kasia2706
09.01.20, 15:43
Witajcie, krótko nakreślę sytuację. Mamy z mężem po około 30 lat, dwójka dzieci. Mąż remontuje nam mieszkanie na naszym osiedlu, aktualnie mieszkamy w mniejszym. Wspominal mi o nowej sąsiadce, że się z nim przywitała i że się zapoznali. Mniej wiec k w naszym wieku. Ja mówię że fajnie że może poznamy się bliżej z nią i jej mężem jak już zamieszkamy tam. Kilka dni później powiedział mi że wnosił do mieszkania płytki, były otwarte drzwi i sąsiadka akurat szła schodami i mówi że zagladnelaby sobie chętnie do nas jaki mamy rozkład pomieszczeń i zobaczyła. Mąż ją zaprosił na chwilę. Ok. Wzięła od niego numer telefonu bo ponoć miała mu dać znać w jakiejś tam sprawie o ktorej rozmawiali. Nazajutrz prosi go czy użyczy jej na jedną noc miejsca parkingowego w garażu podziemnym bo na jechać z dzieckiem w nocy autem a był mróz. Ok zgodził się. Ale jakoś to mi nie pasuje, że Wchodzi do naszego mieszkania bo chce zobaczyć układ pomieszczeń, co szczerze mówiąc było dla mnie bezczelne, bo to także moje mieszkanie. To nie jest nasza przyjaciółka, czy nawet koleżanka, a oni znali się od kilku dni. On jej mówił, że ma żonę i dzieci, ja jej nawet na oczy nie widziałam jezzcze. Czuje że wdepnela w moja prywatność i była w moim mieszkaniu i to mi nie odpiwiada. Czy przesadzam? Czy każda nowa sąsiadka czy sąsiad których prawie nie znacie wchodzi do was i pyta czy mzoe zobaczyć jakie macie mieszkanie albo jak urządzone? Ja mówię mężowi że ja bym się nie zgodziła jakby zapytała mnie, a jakbym jej prawie nie znała, a on do mnie że to prawie puste ściany, wykańczane, nie było naszych rzeczy osobistych i że przesadzam. Co wy na to?