bvc528
27.04.23, 22:10
Męska perspektywa mile widziana.. Chłopak, którego znam w rzeczywistości na początku o mnie zabiegał, bywał tam gdzie ja, flirtował. Wyglądało to tak, jakby chciał pociągnąć znajomość dalej. Odwzajemniłam flirt, ale też byłam trochę wycofana, bo nie wiedziałam, czy jest na serio zainteresowany. Zasugerował raz, żebyśmy się spotykali regularnie pod pewnym pretekstem, jednak było to w formie "może powinniśmy.." i zero konkretów. Odpisałam tak, ale też nie nawiązałam do tego w żaden sposób. Raz jak zignorowałam jego wiadomość to powiedział, że nigdy go nie lubiłam. Jak przelewał mi pieniądze za jedną rzecz to było z dopiskiem "na kawę". Koleś grał w jakieś dziwne gierki i nie wiedziałam, o co mu chodzi. W końcu po kilku miesiącach zaczęłam go olewać i traktować jak powietrze, bo myślałam, że tylko się mną zabawiał. On po tym próbował zagadać, ale go olałam. Potem w wakacje wypisywał w social mediach jakieś teksty, żeby nie ufać ludziom i że ludzie dopiero żałują, gdy coś stracą. Miałam wrażenie, że było to skierowane trochę do mnie. W końcu po wakacjach spytałam, czy chce się spotkać, bo miałam dość zastanawiania się. Nie odpisał, ale znów próbował zwrócić moją uwagę. Potem zaczęliśmy częściej rozmawiać i proponowałam mu kilka razy spotkania, on raz zagadywał, a innym razem uciekał gdy mnie widział, ale pisał do mnie bardzo dużo tygodniami (zaczynał pierwszy), flirtował dalej w wiadomościach. Miał problem z kontaktem wzrokowym. Zasugerował też niedawno, żebyśmy się spotkali i będzie zaproszona też moja koleżanka (jakby co to on jej raczej nie podrywał, tylko mnie). Ja odparłam, że chcę sam na sam się spotkać. Ogólnie on mnie trochę unikał w rzeczywistości, np. uciekał gdy mnie widział, ale czasami coś tam zagadywał. Niedawno spytałam w wiadomości, czy jest w ogóle zainteresowany rozwijaniem znajomości i dodałam, że pisanie to mały wysiłek, że nie mam czasu na niezdecydowanych ludzi i że albo się spotkamy albo niech zostawi mnie w spokoju. On odpisał, że chce utrzymać znajomość, żebym nie dramatyzowała i że mogę mu zawsze powiedzieć w twarz, gdy będę miała jakąś sprawę i że przeprasza, że nie zorganizował spotkania, i żebyśmy kontynuowali bez negatywnych emocji. Ja mu na to, że dziękuję za szczerość i żeby dał mi dzień i godzinę kiedy będzie mógł (po raz kolejny..) Nic nie odpisał, ale dał mi znać, żebym do niego zagadała. Nie wiem w ogóle po co takie idiotyzmy odwalać. Jak do niego zagaduję to niby wszystko fajnie, wygląda na lekko przestraszonego, ale zadaje pytania, podtrzymuje rozmowę itd. Przestał do mnie pisać kompletnie. Już nie inicjuje kontaktu fizycznego tak jak kiedyś. Czy to ja spartaczyłam sprawę? Ciągle się obwiniam, ale mój umysł jednak mi mówi, że gdyby chciał, to byśmy się umówili.. Czy on nie ma jaj, żeby się ze mną spotkać, czy stracił zainteresowanie na dobre i robi sobie jaja? Pisał mi też np, że jest najgłupszy (wtedy pomyślałam, że chce mnie zniechęcić do siebie) i że nie chciałabym być nim. Męczy mnie to strasznie. Zrobiłam wszystko, żeby to naprawić i dalej nic, chyba z cztery razy pytałam o to spotkanie już.