watanabe.miharu
21.03.07, 20:48
Być może był tu taki wątek, ale nie mogę go znaleźć. Zakładam więc nowy temat,
mam nadzieję, że jako nowicjuszce (jestem w trakcie czytania trzeciej części)
zostanie mi to wybaczone;)
No więc.. od początku intryguje mnie pewna nielogiczność. Dodam jednak
najpierw, że jestem bardzo daleka od czepiania się o brak realizmu w HP, jak
to niektórzy mają za złe, że a to ktoś nie używa zegarka, a to nie ma komórek
itp. Wiem, że ten świat rządzi się innymi prawami i to jest w porządku.
Akceptuję to w pełni.
Niemniej jednak, zagadnienie mnie nurtujące nie należy do takiego typu spraw.
Czemu taką wagę przywiązuje się do ukrywania istnienia magii przed zwykłymi
ludźmi? To może i jest rozsądne, łącznie z "praniem mózgów" (tu ładnie
nazywane "rzucaniem zaklęcia zapomnienia";) osób, które zetknęły się z
czarami. Ale w tym momencie pojawia się sprzeczność. Wobec takiej ostrożności,
ustawy zabraniającej używania czarów w obecności mugoli, wobec działań osób
"piorących mózgi", jakoś rodziny czarodziejów-uczniów (chodzi mi o te zwykłe
rodziny, mugolskie) o wszystkim wiedzą. Istnienie Hogwartu ukrywa się
starannie, a przecież Dursleyowie doskonale wiedzą, że Harry się w owej szkole
uczy. Rodzice Hermiony (jeśli dobrze pamiętam - niemagiczni?) także wiedzą o
istnieniu czarów, szkoły. Któryś z chłopaków, ten, co to "miał uczyć się w
Eton", również majacy zwykłych rodziców, także przecież musiał im o tym
powiedzieć. Tyle osób wie o istnieniu świata magii. To jak to jest w końcu?
Przyznaję, że głowiłam się nad ty mocno i nadal nie mam pojęcia, jak to wyjaśnić.