mary32
28.05.07, 09:57
miłe forumki!
Zwracam się do Was w przypływie kompleksów i braku zrozumienia swoich gustów -
z uprzejma prośbą o wyjaśnienie.
Otóż, zainspirowana Waszymi opisami zapachów postanowiłam wykroczyć poza
świat perfum sephorowo-douglasowych. Wybrałam się zatem najpierw na wycieczkę
do CdG, gdzie rzuciłam się na wszystkie wspominane przez Was z zachwytem
flakoniki. Niestety! Avignon jest dla mnie niestrawialny, podobnie jak
Zagorsk. W autobusie dostawałam mdłości... Wszystkie zapachy z serii
czerwonej mnie pokonały. W szczególnosci okropna wydała mi się Sequoia, którą
miałam na nadgarstku :-( Nie wspomnę już o zapachach Dry Cleaner's albo
Soda...
Następnie przedsięwzięłam rozpoznanie zapachów Micallef. Niestety - 4 pory
roku wydały mi się płaskie i pospolite (sic!!), co jak rozumiem po prostu NIE
MOŻE być prawdą. Do gustu przypadła mi za to niezwykle Ananda, która -
posługując się żargonem szantowym - jest niczym "Hiszpańskie dziewczyny"
względnie "Gdzie ta keja", czyli najbardziej uniwersalnym i najmniej
oryginalnym zapachem przez nich produkowanym. Jedyne, co mnie tłumaczy to, że
jednak bardzo spodobał mi się Gaiac.
Nie jest dla mnie do zaakceptowania także Idole...
Pogrążyłam się w rozpaczy i doszłam do przekonania, że brama do świata
wysublimowanych, skomplikowanych zapachów jest dla mnie zatrzasnięta...
Liczyłam na olśnienie, a tymczasem doznałam rozczarowania.
Dlaczego tak jest? Dlaczego wolę Eclat d'arpege od Amouage? Czy mam zły i
pospolity gust?
jak uważacie, czy zapachy niszowe wymagają dojrzałości nosa czy tez
specyficznych upodobań?
chetnie poznam Wasze opinie
pozdrawiam