madeinussa
18.03.07, 20:01
On się nie sprecyzował... Jak zapytałam czy chce, odpowiedział: "Wystarczy, że
o tym myślę."
Jesteśmy ze sobą od 2,5 roku.
Mamy "warunki", żeby razem zamieszkać.
Oboje mieszkamy z rodzicami, ale w b.dużych domach - moi rodzice nie widzą
problemów, żeby Marcin się do Nas wprowadził.
Nie chodzi o mieszkanie na całe życie, tylko na jakiś czas, żebyśmy mogli po
prostu zobaczyć jak będzie nam się razem mieszkało. Później chcemy zacząć
budować dom.
Ja na razie pracuję - mam 1 500 na m-c, a On studiuje dziennie i pracuje
wspólnie z bratem (mają firmę) - ma ok. 2 000.
Myślę, że do szczęścia nam więcej nie potzreba mieszkając u rodziców, którzy
sami tego chcą (moja mama mówi, że jak Marcin się nie zgodzi, to mam go
pogonić, bo to o czymś świadczy).
Jednak Marcin ma swoje argumenty.
1. Będzie mu ciężej pracować będąc u mnie, bo firma jest w jego domu (wg mnie
do załatwienia).
2. Uważa, że nie będzie miał jak się u mnie uczyć (zupełnie nie wiem dlaczego
tak myśli - nawet jeden pokój stoi wolny, może tam całą noc kuć).
3. Szkoda mu zostawiać rodziców, bo są w wieku moich dziadków i zawsze
potrzebują podwózki, zapłacenia rachunków albo innych pierdół.
4. On nadal czuje, że nie jest niezależny.
5. I tak dalej...
Ja może i bym wprowadziła się do Niego, ale Jego rodzice się nie zgodzą.
Zupełnie nie wiem co robić... Zależy mi na tym, przecież nie proszę o ślub,
ani dzieci. Chcę po prostu z Nim zamieszkać, chociaż na trochę, a może by się
ułożyło i by było super...
Nie mam w sumie żadnych argumentów oprócz tego, że chcę spędzać z Nim więcej
czasu (teraz widujemy się tylko 2 x w tygodniu), nikt w mojej rodzinie nie ma
nic przeciwko, mam 25 metrowy pokój, gdzie spokojnie zmieszczą się i jego i
moje rzeczy i... Chcę go mieć przy sobie każdej nocy, w każdej wolnej
chwili... Po prostu go kocham...
Bardzo mi źle, że on się wykręca...