ik_ecc
29.09.08, 20:13
Przyznam, ze mocno mi szkoda *niektorych* z Was (pomimo, ze - jak
napisze to nizej, niejako jestem jedna z Was). To glownie w
nawiazaniu do watku "Jak objawiacie swoja niechec do dzieci" -
niektore wypowiedzi sa tak przepelnione jadem i nienawiscia do
dzieci, ze mozna wylacznie ich autorow zalowac.
Nie znosilam kiedys dzieci tak jak wlasnie ci niektorzy. Omijalam,
odsuwalam sie, rzygac mi sie chcialo, nigdy sie nie usmiechalam,
odmawialam sie zblizyc, nie mialam znajomych z dziecmi, itd. Kiedy
mialam 31 lat wpadlam pomimo piguly. Dlugo rozwazalam usuniecie, ale
w koncu sie nie zdecydowalam. Cala ciaze myslalam o brzuchu
wylacznie z niechecia, do ostatnich minut przed porodem czulam sie
wrednie.
Urodzila sie corka, ktora dziwnym zrzadzeniem losu pokochalam
natychmiast i bezwarunkowo (dziekuje biologii za odpowiednie
hormony, bo zycie dzieki nim bylo latwiejsze). Jednoczesnie, chyba
jako efekt uboczny, nabralam tolerancji dla innych noworodkow. Juz
nie budzily we mnie obrzydzenia, chociaz dalej do obcego noworodka
sie nie pcham. Ale sie i nie boje, jak trzeba komus potrzymac to
potrzymam (byle niezbyt dlugo). Wraz z tym jak corka rosnie, roznie
moja tolerancja na dzieci DO wieku corki. Te starsze dalej sa
wkurzajace. Te mlodsze sa ok.
Widze teraz wyraznie, ze moja poprzednia nienawisc (bo tak to moge
nazwac - to nie byla jakastam niechec tylko obrzydzenie, nienawisc -
dodaje szybko ze nigdy zadnego dziecka nie skrzywdzilam) wynikala ze
strachu, z nieznajomosci. Dzieci wczesniej byly jak male alieny, z
ktorymi nie wiadomo co robic, ktorych nie mozna zrozumiec i ktore
zachowuja sie w irracjonalny sposob. Teraz wiem lepiej co mozna z
nimi robic, jak je zrozumiec i jak przewidziec ich zachowanie.
Dzieki temu nie czuje nienawisci. Jestem w stanie sie usmiechnac i
zagadac do malucha kiedy czekam w kolejce. Dzieci znajomych mnie nie
przerazaja. Dalej mnie do dzieci nie ciagnie, odmawiam np.
pilnowania dzieci kolezankom, nie wdaje sie w wieksze interakcje na
placach zabaw, itp. - ale moje zycie jest po prostu LATWIEJSZE. I
szkoda mi siebie samej sprzed czasow corki - bo na prawde ciezko
jest funkcjonowac w spoleczenstwie pelnym dzieci, kiedy sie tych
dzieci nienawidzi tak gwaltownie jak to bylo ze mna. Teraz nie mam
potrzeby lawirowac w sklepie, przesiadac sie dalej w autobusie,
warczec na dzwiek dzieciecego placzu, selekcjonowac znajomych,
patrzec z pogarda na kobiety w ciazy, itp. Teraz moge sie
usmiechnac, zagadac, pokiwac glowa ze zrozumieniem, czasami
rozladowac jakas sytuacje