shummira
05.06.13, 10:32
Jestem po rozwodzie. Mam 33 lata bezdzietna. W skrócie, zawsze pakowałam sie w nieodpowidnie zwiazki, wybieralam facetów z problemami, zakochanych we mnie ale z niskim poczuciem wartości, marudy, pesymiści bylam ta silniejsza strona, psychoperapeutką, pocieszycielką. Meczylo mnie to w koncu ich rzucalam. Jedyny normalny facet to moj eks małzonek, znow mi cos nie pasowalo byl za dobry. Teraz jestem w zwiazku, facet jest dobry ale ciagle zyje traumami z dziecinstwa, ciagle jest zdolowany i jak mowi jestem jego podpora jedyna nadzieja itd. To jest mile,ale do czasu gdy ktos tak mowi. Zawsze jest tan sam scenariusz, zauroczenie, pol roku dobrze potem mam dosc koncze zwiazek. W konsekwencji jestem sama. Moze problem jest we mnie? Moze mam jakis patologiczny strach przed wiazaniem sie z kims na stale? W domu mialam dobry przyklad, mama, tata kochajaca rodzina. Ojciec jednak zadko byl w domu, rybak po pol roku w morzu. Co jest ze mna nie tak? A moze trafiam na nieodpowiednich mezczyzn?