dzedlajga
28.03.12, 11:46
To co mi najbardziej utrudnia walkę nie tylko z chorobą ale z życiem w ogóle jest brak motywacji pozytywnej.
Jem - by nie umrzeć z głodu. Nawet lubię jeść i pewnie bym sama coś upichciła, ale prowadzenie jednoosobowej kuchni... jakoś mi się nie chce. Na szczęście mam wałówkę od rodziny, więc coś tam tylko odgrzewam i z głowy.
Pracuję - bo trzeba opłacić mieszkanie, przeżyć itp. No, pracę to może akurat lubię i dzięki niej w najgorszych okresach w ogóle wstaję z łóżka
Sprzątam - żeby rodzina mnie od flejtuchów nie wyzywała
itd itp
Motywacja pozytywna? Mógłby być kot, ale ten egzemplarz potrafi motywować prawie wyłącznie negatywnie. Nie przytuli się, nie poprosi tylko... połasi się do mebli, po czym zaczyna wszystko z nich zrzucać jak czegoś chce. Albo bije kwiatki. Albo przeszkadza w pracy. Jedyny jego plus, to że jak wychodzę "na chwilę", to on wychodzi ze mną a potem wraca przy nodze jak piesek. Tyle mam radości z niego.
I to by było na tyle. Trochę mało. Trudno się żyje samej. Tak Ann, przyznaję, nie lubię mieszkać sama, choć taki jest mój wybór. Mieszkanie z depresyjną szantażystką emocjonalną wykończyłoby mnie na dłuższą metę, choć bardzo ją kocham.
No, w tych lepszych okresach zmieniam coś w domu, dekoruję, urządzam - ale to tylko rzeczy. W gorszym czasie i tak ich nie widzę.
Brakuje mi bliskich ludzi, życia. Bliskich emocjonalnie i "geograficznie". Nie wiem, czy to skutek choroby czy przyczyna (jedna z).
Zaczyna mi chodzić po głowie, że może powinnam jeszcze bardziej kochać siebie i nauczyć się, że dla siebie też warto coś robić...
Ja bym nawet adoptowała dziecko, tylko, że nikt nie da dziecka samotnej wariatce...
Tak mi jakoś ucieka to życie, najpierw dzieciństwo w wykańczającym emocjonalnie domu, potem pęd, żeby się utrzymać, mieć gdzie mieszkać. Ostatnie 10 lat zabrała choroba - czuję jakbym te ostatnie lata przespała, jak zahibernowana. Nic ważnego dla mnie się w tym czasie nie wydarzyło, trochę dlatego, że do niczego nie dążyłam. A teraz mam poczucie, że już na wszystko jest za późno. Wiem, że nie na wszystko, ale na wszystko co dla mnie najważniejsze za chwilę naprawdę będzie za późno.