justyna2344
27.05.09, 22:34
Napisałam dzisiaj post na temat chemiczki, dzieki której mam
poprawkę w sierpniu (i 150 innych osob też ) i napisałam tez o tym,
jak wyrzuciła mnie z klasy za chodzenie w chustce..
Jak wy postrzegacie osoby z rakiem?
Odkad wiadomo ze mam raka, mam przerzuty, przechodze codziennie tą
samą gehennę z chemia doustną z wypadaniem włosów, z osłabieniem, z
omdlewaniem na lekcji robieniem problemów z tego faktu nauczycielom,
rodzicom..Prawie co tydzien, w weekend, albo co 2 tygodnie leze
dłuzej w szpitalu ( nie mowie o nagłych wypadkach kiedy coś naprawde
strasznego sie ze mną dzieje i tracę kontakt z tym swiatem)...
zresztą tu nie chodzi o to co dzieje sie ze mną.
Kiedys byłam wesołą, sypiącą żatami dziewczyną, za którą latali
faceci, byłam dobrą uczennicą, miałam grupę zaufanych przyjacioł.. a
teraz? teraz zostało mi kilka miesiecy życia.. ledwno siedze na
fotelu teraz i piszę ten post.
Rodzice boją się ze mną rozmawiać, mimo ze psycholog w szpitalu
powiedzial ze powinnni - nie jestem za to zła, wiem ze to nie jest
dla nich łatwe.. Przyjaciele, tak naprawde został jeden.. Oceny
pogorszyły się bo rzadziej jestem w szkole i mniej moge sie uczyć -
klasa niby ze mną rozmawia, ale wiem i sama słyszałam jak mnie
obgadują... Chłopak nagle zaKochał się w kolezance z klasy i nie
chce ze mną w ogole utrzymywac kontaktu bo jestem glupia i go
wk*rwiam.
Czy gdyby ktoś, obok was.. umierał na waszych oczach.. co byście
zrobili? jak wy to widzicie..?
nie wiem po co to pisze. Moze z jednej strony by sie wyzalić, bo na
codzien nikomu o tym nie mowie, a moge by wiedzieć ze są ludzie na
których mozna liczyć gdzie tam..
Nie wiem nawet czy moge prosić kogokolwiek w moim otoczeniu o pomoc..