29-kasiula
09.03.09, 17:13
Mojego Michałka urodziłam siłami natury 27 lutego 2009 roku.Ważył 970 g i
mierzył 37 cm.
Walka o to by był była długa,pełna perypetii,lęków,strachów.
W 21tc poszłam na rutynowe comiesięczne badanie-i tu zaczyna sie nasz
dramat-okazało się, że pęcherz płodowy jest w pochwie,szybka decyzja mojego
ginekologa-natychmiastowa hospitalizacja.Nie mogłam tam trafić natychmiast,bo
mąż w delegacji,córcia w przedszkolu a teściowa nieosiągalna.Znikąd
pomocy.Nogi trzęsły mi się,serce kołatało.Gdy udała mi się w końcu
zlokalizować teściową by odebrała córcie pojechałam na izbę przyjęć późnym
popołudniem.Zanim mnie przyjęto na oddział patologi spędziłam na poczekalni
ponad godzinę w strachu i niepewności.Zapad werdykt albo próba wepchnięcia
pęcherza i założenie szwu albo indukcja.Nikt nie dawał mi nadziei,nie
rozmawiał ze mną ,lekarz oschle jak mantrę powtarzał że będą kolejne dzieci,że
jestem młoda,mam już dziecko i w ogóle po co zawracam mu głowę.Nikt mnie nie
słuchał że czuje dziecko,żeby dali nam szanse.Ale w tym szpitalu odbierali nam
nadzieje zamiast ją nam dawać.Z mężem zadecydowaliśmy o zmianie szpitala bo
ten do którego trafiłam nie cieszy sie dobrą sławą w naszym mieście.Po dwóch
dniach wypisaliśmy się na własne żądanie i mąż zabrał mnie do domu.Załatwił
przyjecie do innego szpitala.
Tu nie oszczędzano nam informacji nawet tych złych ale nikt nie odbierał nam
nadziei.Nie zgodziliśmy sie na zabieg wepchnięcia pęcherza
płodowego.Zastosowano inne leczenie:reżim łóżkowy,relaksacje macicy,masę leków
w tym antybiotyki.Dostałam pojedynczą sale i nadzieje.Wiedziałam że w każdej
chwili pęcherz może pęknąć i stało sie to po dwóch dniach pobytu w
szpitalu.DRAMAT!!!PŁACZ!!!STRACH,że to już.Że stracę swoje dziecko.Zrobiono
USG zostało 3cm wód płodowych,płód zdrowy,żywy.Lekarze zadecydowali CZEKAMY.I
tak leżałam 6 tygodni z pękniętym pęcherzem,ku zdziwieniu lekarzy i położnych.
27 lutego 2009 roku zaczął sie poród,lekarze ze szpitala w którym byłam
wszczęli procedurę przewiezienia mnie do innego szpitala z lepszym oddziałem
Intensywnej Terapii dla Noworodków.Przewieziono mnie karetką do szpitala.Tam
kolejne fazy porodu przebiegały w ekspresowym tempie.
Urodził się synek.Teraz jest no IOMN.Strasznie sie boje o niego.
Waga spadła mu do 800 g,jest podłączony do masy urządzeń.Jeszcze sie nie
zaznajomiłam z nimi,cała sytuacja mnie przerasta.Dziś na moich oczach
zapomniał oddychać pielęgniarki zaczęły przywracać oddech uspokajając nie że
to normalne.Dostaje moje mleko juz 10 ml.Waga po tygodniu wzrosła o 40 g.
Musiałam się wyżalić i mam nadzieję że Was nie zanudziłam.Ale potrzebuje
Waszego wsparcia.