waznaosoba
25.09.13, 11:02
Witam
Na wstępie wyjaśnię, że nie mam pojęcia czemu zdecydowałem się tu napisać. Oczywiście, jestem samotny, ale w dzieleniu się tym nie widzę większego sensu. Wiem, że nie dostanę "porad życiowych", nie oczekuję zmiany trybu życia. Czytałem różne fora, porady są zawsze takie same, na ogół nieprzydatne samotnym osobom. Np. "nie siedź w domu, spotykaj się ze znajomymi". Jasne, jak wychodzisz ze znajomymi zaczynasz poznawać ich znajomych itd. Problem zaczyna się wtedy, kiedy samotna osoba nie ma znajomych (po części dlatego właśnie jest samotna). Z kim w takim razie mam wyjść? Samemu iść do kina czy na koncert? To nie dla mnie.
Mam 30 lat i żadnych perspektyw. Widzę w sobie same wady. Mam też pewnie jakieś zalety, ale...są mi w zasadzie niepotrzebne. Co z tego, że mam poczucie humoru? Nie mam tego komu przekazać, a rozbawiam jedynie sam siebie. Co ciekawe chyba uchodzę wręcz za ponuraka

Kontakt ze znajomymi urwał się dawno, a nie potrafię nawiązywać nowych znajomości. Nie potrafię zagadać do obcej osoby, bo nie wiem o czym mam rozmawiać. Moje życie jest nudne, nie mam o czym opowiadać.
Wiem, że osoby samotne wmawiają sobie, że "tej dziewczynie się nie spodobam", albo że "na 100% ma faceta". Wiem, bo robię dokładnie to samo. W sumie to nawet problem nie tkwi w podejściu do dziewczyny, co dalszej reakcji. Zwyczajnie nie wiem o czym mam rozmawiać. Czym mogę konkretną osobę zainteresować. Kółko trochę się zamyka, bo jako osoba samotna nie udzielam się w życiu towarzyskim, więc siłą rzeczy nie mam nic ciekawego do powiedzenia. Czy jakąś dziewczynę zainteresuje, że przeczytałem książkę? Że lubię danego autora? Może i tak, ale to będą dwa zdania, na dodatek nic nie mówiące o mnie. To też jest ciekawe, bo wyolbrzymiam problem "nie mam nic do powiedzenia". Spotkałem się z dziewczyną (ponad rok temu), i to ona cały czas mówiła. Oczywiście też mówiłem, choć ona znacznie więcej, i wyglądało to tak, jakbyśmy znali się co najmniej kilka lat. Mimo to dalej w głowie siedzi mi "o czym będę mówił".
Nie wiem też jak odbierają mnie dziewczyny. To jest dla mnie zagadka. Podobno jestem przystojny. Podobno mam też poważny wyraz twarzy. To, w połączeniu z tym, że ubieram się dobrze (za dobrze, znaczy w sensie, że można by pomyśleć, że dobrze zarabiam, a tak nie jest

może je odstrasza? Doświadczenia, może bardziej obserwacje, też mogą o tym świadczyć. Wiem, że dziewczyny mi się przyglądają. Wiem, bo sam patrzę

Nigdy jednak (no dobra, raz, ale o tym za chwilę) nie przytrafiło mi się, żeby dziewczyna, która na mnie patrzy uśmiechnęła się. Mało tego, jakieś dwa tygodnie temu miałem sytuację, że aż sam zacząłem się śmiać - otóż jakaś dziewczyna z czegoś się śmiała, a ja na nią spojrzałem. Uśmiech zniknął jej natychmiast zastąpiony kamiennym wyrazem twarzy
Propozycje spotkania się (kawa itp.) też kończą się niczym. Jedna odmawia, druga mówi, że niestety, ale ma faceta (po czym dodaje, że gdyby nie miała, to bardzo chętnie - sam nie wiem czy to miało mnie pocieszyć, czy jeszcze bardziej zdołować - to zagadka dla Was, choć sądzę, że jasno widać jak to na mnie podziałało). Najbardziej kuriozalna sytuacja była taka, że dziewczyna była...no, powiedzmy jawnie zainteresowana. W sensie takim, że uśmiechała się, wodziła za mną wzrokiem itp. W końcu zapytałem czy się ze mną umówi (wiedziałem, że jest wolna). Musiała się namyślić. Po kilku dniach odpowiedziała, że ma już faceta

Chyba złapała pierwszego lepszego, żeby tylko się wykręcić
Zauważyłem też, że bardziej interesują się mną starsze kobiety. Dotyczy to tych "wspaniałych" portali internetowych. "Na żywo" doświadczam głupich sytuacji - dziewczyna w autobusie, która przez trzy przystanki przypatruje mi się dłuższy czas. Efekt? Wysiada, korzystając z dalszych drzwi, byle tylko nie przechodzić obok mnie. Inny przykład. Dziewczyna znacznie młodsza ode mnie (nie będę wdawał się w szczegóły, gdzie toczy się "miejsce akcji") przypatruje mi się wręcz z natarczywością. Czasem mniej, czasem więcej, ale są momenty, że robi coś niepotrzebnego, żeby tylko rzucić okiem. Komiczność tej sytuacji polega na tym, że wiem, że ma kogoś. Zresztą niejednokrotnie słyszałem, że "ten to, ten tamto". Po co przyglądać się obcemu facetowi, skoro jest się w związku z innym? Czuję się jak kukła na wystawie. Popatrzeć, proszę bardzo, z daleka.
Coś jeszcze chciałem napisać, ale nawet już nie pamiętam co to było, zresztą nie będę Was dłużej męczył

Moje wywody mogą wpędzić całkowicie normalną osobę w głęboką depresję
Jak pisałem we wstępie, nie liczę na żadne rady czy pocieszenia. Wiem, że nic mi nie da stwierdzenie "znajdziesz miłość, powodzenia". Chyba po prostu chciałem to "uzewnętrznić". W XXI wieku najlepszą metodą jest internet, więc... Oderwanie się od myśli, sprawdzenie ile osób przeczytało to co nabazgrałem. Świadomość, że to żywi, choć "wirtualni", obcy, ludzie.
Mój przewrotny nick wziął się z filmu Dzień Świra. Jest tam scena, w której jakiś psycholog czy psychiatra (nigdy nie wiem, który to który, choć pewnie przydaliby mi się obydwoje) mówi do głównego bohatera - "i głowa do góry, przecież jest pan ważną osobą" Tia...
Pozdrawiam