Dodaj do ulubionych

kobiety, które znam, nie są zadow. z macierzyństwa

14.10.07, 21:05
wśród moich znajomych nadszedł czas na macierzyństwo (chyba tak zwane późne
macierzyństwo, bo po 30-tce) i co z którąś koleżanką rozmawiam - nie jest
szczęśliwa!! Mają dość siedzenia w domu z dzieckiem, mają dość samotności
(mężowie/ partnerzy siedzą w pracy, wyjeżdżają na delegacje). Ok cieszą się,
że dziecko jest zdrowe, rośnie, rozwija się - ale nie chcą być uwiązane
macierzyństwem!! Chciałyby korzystać z życia, a tymczasem - nie mają
możliwości. Co tylko utwierdza mnie w moich przekonaniach i mojej decyzji
Obserwuj wątek
    • pani.herbatka Re: kobiety, które znam, nie są zadow. z macierzy 14.10.07, 21:21
      Mam przyjaciółkę która nie jest zadowolona z macierzyństwa. Kobieta
      nigdy nie chciała mieć dzieci, niemniej jednak zaliczyła wpadkę w
      wieku 32 lat. Wszyscy mówili, że dziecko ją odmieni, że przyjdzie
      instynkt macierzyński. Nic takiego nie pojawiło się u niej. Ma
      dobrze sytuowanego męża, półtoraroczne zdrowe dziecko i poczucie
      uwiązania - kuli u nogi. Twierdzi, że jakby mogła cofnąć czas nie
      zastowoałaby pękających prezerwatyw.
      • katikot Re: kobiety, które znam, nie są zadow. z macierzy 14.10.07, 21:26
        Moja ś.p. babcia do końca życia żałowała, że ma dzieci (sztuk 2) - jeszcze dzień przed śmiercią powtarzała, że dzieci jej życie zmarnowały i że najlepiej ich nie mieć. Instynkt macierzyński to mit.
    • sabrossa wiecie co, ostatnio rozmawiałam z koleżanką 14.10.07, 21:31
      która została mamą kilka miesięcy temu. Postanowiła nie wracać do pracy, bo z
      jej pensji - po opłaceniu opiekunki - zostałoby zaledwie 300 złotych. I
      koleżanka zaczyna być samotną, zgorzkniałą kobietą. Samotną - bo mąż ciągle w
      zagranicznych delegacjach. Zgorzkniałą - bo niezadowoloną z życia. Za taką
      wegetację serdecznie dziękuję
      • cathy1976 Re: wiecie co, ostatnio rozmawiałam z koleżanką 14.10.07, 22:37
        no coz, same sa sobie winne..
        Czlowiek nieciekawy i zgorzknialy zawsze bedzie narzekal.
        Respecta dla ludzi, ktorzy sie na dzieci nie decyduja. Kazdy sam
        decyduje o swoim zyciu. I doskonale rozumiem, ze wcale nie trzeba
        miec dzieci, zeby czuc sie spelnionym.

        Nie wyobrazalam sobie siebie jako matki. Najpierw byla kariera/
        imprezy. Potem sie okazlalo, ze moj instynkt eksploratora kaze mi
        poznac nowe doznania- zawiazane z macierzynstwem. Zafundowlam sobie
        dziecko z ciekawosci jak to jest.
        I okazuje sie ze bardzo fajnie.
        a co do 'marnowania zycia'..
        Dziecko mnie w niczym nie ogranicza i wybaczcie, ale teksty 'dziecko
        zmarnowalo mi zycie' swiadcza tylko o tym, ze osoba je wypowiadajaca
        musi miec dosc slaba jakos zycia i samoocene. To tak jakby
        mowic 'ach mam zmarnowane zycie, bo jestem niska szatynką'. Jak ktos
        chce miec ciekawe i tworcze zycie, to na pewno dziecko mu w tym nie
        przeszkodzi. Robimy z dzieckiem wszystko- jezdzimy po calym swiecie
        niemal od jej urodzenia, mamy kupe znajomych, chodzimy na imprezy,
        uprawiamy sporty. Wszedzie z Emilką. No i oczywiscie obydwoje
        pracujemy.

        Do macierzynstwa mozna podejsc na wiele sposobow i wcale nie
        instynkt jest potrzebny, zeby dziecko wychowac w szczeciu i byc
        samemu sczesliwym. Potrzebna jest do tego inteligencja i dobry humor.

        Tak wiec zupelnie mnie nie przekonuja preteksty zgorzknialych
        panius, ktore znalazly sobie w dziecku kogos w rodzaju kozla
        ofiarnego odpowiedzialnego za wszelkie swoje porazki i kompleksy.

        ot co.
        • enith Re: wiecie co, ostatnio rozmawiałam z koleżanką 15.10.07, 03:52
          Nie zabrałabym kilkumiesięcznego dziecka na wyprawę na Galapagos, ani do RPA, a
          już w szczególności nie do Indii czy Chin. Co miałabym zrobić w kilkumiesięcznym
          szkrabem podczas wyprawy samolotowej (miesiąc) na Kajmany? Wyprawy kajakami po
          Kanadzie? Wyprawy (trwającej 40 dni) rowerem z Seattle do Fairbanks? Co miałabym
          zrobić? Właśnie dlatego nie mam dziecka, bo nie chcę rezygnować z obecnego stylu
          życia, w którym nie ma miejsca na siedzenie w domu do czasu, aż dziecko będzie
          mogło ze mną podróżować, a i tak musiałabym być niespełna rozumu, by ciągnąć
          dziecko w niektóre z tych miejsc. Natomiast zgadzam się, że nie można obarczać
          dziecka winą za nasze własne nieudane życie. Trzeba po prostu pomyśleć ZANIM się
          to dziecko zrobi.
          • duzamysz Re: wiecie co, ostatnio rozmawiałam z koleżanką 16.10.07, 11:01
            malypodroznik.pl/przyjaciele/w_dogon.htm
            • jop Re: wiecie co, ostatnio rozmawiałam z koleżanką 16.10.07, 11:17
              Super pomysł, narażenie kilkuletniego dziecka na malarię.

              Poza tym - podróżowanie z dziećmi, żeby było bezpieczne i żeby nie
              zamieniło się w udrękę dla wszystkich zaangażowanych, jest potwornie
              kosztowne. Ci państwo są dziennikarzami, więc tak sobie
              zmodyfikowali pracę, załatwiając sponsorów na swoje wyprawy. Dla
              normalnego człowieka, który zarabia jakoś inaczej i nie chce robić
              sobie z podróżowania profesji, takie pomysły są całkowicie
              niedostępne.
              • duzamysz Re: wiecie co, ostatnio rozmawiałam z koleżanką 16.10.07, 11:23
                zawsze znajdzie się jakieś "ale" jeśli chce się coś zanegowaćsmile
                • jop Re: wiecie co, ostatnio rozmawiałam z koleżanką 16.10.07, 11:26
                  Bardzo rzeczowy argument. Masz jeszcze dużo takich na podorędziu?

                  • duzamysz Re: wiecie co, ostatnio rozmawiałam z koleżanką 16.10.07, 11:29
                    to nie argument tylko stwierdzenie, nie rozróżniasz takich rzeczy?
                    • lucusia3 Re: wiecie co, ostatnio rozmawiałam z koleżanką 17.10.07, 15:43
                      Obie przedmówczynie posługiwały sie wyłącznie osądami, tak więc żadna nie używała argumentów.
                      ja wiem - mam dwójke dzieci, juz teraz podrośniętych i zawsze wszędzie jeździliśmy razem. Fakt - ja nigdy w życiu nie "wykupiłam wczasów", więc nie potrafie powiedziec ile to kosztuje. Myśmy wynajmowali jakieś mieszkanie wakacyjne (tam jest zazwyczaj obojętne ile osób mieszka - podawana jest zazwyczaj granica np. do 6 osób) i jechaliśmy sobie sami. w mieszkaniu jest zazwyczaj pralka, kuchnia, lodówka, wszystko co potrzeba, gdy są dzieci.No i nigdy nie jeździliśmy do super drogich kurortów. W internecie można znaleźć urocze miejsca poza głównym nurtem, co dzieli cenę przez pół. Wygodnie też jest jechac własnym samochodem. Tyle, że przy takim spędzaniu wakacji trzeba się trochę natrudzic przy jego organizowaniu. Dla wielu "zmęczonych" mam to za dużo. One chca iśc do biura, obejrzeć folder i pokazać: tu.
        • arieska Re: wiecie co, ostatnio rozmawiałam z koleżanką 17.10.07, 13:22
          cathy1976 napisała:
          > Zafundowlam sobie
          > dziecko z ciekawosci jak to jest.

          Bardzo "dojrzale" podejscie. A jakby sie nie spodobalo to do
          adopcji? To nie zabawka, ktora sie bierze na probe, a potem
          reklamacja jak cos jest nie tak. Nie lubie dzieci i nigdy nie
          zdecydowalabym sie na nie z ciekawosci "bo moze bedzie
          fajnie", "moze mi sie odmieni". To tez kwestia odpowiedzialnosci.

        • arieska Re: wiecie co, ostatnio rozmawiałam z koleżanką 17.10.07, 13:38
          cathy1976 napisała:

          > Robimy z dzieckiem wszystko- jezdzimy po calym swiecie
          > niemal od jej urodzenia, mamy kupe znajomych, chodzimy na imprezy,
          > uprawiamy sporty. Wszedzie z Emilką.

          I to jest wlasnie to ograniczenie, o ktorym mowi wiele matek! Nie
          przyszlo Ci to do glowy? W domu-z dzieckiem, do sklepu-z dzieckiem,
          wakacje-z dzieckiem. Uwiazanie, brak czasu dla siebie. To nie
          wyklucza kochania dziecka, ale czlowiek mimo wszystko potrzebuje
          oddechu, a nie zrosniecia sie z dzieckiem 24 godz. na dobe. i
          jeszcze narzucania jego obecnosci innym (imprezy u znajomych itd.).
          To co Ty nazywasz dobra organizacja dla innych jest wlasnie ta męką,
          o ktorej mowa w watku.
        • lucusia3 Re: wiecie co, ostatnio rozmawiałam z koleżanką 17.10.07, 15:36
          Cathy1976 popieram na całej linii. Jak ktoś chce mieć dzieci, niech sobie je ma, jak nie chce, to nie ma żadnego przymusu.
          Zwalanie jednak na dzieci, że się miało nieudane życie to krańcowa nieuczciwość. Jak nie na dzieci to takie osoby zwaliłyby na kogoś innego - partera, rodziców, sytuację polityczną. Życie to marnujemy tylko i wyłącznie sami sobie. Dzieci do tego nie mieszajmy.
    • sibeliuss Re: kobiety, które znam, nie są zadow. z macierzy 14.10.07, 22:31
      Gdzieś tam napisałaś, że nie dorabiasz ideologii - bądź zatem konsekwentna smile
    • yagiennka To jakies straszne ofermy sa 16.10.07, 13:59
      Ja tam z moim dzieckiem będe robić wszystko smile Na pewno nie będe siedzieć w
      domu. Może tym twoim koleżankom brak wyobraźni, pomysłów i są zwyczajnie leniwe.
      Proszę mi wyliczyć rzeczy których nie da się zrobić z dzieckiem! Daje głowe że
      jest ich niewiele smile
      • cantatea Re: To jakies straszne ofermy sa 16.10.07, 14:11
        > Proszę mi wyliczyć rzeczy których nie da się zrobić z dzieckiem!
        Daje głowe że
        > jest ich niewiele smile

        Ja się oprę tylko na tym, co faktycznie robię (bo wymyślić mogę
        wiele innych):
        - uprawiać wspinaczki skałkowej,
        - biegać na nartach biegowych,
        - chodzić po górach wysokich, tj. powyżej 4000 metrów.
        Pomijam już oczywistości, takie jak utrata spontaniczności i
        konieczność szczegółowego planowania wszelkich aktywności takich jak
        kino, basen, wieczorna impreza, koncert, odwiedziny u przyjaciół itd.
        (kto się zajmie dzieckiem lub jakie warunki muszą być spełnione,
        żeby dziecko mogło iść/jechać z dorosłymi).
        • yagiennka Re: To jakies straszne ofermy sa 16.10.07, 14:23
          Nie pisałam o sportach ekstremalnych smile) Jeśli chodzi o góry chodzę, a owszem,
          baaardzo dużo widzę rodziców z maluchami w specjalnych nosidełkach, nawet
          widzialam specjalnie wzmocnione wózki na piesze wędrówki.
          A jeśłi dziecko podrośnie to spokohjnie może już uprawiac wspinaczkę skałkową,
          nurkować itp smile) Mój znajomy nurkuje z dziećmi jako instruktor, które bardzo
          czesto sobie lepiej radzą niż zestrachani dorośli.
          Spontanicznie też można iśc z dzieckiem.
          • cantatea Re: To jakies straszne ofermy sa 16.10.07, 14:54
            > Nie pisałam o sportach ekstremalnych smile)
            Ok, no ale nie da się ukryć, że są ludzie, którzy się tym zajmują
            (daleko nie szukając - ja) i posiadanie dziecka przekreśla tę
            możliwość

            > A jeśłi dziecko podrośnie to spokohjnie może już uprawiac
            wspinaczkę skałkową,
            > nurkować itp smile)
            O nurkowaniu się nie wypowiadam, natomiast co do wspinaczki
            skałkowej:
            - nie jest to sport dla dzieci, jako sport siłowy (negatywnie
            wpływający na rozwój organizmu, który jeszcze rośnie)
            - dziecko (przez dobre naście lat) jest mniejsze niż dorosły, przez
            co nie może się wspinać tak, jak dorosły, ergo - nie pójdzie na te
            drogi co rodzice - a ja nie mówię o sprawianiu "frajdy" dziecku,
            tylko o uprawianiu ulubionej aktywności.
            To tak jak np. z jazdą na rowerze czy wędrówkami górskimi: póki
            dziecko małe, to trzeba je tachać ze sobą (na plecach, na dodatkowym
            siodełku itp.), co _ogranicza_ możliwości rodzica, a jak podrośnie i
            porusza się samodzielnie, to trzeba _ograniczać_ dystans do jego
            możliwości.

            > Spontanicznie też można iśc z dzieckiem
            Do teatru? Do kina? Na wieczorną imprezę? Do pubu? Chyba nie mówimy
            o tym samym.
            • yagiennka Re: To jakies straszne ofermy sa 16.10.07, 23:11
              Ale cały zcas piszesz o sportach ekstremalnych a jest setka innych rzeczy do
              robienia smile
              Oczywiście że można z dzieckiem iść do etatru, np na sztukę dla dzieci.
              Oczywiście że można iść do kina, z choinki się urwałąś wink) A po co chcesz
              ciągnąć dziecko do pubu? Idź z nim do wesołego maisteczka, do parku, na rower,
              na łyżwy, na piknik itp itd. Oczywiście nie pisze o noworodkach ale kilkulatek
              spokojnie.
              • lucusia3 Re: To jakies straszne ofermy sa 17.10.07, 15:52
                Yagiennko, ja myślę, że szkoda czasu na jakiekolwiek dyskusje. Cantathea po prostu nie chce mieć dzieci, a te wszystkie "argumenty" to mydlenie oczu. Sobie i innym.
                Ileż w końcu można nurkować i wspinać się po wysokich górach. Niestety nie tylko dzieci tego nie mogą. Starsi też. Owszem są wyjatkowo zdrowe i sprawne jednostki, ale u większości pojawia się nadciśnienie, artretyzm, kłopoty z sercem, wzrokiem, astma itp, co wyklucza 95% sportów ekstremalnych. Nota bene te sporty prowadza właśnie do wielu chorób, więc osoby je uprawiające zazwyczaj kończą szybciej karierę sportową a i często życie.
                • yagiennka Re: To jakies straszne ofermy sa 17.10.07, 16:06
                  Też racja. Jej się wydaje że będzie nurkowac i skakać na tych spadochronach do
                  śmierci wink A tymczasem przyjdzie 40stka i bye. Zostają ciepłe kapcie i tv. I
                  właśnie dzieci wtedy mogą być motorem do na nowo poznawania świata, na nowo jego
                  odkrywania.
                  • cantatea Re: To jakies straszne ofermy sa 22.10.07, 11:28
                    > Też racja. Jej się wydaje że będzie nurkowac i skakać na tych
                    spadochronach do
                    > śmierci wink A tymczasem przyjdzie 40stka i bye. Zostają ciepłe
                    kapcie i tv. I
                    > właśnie dzieci wtedy mogą być motorem do na nowo poznawania
                    świata, na nowo jeg
                    > o
                    > odkrywania.

                    Nie lubię wycieczek osobistych, no ale skoro sama zaczęłaś...
                    Jeśli dla Ciebie po czterdziestce motorem do poznawania świata są
                    dzieci to miej je sobie na zdrowie. Ja na szczęście mam własną
                    ciekawość świata i nie potrzebuję wspomagaczy w postaci przychówku.

                    Twojego podejścia do spędzania czasu po czterdziestce ("ciepłe
                    kapcie i tv") litościwie nie skomentuję.
                • cantatea Re: To jakies straszne ofermy sa 18.10.07, 09:03
                  > Cantathea po prostu nie chce mieć dzieci, a te
                  > wszystkie "argumenty" to mydlenie oczu. Sobie i
                  > innym.

                  Ponieważ zostałam wywołana to odpowiadam.
                  Oczywiście, że nie chcę mieć dzieci. Ale nie chcę ich z jasno
                  podanych powodów - które Ty traktujesz jako "mydlenie oczu". Mylisz
                  kolejność: ja najpierw mam powody, więc nie chcę mieć dzieci - Ty
                  uwazasz, że najpierw nie chcę dzieci, a do tego wymyślam powody, a
                  to nieprawda.

                  > Ileż w końcu można nurkować i wspinać się po wysokich górach.
                  Odpowiem demagogicznie - ileż można poświęcać czasu dzieciom?

                  > Niestety nie tylk
                  > o dzieci tego nie mogą. Starsi też. Owszem są wyjatkowo zdrowe i
                  sprawne jednos
                  > tki, ale u większości pojawia się nadciśnienie, artretyzm, kłopoty
                  z sercem, wz
                  > rokiem, astma itp, co wyklucza 95% sportów ekstremalnych

                  No cóż, przyjmijmy że jestem tą wyjątkowo zdrową i sprawną
                  jednostką, między innymi dlatego, że prowadzę zdrowy, aktywny tryb
                  życia, nieograniczony ciążami i uwiązaniem przy dziecku.
                  Po drugie - rozmaite choroby pojawiają się z wiekiem, przyjmijmy że
                  uciążliwe stają się około 50-tki (biorę pod uwagę przykłady
                  rodzinne). Toż od dwudziestki mam trzydzieści lat aktywnego życia.
                  Mało?

                  • yagiennka Re: To jakies straszne ofermy sa 18.10.07, 17:28
                    Ileż w końcu można nurkować i wspinać się po wysokich górach.
                    > Odpowiem demagogicznie - ileż można poświęcać czasu dzieciom?"

                    Poświęcać? Po 1 poświęca to ksiądz na ołtarzu, a po 2 czas dzieciom się daje w
                    zależności od wieku różnie. Jak są małe to dużo a im większe tym mniej. A ty ile
                    czasu poświęcasz swoim znajomym? Rodzninie? No ileż można przecież smile) Nie
                    poświęcaj.
              • friday133 Re: To jakies straszne ofermy sa 17.10.07, 16:52
                Ok, można iść do wesołeg miasteczka, ale co, jeśli ktoś woli do pubu?
      • sabrossa nie są ofermami, po prostu dosyć mają 16.10.07, 14:24
        łażenia do zoo z tobołami smile, wstawania w nocy po ileś tam razy itp.
        • yagiennka Re: nie są ofermami, po prostu dosyć mają 16.10.07, 23:12
          O, zoo. Bardzo lubię chodzić do zoo smile) Ale ponieważ nie amm jeszcze dzieci
          bardzo rzadko mi się zdarza.
          • friday133 Re: nie są ofermami, po prostu dosyć mają 17.10.07, 16:49
            Koleżanka, która tu pisze, że jej rodzina jest stadna, nie rozumie
            kompletnie problemu, jak również pani, która wszędzie chodzi z
            Emilką.
            Otóż ja nie chcę i nie lubię wszędzie chodzić z dzieckiem, nie
            jestem też stadna.
            Te argumenty są dobre dla kogoś, kto chce mieć dzieci, ale się waha.

            Co chcecie udowodnić? Że każdy powinien mieć dzieci i ma do tego
            predyspozycje?
            Wy chcecie, lubicie. Świetnie. Inni nie chcą i nie lubią. Też
            świetnie.
            Wiele osób po prostu nie powinno mieć dzieci, np. ja. A mam. I gdyby
            nie moja własna mama pewnie dostałabym świra (mało brakowało). Dobrą
            matką jestem może od kilku lat. Od 7 lat? 8? Od niedawna, w każdym
            razie.

            Mam też nowego męża, od paru lat. I problem zaczął się od nowa -
            pytania "dlaczego nie chcecie dzieci". No, bo nowy związek, nowe
            dziecko powinno być.
            Żadne z nas tego nie chce, a opowieści o cudowności macierzyństwa
            zaczynają w nas budzic agresję.
            • yagiennka Re: nie są ofermami, po prostu dosyć mają 17.10.07, 17:26
              Ależ skąd. Ja np zasadniczo nie lubię ale swoje chcę mieć. Lubię dzieci
              niektóre, czyli mam do nich dokałdnie taki sam stosunek jak do dorosłych - też
              nie wszystkich lubię.
              Nie, to wy chcecie nam udowodnić że z dziećmi się nie da normalnie żyć, bo
              dzieci to zaraza boska, zmuszają do stania się nieruchawą krową domową. A my wam
              udowadniamy ze to guzik prwada. I tylko tyle.
      • sabrossa nie można: 16.10.07, 14:38
        - iść z dzieckiem na kurs językowy
        - udać się na wykłady
        - iść do pubu
        - grać w tenisa
        - iść na siłownię
        - uprawiać joggingu
        - swobodnie podróżować (podróże z dziećmi to szereg utrudnień)
        - spać w niedzielę do południa smile
        - napić się wina (bo zakładam, że karmiące nie piją alkoholu)
        - jeździć na ścigaczu
        - jeść kiszonej kapusty (bo dziecko będzie miało wzdęciasmile )

        to tak na szybko smile
        • friday133 Re: nie można: 16.10.07, 22:48
          Ja mam dziecko (stare już na szczęście). I zapewniam was - z
          dzieckiem nie da się zrobić wszystkiego. Można oczywiscie próbować,
          co skutkuje umęczeniem straszliwym dziecka, siebie i otoczenia.
          Szwedzkie gazety opisuja zjawisko "latte mama", czyli panie, ktore
          nie przyjmuja do wiadomosci, ze dziecko udupia. I lataja z biednymi
          niemowlakami po knajpach, szopingach itd. Podczas gdy niemowlak
          potrzebuje najbardziej na swiecie regularnosci, spokoju i
          stabilizacji.
          Kto uwaza, ze mozna nie zmienic trybu zycia po urodzeniu dziecka
          albo jest naiwny, albo w nosie ma potrzeby dziecka.
          • yagiennka Re: nie można: 16.10.07, 23:25
            A ile trwa wg ciebie niemowlęctwo? Bo z tego co ja wiem to nie 10 lat tylko
            raptem rok. A potem masz całe pole do popisu, im dziecko starsze tym wieksze.
            • lucusia3 Re: nie można: 17.10.07, 16:08
              Czuje się zdruzgotana - dzieci muszą mieć regularny i cichy tryb życia; podróżowanie z nimi,zakupy, studia mamy to koszmar, zwłaszcza wychowawczy. No to moje dzieci mają zniszczone życie...Regularnośc to coś co nigdy mi sie nie udawało opanować i niestety wyszłam źle za mąż, bo mój drogi pan i władca też nie jest w tym za mocny.
              Spaliśmy do południa w sobote i niedzielę (fakt, nie w pierwszym roku życia naszych dzieci, ale już w drugi na 100%), ciągaliśmy z ogromna przyjemności siebie nawzajem i nasze pociechy gdzie się tylko dało - bo my jestesmy zwierzątka grupowe i bardzo sie lubiące. jak któreś miało chwilę dość to jechało sobie gdzieś - na szkolenie, na weekend, do babci, albo spędzało jakiś czas jak chciało - na kawie, platach, winie, tenisie. Dzieci tez nie były przez nas zaduszane, musiały sie szybko nauczyć wymyślac sobie zabawy, bo my nie dawaliśmy im ciagać nas bez przerwy za sweter. Cztaliśmy im, słuchamiśmy razem, spacerowaliśmy razem, budowaliśmy razem, ale był tez czas do bycia osobno.
              Teraz moje dzieci są duże, doskonale się uczą, są samodzielne, bardzo towarzyskie i mamy z nimi rewelacyjne układy.
              Tylko,że one nigdy nie poczuły, że sa dla nas 'obowiązkiem" i "mamy" nimi sie "opiekować" , a nie bawić. Myśmy chyba nigdy nie doszli do takiego stopnia zasadniczości. Dzieci, pies, dom, ja i mój mąż, kwiatki, kaprysy to wszystko są naturalne elementy życia, my sami, a nie jakieś zewnętrzne "obowiązki" i "ograniczenia".
        • yagiennka Re: nie można: 16.10.07, 23:24
          Moja koleżanka przychodziłą z dzieckiem na uczelnię smile Jej mąz zostawał z nim.
          Można do pubu iśc z dzieckiem, w Wawie jest kilka pubów na Polach Mokotowskich,
          przychodzą całe rodziny z dziecmi i z wózkami.
          Ale można grać w piłkę, isć na basen, pobiegac też można.
          Można podróżować.
          Ty pijesz wino dziecko mleko wink
          Można jeździć na sankach.
          Te argumenty mnie nie przekonują smile)
          • ciezka_cholera Re: nie można: 17.10.07, 11:49
            mam troje dzieci i zapewniam, ze jakkolwiek mozna z dziecmi robic wiele fajnych
            rzeczy, to jeszcze wiecej robic nie mozna. moje dzieci sa w wieku 8/12, 3 i 5
            lat i np: pojscie z nimi na basen oznacza, ze caly czas trzymam niemowle na reku
            i mam oczy dookola glowy, zeby upilnowac starsze (oczywiscie uwielbiam brodziki
            do 60 cm glebokosci) jest to niewatpliwie wielka frajda dla dzieci, ale
            niekoniecznie musi byc dla rodzica. w teatrze mozliwy jest tylko repertuar
            dzieciecy - sztuki dla dzieciakow sa naprawde swietne, ale umowmy sie, ze
            doroslemu czlowiekowi niekoniecznie musza wystarczac. bale, lokale i puby moim
            zdaniem odpadaja, choc zdaje sobie sprawe, ze niektorzy rodzice bywaja z
            dzieciakami. ja uwazam, ze dzieci sie tam mecza, a zmeczone dzieci potrafia byc
            niewiarygodnie marudne, wiec oszczedzam tej przyjemnosci sobie i otoczeniu.
            jesli chodzi o uczelnie, to ja chodzilam, ale dziecko zostawalo z babcia, nie
            kazdy ma mozliwosc pozostawienia z kims dziecka, nie kazda babcia musi chciec
            zajmowac sie wnuczetami. dziecko bez dwoch zdan bardzo zmienia sposob zycia
            rodzicow.
            moim zdaniem kluczowe jest to, czy rodzicowi, badz potencjalnemu rodzicowi,
            obcowanie z dzieckiem, obserwowanie jego rozwoju, wychowywanie go sprawia
            radosc, czy nie. mi daje to satysfakcje tak wielka, ze bedac z dziecmi w domu
            czuje sie szczesliwa i spelniona. ale ludzie najnormalniej w swiecie sa rozni i
            zapewne bardzo wiele osob w podobnej sytuacji czulo by sie sfrustrowanymi i
            uziemionymi. nie ma sensu przekonywac osob, ktore nie chca miec dzieci, jakie to
            wspaniale doswiadczenie i odwrotnie, nie widze celowosci w wyszukiwaniu minusow
            rodzicielstwa i rozpisywaniu sie na ten temat.
            i troche ot: teksty typu "dzieci zmarnowaly mi zycie" swiadcza o kompletnej
            niedojrzalosci i beznadziejnosci ich autora.
            • yagiennka Re: nie można: 17.10.07, 13:00
              Oczywiście że nie am sensu smile I nikt nie obiecywał że będzie w życiu łatwo. Ja
              zamierzam z moim dzieckiem robić mnóstwo rzeczy i nikt mi tego nie zabroni i
              mnie nie zniechęci. I tak robie wiele rzeczy, których innym się nie chce, albo
              nie mają czasu albo nie potrafią. Wg mnie to głównie sprawa osobowości,
              wyobraźni i zwykłych chęci. Złej baletnicy i rabek u spódnicy..
              • friday133 Re: nie można: 17.10.07, 13:02
                Ja z moim dzieckiem robiłam mnóstwo rzeczy, był np. na rejsie po
                Mazurach w wieku niecałych dwóch lat, a pod namiotem jak miał 10
                miesięcy.
                Pewnych rzeczy jednak nie przeskoczysz, albo zrobisz to kosztem
                dziecka.
                • yagiennka Re: nie można: 17.10.07, 13:06
                  To kwestia wyboru, ja wcale nie chcę robić wszystkiego smile Sama też np nie skaczę
                  na spadochronie ani na bungee i nie zamierzam. I mi dobrze z tym smile)
              • ciezka_cholera Re: nie można: 17.10.07, 13:42
                yagiennka napisała:

                > Oczywiście że nie am sensu smile I nikt nie obiecywał że będzie w życiu łatwo. Ja
                > zamierzam z moim dzieckiem robić mnóstwo rzeczy i nikt mi tego nie zabroni i
                > mnie nie zniechęci. I tak robie wiele rzeczy, których innym się nie chce, albo
                > nie mają czasu albo nie potrafią. Wg mnie to głównie sprawa osobowości,
                > wyobraźni i zwykłych chęci. Złej baletnicy i rabek u spódnicy..

                rzecz w tym, ze posiadanie dzieci naprawde uniemozliwia wiele form aktywnosci. i
                to, ze akurat Ty nie jestes zainteresowana tymi wlasnie formami, nie oznacza, ze
                niektorzy nie byliby w stanie kontynuowac swoich pasji majac dziecko. i nie ma
                to nic wspolnego z ich checiami, osobowoscia czy organizacja. nie oznacza to
                wcale, ze z dziecmi nie mozna spedzac czasu ciekawie i aktywnie, ale bardzo
                wiele sie zmienia i nie da sie tego uniknac. tylko tyle, ze dla kogos, kto chce
                miec dziecko, zmienia sie na lepsze smile mimo to, wmawianie ludziom, ktorzy nie
                chca miec dzieci, ze w ich zyciu po pojawieniu sie potomka, nic by sie nie
                zmienilo, moze byc z ich punktu widzenia bardzo irytujace. pewnie tak samo
                irytujace, jak wmawianie osobom majacym dzieci, ze wychowanie dzieci nie ma
                wplywu na poprawe jakosci zycia spoleczenstwa w przyszlosci. bo oba te
                twierdzenia sa tak samo falszywe.
                szanujmy swoje i cudze wybory, a moze nie bedzie potrzeby tworzenia takich forow smile
                • friday133 Re: nie można: 17.10.07, 13:48
                  Święte słowa.
                  Yagiennka, nie masz dzieci i naprawdę pojęcia mieć nie możesz, do
                  jakiego stopnia w życiu zachodzą zmiany.
                  I tak, jak napisał/a ciężka cholera - dla osoby, która chce mieć
                  dzieci, te zmiany mogą być rozwijające i przyjemne. Dla kogoś, kto
                  ich nie chce mieć, mogą stać się dramatem.
                  Mówię, jako osoba, która dziecko ma i która dzieci nie
                  lubi.Aczkolwiek swoje kocham, a najbardziej teraz, gdy niewiele mu
                  brakuje do pełnoletności.
                  • yagiennka Re: nie można: 17.10.07, 14:23
                    Jakies tam pojęcia mam smile Nie żyję na bezludnej wyspie. A podobna jestem chyba
                    do ciebie więc pewnie u mnie bedzie podobnie też.
                • yagiennka Re: nie można: 17.10.07, 14:22
                  Ok tylko że ja nigdzie nie twierdziłam że nic się nie zmienia smile Zmienia się
                  bardzo dużo ale jak napisałas na lepsze, życie staje się bogatsze. Ja tez np nie
                  rozumiem ludzi, którzy sa tak przywiązani do swoich aktywności - np skoków na
                  bungee czy 5 razy w tygodniu wieczorków literackich (ciekawe czy będa wierni tym
                  aktywnościom do grobowej deski), że posiadanie dziecka, które im tą aktywnośc
                  jakoś ograniczy jest dla nich końcem świata smile Dla mnie to chore. Ale ok niech
                  bedzie.
          • hella_79 Re: nie można: 18.10.07, 09:45
            jakoś pub, do któego "przychodzą całe rodziny z dziećmi i wózkami" nie wydaje mi sie prawdizwym pubem tongue_out
            jeżeli mówimy o wyjściu do pubu to najczęsciej mamy na mysli późnowieczorny wypad na piwko czy drinka do jakiegoś (najczęściej zadymionego) lokalu tongue_out i nikt mi nie wmówi, że można tam swobodnie iść z dzieckiem :o
            • yagiennka Re: nie można: 19.10.07, 01:20
              Ja tam nie wiem, na Polach Mokotowskich jest słynny Lolek do którego walą całe
              rodziny. Z tym że on ma ogródek, grill na powietrzu, namiot i można tam
              spokojnie z dzieciakami posiedzieć. Jest to pub na 100%.
          • sabrossa Re: nie można: 18.10.07, 12:14
            ja nie przychodziłabym z dzieckiem na uczelnię (choćby z tego powodu, że zdaję
            sobie sprawę, iż nie wszystkim mogłoby się to podobać, a szanuję swoje otoczenie)
            Do pubu z dzieckiem bym nie poszła, choćby ze względu na hałas i wszechobecność
            dymu papierosowego
            Nie lubię grać w piłkę, na basen wolę iść sama, a jogging z dzieckiem jak
            wygląda? do nosidła je zapakować czy gdzie?
            Ja piję wino, a jeśli bym karmiła piersią - dziecko pije mleko z winem
            Na sankach lubiłam jeździć jakieś 10-12 lat temu. Teraz lubię tylko na
            wyczynowych torach saneczkowych
        • venedin Re: a co można 17.10.07, 12:01
          A jakie rzeczy są możliwe dzięki dziecku ( nieco starszemu) ?
          mozna np.
          - nauczyc je jazdy na rowerze ( zastępuje jogging)
          - nauczyć je podstaw języka obcego ( aktywizuje własne umiejętności
          językowe)
          - zagrać z nim w badmingtona smile
          • yagiennka Re: a co można 17.10.07, 13:05
            Można z nim: jeździć na łyzżwach (małe świetnie jeżdzą, na nartach też), na
            rowerze (moja koleżanka jeździ a dzieciakami na wyprawy, mają niespożytą
            energię), grać w piłkę, w badmingtona, iść na basen (sama chodze i widzę rodziny
            z dziećmi i nie widzę aby matki miały tam jakies specjalne traumy, moja
            bratanica chodzi z niemowlakiem na basen na specjalne zajęcia na basen), można
            iść na wycieczkę, można porysować i pomalować, można lepić z plasteliny, robić
            rzeczy z gliny które potem się wypala, iść do zoo i pouczyć się o zwierzetach. Z
            dzieckiem można robić tyle rzeczy że życia nie starczy wink
            • venedin Re: a co można 17.10.07, 13:09
              Zgadzam się z Tobą, że jest bardzo duża liczba różnych rzeczy, a
              wiele z nich "rozwija" także i dorosłego.
              • friday133 Re: a co można 17.10.07, 13:36
                Ta dyskusja nie za bardzo ma sens, według mnie.
                Bo są osoby, które wolą zrelaksować sie w ciszy, przy muzyczce, z
                kieliszkiem wina i książką na kanapie i nie mają najmniejszej ochoty
                zamieniać tego na lepienie ludzików z plasteliny.
                I takie osoby mają święte prawo do swojego wyboru i "niemania"
                dzieci. Po co je przekonywać?
                • venedin Re: a co można 17.10.07, 13:41
                  > I takie osoby mają święte prawo do swojego wyboru i "niemania"
                  > dzieci. Po co je przekonywać?

                  Życie to ciągłe wybory. Lepiej zdawać sobie sprawę z zakresu opcji.
                  Dodatkowa wiedza nikomu chyba jeszcze nie zaszkodziła.
                  Przekonania też się czasami zmieniają, okoliczności również.
            • sabrossa Re: a co można 18.10.07, 12:18
              hmm, o rysowaniu i lepieniu z plasteliny nie pomyślałam. To musi być szalenie
              frapujące zajęcie wink
              • friday133 Re: a co można 18.10.07, 20:42
                Ja mam wrażenie, że mówię po chińsku.
                Nie twierdzę, że z dziecmi życie zamienia się w pasmo nudy!!!
                Twierdzę tylko, że się ZMIENIA ZASADNICZO!!!
                AAAAAAAAAAAA.
                Mój mąż np. nie jest megaaktywnym człowiekiem. A już na pewno nie
                jest towarzyski. Ponad wszystko ceni sobie święty spokój. I dlatego
                nie chce mieć dzieci.
                Są różne powody, dla których człowiek nie chce zmieniać swojego
                życia. Nie musi, i o to w tym wszystkim chodzi.
                Może chcieć zachować obecną sytuację i nie mieć ochoty na zmiany. Ze
                stu powodów. Być może z dzieckiem byłoby też fajnie, ale inaczej - a
                ktoś po prostu może nie chcieć, żeby było inaczej.
                Proste?
    • bietka2 Re: kobiety, które znam, nie są zadow. z macierzy 17.10.07, 22:24
      To prawda, że z dziecmi nie da się zrobic wszystkiego. Raczej trudno
      skoczyc na spadochronie z niemowlakiem w ręku. Ale, ja osobiście nie
      znam az tak hiperaktywnych osób, jakimi Wy próbujecie sie
      przedstawic. Ja mam trójkę jeszcze dosc małych dzieci. Prowadzimy
      życie towarzyskie, czasami spotykamy się z innymi znajomymi z
      dziecmi i dzieci nam towarzyszą, ale w piątek i sobotę wieczorem
      mamy zarezerwowaną na nasze wyjścia bez dzieci - dziadkowie
      uwielbiają do nich przychodzic. No i jest jeszcze instytucja
      opiekunki. Sporo podróżujemy. Fakt nie do Indii, na Himaleje też się
      nie wspinamy, ale juz dwukrotnie bylismy z dzieciakami za oceanem i
      to w cale nie na stacjonarmym wyjeździe. Bardzo im się podobało, a
      dzieci w tym wieku sa szczere, wiec nie okazywały zadowolenia, żeby
      zrobi przyjemnośc rodzicom.
      A tak jak pisał juz ktoś, z dziemi nudzą się osoby, które i bez
      dzieci nie prowadziłyby zbyt pasjonującego życia.
      Zresztą przy dziecku cżłowiek bardzo odświerza sobie wiedze, nie
      mówiąc o tym, że poznaje mnóstwo nowych rzeczy, na które nie
      starczyło mu czasu albo nie było dotępu.
      Ja np. przy dzieciach dopiero zaczęłam jezdzic konno i grac w
      tenisa. W przyszłe wakacje zamierzam wrócic do windsurfingu (którego
      wcale nie zarzuciłam przez dzieci, tylko tak wyszło), bo nasza
      najstarsza córka będzie sie uczyc.

      No ale, jak juz napisał, jak ktos rzeczywiście non stop siedzi w
      Himalajach, Indiach i przemierza świat stopem to dziecko
      niewątpliwie będzie przeszkodą.
      • cantatea Re: kobiety, które znam, nie są zadow. z macierzy 18.10.07, 09:12
        > Ale, ja osobiście nie
        > znam az tak hiperaktywnych osób, jakimi Wy próbujecie sie
        > przedstawic.

        I dlatego w ten zawoalowany sposób próbujesz zarzucić kłamstwo?
        Jeśli chcesz się przekonać, że takie osoby istnieją, to - jeśli
        mieszkasz w jakimś mieście akademickim - przejdź się na pokazy
        slajdów z wyjazdów w różne strony świata, organizują to często kluby
        górskie przy uczelniach, kluby wysokogórskie itp. Przekonasz się, że
        tacy ludzie _naprawdę_ istnieją i żyją tym co robią. I nie chodzi o
        siedzenie w Himalajach non stop, ale o _jeden_ wyjazd rocznie. Bo
        np. ja, daleki wyjazd w wysokie góry - Tien-Szan czy Andy -
        organizuję na pół roku naprzód. Dziecko nie ułatwia.
        • bietka2 Re: kobiety, które znam, nie są zadow. z macierzy 18.10.07, 14:05
          Nie twierdzę, że takich osób nie ma. zaobserwowałam, jednak, że
          czesto (znam takie osoby z realu) osoby mówiące, że nie chcą dzieci,
          bo ich to ograniczy, wcale tak aktywne nie są. Wracają padnięte ok.
          20 z pracy i na wiele juz nie mają ochoty. A na wakacje jeżdzą może
          i w dalekie miejsca, ale to tzw, resortów. Oczywiście, tez nie znam
          tabunów dzieciatych, którzy tyle jeżdzą i w taki sposób spędzają
          wakacje jak nasza rodzina. Chodzi jedynie o to,że w ogóle mam
          wrażenie osób aktywnych tak duzó nie ma. I ci co lubili głównie
          siedziec w domu i wyjeżdzac na zorganizowane wakacje, to jak mają
          dzieci robią to samo.Piszę o osobach trochę starszych niż studenci.
          A ci co jeżdza w Andy, jak tylko wystarczy kasy - to z dzieciakami
          też jeżdzą, choc oczywiście wyprawy mają juz trochę inny przebieg
          (mam takich znajomych w lutym byli z trójką dzieci).
          Jak rozumiem, wy własnie nie chcecie zmieniac tego przebiegu i ok,
          rozumiem was. Nie piszcie jednak, że jak się ma dzieci to juz tylko
          dom, kapcie i nudne wyjazdy nad morze, bo w przeważajacej większosci
          są to osoby, które przed dziecmi żyły bardzo podobnie.

          Znam tez osoby, którym nadmiar kasy nie grozi, a jednak wolą od
          grzania się na słońcu i jedzenia tłustych frytek, spływy kajakowe,
          chodzenie po górach itp i to czesto z więcej niż trojgiem dzieci.
          Wiem, to nie Andy, ale pokazuje, ze to jacy jesteśmy mając dzieci i
          jak spędzamy czas zależy w duzej mierze od tego jacy byliśmy kiedyś.
    • judytak Re: kobiety, które znam, nie są zadow. z macierzy 18.10.07, 23:11
      po przeczytaniu tego, co dotąd, stwierdzam, że znów, jak na
      wszystkich wątkach, ostateczną konkluzją tych nielubiących jest,
      że "znów chcą nas przekonywać"

      a przecież wcale

      tyle, że niektórzy pozwalają sobie polemizować z tezą "na ogół
      wszyscy, co urodziły dzieci, są z tego faktu ostatecznie
      niezadowolone - czy chciały przedtem dzieci, czy nie"

      prawda jest taka, że
      a) z kilkumiesięcznym dzieckim naprawdę nie jest lekko - jest się
      niewyspanym, panuje zbytnia rutyna itp., ale to się szybko zmienia.
      Praktycznie każdy roczniak przesypia noc, czterolatek w wolne dni
      też śpi dłużej, a jak nie, można go nauczyć, żeby się z rana zajęło
      sobą. Dwulatka np. można zostawić u babci na weekend, czterolatka na
      kilka tygodni, itp. itd.
      b) taki tu w Polsce obyczaj, że ludzie wolą narzekać, niż się chwalić
      c) to, że jakaś rzecz ma też swoje złe strony, wcale nie oznacza, że
      chcemy z tej rzeczy zrezygnować (proszę tu pomyśleć o dowolnej
      rzeczy - o kontaktach z rodziną, o posiadaniu partnera, o mieszkaniu
      na wsi / w mieście, itp. itd.)

      pozdrawiam
      Judyta
    • korlewna Re: kobiety, które znam, nie są zadow. z macierzy 25.10.07, 18:32
      i to jest własnie dowód na to, że dzieci powinny rodzić sie tylko i
      wyłącznie z ludzi, ktorzy bardzo ich chcą. Opcje "trzeba by sie
      postarać, bo lata leca", albo "wszyscy mają dzieci to ja tez" nie
      powinny istnieć. Są ludzie, ktorzy chcą dzieci i sa tacy,którzy nie
      bardzo... i jedni i drudzy mają prawo do własnych chęci i poglądów.

      Hmmm.... prócz Twoich znajomych sa tez inni ludzie... cieszący się
      dziećmi, rezygnujący z pracy zawodowej, troszkę zmęczeni, ale
      cholernie szczęśliwi - bo maja swoje wymarzone Cuda i nie
      zamieniliby ich na nic!!!!!(np. ja i większośc moich znajomych -
      choć fakt - nie wszyscy)
      • sabrossa Re: kobiety, które znam, nie są zadow. z macierzy 25.10.07, 20:51
        przecież nie napisałam, że wszyscy, którzy mają dzieci, są z tego powodu
        niezadowoleni. Pisałam tylko o gronie swoich znajomych smile. Nie twierdzę, że
        macierzyństwo nie może być źródłem radości i satysfakcji. Może, ale nie dla mnie
    • alba.alba Re: kobiety, które znam, nie są zadow. z macierzy 27.10.07, 06:55
      Dlaczego piszecie tylko o aktywności człowieka związanej z ogólnie mówiąc sportem typu wspinaczki, jogging itd. Może i te rzeczy da się wykonać z dzieckiem na ręku jak ktoś się uprze, ale przecież ludzie mogą chcieć zajmować się innymi rzeczami, np. aktywnością intelektualną (np. pisaniem doktoratu, publikacji naukowych itd.). Tego się nie da robić z dzieckiem. I to nie tylko dlatego, że nie wypada brać dziecka do czytelni gdzie obowiązuje cisza, ale dlatego, że trzeba po kilka/kilkanaście godzin dziennie siedzieć w skupieniu przed komputerem i pisać. Jak dziecko buszuje po pokoju czy płacze to naprawdę skupienie jest niemożliwe.

      Poza tym mając dziecko trzeba czytać bajki dla dzieci, a nie książki naukowe. To dlatego spośród przedstawicieli nauki kobiety mają statystycznie mniej publikacji na swoim koncie niż mężczyźni. I wcale nie dlatego,że są mniej zdolne, tylko dlatego, że one zajmowały się wychowywaniem dzieci. A mężczyźni-naukowcy obarczali obowiązkami własne żony, a sami rozwijali się intelektualnie.

      Żeby nie było wątpliwości - ja doktoratu nie piszę, choć bym chciała. Teoretycznie jednak jestem sobie w stanie wyobrazić, że przy dziecku byłoby to niemożliwe lub bardzo utrudnione.
      • bietka2 Re: kobiety, które znam, nie są zadow. z macierzy 28.10.07, 01:28
        Znam dziewczynę która zrobiła doktorat mając 6 dzieci i nie było to
        na emeryturzewink

        oczywiście, że łatwiej roboc karierę nie mając dzieci, ale przykład
        z dokotratem jak dla mnie chybiony. Chyba nie twierdzisz, że nie
        znasz kobiet z habilitacją, które mają dzieci???

        Choc jak napisałam pogodzenie kariery (takiej z pełnym
        zaangażowaniem) i dzieci (więcej niż jednego) jest dosc trudne i
        raczej rzadkie. Ja szczęsliwie akurat w tym zakresie jakis wielkich
        ambicji nie mam, choc pracuję mając 3 dzieci.
        • alba.alba Re: kobiety, które znam, nie są zadow. z macierzy 29.10.07, 12:11
          bietka2 napisała:
          Ja szczęsliwie akurat w tym zakresie jakis wielkich
          > ambicji nie mam, choc pracuję mając 3 dzieci.

          Skoro nie masz wielkich ambicji to za bardzo się nie znasz na życiu ludzi, którzy w przeciwieństwie do ciebie takie ambicje posiadają.

          bietka2 napisała:
          > oczywiście, że łatwiej roboc karierę nie mając dzieci, ale przykład
          > z dokotratem jak dla mnie chybiony. Chyba nie twierdzisz, że nie
          > znasz kobiet z habilitacją, które mają dzieci???

          Czytaj uważniej. Wiem, że są kobiety z habilitacją, które mają dzieci, ale w skali uniwersytetu kobiety:
          - posiadają statystycznie mniej publikacji niż mężczyźni
          - później broniły doktorat, robiły habilitację itd.

          Nie da się czytać książki naukowej jednocześnie nosząc dziecko na ręku. Nie da się napisać 200-300 stron rozprawy naukowej siedząc przy komputerze tylko godzinę dziennie, a tyle dla przeciętnej osoby pracującej i wychowującej dziecko zostaje czasu na dobę.
          • bietka2 Re: kobiety, które znam, nie są zadow. z macierzy 29.10.07, 15:42
            Broniłam się jak moja najstarsza miała 3 mies i zapewniam Cię, że da
            się czytac książkę trzymając dziecko na rękusmile

            Wydaje mi się poza tym, że osoby pracujące na uczelniach, nie
            pracuję jednak 12 godz na dobę i mogłyby wykroic więcej niż godzinę
            dziennie na pisanie doktoratu.

            Poza tym w ogóle kobiet odnoszących sukcesy zawodowe jest mniej i
            nie jest to tylko "wina" dzieci, na przełamanie patriarchalnej
            dominacji myślę, że przyjdzie nam czekac jeszcze kilka pokoleń.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka