6feetunder
11.04.11, 22:33
Pół życia choruję (albo i dłużej) na COŚ - jak się okazało ChAD+BPD (dużo literek, ale fajnie). Czyli zaburzona jestem do kwadratu. Właśnie trafiłam na to forum i szukam wsparcia.
Otóż sprawa wygląda następująco. Nie mam przyjaciół, a z rodziny została mi tylko mama, która ma do mojej choroby stosunek zlewczy, tj. zupełnie nie wie o co kaman, a nawet jakby wiedziała to są na tym świecie ważniejsze sprawy przecież. Mam również męża, który jest totalnym betonem i uważa, że "jakbym się chciała wziąć w garść, to bym się wzięła, ale ja się lubię nad sobą użalać, a problemy to ma każdy" itd. itp. Reasumując, wsparcie z jego strony jest zerowe (co dotyka mnie szczególnie w tych gorszych dniach).
I tak, nie dość że muszę zmagać się z samą sobą, to jeszcze do tego ze świadomością, że jestem na tym świecie zupełnie sama i nie ma nikogo, kto by mnie wsparł i zrozumiał.
Dlatego zwracam się do Was: czy ktoś ma podobny problem (i nie ma do kogo gęby otworzyć, brzydko mówiąc)? Co robicie w takich kryzysowych sytuacjach, będąc na skraju samobójstwa na przykład? Dodam, że całą sprawę komplikuje fakt posiadania na stanie malutkiej cudownej istotki (2 latka), o którą trzeba zadbać nawet wtedy, gdy nie ma się ochoty zadbać o siebie...
No i na koniec ostrzegam, że chyba będę tutaj pisać