosyć Twojego miauczenia.
            Obawiam się, że jeśli będziesz tak dalej go punktować, zamordujesz jego miłość do Ciebie.
            • klumpi Re: zakochałam sie źle... 22.02.11, 13:33
              ok.
            • sapiencja Re: zakochałam sie źle... 22.02.11, 13:36
              klumpi, teraz dopiero dostrzegłam to Twoje zdanie:

              ..."zawsze ważne jest to, co on robi w danej chwili
              a ja tak bardzo chciałabym być ważniejsza od tych wszystkich rzeczy "

              Czy to znaczy, że on ma wszystko to, co w danej chwili robi, rzucić i pędzić do Ciebie? A jeśli tak zrobi, to uwierzysz, że bardzo Cię kocha?

              Wiesz o tym, że jesteś bardzo zaborcza? Zazdrosna?
              Paskudne wady. Musisz z nimi powalczyć.

              Hm... czasem tak jest, że dopiero jak kogoś stracimy, to dopiero mądrzejemy, ale na powroty jest już za późno.
              Nie życzę Ci, abyś tego doświadczyła.
              • klumpi Re: zakochałam sie źle... 22.02.11, 13:50
                a powiedz mi proszę jak zakochany facet z tej samej okazj (imienin)i potrafi kupić mamie kwiatka a mi nie?
                przecież to on kocha ?
                wie,że mamie się powinno
                a ja nie zasługuję już?
                • sapiencja Re: zakochałam sie źle... 22.02.11, 13:53
                  klumpi napisała:

                  "> a powiedz mi proszę jak zakochany facet z tej samej okazj (imienin)i potrafi k
                  > upić mamie kwiatka a mi nie?
                  > przecież to on kocha ?
                  > wie,że mamie się powinno
                  > a ja nie zasługuję już?"





                  Nigdy nic nie kupił Ci z okazji Twoich imienin?
                  • klumpi Re: zakochałam sie źle... 22.02.11, 13:59
                    obiecywał tylko
                    • klumpi Re: zakochałam sie źle... 22.02.11, 13:59
                      a wimieny powiedzial,ze kwiaciarnia byla zamknieta
                      • sapiencja Re: zakochałam sie źle... 22.02.11, 14:11
                        Klumpi, zapytaj sama siebie, dlaczego z nim jesteś i dlaczego go kochasz. I czy umiałabyś żyć bez niego.
                        Według Ciebie on nie wystarczająco mocno Cię kocha.
                        Ja patrzę na to z boku i widzę chłopaka, który się stara, jak może, ale dziewczyna chce więcej i więcej.
                        Znasz bajkę o rybaku i złotej rybce?
                        Pewnego dnia rybka się zbuntowała...
                        • klumpi Re: zakochałam sie źle... 22.02.11, 14:43
                          Facet zakochany chce spedzac jak najwiecej czasu z dziewczyna
                          ja mu mowilam- przynos prace do mnie, bedziesz pracowal u mnie, ja bede robic swoje, ale bedziemy razem, yjpiejmy razem herbate, zjemy kolacje, bedziemy spac razem...
                          a on wolal sam.
                          wolal czytac ksiazke, gazete, robic wszystko sam.
                          nie myslal o nim
                          to ja tesknilam jak isitoka i teksnie choelrnie wciaz...

                          przyjechalam po 2 tygodnach w sobote po poludniu do mieszkania, mowil,ze sie spotkamy, po czym pyta,czy sie nie obraze, jesli nie przelozymy tego na jutro, bo on musi mieszkanie ogarnac i jeszvze cos tam zrobic....
                          tak, chciala,,zeby rzucil wszystko, * lub zabral to co sie tylko da do mnie) zebysmy mogli pobyc razem...
                          potrzebowalam tego jak nie wiem co...
                          ale bylam sama
                          • sapiencja Re: zakochałam sie źle... 22.02.11, 15:01
                            Może Twój facet to typ introwertyka.
                            Może lubi spędzać czas z Tobą, ale lubi też pobyć sam.
                            Klumpi, a jak Ty wyobrażasz sobie miłość? Zastanawiałaś się? Umiałabyś ją opisać?
                            • 36.a Re: zakochałam sie źle... 22.02.11, 15:30
                              Podtrzymuje zdanie sapiencji.
                              Kompletnie o nic go nie prosić, przyjmować z wdzięcznością to, co daje, widzieć szklankę do połowy pełną, w większym stopniu zająć się samą sobą i patrzeć...

                              ja...też nie daję, gdy ktoś nalega
                              jak ktoś dzwoni 3 x z rzędu - nie odbieram
                              jak ktoś napiera - duszę się...

                              nie zrozum zle: drugi człowiek jest wolny i jeśli Ciebie kocha, doceń
                              jeśli to dla Ciebie za mało, zawsze możesz odejść

                              no i napisz, co Ty jemu dałaś wink
                              • ergo_pl Re: zakochałam sie źle... 22.02.11, 16:45
                                Sapiencja, mądra z Ciebie kobieta. Bardzo. Pozdrówki.
                          • czareg Re: zakochałam sie źle... 22.02.11, 15:24
                            > Facet zakochany chce spedzac jak najwiecej czasu z dziewczyna

                            To pojęcie względne - szczególnie dla gościa dobrze czującego się w samotności.

                            Tak bardziej ogólnie dwie dygresje:
                            Moja Pani wczoraj miała dwugodzinne spotkanie z koleżankom - gdy się spotkaliśmy to 5 minut gadała, by stwierdzić, że od tak długiego gadania z koleżankom to ją gardło boli, i następnie jeszcze przez kwadrans buzia jej się nie zamykała.

                            Swego czasu małżonka mojego kumpla mocno wydziwiała na innego przyjaciela swojego męża. Przyjaciel przychodził do męża z gazetą, chłopaki dzielili się stronami i następnie godzinę, dwie oddawali się wspólnej lekturze w milczeniu.
                            <Ja niestety już byłem ten oswojony, gadałem - gdybym tylko wiedział, że mogłem z gazetą przychodzić>
                            • kebli Re: zakochałam sie źle... 23.02.11, 13:05
                              Ja kiedyś przychodzę do mojego faceta a on czyta książkę. I nic, nawet buziaka nie dostałam. Och, jaka ja na początku byłam zła! Jak skończył czytać książkę to zaczął ćwiczyć. A ja? Ja w końcu się zajęłam sobą i siedziałam sobie przy komputrze. Ostatecznie jak skończył to poświecił mi trochę czasu. Najważniejsze jednak, że zrozumiałam, że nie jestem centrum wszechświata i że on też ma prawo zająć się sobą.
                              Jak chcę pogadać, to ja dzwonię, jak chcę się przytulić to się wtulam, jak chcę się spotkać to proponuję spotkanie. Tak, zawsze ja, on dzwoni do mnie jak ma problem. I bardziej doceniam te jego telefony niż jakby dzwonił codziennie.
                              • 36.a Re: zakochałam sie źle... 23.02.11, 16:30
                                ~Ostatecznie jak skończył to poświecił mi trochę czasu~

                                Co to jest? Zapewniam Cię, że on nie dałby Ci czytać ksiażki, nie dałby się olewać.
                                Gdybyś nie dzwoniła wcale - dzwoniłby tylko z problemem? Wkurzyłam się...
                                • kebli Re: zakochałam sie źle... 24.02.11, 13:50
                                  Nie no bez problemów też dzwoni i pisze. Ja olewanie go już wypróbowałam. Jak ja się nie odzywam to on robi to pierwszy.
Inne wątki na temat:

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka