Dodaj do ulubionych

Leczenie głupoty - cz. 1 (kurs bezpłatny)

03.05.06, 18:59
Bioenergogłupota w natarciu

Prof. Andrzej Gregosiewicz
Słowa kluczowe : homeopatia - bioenergoterapia
Z.K. "...zapędzam się na drugą stronę życia do energii inteligentnych, a one
udzielają mi informacji, które sprawdzają się praktycznie. Pacjenci widzą na
ogół tunel, przez który lecą aż do momentu, gdy znajdą się po drugiej stronie
życia. Tam przeprowadzane są bezkrwawe operacje"
("Kulisy" ["Stu najlepszych uzdrowicieli polskich"], 2001, numer specjalny).
Nie wszyscy są jeszcze gotowi na akceptację jawnych bredni, ale przyczółek o
nazwie "bioenergoterapia" jest już dobrze zakorzenioną w społeczeństwie
wizytówką New Age, która ma nawet swój "naukowo" i śpiewnie brzmiący termin -
"medycyna holistyczna" (gr. holos - cały) oznaczający jednoczesne leczenia
ciała, emocji, duszy i psyche. Bioenergoterapeuci sięgają więc pełnymi
garściami do worka z medycyną holistyczną, co dla lekarza wygląda tak, jakby
ze zbioru z żartami medycznymi i zabobonami wybierali te głupsze.
Zabieram głos na ten temat nie dlatego, że jestem profesorem medycyny; po
prostu mam mdłości gdy widzę takie nagromadzenie kretyńskich majaczeń na
temat "bioenergoterapii", zawartych w dwóch ogólnopolskich tekstach, które
ukazały się w olbrzymich nakładach. Tak dużych, że na pewno "zdecydowana,
większość społeczeństwa, którą tworzą całkowite przygłupy" (Łysiak) będzie
miała oczywisty dowód, że w tak ważnej sprawie jak zdrowie lepiej nie zwracać
się do lekarzy.
Pierwszy tekst (opatrzony licznymi, robiącymi wrażenie zdjęciami Piotra
Janowskiego) ukazał się w "Magazynie Gazety Wyborczej" (28.11.2001). Był
zwięzły, zgodny z prawdą, lecz nawet w nim, przestrzegając politycznej
poprawności, nie ustrzeżono się przed reklamowaniem działalności oszustów.
Drugi tekst to numer specjalny tygodnika "Kulisy" (1/2001) przedstawiający
piórami swoich reporterów takie nagromadzenie pseudomedycznego kretyństwa, że
nigdy bym nie uwierzył, gdybym nie zobaczył tego na własne oczy. Ten numer
tygodnika to kuriozalny informator pt. "Stu najlepszych uzdrowicieli
polskich". Oba teksty zawierają konkluzję, że nie można z góry deprecjonować
działalności grupy ludzi nazywających siebie uzdrowicielami i odrzucać
niekonwencjonalnych metod przez nich stosowanych, gdyż "być może... itd". Ze
zdaniem w trybie przypuszczającym nie ma jak dyskutować, dlatego należy rzecz
przedstawić w miarę szczegółowo, unikając komentarzy i oddając głos ludziom
zaangażowanym w ten "buisness".
Zastanówmy się najpierw jak zdefiniować bioenergoterapię. Jest to bardzo
trudne, gdyż wszelkie terminy stosowane do jej opisu, mimo pozornego
podobieństwa do terminów medycznych, kompletnie nic nie znaczą. Zbitki słów
powtarzane wielokrotnie przez bioenergoterapeutów kojarzą się raczej z
klasycznymi objawami jednej z odmian schizofrenii.
" - Z bioenergoterapią jest jak z prądem. Nie ma go, a jest - tłumaczy M.O."
("Kulisy"), który ma doktorat z radiestezji (sic!) "W leczeniu swoich
pacjentów M.O. stosuje zasadę: małe w dużym, duże z małych, małe o dużym,
duże o małych. To bardzo prosta zasada kosmosu. To, co jest na górze, jest i
na dole - tłumaczy. - Mała komórka decyduje o całym organizmie, organizm
składa się z małych komórek. Tak w skrócie można to objaśnić". Ciekawy
jestem, który to z samodzielnych pracowników nauki był promotorem pracy
doktorskiej M.O. (Nie mówiąc już o recenzentach.)
"Magazyn Gazety Wyborczej" podkreśla, że mimo wielu badań, w których
próbowano zweryfikować umiejętności różnego rodzaju uzdrawiaczy, do dziś nie
udało się wykazać, że rzeczywiście dysponują oni jakąkolwiek nieznaną mocą
lub energią, którą mogliby przekazywać "leczonym" przez siebie pacjentom. Z
drugiej strony - kontynuuje autor: "przynajmniej części z nich trudno odmówić
przenikliwości. Bardzo często stawiane przez nich diagnozy są zaskakująco
trafne". Pytam, czy uzdrowiciel wygłaszający następujący tekst jest
przenikliwy?. "...pacjenta nie muszę widzieć; widzę co jest w człowieku;
widzę go mentalnie. Zadzwoniła kiedyś do mnie pacjentka spod Warki i
opowiada, że dziecko jej krewnych w Chicago spać nie może. A dla mnie było
zaskoczeniem, że od razu zobaczyłem ten dom, to miejsce i opisałem jej. Potem
powiedziałem, że łóżeczko stoi na skrzyżowaniu żył wodnych. Wszystko się
potwierdziło..." - R.B. ("Kulisy"). Prawda, jaka przenikliwość? I czy można
odmówić trafności w lokalizacji żył wodnych w Chicago?
Bioenergogłupota i media
W tym miejscu chciałbym przypomnieć reporterom tygodnika "Kulisy": nie każda
informacja jest społecznie obojętna. Bywają takie, które wyrządzają chorym
ludziom krzywdę. Jeżeli ktoś nie potrafi rozróżnić takich informacji,
powinien trzymać się z daleka od zawodu dziennikarza. Klasycznym przykładem
braku rzetelności dziennikarskiej jest kolorowy folder reklamujący "efekty
lecznicze" (ocierające się w większości o Nobla), które można uzyskać
prostym, niekłopotliwym, bezbolesnym i pewnym sposobem. Wystarczy udać się do
odpowiedniego uzdrowiciela. "Kulisy" podają nazwiska tych hochsztaplerów, ich
dokładne adresy, telefony, godziny przyjęć, "sukcesy lecznicze", a nawet
zdjęcia fotograficzne. Informacja bez zarzutu. I bez słowa krytycznego
komentarza. A więc wiarygodna.
Podobne reklamy bio-oszustów prezentowane są niemal w każdym kolorowym
tygodniku. Jednak niewątpliwy prym w reklamowaniu bioenergogłupoty wiedzie
telewizja. Np. pomysł wprowadzenia do ramówki programów na temat ESP (extra
sensory perception) oraz regularne prezentowanie występów "króla oszustów" -
Zbigniewa Nowaka, który na oczach widzów "energetyzuje" wodę mineralną i
zamienia ją w substancję leczniczą, zasługuje na "psi-Oscara" (psi [Y] -
litera alfabetu greckiego używana do oznaczania zjawisk paranormalnych).
Przecież to Jezus zamieniający wodę w wino. Prawda, panowie dziennikarze? A
czy komuś z Was przyszło do głowy zapytać p. Nowaka co też takiego zmienia
się w "energetyzowanej" cząsteczce wody? Nie, bo odpowiedź nie nadawałaby się
do relacji telewizyjnej. Obnażyłaby bowiem rekord głupoty oszusta i
stanowiłaby dla każdego sądu oczywisty dowód współudziału całego zespołu
redakcyjnego w przestępstwie (zbiorowy debilizm nie jest jeszcze karalny). A
sprzedawany zamiast prawdy fałsz - tak. Zresztą takich Nowaków jest cała masa
i aż dziw, że po ich wszystkich leczniczych przekazach ktoś jeszcze w Polsce
choruje.
Wiadomo, że współczesna medycyna często jest bezradna, śmiesznie opłacana,
źle zorganizowana, a przy tym jak każda instytucja nie jest wolna od różnych
powikłań, komplikacji i nieprawidłowości, czym z lubością zachłystują się
lewicowe media. A jednocześnie z transmitowanych ostatnio przez TVP sond
ulicznych dowiedziałem się, że jako lekarz powinienem posiadać wewnętrzne
powołanie, być człowiekiem wrażliwym, pełnym zrozumienia, dobrym, ciepłym,
czułym, uśmiechniętym, nie znającym zmęczenia, gotowym na każde wezwanie, a
do tego, uwaga! - bezinteresownym (są to autentyczne teksty "dyżurnych"
przechodniów). Jak widać pozostałości komunistycznej, telewizyjnej prawdziwej
prawdy funkcjonują bez zarzutu. Ideałem byłoby, gdybym dopłacał pacjentom za
leczenie. Co więcej, skoro powinienem być takim ideałem, to znaczy, że
jeszcze dużo mi brakuje; być może nawet biorę honorarium za leczenie (sic!).
Tego już za wiele, prawda, panowie dziennikarze?
Nic dziwnego, że już dawno powstała, a obecnie szybko się powiększa wielka,
pusta, złota nisza dla wszelkiej maści nawiedzonych uzdrowicieli i oszustów.
Ci pierwsi są na tyle prymitywni, że nie zdają sobie sprawy z tego, że bredzą
i nie widzą śmieszności tego co robią i mówią; tym drugim na tym nie zależy.
Obie grupy "zioną ciepłem i bezinteresownością (jak Michnik - miłosierdziem)
i pobierają stosowne opłaty od naiwnych i zrozpaczonych chorych ludzi.
Wszystko to mogę zrozumieć. I naiwność, i rozpacz, i honorarium za "pomoc".
Nie mogę tylko wybac
Obserwuj wątek
    • felczerzyna Leczenie głupoty-cz. 1 dokończenie urwanego tekstu 03.05.06, 19:04
      Nie mogę tylko wybaczyć, że media bez skrupułów reklamują przestępców.
      Izby lekarskie bardzo szczegółowo ustaliły np. wielkość szyldów reklamujących
      gabinety lekarskie. Lekarz nie ma prawa dać ogłoszenia w gazecie, że skutecznie
      leczy kurzajki. Bo to nieetyczne. Oszustom natomiast się to proponuje i ułatwia.
      Wstyd Panie i Panowie Dziennikarze. Przecież to jest sprawa śmierci lub
      kalectwa ludzi, dla których Wasze teksty są często jedynym źródłem informacji.
      Żyjemy jednak w wolnym kraju. Każdy może się leczyć jak chce i u kogo chce.
      Media mogą np. podziwiać uzdrowicieli "wysyłających energię leczniczą do Łodzi
      (codziennie o godz. 20.00) celem wyleczenia raka trzustki" ("Kulisy"). A ja
      mogę pisać o tym, że wszyscy "bioenergoterapeuci" to oszuści (przestępcy), a
      dziennikarze ich promujący to skorumpowani najemnicy lub po prostu osoby
      nieskażone inteligencją.
      Indeks liderów bioenergogłupoty
      Prezentuję teraz spis (cytowanych przez "Kulisy") niektórych
      przedstawicieli "medycyny" z którą wchodzimy do Unii Europejskiej. Dla
      łatwiejszego rozeznania się w problemach "uzdrawiania" osobiście nadałem nazwy
      kierunkom "specjalizacji" oszustów medycznych (analogicznie do nazw
      specjalności w normalnej medycynie). Zdania oznaczone kursywą są świadectwem,
      że wzmianka o nagrodzie Nobla nie była przesadą. Z braku miejsca pomijam opisy
      objawów ekscytacji dziennikarzy uzyskanymi wynikami "leczenia". Przeczytajcie
      Państwo jakimi problemami zajmuje się "czwarta władza".
      Przedstawiona lista "bio-oszustów" jest reprezentatywna (23 osoby na 100).
      "Praterapeuta": "...dążę do zjednoczenia z praistotą światła boskiego.
      Wykorzystuję energię świetlistą do leczenia wielu schorzeń. Dysponuję
      dwudziestoma rodzajami energii leczniczej."
      "Voltoterapeuta": "...mój zabieg trwa około 10-15 min. To wystarczy, bo
      ja mam 22 milivolty między dłońmi". "Usunąłem guzy nowotworowe u około dwustu
      osób".
      "Glinoterapeutka": "Wykonuję okłady z glinki zielonej. Leczę
      nowotwory".
      "Czakroterapeuta": "Do czakry podstawowej wchodzę tylko mentalnie, gdyż
      znajduje się ona w kroczu". "Syn zadzwonił do mnie... trzeba pomóc choremu na
      raka". "Po pięciu zabiegach choremu wyrzuciło na pośladkach mnóstwo wrzodów.
      Jakby w ten sposób uciekała z niego choroba".
      "Speedterapeuta": "Nie wyglądało to dobrze. Porządna gula wystawała mu
      z szyi. Obejrzałem ją i przyłożyłem ręce. Po chwili guz zaczął się w oczach
      zmniejszać. W końcu całkiem zniknął."
      "Longterapeuta": "Moje biopole oddziałuje na odległość stu metrów.
      Dodatkowo energetyzuję wodę i chusteczki. Po przyłożeniu chusteczek ustępują
      bóle kończyn i goją się rany".
      "Magterapeuta": "...wyjmuję kręgosłup z ciała pacjenta". "Potem wkładam
      kręgosłup z powrotem. Jest już po wszystkim"
      "Stratoterapeuta": "...ładowanie kogoś swoją energią to tylko trick. Ja
      przekazuję promień energii, który ściągam z góry".
      "Krystalochromoterapeuta": "Zbudowałem kryształową lampę do leczenia
      kolorami. Fala koloru wzmacniana jest trzykrotnie. Leczy wszystko".
      "Hydroterapeuta": "...energetyzuję butelkę wody mineralnej i polecam
      codziennie pić w domu". "Wyleczyłem w ten sposób ciężkie złamanie kości
      piętowej".
      "Walkterapeuta": "Spaceruję po chorym". "Metoda polega na przekazie
      energetycznym połączonym z masażem całego ciała stopami. Wyleczyłem guz
      nowotworowy płuca".
      "Optoterapeutka": "Działam na nich białym światłem, smugą
      bezinteresownej, przepełnionej miłością energii, którą wysyłam w kierunku osoby
      cierpiącej".
      "Tam-tam-terapeutka": "Na brzuchu, piersiach, za głową i przy stopach
      stawiam misy o różnych rozmiarach. Uderzam w misy i przysłuchuję się dźwiękom.
      W ten sposób uzdrawiam także ciało subtelne. Potem korzystam jeszcze z dwóch
      innych rodzajów dzwonków wysokośpiewających, których zadaniem jest
      oczyszczanie, oraz tybetańskich, których dźwięk ma dawać połączenie z niebem i
      ziemią".
      "Termoterapeuta": "Leczę dotykiem rąk (...) osiągających temperaturę
      38,6 stopnia Celsjusza"
      "Regeneroterapeutka": "moja metoda to energetyczny przekaz do
      kręgosłupa". "Niedawno uzdrowiłam kobietę po wypadku samochodowym. Miała niemal
      zdruzgotany kręgosłup, ledwie się ruszała. Po kilku zabiegach kręgosłup
      zregenerował się".
      "Uzdrowiciel Boży": "Mam energię od Boga, podłączoną pod umysł. Moja
      myśl jest sprawcza".
      "Plazmoterapeuta": "Zdejmuję bioplazmę chorobową. Wystarczy, że
      przejadę ręką i czuję wszystkie zakłócenia w organizmie. Od razu odbieram jakby
      uderzenie w dłoń".
      "Chromoterapeuta": "...widzę nie tylko choroby, które przeszliśmy lub
      te, które nam grożą. Widzę także kolory i nimi leczę". "Do każdej choroby
      stosuję inny kolor. Gdy niebieski nie pomaga, dodaję inny. Do leczenia głowy
      nie wolno stosować czerwonego, żółtego i pomarańczowego. Do złamania zaś kości
      jak najbardziej".
      "Naturoterapeuta": "nie badając jestem w stanie stwierdzić co jest
      przyczyną dolegliwości pacjenta. Nie muszę go nawet widzieć. Wystarczy, że będę
      miał jego zdjęcie lub podpis. W ten sposób wyleczyłem już niejedną osobę, nawet
      z nowotworem trzustki czy paraliżem".
      "Net-terapeutka": "Kilka tygodni temu otrzymałam przez internet fotkę
      chorego na białaczkę. Dzięki swojej energii uzdrawiam widząc tylko wydruk z
      komputera".
      "Rezonoterapeuta": "Wchodzę w świadomość pacjenta. Doprowadzam z nim do
      rezonansu". "Albo dopasowuję swoją częstotliwość do chorego, albo odwrotnie".
      "Skolioterapeutka": "Wzrokiem potrafię nastawić kręgosłup, poprawić
      skoliozę".
      "Idioterapeuta": "25 lat temu w Krynicy ze ściany wyszła niewysoka
      postać i rzekła: Masz uzdrawiać".
      Ze względu na ograniczenia tekstowe mogłem przedstawić tylko część (lecz
      absolutnie typową) metod "leczniczych" stosowanych przez elity
      polskich "specjalistów medycyny holistycznej".
      Andrzej Gregosiewicz
      Autor jest prof. dr. hab. med. z Katedry i Kliniki Ortopedii Dziecięcej AM w
      Lublinie.
      P.S. Medycyna holistyczna i bioenergoterapia są synonimami, gdyż, jak mówi F.
      Capra, guru holizmu, "żaden z wymiarów rzeczywistości, wiedzy i aktywności
      ludzkiej nie może być w New Age uprzywilejowany bardziej niż inne".
      "Medicus" nr 3/2002 r.
      "Gazeta Lekarska" - pismo izb lekarskich nr 4/2002

      Autor: Prof. Andrzej Gregosiewicz
      Data: 2002-03-10
      Źródło: "GAZETA LEKARSKA" - Pismo Izb Lekarskich
      • ziontr Re: Leczenie głupoty-cz. 1 dokończenie urwanego t 04.05.06, 13:59
        Odgłupiłem się.
        Do kolejnego strajku lekarzy.
        W razie strajku pozostają specjaliści z Filipin i b. ZSRR
      • mamatyzi Re: Leczenie głupoty-cz. 1 dokończenie urwanego t 04.05.06, 16:39
        medicae, te cura ipse!
    • felczerzyna Kochani moi! 04.05.06, 16:28
      Kochani moi! Że ten kurs jest bezpłatny, to nie znaczy, że jest zły. W Polsce
      to ludzie tak podchodzą, że jak coś bezpłatnie ktoś daje, to jest to podejrzana
      sprawa. Dzielę się z wami wartościowym tekstem i tyle. Przeczytajcie, od tego
      oczy nie zaropieją! Naprawdę warto spróbować! Nie zaszkodzi! A pomóc może!
      • mamatyzi Re: Kochani moi! 04.05.06, 23:22
        felczerzyna napisał:

        > Kochani moi! Że ten kurs jest bezpłatny, to nie znaczy, że jest zły. W Polsce
        > to ludzie tak podchodzą, że jak coś bezpłatnie ktoś daje, to jest to
        podejrzana
        >
        > sprawa. Dzielę się z wami wartościowym tekstem i tyle. Przeczytajcie, od tego
        > oczy nie zaropieją! Naprawdę warto spróbować! Nie zaszkodzi! A pomóc może!


        czy już mam się poczuć jak w leśnej górze?

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka