tuwa6
16.12.22, 20:01
Syt 1. dziewczyna poznana na speed datingu po dwóch spotkaniach "na kawie" mówi, że fajny facet jestem, ale możemy zostać kolegami. Kończę znajomość, a może trzeba było "orać" dalej, a nuż coś z tego by wyszło?
syt. 2. inny spedd dating. Mam połączenie z A. Odzywam się pierwszy po dwóch dniach od wyników do niej, ale, olewa mnie, bo z kimś się spotyka. Sama odzywa się do mnie po 4 mies i proponuje spotkanie. Spotykam się. Fajna rozmowa. Mówi, że w ostatnim roku dwóch facetów rzuciło ją bez słowa...Zastanawia mnie to, ale daję sobie szansę. Następnego dnia dzwonię pogadać, nie odbiera, pisze, że możemy zostać kolegami. Daję sobie spokój, a może trzeba było "orać" dalej, a nuż coś z tego by wyszło?
syt.3 koleżanka swata mnie, ze swoją koleżanką z pracy Beatą. Pierwsze spotkanie z Beatą ok. Proponuję kolejne. Beata mówi, robimy z pracy spotkanie w knajpie, dołącz. Na spotkaniu trochę ją przytulam. Godzinę później pozwala się macać koledze na moich oczach i siada mu na kolanach. Nie reaguje wtedy. Przeprasza, że to alkohol itd. Zostańmy znajomymi mówi. Nie chce być nawet jej znajomym.
Kolejne rozstania przeżywam, nieświadomie się spinam, zamiast dać sobie luzu trochę. Chodzenie na speed dating traktuje jakbym miał tam miłość życia znaleźć. Jak nie mam połączeń, to zaraz uważam, że jestem beznadziejny. Jak z kimś się zaczynam spotykać, to jak w piosence " Ledwo mnie znasz,
Tyle już masz Planów, Zahaczyłeś prawie o ślub". Od 5 lat sam, więc desperacja, frustracja się włącza plus od 3 lat brak seksu. Jak nie mam połączeń, to zaraz uważam, że jestem beznadziejny. Co doradzacie? Gdzie jest błąd? Jak wyluzować mając 41 lat?