majkel01
10.10.06, 16:25
Dzis mialem egzamin. Wynik: w plecy.
Popelnilem drobny w sumie i glupi blad ale mniejsza o to. Egzaminator chcial
mnie oblac wczesniej na rondzie.
Sytuacje (na tyle ile pozwalaly mi to zdolnoci manualne) rozrysowalem tutaj
img141.imageshack.us/img141/6436/rondobf6.jpg
O co chodzi. Egzaminator (!!) uparcie twierdzil ze dojezdzajac do ronda (punkt
A) chcac na rondzie skrecic w lewo powinienem jeszcze przed rondem wlaczyc
lewy (!) kierunek i na tym kierunku przejechac cale rondo i na nim wyjechac w
ulice w ktora chce pojechac dalej (w tym przypadku jest to 3 ulica).
Moja wersja (i widze ze wszyscy tak jezdza) jest taka ze na rondo wjezdzam bez
zadnego kierunku. Objezdzam wysepke i dopiero wtedy kiedy chce wyjechac w
ulice gdzie mam zamiar sie udac (punkt B na obrazku) wrzucam prawy kierunek
sygnalizujac zamiar opuszczenia ronda.
Ciekawe jak wy sie zapatrujecie na powyzszy problem... ktory w istocie
problemem nie jest bo trzeba byc naprawde idiota zeby po rondzie jechac z
wlaczonym lewym kierunkiem a pozniej sobie na nim wyjechac.Dziwie sie zatem
jak takie wierutne bzdury moze mowic egzaminator (!?!). SZOK