czarna-porzeczka
26.04.14, 20:39
Witajcie
Na wstępie chciałabym podziękować za dodanie mnie do forum

Zacznę od tego, że jestem wierząca, praktykująca katoliczką, Mój mąż natomiast jak to on mówi "wierzy" (sam nie potrafi określić w co), ale nie jest religijny (nie chodzi na Msze św.) i ogólnie religia nie ma dla niego większego znaczenia. Mamy 3letnią córkę. Dotąd nigdy nie zabierałam jej ze soba do kościoła, co wydaje się byc dużym błędem i zaniedbaniem z mojej strony, gdyż dziecko zaczęło bać się kościoła. Nie chce wejść, płacze. W Święta Wielkanocne pojechaliśmy z mężem (zrobił wyjątek i pojechał ze mną), ale córcia zaczęła płakać, nie chciała nawet wejść do środka, więc zabrał ją spowrotem do domu a ja zostałąm na Mszy św.
Boję się jak to będzie dalej, bo opcja chodzenia we trójkę nie wchodzi w grę (mąż nie chce), a córka jak tylko znajdzie się w pobliżu kościoła- wrzeszczy. W ostatnim tygodniu 2 razy wybrałyśmy się do naszego kościoła, gdy nie było Mszy. Za pierwszym razem miała opory, weszłyśmy dosłownie na 10s, musiałam wziąć ją na ręcę bo się darła. Za drugim razem weszła sama na nóżkach, nawet przykleknęła ze mną, złożyła rączki, powiedziała "amen". Wydaje mi się, że w kościołach przeraża ją raz- strzeliste, wysokie sklepienia, dwa- dość ciemne wnętrza, echo. No i nie jest przyzwyczajona.
Teraz moje watpliwości- zacząć zabierać ją na Msze św.? Nie chciałabym, żeby się zraziła. Może zacząć od krótkich nabożeństw majowych, nawet wejść z nią na te 5-10minut?
Druga sprawa jest taka, że obawiam się, że dziecko zacznie niedługo zadawac pytania- a dlaczego tata a nami nie chodzi do kościoła? mąż mówi, że nie będzie jej zmuszał, bo co ma jej powiedzieć? że on nie chodzi a ona musi? Moim zdaniem z jednej str. ma rację, z drugiej Msza św. jest jednak obowiązkiem katolika i powinna chodzić. Juz nieraz kłóciłam się o to ze swoim mężem. Tak czy siak bardzo chciałąbym wychować dziecko w wierze, a mąż prawdopodobnie nie bedzie mnie wspierał, sam twierdzi, ze kościół to nienajlepsze miejsce dla tak małego dziecka, które z Mszy św. jeszcze niewiele zrozumie.
Mąż nie jest wojującym antykatolikiem. Wydaje mi się, że przy mnie trochę złagodniał religijnie. Pójdzie ze mną na Mszę na Wielkanoc czyna Pasterkę (chociaż stoi i nic nie mówi), na moja prośbę pości w piątki, nie pracuje w niedziele (co kiedyś robił). To taki typ, który ma bardzo empiryczne podejście do świata, takie "szkiełko i oko". Nieraz zastanawiałam się za kogo ja wyszłam, ale wiem, ze to dobry, kochający człowiek dbający o nas jako rodzinę, szanujący mój katolicyzm.
Modlę się o jego nawrócenie, ale to nie zmienia faktu, że nie wiem, czy dam radę sama wychować dziecko w wierze katolickiej i przekazać jej wartości. Tym bardziej, że samej przyjdzie mi się zmierzyć z jej późniejszymi pytaniami, niechęcią wstawania w niedzielę do kościoła (gdy tata smacznie śpi).
Jestem pełna lęków i niepewności.
Przeczytałąm sporo wątków na ten temat na forum i one również dały mi do myslenia.
Zdaję sobie sprawę, ze sama zawiodłąm- mogłam brać małą ze sobą do kościoła od pierwszych miesięcy. Zaczęłyśmy teraz bardziej się zaangażować w jej wychowanie w wierze. Wieczorem klękamy, przeżegnamy się, mówię jej, że Bozia ją kocha. Nie wiem co jeszczce moge zrobić, nie chcę przedobrzyć.