sueellen
19.05.12, 21:52
i zaprosiła znajomych oczywiście. Z tym, że 100% tych znajomych (pięć par) mają małe dzieci w wieku od kilku miesięcy do 3 lat. No i te pary przyszły z tymi dziecmi. W sumie na 12 dorosłych było dziewięć maluchów, czyli zrobiło się kinder party. Gospodorze nie byli zachwyceni, że nikt nie pił alkoholu i wszyscy jak jeden o 20:30 zmyli się do domów (no bo dzieci idą spać).
Mój M i ja od razu zapowiedzieliśmy, że chętnie wpadniemy ale z młodą, bo sorry, ale nie mamy niani. Usłyszeliśmy NO PROBLEM. No to no problem, ale widać było, że gospodarze nie za bardzo byli szcześliwi gdy dzieciaki rozbiegły się po ogrodzie, kopały piłkę, ktoreś upadło - płacz, ten tamtemu nie chciał oddać autka i zrobiła się mała dziecięca awantura, ta wlazła w kwiatki, ten wywalił talerzyk, tamta rozlała sok. Rodzice co chwilę przerywali rozmowę odciagając dziecko od grilla, albo ratując dzban z winem przed upadkiem ze stołu. Rozmowy też w większosci dotyczyły tematu dzieci, żłobka, zakupów okołodzieciecych, opiekunek, niań i teściowych. Wino stało nienaruszone, gdy wybiła magiczna 20:00 towarzystwo się przerzedziło, a o 20:30 wyszedł ostatni gość. Gospodarze próbowali robić dobra minę, ale widać było, że byli mocno niezadowoleni.
Wszyscy jesteśmy w okolicach trzydziestki, znamy się od dawna, 4-5 lat temu taka impreza trwalaby do rana, ale dziś prawie każdy ma dzieci, niektorzy dwoje i definicja spotkania towarzyskiego się diametralnie zmieniła.
Mam wrażenie, że dopóki nie pojawią sie u nich dzieci to była absolutnie ostatnia impreza u nich w tym gronie.