kirahkirah
22.07.07, 17:48
czy tylko ja jestem taką wariatką, że płaczę czytając książki?
który moment był wg Was najsmutniejszy?
dla mnie zdecydowanie najbardziej tragicznym momentem (w ogóle chyba w
całości książek HP, to był (w pewien sposób) moment kulminacyjny)
było "Look... at...me...", zwłaszcza, że już wtedy byłam na 100% pewna, że
teoria którą popierałam od lat jest prawdziwa (odkąd pokazała się łania.
skoro Jamesa patronusem był jeleń, to można wywnioskować, że patronusem Lily
jest "para do niego", no a że Lily nie żyje, a wiemy co się działo z
patronusem Tonks rok wcześniej, to wiadomo, czyj to może być patronus) no i
się zaraz okazało...).
myślałam że oczy wypłaczę. dobrze, że chociaż jest James Severus :)
drugi to oczywiście śmierć świeżo upieczonych rodziców, to było straszne :(( t
no i śmierć Freda, szczerze mówiąc nie sądziłam, że któryś z bliźniaków może
zginąć, raczej obstawiałam Arthura, Molly albo Percy'ego.
Poza tym rozpłakałam się jak myślałam, że Hagrid zginął. Ufff.
jestem wariatką? zdecydowanie :)